Skocz do zawartości

Mrok [Oneshot] [Sad] [Flash Fic]


Zena92

Recommended Posts

List pożegnalny jako opowiadanie.

Można? :lunathink:

Można :godpony:

Szczerze powiedziawszy jednakże, to nie jest szczególne. Można się domyślać o co chodziło wspomnianemu, w opowiadaniu podpisanemu, ale tekstowi brakuje czegoś, co sprawiłoby, że ten smutek byłby odczuwalny. Nie jest. Poza tym, uważam, że to nie powinno być opowiadanie samo w sobie, lecz tego typu list, powinien stanowić albo zakończenie, albo początek opowiadania, niekoniecznie jakiegoś długiego.

Od strony technicznej chyba w porządku. Czytałem teraz na szybkiego i nic mi się w oczy nie rzuciło. Żadnego wrażenia "dziwności" brzmienia. Poza tym w takich opowiadaniach trzeba brać poprawkę na to: kto, dlaczego i w jakich warunkach taki list pisał.

 

To chyba na tyle. Mój werdykt: niestety, ale słabe. Dostaniesz za to plusika za fakt, że lubisz fizykę kwantową :)

Pozdrawiam :giggle:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu Arkane Whisper napisał:

List pożegnalny jako opowiadanie.

Można? :lunathink:

Można :godpony:

Szczerze powiedziawszy jednakże, to nie jest szczególne. Można się domyślać o co chodziło wspomnianemu, w opowiadaniu podpisanemu, ale tekstowi brakuje czegoś, co sprawiłoby, że ten smutek byłby odczuwalny. Nie jest. Poza tym, uważam, że to nie powinno być opowiadanie samo w sobie, lecz tego typu list, powinien stanowić albo zakończenie, albo początek opowiadania, niekoniecznie jakiegoś długiego.

Od strony technicznej chyba w porządku. Czytałem teraz na szybkiego i nic mi się w oczy nie rzuciło. Żadnego wrażenia "dziwności" brzmienia. Poza tym w takich opowiadaniach trzeba brać poprawkę na to: kto, dlaczego i w jakich warunkach taki list pisał.

 

To chyba na tyle. Mój werdykt: niestety, ale słabe. Dostaniesz za to plusika za fakt, że lubisz fizykę kwantową :)

Pozdrawiam :giggle:

Przyznaję że ten fik nie był zbyt przemyślany i w zasadzie powstał pod wpływem chwili w pół godziny. Rzeczywiście to jest jakby część czegoś większego. Czegoś niedopowiedzianego. Ja to traktuje jakby sam odbiorca znalazł taki list i czytał o uczuciach kolegi który się powiesił mimo że nic na to nie wskazywało. Sklonienie do refleksji odnośnie wspolczucia, akceptacji i zrozumienia drugiej osoby, której tak bardzo brakuje w dzisiejszych czasach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 years later...

„Flash Fic” wzbudził we mnie skojarzenia z pewna postacią, zważywszy na tematykę, pomyślałem, że on serio to zrobił, w wyniku dzikiego szału tzw. Twifagów... :lol: Ale jednak nie, chodziło o formę. Zatem jedna strona, krótki list pożegnalny, spisany w piątek, 13-go stycznia. Ciekawy smaczek, nie powiem, że nie.

 

Tekst jest krótki, no i cóż, jest dokładnie taki, jaki powinien być list pożegnalny kogoś, kto przestał widzieć we wszystkim sens, dla którego zgasło światełko w tunelu, dla którego jedynym wybawieniem będzie śmierć. O takich oczywistościach, jak narracja pierwszoosobowa nie powinienem chyba wspominać, ani tego rozwijać, n bo szczerze, kiedy ostatnim razem widzieliście, by ktoś pisał list w trzeciej osobie? No, chyba, że nadawca posiadał ego na poziomie klasycznej Trixie, ale chyba nie zdarza się to zbyt często ;)

 

W tego typu tekstach kluczowe jest oddanie emocji oraz nadanie całości odpowiedniego tonu. Żadnych sarkastycznych uwag, żadnych one-linerów, czarny humor nie wskazany, czytelnik powinien czuć, że ostatnie słowa samobójcy wypływają prosto z serca i są swego rodzaju oczyszczeniem. Jednocześnie, powinno być widać, że rzeczywiście jest gotowy do drogi i że to nie jest próba zwrócenia na siebie uwagi. Czy to się udało autorowi „Mroku”?

