Skocz do zawartości

[dyskusja]Problem ze zwierzętami


KochamChemie

Recommended Posts

No dobra, ja tutaj się martwię, że ostatnio nie ma świeżych dyskusji w dziale, ale proszę, wpadłem na pewien temat dyskusji, którą właśnie tutaj poruszymy.

toksoplazmoza.jpg

 

Wiecie, mówi się, że posiadanie psa lub kota wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Więc w zasadzie, co sądzicie o takim stwierdzeniu:

 

"Zwierzęta nie są dla każdego."

 

Są oczywiście takie sytuacje, że człowiek może mieć psa przewodnika... ale co powiecie na syndrom kocich mam? Co myślicie o posiadaniu wielu psów w domu, Kiedy i ile to jest wiele i za dużo. Kiedy kończy się zwykła chęć posiadania zwierzaka, a kiedy to obsesja?

 

Czy teoria dotycząca "toksoplazmozy" jest prawdziwa? Czy to ona powoduje syndrom "kocich mam"

 

 

Zapraszam do dyskusji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość PervKapitan

Ten post wyżej miał być zabawny czy coś? :v

 

 

Ze zwierzętami tak jak z dziećmi, jeśli nie jesteś odpowiedzialny nie bierz sobie nawet rybki. Bo i one potrzebują opieki.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Dodatkowe objawy, jak nadawanie imion lub zakup nielegalnych przedmiotów rekreacyjnych pokroju sztucznych myszy czy gumowych kości, zdradzają ciężką odmianę choroby. Chory może nie być w stanie podjąć racjonalnych kroków z własnej inicjatywy. Na szczęście Państwo zawsze czuwa i jest gotowe pomóc niepoczytalnemu obywatelowi - wystarczy poinformować najbliższy urząd do spraw moralnych i ideologicznych, a podjęte zostaną stosowne kroki.

Sytuacje ekstremalne - chociażby gdy podmiot kupuje swojemu zwierzęciu swetry albo zabiera je do fryzjera - oznaczają uszkodzenie mózgu i konieczność pomocy neurochirurga. W takich przypadkach chory może być niebezpieczny, dlatego sąsiadom zaleca się szczególną ostrożność i posiadanie przy sobie broni przez całą dobę.

 

Ten post aż kipi od sarkazmu. Ale w sumie nie sposób się z nim nie zgodzić. 

 

Kupowanie swetrów? UBRAŃ?!  To dla mnie już ten punkt w którym załamuje się pewna granica.

Zrozumiem jeszcze zabawki, kość dla psa... ale hmmm... też istnieje pewna granica. Chodzi o ilość. 

 

Ogólnie, kiedyś kotu kupiłem taką fajną zabawkę, którą mógł gryźć i drapać, taka piłka wypełniona spienionym PS.

Ogólnie... można też dopuścić do sytuacji gdzie ulubionego zwierzaka można przez nadmierną i źle zrozumianą troskę doprowadzić do złego stanu.

 

Zdarzały się sytuacje, gdzie doprowadzano psa do otyłości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość ChrisEggII

Moja prababcia z pradziadkiem, którzy mieszkają na wsi, mają kompletnie inne podejście do zwierząt domowych. Chociaż mają tam 3 koty, to jakoś nie czują do nich przywiązania. Mogę powiedzieć więcej. Nie lubią ich. Oczywiście, jeżeli koty przyjdą, to dadzą im resztki z jedzenia, ale na pewno nie pozwolą im wchodzić sobie na głowę.

Nieodpowiedzialność? Ja bym tego tak nie nazwał.

Przede wszystkim nie można zapominać, że zwierzęta to nadal zwierzęta, które mają swoje dzikie instynkty. Takie nadmierne troszczenie się też w pewien sposób jest szkodliwe. To jest w pewien sposób robienie z nich niedorajd życiowych, które by nie przeżyły tygodnia bez właściciela.

Poza tym ich też bym nie obwiniał o takie, a nie inne podejście. Pamiętać trzeba, że pamiętają oni jeszcze czasy II Rzeczpospolitej, kiedy to na wsi nie było swobodnego dostępu do żywności i każda rodzina musiała być w pełni samowystarczalna. Każde zwierzę miało jakieś zadanie do wykonania. I tak im pozostało do dziś.

Zdarzały się sytuacje, gdzie doprowadzano psa do otyłości...

