Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Sophie nie mogła z siebie wydusić ani słowa na temat historii kapitana. Była ona po prostu smutna i okrutna. - Bardzo mi przykro z powodu pańskiej załogi - złapała go rękę - Ale dobrze wiemy że to nie nasza wina i miejmy nadzieję, że go pokonamy - uśmiechnęła się lekko i wstała - Ja wracam do obowiązków i zostawiam kapitana w spokoju. - spojrzała na miecz - Jakby jakaś pomoc była potrzebna jestem na wezwanie. Pokuśtykała do drzwi, które później zamknęła za sobą. *** Odetchnęła gdy jakoś udało jej się wejść pod pokład. Noga co raz bardziej bolała. Postanowiła choć trochę ogarnąć kajutę lekarską. W magazynie napotkała adiutantkę kapitana. Powiadomiła ją co zamierzała zrobić. Wzięła do torby bandaże i inne tego typu medykamenty. Zaniosła do kajuty. - No cóż trzeba to zrobić. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~ @up up zapytałeś Spina co do tej mocy rękawicy, powiem że popsułeś jedno z pomysłów ale dobra
  2. Sophie opowiedziała wszystko co pamiętała, że 2 lata temu z paczką swoich przyjaciół szukała przygód. Zawsze i wszędzie trzymali się razem. - Algard jak później dowiedziałam się zawsze szukał nowych ofiar. Trafiło na nas. Jak byli w karczmie podał się za mecenasa i że wspiera podróżników. Byliśmy zdziwieni, ale każde pieniądze się przydawały. Zgodziliśmy się i tak oto wpadliśmy. Ja ze względu na mój dość wybuchowy charakter, byłam potencjalną zdobyczą. Reszta jak to kiedyś określił była dla przyjemności. Znęcał się nad nami i po prostu pewnego dnia użył na mnie swojej projekcji psychicznej. Wmówił mi, że jedna z moich przyjaciółek gdy ją zabiję wypuści nas. Nie zgodziłam się, ale później znów coś mi zrobił i ją zabiłam. Uzyskał moją esencję gniewu i bólu. - spuściła głowę - Nie pamiętam dokładnie, ale wyrzucił mnie na morzu i trafiłam do niewolników. Siedziałam u nich pół roku, a później znalazłam się u was. - Sophie opowiedziała jeszcze sen gdy zabił Jacka i swoją ostatnią walkę, które nie tyle zrobiła jej coś fizycznie co psychicznie. Przypomniał jej zdolność do zabijania bez skrupułów. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ @UP mam wrażenie że nie długo się potniesz na bigos
  3. Przed Sophie otworzyły się drzwi. Zobaczyła lekko zdziwionego kapitana. Zaprosił ją do środka, a później pogonił załogę która patrzyła się dziwnie na nią. Zapytał się o co chodzi. - Chciałam oddać pistolet, podziękować i na pewno kapitan chciałby wcześniej czy później porozmawiać na tamten temat. - pokuśtykała do biurka i odłożyła pistolet, a później wyjęła z kieszeni kulę. Syknęła z bólu gdy niechcący przeciążyła swoją nogę. - Więc dziękuję, że nie zabiłeś mnie no i jeszcze mi pomogłeś. Dzięki tobie pewnie dawno mnie tu nie było...
  4. Zamówienie dla Panda Hippis Nie jest doskonała ale pierwszy raz musiałam robić podstawę do wektora
  5. Siedziała ciężko przestraszona na łóżku wpatrując się w załogę. Czekała co zrobi kapitan dalej celujący w nią. Odrzucił on pistolet i powoli wyszedł mówiąc po drodze, że dobrze się spisała. Przeczesała ręką włosy zbierając myśli. Myślała nad tym, że potrafi kogoś zabić w dodatku gdy jest on przyjacielem. Bez skrupułów. Zdała sobie sprawę, że musi się umyć z krwi którą miała na sobie jak i w ustach. Na samą myśli, że była słodka robiło się nie dobrze. Powoli wstała i odczuła, brak Algarda w sobie. Ból był przeraźliwy. Wcześniej ten demon pochłaniał go. Podniosła pistolet kapitana i wyjęła kulę. Postanowiła go oddać, ale nie ufała sobie. Pokuśtykała do kajuty lekarskiej. Wzięła jak najszybciej lek przeciwbólowy. Opatrywała swoje rany przez dłuższy czas, najgorzej było z kolanem. Po uporaniu się z tym wszystkim, miała prawie całą nogę w bandażach jak i ręce. Umyła się i przebrała. Ze zdziwieniem odkryła, że jeden z załogantów przywłaszczył sobie jej bukłak wody miętowej. Postanowiła go mu zostawić i zrobić sobie nowy. Gdy szła do kajuty kapitana, napotykała za sobą szepty. Nie dziwiła im się. Ktoś kogo chciał zabić kapitan łazi swobodnie po statku. Odetchnęła głęboko przed drzwiami i zapukała.
