Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Dżuma

    King

    + nie mieszka w Ponyville + nie zna Mane6 + nie zna księżniczek + nie ma super mocy jak latanie z saltami i strzelaniem bananami z laserowych włosów :I Reszta jak wyżej
  2. Kolorowanie masz widzę opanowane więc ćwicz teraz anatomię i proporcje :T
  3. - Bez ogona jest dobrze dla wilków, które kochają się wspinać czy skakać. Nigdy się nie plącze pod nogami, ale odradzałabym takie zabiegi tylko dlatego że nie przeszkadza. Negatywów do tej sprawy jest dużo. Inaczej mówiąc ogon jest bardzo potrzebny. Równowaga jest często zaburzona, ale ja nauczyłam się jakoś żyć. - zakręciło się jej trochę w głowie - Ile będzie to trwać? Czuję że mogę w każdej chwili zemdleć.
  4. Sophie po przebudzeniu czuła się lepiej. Otworzyła powoli oczy i przeciągnęła się. Zatrzymała na czymś rękę. To coś miał łuski. Zauważyła smoczycę. - Część Night. - ziewnęła - Coś się działo nowego ? - Zbliżamy się do lądu i zrobiłam wszystkim paluszki. - uśmiechnęła się z podekscytowania Night pokazując talerz paluszków rybnych. - Dzięki nie musiałaś. - związała włosy i nałożyła buty - A ty już jadłaś?
  5. - No wiesz nigdy nie zrozumiałam po co jest podzielenie wilków w stadzie na Alfę i Omegę. Wiem że chciałbyś mi teraz wyjaśnić co i jak, ale wysłuchaj mnie najpierw. Ja miałam o tyle szczęścia, że mój ojciec był Alfą i byłam dosłownie wolna od zasad. Zawsze przy danej okazji próbowałam pomóc Omegom. Oddać część pożywienia itp. Inne Alfy traktowały je jak rzeczy, jak niewolników z którymi można zrobić co się chce. Pewnego dnia jeden z wilków Alfa chciał się po pisać i zabić Omegę. Ja jako maniaczka tej oto sprawiedliwości kazałam mu ją zostawić. Kłótnią mogło to się oczywiście zakończyć, ale tak się nie stało. Ze słów przerodziło się do czynów. Jak teraz to mówię jest to głupie że rzuciłam się na dorosłego samca, większego ode mnie. Nie myślałam wtedy i rada skazała mnie na zdegradowanie do klasy Omegi, i odcięcie ogona. Nawet po tej oto karze broniłam swoich i wdawałam się bójki. - zaśmiała się sztucznie - U nas na naszym terenie nie było litości. Wilki dosłownie zabijały swoich braci aby mieć więcej i najlepiej.
  6. Nasza zjadła liść. Przez pewien czas nic się nie działo. Energia i siła jaką ją wypełniała była nawet przyjemna, lecz nie mogła się omamić jak powiedział Mordimer. Gdy zwalczyła pokusę aby poszukać kolejnego liścia do zjedzenia, nagle straciła czucie w łapach i zakręcił jej się w głowie. Usiadła aby nie upaść. Ciało odmawiało posłuszeństwa, ale charakter Naszy też nie dawał za wygraną. - Więc o cym rozmawiamy? uh... - zachwiała się na łapach - To może ja lepiej się położę. - położyła się ale miała głowę cały czas skierowaną na coś w szpitalu - Może opowiesz mi o innych?
  7. W ostatniej chwili zatrzymała rękę centymetr od drzwi. Skoro poszedł odpocząć to znaczy że może spać. Sophie nie chciała go budzić więc odeszła. Nie widziała Dearme, więc postanowiła coś zjeść. W kajucie lekarskie zauważyła wcześniej pozostawione przez Night jabłko. Czuła się źle myśląc o tym że tak zignorowała smoczycę. Niestety teraz ukazywał się jej wybuchowy, uparty i nieprzewidywalny charakter. Sophie wiedziała że jeśli się zdrzemnie przejdzie jej nafoszenie. Poszła więc spać. Wchodząc do magazynu zobaczyła Night śpiącą na beczkach. Stąpała cicho aby jej nie obudzić. Gorzej było z drzwiami. Skrzypiały lecz smoczyca dalej spała. Sophie poszła w jej ślady. Zdjęła kamizelkę, buty i rozpuściła włosy. Zasnęła.
