Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. [sandy] Spojrzałam ze spokojem na łańcuchy, chwilowa przeszkoda która jest łatwa do pokonania. Ale czy oni o tym wiedzą? Nie. - Prawda boli? – rzuciłam w jego stronę na koniec by pokazać mu ostatecznie co sądzę o gwardii, Sneaky była gotowa do użycia plazmy więc teleportowanie nas jest w zasadzie niemożliwe. Po prostu będą mieli ogromne bóle głowy jak będą próbowali to zrobić. Szybko się z tym uporali. Cały czas jednak patrzyłam ze spokojem i pewnością siebie. Są niczym innym jak tylko chwilowym zagrożeniem które można wyeliminować w krótką chwilę, poprzednim razem popełniłam błąd i byłam niezbyt decydowana do walki w swojej obronie. Tym razem jednak tak to się nie skończy. [Nowa Warszawa] Kilku żołnierzy zaczęło przechodzić koło tego zawalonego tunelu celując do niego z karabinów, jeden z nich nawet otworzył menażkę z grochówką i ją położył na ziemi czekając na efekty. [Kristian] Mimo, że wiedział, że tak się stanie to go zaskoczyło. Rozejrzał się wokół by się zorientować w sytuacji, zauważył Celestię siedzącą na tronie przed nim. Nie miał większego wyboru oprócz pokazania szacunku, poza tym zawsze może uśpić czujność swoją pozorowaną wiernością. Ukłonił się jednak nie za bardzo nisko, kłóciło to się z jego światopoglądem ale to nic. - Księżniczko… Melduję posłusznie, że ¾ rządu Warszawy w tym król i szef rządu podpisali te papiery jednak wojsko odmówiło złożenia broni. – zaczął wyciągając magią ten kawałek papieru. – A teraz mogę prosić o spełnienie moich warunków umowy? – zadał na koniec pytanie, może przynajmniej nie będzie zbytnio źle spostrzegany. Tylko co potem będzie robił?
  2. [sandy] Złośliwy uśmiech nie schodził mi z pyska, chciałam mu jeszcze trochę dopiec. Może go nawet sprowokuje? Kto wie. - Biorę was za kompletnych idiotów bo nimi jesteście. Proste. – odparłam kpiącym tonem patrząc na niego, nas nie teleportują bo właśnie Sneaky przygotowuje organizm do wytworzenia plazmy więc nici z tego będzie dla nich. – A więc bierzcie nas tam. To lepsze niż być w jednym pomieszczeniu z tobą. – dodałam, sprawiało mi to ogromną przyjemność gdy kogoś denerwowałam. Wręcz satysfakcje z tego miałam, taka moja wada charakteru. Nie poradzę. Jednak byłam ciekaw co odpowie, nie zabiją nas bo będą mieli ładną rozprawę w sądzie. Więc mogę sobie pozwolić na takie rzeczy. (Warszawa potem.)
  3. [sandy] Cóż zaskoczył mnie i to nieźle, już wiedzą pewnie, że jesteśmy Changelingami. Lina ładnie nas związała, że siedzieliśmy przyklejeni do siebie grzbietami. Zaskoczyli mnie, jednak łatwiej będzie uciec w miejscu gdzie będzie mniej gwardzistów. Taka prawda. - Co to ma znaczyć niby? – zapytałam spokojnie, pewnie jakimś cudem wie, że jesteśmy Changelingami. Cóż, bywa. Pewnie do więzienia nas zaprowadzą ale zablokować naszej energii nie mają jak, cóż ich strata. Przynajmniej więzienia nie widziałam w pobliżu więc trochę tam będziemy iść. [Nowa Warszawa] Kilku ruszyło by pomóc koledze próbując go wyciągnąć. - Granat. Raz! – krzyknął jeden rzucając granat do dziury który ładnie tam wleciał. Najwyżej zabiją to coś i będą mieli rannego żołnierza. – W razie czego tam wchodzimy! – dodał ten sam. [Kristian – Warszawa] Wojsko właśnie się przegrupowywało pod portem, za kilka minut powinno być całe na miejscu. Również wzięto się za konfiskowanie okrętów należących do Saddle Arabii które właśnie stały w portach, ogółem było ich 17. Lepiej aby się przydały niż zostały na morzu które niedługo zamarznie. Oddziały szturmowe wprosiły się na okręty ogłaszając załodze na pokładzie, że te okręty zostają „pożyczone” na czas nie określony z powodu zamarzania morza. Księżniczka zrozumie, najwyżej sama przyjdzie aby przedyskutować tą sprawę. - Ile mamy jednorożców zdolnych do teleportacji? – zapytał dowódca sztaby sierżanta który właśnie ich liczył. - Trzy tysiące sir. – zameldował posłusznie. - Trochę mało. Możemy tylko ewakuować całe wojsko i część cywili. Chcę tu widzieć w trybie natychmiastowym całą inteligencję. – rozkazał patrząc na te chmury sunące w ich stronę. Sierżant szybko pobiegł aby zobaczyć jak idzie zbiórka projektantów i innych ważnych osób. Wszystko musiało być gotowe. Kristian właśnie przeglądał listę z podpisami chcąc zobaczyć ile się osób podpisało, odetchnął z ulgą gdy zobaczył, że większość rządu to zrobiła. Niżej było puste miejsce wynoszące ¼ kartki, nie spodobało się to dowódcom wojskowym oraz kilku ministrom. Cóż, ciekawe jak Celestia zareaguje. Zbieranie podpisów oficerów i cywili jest pozbawione sensu bo i tak wojsko nie pozwoli. Nie widząc większego sensu dalszego przebywania tu dotknął rogu tego czegoś od Celestii (zapomniałem co to było… ) i skupił na tym swoją magię. Wolał to mieć za sobą bo jeszcze tu wojna domowa wybuchnie.