Znam to. Moi dziadkowie żyjący w bloku sprawili sobie kota. Taką górę tłuszczu już od dawna nie widziałem. A jeszcze wybredne toto... Edytowano przez ChrisEggII
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam i łapię się za głowę...

 

 

Kupowanie swetrów? UBRAŃ?!  To dla mnie już ten punkt w którym załamuje się pewna granica.

Zrozumiem jeszcze zabawki, kość dla psa... ale hmmm... też istnieje pewna granica. Chodzi o ilość. 

 

Ogólnie, kiedyś kotu kupiłem taką fajną zabawkę, którą mógł gryźć i drapać, taka piłka wypełniona spienionym PS.

Ogólnie... można też dopuścić do sytuacji gdzie ulubionego zwierzaka można przez nadmierną i źle zrozumianą troskę doprowadzić do złego stanu.

 

Zdarzały się sytuacje, gdzie doprowadzano psa do otyłości...

 

No tak, bo jak ktoś ma psa krótkowłosego o szczupłej budowie ciała, który trzęsie się kiedy tylko wyjdzie na dwór w zimie, to jest wariatem, jak mu kupi lub uszyje sweterek i najlepiej od razu zamknąć go w wariatkowie. A, nie daj Boże, jak ktoś strzyże swojego pupila i robi to u psiego fryzjera, to stanowi zagrożenie dla innych i należy go odseparować od otoczenia!

Żeby było jasne: nie popieram strojenia psów w szmatki dla samej idei strojenia, nie popieram malowania pazurków brokatowym lakierem, ale popieram np. buty na łapy, kiedy pies biega po kamienistej plaży i kaleczy sobie poduszki, derkę, kiedy mu zimno (podobnie jak u koni... jakoś nikt nie krytykuje derkowania kopytnych w zimie, a na psy to krzywo patrzą) i strzyżenie, żeby nie wyglądał jak zmielony kłębek futra i żeby mu się robactwo nie zaległo. I żeby na oczy widział, bo niektóre mają takie grzywki, że jak zarośnie, to nie wiadomo, gdzie jest przód a gdzie tył psa.

 

A ta ilość kupowanych rzeczy to...? Jedna kość w miesiącu? Dwie? Raz na kwartał? Naprawdę, chcę wiedzieć, bo może potrzebuję wizyty u psychiatry albo coś. Każde zwierze ma inne potrzeby, ja np. kupuję mojemu rudemu dużo różnych rzeczy do gryzienia, bo jest młody i tego POTRZEBUJE. Tak jak zmęczenie fizyczne, tak samo w jego wypadku ważne jest zmęczenie psychiczne. Nie zawsze jestem w stanie zapewnić mu odpowiednią ilość czasu, tyle, ile bym chciała, ale widzę, że gdy zostawiam mu coś w zamian do zabawy, nie cierpi jakoś bardzo. I nie niszczy mi rzeczy, bo ma się czym zająć. W dodatku żucie po wysiłku fizycznym pomaga mu się wyciszyć i uspokoić. I nagle miałabym przestać kupować mu gryzaki, z obawy, że ktoś mnie uzna za wariatkę? Poza tym, lubię sprawiać mu przyjemność.

 

Sytuacje doprowadzenia zwierzaka do otyłości zdarzają się bardzo często, ale trzeba wziąć tu pod uwagę same skłonności danego stwora do tycia. Jedne psy roztyją się na byle czym, a inne mają taką przemianę materii, że co zjedzą, to wydalą. Dużo też zależy od dziennej dawki ruchu i od samego rodzaju karmy. Mój młody np. nie może jeść karmy wysokobiałkowej, bo go potem najzwyczajniej nosi i nie jesteśmy w stanie wybiegać tej energii nawet na kilkugodzinnych spacerach. Jeżeli ktoś skarmia tego rodzaju karmą psa o wolnym metaboliźmie, który na spacery wychodzi na 15 minut dookoła bloku, to nic dziwnego, że takiemu psu pójdzie w boczki...

 

 

Przede wszystkim nie można zapominać, że zwierzęta to nadal zwierzęta, które mają swoje dzikie instynkty. Takie nadmierne troszczenie się też w pewien sposób jest szkodliwe. To jest w pewien sposób robienie z nich niedorajd życiowych, które by nie przeżyły tygodnia bez właściciela.

