Skocz do zawartości

[GRA]Prawda Początku


Hoffner

Recommended Posts

Tak naprawdę wiedziała że nie ma wyboru co do tego zadania... Przynajmniej teraz bo tą decyzję podjęła prawie dziesięć lat temu jednak odczuwała niepokój. Bała się porażki, bała się że jeśli zobaczy inne światy nie będzie chciała wracać do swojego albo nie będzie w stanie już w nim żyć. Wyglądało to jakby ona jedyna miała coś więcej do stracenia niż tylko życie.

 

Widziała jednak potencjał w tej sytuacji. jeśli to jest Pan Czas to może da się z nim jakoś dogadać? Oczywiście jeśli się spotkają... Z drugiej strony czemu on sam nie może naprawić tego problemu skoro ma niewyobrażalny wpływ na wszystko? Ma jakieś granice czy raczej to jego wina że światy się psują? Jest bardziej po stronie dobra a może raczej zła? Wyjaśnianie tej sprawy nie sprawiało że stawała się bardziej przejrzysta.

 

- Dobrze pani przypadkowa pośredniczko - mówiła już mniej pewnym głosem. Ta sprawa nie dotyczyła Moniki... Nie sprawiała wrażenia jakby jej zależało więc jest z innej krainy niż Equestria - No cóż... Życzę ci powodzenia. Oby każdy z nas osiągnął to co chce. - Rozejrzała się po bibliotece, próbowała przeczytać tytuły tych ksiąg by choć odrobinę sprecyzować wszystko. Nie przejmowała się kluczem i tą monetą, wiedziała że w tej dziedzinie się nie przyda a na pewno rozwiążą ją inni. 

 

- Czyżby były aż tak szlachetne że jako pierwsze wybierają się na tamten świat w każdej rzeczywistości? - Chciała dać mu czystą kartę mimo swoich uprzedzeń co do jego gatunku... Nie mówiła o jednorożcach z jego wymiaru dlaczego więc się utożsamia z tymi których nigdy nie poznał? Dlaczego ją ocenia mimo że nawet nie zna jej rasy? Nigdy nie lubiła gdy ktoś ją osądzał dlatego nie zamierzała być już miła - Tępe buce... Mówią a nawet nie wiedzą o czym. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 96
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

[Fate]

- Wysłowić się nie umie... - stwierdziła, przy czym ziewnęła sobie po skończonym posiłku, pokazując niespecjalnie swój garnitur zębów. Potem tylko skoczyła do tyłu w swego rodzaju salcie, by stanąć na podłodze już jako najzwyklejszy kucyk... Tuż po tym jak wciągnęła ją czarna dziura znajdująca się gdzieś gdzie znajdowałoby się w tamtym czasie jej serce, by zaraz po tym ją wypluć już jako zwykłą klacz ziemską... Z dziwnym niebieskim kapeluszem o różowych paskach tworzącym kolejne jego człony i dzwoneczkiem przywiązanym do jego szczytu że dzwoniła nim cicho przy każdym kroku. Na grzbiecie za to miała tylko proste juki w tych samych kolorach co jej nakrycie głowy.

 

Patrzyła ona na całe zgromadzenie ze swego rodzaju dystansem tymi swoimi niebieskimi oczami pełnymi ciekawości, gdzie ich chłód kontrastował ze złotą grzywą i zlewał się z mleczną sierścią. Od tak trzasnęła o podłogę prawym kopytkiem, przy czym rozniosła się srebrzysta fala energii pokazując na moment złote łańcuchy oplatające wszystko wokoło, a zwłaszcza Monikę.

 

- Powiem to po naszemu... - westchnęła lekko, wahając się nad wagą swych słów. - Jeśli interesuje was wieczne życie... możecie tu zostać, tylko tutaj. Tyle z możliwych wyborów. - Trzasnęła po raz kolejny o podłogę znowu pokazując łańcuch zbliżające się do każdego z kolei. - Nie wyjście stąd w ciągu godziny to wyrok wydany na zawsze - wskazała na Monikę - a wyjście stąd dla niej jest relatywnie łatwe ale niemożliwe... Prawda? - Zamknęła oczy, gdy na jej policzkach pojawiły się drobne rumieńce doskonale widzialne na jej sierści... Czy ona właśnie wstydziła się tego co pozwiedzała, czy może wynikało to z czego innego?

 

- Dokładnie - przyklasnęła jej. - Ja mam wam tylko pomóc wyjść. Resztę sami odkryjecie... Zresztą... Sami będziecie musieli to zobaczyć. Na więcej czasu nie starczy. Bym się rozgadywała nie wiadomo na ile.. - Ręka jej liczyła kolejne rzeczy zanim znowu się odezwała, jakby przerywając Fate... która nie miała już na tyle odwagi by odezwać się znowu.

 

- Zyskacie życie... i możliwości zmian. Jakich? - Przekrzywiła głowę opierając ją na ręce. - Sami odkryjecie, bo tego jeszcze nie widziałam i raczej nie będzie mi dane. Za dużo bym chciała... - mruknęła bardziej pod nosem. - Drzewa harmonii jednak wskażą wam drogę. Znajdźcie ich jak najwięcej, a poznacie historię początku. Kawałek po kawałku... Dzięki niej będziecie wiedzieć co zrobić, a co ważniejsze jak. - Uderzyła dłonią o stół na co Fate uszy same poszły do tyłu... W zwykłym odruchu... Czy ona się bała? Odpowiedzi czy osoby która to mówiła...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta klacz zdecydowanie musiała pochodzić z niższej hierarchii. Mogłem to zauważyć po jej zachowaniu, które nie cechowało kogoś z wyższych sfer tak jak i zresztą jej sposób wysławiania się. Nie miałem pojęcia, z jakiego wymiaru pochodziła, ale po jej zachowaniu zacząłem się zastanawiać, co stało się z dumą, jaką nosił mój gatunek? Czy nasze światy aż tak bardzo się różniły? Szybko jednak straciłem zainteresowanie tą klaczą i swoimi przemyśleniami, bo do mych uszu dotarły słowa tej poczwary. Nie miałem pojęcia, jak co prawda i wyglądał świat tego stworzenia jednak nie miałem zamiaru wierzyć, że w jakimkolwiek wymiarze nasz szlachetny gatunek mógłby doprowadzić świat do zagłady. Zmarszczyłem wściekle brwi i zacząłem kierować się w jej kierunku. Stanąłem dopiero, gdy dotarły do mnie słowa tego niby kota i tej drugiej dziwniejszej istoty. Na szczęście ten niby kot wybrał sobie formę prostego ziemskiego kucyka a nie jednego z nasz. Na samą myśl, że to stworzenie mogłoby przybrać formę jednorożca aż mnie odtrącało.

