Skocz do zawartości

Polowanie na smoka (Ares Prime)


Varthy

Recommended Posts

Gromadki odzianych w skórzane fartuszki pegazów zataczały powolne koła nad Canterlot. Powoli wschodziło słońce. Ulice, zwykle zapewne żywego i tłocznego miasta, teraz były opustoszałe i ciche. Niegdyś białe ściany budynków pokrywała teraz warstwa czarnej sadzy. W powietrzu unosił się nieprzyjemny, intensywny zapach spalenizny. Olo zatrzymał się nieco by odsapnąć. Był ogierem silnym i wytrzymałym, ale nawet dla kogoś takiego całonocna wędrówka po górzystych terenach wschodniej Equestrii okazała się nad wyraz wyczerpująca. Kucyk przeciągnął głowę i popatrzył trochę po najbliższej okolicy. Budynki były w niezbyt dobrym stanie, dużo z nich zostało częściowo uszkodzone lub pozbawione dachu, inne spłonęły całkowicie lub zawaliły się od pożaru. Nad słodko śpiącym miastem górował pałac księżniczki Equestrii. Choć z poziomu ulicy nie wydawało się, aby doznał jakichś poważniejszych zniszczeń podczas ataku, znad wieży unosiły się gęste kłęby czarnego dymu. Olo ziewnął donośnie, połykając co nieco przesiąkniętego dymem powietrza Canterlotu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 89
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Oż ty job twoju.... - gwizdnąłem porządnie przez zęby, widząc rozległe zniszczenia. Tak, to z pewnością robota smoka. Słyszałem że to jedno z najwspanialszym miast Equestri, siedziba najpiknieśej z księżniczek, a tu krajobraz jok po bitwie. - Jak już wtytropię tego łuskowatego pieruna, to już ja mu zrobię takie kręcenie wora, że zapomni jak się łogniem pluje. Olo ''Łamignat'' Bonecrucher, z klanu Bonecrusher'uf ni daruje takiego pogromu. - warknąłem pod nosem, i poprawiłem topór w uprzęży. Ale czemu tu tak pusto... czyżby gadzina wszystkich zeżarła? No nie, przeca to nie możliwe. - Haloo!! Jezd tu kto?! Kruca fuks, no niech że się który pierun łodezwie! - zawołałem, a jeśli nkit mi nie odpowiem idę prosto do pałaca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Donośne wrzaski Ola zwróciły uwagę kilku krzątających się na niebie pegazów. - Panie, co pan się drze? - jeden z nich obniżył swój lot i zerknął na nową twarz w mieście, unosząc brwi. - Kuców pan pobudzisz, noc jeszcze. Skrzydełka pegaza pracowały coraz wolniej i spokojniej, aż w końcu jego kopytka zetknęły się z ziemią. Kucyk odrzucił z oczu długą, jasnozieloną grzywę i spojrzał pytająco na Ola.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No, wreszcie jokiś żywy. Ach, przeproszom, gdzie moje maniery. Ja żem jest, Olo ''Łamignat'' Bonecrusher, z przesławnego klanu Bonecrusher'uf, największych zabijoków i siłaczy jakiś zrodziła Equestriańska ziemia. - uderzyłem się w pieść podkutym kopytem aż zadudniło. - Ty suchoj no lataczu jeden, powiedz no mi gdzie tu wzywają chojraków na zamówienie? Bo widze że tragedia się tu stała, smok wos napadł, a jo przybył co by mu jajca łodrombać za to bystialstwo!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaz w połowie wypowiedzi Ola popatrzył po rozmówcy i, ujrzawszy topór, uniósł brwi. - Aaaa, do smoka! - ton jego wypowiedzi drastycznie zmienił się na durnie rozentuzjazmowany. - Witamy w Canterlot! Może okoliczności nie sprzyjają miłym powitaniom czy oprowadzaniem po mieście... ale może zechciałby pan napić się zimnego cydru albo wyspać? Mamy tutaj całkiem miłą gospodę. Do świtu jeszcze trochę czasu, a nie będzie się pan chyba włóczył po zdemolowanym mieście o tej porze, panie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uh ty, normalnie serducho mi radujesz, skrzydlaty pierunie! Jak to mawioł mój dziadzio, bardzo brzydko łodmawiać gościny, i kufelka cydru. - zawołałem serdecznie i przyjaźnie, uśmiechając się pokazując swoje złote zęby. I nagle pegaz wydał mi się bardzo w porządku kucem, oczywiście jak na pegaza, bo ci to tylko latają z głową w chmurach, a robić to ni ma komu. - I nie mów mi ''pan'' bo na pana to trza mieć szacunek i piniądze, a na razie to mam tylko to pierwsze. Mów mi Olo, poprostu. No to prowadź do tyj guspody. A ciebie kak zwą, ha?