Skocz do zawartości

[Clocky] Klątwa w spadku


Recommended Posts

Dziewczyna cofnęła się o kilka korków. Przeżegnała się. Boże, żeby to nie była prawda. Przecież to nie prawda! Przecież takie istoty nie istnieją.

- Eto... Halo? Przepraszam!? - powiedziała cicho i niepewnie. Wyglądała jakby zaraz miała uciec. Ale czy ucieczka była właściwa? Trzeba było ponosić konsekwencje swojego zachowania. Po za tym pośpiech mógł równać się śmierci

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero po zaakcentowaniu swojej obecności stwór podniósł głowę,  ujawniając swój wizerunek. Twarz była zdecydowanie ludzka - miała wystający podbródek, orli nos, mocno zarysowane kości policzkowe, i... oczy, które ludzkie wcale nie były. Były zupełnie czarne, bez białek i bez źrenic. Co gorsza, patrzyły na Ruby z głodem. 

Istota bez ostrzeżenia rzuciła się na Ruby, powalając ją na zimną i mokrą skałę. Cóż, bolało dosyć mocno, zwłaszcza że uderzenie poszło głównie na żebra i kręgosłup. Pierzasty chwycił jej dłonie, przyszpilając je do ziemi i nachylił się, prezentując dwa rzędy ostrych zębów z imponującymi kłami i zbliżając twarz do jej szyi. 

- A, a, a - rozległ się protest. Pierzasty zamarł z otwartymi ustami, o kilka cali od twarzy Ruby. - Tak nie wolno. Przysługuje ci prawo do krwi, ale nie bez zgody kontrahenta. 

- Kontra... co? - Cóż, przynajmniej umiał mówić. A głos był śliski jak jedwab, trochę ochrypły. 

Pod ścianą stała wspomniana wcześniej kupka kości, która teraz przybrała postać wysokiego i zakonserwowanego człowieka świecącego w ciemnościach. Przypominał postać z rysunków o owych barbarzyńcach - poznaczony niebieskimi tatuażami i skąpo odziany, trzymał w ręce potężną księgę. 

- Kontrahenta. To może być kontrahent, którego zabić ci nie wolno. Rzecz ma się tak: wychodzisz stąd jako sługa, albo zostajesz jako trup. Co panienka na to? 

Pierzasty wyprostował się i jak oparzony odskoczył od leżącej Ruby pod przeciwległą ścianę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna wyprostowała się. Wszystko to co się działo było dziwne. Ba, nawet bardzo! Nie myślała logicznie. Słuchała, chciała stąd uciec ale chyba nie miała wyjścia.

- Ja chcę tylko... Przeżyć - powiedziała jak najbardziej spokojnie. Próbowała zamaskować strach który ją przeszywał. Chciała wracać, nie myślała. Na pewno będzie chora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, w takim razie wracamy do punktu wyjścia. No już, demonie. Wracaj na miejsce, siadaj i...

- Nie, nie, nie, nie! Błagam, nie! - dobiegło spod ściany. W kontraście do tego, co było przed chwilą, demon zbliżył się z paniką wymalowaną na twarzy, prawie pełznąc po ziemi i chwycił Ruby za kostki - starając się o delikatność, choć nie mogło to być łatwe z tego typu pazurami. - Kontrakt! Będę ci służył, weź mnie stąd, proszę, proszę, proszę, weź! Nie chcę być znowu martwy! 

Zmumifikowany, niebieski człowiek spojrzał pytająco na Ruby, o ile możliwe było spojrzenie z wyrazem, nie posiadając mięśni mimicznych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna coraz bardziej nie rozumiała co się dzieje. Kontrakt? Ej czekaj chwilę. Służyłby jej? Czyli mógł pomóc w rozwiązaniu "klątwy".