 

Chociaż bardzo chciałem już teraz  dać nauczkę temu stworowi to musiałem znać priorytety. Jeśli te stworzenia mówiły prawdę to nie mogłem tu zostać. Nie chciałem życia wiecznego nie interesowało mnie ono. Chciałem ponownie spotkać swych towarzyszy a żyjąc wiecznie nie zdołam nigdy już ich spotkać. Ironiczne w tym wszystkim było, że ta klacz najwyraźniej miała racje i nie miałem wyboru. Czy chciałem czy nie. Musiałem wziąć w tym udział. Kolejne słowa niewiele mnie interesowały. Nie potrzebowałem żadnych magicznych wskazówek czy drogowskazu, bo ja wiedziałem sam, co muszę zrobić. Na początek wydostać się stąd a potem dowiedzieć się, co takiego zaszło w dniu zniszczenia naszego skarbu. Dlaczego nadal byłem wśród żywych? To było moje pytanie a nie sądziłem bym się dowiedział tego uczestnicząc w tym cyrku.

 

- Rozumiem - odparłem ponuro. - Nie mamy, więc czasu i musimy się stąd wynieść jak najszybciej - powiedziałem powoli obracając się tyłem do tego stwora. Jednak nim zacząłem od niego odchodzić ponownie obróciłem w jego kierunku głowę. - Gdy tylko znajdziemy się na zewnątrz będę musiał chyba udzielić ci paru lekcji - a głos mój stał się bardzo ponury, gdy to mówiłem. Teraz ponownie zwróciłem wzrok na istotę, która nam tu wszystko wyjaśniała. - Powiedz, więc jak mam się stąd wydostać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Skończywszy posiłek, odeszłam od stołu i podszedłem do jednej z biblioteczek, czekając na odpowiedź Moniki. Po drodze usłyszałem kłótnie smoczycy z jednorożcem. "Jeśli wyruszę z nimi na tę wyprawę, będzie trzeba ich pogodzić...". Przyjrzawszy się książką, odwróciłem się, gdy Fate zmieniała postać. "Tak jak pamiętałem, Grimalkiny potrafiły  zmieniać postać...". Poczułem dziwny przepływ energii który wydobywał się z, teraz ziemnego kuca; postaci którą przybrała kocica. Ujrzałem łańcuchy i lekko podniosłem brew z zainteresowaniem. "Teraz to zaczyna mieć sens..."; wsłuchiwałem się w słowa wszystkich towarzyszy aby, zebrać jak najwięcej informacji. "Drzewo Harmonii? co to jest?"; sięgnąłem po jedną z ksiąg i zacząłem szybko ją przeglądać oraz czytać. Gdy znalazłem  to czego szukałem odłożyłem ją na miejsce i wziąłem kolejną. Gdy ją czytałem, nie odrywając wzroku, powiedziałem: 
- Widzę że nie uzyskam odpowiedzi na wszystkie me pytania, ale to co otrzymałem, już mi wystarczy. Powiadasz, iż otrzymamy nowe życie, oraz będziemy mogli zmienić pewne rzeczy? Choć wieczne życie brzmi interesująco, a do tego jest tu bardzo wiele interesujących ksiąg, nie lubię zostawać zbyt długo w jednym miejscu. Więc najwidoczniej wezmę udział w tej przygodzie, choć nie do końca z własnej woli; ale cóż mogę poradzić. Skoro mamy to już ustalone, Droga Moniko kontynuuj swą wypowiedzi i dokończ swą listę... - rzekłem, nie odrywając się od lektury.

Edytowano przez Crazy Night
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mówiłam że nie mam czasu na to wszystko, a może wy nie macie? Nieistotne... I tak powiedziałam za wiele... - Monika przymknęła oczy, które zmatowiały. Coś nieznanego pożarło ich błękit. - A niektórych rzeczy po prostu się nie mówi, chodź są wiadome od samego początku by dać nadzieję - westchnęła i wskazała na kocicę. - Resztę dopytajcie Fate... - Na co czarodziejka skuliła się. - Jak opuścić to miejsce... Ona będzie wiedziała. Robiła już to wiele razy. Po za tym co to za radocha wiedzieć wszystko od razu? - Wzruszyła ramionami. - Żadna... - rzuciła tak bardzo nijako do wszystkich wcześniejszych słów... A ona sama zaczęła zanikać niczym duch tak że nic z niej nie zostało, prócz pustego miejsca, a po pomieszczeniu nadal się odbijały jej ostatnie słowa.

 

Czarodziejka stała w miejscu, a jej uczy prawie położyły się na głowie... Widać że się bała... i nie mogła poczuć spokoju, gdy patrzyła na wszystkich z szeroko otwartymi oczami. Szukała czegoś, ale nie mogła z siebie wydusić właściwie niczego nic dopóki nie zdołała wziąć jednego uspokajającego oddechu.

 

- Nie czuliście tego? Tej ciemności... - spytała się, gdy jej głos drżał, a jej oczy błyskały się, jakby ktoś jej latarką świecił po oczach. - Która właśnie zniknęła... - Potrząsnęła głową próbując wybić sobie z głowy niepotrzebne myśli. W jej głowie pojawiła się krótka iskra. Jak ona mogła o tym wiedzieć? Ze swojego juków wyjęła diamentowy pył. Tylko czy to nie było za proste? Za nią pojawiły się ścieżki magii wychodzące od jej tylnego kopyta, na które później dmuchnęła zawartością swojego worka, Portal się nie otworzył... pojawiły się za to na nim kolejne znaki

- Za słabe? - zdziwiła się... Jak bardzo musiała przeciąć rzeczywistość... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończywszy czytać odstawiłem księgę na miejsce,  wsłuchując  się w słowa Moniki. Gdy zaczęła powoli znikać, jak duch, wyczułem dziwna energie. Poczułem dziwny przeszywający chłód, oraz doznałem dziwnego mętliku w głowie. “Cóż to było?... widzę że nie tylko ja nie mam pojęcia...” - pomyślałem patrząc na Fate. "Ona też nie wie co się właśnie stało... ale według słów Moniki wie jak się stąd wydostać...".  Widząc iż, ziemny kuc zaczyna robić magiczne sztuczki, sięgnąłem po kolejną książkę i zacząłem ją studiować jednocześnie mówiąc:

- Nasza gospodyni zniknęła więc, chcąc, nie chcąc staliśmy się kompanami - spojrzałam po wszystkich zgromadzonych.

- Fate, czyli według Moniki wiesz jak się stąd wydostać, a więc jeśli to możliwe zrób to. Jak będziesz potrzebowała pomocy powiedz, w końcu staliśmy się  Drużyną czyż nie? - powiedziałem kontynuując czytanie.