  6. @UP że co naprawdę tak myślisz ? od 115 str tutaj czytaj
  7. Sophie wiedziała że to już koniec. Kapitan do niej mówił, ale nie mogła nic zrobić. Tamte słowa uleciały w przestrzeń. Pojawiła się znów koło bańki, ale leżała i widziała jak niby kapitan klękał przy niej i patrzył oczami Algarda. - Myślałem że z ciebie wyduszę ten prawdziwy strach z gniewem. Ta prawdziwą esencję, czystą i nie skazitelną. Pamiętasz tamte dni gdy słyszałaś krzyk mężczyzny. Zgadnij kto to był. Oddał on oko i nogę. Kojarzysz go ? ... Chyba tak. A więc żegnaj Sophie. Wstał i podszedł do bańki. Nagle wszystko zamarło. Można było usłyszeć tylko chichot. - A więc moja mała Sophie potrafi zabić człowieka - odezwał się Algard. Stał on przebity szablą, a za nim stała Sophie. Unosił się z niej miętowy dym. Puściła ona szablę. Algard przemienił się w swoją osobę. - Gniew, ból. W jednej osobie dają mieszankę nie do powstrzymania. Gratuluję Sophie, możemy dopiero zobaczyć się za 3 tygodnie. - dym z Sophie skumulował się w ręce mężczyzny. Po czym on sam się rozpłynął. Sophie nie czekając weszła do bańki. ------------------------------------ - Nie! Proszę nie! - Sophie skuliła się na łóżku widząc pistolet kapitana.
  8. Sophie wyszeptała słowa, które miała wypowiedzieć. Wiedziała, że to nie zadziała na niego. On bez wzruszenia dalej uderzał o jej psychikę, aby ją znów opętać. Dała się pokonać odejściu w świat Algarda. Stała teraz znowu w tym wielkim pomieszczeniu. Odkryła, że mogła w każdej chwili się obudzić wchodząc do jej szklanej bańki. Nie mogła z nieść, że wypiła czyjąś krew i przez cząstkę Algarda jej się to podobało. - Sophie oficjalnie się na tobie zawiodłem, nie dość że nawet nie chciałaś walczyć z kapitanem, to chcesz się mnie pozbyć. - Kapitan jest moim przyjacielem, nie mogła bym. Prędzej chroniła bym go! - Zobaczymy... Algard znikł z oczu Sophie. Ona zaś chciała jak najszybciej wejść do swojej bańki. Przednią pojawiła się szabla i pistolet z jedną kulą. Wzięła je i przypięła do pasa. Szła powili przygotowana na jakiś haczyk. Zobaczyła błysk z boku, poszła to sprawdzić. Nic tam nie było. Nagle z boku wyskoczył Ihnes. - Ihnes?! W co ty znowu grasz Algard? Przez jego wcześniejsze wpływy jej serce czuło że to niby prawdziwy Ihnes. Umysł mówił, żeby dostać się jak najszybciej do bańki. Zaczęła się cofać i pobiegła do bańki. Niby Ihnes zrobił to samo. Z boku zaatakował ją Red. Odskoczyła i wzięła szablę . Obroniła się przed cięciem Ihnesa i Reda. Popchnęła i zaczęła szaleńczo biec do bańki. Zobaczyła tam kapitana. Stała w równej odległość od szklanej bańki co "Kapitan". Z boku zaczęli nadbiegać Ihnes i Red. Spojrzała w oczy kapitana, były takie same. Zerwała się do biegu. 2 metry od bańki wyjęła pistolet i wycelowała w kapitana. - Potrafisz to zrobić Sophie? Potrafić mnie zabić? - mówił kapitan coraz bardziej zbliżając się do Sophie. - Ja... nie potrafię - zdjęła z muszki kapitana. - No widzisz - niby kapitan podchodził co raz to bliżej Sophie. Ukazał on 2 rzędy swoich zębów. Sophie rzuciła się do bańki gdy zauważyła Reda szarżującego na nią. Równo z kapitanem biegła, w ostatnich sekundach straciła obraz. ----------------------------------- Sophie wzięła głęboki wdech gdy zorientowała się że jest w kajucie, a połowa załogi się na nią patrzy. Zobaczyła kapitana patrzącego się na nią. Nie wiedziała czy patrzy znów z perspektywy widza czy udało jej się wrócić do ciała. Wydała z siebie jęk: - Nie proszę nie! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Zgłaszać się bo ja ze Spinem nie dam rady. W dodatku jestem początkująca.