- No dobra. Jak pomożesz mi w rozwikłaniu bardzo ciekawej zagadki to zgoda. I nie będziesz ponownie martwy - rzekła. Nie wiedziała czym jest stworzenie ale puki mogło jej pomoc było dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wspaniale. Kontrahent-demon przysięga służyć wiernie kontrahentowi-człowiekowi, chronić go od śmierci i ciężkich uszkodzeń ciała. Jeśli nie podoła, kontrakt zostaje zerwany. Zmuszony jest także wykonać wszelki rozkaz kontrahenta-człowieka, inaczej kontrakt zostaje zerwany. Człowiek zgadzając się na warunki kontraktu zobowiązuje się oddawać dziesiątą część swojej krwi kontrahentowi-demonowi, chyba że ten uzna inaczej. Czy obie strony zgadzają się na warunki? - zapytał truposz. - Należy przypieczętować kontrakt krwią. 

Demon spojrzał na Ruby pytająco. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna słuchała w milczeniu. Czyli kontakt dużo jej dawał. No będzie ją bronił i słuchał... Zaraz, zaraz... Demon? A to demony istnieją? Czekaj, czekaj! Spojrzała po stworzeniu. To jest demon? Acha... To wpadła. Dobra. Nie ma odwrotu. 

- Tak - spojrzała na demona. - Masz ostre pazury, rozetnij mi skórę w odpowiednim miejscu proszę - powiedziała do stworzenia spokojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw demon zabrał z podłogi pewien przedmiot, potem chwycił dłoń Ruby. Przedmiotem okazał się być kamienny  nóż, wyglądający na bardzo  stary. Długie palce z zaskakującą delikatnością zacisnęły się na niej, podczas gdy druga ręka zaopatrzona w narzędzie rozcięła skórę na wnętrzu dłoni. Najpierw Ruby, potem swojej. Ręce się złączyły, a on uprzednio stanął na tylnych nogach, lekko wygiętych w tył, jak u wielu zwierząt. 

Demon był dosyć wysoki, by musiał stać w grocie przygarbiony. I teraz Ruby widziała dodatkowy szczegół - miał ogon zakończony grzebieniem z piór. 

W momencie kiedy dłonie się zetknęły poczuła ból na łopatce. Jakby ktoś przypalał jej skórę ogniem. 

- Jako świadek, kontrakt uważam za zawiązany. Za dobre sprawowanie, demonie, będziesz wolny po śmierci kontrahenta. Jeśli śmierć nastąpi z przyczyn naturalnych. Oto nóż, kielich, brosza. Tego strzegłem i to strzegło ciebie. Teraz odejdźcie stąd oboje. 

I niebieski człowiek zniknął, a razem z nim runiczne światło. 

Ruby poczuła ruch powietrza spowodowany uderzeniem skrzydeł. Była niemal pewna, że pada na nią spojrzenie oczu istoty. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna była nieco oszołomiona całym zajściem. Spojrzała na dłoń w poszukiwaniu rany. W domu będzie trzeba przemyć spirytusem. Nie wiadomo jak stary był ten nóż i gdzie leżał. Teraz pozostało najgorsze, jak ukryć demona w domu. Przecież był wysoki no i, wyglądał tak jak wyglądał. Była nieco zmartwiona. Jej brwi lekko zmarszczyły się w zastanowieniu. 

- Chodź, trzeba stądd wyjść. Tylko powoli, bo można się przewrócić. Masz może pomysł na to jak cię ukryć? Umiesz zmieniać wygląd czy coś? Zapytała niepewnie starając utrzymać się kontakt wzrokowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba tak. Tak, tak mi się wydaje - odpowiedział. - Ale jestem słaby, więc... Więc muszę coś zjeść - dodał niechętnie, wymijając Ruby i idąc w stronę tunelu. Mimo że był większy, przez ciasny tunel przechodził nawet zgrabniej niż ona i poczekał na końcu, w grocie wychodzącej na morze. Stał tam, wgapiając się w fale w bezgranicznym zdumieniu. Jakby widział je po raz pierwszy w życiu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna szkła za nim krok w krok. Była zaskoczona tym, że stworzenie poruszało się zwinniej niż ona sama. Spojrzała jak demon staje u wyjścia z groty.

