Skocz do zawartości

[Event] Najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa


Cipher 618

Recommended Posts

XuFxTSe.png


Hejka! Zbliża się "Dzień Dziecka". Porozmawiajmy o czymś, co prędzej czy później przemija bezpowrotnie. Mam na myśli dzieciństwo. Gdzie jest jego granica? Kiedy się kończy? Kiedy z dziecka stajemy się nastolatkiem? Owszem, w oczach naszych rodziców, zawsze będziemy dziećmi (nawet tak stary pryk, jak ja). Mimo to, ten wspaniały okres, którego nie doceniamy, nie trwa wiecznie... Jak jest w waszym przypadku? A raczej było. Co wspominacie najlepiej? A może nadal jesteście dziećmi i nie możecie doczekać się, zostania dorosłym? Wszak każde dziecko chce być dorosłym, a każdy dorosły chciałby wrócić do beztroskiego dzieciństwa.

Triste, nie zapomniałeś o czymś? No wiesz... Termin?

A tak...

 

Nie przewidujemy daty zamknięcia tematu. Trafi do archiwum, po 30 dniach braku aktywności.

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samo dzieciństwo wspominam wcale nie źle, czasy gimnazjum z wielu powodów były dla mnie ciężkie, a teraz gdy już kończę technikum uświadomiłem sobie, że wciąż jestem dzieckiem. Według mnie jesteś dzieckiem dopóki nie znajdziesz stałej pracy, nie zamieszkasz we własnym mieszkaniu, albo nie założysz rodziny.

Ale mówiąc o dzieciństwie pewnie pytacie głównie o podstawówkę, czy lata wcześniejsze. Z tego czasu nie pamiętam wiele, ale dobrze wspominam łowienie ryb i krabów z dziadkiem, jeżdżenie koparką, czy częściej na szufli od koparki. albo gdy wyjeżdżało się do kuzynki na wakacje i wraz z bratem i tą, że kuzynką zrobiliśmy sobie drewniane miecze i łuk udając, że jesteśmy postaciami fantasy, ach te walki a miecze, zawsze ktoś dostawał przez przypadek w łeb, ale nikomu to nie przeszkadzało bo dzięki sile wyobraźni jaką mają dzieci wydawało się to być jak przygoda z ala Władca Pierścieni

Edytowano przez BlackHawk
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie podobnie jak przedmówca,sama uważam się za dziecko ^^ Szczególnie z zachowania, mimo że jestem na studiach :rainderp:

Ale nie o to chodzi.

Najpiękniejsze wspomnienia... sporo ich było. Nie zapomnę na pewno sporo czasu spędzonego przy graniu i wspólnej zabawie na podwórku z rodzeństwem oraz kuzynostwem. Niestety teraz z kuzynostwem już prawie nie da się do gadać. Wyrośli na... cóż, nieciekawych ludzi. Na szczęście rodzeństwo z biegiem czasu nawet bardziej polubiłam i zaczęłam doceniać, siostra nawet często była moim idolem.

 

A co do wspomnienia jednego konkrtnego, to opowiem wam śmieszne, które akurat mam w głowie.

Była kolęda, przyszedł ksiądz, pomodliliśmy się. Wszystko fajnie. Ja nagle wychodzę do kuchni, przychodzę z powrotem do pokoju gdzie siedzi ksiądz i moi rodzice. W rękach mam paczkę fajek, zapalniczkę i popielniczkę i cała dumna mówię: "A teraz sobie zapalcie!" :v

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Heh, dobre xD Ja mam co wspominać (kolejność dowolna):

 

- Petardy na tzw. "budowie" - ktoś chciał dobrze, ale wyszło jak wyszło. Z planowanego przedszkola pozostał pusty budynek. Nic nie dawało takiej frajdy, jak wysadzanie fragmentów ściany

(czas zrobił swoje, a "cegły" można było rozwalić kamieniem... nie wiem co to za materiał, ale nigdy nie zbudowałbym z tego domu )

lub/i wkładanie ich do niewielkich, kwadratowych otworów na najwyższym "piętrze" (robiło za dach). Nie samych petard - butelka do otworu, petarda do butelki i... "fontanna" szkła. Aha... jeden z otworów prowadził do piwnicy. Pewnego dnia, butelka z petardą poleciała na dół... gdzie siedziały menele (żeby nie było - butelka tłukła się).

 

- Żyłka - zawiązaliśmy żyłkę pomiędzy blokiem (piorunochron) a barierką. Idzie sobie grupka "imprezowiczów" i nagle... "stop". Początkowo był to sznurek, ale non stop go zrywano :burned:  Żyłka? Powodzenia!

 

- Śnieżki... w środku lata - nasza lodówka była w stanie agonalnym. W zamrażalniku zbierało się tyle szronu, że bez problemu można było ulepić 3-4 śnieżki. Wyobraźcie sobie reakcję "imprezowiczów". JEB śnieżką - "Co do... ŚNIEG???"  :crazytwi3: "No co ty p...sz", "no sam popatrz, śniegiem ktoś rzucił"... :lol:

- LEGO i handel klockami - u mnie, "komputer? yyy... nikt nie ma"

 

- "Karteczki" - czy muszę cokolwiek dodawać?