Edytowano przez Crazy Night
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Klacz patrzyła na to wszystko w skupieniu. Obserwowała. Obserwacja była kluczem do zrozumienia. Chyba... Robiła to od zawsze. Obserwowała by wiedzieć więcej. Nie odnajdywała się w społeczeństwie kucyków jednak chciała cokolwiek wiedzieć. Nie chciała wyjść na przygłupa. Nie lubiła przebywać w zbyt wielkim gronie osób. Cóż, tutaj musiała sobie jakoś poradzić. Znaleźć swoje miesce w grupie. Gdzieś z boku, z tyłu. Tak by nie musieć za dużo mówić. Nie lubiła zbędnych gadek. Lubiła dobrą robotę, lubiła walkę, zapach krwi. Przyśpieszony oddech. Spojrzała na Fate która usilnie próbowała chyba przeciąć rzeczywistość, lub stworzyć portal. Zastanowiła się. Nie znała się na magii jakoś super. Znała podstawowe zaklęcia, nikt wcześniej jej nie uczył. Nie miał czasu. Wstała od stołu i rozglądając się dookoła podeszła do kompanki. Miejsce to dalej ją dziwiło. Zdjęła z szyi medalik z kryształem pokazała go jej.

- Może to się przyda? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drużyną? Pozostaje pytanie czy pięcioosobową czy jednak będzie nas o jedną osobę mniej... Stwierdziła w duchu zestawiając słowa Goldinga i Garretta ze sobą. Każda jednostka w armii jednorożców wiedziała że zostali stworzeni do jednego celu - wygrać wojnę z innymi rasami kucyków. Dlaczego jednak nikt się nie wyłamał czy zbuntował? Że tak być nie może... że to nie w porządku? Dla najlepszych miała czekać nagroda... Rekompensata za ten trud. Żaden z nas jej jednak nie otrzymał i to właśnie za to ich znienawidziłam... Poczułam się zdradzona. Nie obchodzi mnie to że uznawali mnie za kogoś gorszego, nie ważne jak bardzo starali mi się to wyperswadować dopóki dotrzymaliby umowy. Może byłam głupia że im ufałam, może po prostu byłam za młoda by zorientować się że to tylko miraż który miał nas tylko zmotywować.

 

- Najpierw przekonajmy się że umiesz wystarczająco wiele by być moim nauczycielem. - Intrygowała mnie pewność siebie jaką wykazywał ten jednorożec... To tylko słowa rzucone na wiatr czy faktycznie jest w nim coś co pozwala mu sądzić że wygra walkę bez większych problemów? Na ogół przeciwnicy mnie lekceważyli... Co może im zrobić osoba dysponująca jedynie pazurami? Spojrzałam na swoje ręce, ochraniacze spoczywające na nich wiele przeszły, kiedyś piękne zdobione złotymi wzorami teraz nie wyglądały na robotę kunsztownego rzemieślnika. Sprawiały wrażenie zniszczonych... Nadtopionych w wysokiej temperaturze w których wydrapałam teksturę przypominającą moje łuski. Straciły też swoje magiczne właściwości ponieważ nie leczyły już ran użytkownika gdy zabijał inne żyjące istoty, ten efekt skalował się z rozmiarem przeciwnika. Cały czas płonął w nich żar tamtej chwili i miałam wrażenie że ten wybuch uczynił je praktycznie niezniszczalne... Te utracone właściwości poniekąd były kluczem moich sukcesów, nie musiałam zważać na odniesione rany dopóki zabijałam przeciwnika jednym ciosem. 

Edytowano przez Shey V2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wielu już nauczyłem a więc kolejny nie zrobi mi różnicy - stwierdziłem spoglądając kątem oka jeszcze na chwilę na te istotę. Jednak obecnie kłótnia straciła większy sens. Wymianę zdań a nawet utarczkę można było zrobić wszędzie jednak nie bardzo miałem tu ochotę utknąć do końca życia z tą bandą. Nie byli moimi przyjaciółmi ani sojusznikami. Nawet nie znałem żadnego z nich. Na pewno nie chciałem ufać im na tyle by ryzykować z nimi własne życie. Prawdziwe więzi można było tylko tworzyć w ogniu walki. Gdzie każdy był gotów oddać życie za swego brata. Jednak mych braci już nie było a ja zostałem tu sam. Tamta miała nam wszystko wyjaśnić a zostawiła nas tu na łasce dziwnego kota. Te stworzenie niby miało nas wypuścić jednak słysząc jej słowa miałem wątpliwości by to się udało. Nie potrzebowałem ich. Nikogo nie potrzebowałem sam na pewno bym sobie lepiej poradził niż z nimi.

 

Zacząłem powoli chodzić po komnacie w kółko próbując zebrać myśli. Skarb naszej krainy wspaniały klejnot, który przepadł z mojej winy już do nas też nie wróci. Gdyby tu był już dawno bym się wydostał. Najlepsi mistycy stworzyli z jego pomocą wiele wspaniałych zaklęć, które potem zapisali w księgach dla potomnych. A mnie w tej chwili interesowało jedno. Gdybym tylko przypomniał sobie tą inkantacje. Tyle czytałem tych ksiąg w młodości niemal zapamiętałem niektóre formuły na pamięć. Nagle w mej głowie jakby zrodził się obraz, którego szukałem. Byłem niemal pewny, że zwykła teleportacja nie pozwoli mi się wydostać. Jeśli jednak by zwiększyło się na chwilę naturalną moc może by się udało. Jednak coś takiego wymagało czasu i skupienia. A tego akurat miałem teraz sporo.

 

Powoli zdjąłem kawałek pancerza z kopyta i na nie spojrzałem. Wtedy też chwyciłem swój miecz za pomocą magii i jego końcem przejechałem bardzo szybko po kopycie. Krew sama zaczęła ulatywać. Zacisnąłem zęby i przyłożyłem kopyto do ziemi zaczynając własną krwią rysować jakieś znaki. Nie sądziłem by ktoś tutaj je znał. W końcu to były sekrety naszego królestwa. Problem był tylko jeden. Nie mogłem być pewny, że to się uda. Nie byłem mistykiem a wojownikiem i choć magia nie stanowiła przed mną sekretów nie potrafiłem się nią posługiwać w takim stopniu jak oni. Być może jednak zdołam zwiększyć, chociaż swą umiejętność teleportacji, gdy odpowiednio się skupie. Nic do stracenia nie miałem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokręciła tylko przecząco głową w odpowiedzi, a jej kopyto walnęło o podłogę, by za nią pojawiła się czarna studnia zamiast światła nie odbijająca kompletnie nic. To linie mocy się zmieniły w kręgu otwierając gwałtownie przejście, a ona sama skrzywiła się jakby coś ukuło ją, gdy zrobiła coś czego nie powinna. Dlaczego musiała użyć cienia zamiast spokojniejszego jej zdaniem eteru? Czemu ta rzeczywistość była z nim tak silnie związana że nawet te zaklęcia zyskiwały na sile, gdy całe otoczenie przeczyło temu ... Nie znała odpowiedzi, gdy widziała wszystko ale nie to co właśnie potrzebowała. To była chyba największa wada jej wzroku. Widziała wiele ale istotne szczegóły jej umykały, by pokazać się w najmniej spodziewanym momencie.