  9. - NIE! Nie zrobię tego! Sam mi teraz powiedział, że to nie zadziała. - spojrzała na Reda, chciał jej pomóc, ale ona się bała że Algard zwiększy swoją siłę. Wzięła czarę do ręki i jeszcze raz spojrzała na Reda. Wzięła jeden łyk. Metaliczny posmak dał się we znaki. Chciała jak najszybciej wypluć płyn ale Algard znowu przejął jej wolę i kazał wypić do końca. - Dobrze mi mówił, że jego krew jest słodka, to co Sophie druga rundka? - Nie, nie, nie, nie! - upuściła czarę i próbowała skupić się aby Algard nie przejął kontroli. Czuła się jakby była zamknięta pod szklaną kopułą, a ten cholerny dziad dalej uderzał w nią. Za każdym razem osłona leciutko pękała, a ona sama walczyła aby zdołała ją utrzymać.
  10. - Phi jego siła życiowa, tak na pewno. Sophie mówiłem tobie że to była dla niego projekcja psychiczna, nigdy nikogo nie pokonał. - Algard znowu przemówił w umyśle Sophie - No dalej wypij jego krew, to tylko woda święcona od grubego kapłana. Przynajmniej skosztuję jego krwi. ... Jedno zapamiętałaś, mnie możne jedynie zabić szablą lub kulą - NIE! NIE ZROBIĘ TEGO RED, NIE MOGĘ!
  11. - Smoczyco nie! - krzyknęła. Było za późno smoczyca zionęła ogniem, w dymie pojawiła się czarka. - Red to tak może nie działać! - próbowała mu wmówić do rozsądku - Skąd masz pewność , że jego siła się nie wzmocni. - nie słyszał jej, zajmował się tym rytuałem - Jeśli to tylko przerwie jego rytuał? Przecież może go odnowić! Go można pokonać tylko zabijając jak człowieka. - Teraz Sophie, musisz to wypić. Nie jest to zbyt dobre w smaku, ale musisz wypić wszystko. - powiedział oficer. - J-ja n-nie mogę tego zrobić! To twoja krew, przecież! On się tym wzmacnia.
  12. - Ehhh...kapitan najwyżej tutaj wpadnie aby mnie przesłuchać lub dobić. To drugie było by lepsze dla was. - mruknęła pod nosem, gdy zobaczyła że oficer poluźnia liny odparła - Jak się uparłeś na te liny, to przynajmniej miej pistolet, aby mnie zabić ... Siedziała tak jeszcze przez dłuższy czas. Gdy usłyszała 1-ego mówiącego o relikwii. - Red nawet tego nie próbuj, ten człowiek, demon czy kij tam wie czym on jest, on sam z tego korzysta. On sam potrafi tego używać, głownie przez to moi przyjaciele zginęli
  13. - Red proszę cię - westchnęłam - on nie ma skrupułów. Gdy we mnie wstąpi, nie będzie go obchodziło czy jesteś czy nie jesteś. Mnie nie można będzie potrząsnąć aby mnie obudzić. Nawet jeśli spróbujesz to zanim się obejrzysz on cię dźgnie szablą lub strzeli kulą. Go nie obchodzi kobieta, dziecko czy przyjaciel. Ważne że to coś odczuwa strach i ból, to mu wystarczy. Jedynie co możesz zrobić to jeszcze bardziej mnie związać i mieć przyszykowany pistolet do strzelenia między oczy. - powiedziała podniesionym tonem, po czym obróciła się tyłem.