  4. [sandy] Uśmiech pojawił się na moim pyszczku, złośliwy uśmiech. - Niech więc tak będzie. – odparłam obojętnym tonem rozglądając się po pomieszczeniu, dwa okna były to się przydadzą. Jak w Crystal Empire wiedzą o wszystkim to pogratuluje księżniczce aby na rezerwie o wszystkim poinformować i przy tym nie paść. A jednak przybył list, cicho przeklnęłam w myślach. Źle oceniłam jej szanse na wysłanie tego listu, mniejsza jeszcze mam szansę. Tylko trzeba to jakoś rozegrać. - I jak? – zapytałam spokojnym tonem nie pokazując żadnych znaków zdenerwowania. Tak jak być powinno, jednak nie udowodnią, że mamy książki. Musieli by się dwa dni siłować z energią z której zrobiono drewno, tyle co najmniej im to zajmie. [Kristian] Większość dowódców zrobiło sobie o to tym nożem ranem i wlało część wypływającej krwi do pustego pojemnika na atrament. Jednak kilka ważniejszych osób w tym dowódca sztabu, dowódca wojsk lądowych i inni nie chcieli przyjąć kapitulacji do wiadomości. - Żarty sobie stroicie? Chcecie składać broń? Nie pozwolę na to. – krzyknął wspomniany dowódca sztabu. – Armia chce walczyć, żyjcie sobie tu wy zdradzieckie żmije. – dodał wychodząc razem z żołnierzami w środku, oficerami i dwoma ministrami. Kierowali się w kierunku portu, również cała armia tam się kierowała razem z dużą liczbą jednorożców którym nakazano przyjść. Sam Kristian po upewnieniu się, że ci którzy chcą skapitulować podpisali się wyszedł na chwilę się umyć. [Nowa Warszawa] Wysłano w tamto miejsce 15 żołnierzy, z czego dwóch ma rkm. Na wszelki wypadek trzech chroniło tyły, rozkazy były proste by wyeliminować każde zagrożenie.
  5. [sandy] Zaczyna mnie już ten jednorożec irytować, pewnie jakimś głąbem z magii nie jest bo chyba nie przyjmują idiotów do gwardii. Jednak jest to dość prawdopodobne. - A sobie pisz. Inaczej będziesz gadał po tym jak ci odpisze. Oczywiście, że zostajemy przy tej wersji wydarzeń z oczywistych powodów, bo jest prawdziwa. – tym zdaniem chciałam go jakoś zmieszać, niby jaki przestępca sam by chciał aby do któreś z księżniczek napisać taki list. Nie znajdzie się takiego, może będzie skutek zamierzony. Patrzyłam na niego z ogromną pewnością siebie, tak samo jak Sneaky i Sensetive. Żaden gwardzista by się nie spodziewał takiego zagrania ze strony przestępców czy kogoś innego, prawdopodobnie powinno udać mi się przejąć inicjatywę w tej dyskusji. [Nowa Warszawa] W podejrzanych miejscach czyli tam koło portu zwiększono ilość żołnierzy, przemieszczono tam dwa działa 57mm oraz pełny pluton żołnierzy do zajęcia się tym problemem. Na wszelki wypadek w razie zauważenia czegoś dziwnego ma to zostać zaalarmowane wojsku. [Kristian] Rydwan wylądował przed ratuszem, gdyby nie biała flaga to by oberwał z 8,8 które już celowały. Kristian szybko wylazł i zobaczył odlatujących gwardzistów, skierował się do ratusza. - To ty… Jaki cel wizyty? – zapytał jeden ze strażników, chłodne spojrzenie nie dawało dużych szans na wejście. - Listy od Celestyny, a raczej ultimatum. – słysząc powagę sytuacji przepuścili go do środka i skierował się do Sali obrad gdzie podobno trwała jakaś dyskusja. Musiał im to szybko przekazać, pewnie bardziej lewicowy dowódcy się nie zgodzą na coś takiego. Ale cóż nie będzie zmuszał. Po wejściu do środka zwrócił na siebie uwagę i zaczął tłumaczyć sytuację…(Nie chce mi się o tym pisać.)