 

- Przejście otwarte... - powiedziała odchodząc od niego, by usiąść na poduszce i odetchnąć. Może nie było po niej tego widać. Nie pokazała przecież żadnych nadzwyczajnych świateł czy innego spektaklu. A jednak wiedziała że oni pozostają na swój sposób ślepi. Czy to jednak nie pozostawało wygodne? - Nie wiem jednak dokładnie gdzie w Equestrii. - Okiem spojrzała na ogiera, który sam próbował majstrować przy magii. Krew? Co to za barbarzyńskie metody. Przecież to powinno być swego rodzaju sztuką, a nie rytuałem. Przynajmniej ją tak uczyli. Jej ojciec.

 

- Jeśli chcesz iść w swoją stronę... pokażę ci drogę... - westchnęła, otwierając swoją torbę i wyjmując z niej pojedynczego cukierka... - Bo ta magia nie pomoże ci w tym miejscu, ani w żadnym innym - stwierdziła zanim zaczęła przeżuwać swoją krówkę. Miała cały zapas na właśnie takie sytuacje. Ona znała wagę wolnej woli. Czemu ona nie miała mu udzielić jej daru?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koncentracja tylko to teraz było mi potrzebne. Powoli kończyłem rozrysowywać ostatnie symbole. Co prawda użycie krwi, jako swego rodzaju atramentu nie należało do przyjemnych uczuć. Jednak nie bardzo miałem ochotę rozglądać się w poszukiwaniu czegoś innego do pisania. Ostatnia rzecz była najważniejsza, czyli głęboka koncentracja. Chciałem właśnie to kończyć, gdy nagle dotarły do mnie słowa tego niby kota. Czyli jednak jej się udało? Byłem pewny, że na nic zdadzą się te jej sztuczki. Powoli obróciłem wzrok by spojrzeć na te swoistą czarną studnię. Nie bardzo miałem tam ochotę wchodzić pierwszy. Pewności nie miałem czy zaklęcie na pewno jej wszyło. A ufać temu stworowi nie zamierzałem zwłaszcza w kwestii własnego życia. Zaraz jednak wyszedłem z tej głębokiej zadumy i skierowałem wzrok na to stworzenie.

 

- Obejdzie się - burknąłem z niechęcią znów wkładając kawałek pancerza, który nie dawno zdjąłem. - Nie znasz mego świata i naszej magii, więc nie rób tu za znawcę - odrzekłem niechętnie powoli podchodząc do tej studni. Nigdy sam nie widziałem takiej magii. Jednak miałem wrażenie, że jest w niej coś niepokojącego. Być może to strach przed nieznanym. Nie byłem do końca pewny. Jednak zastanawiała mnie jeszcze jedna sprawa. Czym niby była Equestria? To jakaś kraina gdzie żyją podobne istoty do tego kota? Stanąłem obok tej dziwnej magii zastanawiając się, kto będzie na tyle głupi by wejść tam pierwszemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie? -  Przekręciła głową i zaczęła chwilę myśleć... Patrząc na niego co moment, analizując wszystkie dostępne informacje z jego spektrum. - Pochodzisz z Królestwa Wschodzącej Nadziei jeszcze na długo przed zawiązaniem Equestrii - westchnęła, a w jej głosie była nutka rozbawienia? - Mam udowadniać dalej? - Wzruszyła ramionami. - Studiowałam wasze nauki wyjątkowo krótko. Nie było w nich kompletnie nic odkrywczego, co zdążyłoby zostać zapomniane albo nie miałoby swojego odpowiednika, gdzie indziej. Tak jak wasza upadła gwiazda. - Pokręciła głową zamykając oczy by pozwolić im wrócić do ich oryginalnej barwy. Stanęła po tym na kopytach i podeszła do niego na wyciągnięcie kopyta. Jej wzrok był zdystansowany od wszystkiego, a głos pewny i miał w sobie coś z nauczyciela. Wyciągnęła ku niemu kopyto. Tak właśnie nauczono ją rozwiązywać problemy... W imię harmonii.

 

- Masz racje w wielu miejscach mnie jeszcze nie było - stwierdziła z uśmiechem, jakby były to tylko kolejne nie odkryte przygody. - To dopiero mój czwarty żywot, a cała pamięć nie zdążyła jeszcze do mnie wrócić i wątpię by wróciła. Nie miej mnie jednak za zwierze - zastrzegła, a w jej głosie czuć było niezadowolenie. - Hańbisz w ten sposób wszystkie jednorożce i ich sztukę, którą niezmiernie szanuję jako były cichy strażnik i ich uczeń. Pycha i ignorancja to złe cechy, prowadzące do upadku, który zaliczyłeś. Taka jest prawda, a ja jestem... - przerwała na moment. - Grimalkinem. Nie kotem jak za pewne myślisz. - Pokręciła głową.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta, jasne - mruknęłam nie okazując zainteresowania jego słowami ponieważ w tej chwili moją uwagę przykuł portal utworzony przez Fate. Nigdy nie lubiłam magii ani się na niej nie znałam, miałam jednak świadomość że przyjdzie i moja kolej na przejście przez niego. Tylko czy mam się czego bać? Ten kot który nie jest jednorożcem tylko czymś innym wydawał się najbardziej godnym zaufania... Kolejny byłby gryf ale tylko dlatego że nie posiada rogu. Z ich rozmowy wynikało że po drugiej stronie czeka Equestria co rozbudziło moją ciekawość. Chciałabym zobaczyć świat nie zniszczony wojnami i niezgodą ponieważ to byłoby coś nowego a Equestrię poznałam jako krainę harmonii. Przynajmniej w ten sposób ukazywały ją książki a ile było w nich prawdy trzeba przekonać się na własnej skórze. Zbliżyłam się do krawędź studni ośmielona procentami zawartymi w mojej krwi i gdy tylko usłyszałam słowa Grimalkina uśmiechnęłam się, w piękny sposób skompromitowała Goldinga i miejsce z którego pochodził. Nie skoczyłam od razu tylko dlatego że chciałam usłyszeć jego reakcje na tę wypowiedz.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz obserwowała i słuchała w milczeniu. Ponownie założyła wisior na szyję. Kilka razy zamrugała patrząc na towarzyszy. Nie zamierzała się odzywać. Jeżeli próbowałaby ich pogodzić, to byłoby to dobre. A przecież sama nie była dobra. Nie była też złan stała po swojej własnej stronie znanej tylko jej samej. Nie potrzebowała towarzystwa. Lepiej jej się pracowało samemu. Ale skoro los dał jej towarzyszy i zadanie. Czemu by nie spróbować? Najwyżej w końcu stwierdzi, że to nie dla niej i się odłączy. Zwątpienie tylko co oni za to dostaną. Oraz czy wrócą. Wachanie. Podeszła do studni i spojrzała na portal. Ciekawe dokąd prowadzi. Przekonajmy się. Skopojnie stanęła na krawędzi by zanużyć się po chwili w przejściu. Raz kozie śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Aenyeweddien]