  14. Sophie siedziała na fotelu słuchając jak oficer rozmawia ze smokiem. Chciała zasnąć, ale nie mogła tego zrobić. Algard tam już pewnie czekał, zły ruch wystarczał w jego świecie aby cię zabił. Musiała się pilnować. Jeszcze raz w nią wstąpi a kapitan nie zawaha się strzelić. Oparła pod bródek, o oparcie krzesła. - I co podobało się? Szkoda, że cię nie zabił, miałbym już z głowy. - powiedział demon - Ale są też plusy nieprawdaż, więcej zabawy. Sophie jedynie potrząsnęła głową, aby wyrzucić jego głos. Myślała teraz nad czymś innym. Skąd kapitan zna Algarda, i czemu jej nie zabił?
  15. - Nie dzięki - skuliła się nie zważając na ból w kolanie - Czemu to robisz? Czemu dbasz o mnie jakby nigdy nic się nie stało, że zostałam tylko ranna! Pewnie gdybym chciała to dawno bym uciekła. !~~~~~~~~~~~~~~! Red twoje rozumowanie mnie rozwala (jakby co to jest komplement) Czyżby nasz smok poczuł ludzką krew
  16. Trzęsła się cała, nie wiedziała co robić. Zamknęła oczy i obróciła się. Niech przynajmniej skończy z widokiem twarzy swojego przyjaciela kapitana. Widziała jego oczy pełne gniewu i straconego zaufania. Przygotowała się na najgorsze. Poczuła mały odrzut i upadła. Przeszyła ją fala bólu. Instynktownie zajęczała i złapała się w bolące miejsce. Kolano miała roztrzaskane, ale żyła dlaczego? Majtkowie ją złapali, podnieśli i związali. Odprowadziła kapitana wzrokiem, czuła się okropnie. Na wytłumaczenia było za późno. Spotkała wzrok Reda i od razu odwróciła go. ------------------------------ Red zaprowadził Sophie do jego kajuty. Robił jej opatrunek na kolanie. Siedziała w milczeniu, patrząc bez uczyć na swoje kolano. Tylko czasami stękała z bólu. !~~~~~~~~~~! Aż mnie samą boli
  17. Sophie biegła ile sił w nogach. Udało jej się kilka razy powymijać majtków. Słyszała strzały i biegnącego kapitana. Poczuła jak jedna z kul musnęła jej ramię. Nie czuła bólu, adrenalina na to jej nie pozwalała. Serce biło jak szalone. Słyszała ja kule przeszywają skrzynie które znajdowały się pod pokładem. Wpadła do magazynu. Schowała się za jedną z beczek. Poczuła jak słyszy dźwięk przeładowanego pistoletu za sobą. Lufa pistoletu była rozgrzana. - Nawet nie drgnij - usłyszała lekko zdyszany głos kapitana
  18. - Nie mam żadnego powodu, Spinny - Algard powiedział głosem Sophie i uśmiechnął się. Sophie to wszystko widziała, słyszała i nie mogła nic zrobić. Nagle odzyskała kontrolę na ciałem i instynktownie schyliła się i popchała Spina. Może i zostanie podziurawiona przez kapitana, ale musi przeżyć, inaczej nie będzie mogła się oddać Algardowi i uchronić swoich przyjaciół. Kapitan może i teraz trafił w ścianę, ale na pewno po raz drugi tego nie zrobi. Sophie wybiegła jak poparzona z kajuty omijając oficera i skierowała się pod pokład.
  19. Sophie czytała zwój, który znalazła na podłodze była stary ale dało się go przeczytać. Był o jakiejś magii. W oczy rzucił jej się miecz leżący na biurku. (No dalej Sophie bądź grzeczna i przynieś go - powiedział Algard) Sophie nie kontrolowała swoich poczynań odkąd wstała. Ten demon kontrolował jej myśli, jak kiedyś. Miecz był wręcz doskonały. Stal była wypolerowana i wytrzymała. Przyglądał się ona przez dłuższy czas ostrzu. Szczerze czuła strach do niego, był on dziwnie znajomy.