  6. [sandy] Na moim pyszczku pojawił się uśmiech nie wróżący nic dobrego. Jednak ledwo co powstrzymywałam się aby szybko ich nie uśmiercić i uciec. - Możliwe jednak księżniczka Cadance która uważa, że rządy pełne miłości i dobrobytu są najlepsze nie odmówiła by na pewno gdyby jakiś chłop prosił o naznaczenie jego pamiątki rodzinnej czyż nie? – zadałam pytanie które niektórym sprawiało problemy. – To tak jakby powiedzieć, że Król Sombra był sprawiedliwy bo wszyscy niewolnicy to mendy społeczne, przepraszam ale inaczej tego nie nazwę. – dodałam, może uda się go przekonać. – Przecież z tego miasta podobno nie da się wymknąć więc czemu pan nam nie zaufa hmm? Mi się wydaje jednak, że księżniczka Cadance ma raczej również inne sprawy na głowie. Po tej śpiączce zaniedbała obowiązki i musi je nadrobić. – spojrzałam poważnym wzrokiem na jednorożca chcąc wyczytać jakiekolwiek emocje. - Przecież po prostu możecie sami sprawdzić magią co w tym takiego podejrzanego. Jeśli pan się zgodzi rzecz jasna, jednak po całodziennym locie wolałabym walnąć się na łóżko. Jutro przyszliśmy by po to jakby nic nie wykryto złego. Mogę nawet podać nasz adres zamieszkania. – powiedziała Sneaky która raczej nie była zadowolona z tej rozmowy jednak nie ukazywała tego. Sensetive jedynie stał z kamiennym wyrazem twarzy i nic więcej.
  7. [sandy] Resztkami woli utrzymywałam ciepły uśmiech na pyszczku, miałam ochotę pokazać co o tym myślę. Ale może uda się wywinąć z tej sytuacji. Kto wie, najwyżej siły się użyje. - Z całym szacunkiem panie władzo jednak w Crystal Empire według tamtejszego prawa wiele przedmiotów jest naznaczone tą magią. Aby w razie czego można je szybko znaleźć, zwykle po audiencji i pozytywnym rozpatrzeniu prośby księżniczka naznaczała jakiś przedmiot swoją magią. Lepsza magia księżniczki Cadance niż Króla Sombry mam rację? – zaczęłam wypowiadając te nazwy i tytuły z szacunkiem, może dla Króla należyty nie był ale ja go jeszcze mam. Przynajmniej z kilku książek to stwierdzałam. – Poza tym nie możecie nas od tak po prostu aresztować, grozić użyciem broni bo aż takich praw to wy nie macie. Co dwa pegazy i jeden kucoperz mogą zrobić z drewnianym pudełkiem z Crystal Empire bo ja nie wiem. – dodałam pewnym siebie tonem. Wiedziałam idealnie, że prawo ich ogranicza na tyle, że bez żadnego powodu nie mogą grozić aresztowaniem i użyciem broni. – Nie możemy po prostu zostawić tutaj to pudło i tyle? – zadała pytanie Sneaky dla której ta cała rozmowa była niepotrzebna. – Najwyżej sprawdzicie czy wszystko z tym w porządku i to tyle a potem poinformujecie nas jakoś abyśmy przyszli to odebrać czy coś takiego. – dodała, wiedzieliśmy idealnie, że co najmniej kilka dni będą walczyć z naszą energią. Nie ma szans, że w krócej niż 2 dni uda im się dostać do tych księg. (Kristiana w następnym poście dam... )
  8. [sandy] Spojrzałam na Sneaky, wyjęłam te drewniane pudełeczko ze wzorami i dwoma parami nóg gdzie w środku były ukryte te dwie książki. - Tylko to mam oprócz portfela. – powiedziałam z łagodnym uśmiechem, lepiej nie sprawiać wrażenia jakiegoś bandyty czy coś. Dokumencik zmieniony na wygodniejszy dla mnie, dobrze jest. Sneaky w tym czasie otworzyła plecak i zaczęła kłaść kolejno rzeczy: Dwie folie NRC, menażkę i sztuczce, apteczkę pierwszej pomocy, jakieś strzykawki i pojemniki z różnymi substancjami oraz pudełko z jedzeniem. - To wszystkie moje rzeczy. – powiedziała pokazując jeszcze, że w plecaku nic nie ma. Sensetive spojrzał na nich i pokazał tylko portfel, raczej on nie jest zbytnio poszukiwany więc nic mu nie grozi.
