Skocz do zawartości

Instytut [Oneshot][Crossover][Violence]


Gandzia

Recommended Posts

Instytut

 

Gdy Equestria została napadnięta przez Sombrię, grupa kucyków wpada na plan zakończenia konfliktu jednym precyzyjnym ciosem... Fanfik napisany na KOnkurs Literacki Edycja Spin-off Kryształowe Oblężenie, gdzie spotkał się z dość ciepłym przyjęciem jury:

 

Cytat

Autor widać, że nie boi się myśleć fabularnie w wielkiej perspektywie, będąc gotowym zmieniać wynik wielkiej wojny obronnej, a nawet wychodząc konsekwencjami daleko poza tylko ten jeden ‘lokalny’ konflikt. (...) 

Chętnie przeczytałbym to w wolnej chwili jeszcze raz.

~ Raferian the White

Cytat

Podsumowując fanfik świetnie się czyta, ma doskonałą formę, wspaniały klimat i bardzo dobrych bohaterów.

~ Dolar84

Cytat

Dużo ciekawej treści, dużo emocji, dobre opisy.

~ SPIDIvonMARDER

 

Znajomość fanfika-matki średnio wymagana.

 

UWAGA! Fanfik przeszedł drobne zmiany - dlatego też publikuję go dopiero teraz, a nie od razu po zakończeniu KOnkursu (wcale nie chodziło o moje lenistwo i brak czasu, skąd...). Szczegóły w spoilerze, gdyż wyjaśnienie zdradza szczegóły fabuły.

 

Spoiler

Niestety nie udało się dodać scen z rozważaniami nad sensem użycia broni UK. Powody są trzy. Po pierwsze, to od początku miało być luźne opowiadanie dla rozrywki, nie głęboka nowela moralizatorska. Po drugie, moim zdaniem dodatkowe sceny zaburzyłyby ciąg scen (=/= rytm fabuły) fanfika. Po trzecie, cóż, nie miałem pomysłu na taką scenę - jedyną okazją do takich rozterek i dyskusji nad moralną stroną użycia broni masowego rażenia mogłaby być rozmowa Special Missiona z doktorem Goodheartem przy okazji zdawania raportu dot. skutków użycia bomby, a więc przekazywane informacje "dublowałyby się" z tymi przekazywanymi w następnej scenie, gdy Special Mission przekazuje raport dalej, do Crystallizera. Dlatego też zdecydowałem się tego nie dodawać.

 

Zamiast tego zabrałem się za "znerfienie" obrony Instytutu. W tej wersji prototypy broni używane przez obrońców nie radzą sobie tak dobrze, są uszkadzane i niszczone (w wypadku samobieżnego teleportera bomb - chyba nawet widowiskowo), a Dzieci Manehattanu są zmuszane do odwrotu. Usunąłem też niewidzialnych snajperów. Nie ruszałem natomiast scen "lotniczych" - uznałem, że wady wcale-nie-nattera, czyli mała zwrotność uniemożliwiająca mu podjęcie walki z myśliwcami przeciwnika i ograniczona ilość amunicji, są już i tak dobrze widoczne.

 

Dodałem też dosłownie jedno zdanie na końcu i awansowałem Special Missiona na dyrektora.

 

Edytowano przez Gandzia
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

A co to jest? Opowiadanie bez komentarza, i to takie dobre? Wstyd, wypada to naprawić.

Instytut to względnie (?) stare opowiadanie z prastarego konkursu na spin-off do Krzyształowego Obleżenia i od razu mogę go szanować za to, że nie tyczy się on problemów bezpośredniego frontu oraz walki na tym froncie. Zamiast tego, otrzymujemy ciekawe spojrzenie na temat rzadziej podejmowany - wyścig po broń masowego rażenia, Wunderwaffe, jaką jest broń atomowa... atomowa? Nie spoilerując opowiadania, mogę zdradzić, że opowiadanie nie tyczy się, jak można byłoby się spodziewać, po prostu eksperymentalnych egzemplarzy uzbrojenia czy broni masowego rażenia, które Niemcy nie wprowadziły, albo wprowadziły i były porażkami albo wprowadziły i realnie miały jakieś znaczenie (V-2). Cieszy mnie, że autor wykorzystuje koncept magii by nadać broni tworzonej w Instytucie bardziej kreatywnego, a jednocześnie bardziej przerażającego charakteru. 