  20. Sophie siedziała w kącie przestraszona, poraniona i wyczerpana, ale żyła. Przetrwać do końca aż się obudzi, było jej celem od początku. Ciekawość była jednym z minusów charakteru Sophie. Znalazła się ona pod pokładem, a w nim leżeli wszyscy jej przyjaciele starzy i nowi. Na starych nawet nie patrzyła. - No Sophie spójrz w oczy Alice. - przewróciło ją coś do dziewczyny leżącej po lewej stronie. - Nie - krzyknęła - No co już nie słuchasz się starego Algarda - mężczyzna uśmiechnął się i podszedł ze sztyletem - NIE! - krzyknęła i spadła z pryczy - Przynajmniej nie zabił mnie, ale jak ja mogłam zapomnieć jego imienia, Algard... nienawidzę tego imienia. ----------- Sophie wyszła z pod pokładu i od razu zobaczyła tego pirata co kiedyś miała go przeprosić. Podeszła do niego i po prostu go przeprosiła. Rozmawiali przez chwilę. Przechodzili akurat koło kajuty kapitana. - Czekaj, muszę go czegoś zapytać - powiedziała i weszła do kajuty - Kapitanie? Chciałabym z panem porozmawiać. Nagle zamknęły się drzwi, a Sophie została uwięziona w kajucie kapitana. - Zobaczymy kto komu złamie nogę w pięciu miejscach - odpowiedział pirat po czym poszedł do kapitana ----------- - Kapitanie! Właśnie nakryłem jak ta nowa Sophie była w pańskiej kajucie i grzebała po szafkach. ----------- Ciekawość Sophie znów ją pokonała. Zobaczyła mały zwój leżący w kącie pokoju. Podniosła go i zaczęła czytać. ~~~~~~~~~~ @ all up ale się foszycie
  21. - Hmmm - stęknęła - Nic tu prawie nie ma. Usłyszała jak pierwszy coś mówi pod nosem. Obruciła się i ujrzała dosłownie uśmiechniętego Reda. Zrobiło jej się lekko na sercu. W skrzynce były bandaże, dużo leków przeciw bólowych. Było jeszcze trochę innych rzeczy. Postanowiła pójść spać. ----sen---- Sophie obudziła się znów na fotelu, ale związana. Miała zatkane usta. Na stole leżał sztylet. Sophie zamachnęła nogamia,a sztylet wlądował na ziemi. Zeszła z fotela i spróbowała wziąść ostrze - Co ty znowu kombinujesz co? - ten dziad znowu pojawił sie z nikąd - Ostatnia lekcja cię niczego nie nauczyła? - pokazał znowu swoje zęby, na które Sophie zaaregowała nagłym strachem. - Dobra dziewczynka, teraz zdejmę ci knebel a ty zachowasz się jak przystało, zgoda? Meżczyzna zdjął z ust Sophie starą szmatę. - Więc o czym chciała byś porozmawiać?... Czy opętałem kogoś na statku? Oprócz ciebie i jeszcze kogoś, to nie. - Kłamca...przyznaj że oficera też w to plątałeś! - Ja Sophie ci już mówiłem twoich przyjaciół zostawiam na koniec. Pamiętaj też moja oferta dalej aktualna - spojrzał i podszedł do Sophie - Zabawa w tym świecie nie jest realna, za mało krzyku i bólu. - A więc co się dzieje z Redem? -powiedziała do siebie. - Jak chcesz moja droga Sophie mogę się dowiedzieć tego i owego? Jeśli zgodzisz się znów pobawić jak ostatnio - Dobrze...masz tylko mnie nie zabić Meżczyzna uśmiechnął się i zniknął. Po chwili znów się pojawił. Miał ze sobą jakiś pergamin. - Jest już zajęty przez kogoś, Sophie o niego nie musisz się martwoć że coś mu zrobię. Teraz śpi prawda? Śni mu się że cię uratował i uwolnił się od demona. Same kłamstwa, to tylko projekcja psychiczna. Koniec więcej nie mam dostępu. A więc gre czas zacząć
×
×
  • Utwórz nowe...