  9. [sandy] Oczywiście gwardziści i ich polecenia, wolałam nie dyskutować lecz zawsze zastanawiało mnie dlaczego każdy gwardzista którego spotkam zawsze marszczy brwi. Ale mniejsza. - Niech będzie. –rzuciłam od niechcenia lecąc za nimi, chciałam mieć to z głowy i zająć się ważnymi sprawami. Książki nie namierzą bo nawet pewnie nie wiedzą jak wygląda taka od czarnej magii. Szybko lot zeszedł na ten ich śmieszny posterunek, potrwa góra kilka minut i możemy sobie iść. Teraz czekałam na to aż zaczną cokolwiek mówić.
  10. [sandy] Po kilku minutach lotu zauważyłam już Manehattan, było wielkie to fakt. Jednak lecieliśmy wysoko by uniknąć ewentualnego sprawdzania dokumencików. Było by to bardzo niewygodne gdyby złapano nas teraz jednak skoro swobodne jest wejście do tego miasta a pewnie gwardziści są na stacji tylko i drogach lądowych. Obniżyliśmy lot gdy byliśmy już nad budynkami, z daleka było widać jednak nadlatujących gwardzistów. Na razie zatrzymaliśmy się w powietrzu bo będzie jeszcze jakaś afera, że unikamy kontroli. Na wszelki wypadek Sneaky otoczyła te dwie książki zwykłym drewnem nie możliwym do otwarcia i z 4 nóżkami i jakimiś wzorami. Nawet jak potrząśnie to nie usłyszy czegoś w środku bo są unieruchomione poprzez wypełnienie pustej przestrzeni również drewnem. Pomyślą raczej, że to ozdoba jakaś. Nic więcej nie miałam w torbie, jedynie Sneaky miała plecak.
  11. [sandy](Nie mam pojęcia ile postów drogi z odległości 20km… ¾ z 5? Coś takiego. ) Przejrzałam na szybko treść książki, było warto. Jednak lepiej potem w mieszkaniu jeszcze raz poczytam, ale dogłębnie. Z tą drugą książką nie wiem co zrobić, pewnie ją też przeczytam. - Więc Sneaky… Jak daleko do twojego mieszkania? – zapytałam ją zmieniając formę na klacz pegaza o jasnoniebieskiej sierści, szarej grzywie i żółtych oczach. Wolałam aby wścibskie oczy nie zobaczyły, że jestem changelingiem. To samo zrobił Sensetive, zmienił formę w pegaza ogiera o pistacjowej sierści, białej grzywie i szarych oczach. Grzywę miał prostą jak ja. A Sneaky zmieniła formę na klacz kucoperza o ciemnoszarej sierści, czarnej grzywie i oczach w kolorze szkarłatnym, grzywa nie była uczesana ale nie wyglądała jak gniazdo. To powinno wystarczyć, na razie. - Więc tak, mam swoje zapasowe dokumenty na tej formie. Wy stwórzcie fałszywki w razie czego, jednak w Manehattanie nie powinni nas znaleźć. A Manehattan niedaleko już. – odparła patrząc przed siebie. Cieszyłam się, że nas uratowała a od buntowników mam nadzieję, że szybko przyjdą kartki o tych zaklęciach.
  12. [Kristian](Nie chce mi się bardziej rozpisywać.) Kiwnął głową i wyszedł w eskorcie tych dwóch gwardzistów, bez żadnego słowa. Zamierzał zdobyć jedynie podpisy ministrów i najważniejszych osób rządzących. Tyle w teorii wystarczy, podpisy żołnierzy czy tam cywili nie przydadzą się. Po kilku minutach zaprowadzili go do zwykłej jadalni, pusto było. - Dajcie jedynie grochówkę i chleb. Tyle mi wystarczy. – rzucił w ich kierunku, nic mu nie mogli zrobić więc miał wykorzystać tą przewagę. Po 10 minutach przynieśli mu to co chciał, szybko zjadł. Przyzwyczaił się do wojskowego żarcia, więcej mu nie potrzeba. Podali mu szybko czapkę, szalik i kurtkę. Założył bez słowa, ciepłe było i to się liczyło. Na koniec zaprowadzono go do powozu który po chwili wzniósł się w powietrze. Wszystko zajęło około 30 minut. Ciekawe jak to się skończy… Znał kilka osób w dowództwie i raczej zamierzali walczyć do końca więc nie widział dużych szans na wchłonięcie Warszawy. Jednak idiotami nie byli aby atakować.