 

- Gumy Turbo - nie ma to jak Lamborghini Diablo...

 

- "NES" i Park Jurajski - byłem jedyną osobą na osiedlu, która ukończyła grę. Nie dlatego, że była trudna (bo była, brak save'a), ale po prostu ogarniałem co i jak. Aha, podpinam pod to film. Po prostu go kocham ("życie zawsze znajdzie sposób")

 

- Pierwsza miłość (nie mylić z serialem) - "Stara miłość (nawet nieodwzajemniona), nie rdzewieje"? TAK! Aniu? Czy wiesz, że po tych wszystkich latach... dwudziestu latach, nadal cię kocham?  <3 Swego dnia, powiedziała: "jak nie dasz sobie spokoju, to nigdy się nie ożenisz"... Jasnowidz...

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszą "miłość" o ile można to tak nazwać przeżyłem w zerówce. Z tym, że była to czyste zauroczenie wyglądem bo odważyłem się do niej zagadać dopiero w podstawówce i okazało się, że nie ma z nią o czym rozmawiać ani jak się z nią bawić bo nic jej się nigdy nie podobało 

 

Petard w cegły nie wkładałem ale wkładałem w takie metalowe rury pod autostradą, stare jabłka i rzucałem ludziom pod nogi. 

 

Pamiętam też jednego pijaka który bał się kotów więc chodziliśmy za nim w ukryciu i miauczeliśmy, a on uciekał jakby  lew go gonił.

 

Albo huśtawka którą kiedyś w lesie powiesili strażacy. Lina była długa chyba na 10-15 metrów u dołu zawiązaliśmy patyk żeby można było na czym siąść po czym wbiegaliśmy na sam szczyt górki i lecieliśmy na tej huśtawce. Jak się dobrze rozpędziłem to mogłeś nawet unosić się z 7 m w powietrzu ponad niektórymi drzewami 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje dzieciństwo było zajebiste szkoda że te czasy już nie wrócom ;( Pamiętam bardzo dobrze odpały podwórkowe i nasz mały gang^^ oczywiście najstarszy rządził a reszta za nim ale naprawde szefu spoko był zawsze szacun miał wiedział co wymyśleć xd codzienne gry w zbijaka,chowanego,ganianego ale to rutyna była ^^ najlepsze były wyścigi rowerowe i król driftu xd można było wygrać 5 zł ^^ no co dla łepka to kasa xd ale najbardziej w pamięć zapadnie mi nasza baza chyba najlepsza miejscówa na podwórku z widokiem i dostępem na dach ^^ młodsi zawsze płakali że nie mogą wejść do bazy i do rodziców łazili kapować xd Ale najbardziej ekscytujące były misje takie coś jak znaczkowa liga miała xd Pamiętam chyba najbardziej przypałową akcje z podłorzeniem gówna pod drzwi złośliwego sąsiada a on psa na nas wypuścił to wszyscy na drzewo do bazy i z armatki wodnej i shotguna na kulki psa xd A jak tylko krede dorwaliśmy to zaraz mury z góry na dół pomalowane xd za to też był przypał ^^ A jak bym mógł zapomnieć wojnny z sąsiednimi podwórkami nasze podwórka przedzielał mur zawsze zaczynało się od wyzwisk a kończyło się starciem na pistolety na kulki po akcje rodziców,a potem że to oni zaczeli pierwsi xd Pisane z fona mogą być błędy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

       Dzieciństwo jest chyba takim najlepszym okresem do wspominek. Zresztą wtedy robimy najwięcej głupot i szalonych rzeczy. Coś trzeba było robić xD. U mnie to wyglądało tak, że okres podstawówki wolałbym przemilczeć - miałem fajne i ciekawe chwile, ale w większości byłem wykorzystywany przez kolegów. Okres gimnazjum był całkiem spoko - fajni ludzie i też mnóstwo niezwykłych wspomnień (sklejanie stołów kropelką, wkurzanie jeszcze bardziej koleżanki, która użalała się nad sobą i nauczycielem, kabaret szkolny) - w skrócie to były chwile, które mnie odmieniły totalnie. A liceum to..... co tu dużo mówić....marzenie. Super ludzie, super nauczyciele.....  i niezapomniane wycieczki szkolne (te z gimnazjum też bym wliczył). Ludzie gadają, że gimnazjum i liceum to już takie miejsca gdzie spoważniejesz. Nie zgodzę się z tym. Ile razy ktoś podśpiewywał wstępniaka z Fineasza i Ferba, czy na wypracowaniach odnosił się do trywialnych tekstów kultury (motyw podróży w Czerwonym Kapturku? okej.....). A czy dzieciństwo kończy się na podstawówce? Ja tam wątpię. W głębi duszy wciąż jestem dzieckiem i mam spory sentyment do rzeczy, które robiłem i które robię do dziś. A jeśli chodzi o zabawne i ciekawe momenty z podstawówki:

 

1)  Jeśli chodzicie do kościoła to często w czasie postu jest pieśń: W krzyżu cierpienie......w krzyżu zbawienie..... . Jak byłem w podstawówce to zawsze czułem się głupio podczas śpiewania tego gdyż słyszałem to tak: W Krzysiu cierpienie..... w Krzysiu zbawienie......  