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Olo - powtórzył pegaz, unosząc podbródek. - Na mnie wołają Steamy. NO więc chodź za mną Olo, zaprowadzę cię do gospody i opowiem ci co nieco. Steamy obrócił się na kopytku i ruszył powolnym krokiem w kierunku, z którego przydreptał Olo. Łamignat ruszył za nim. - Gospoda leży nieco niżej niż ta część miasta, zaraz przy wejściu. W sumie trochę dziwne, że ją przegapiłeś. Z tamtej okolicy nie ucierpiało za dużo budynków, ot spaliło komuś dach - rozpoczął swój monolog pegaz, krocząc z podniesioną głową. - Ogólnie jak mogłeś zauważyć, łuskate bydle spaliło górne miasto. Byłem akurat na pobliskim stoku jak to się działo. Wyobraź sobie, że zuchwała poczwara od razu rzuciła się na pałac Celestii! Ponoć udało mu się spalić kilku strażników, ale dostał w kuper zaklęciem od księżniczki i zdenerwowany poszedł demolować miasto. No to księżniczka zdenerwowała się jeszcze bardziej, jak usłyszała że palą się ogrody i cukiernie, i walnęła mu magiczną błyskawicą czy jakąś magią. Smok zawył z bólu i poleciał. Ponoć wytropili go, bo po drodze gubił łuski, tak mu księżniczka pokazała!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważnie słuchałem opowieści Steamy'ego. - Że jak?! Tak w bioły dzień?! I to na samą najśliczniejszą księżniczkę Celestię?! UUUUUrrrrwwww... niech no jo znajde tygo smoka, to gryfi miesiąc popamięto! - huknąłem zły jak diabli, słysząc relację. - Ale z tym tropieniem za łuskami to bym uważoł, bo smoki to cwaniaki jakich mało, potrafią bardzo skutycznie zacieroć ślady. Wim co mówię, bom nie roz tropił bestyje, i to całkiem cwane. Wiadomo - takie śmoki to lubią świecidełka, i wiedzą jak zwodzić nieproszonych gości. A powiedz no mi Steamy, ilu birze udział w tej wyprowie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Steamy zamyślił się. - Szczerze mówiąc, Olo - kontynuował po chwili ciszy - to sam tego nie wiem. Ale spodziewaj się sporej kompanii, przez ostatnie dwa dni do Canterlot przybyło ze stu takich jak ty! Zbroje, miecze, łuki, topory, hełmy, groźne miny, potężne kopytka. Wojownicy z każdych zakątków Equestrii. Wszyscy odpowiedzieli na wezwanie Celestii. Pegaz zatrzymał się. Olo popatrzył przed siebie. Na wprost rozciągał się duży, acz dość niski, drewniany budynek o stożkowym dachu. Z małych okien docierały snopy światła ze świeczników. Mimo wczesnej pory i niezbyt sprzyjających imprezom okoliczności, w środku najwyraźniej było huczno. Zza drewnianych beli dochodziły jakieś ciche śmiechy, wrzaski, odgłosy rozmów i obijanego szkła. - To tutaj - zakomenderował Steamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest głośno. To dobrze. Idealne miejsce gdzie można coś zjeść, wypić i zęba wybić. Z uśmiechem na gębie podeszedłem do drzwi, i otworzyłem je z kopa. Następnie z cwaniackim uśmiechem wchodzę do środka, i lustruję towarzystwo, szukajac jednocześnie pustego stolika, a jak nie będzie takowego, to przysiądę się do tej grupy co wygląda średnio przyjaźniej. Akurat naszła mnie ochota wybić komuś kilka ząbków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gospoda była przestrzenna i wyglądała dość bogato, ale wbrew temu, co sugerowały odgłosy, wewnątrz było pustawo. Źródłem hałasu były cztery grupki rozradowanych i pewnie nieźle wstawionych kucyków, okupujących po jeden stolik na grupkę. Razem około szesnastu chłopa. Olo szybko zlustrował towarzystwo w gospodzie; lekkie i cięższe zbroje, kołczany, opasłe plecaki, miecze, topory i inna rozmaita broń - sugerowały, że zgromadzone tu kucyki przybyły do Canterlot w tym samym celu co Olo. Kilku z nich nawet wyglądało dość egzotycznie. Za ladą stał, a raczej siedział na drewnianym taboreciku, niski kucyk o lokowanej, czarnej grzywie i bujnych bokobrodach, pociągający sobie z drewnianej fajki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz łypnął wzrokiem na Ola i przewrócił oczami ze znużeniem. - Kolejny? - warknął dość donośnie, chociaż reszta towarzystwa nie zwróciła na niego większej uwagi i dalej biesiadowała w najlepsze. - Ilu was jeszcze dzisiaj przylezie? Ech... Kucyk niechętnie podniósł zad z taborecika i sięgnął z półki duży, gliniany kufel o średnicy małego garnka, po czym położył na ladzie i nalał do niego jakiegoś ciemnozłotego płynu. Posunął kufel kopytkiem w stronę Ola. - Kolacja już zjedzona, jak chcesz jeść na ciepło to musisz poczekać na śniadanie. Chyba, że zależy ci, żeby po prostu zapchać się byle czym, w takim wypadku mam trochę pieczywa i pieczeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chłopie, ja nic żem nie jodł cały dzień, ni będę marudził. Daj co jest, byle smaczne i