 

Zaryzykuję stwierdzenie, że owszem, chociaż... no, nie wiem, czy to wypada tak mówić o fanfikach stylizowanych na list pożegnalny, ale przynajmniej w sensie pisania fikcyjnych listów, fikcyjnych postaci, w ramach fikcyjnego świata, powiem, że zaserwowano odbiorcy standardy i coś mi się zdaje, że tekst sprawdziłby się lepiej, jako dodatek do dłuższego dzieła, niekoniecznie kilkuczęściowego. A może... rzeczywiście tak jest? Ale o tym nieco więcej później.

 

Generalnie, odebrałem treść tak, że nadawca nie decyduje się na cokolwiek pod wpływem chwili, że to trwało i że jego wnioski są efektem długiej, wyczerpującej walki (o czym zresztą wspomina w liście), bezowocnego poszukiwania sensu, czegoś więcej, tudzież życzliwych kucyków, które by mu pomogły, co jednak również nie nastąpiło. Autor listu widocznie został z niczym, stracił chęci do dalszej walki, czuje się przytłoczony, pokonany. Chciał wierzyć, ale rzeczywistość sprowadziła go na ziemię. Wygląda też na to, że trapią go pewne wyrzuty sumienia:

 

Cytat

„Ja jestem na tyle duży by radzić sobie samemu. By wytrzymać. Znieść wszelkie przeciwności. W końcu ogiery nie płaczą. Są opoką dla bliskich. Powinienem był być. Ja natomiast taki nigdy nie byłem. Tkwiłem tutaj wegetując.”

 

Zastanawia fragment, z którego wynika, że od jakiegoś czasu, po tym wszystkim, co przeżył, stał się święcie przekonany, że tak właśnie musi się to zakończyć, że tak to zostało z góry ustalone. Może to świadczyć o stopniu depresji, jaka się go trzymała w ostatnich chwilach życia, o niewyobrażalnym zmęczeniu i przytłoczeniu, nie wspominając o tym, że to idealna ilustracja tego, jak bardzo nie widzi dla siebie wyjścia. Generalnie, tak się nie pisze, ale mam na myśli to, że jak od czasu do czasu czujemy się tak, jak gdybyśmy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, tak podmiot liryczny osiąga stanem swojego zwątpienia zupełnie nowy poziom tego uczucia, czyli jest tak bezsilny, jak tylko jest to możliwe.

 

Cytat

„Uwierzcie mi, że tak miało być. Tak zostało zapisane. Życie to nie bajka i nie musi się dobrze skończyć. Nie da się wszystkich uratować, nawet jak bardzo byśmy tego pragnęli.”

 

Cytat

„Moje wyobrażenia na temat przyszłości okazały się błędne. Życie było walką. Bardzo okrutną, która musiałem przegrać.”

 

Cytat

„Przepraszam. To się nie mogło udać.”

 

Oprócz tego, znajdą się zwroty do adresatów, ujętych w nagłówku listu. W praktyce, kolejne okazje do tego, by wyrazić swoje emocje, wyrzuty sumienia, przeprosiny, tudzież tłumaczenia, skąd decyzja o śmierci.

 

Bardzo się zdziwiłem, gdy ujrzałem kto się podpisał pod listem. Naprawdę, ten Erlenmayer Flask? :wut: Z „Canterlot – Complain Stone”? Ciekawe, ciekawe. Stąd właśnie pomyślałem sobie, że to jednak jest część czegoś większego, tylko dlaczego znalazło się w odrębnym wątku? Czy bohater ten występuje w wielu fanfikach, które niekoniecznie opowiadają o wydarzeniach z tego samego uniwersum? Że to takie quasi-multiversum? Czy też nie powiązane ze sobą alternatywne historie? A może to wszystko da się ze sobą połączyć i to w gruncie rzeczy jedna, długa historia, której jeszcze nie zbadałem w całości? Kurczę, czuję się zaintrygowany :D

 

Chyba, że jednak w przypływie chwili sporządził taki oto list, ale potem jednak zmienił zdanie, natomiast korespondencja została odnaleziona w toku śledztwa, po tym, co się wydarzyło na końcu „Canterlot – Complain Stone”. Co dawałoby jeszcze lepsze pojęcie o tym, jak wyglądały jego zmagania z życiem i nałogiem. Jest tu kilka możliwości.