Oceniając tylko opowiadanie, musiałbym napisać, że nie kupuję generalnie konceptu, że Instytut miałby możliwość działania tak bardzo poza oczami Księżniczek jak i nie do końca kupuję koncept tak brutalnego i natychmiastowego ataku na Instytut bez negocjacji - zwłaszcza w kontekście, że rząd equestriański (księżniczek) się domyśla co w tym Instytucie może być produkowane i to, że w trakcie walk "coś bardzo złego może się stać" był właściwie oczywisty. Z drugiej strony, część problemów z światotworzeniem (jak właśnie felerna koncepcja konwencji o zakazie używania magii) jest częścią "fanfika-matki" jakim jest Kryształowe Oblężenie. Ciężko mi więc oskarżać opowiadanie o wady, które niejako wynikają z bazy. Skoro o tym mowa, spin-off ten raczej wymaga uprzedniej znajomości Kryształowego Oblężenia, bo pewne koncepty do których on nawiązuje (jak uparcie się Equestrii by walczyć wojnę "na czysto") stają się klarowne dopiero po zapoznaniu się z KO. 

Pomijając te elementy, poprawność gramatyczna, ortografia, klarowność tekstu - wszystkie kwestie techniczne w mojej mało wykwalifikowanej opinii stoją na wysokim poziomie. Wracając niejako do samej treści, mimo, że postacie dostały tak mało (względnie) czasu antenowego, to i tak kreacja większości postaci mi się jak najbardziej spodoba. Od razu mówię, że nie jestem też w stanie wyczuć różnic między wersją oryginalną (konkursową) a nową, ale mam wrażenie, że finalny dialog księżniczek jest bardzo sprytnie napisany, bo dalej generalnie czytelnik może stać przy opinii, że uparcie się na "walkę na czysto", jest idiotyczne, ale jednocześnie, księżniczki prezentują dobry argument dlaczego są mocno sceptyczne konkretnie w stosunku do tego właśnie sposobu prowadzenia wojny i konkretnie tego aspektu, tej konkretnej broni.

Jeśli też dobrze pamiętam i dobrze odnotowuję, to dopiero w tej wersji poprawionej Instytut zawiera nawiązanie do jakże pięknego i interesującego cytatu...

Podsumowując, jeśli znacie Kryształowe Oblężenie i niezależnie czy wam się podobało czy nie, polecam zajrzeć do tego opowiadania. Nie powiedziałbym, ze jest to opowiadanie na "Epic", ale jest bardzo solidne i aż się zastanawiam czy tego konceptu nie można byłoby pchnąć jakoś dalej.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KOnkurs. To było tak dawno temu. Tak dawno, że już prawie zapomniałem, jakie tam były fanfiki. A pośród nich znalazł się właśnie instytut, czyli opowieść o tajnym składowisku wszystkiego, co się na wojnie nie przyda, jest za drogie, zbyt niebezpiecznie i w ogóle. Cieszę się, że Verlax odkopał ten temat, dzięki czemu go zobaczyłem i mogłem sobie przeczytać odświeżoną wersję tego dzieła. Niestety nie pamiętam szczegółów dotyczących oryginału, więc mogę napisać tylko, co o tym myślę, jak o spinofie do KO.