- A to morze. Znajdujemy się przy morzu i klifach. Nie widziałeś? - zapytała. - Coś zjeść. W sensie krew? Jak potrzebujesz to, bierz - powiedziała pewnie wyciągając w jego stronę nadgarstek. Choć wizja ugryzienia była nieco zastanawiająca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ostatnio nie było tu morza. Było dalej i zasłaniał je las. Nie było widać wody, ale można było ją usłyszeć - odpowiedział. Podszedł na krawędź jednego ze stopni i rozprostował skrzydła, których, jak się okazało, miał cztery. Dwa na grzbiecie i dwa przekształcone z rąk. - Tak, potrzebuję krwi. Skąd wiedziałaś, że tu jestem? Jeśli dobrze pamiętam, zadbano o to, żeby nikt mnie nie znalazł. Kim ty jesteś? Wiedźmą? Kapłanką?  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby skinęła kilka razy głową cały czas za nim podążając. 

- Rozumiem - powiedziała spokojnie. - W sumie było to całkiem przypadkiem. Siedziałam sobie na schodku i nagle poczułam się obserwowana, minęło mi coś szarego i postanowiłam się  schować. Nie rządna wiedźmą albo kapłanką. Ot, zwyczajna dziweczyna która w przyszłości zostanie zegarmistrzem, o i zdechnę szybko przez jakąś klątwę. Jak już mówiłam, po prostu napij się trochę mojej jeżeli potrzebujesz - powiedziała spokojnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarne oczy zwróciły się z powrotem na Ruby, odrywając się od zielonych fal. Na twarzy demona widać było ponownie zdziwienie. 

- Czym jest zegarmistrz? I który jest rok? Daleko od roku wyjącego wilka? Zamknij oczy, ale nie odmawiaj sobie mówienia - rzekł demon i kucnął przed Ruby, zabierając jej dłoń. 

Poczuła na przedramieniu lekkie ukłucie, ale nic poza tym. Zaskakująco mało bólu. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tysiąc osiemset... Co? - zapytał, kiedy już zostawił rękę Ruby. Mżawka przybrała na sile i zmieniła się w konkretnej mocy deszcz, a fale były coraz bardziej spienione. - Nic mi to zupełnie nie mówi. Jak mam cię mianować? Mam nadzieję, że dzisiaj imiona są równie ważne co kiedyś. Jeśli zaś chodzi o przemianę, spróbuję, ale na górze... Albo na dole. Masz dom? - zapytał. - Potrzebuję ubrań, jeśli mam wyglądać jak człowiek. Wszystko mi wyjaśnisz po drodze. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zaczęła kierować się w górę po schodach.

- Jestem Ruby Who. Mam dom, może znajdziemy w domu coś po ojcu co będzie pasować - powiedziała spokojnie. Nie wiedziała jak wytłumaczy komukolwiek nagłą obecność kogoś przy jej boku. Ale coś się wymyśli, przecież była bardzo bystra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy już wyszli z cienia skały i znaleźli się na szczycie klifu, okazało się, że pióra demona w rzeczywistości były ciemnoszare, a nie czarne. 

- Pierwsze podejście - orzekł i usiadł na błotnistej ziemi. Najpierw wyglądało to tak, jakby zapadał się w sobie. Pióra znikły, odsłaniając bladą skórę i szczupłą, ale dość muskularną sylwetkę. Pozostały czarne, długie włosy i jedynym co go zdradzało były czarne paznokcie i fioletowe oczy, które zaraz zrobiły się niebieskie. Problemem było tylko to, że jest nagi. 

- Całkiem dobrze. Nieźle, co? Wymarzony kandydat na oblubieńca. Potwór znaleziony między skałami. Tak może być? Ruby? Masz związek z tymi czerwonymi kamieniami? - zapytał, szczerząc się złośliwie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyną dała mu się skupić. Z początku nie patrzyła. Rozglądała się dookoła myśląc. Dopiero gdy do niej przemówił sporzała na niego. Nie było tak źle gdyby nie był, nagi.