 

Te zdania przeczą same sobie. Jeżeli "dzikie instynkty", to nie "niedorajdy życiowe". Nadmierna troska właściciela nie wywali instynktu z łba zwierzęcia, bo to INSTYNKT. To jest wrodzone, zakorzenione głęboko, tego nie da się od tak wymazać z pamięci. Tak jak instynkt ucieczki u konia – możesz go mieć od źrebaka, możesz go odczulać na wiele strasznych przedmiotów, ale jak przyjdzie co do czego, zmierzy się z prawdziwym zagrożeniem, to ucieknie, bo taka jest jego natura. Tak samo jak naturą kota jest polowanie – i kot będzie to robić, nawet przy pełnej misce. Jeżeli takiego rozpieszczonego zwierzaka pozostawi się samemu sobie, to owszem, ucierpi i to bardzo, może nawet zdechnie z głodu, ale bardziej prawdopodobne jest, że pies zacznie szukać żarcia po śmietnikach, a kot ruszy na polowanie.

 

Moim zdaniem ze zwierzętami jest tak: dopóki ktoś jest w stanie zapewnić im odpowiednią ilość pożywienia, wody, opiekę weterynaryjną i czystość wokół nich i wokół siebie, niech ma ile chce. Jeżeli go stać i ma taką ochotę, niech kupuje podopiecznemu co mu się żywnie podoba, choćby to było żarcie lepsze od tego, które sama jadam. To nie moja sprawa, każdy ma swoje życie i sam nim dysponuje, a ja nie będę nikomu zaglądać w portfel. Jeżeli jednak dana osoba nie jest w stanie się poprawnie zająć zwierzakami, a mimo wszystko nic z tym nie robi, to w tym momencie jest problem i taka sytuacja może świadczyć o jakimś zaburzeniu (niekoniecznie psychicznym, nie róbmy z wszystkich wariatów z byle powodu).

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam to. Moi dziadkowie żyjący w bloku sprawili sobie kota. Taką górę tłuszczu już od dawna nie widziałem. A jeszcze wybredne toto...

Z tymże, z kotami jest trochę inaczej jak z psami. Bo kota nie zmusisz do codziennego, długiego biegania, choćby dlatego, że koty mieszkaniowe zazwyczaj nie wychodzą na zewnątrz. Poza tym, u kotów po 7 roku życia trochę inaczej odbywa się proces przemiany materii i w tym okresie koty naprawdę mogę utyć, bardzo dużo w krótkim czasie. Po kastracji czy sterylizacji niektóre koty też mają skłonności do tycia. Fakt faktem istnieją specjalne karmy, ale nie zawsze one dają skutek taki jakiego by się po nich oczekiwało.

że zwierzęta to nadal zwierzęta, które mają swoje dzikie instynkty. Takie nadmierne troszczenie się też w pewien sposób jest szkodliwe. To jest w pewien sposób robienie z nich niedorajd życiowych, które by nie przeżyły tygodnia bez właściciela.

A właśnie, że nieprawda. Moja kotka jest wyjątkowo bardzo do mnie przywiązana, gdy mnie długo nie ma to tęskni, gdy wracam do domu to się ze mną wita, śpi ze mną w łóżku- jest typowym kotem pieszczochem. Parę razy z tym kotem pieszczochem jeździłam na wieś, tak w zasadzie do lasu. No i w tym lesie, kotka, która w zasadzie nigdy nie miała okazji do polowania (bo w mieszkaniu się urodziła) autentycznie zachowywała się tam zupełnie inaczej- polowała na ptaki, bardzo często z dobrym skutkiem i trochę dziczała.

Tak więc instynkt, to instynkt, nie znika.

Co do zabawek dla zwierząt, to jak się zwierzak nimi bawi, to czemu by nie kupować, tym bardziej, że zapewniają takiemu mieszkaniowemu kotu więcej ruchu. Tym bardziej, że zwykłe myszki dla kotów, czy zabawki do gryzienia dla psów majątku nie kosztują.