 

Zacznę od pomysłów autora. Zdecydowanie podoba mi się umieszczenie ,,magazynu gratów" na pustyni. Tak samo jak stworzenie w tym miejscu laboratorium badawczego nad różnymi, dziwnymi broniami. Nielegalnie, bez wiedzy władczyni. Bardzo fajny pomysł i w zasadzie, bardzo fajne nawiązanie. Bo podobno prace nad STG44 prowadzono w tajemnicy przed Adolfem, żeby przypadkiem nie podkopał prac jakimiś pomysłami. Dlatego nie przeszkadza mi, że Ceśka i Lunka nic nie wiedzą o wielkiej rakiecie, która ma posłać Sombrię na kolana. Choć testowy wybuch mógł już ktoś dostrzec. Podoba mi się tez pewna bagatelizacja problemu ośrodka, od strony władz Equestrii. Najpierw posłali tam oficera bez obstawy, a po nim oddział nowicjuszy. Bo przecież ,,śmietnik" nie będzie stawiał oporu. A nawet jeśli, to co oni mają?

No właśnie, arsenał jest wspaniały i kreatywny, a jednocześnie nie zabrakło tam prawdziwych projektów trzeciej rzeszy. Mamy flakturm przerobiony na wersję latającą, czołg z teleporterem, czy samolot rakietowy natter. Zwłaszcza teleporteroczołg to majstersztyk teechnomagicznego sprzętu wojskowego. Gdy teleportował jedno panzer IV w drugie, skojarzyło mi się to z błędami w wykrywaniu kolizji w grach. Mama rzecz a cieszy. Śmigający w powietrzu Natter, też robi robotę. Tak samo czołg kroczący. I choć to wszystko prototypy, które nie bez powodu nie weszły do produkcji, to póki działają, dzielnie dają odpór regularnej armii. A gdy już działać przestają, to bardzo efektownie.

Osobną kwestią jest królowa wszystkich rakiet, czyli V-3. Jeśli dobrze zrozumiałem, to rozwinięcie V-2, z głowicą uranowo kryształową, mające zakończyć wojnę jednym, silnym uderzeniem. Mam z tym konceptem pewien problem. Bo owszem, jest fajny, jest realistyczny, ma wspaniały potencjał, wynikający z użycia magicznych kryształów. No i jest tez zgodny z planami III rzeszy. Nie podoba mi się tylko nazwa. Otóż Niemcy pracowali nad V-3. Zbudowali działający model, oraz też kilka wersji pełnowymiarowych. Nie był to jednak pocisk rakietowy, jak V-2, czy V-1, a działo wieloładunkowe. No ale ten fakt pewnie nie popsuje nikomu przyjemności z czytania tego fanfika.

Jeśli chodzi o fabułę, to myślę, że jest solidna. ,,Zesłany" do ośrodka dyrektor, mający tylko pilnować by nikt nie ukradł zabawek ze środka pustyni, organizuje prace badawcze, które doprowadzają do stworzenia takiej lepszej głowicy jądrowej. Z jej pomocą ma zamiar zakończyć wojnę, którą księżniczki ze wszystkich sił starają się przegrać. Oczywiście gdy miłościwie panujące dowiaduj ą się, co się ma stać, postanawiają położyć temu kres. Dzięki temu mamy świetnie napisane sceny walki między regularną armią, a prototypami. Zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Ale najlepszy moment to zakończenie. Przyznam, że czułem ciarki, czytając jak Celestia i Luna zapoznają się z efektem szturmu na instytut. Od początku do końca solidna i trzymająca w napięciu fabuła. dobra robota. 

Pozostała jeszcze kwestia zgodności z fanfikiem matką. Moim zdaniem, stoi na wysokim poziomie. Choć wymaga pewnej znajomości fanfika matki, by w pełni cieszyć się lekturą. 