  13. [Kristian] Warknął coś pod nosem niezrozumiałego dla niej, dla niego chore było podpisywanie się krwią ale wyboru nie miał. - Trzymam cię za słowo… - odparł, nie widział już tak naprawdę żadnych przeciwwskazań aby tego nie robić. Wszystkie wątpliwości o dziwo mu znikły. – Więc muszę iść tam na dół, dadzą mi jakieś ubranie w którym nie zmarznę po minucie i potem od razu do rydwanu i lecę. Ja? – zapytał dla pewności czy dobrze wszystko rozumie. Pewnie skończy to się tam jeszcze wojną domową, dość duży rozłam jest w całym dowództwie armii. Ale jakoś to będzie, chyba. Zastanowił się w głowie jakim typem kuca by chciał być, wolał kucoperze na pewno od tych jednorożców. Jego niechęć do tej rasy objawiała się zawsze. Ruszył z wolna w stronę drzwi.
  14. [sandy] Kiwnęłam głową po tym jak odpowiedział, spojrzałam jak otwierają drzwi i możemy wylecieć już do Manehattanu. W końcu. - Nie wiem naprawdę jak wam się odwdzięczyć. – powiedział znowu ten changeling który dał całusa w policzek temu jednorożcowi i wyleciał, po nim wyleciał Sensetive a potem Ja. Dogoniliśmy go szybko. - Więc jak ciebie zwą? Uratowałaś nam życie to chyba wypada się poznać. – rzekłam w jej kierunku lecąc. - Sneaky Dagger. – odparła z uśmiechem podając w locie kopyto. - Ja jestem Sandy Finder a mój przyjaciel do Sensetive Parasite. – odpowiedziałam również z uśmiechem. Zwolniliśmy lekko bo chcę jeszcze przeczytać książkę, tak na wszelki wypadek aby jak była jakaś kontrola to nie skończyć w nieciekawym miejscu. Wyjęłam po prostu tą książkę bez niczego na okładce i zaczęłam sprawdzać czy były warte te wszystkie trudy. [Kristian] Westchnął, nie wiedział jak odpowiedzieć. Po prostu go zgasiła. Potrząsnął głową by rozmyślać się zbytnio. - Więc zgoda… - odparł myśląc czy dobrze robi, czy w ogóle to nie tylko by go okłamać. – Ale dwie sprawy. Koniecznie musi to być krwią? Nie wystarczy atrament czy coś takiego? A druga sprawa to mam iść tam na piechotę? – zadał dwie nurtujące go sprawy, wolałby powrót do ludzkiej formy ale to marzenie ściętej głowy. – Wolałbym być człowiekiem ewentualnie inną rasą kuca, nie cierpię być jednorożcem… - dodał patrząc na nóż, dla niego to brzmiało jak poradnik dla początkujących wyznawców Szatana czy innych tego typu rzeczy.
  15. [Kristian] Powieka niezauważalnie mu drgnęła, wiedział, że nie ma większego wyboru ale jednak nie może darować sobie powiedzenia co o tym myśli. - Księżniczka uważa Warszawę za takie zagrożenie? Dla mnie to dziwne, nie duże miasto i się go kolos obejmujący całą Europę boi. To jest dla mnie niezrozumiałe, poza tym im się nawet nie dziwię. Kto by ci ufał po wiadomo czym, – zaczął spokojnie mówić wstając i przechadzając się po pokoju. – Skąd księżniczka wie, że reszta państw tego nie potępi? Takiej patologii jak w Lidze Narodów to chyba nie ma… I ostatnie dwie sprawy, co niby się stanie z armią Warszawy i będę z tego miał, że pójdę? Pewnie jeszcze nie wrócę bo chora temperatura tam będzie. – powiedział tak jak to widział.
  16. [Kristian] Wstał bez słowa kierując się w stronę lunety. - Jak ty chcesz za pomocą lunety oglądać miasto które jest w Danii? To jest niemożliwe. – skomentował to przykładając oko by zobaczyć morze. Pierwsze co go zaskoczyło, że stąd idealnie widział Warszawę. Wolał już nie wiedzieć jak, druga rzecz, że większość żołnierzy było w mundurach zimowych koło ognisk a trzecia najdziwniejsza to jakieś szare chmury które sunęły w stronę Warszawy od strony morza. Po chwili odszedł od tego, dla niego to było już za dużo jak na jeden dzień. - Co to niby za chmury? – zapytał wracając na swoje miejsce, niestety jego żołądek domagał się kolejnego pożywienia głośno to pokazując. Wszystko przez, że patrzył na ciastka. Znał się na gotowaniu ale nie kojarzył takiego jedzenia. – Więc przejdź już do konkretów, przecież nie będziemy tu siedzieć cały dzień. – powiedział z trudem odrywając wzrok od ciastek, żołądek widocznie dobrze tego nie przyjął bo znowu zaburczał.