Co do tematu, to chyba oczywiste że, zwierząt za dużo mieć nie można, bo w pewnym momencie kończy się miejsce, fundusze i czas. A jak to się skończy to zwierzęta są zaniedbane, chore, bo jak jedną za choruje i się go nie wyleczy to epidemia gotowa. W wakacje sobie czasami oglądałam policje dla zwierząt na Animal Planet, wbrew pozorom większość akcji nie dotyczyła zwierząt bitych, porzucanych, a właśnie zwierząt "uzbieranych" przez takie staruszki, które nie miały zamiaru im robić krzywdy, tylko po prostu pomóc, z tymże przez tą pomoc szkodziły. Bo zwierzęta były zamknięte w różnych pomieszczeniach, były chore, nie zaszczepione i wychudzone- dostawały za mało jedzenia, a zwierzę zamkniętych drzwi na klucz raczej nie otworzy.

Jednak, jeżeli pomoc takich staruszek polega na wyłapywaniu kotów- zaszczepianiu ich, czy sterylizowaniu to jest bardzo dobre i pożyteczne.

A co chodzi ze związkiem toksoplazmozy z syndromem kocich mam, to nie mam pojęcia, a internety w tej kwestii nie są pomocne :<

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby było jasne: nie popieram strojenia psów w szmatki dla samej idei strojenia, nie popieram malowania pazurków brokatowym lakierem, ale popieram np. buty na łapy, kiedy pies biega po kamienistej plaży i kaleczy sobie poduszki, derkę, kiedy mu zimno (podobnie jak u koni... jakoś nikt nie krytykuje derkowania kopytnych w zimie, a na psy to krzywo patrzą) i strzyżenie, żeby nie wyglądał jak zmielony kłębek futra i żeby mu się robactwo nie zaległo. I żeby na oczy widział, bo niektóre mają takie grzywki, że jak zarośnie, to nie wiadomo, gdzie jest przód a gdzie tył psa.

A ta ilość kupowanych rzeczy to...? Jedna kość w miesiącu? Dwie? Raz na kwartał?

 

 

 

No tutaj w wypowiedzi dokładnie to samo na myśli. Jeśli chodzi o przesadne ubieranie... ale kurdę... widziałem mieszkanie prawdziwej "psiary", miała 4 Jorki, 4 suki... każda ubierana w kokardki, buciki, jakieś sweterki... brała często te psy i mówiła do nich dziwnie i potrafiła nawet całować te psy w prosto w pysk ;_______________;

 

Nadal nie wiem gdzie jest granica normalności.

 

A co do kupowania rzeczy... jeśli w twojej szafie z ubraniami 90% rzeczy są rzeczami dla twoich "pupilków" to jest coś nie halo.  Jeśli w zmywarce do naczyń znajdują

 

Co do toskoplazmozy i "choroby kocich mam" to jest teoria(ZAZNACZAM ŻE JEST TO TEORIA!) , że pewien wirus który normalnie dotyka gryzonie i koty może też się przenosić na człowieka. Wirus ten powoduje u gryzoni, że stają się "roztargnione" i bardziej potulne wobec drapieżników i łatwiejsze do upolowania przez koty, dzięki czemu wirus może się doskonale przenosić na koty i zatacza cykl "życiowy". 

Edytowano przez KochamChemie
Cahan ma rację.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tocsoplasma gondii to nie wirus, tylko przedstawiciel protistów. I ciężko się nim od kota zarazić. Naprawdę. Minimum higieny i po problemie. Toksoplazmoza nie dotyczy też raczej kotów niewychodzących. Jak najłatwiej zarazić się toksoplazmozą? Poprzez spożywanie mleka, mięsa i niemytych warzyw, przez niemycie rąk, i wkładanie ich potem do paszczy.

 

80% ludzi chorowało na toksoplazmozę, tylko o tym nie wie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tutaj w wypowiedzi dokładnie to samo na myśli. Jeśli chodzi o przesadne ubieranie... ale kurdę... widziałem mieszkanie prawdziwej "psiary", miała 4 Jorki, 4 suki... każda ubierana w kokardki, buciki, jakieś sweterki... brała często te psy i mówiła do nich dziwnie i potrafiła nawet całować te psy w prosto w pysk ;_______________;

 

 

Znam osobę, która podobnie traktuje swoje dwa koty. Może nie ubiera ich w kokardki i buciki, ale jest wobec nich trochę za bardzo opiekuńcza. Dlaczego? Bo nie może mieć dzieci, wobec czego ten swój instynkt macierzyński przelewa na te koty. Bardzo często widać starsze babki, które tak maniaczą na punkcie swoich psów/kotów innych stworzonek. I myślę, że może to być wywołane albo tym, że siedzą w domu same i ten ich zwierz jest jedynym towarzyszem, albo tym, że nie mogą mieć dzieci, albo czymś jeszcze innym, podobnym do wyżej wymienionych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że taki drobny bzik nie jest niczym niebezpiecznym, różne ludzie mają odchyły. Lepiej, żeby taka stara babcia miała jakieś dwa koty, zadbane i ukochane jak dziecko, niż żeby siedziała cały dzień pod oknem i szpiegowała życie sąsiadów (szkoda tylko, że te dwie rzeczy się nie wykluczają).