  8. Wyszło jak wyszło. Nie mogę poradzić siedzę w rękawiczkach bo mam niedokrwienie rąk i nóg.
  9. Wilk wszedł do niby szpitala: - Masz zamiar zostać z nami na dłużej? Czy po prostu tak przy okazji? No i co stało się z twoim ogonem. - zapytał mieszając zioła. - Przepraszam że pytam, lekarska ciekawość. Zaraz zacznę oczyszczać ranę a później dam ci znieczulenie. Możesz czuć się silniej i lepiej, ale to tylko złudzenie. Nie daj się temu ponieść. Koka uzależnia, a nie rośnie jej wiele. Przez jakieś 3 tygodnie będziesz musiała z nami zostać. Rana przy gwałtownych ruchach może się otworzyć a później babrać - Szkoda nie będę mogła się wspinać. A czy zostanę... sama nie wiem, odkąd wędruję nie miałam stada i sama zapomniałam jak się zachowywać. A ogon no cóż. Wypadek przy bójce o sprawiedliwość w stadzie. Szczerze nigdy jakoś nie potrafiłam się podporządkować. Zawsze robiłam coś źle lub po prostu mój charakter jest parszywy. - skulił uszy gdy poczuła ból na grzbiecie, ale był on dobry bo przynosił ulgę
  10. Pokiwała ze zrozumieniem gdy Mordimer wyszedł po wodę. Obróciła łeb. Rana faktycznie była okropna, w dodatku brak ogona bardziej ją dobijał. Jedynym plusem było to że nie plątał się pod nogami podczas wspinaczki itp. Próbowała poukładać myśli. Znajdowała się pośród przyjaznych wilków i żyła. Myśli krążyły w jej umyśle. Wszystkie były na temat teorii spiskowych, że ktoś może jej coś zrobić. Nigdy nikomu nie ufała i na razie nie zamierza.
  11. Tu był bardzo ładny art, jednak kłucący się z lekka z regulaminem forum, wybacz. Po więcej info zgłaszać się do autora. ~Dżem Oto najnowszy bardziej dopracowany szkic pod rasowany gimpem
  12. Nasza słuchała co wilk do niej mówił. Powiedział że jeśli mi nie pomoże z raną to można jej kopać grób. Nie zdziwiła się. Popatrzyła na skrzydlatą wilczycę. Skinęła ona głową. - Więc... d-dobrze - powiedziała i poszła niepewnym krokiem za medykiem. W jego szpitalu było dużo ziół i owoców. Połowę rozpoznawała. - hmmm masz może roślinę acmelli na znieczulenie?
  13. Czasami ale wtedy czekam aż przyjdzie. Te gorsze rysunki zawsze są od mojego charakteru nie od weny.
  14. Nasza patrzyła na inne wilki z niedowierzaniem. Dopiero po chwili zorientowała się że jest dalej na grzbiecie wilczycy. Pospiesznie zeszła i patrzyła się pustym wzrokiem to na inne wilki to na skrzydlatą wilczycę. Gdyby miała ogon byłby podkulony i szczerze nie wiedziała co zrobić. Kilka lat wędrowała i zawsze musiała walczyć. Przyda się jej dobra socjalizacja. Zdecydowała się chociaż przywitać: - ... Cz-cześć ? - powiedziała pytającym tonem łapiąc oddech. Nie wiadomo czemu rozważała kolejne aspekty ucieczki.
  15. - W tym wypadku to możesz mnie dobić. Już raczej i tak długo nie pociągnę. Nadwyrężyłam łapę, wielka rana na grzbiecie ma niezłe zakażenie, nie mam ogona, jest mi zimno, bo mam krótką sierść i w dodatku nic nie potrafię. Jestem wolna. W dodatku taka sierota jak ja w waszym stadzie zawadzałaby. Więc wyświadcz mi przysługę i dobij. - opuściła łeb, czekała aż to się stanie. Od czasu zabicia stada czekała aż to się stanie, ale zawsze instynkt wyciągał z łap śmierci.
  16. - meh... - usiadła i skierowała uszy do tyłu - Zgadując masz 3 opcje do wybory zabić i mieć mnie z głowy. Zawołać watahę żeby mnie zabiła lub wygonić mnie prawie zabijając. - odetchnęła i zamknęła oczy.