 

Mimo wszystko, opowiadanie można polecić wyłącznie jako suplement do historii Erlenmayera Flaska. Jako samodzielne opowiadanie, jest trochę wyrwane z kontekstu – bez znajomości choćby „Canterlot – Complain Stone” nie wiadomo ani kto to jest, przez co przeszedł, jak wyglądało jego życie, w ogóle, jaki on jest, jakie ma poglądy, słabości, słowem, nie wiadomo wszystkiego, a jest to szalenie ważne, choćby w kontekście więzi z czytelnikiem, czy też zdolności do wywoływania w nim emocji. Bez szerszego kontekstu, „Mrok” to po prostu kolejne typowe opowiadanie-list pożegnalny. Natomiast z kontekstem, owszem, to może być coś. Zależy od odbiorcy. Tekst złożony dobrze, jest w nim to, czego trzeba, by stworzyć wiarygodne wrażenie ostatnich słów kogoś, kto jest zdecydowany na śmierć. Niemniej, rekomenduję w pierwszej kolejności zapoznać się z wspomnianym przeze mnie wcześniej fanfikiem, poświęconemu osobie Erlenmayera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za oknem jest już ciemno, a w moim sercu… również.

 

SPOJLERY

 

No więc to kolejny, krótki fik w formie listu. Ale tym razem forma naprawdę dobrze się uzupełnia z ogólnym zamysłem i fabułą. Podczas lektury możemy zagłębić się w umysł osoby, która utraciła sens życia, starała się to zmienić, ale za każdym razem doprowadzało ją to do kolejnego upadku. Niestety to wszystko ostatecznie kończy się śmiercią głównego bohatera. Możemy prześledzić życie Flaska i z tego, co można zauważyć, nie wyglądało ono najlepiej.

 

Wszystko zaczyna się od przeprosin oraz zapewnień, że to niczyja wina ani jego bliskich, ani rodziny, że doszło do czego doszło. Coś strasznego podążało na protagonistą przez wiele lat. Coś, co nie pozwalało mu komfortowo żyć. Moim zdaniem po prostu nie potrafił znaleźć swojego miejsca na ziemi. Miał najzwyczajniej w świecie pecha trafiać co chwilę na to, co nie było “tym czymś” pozwalającym mu wieść szczęśliwy żywot. I tak właśnie się zdarza. Niektórzy wyrzucą orła za pierwszym razem, a inni nie wyrzucą go nawet za dwudziestym. Czy to ich wina? Niekoniecznie. Czasami sprawy nie układają się po czyjeś myśli, a czynniki zewnętrzne kształtują naszą egzystencję wbrew oczekiwaniom. Ogier próbował walczyć z pustką w sercu. Podejmował się różnych czynności, ale wszystko, za co się zabierał, prędzej czy później traciło sens. Chodził do lekarzy, ale oni również nie byli w stanie mu pomóc. W jego życiu było parę klaczy, ale najwidoczniej nie odnalazł z żadną wspólnej drogi. Miał wielu wrogów, znajomi go upuszczali; wygląda to tak, jakby po prostu odstawał od większości społeczeństwa, bo był inny. I to zepchnęło go w mrok. Doprowadziło do stanu wegetacji, gdzie wraz z każdym dniem utwierdzał się, że jest nic nie warty.