 

No tutaj w wypowiedzi dokładnie to samo na myśli. Jeśli chodzi o przesadne ubieranie... ale kurdę... widziałem mieszkanie prawdziwej "psiary", miała 4 Jorki, 4 suki... każda ubierana w kokardki, buciki, jakieś sweterki... brała często te psy i mówiła do nich dziwnie i potrafiła nawet całować te psy w prosto w pysk ;_______________;

 

Nadal nie wiem gdzie jest granica normalności.

 

A co do kupowania rzeczy... jeśli w twojej szafie z ubraniami 90% rzeczy są rzeczami dla twoich "pupilków" to jest coś nie halo.  Jeśli w zmywarce do naczyń znajdują

Nie dokończyło zdania D:

Powinieneś zobaczyć szafy koniarzy – nie raz widziałam, że mają więcej sprzętu, niż ciuchów. Cóż, pasja, hobby, styl życia. I ze zwierzaka (jakkolwiek to zabrzmi) można zrobić hobby, bardzo drogie hobby, jeździć z kotami na wystawy, z psami na konkursy i tak dalej. Nie mam nic do takich ludzi.

Co do ubierania yorków... cóż, nie przepadam za tą rasą, bo najczęściej są to rozpieszczone małe potworki o inteligencji ameby (mówię najczęściej, bo dużo zależy tu od właściciela – mądre yorki też znam, które są kochane i naprawdę fajne). Z drugiej strony, jak widzę ręcznie szyte obroże albo szelki ze świetnymi wzorami, to aż mnie kusi, żeby na młodego taką dobrać – ale tu raczej dla mnie, jako właścicielki, żeby oko nacieszyć, bo wiem, że dla psa to wsio ryba co na szyi mu wisi, byle nie obierało i wygodne było. No i kiedyś na bank nałożę na niego sweter/bluzę z ciekawości, jak zareaguje :D Ale to chyba inny rodzaj wariactwa :D

 

Tocsoplasma gondii to nie wirus, tylko przedstawiciel protistów. I ciężko się nim od kota zarazić. Naprawdę. Minimum higieny i po problemie. Toksoplazmoza nie dotyczy też raczej kotów niewychodzących. Jak najłatwiej zarazić się toksoplazmozą? Poprzez spożywanie mleka, mięsa i niemytych warzyw, przez niemycie rąk, i wkładanie ich potem do paszczy.

 

80% ludzi chorowało na toksoplazmozę, tylko o tym nie wie.

 

Warto dodać, że objawy tej choroby przypominają zwykłe przeziębienie, więc to naprawdę nie wiadomo, kiedy się ją przeszło. Ja podejrzewam, że dawno mam ją za sobą, bo jednak sporo kotów w życiu chowaliśmy i zawsze były to koty wychodzące – więc zadrapania jak najbardziej się zdarzały (nie mówiąc już o przejawach "miłości" ze strony bezdomnych kociaków :'D).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość PervKapitan

Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o sobie czytając ten temat. Chociaż ja już nie wiem czy to trolle czy poważnie niektórzy mówią...

 

 

Za to poleciał warn za spam więc jakby ten teges... proszę o omijanie tego posta i pisanie dłuuuuuugich( no dobra, nie galopujmy aż tak) postów. ~KochamChemie

Edytowano przez KochamChemie
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się czytać tych waszych wypocin bo pewnie i tak są tam albo brednie, alby fakty o których już wiem. 

Wypowiem się tylko w pewnych kwestiach, które uważam za bardziej interesujące, może też kontrowersyjne. 