jadalne. A widze po twujej gębie jakby ci kto za skórę zalozł. To tamte łobszczymury, nie? - wskazałem brodą na biesiadujących. - Zwykle karczmorze są uprzejmi, dla tych co zostawiajom w ich kiesie piniądze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta, ale nie widzi mi się, jak banda wygłodniałych "łobszczymurów" przez dobre dwie godziny wyżerała mi zapasy na kolejne pół roku. Przeklęci łowcy smoków... - burknął karczmarz. - Idź, zajmij gdzieś miejsce, przyniosę ci jadło - polecił, po czym odwrócił się na kopytku i pomaszerował na zaplecze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łowcy smoków tia? No to zobaczmy z kim Olo będzie musiał współpracować. Wypiłem kilkoma głębszymi zawartość kufla (swoją drogą całkiem niezłe toto), i odstawiłem go na ladę. Podchodze bliżej gromady, jeśli będzie tam wolny stołek, to przysiadam się do nich, jeśli nie, to biorę stołem z innego stolika i tak się przysiadam, bo nie będę stał samotnie, jak ten cieć przy hałdzie żwiru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na widok Ola, targającego do stolika własne krzesełko, śmiechy i głośne rozmowy przy tym jednym, konkretnym stoliku ucichły, a cztery pary oczu jakie go okupowały, wlepiały się teraz w Łamignata. Każdy z wojowników, jakimi niewątpliwie byli goście gospody, miał na ramieniu grube futro okalające grube, płytowe zbroje, oraz przewieszony rogaty hełm, co sugerowało, że przybyli z mroźnej północy. Każdy odznaczał się również długą brodą i krzaczastymi brwiami. O kupkę plecaków oparte były dwa miecze, maczuga i topór, oraz cztery sztuki okrągłych, prostych tarcz. - Chyba mamy gościa, chopki - ozwał się na pół gospody zapijaczonym głosem najroślejszy i największy z nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy z kuców, najprawdopodobniej lider grupy, uniósł brwi, po czym wojacy z północy popatrzyli na siebie znacząco. Po chwili, rozmówca Ola znów powrócił do niego wzrokiem i roześmiał się. - Widzę, żeś swój chłop, "Łamignacie"! - zrobił gest kopytkiem w stronę reszty swoich towarzyszy. - Zróbcie mu miejsce, niech się dosiada! W tym samym czasie, karczmarz przyczłapał się, przynosząc ze sobą koszyk chleba i tacę smakowicie wyglądającego mięsa. Położył jedzenie na stole, popatrzył się na zgromadzonych wojowników i powrócił bez słowa za ladę. - Ano faktycznie jesteśmy z północy, Łolo - kontynuował duży kuc, zaciągając się pijacko. - Zgaduję, żeś też do smoka przylazł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A no do smoka... chędożona gadzina poniosła łapsko na Centerlot, to mu tą łapę trza odrąbać! Trza pokozać że z kucami się nie zadziero bez karnie. Dubra, kuniec uprzejmości. Skoro takie wojowniki jesteśta, to dawajcie, siłujemy się na kopyto! Zwycięsca stawia kolejkie. Chyba że boita się przegrać z mniejszym przeciwnikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chłopki, on nas wyzywa - powtórzył na głos lider grupy. Pozostali zachichotali ciężko. - Łokej, Milo, pokaż mu dziewiczą siłę północnych pustkowi. Najmłodszy z kucyków podwinął zębami rękaw koszuli, którą nosił pod zbroją i zarzucił kopytko na stół. - No dalej twardzielu - zarechotał ironicznym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się cwaniacko, i też położyłem kopyto na stół. - A ty poznoj siłę, kucy ze Wschodnich Gór, gołowąsie! - rzuciłem, i chwyciłem mocno kopyto młodego i zacząłem się z nim siłować. Najpierw aby poznać jego siłę, trochę go pomęczyć, a potem jednym ruchem przewalić go tak, ażeby zleciał z tego swojego krzesełka!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młody kucyk uścisnął Olu kopytko i zaczęła się wojna siły. Ku zdziwieniu Łamignata, młody kucyk całkiem nieźle stawiał opór, jak na młokosa, ale i tak nie mógł dotrzymać pola potężnemu Bonecrusherowi i po minucie jego kopytko walnęło w stolik, przygniecione przez Ola. Starszy z północnych kucyków zmarszczył czoło. - Nieźle - odparł po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najstarszy kucyk uśmiechnął się wyzywająco.

- No, skoro chcesz prawdziwego wyzwania... - mruknął ze złośliwą nutką ironii w głosie, kładąc kopytko na drewnianym stoliku, zębami nieco odsuwając rękaw, żeby bardziej wyeksponować mięśnie. Reszta jego towarzyszy wydała z siebie gwizdy podniecenia (nie, nie na widok jego mięśni).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...