  17. @UP mamy dwóch nowych; wiedźmę morską i maga; mag myśli że jest właścicielem statku i się panoszy; smoczyca wyczarowuje dziwne oczy które śledzą nowych; Red siedzi w kajucie i dalej jest demonologiem; kapitan jak kapitan; Sophie po przespanej nocy jest drażliwa i jak to ona chodzi z przestrzeloną nogą ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Zefin podziękował a Sophie odeszła. Widziała jak Ihnes stał przy sterze. Miała nadzieję że z nim pogada. Na razie musiała pomóc nowej. Gdy skończyła wyjrzała z pod pokładu. Ihnesa nie było za sterem. "W końcu zrobił sobie przerwę" - pomyślała. Po dokładnej instrukcji gdzie jest kajuta Ihnesa podeszła do drzwi i zapukała.
  18. - Szlag by to wszystko - Nasza zatrzymała się przed skrzydlatą wilczycą. Przełknęła głośno ślinę
  19. Będąc w kajucie lekarskiej pokazując nowo przybyłej leki których nie mogła rozpoznać, szukała ziela dla maga. Odgłosem zwycięstwa wyciągnęła paczuszkę ziół. - Zaraz wracam. - powiedziała do Dearme i poszła. Zauważyła że Zefindalfa? Nie zbyt uroczyste - Zefina. Mag siedział na barierce łowiąc ryby i dmuchając w pustą fajkę. Podeszła do niego pykając go w łopatkę: - Znalazłam ! - powiedziała i pokazała paczuszkę ziela
  20. Cofała się coraz to bardziej gdy wilczyca zasłoniła jej drogę ucieczki. - Ja zabłądziłam... tak zabłądziłam. Wędrowałam na chyba... południe, tak na pewno na południe... - zobaczyła że z tyłu ma dość szerokie drzewo, a wilczyca patrzyła się co raz to bardziej wymuszającym wzrokiem. W pewnym momencie zorientowała co Nasza chciała zrobić, ale było za późno. Nasza w rozpędzie odbiła się od drzewa i wysoko przeskoczyła nad skrzydlatą wilczycą. Twardo wylądowała, ale od razy się pozbierała. Wiedziała że musi uciekać. Grzbiet coraz bardziej się odzywał, ale dla Naszy większa prędkość niż zazwyczaj była najważniejsza.
  21. Nasza patrząc na wilczyce ze skrzydłami nie wiedziała co robić. To nie był zwykły wilk z którym wystarczyło się poszarpać lub uciec. Oczy Naszy patrzyły z przerażeniem. Rozważała kilka propozycji wyjścia z tej sytuacji. Atak - nie miała szans, ucieczka - mogła się udać, poddanie się - nie wchodziło w grę i wycofanie - jedyna opcja która się sprawdzi. - J..j-ja już id-idę - powiedziała podkulając ogon którego nie miała. Powoli przesuwała się do tyłu.
  22. Nasza ze smakiem jadła sarnę. Pierwsze mięso od tygodnia. Najedzona byla bo uszy, zaciągnęła resztki pod drzewo. Na pewno komuś się przydadzą. Gdy usłyszała wycie wilka nastawiła uszy. Wiedziała że z tego będa kłopoty lub większe kłopoty. Bezszelestnie zaczęła biec w stronę granicy terenu watahy.
  23. - Oh, jestem Sophie. Dzisiaj to już dla nich koniec. Jutro będziesz mogła mi pomóc, jednemu paskudnie się goi. - rozejrzała się po pod pokładzie - Jak chcesz możesz mi pomóc rozpoznać pewne leki, bo po smaku i zapachu nic nie wywnioskowałam. No i przy okazji opatrzę swoje kolano. - pokuśtykała do wyjścia.
  24. Sophie czując jak ktoś patrzy się jej na ręce, tłumiła swój krzyk: - Smoczyco czy byłabyś tak miła i przestała się patrzeć. - brak odpowiedzi - Słyszałaś?! Odwróciła się i zobaczyła coś. Zakłopotana powiedziała: - ... W...Witaj - ze zmieszaniem w głosie - Może w czymś pomóc?
×
×
  • Utwórz nowe...