 

“Nie raz tłumaczyliście mi, że we wszystkim jest jakiś sens, jakiś cel. Lecz ja go nie znalazłem. Nie poczułem. Mówiliście, że wszystko się poukłada, że będzie dobrze. Ja też pragnąłem w to wierzyć. Lecz życie wszystko zweryfikowało. Jak zawsze. “

 

Wszechświat sam w sobie nie oferuje sensu życia, jednak każdy z nas sam może do czegoś dążyć. To nie jest tak, że egzystencja może nie mieć sensu. Może i zapomną o Tobie za sto lat i będzie to wyglądać tak, jakbyś nigdy nie istniał, jednakże fakt Twojego istnienia pozostawi ślad w historii, nawet jeśli nie byłeś nikim ważnym, żadnym przywódcą czy kimś innym. Masz wpływ na życia innych ludzi, a nawet drobna zmiana wraz z upływem czasu, doprowadzi do kolosalnych w skutkach konsekwencji, których już najpewniej nie dożyjesz. Ale tak działa chaos deterministyczny. W historii tej podoba mi się jednak to, że nie mamy jakiś słodkich, naiwnych frazesów, tylko poważniejsze podejście do całego problemu. Bohater ponosi porażkę. I dobrze. Wiem, że to brzmi okrutnie, jednak to tylko fikcyjna postać, a dzięki temu zwraca się uwagę na problem depresji i marazmu. Jeszcze był tam ten fragment, który zahacza o męską depresję.

 

“W końcu ogiery nie płaczą. Są opoką dla bliskich. Powinienem był być. Ja natomiast taki nigdy nie byłem. Tkwiłem tutaj wegetując. “

 

No i owszem, jest to problem, ponieważ w naszej kulturze mężczyzna musi być twardy, musi trzymać wszystko w sobie, a jak opowie o swoich problemach, to jest pizdą. No i to jest tak zjebane, że ja aż nie będę tego cenzurować. Bo do czego to doprowadzi? Nie dość, że ktoś ma problem ze sobą, to się jeszcze go krytykuje za to, że go ma, zamiast jakoś pomóc. A jak się to kończy? Podpowiem; a wiecie, dlaczego, między innymi, jest większy odsetek samobójstw u mężczyzn? Niektórym się chyba zapomniało, że my również jesteśmy ludźmi, którzy tak samo jak kobiety, posiada swoje własne uczucia, ponieważ to właśnie one nadają człowieczeństwa. I nie ma się czego wstydzić. Każdy ma jakieś problemy bądź gorsze okresy w życiu. No ale trzeba przecież świecić zbroją i jajami. Pomimo tego, że to tylko maska.

 

Więc można przypuszczać, że z tego powodu główny bohater nie otrzymał takiej pomocy, na jaką zasługiwał. Dalej w historii Flask wspomina o dwóch ważniejszych kucykach w jego życiu. Pierwszym jest Pink Train, jego ziomek, który był bardzo radosny i pozytywnie nastawiony do wszystkiego. 

 

“Nie oceniłeś. Nie podniosłeś głosu. Mimo wszystkiego, co ja tobie zrobiłem. Krzywdziłem. Oceniałem. Krzyczałem. Ale ty wciąż byłeś tym samym kucykiem. Pozytywnym. Radosnym. Zarażającym swoim dobrym humorem. Zawsze Ci tego zazdrościłem.”

 

Wydaje mi się, że ten jego “brat” był odbyciem tego, czym chciałby być główny bohater. Po prostu drażniło go to, że ktoś tuż pod jego nosem wiedzie takie szczęśliwe życie, gdy on nie. I w dodatku sam odnosi się do niego w sposób przyjazny. Chyba wiem, o co miał na myśli Flask. Kiedyś usłyszałem, że przeglądanie Facebooka zwiększa ryzyko… popełnienia samobójstwa. Dlaczego? Uzasadnienie było następujące; na tym portalu wszyscy publikują TYLKO szczęśliwe momenty. Wszyscy mają swoje połówki i szczęśliwe związki, jadą na wakacje, robią coś ważnego albo ciekawego, podczas gdy inny internauta, któremu tak się nie wiedzie, pochłania te posty i zaczyna się porównywać z innymi. No i to jest najgorsze, co można zrobić, bo to tylko wpędza w kompleksy. Okej, żeby nie było, czasem zdarzy się, że ktoś udostępni coś smutnego, ale to znaczna mniejszość. Więc Pink Train była takim… Facebookiem dla Flaska. Bohater krzyczał i denerwował się, ponieważ irytował go fakt tego, jak kiepsko wypada przy najbliższym przyjacielu.