 

Zwierzaka nie można rozpieszczać. Czasem trzeba mu dać w tyłek żeby wiedział, że zrobił coś źle. Mówię oczywiście o klapcie, który nie wyrządzi krzywdy i zadanym w momencie, gdy zwierzak robi coś źle. W stadzie nieposłuszne wilki są gryzione. 

 

Małe psy, które nie posiadają wystarczająco grubego futerka mogą nosić ubranka. Nie widzę w tym nic złego, chyba, że jest lato lub ogólnie ciepło. Takie ratlerki na przykład w zimie bardzo potrzebują ubranka i bucików bo mogą się przeziębić. 

 

Psy domowe mogą jeść resztki ze stołu. Karmienie psa takim jedzeniem wcale nie jest oznaką nieodpowiedzialności. Ważne aby pies jadł tego typu posiłki z dodatkiem suchej karmy i od małego bo musi się przyzwyczaić. Jeśli się przyzwyczai nie będzie problemów. Wiem to z obserwacji wiejskich psów babci żyjących po te 13-14 lat na takiej właśnie diecie i to bez problemów zdrowotnych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choroba kociego pazura ma podłoże bakteryjne i nawet nie stała obok toksoplazmozy :rdblink:

 

 

Psst. Proszę o troszkę bardziej rozbudowane wypowiedzi. Niby na temat ale jednak. Zawsze możesz to jakoś uargumentować lub coś. ~KochamChemie

Edytowano przez KochamChemie
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się czytać tych waszych wypocin bo pewnie i tak są tam albo brednie, alby fakty o których już wiem. 

Wypowiem się tylko w pewnych kwestiach, które uważam za bardziej interesujące, może też kontrowersyjne. 

 

Zwierzaka nie można rozpieszczać. Czasem trzeba mu dać w tyłek żeby wiedział, że zrobił coś źle. Mówię oczywiście o klapcie, który nie wyrządzi krzywdy i zadanym w momencie, gdy zwierzak robi coś źle. W stadzie nieposłuszne wilki są gryzione. 

 

Małe psy, które nie posiadają wystarczająco grubego futerka mogą nosić ubranka. Nie widzę w tym nic złego, chyba, że jest lato lub ogólnie ciepło. Takie ratlerki na przykład w zimie bardzo potrzebują ubranka i bucików bo mogą się przeziębić. 

 

Psy domowe mogą jeść resztki ze stołu. Karmienie psa takim jedzeniem wcale nie jest oznaką nieodpowiedzialności. Ważne aby pies jadł tego typu posiłki z dodatkiem suchej karmy i od małego bo musi się przyzwyczaić. Jeśli się przyzwyczai nie będzie problemów. Wiem to z obserwacji wiejskich psów babci żyjących po te 13-14 lat na takiej właśnie diecie i to bez problemów zdrowotnych. 

 

Resztki resztkami, ale jak patrzeć np. na przyprawy, albo na sól? Albo na cebulę, która może wywołać u psa i kota anemię? Nie mam nic przeciwko resztkom, ale uważam, że warto mieć w głowie listę "produktów całkowicie zakazanych", tak na wszelki wypadek. Ja z moim młodym dzielę się bananami, jabłkami i suszoną żurawiną, bo lubi, a poza tym jest to dla niego zdrowe (oczywiście, tym ostatnim dzielę się baaardzo niechętnie :D). Za to ludzkie żarcie... owszem, daję mu czasami resztki, ale nigdy dużo i naprawdę sporadycznie (bo nie gotuję, to dlatego). Moim zdaniem niech pies je co chce, ale niech to będzie w porozumieniu z wetem i poparte regularnymi badaniami, tak na wszelki wypadek. Jak pies ma ładną sierść, błyszczące oczy i widać, że jest zdrowy, to widocznie taka dieta mu służy :)

 

 

Choroba kociego pazura ma podłoże bakteryjne i nawet nie stała obok toksoplazmozy :rdblink:

Pfff... mi mówili zawsze, że to jest to samo. To teraz już wiem :) Dzięki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Ten temat przypomniał mi filmik promujący "zwierzę to nie nagroda ani prezent" co tu dużo mówić prawda.Żeby mieć zwierzaka trzeba być na 100% pewnym czy się podoła.Był kiedyś taki program w TV,gdzie prowadząca mówiła,że małe dzieci powinny mieć zwierzę by uczyć się odpowiedzialności.Nie można też zapominać,że nie które zwierzęta potrzebują więcej uwagi od innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...