 

2)  Raz ze swoim kolegą z dołu ulicy się spotykaliśmy i postanowiliśmy zrobić dziwną rzecz - rzucaliśmy liście przy jeżdżących samochodach. No wiecie tak fajnie fruwały... Niestety kiedy nadeszła moja kolej to jeden z kierowców się zatrzymał i cofnął się do nas. Był to mój nauczyciel od przyrody....... hehehe   :twiblush: . 

 

3)  Tazosy w szkole. Nie ma to jak początki hazardu mając 8 - 10 lat . Na przerwach się grało i wygrywało. Ja wolałem kupować same paczki i je zbierać (za duże ryzyko dla mnie bo w większości przygrywałem). A jako, że zależało mi tylko i wyłącznie na tazosach to oddawałem paczki chipsów swoim kolegom... szczodry już wtedy byłem  :pinkie4: . Oczywiście grono nauczycielskie nas na tym łapało i surowo zakazywali gry, ale to im nic nie dało - pokusa gry była zbyt mocna. 

 

4)  Chodzenie z rodzeństwem na hałdę. Zawsze co niedziele, po podwieczorku chodziło się, szukało się grzybów, podziwiało się widoki na okolice. No ale też żeśmy się ze sobą bawili. Gra w gumę (nie wiem czy dobrze pamiętam nazwę), w siatkę się grało przez płot....... Jak były zjazdy rodzinne to zawsze braliśmy wózek, służący do przewozu patyków, ktoś z nas wsiadł lub z naszych kuzynów i jeździliśmy dookoła pola.  

 

 Coś tam jeszcze bym odgrzebał, ale to są te rzeczy które pamiętam najbardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Ja miałem dość ciekawe dzieciństwo, dużo więcej czasu spędzałem na zabawach ze znajomymi na podwórku i znacznie częściej wychodziłem z domu niż teraz. Ileż to my się naganialismy wokół bloku, czy klasyczna zabawa w chowanego, albo budowanie "bazy" w piaskownicy, a potem kamieniem obrzucaliśmy bazę przeciwnika. Wspólne wycieczki rowerowe, gry w koszykówkę, lub piłkę nożną, te czasy niestety już nie powrócą. W szkole bywało różnie, ale pamiętam jak z kolegami uwielbialiśmy uganiać się z nauczycielami na dużych przerwach, co doprowadziło wkońcu do uwagi, ale i tak fajnie było. Innym razem "bawiliśmy" się w ciuciubabkę z ludźmi mającymi lekcję w tak zwanej "Harcówce", co też doprowadziło do uwagi, ale trza było jakoś się wyszumieć xD 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem dość ciekawe dzieciństwo, dużo więcej czasu spędzałem na zabawach ze znajomymi na podwórku i znacznie częściej wychodziłem z domu niż teraz. Ileż to my się naganialismy wokół bloku, czy klasyczna zabawa w chowanego, albo budowanie "bazy" w piaskownicy, a potem kamieniem obrzucaliśmy bazę przeciwnika. Wspólne wycieczki rowerowe, gry w koszykówkę, lub piłkę nożną, te czasy niestety już nie powrócą. W szkole bywało różnie, ale pamiętam jak z kolegami uwielbialiśmy uganiać się z nauczycielami na dużych przerwach, co doprowadziło wkońcu do uwagi, ale i tak fajnie było. Innym razem "bawiliśmy" się w ciuciubabkę z ludźmi mającymi lekcję w tak zwanej "Harcówce", co też doprowadziło do uwagi, ale trza było jakoś się wyszumieć xD 

 

Oj, zabawa w chowanego... To było coś. Swego czasu, ja i dwóch kumpli mieliśmy idealną kryjówkę. Gość 5 minut nas szukał, aż tu nagle... PRRRRT - kumpel puścił wyjątkowo potężnego i cuchnącego bąka. Nie dość, że nas znaleźli, to jeszcze padliśmy ofiarą ataku gazowego  :sick:

 

Bazy - potwierdzam. Nie ma to jak własna "twierdza" z kartonu, gałęzi i wszystkiego tego co się znalazło...

 

Koszykówka - wymyśliliśmy nową odmianę - "wybijany". Zasady? Nap... w kosz, tak żeby ten drugi nie złapał piłki. Dostajesz punkt gdy ten drugi nie trafi w "tarczę/tablicę". Co do "gały". Grał ktoś w kwadraty? Bardzo szybko pojawiały się strategie, sojusze etc...  

 

Ale wiecie co w dzieciństwie jest najgorszego? Pewnego dnia, uświadamiamy sobie, że to koniec i "to se ne vrati"  :sadsmile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...