Klacz mogła poczuć, że mimo iż powierzchnia portalu przypominała bardzo gęstą ciecz, to w dotyku zachowywała się raczej jak gaz, który po dotknięciu ją zwyczajnie wciągnął w całości, po tym jak jej ciało zostało całe pokryte błyskawicznie cienistym nalotem odbierającym jej kolory, by oblizać się gdy całość chlupnęła do góry, a ona zaczęła spadać w dół wśród braku wszelkiej grawitacji coraz szybciej wirując. Wśród licznych cieni jej oczy mogły chłonąć liczne czarno białe krajobrazy niezliczonych krain. Jedne były pełne lasów, gór i innych żyjących majestatów natury, a gdzie indziej rządziła pustka pustyni. Właśnie tam wiatr rzeźbił w surowych skałach całymi wiekami by na koniec nie zostało nic prócz morza piasku... Albo ta sama siła przesypywała płatki śniegu tworząc nowy biały ląd.

 

Po chwili wszystko to się skończyło, a ona wypadła na zarośnięty kamienny plac z fontanną w pośrodku, w którą o mało nie wpadła. Woda w niej była lodowata jakby dopiero wydostała się ze źródła z góry która zaciemniała krajobraz i mogła poczuć to na swoim pysku dość wyraźnie, by obudzić się z tego wszystkiego co mogła zobaczyć, uspakajając zawroty głowy... Rozglądając się dalej mogła dostrzec w blasku południowego słońca białą zabudowę miasta i wieże liczne pojedyncze wieże o złotych dachach tak bardzo typowych dla Canterlotu, tak jak szum wielu strumyków i fontann... Tylko czy nie pozostawało to za proste? Żadnego ducha w koło, a do każdego mieszkania rośliny próbowały się wedrzeć mimo że wszystkie wyglądały na zamknięcie, a nigdzie nie istniały żadne ślady walk... To las przejmował kontrolę nad miastem... Puszcza Everfree przejmowało władzę nad nim... Ile lat to już musiało trwać że czubki drzew widoczna były zza murów. Wieki.

 

Nie dane było jednak klaczy odpoczywać w spokoju... Gdy usłyszała dźwięk przesypującego się piasku wśród niewielkich drzew wokół niej niczym jakaś burza piaskowa czym faktycznie było właśnie to zwierze. Tylko jak mogła istnieć taka zawierucha w zielonym lesie? Ewolucja nigdy nie zatrzymywała się w miejscu... i nie inaczej było w tym wypadku, gdy wszystko ucichło jak się zaczęło. Cisza przed burzą. Uszy jednak łowczyni nie mogły się mylić... Trójka napastników... Czym jednak byli i co ich zwabiło? Łatwy posiłek, a może portal który emanował swego rodzaju magią, odczuwalną z daleka i nagłe jej wzmocnienie gdy z niego wypadła... Właśnie portalu nie mógł jej wzrok uchwycić... Prowadził on tylko w jedną stronę. Nie mogła wrócić. Fate nigdy nie przewidywała drogi powrotnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrażenia z portalu były bardzo podzielone. Z jednej strony było to fascynujące. Ba, zaciekawiło ją to nawet. Jak działało? Nie była do końca pewna ale nie chciała się zagłębiać. Co chwilę obracała się by spojrzeć w inny kąt sytuacji w której się znalazła. Z drugiej strony portal był po prostu dziwny. Uczucie jakby to była woda, potem para a następnie pokrycie czarnym... Właśnie, co to było? Po prostu coś. Coś niezidentyfikowaniego o nieokreślonej dlasię niej samej konsystencji. Westchnęła. Gdzie ją wyrzuci? Nie mogła być stuprocento pewna. Po prostu w miejsce losowe. Ale skoroto mieli naprawiać światy z Equestrii, to chyba też się tam zajmie. Nie była tylko pewna w jakim okresie czasu.

 

Zamrugała kiedy znalazła się po drugiej stronie portalu. Przyjżała się wszystkiemu z bliska. Canterlot, to było pewne. Ochlapała sobie twarz niewielką dawką wody. Musiała pobudzić umysł. Zamrugała ponownie. Czemu nikogo tu nie było? Canterlot było zwykle bardzo ruchliwym miastem, pełnym dostojnych kucyków. A tutaj nic, żadnego przechodnia, żadnej żywej duszy. Intrygowały ją te rośliny. Zapewne pochodziły one z lasu Everfree, ale kto wie. Zastrzygła uszami. Troje przeciwników. Zapewne zostali zwabieni portalem i tym, że z niego wyleciała. Zabawnie, czas się trochę pobawić. Zachichotała a następnie zdmuchnęła kosmyk choć dało to niewiele. Szybko wyjęła z pochwy zaklęty miecz. Trzymała go w taki sposób by w razie czego szybko go użyć. Ruszyła w stronę odgłosów trzech napastników. Starała się poruszać bezszelestnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Aenyeweddien]
Piaskowilki należały do dziwnego rządu drapieżników  stworzonych z różnych parażywiołów i należały do tej samej rodziny co patykowilki. Nikt jednak nie mógł dociec czy powstały naturalnie czy pomogło im jakieś duże magiczne wydarzenie o chaotycznej naturze...  Pod każdym względem były wyjątkowe tworzące iluzje optyczne dookoła ofiar, gdy atakowały grupą czy stadem. I nie inaczej postąpiły w tym wypadku. Chcąc zmusić ją do ucieczki... 

 

Skoczył na nią jeden bez zastanowienia, jak tylko on i ona mogli się zobaczyć. Błyskawicznie. Cały wykonany z czarnozłotej mieszanki piasku i ziemi a jego zęby stanowiły ostre krzemienie. Patrzył na nią tymi swoimi białymi oczami stanowiącymi dwa skupiska magii, gdy skoczył na nią. Jej miecz mógł przeciąć go... Tylko czy miało to sens skoro były wykonane z piasku i kawał stali przeleciałby przez niego, a jego cios i tak by do niej dotarł. Ten atak pozostał jednak ułudą, tamtego stworzenia nigdy tam nie było, gdy wokół niej pojawiały się kolejne pary ogników... Jak mogło być ich tylko troje, skoro otoczyło ją najprawdopodobniej całe stado? Klacz mogła poczuć że zapach ozonu powstałego podczas używania magii jest aż za dobrze wyczuwalny. Czy mogła wiedzieć z czym walczy... Skoro ten gatunek przybył aż z dalekiej Zebriki.