  17. [Kristian] Atmosfera była aż zbyt sielankowa, a tu herbatka, tam ciasteczka. Już sam niewiele wiedział co on tu robi, więc musi się dowiedzieć. - Ja. Ale mniejsza z tym. – odparł skupiając na niej wzrok. – Więc po co prinzesinn ściąga mnie z tamtego zawszonego lochu gdzie chleb to jakaś guma a nie pieczywo? Nie wydaje mi się aby tu chodziło tylko o spokojną rozmowę przy herbacie. – dodał, miał cały czas wrażenie, że usypia jego czujność. Może kiedyś mieli podobną rozmowę przy herbacie i cieście ale to było jak rządził RFL i przed niezbyt ciekawymi filmami jego „kolegi z FOL”. Tyle zabójców na niego już nasyłano, że raczej zawsze będzie coś podejrzewał. Pytanie tylko czy aby na pewno. Choć tęsknił za swoim „skafandrem”, przyzwyczaił się do niego poza tym był to jego znak rozpoznawalny na całym świecie.
  18. [Kristian] Cóż pytanie go lekko zaskoczyło, odpowiedź była niby oczywista a musiał się nad nią zaskoczyć. - Skoro prinzesinn chce wiedzieć to odpowiem. – odparł z pewną nutą pogardy w słowie „księżniczka”. – Warto jednak nie było. Przynajmniej mnie nie widziała bo bym nie był w jednym kawałku co najmniej. – odpowiedział tak jak to widział, głośne w Warszawie były plotki o temperamencie Luny, a tak naprawdę jeszcze nigdy jej nie widział. - Gdyby to się udało to by przynajmniej były zdobycze terytorialne, Dania, Meklemburgia, Pomorze Przednie, Szlezwik-Holsztyn. Może plan idealny to to nie był ale mógł się udać. – dodał obojętnym tonem, nie powinno to jej dziwić. Bo jego by nie zdziwiło. – Tak z ciekawości czystej. Prinzesinn otrzymała ten list od ministra spraw zagranicznych? Bo zdobył coś szybko niezłą popularność wśród wojskowych. [sandy] Pomagałam wstać Sensetive’owi z którym były nie małe problemy, zjadł szybko oba jabłka i podeszliśmy do naszej koleżanki. Zmierzyłam wzrokiem dwójkę jednorożców, zawdzięczałam im życie więc nie traktowałam ich wrogo lub coś w ten deseń. - Mam małą prośbę… - zaczęłam szukając słów. – Czy moglibyście od jakiegoś jednorożca który wam pomaga i ogarnia nieźle magię wysłać do mnie te papiery z zaklęciami? Z prostych powodów nie mogę teraz uzupełnić swojej wiedzy na ten temat. Poza tym jeszcze kartkę na temat Eliksiru Ponyfikacyjnego może przetłumaczycie? Bo też nie mam jak. – zadałam pytania tworząc tą kartkę z energii., w tym czasie nieznany mi Changeling wytworzył z energii kartkę z adresem, imieniem i innymi niezbędnym rzeczami do wysłania rzeczy pocztą. Rozłożyłam skrzydła aby sprawdzić czy nadają się do lotu, z uśmiechem stwierdziłam, że tak. Zara wylecimy i mogę zobaczyć co ciekawego jest w tej książce.
  19. [Kristian] Posłusznie usiadł na wskazanym miejscu pod nosem wysyłając w jej stronę najróżniejsze wyzwiska, mierzył ją chłodnym wzrokiem chcąc wychwycić z jej pyszczka jakiekolwiek emocje. Pewnie traktowała go jak śmiecia, i vice versa. Może kiedyś miał z nią dobre stosunki ale przez tamtego z FOL wszystko się posypało. Standardowo, spojrzał na lunetę. Zastanawiał się czy ona wie o wszystkich zbrojeniach i postępującej modernizacji tego mini mocarstwa. Na razie nic nie mówił, niech ona zacznie temat. Tak będzie dla niego wygodniej, szkoda, że nie ma przy sobie swojego zaufanego karabinu. Z chęcią by go wykorzystał. Nie wiedział czy lepiej, że On tu siedzi w Jej obecności czy tamtego gwardzisty który chciał jego głowy.