Tak czy siak, polecam wszystkim. A już zwłaszcza tym, którzy znają KO. To bardzo dobry dodatek do tego uniwersum. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

A oto kolejne opowiadanie, które powstało z okazji historycznej, pierwszej edycji konkursu literackiego „Spin-Off”, gdzie uniwersum macierzystym było „Kryształowe Oblężenie”. Jak się okazuje, podeszło one do tematyki kryształo-wojennej w nieco inny, mniej przewidywalny sposób, bo koncentrując się nie tyle na samej wojnie (w sensie, sceny batalistyczne, strzelanie, wybuchanie itd.), nawet niekoniecznie na polityce czy zmianach w strukturze społecznej czy gospodarczej, jak to wygląda w czasie wojny. W centrum zainteresowania znalazły się wszelkie odrzucone, nieprzetestowane, nieudane projekty uzbrojenia, co od razu przypomniało mi o motywie księżniczki Luny, która intuicyjnie wybiera najlepsze podwozia i co nie tylko :rainderp: Po cichu liczyłem, że autor zgłębi również i to, nadając oryginałowi więcej sensu, przynajmniej na tym polu.

 

Uwaga, uwaga, od tego miejsca zaczynają się spoilery. Ponieważ opowiadanie ma czym zaskoczyć, sugeruję przerwać czytanie niniejszego posta, a rozpocząć lekturę fanfika. Zostaliście ostrzeżeni.

 

Z tego, co zapamiętałem, nie ma tego w fanfiku (tj. wyjaśnienia intuicji Luny, próby nadania sensu różnym wątpliwym rozwiązaniom odnośnie wątku wyścigu zbrojeń oraz adaptacji sprzętu drugowojennego do kucykowej rzeczywistości), troszkę szkoda, ale to, co się w nim znalazło, bardzo mnie zaskoczyło, o ile domyślałem się, że wątek instytutu, w ogóle umiejscowienie akcji w instytucie, będzie w tymże utworze przepotężne, ale pustynia? Czołgi na mechanicznych, pajęczych odnóżach? Broń wspomagana magią? Teleportery do bomb? I to wszystko ukazane w akcji, przeciwko konwencjonalnym środkom prowadzenia walki? Zaraz, zaraz, pojedynek w przestworzach? Wyścig z czasem, próba użycia V-3 w imię większego dobra, a to wszystko, jako efekt nagłego ujawnienia najwyższym władzom kluczowej informacji odnośnie niszczycielskiej siły nowej broni odwetowej, co doprowadziło do porywającego zwrotu akcji? Zdecydowanie, w tym opowiadaniu znalazło się mnóstwo rzeczy, nawet kucyk spadający na plecy :P

 

A wspominam o tym dlatego, że sekwencje akcji oraz pomysły na niekonwencjonalne środki prowadzenia wojny, które z różnych powodów zostały odrzucone i przez to nie zostały nigdy kompleksowo przetestowane i należycie udoskonalone, zaliczam do swoistych highlightów tego opowiadania, które w znaczący sposób podnoszą wrażenia z czytania, aczkolwiek pierwszym momentem, w którym poczułem się zaabsorbowany, było zjawienie się w instytucie oberstleutnanta, który niespodziewanie aresztuje byłego już dyrektora Crystallizera pod zarzutem zdrady oraz próbuje zająć jego stanowisko, do czego jednak nie dochodzi, a o czym już niebawem dowie się stolica. Inicjuje to morderczy wyścig z czasem, którego stawką jest nie tylko Instytut, ale także wygrana wojna, choć wbrew zasadom jakoby zabronione było używanie broni odwetowych przez Wielką Equestrię.