 

Jej miecz pozostawał średnio skuteczny przy walce z nimi... Gdyby znalazła prawdziwego ile razy musiałaby go trafić by w końcu uniemożliwić mu ruch tylko tym że zmieniłaby jego kawałki w szkło. Kto by szybciej padł... Ona opadła z sił czy wilkom zabrakłoby materiału na ciało. Odcięły ją w kręgu... Co mogła zrobić?

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś zastanawiała się jak to jest być martwym. Zastanawiała się też jakby to było być kucykiem stworzonym z błota. Jednak szybko porzuciła te myśli na rzecz innych, bardziej odpowiednich.

***

Piaskowilki. Klacz nie widziała jeszcze takich stworzeń. Czy były wytworem jedynie tego świata? Czy może w jej rzeczywistości też były, tyle że ona sama nie spotkała ich jeszcze. Cicho westchnęła. Opracowała strategię. Jeden z wilków był prawdziwy, reszta była iluzjami. Czym właściwie były iluzje? Czymś nieprawdziwym, równie ulotnym co dym z komina czy fajki. Jak tworzyło się coś takiego? Nie była do końca pewna. Nie znała się na magii tak jak na walce. Może sama była iluzją. Po chwili myślenia chciała szybko przeciąć mieczem wilka torującego drogę do fontanny. Potem dobiec tam jak najszybciej. Jeżeli wilki za nią pobiegły i była dostatecznie blisko, podniosła nieco wody magią. Następnie chlapnęła w każdego wilka po kolei.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Aenyeweddien]
Miała niezwykłego pecha, gdyż ten wilk w którego celowała okazał się fałszywy ale nie ten stojący tuż obok, który doskoczył do niej w jednej chwili chwytając ją za tylną nogę, gdy galopowała odwrócona do niego tyłem...  Nie powinna tego robić w żadnym wypadku. Nie działać wystarczająco ostrożnie, Odwracać się do przeciwnika tyłem i zlekceważyć go w przypływie zbytniej odwagi podpartej prostym pomysłem jak poradzić sobie z zagrożeniem. Mogło to zadziałać na jedną maszkarę ale nie na to że one mogły być dosłownie wszędzie wokół niej, a ona postanowiła zaufać samemu wzrokowi, gdzie słuch i intuicja mogły zdziałać o wiele więcej. To było niedopuszczalne, więc ostre kamienie przebiły skórę, a jej pęd poszarpał ranę na lewej nodze, gdy ją wyrwała z jego paszczy. Na jej szczęście naprawdę płytko ale powstała w ten sposób dość uciążliwa rana nie pozwalająca pewnie stanąć na tej jednej kończynie przez jakiś czas. Krople krwi skapywały na ziemie znacząc bruk, a na pomiędzy nią i fontanną już czekał następny o wiele większy niż poprzedni. Czy mógł być prawdziwy? Nie mogła zapominać że nadal gonił ją jeden z zakrwawionym paskiem, a za nim całe stado. I na co jej to było? Czuła że oddycha się jej wyjątkowo lekko... ale czy mogła wiedzieć z jakiego to powodu... Na użycie magii wciąż dla niej było za daleko. 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukończywszy czytanie książki i odłożeniu jej na miejsce, sięgnąłem po swą gitarę i zacząłem grać, cichy, przenikliwy utwór. W między czasie, obserwowałem jak Aenyeweddien, podchodzi do Fate i chce jej podać jakiś przedmiot; "Czyżby to wisiorek, dość intrygujący... a do tego emanuje magią... będę musiał, się potem o niego zapytać...". Z gitary wydobyły się pierwsze dźwięki, po których lekko zaczęła lśnić. Muzyka roznosiła się po całym pomieszczeniu, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Zaczęłam odczytywać myśli. Za pierwszy cel obrałem Kati.

 

" Więc miała ciężką przeszłość... była szkolona do walki z pozostałymi rasami... Przez jednorożce... dlatego im nie ufa... widać że ma nadszarpnięte zaufanie do innych... ale nadal jest rozważna... Intrygujące, magiczne rękawice, ciekawe czy da się je naprawić..." - pomyślałem i zacząłem skupiać się na jednorożcu. "Wiem już co trapi smoka, czas zboczyć drugą stronę konfliktu …”.

 

"Czyli nawet nie wie nic o smokach... gdzie on się wychowywał, skoro nie zna innych rasach... Nie ufa nam i nawet nie uznaje nas za sojuszników, ale to było pewne, wynikało to,  po jego zachowaniu... Ale mimo tego jest lojalny... Cały czas wspomina swych poległych braci... Widać że też przeżył katastrofę... Ale chyba nie jest zbyt rozgarnięty, skoro nic nie zrozumiał co mówiła Monika... Jest samodzielny, czy tylko to jego jednorożcowa duma albo głupota... hym a to interesujące, wspaniały klejnot nasycony magią... O niewyobrażalnej mocy... Wygląda na to że, próbuje znaleźć sposób na wydostanie się... Może to mu pomoże... Ciekawe co teraz zrobi... hym czy to magia krwi?... Chyba nie, choć to trochę dziwne zachowanie... hym cóż to za intrygujące pismo.. przypomina mi trochę znaki naszych jednorożców, ale się różnią... Czyli naprawdę zamierza to zrobić...  Pomimo że nie jest Mistykiem... eh na razie starczy, zobaczmy co ma do ukrycia nasz Grimalkin..." - pomyślawszy skupiłem się na niej.

 

"Ohh... Nie mogę do końca przeczytać jej myśli... Jest potężna mimo że nie wygląda... choć jakieś skrawki mogę uszczknąć... rodzaje magii... Eter... Cień... Niezrozumienie...Wada wzroku... Zmęczenie... lepiej już przestane, bo jeszcze będę miał kłopoty z nią... a wystarczy nam już jedna kłótnia.."

 

Skończywszy odczytywanie myśli, zauważyłem iż, wywiązała się dość intrygującą rozmowa Goldinga z Fate. "To może być intrygujące... czyli mam rację, ona jest Grimalkinem.” - pomyślałem zbierając myśli.

"OK, to co mam powinno mi wystarczyć... czas na trochę zabawy...".  Nawiązałem telepatyczny kontakt z Kati, jednocześnie słuchając rozmowy -"Wybacz że się nie pokoje ale mam do ciebie sprawę... Rozumiem że dużo przeżyłaś i że miałaś ciężką przeszłość, ale patrząc na sytuację w jakiej się znajdujemy, lepiej zostawić te spory na później... Widać że masz awersję do jednorożców, ale jeżeli to możliwe, proszę cię, abyś zarzuciła walkę z nim. Nie musisz z nim rozmawiać ani  zaprzyjaźniać... porostu nie walcz z nim. Do czasu zakończenia naszej Misji. Potem rób co chcesz. Masz przecież wolną wolę i nie musisz wykonywać niczyich rozkazów."