  20. [sandy Finder] Odzyskałam w końcu kontrolę nad ciałem, mimo, że dalej bolało to jednak mogłam się ruszyć. Podniosłam się z pewnymi trudnościami aby oprzeć się o ścianę. Changeling stojący nade mną widocznie się ucieszył na znak tego, że mogę się ruszać. Sensetive również się obudził, jednak dalej ruszać się nie mógł. - Co wy takiego zrobiliście, że tyle was gonili? – zapytał mnie ten nieznany mi Changeling. - Kradzież książki o Czarnej Magii. Kredensowi zależało aby to nigdy nie opuściło Crystal Empire. – odparłam na tyle głośno aby jeszcze tamci to usłyszeli. Zauważyłam dwa jabłka obok siebie, wzięłam jedno i zaczęłam je jeść. Nie miałam nic lepszego do roboty. - No to wszystko jasne. Lecimy jak coś do Manehattanu. – dodał i odszedł do tamtych jednorożców. Zdziwiło mnie to, że lecimy. Nic nie mówiłam jedynie zaczęłam wstawać. Musiałam się szybko ogarniać, po zjedzeniu doszczętnie całego jabłka nie oszczędzając patyczka wzięłam się za drugie. [sneaky Dagger] Odeszła od tamtej klaczy by dalej z nimi rozmawiać, powinna sobie poradzić. - Czyli jak pewnie słyszeliście zawędzili książkę o czarnej magii. Szczerze ja już się nie dziwie, że tyle ich aż goniono. – powiedziała do nich miłym tonem, cieszyła się, że żyją. – Raczej tylko ja mogę zmieniać kolor swego pancerza zależnie od otoczenia. Taka umiejętność unikalna dla mnie. – dodała. – Za około ile będziemy w tej dogodnej odległości od Manehattanu? – zapytała ich, chciała już znaleźć się w mieszkaniu.
  21. [sneaky Dagger] Zamyśliła się myśląc nad odpowiedzią. W międzyczasie jej pancerz zmienił kolor z białego na standardowy szary, po chwili znowu spojrzała na rozmówcę. - Niech będzie te 20km, nie znam się zbytnio na tym to więc wy decydujcie jak daleko od Manehattanu. Wylecimy wtedy na pewno jak tylko paraliż zostanie zneutralizowany przez jad. Godzina na pewno starczy. Nie wiem jak wam dziękować za pomoc. – odparła z uśmiechem, cóż miała niewiarygodne szczęście, że ci buntownicy ją zabrali razem z tamtymi. Odwróciła się i skierowała do leżącej klaczy, usiadła obok niej aby sprawdzić jej stan. Było na razie dobrze, powinna móc lecieć. - Oho ktoś się budzi. – powiedziała z uśmiechem gdy zauważyła, że się budzi. [sandy] Ledwo co otworzyłam oczy, pierwsze co mnie uderzyło to światło bijące w oczy, próbowałam je zasłonić kopytem ale nie mogłam nim ruszyć. Przypomniałam sobie, że byłam dalej sparaliżowana, druga sprawa to ogarniający moje ciało ból jakby ktoś mnie palił żywcem. Po tym jak oczy w końcu przyzwyczaiły się do światła zauważyłam innego Changelinga który siedział obok mnie i patrzył czy pewnie wszystko ze mną w porządku. Zdałam sobie sprawę, że jestem owinięta kocem termoizolacyjnym. - Wszystko dobrze? – zapytała mnie, z oczywistych względów nie mogłam odpowiedzieć. – A no tak paraliż, za około 10 minut będziesz mogła się ruszać. – dodała z uśmiechem. Czułam, że dalej mam torbę z tą książką. Świetnie. Byle te rany były warte tego.
  22. [sneaky Dagger] Pokręciła głową na chwilę by wyzbyć się nie potrzebnych myśli, zastanawiało ją co ta dwójka takiego robiła, że tyle ich goniono. - Głupie pytanie bo raczej to jest oczywiste, że macie jabłka. – odparła, za pomocą kopyt używając na nich lewitacji i kładąc te owoce obok nieprzytomnych Changelingów. Zaczęła się zastanawiać gdzie mogli by zatrzymać się na jakiś czas, olśniło ją. Ma przecież gdzie mieszkać w Manehattanie, po znajomości dostała jedno mieszkanie w bloku na własność. Nigdy nie miała okazji z niego korzystać i nagle nadeszła taka okazja. - Najlepiej jakbyście nas podrzucili do Manehattanu, gdzieś 2km od niego aby ktoś nie zauważył, ewentualnie więcej. A oni się obudzą za góra 10 minut a kontrolę nad ciałem odzyskają za max 30 minut. Więc jest dobrze, trochę będzie ich bolało ale latać i zmieniać formę będą mogli. – dodała patrząc na te jednorożce. – Przynajmniej jakieś rzeczy wspólne mamy, was i nas nie lubią zbytnio kuce. Tak właściwie co to za maszyna? Jedyne co wiem ,że ludzka i na tym się kończy to co wiem. – zapytała myśląc co dalej zrobić.