 

Rzeczy te po prostu siedzą w głowie jeszcze długo po zakończeniu czytania, człowiek cały czas wyobraża sobie te sceny, słyszy strzały, wybuchy, krzyki żołnierzy, nawet odgłosy pracującej maszynerii – jestem pod wrażeniem tego, w jak prosty sposób fanfik oddziałuje na wyobraźnię, tym bardziej, że... wprowadzenie nie wzbudziło szału, zaryzykuję stwierdzenie, że nieszczególnie spełnia swoje zadanie, by zachęcić odbiorcę do dalszego czytania. Miałem silne wrażenie czysto rzemieślniczej roboty, gdzie poszczególne akapity, dialogi oraz wyjaśnienia miały brzmieć tylko solidnie i tylko przekazywać informacje. Nie było to złe samo w sobie, po prostu nie wciągnęło mnie od razu, nie porwało, wydało mi się średnie, tak średnie, jak tylko mogło ono być. Na szczęście około 10 strony (zatem jeszcze przed dotarciem do połowy fanfika) otrzymujemy wyżej wspomniany przeze mnie zwrot akcji. W sposób skokowy zainteresowałem się i bardzo chciałem się dowiedzieć, co będzie dalej, jak się to rozwiąże. Miałem wrażenie, że akcja gwałtownie przyspieszyła i że niebawem dojdzie do czegoś wielkiego, co z kolei znakomicie współgrało z tym, że bohaterowie mają bardzo niewiele czasu, by wypełnić swój cel, obronić się i nawet jeśli nie uda im się utrzymać instytutu, zaś on sam zostanie zniszczony, przynajmniej wystrzelą V-3 i w ten sposób wygrają wojnę, a ostatecznie osądzi ich historia. O ile zdążą.

 

Od tego momentu byłem nie tylko zaskoczony, ale i zaabsarbowany, toteż lekturę zakończyłem już za pierwszym razem, a potem chętnie przeczytałem fanfik jeszcze raz. Wprawdzie początek pozostawił po sobie nijakie wrażenie, ale czekałem do momentu, od którego zmienia się wszystko i niebawem znów znalazłem się na skraju krzesełka. Ogółem, historia się nie nudzi, a zakończenie chyba nie mogło być lepsze, aczkolwiek rozpatruję je dwojako. To znaczy, nie uważam, że za zakończenie należy uznać wyłącznie ostatnią scenkę, która zdradza nam los Secret Missiona oraz ujawnia, że Instytut, niczym korporacja Umbrella, nie upadł, ale „zmienił właściciela”, a jego działalność będzie trwać w najlepsze. Do zakończenia zaliczam także zamknięcie wątku testowanej w instytucie broni V-3, poprzez ukazanie efektów wybuchu, który nastąpił przy okazji zestrzelenia rakiety w ostatniej chwili (znakomita scena, było napięcie :D). Była to kolejna mocno zapadająca w pamięć scena, urozmaiciła ona atmosferę, która do tej pory wojskowa, wojenna, pod koniec nabrała tajemniczości, mroku, nawet grozy. Mam na myśli opis tego, co się znajduje na fotografii, wykonanej już po zniszczeniu Instytutu oraz okolic, a także komentarze księżniczek.

 

Opowiadanie okazało się dla mnie naprawdę zaskakujące, głównie za sprawą tego, jak w mgnieniu oka rozwinęło ono akcję, tym samym wciągając czytelnika bez pamięci i cały czas serwując mu jakieś nowe rzeczy, cały czas prezentując akcje, a do tego robiąc to w sprawny sposób, nie zapominając o właściwym tempie oraz atmosferze, naturalnie prowadząc do satysfakcjonującej konkluzji oraz naprawdę barwnego, otwartego zakończenia. Czytelnik zadaje sobie pytania, czym było to, co znalazło się na zdjęciach, jakie będą długoterminowe skutki eksplozji, jaki będzie kolejny krok Secret Missiona i co powstanie w przyszłości pod jego nadzorem, w ogóle – czy kuce mogą się czuć bezpieczne i czy hipotetyczny koniec wojny cokolwiek zmieni. Autor zrealizował to znakomicie i szkoda, że opowiadanie od początku nie okazało się w mojej opinii tak wciągające, ale uważam, że zwrot akcji, jaki zaprezentował oraz to, w jaki sposób rozwinął tempo, doprowadzając do finałowej batalii o Instytut oraz podjęcia próby odwrócenia losów wojny, w pełni to rekompensuje i skutecznie podnosi ocenę „Instytutu” do bardzo dobrej z plusem.