 

Zakończywszy tą rozmowę, zanuciłem krótką, cichą, basową piosnkę. Z moich juków wydobywało się lekkie światło. Potem zrobiłem pauzę i zacząłem nucić. Melodia była bardzo miła i dobra dla ucha, a rana jednorożca zaczęła się zasklepiać. Następnie, z mojego bagażu wyciągnąłem pewien kamień i zawołałem do Goldinga:

– Jak widzisz, niektóre osoby wiedzą więcej, niż ci się wydaje... A tak przy okazji poznajesz to?- pokazałem mu kamień. Był identyczny co w jego wspomnieniach -  Nie jestem pewny co to. Myślałem że to sprzedam, ale nikt nie chciał tego kupić, a w tych warunkach nie jest mi potrzebne - po tych słowach zrobiłem zamach i rzuciłem w stronę portalu - więc Pa. Kamień przeleciał na drugą stronę, a ja kontynuowałem swą wypowiedź -  Rozumiem że nas nie znasz i nie ufasz, ja też tak mam, ale jak owo przedstawiła Monika, musimy pracować razem, aby wykonać naszą misję, czy nam się to podoba czy nie. Więc przestań robić tyle zamieszania i wyduś z siebie choć ci tek zaufania, oraz daj nam powód abyśmy i my mogli tobie zaufać. Bo jak to już mówiłem, jedziemy na jednym wózku. - powiedziałem i zacząłem powoli kierować się  do portalu, kontynuując przerwany utwór na gitarze. Z gitary znów wydobywały się czyste tony, a sama znów jęła lekko połyskiwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz tego dnia brakowało mi słów. Nie wiedziałem, czym dokładnie była ta istota jednak wiedziałem już, że posiada ogromną wiedzę. Nie mogła kłamać, bo nic nikomu tu nie powiedziałem o sobie. Wiedziała jak się nazywał mój dom. Królestwo, z którego pochodziłem jak i wiedziała, czym jest nasz skarb. Jej słowa wykazywały, że wiedziała wiele o jednorożcach. Trapiły mnie jednak kolejne pytania a niektóre były ponad wszystkie inne. Sprzed czasu zawiązania Equestrii? A czym że była ta cała Equestria? Co stało się po wielkiej bitwie, utracie mego domu i śmierci mych braci? Jak bardzo ten świat się zmienił? Wiedziałem jedno musiałem ukazać temu stworzeniu pewien rodzaj szacunku. Nie mogłem źle patrzeć na kogoś o tak wielkiej wiedzy. Na dodatek wiedziała, co myślę. Czy w myślach też mi czytała?

 

Mój wzrok nagle zwrócił się na moje kopyto. Nie czułem już bólu a rana zaczęła zanikać. Było to zbyteczne. Ból fizyczny był niczym wobec bólu, który będę już zawsze nosił w sercu. Skierowałem wzrok na kolejne stworzenie, które teraz mówiło w mym kierunku. Spojrzałem na klejnot, który pokazał i lekko zmrużyłem oczy. Nie mogłem zaprzeczyć, że magia była podobna jednak ten był niczym okruch przy tym, który leżał w naszym królestwie. Założyciele królestwa twierdzili, że spadł on z nieba i był dla nas darem. Być może ten odłamek się od niego oderwał w czasie upadku. Niestety niedane mi go było bardziej zbadać, bo ten nagle został wyrzucony, na co zmrużyłem jeszcze bardziej oczy. Słuchałem go dalej nic nie mówiąc a gdy w końcu umilkł i ja otworzyłem usta.

 

- Tylko w ogniu walki zdobywa się brata. Wyłącznie w trakcie niej wydajemy prawdziwe uczucia i poznajemy szczerych przyjaciół, którzy są gotowi poświęcić własne życie by ocalić swego brata gdyż ich własne życie jest dla nich mnie znaczące niż życie poległego towarzysza. Tak właśnie zdobywa się zaufanie - odrzekłem w kierunku tego stwora, co kierował się do portalu. - Nie mam zamiaru obdarzyć go nim kogoś tylko przez puste słowa. To, że nas wszystkich łączy jedna misja nie świadczy, że wszyscy na nią tak samo spoglądamy. Jaką mogę mieć pewność, że jedno z was nie zostawi towarzyszy na pewną śmierć lub nie przedłoży własnego dobra ponad dobro brata? Czas, więc pokaże czy ktoś zasługuje, na choć cień zaufania - nagle skierowałem swój wzrok na tego dziwnego kota znaczy Grimalkina. - Twe słowa świadczą o głębokiej mądrości a więc wybacz mą wcześniejszą ocenę ciebie, jako zwierza. Jak do tej pory zrobiłaś na mnie największe wrażenie - odparłem spoglądając na portal i powoli idąc w jego kierunku.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokręciła głową, a na jej policzkach pojawiły się mimowolne rumieńce w odpowiedzi na komplement ~ docenienie jej, ale zniknęły zaraz po tym, gdy spojrzała na gryfa... Każda samica miała swoje mniejsze czy większe tajemnice, które nie powinny wyjść na jaw nigdy, dopóki po prostu się nie wygada z własnej winy, co oczywiście się zdarzało... a on próbował wejść do jej głowy od tak? Bez pytania... Wiedziała że następnym razem, gdy spróbuje tak łatwo go nie wypuści. Nie mogła mu pozwolić na taką zuchwałość. Nikomu nie mogła w stosunku do siebie, chyba że ten ktoś sam siebie ośmieszał. Wtedy nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. Rozmawiała po prostu ze swego rodzaju nieszkodliwym głupkiem. Wtedy nie istniał sens w unoszeniu się.

 

W tym czasie w jej spojrzeniu pojawiła się nieszkodliwa póki co niespodzianka, odłożona na zaś, bo ona nie zamierzała od tak zapomnieć, gdy po prostu nie była na to przygotowana, a gdy już do tego doszło zareagowała za późno. Cała sytuacja sprawiła że nie zachowała szczególnej ostrożności. Rozkojarzyło ją to... wszystko co zdążyło się wydarzyć. Cieszyła się jednak że dała radę przekonać Goldinga... i nie skłamała. W jego królestwie spędziła tydzień, a może aż tydzień. Z obecnej perspektywy uważała to za stratę czasu taką zupełną... Spojrzała pytająco na smoka... Wolała jako ostatnie przejść przez portal by móc go zamknąć tak całkowicie bezpiecznie i bez niespodzianek. Kiwnęła tylko głową sama podchodząc do krawędzi studni...
- Komu w drogę temu czas... - mruknęła spoglądając na swoich towarzyszy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle znikąd usłyszałam głos... Dźwięk o tyle dziwny że nie docierał do mnie przez moje uszy a mimo to nadal go rozumiałam. To był ten gryf ale od kiedy one umieją takie rzeczy? Spojrzałam na niego z zaciekawieniem i jednocześnie ze zdziwieniem, chciałam zapytać jak to w ogóle możliwe ale najpierw go wysłuchałam. 