- Nieźle. Oczywiście że może - powiedziała po czym niepewnie się uśmiechnęła. - Tak, Rubin jest moim ulubionym kamieniem szlachetnym. A jak ja mam się do ciebie zwracać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I dlatego tak ci dali na imię rodzice? Wiedzieli, że będzie twoim ulubionym kamieniem? - zapytał, nieprzekonany. A potem na chwilę wrócił do swojej normalnej postaci. - Nazywam się Isleen. Kiedyś miałem też inne imiona i parę przydomków. Ludzie nawet składali mi ofiary - stwierdził z dumą, a potem nagle posmutniał. Czymkolwiek Isleen by nie był, na pewno nie był też demonem z piekła. W każdym razie na takiego nie wyglądał. - Ale potem ludzie, Keltoi, zostali pokonani przez tych z krzyżami i skończyły się dobre czasy. Właśnie, mogę też wyglądać jak ptak. Sokół. Albo raróg. Albo jak lis. Mogę przybierać różne formy. Czy to nie byłoby łatwiejsze? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zaśmiała się.

- Nie. Mama dostała od taty pierścionek zaręczynowy gdzie był niewielki rubin. Dlatego - powiedziała. - Masz bardzo ładne imię. I bardzo mi przykro - rzekła już o wiele ciszej. - Na pewno byłoby na czas dotarcia do domu. Potem i tak trzeba cię jakoś wytłumaczyć rodzicom. Masz jakiś pomysł?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zazwyczaj kiedy wpraszałem się komuś do domu, robiłem wszystko żeby rodziciele niewiasty mnie nie zobaczyli - odparł absolutnie na serio. - W postaci ptaka jest najłatwiej. Wyjaśnisz, że znalazłaś mnie w deszczu, przemoczonego i tknęło cię sumienie, a potem... 

Znowu kątem oka, ale teraz nieco wyraźniej. To coś, co widziała przedtem stało na plaży, którą Ruby widziała z ziemi. Niesamowite, jak na szarym tle mogło być widoczne coś szarego. Chude, z długimi rękami i dwoma jasnymi punktami, było urzeczywistnieniem wszystkich sennych koszmarów. Czymś, co zawsze tkwi w podświadomości clowoeka i czeka na odpowiedni moment, żeby zaatakować. 

-... zresztą sama wyglądasz koszmarnie. Jesteś cała mokra i brudna od glonów. 

Dopiero po chwili głos Isleena zaczął docierać do uszu Ruby. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna znieruchomiała patrząc na to szare... Coś. Po prostu coś. Trochę się przestraszyła stworzenia.

- Isleen, to szare, znowu mi minęło. Nie słyszałam połowy. Wybacz mi proszę. Myślę, że najłatwiej będzie wytłumaczyć im to związkiem. Zapewni nam to swobodę. Ptaka zapewne kazaliby mi wypuścić. Tylko nie zrób nic głupiego proszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nie wyczułem. Możesz być po prostu chora psychicznie - wzruszył ramionami. - Związek? Fantastycznie. Musisz wiedzieć, że jestem najlepszym możliwym kandydatem... Ale twoi rodzice nie zgodzą się  na związek  ze znalezionym w skale trupem - powiedział, wstając z ziemi i bezczelnie chwytając Ruby w talii z miną rasowego podrywacza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zamruczała kilka razy.

- Nie jestem chora psychicznie! - zaraz potem słuchanie. Chwycił ją w talii dziwnie na nią patrząc. Mina rasowego podrywacza. Lekko zmarszczyła brwi.

- O tym, że jesteś trupem z groty im nie powiemy. O i proszę abyś puścił, musimy iść bo zmokniemy bardziej. Ale musisz się czymś zakryć. Dać ci płaszcz to zawiążesz sobie dookoła bioder? I tak będę chora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...