 

Drugim ważnym kucykiem jest Boggy Garden. Nie brzmi to jak imię dla klaczy, ale jednak nią była. Łączyła ich trochę skomplikowana relacja. Byli ze sobą blisko, ale jednak nie aż tak, aby mogło z tego powstać coś więcej. Niby coś do siebie czuli, ale inne czynniki im przeszkadzały. Ta relacja była bardzo niestabilna. W dodatku zmęczenie życiem głównego bohatera nie pozwoliło mu wykrzesać z siebie miłość. On już chyba nie wierzył w to, że coś z tego będzie, ponieważ w końcu odpuścił. Nie potrafił rozmawiać z nią o jej problemach, bo najwidoczniej jego własnego go przytłaczały. A przynajmniej tak to zinterpretowałem. No i zgodziłbym się z tym. Żeby komuś pomóc i zaprosić go do swojego życia, najpierw trzeba u siebie zrobić porządek. Tego tutaj zabrakło.

 

“Teraz idę w miejsce skąd nikt nigdy nie wrócił. Znajduje się poza granicami pojęcia zarówno Celestii, jak i Luny. Idę tam, by uwolnić się od cierpienia, które musiałem znosić przez całe życie.”

 

No i tak się kończy opowieść o gościu, który nie potrafił się odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości. Ten fik nie daje nadziei, ale przestrzega przed zgubnymi konsekwencjami. Ludzie powinni się nauczyć rozmawiać ze sobą nawzajem o swoich problemach. Gdyby tak się stało, wiele tragedii można by uniknąć. Samo opowiadanie ma dobrą atmosferę. Wypada to wiarygodnie. Jestem w stanie uwierzyć w to, że ktoś napisałby taki list. Dzięki temu możemy zanurzyć się w myślach osoby żegnającej się ze swoim życiem.

 

Strona techniczna nie jest już taka piękna. Brakuje przecinków przede wszystkim. No niby jest to list, ale… no przeszkadza to w czytaniu. Wiem, że można to zwalić na to, że taki przyszły samobójca już nawet o to nie dba, ale na potrzeby opowiedzenia historii, można by jednak wstawiać te znaki interpunkcyjne. Reszta była nawet dobra. No i daje myślenia.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Czy to ten sam Erlenmeyer z fanfika: Polityka? Jeśli założyć, że tak, to ten list nie może być względem Polityki kanoniczny, bo zwyczajnie nie pasuje do jej fabuły. Załóżmy więc, że nie jest to ten sam Erlenmeyer.

 

W tej sytuacji muszę stwierdzić, że fik jest ciekawy. Tak, powiedzmy, że jest ciekawy. Jeśli dobrze rozumiem, to ostatnie słowa samobójcy, który podsumowuje swoje życie i przeprasza tych, dla których był niedobry, a których nie potrafi przeprosić twarzą w twarz. I z tej perspektywy to wypada ok. Podobają mi się też określenia używane w fiku, jak krystaliczna krew. Poetyckie. Trzeba będzie kiedyś zastosować. 


Między wierszami da się zobaczyć, co przeszedł bohater. Owszem, miał słowa otuchy, że się sytuacja poprawi, że życie ma sens, ale poza dobrymi radami nie dostał wiele. A widać to nie wystarczyło. 
Z resztą, życie samo w sobie nie ma sensu. Dopiero my możemy mu ten sens nadać, mając jakiś cel, czy coś. Owszem, ludzie wokół są ważni, ale to my i tylko my możemy nadać naszemu własnemu życiu sens. Tak mi się wydaje, bo nie jestem dobry w te klocki. 


Rozumiem też tych, którzy go odrzucili. Ile można siedzieć z kolesiem, który jest toksyczny. 


Niestety, czegoś mi w tym fiku brak. Ciężko mi zdecydować czego, ale chyba jakiegoś, szerszego kontekstu do tego fika. Arkane ma rację, że to by świetnie pasowało jako początek, albo koniec czegoś dłuższego. 

 

Podsumowując, to było dość ciekawe dzieło, które niesie sporo treści ukrytej między wierszami. Aczkolwiek mnie fik nie porwał. 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...