 

Pieprzony ptaszek obrał sobie posadę mediatora, to była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy co może nie było miłe ale jednak prawdziwe. -"Nie ja zaczęłam ten spór, miał u mnie czystą kartę i to nie moja wina że już ją poplamił. Wybacz mi ale nie jestem w stanie zrobić tego o co mnie prosisz, po prostu nie starczy mi na to pokory... Przysięgam że nie zdzierżę jego słów na temat wyższości jednorożców nad innymi rasami gdy się wycofam... A jeśli wygram a wierze że mam takie szansę to może choć trochę zmieni jego nastawienie" - Taka była prawda, wolała już przegrać niż bezczynnie słuchać tych bredni -" A tak po za tym to wypad z mojej głowy" - Nie wiedziałam czy ta komunikacja działa w drugą stronę ale nie znałam powodu by nie spróbować. Nie podobał mi się fakt że nawet w swoim umyśle nie byłam już sama. Grał na gitarze która lekko świeciła co nie było typowe dla zwykłego instrumentu muzycznego. Czyżby to był ten jego sposób? 

 

Słowa Goldinga skomentowałam tylko śmiechem, więcej nie było potrzeba by wiedzieć co uważam na temat jego wypowiedzi. Serio? Jeden komplement wystarczył by zrobić na nim wrażenie? Usłyszałam jednak co chciałam więc nastała pora by się zbierać z tej wieży... Fate chyba już się niecierpliwiła. Odwróciłam się tyłem do portalu i wpadłam w niego robiąc krok wstecz. Mogłam użyć go normalnie... Ale po co? 

Edytowano przez Shey V2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kati mogła oglądać podczas drogi dokładnie to samo co jej poprzedniczka, lecz miejsce w którym się znalazła... Wyglądało zupełnie inaczej. Jej wzrok mógł trafić dosłownie na wspomnienie tak bardzo podobne do ostatniego jej koszmaru przed wolnością... Stała na tym samym podwyższeniu co Crystal. W łudząco podobnym mieście... Przed tłumem kucyków na kamiennym placu ze znakiem słońca, zamienionych w kryształowe posągi... Wszystkie wykonane z kamienia szlachetnego o miłym dla oka różowym odcieniu... Jednak wyglądały zdecydowanie za realnie na robotę rzemyślnika, a na każdej twarzy widniało szczęście... Im dalej jednak patrzyła w tłum tym większe przerażenie zostało utrwalone na ich obliczach i chęć ucieczki... Niektórzy nawet spróbowali... Na ziemi leżały rozbite pegazy, które zdążyły poderwać się do lotu w bezskutecznej próbie... Za wolną miały reakcję by uciec przed przeznaczeniem.

 

Po jej bokach widniały cztery Alicorny w trzech wielkościach... Wszystkie patrzyły na nią z wyczekiwaniem na jakiś moment ~ na finał, aż coś zrobi. W drugim rzędzie stało pięć klaczy i ogier... Po dwa jednorożcem, pegazy i kucyki ziemskie... Tego miejsca również nie oszczędził las. Wszystkie te kamienie pokrywały z wolna rośliny, głównie mech i bluszcze jednak nie mogły pokryć całości... Za dobry szlif posiadały by wspiąć się po nich. To miejsce musiało być opuszczone i wskazywało na to wszystko wokół... Tylko co się właściwie mogło tu wydarzyć? To miejsce utrwaliło jakieś zdarzenie, które wydarzyło się dawno temu. Tylko czy to mogło być ważne ~ dla niej. Co ją mogli obchodzić inni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otrzymałem telepatyczną odpowiedz z kanału, który stworzyłem od Kati. Gdy zakończyła swą wypowiedź, zamknąłem go na jej prośbę. “Zrobiłem co uważałem za słuszne, ale nie jestem pewny, czy w dobry sposób... “. Myślałem przez chwile, kiedy odpowiedział mi Golding.

 

“Typowa odpowiedź jednorożca z cholerną dumą, ale muszę przyznać że ma racje. Zaufania nie można kupić, ale trzeba je zdobyć. Jednak to nie zmienia mego twierdzenia, nie chcę żeby był moim przyjacielem, chcę aby lekko się powściągnąć ze swym zachowaniem” - rozmyślałem  o wypowiedzi Jednorożca. Gdy doszedłem do krawędzi portalu spojrzałem w niego, a potem na pomieszczenia oraz na samą Fate. Widać iż była niezadowolona z powodu mego zachowania, oraz  trochę zauroczona odpowiedzią Goldinga. Z miną nie wyrażającą żadnej emocji, przyciągnąłem do siebie pozostawione przez Monikę przedmioty; klucz oraz monetę, i im się przyglądałem, przerywając grę.

 

Starałem się zająć umysł czymś innym, ale bezskutecznie. Mój rozum wysyłał niepokojące myśli. “Znowu spaprałem sprawę, eh ale cóż się dziwić. Moje zachowanie nie było uprzejme, ale Jedynie tak potrafiłem działać. Chciałem się tylko upewnić na czym stoję i komu będę mógł dać kredyt zaufania. Ale jak zwykle zmaściłem. Widać mam to już wpisane w genach. I do tego wizerunek naszej rasy; chamscy, chciwi, agresywni, mi nie pomaga. Po prostu nie jest to obraz osób godnych zaufania. Cóż innego jednorożce. Są może dumne oraz uważają innych za gorszych od siebie, ale też potrafią bardzo wiele i naprawdę z natury są dobre… Pomimo że się starałem, to i tak wyszło nie po mej myśli eh... nic już na to nie poradzę... Nie zmienię już biegu tych wydarzeń..” - rozmyślałem tak przez parę minuty, twarzą pełną pustki, nie wyrażającą nic konkretnego. Nagle się ocknąłem i wróciłem do rzeczywistości.

 

Widziałem przed sobą tylko Fate która poganiała mnie aby właz do portalu. Jeszcze raz spojrzałem na przedmioty w mojej garści i spytałem się:
– A gdzież tak dokładnie prowadzi owy portal? I czy nie zdało by się lepiej, zbadać tą wieże lub zobaczy, cóż ona kryje na innych piętrach?  

– Intrygują mnie te przedmioty które zostawiła Monika, może wiesz czy są nam one potrzebne? -  mówiłem nie odrywając wzroku od  jej oczu.

Edytowano przez Crazy Night
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...