  23. /Sneaky Dagger Podbiegła do leżących Changelingów by ocenić ich stan, z ogierem nie było tak źle w porównaniu do klaczy. Głęboka rana na udzie, dwa w kopytach, mała na pyszczku i długa głęboka na grzbiecie od tamtego kamienia. Oddaliła ich magią od wejścia aby jeszcze nie stracili temperatury, pośpiesznie wyjęła z plecaka apteczkę aby zająć się nimi. Pierwszą rzecz jaką wzięła to była woda utleniona by zdezynfekować rany klaczy, na razie ona miała priorytet bo może się wykrwawić. Bo wlaniu wystarczającej ilości do ran założyła gumowe kopytowiczki (Rękawiczki?) i zaczęła za pomocą jakiegoś materiału trochę rozsmarowywać tą gęstą ciecz, po skończeniu tego wyjęła bandaż i w szybkim tempie dokładnie owinęła rany aby nic więcej się nie stało. Kolejną sprawą było wyziębienie, aby tego uniknąć wyjęła folię NRC a i po rozłożeniu jej położyła klacz w pozycji bocznej, odchylając głowę do tyłu i kierując pyszczek w dół po czym owijając ich. Ostatnia sprawa to było wstrzyknięcie specjalnego jadu aby pozbyć się paraliżu i ewentualnych innych rzeczy. Jad Ptasznika Śnieżnego który pospolicie występuje w górach niedaleko Crystal Empire był dobry do tego celu, jedynie bolesny bo mięśnie i inne takie czuły się jakby były palone od środka, po wstrzyknięciu zajęła się ogierem i powtórzyła wszystkie czynności. Po wszystkim wstała oddychając głęboko, miała nadzieję, że to wystarczy. Spojrzała na jednorożca by odpowiedzieć mu na pytanie bo i tak nic lepszego nie ma co robić. - Nie wiem co im się stało, widziałam tylko jak tej klaczy podczas spadania w śnieg ostry kamień zrobił niemałą ranę… - odparła lekko smutnawym tonem. – My nie jesteśmy kucykami, jesteśmy inną rasą. Nie zbyt lubianą przez kucyki, może słyszałeś o Changelingach (lub Podmieńcach jak chcesz). Zadam głupie pytanie, ale macie może jabłka? Potrzebne mi są, najlepiej 4. – zapytała patrząc na niego.
  24. [sneaky Dagger] Biegła przez siebie, zauważyła jak ta maszyna była tuż obok niej i zabrano jej z grzbietu ponad 100kg. Wiedziała jednak, że skoro otworzyli wejście to jednak chcą aby wskoczyła. Głupio by było z tego nie skorzystać. Rozłożyła skrzydła po to aby wzlecieć na wysokość na której była maszyna obok i po prostu wleciała ledwo co w środku hamując. Zaczęła ciężko sapać z powodu dużego wysiłku, może i była nieźle wysportowana i wygimnastykowana ale bez przesady. Kto niby wytrzyma długo z 130kg na grzbiecie. Musiała ich opatrzyć i przy okazji zneutralizować paraliż, prawdopodobnie go mają, tak wynikało z ich zachowania bo reagowali z opóźnieniem na bodźce. Spojrzała na jednorożca z wdzięcznością i strachem w oczach. - D-dzięki… - wysapała rozglądając się wokół. – K-kim wy jesteście? – dodała powoli się ogarniając i szukając tamtych Changelingów. Wolała ich nie zostawiać skoro jeszcze krwawi jeden z nich.
  25. [sneaky Dagger] Nie odpowiedziała, zamknęła na chwilę oczy by przemyśleć wszystko. Dobrze zrobiła, po otworzeniu ich zauważyła prawdopodobnie oślepionych gwardzistów. Tylko głupiec by nie skorzystał takiej okazji, szczególnie, że Cadance była niezdolna do niczego. Uśmiechnęła się niezauważalnie pod nosem i ruszyła szybko mając tym razem rannych na grzbiecie, biegła w tym kierunku w którym leciała ta maszyna. Czuła jednak, że coś takiego wykracza poza zwykłego farta. Będzie musiała się zaopiekować rannymi, patrzyła cały czas na samolot. Ciekawiło ją co jeszcze zrobi, miała nadzieję, że może gdzieś ją podwiozą. Byle było tam bezpiecznie.
×
×
  • Utwórz nowe...