 

Forma bez poważniejszych zarzutów, acz nie powiedziałbym, by była ona zwalająca z nóg, ale to chyba ok, w końcu nie każdy tekst musi sypać co bardziej egzotycznymi synonimami, bombastycznie napisanymi zdaniami, eksperymentalną/ artystyczną formą tudzież rzadziej spotykanymi zabiegami stylistycznymi, by wciągać, bawić, dawać satysfakcję, inspirować. Jak wspominałem, początek wydał mnie się mocno rzemieślniczy, średni, zaryzykuję wręcz, że był standardowy, ale potem akcja znakomicie się rozwija, a forma p prostu spełnia swoje zadanie. Przewijają się wprawdzie drobne błędy, takie jak brakujące literki:

 

Cytat

„Były dyrektor Instytutu Cystallizer zostaje aresztowany pod zarzutem zdrady.”

 

Ale nie są niczym, co psułoby wrażenia, ani zniechęcało, w ogóle, coby zwracało na siebie uwagę. Byłem zajęty treścią i ewentualnych literówek nieźle się musiałem naszukać. Ale podoba mi się to, jak silnie sfocusowane okazało się opowiadanie – nie ma w nim zapchajdziur, zbędnych scen, opisów, elementów, każda scena ma jasno określony, konkretny cel i wie, co ma przekazywać. Dopełnia to efektu, zwłaszcza pod koniec. Tyle zwykłej działalności, ile powinno być, tyle intrygi, tyle akcji, by z niczym nie przesadzić, a po prostu dać odbiorcy dobrą historię, której prędko nie zapomni i która będzie mu się podobać, a przy tym wzbogacać uniwersum „Kryształowego Oblężenia”, nie naginając zbytnio jego ram, żeby sprostować różne rzeczy po swojemu, choć niekiedy sama logika aż o to prosi, ale ok, bywa i tak ;)

 

Podsumowując, „Instytut” jak najbardziej polecam – nie takie typowe opowiadanie o wojnie, gdzie nie zabraknie nietuzinkowych maszyn oraz rozwiązań, typowo wojskowej akcji, intrygi, któremu nie brakuje nuty tajemnicy i które niekiedy ma w sobie elementy grozy. Wszystko zrealizowane sprawnie, może nie z największą możliwą dbałością o szczegóły (mam na myśli złożoność fabuły, wyjaśnienia względem fanfika matki, czy też stopień rozbudowania teł poszczególnych postaci), czy też niekoniecznie z zamiarem opatrzenia historii w wybijającą się w sposób szczególny formę, ale "tylko" w pełni spełniającą swoje zadanie. Jest o czym pisać i o czym myśleć po skończeniu czytania, jest to ciekawy dodatek do fanfika macierzystego, przy którym dobrze spędza się czas. Warto poczytać i samemu się przekonać :D

 

 

PS: Poza tym, fanfik w paru miejscach próbuje wodzić za nos. Przez moment autentycznie myślałem, że ci w Instytucie jeszcze wygrają. Chociaż znając "Kryształowe Oblężenie" powinienem wiedzieć od początku, że tak nie będzie. No, chyba, że te V-3, które szykowano do wystrzału, miały chybić, trafić w coś innego, a może... okazać się niewypałem? Śmiertelnie niebezpiecznym niewypałem, czekającym sobie gdzieś daleko, na odkrycie? Tak czy owak, udoskonalona, przetestowana technologia jednak wygrała z silnymi, ale wadliwymi i niebezpiecznymi także dla ich użytkowników prototypami. W sumie, dość realistyczne. Świetna rzecz, chyba moja ulubiona część opowiadania :)

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...