Skocz do zawartości

Polowanie na smoka (Ares Prime)


Varthy

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 89
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Nazywam się Dhok Żelazne Kopyto - uśmiechnął się kucyk i jednym, szybkm i jakże potężnym ruchem wgniatając kopytko Ola w stół. - I chyba nie bez powodu noszę taki przydomek - zaśmiał się i uwalniając kopytko Ola, sięgnął po kufel z cydrem i jednym łykiem opróżnił go do połowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ano, nie bez powodu... - odparłem z niedowierzaniem. Cholibka, dawno żem nie przegrał, ale z takim przegrać to żoden wstyd. - Słowo się rzekło, a Łamignat słowa dotrzymuje! Stawiom wom kolekjie chłopoki, jak obiecałem. Po czym trochę nie chętnie wołam karczmarza, aby przyniósł do naszego stolika kolejkę kuflów z cydrem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojownicy z północy roześmiali się, a Dhok poklepał Ola przyjacielsko po ramieniu. Karczmarz był w trochę mniej towarzyskim nastroju, sądząc po minie z jaką zbierał puste kufle ze stolika. Po chwili zjawił się z kolejną tacą, tym razem kufli pełnych napoju. Dhok ziewnął. - Cholera, chyba już późno. Wypadałoby się przespać chociaż tę godzinkę, co chłopy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może że i rocja... to jeszcze po maluchu, i do wyra. Trza się wyspać zanim na gadzinę pójdziemy. - odparłem wzruszając ramionami, i kilkoma głębszymi wydudlałem zawartość swojego kufla, aż trochę pociekło mi po brodzie. - No, miło było wos poznać chłopy. Wstałem od stolika i zabrałem swoje toboły, i broń. - No, panie kylner, prowadź do jakiej kwatery. - rzuciłem do karczmarza, płacąc mu za posiłek, kolejki i za pokój.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucyki z północy nie odpowiedziały, tylko skinęły głowami z uznaniem i również wstały. Pewnie mieli już wynajęte pokoje, bo zamiast pójść do karczmarza, od razu udały się na górne piętro. - Jest jeden wolny pokój - mruknął gospodarz, przeliczając monety, które wręczył mu Olo. - Choć za mną. Niski kucyk wyszedł zza lady i wspiął się na drewniane schody. Długo to nie trwało, bo sufit w gospodzie był wyjątkowo niski; w końcu musiano jakoś upchnąć dwa piętra w tak niskim budynku. Gospodarz zaprowadził Ola przed drewniane drzwi do ostatniego pokoju w korytarzu; razem było ich około dziesięciu. - Dobranoc więc - burknął, wręczając kucykowi klucz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobronoc... łobudź mnie jak tamci będą wstawać.- bruknąłem, po czym otworzyłem drzwi i wszedłem do środka pokoju. Tam wreszcie z ulgą, rzuciłem na podłogę swój ekwipunek, topór, i zdjąłem swoją zbroję. Od razu żem się poczuł o 20 kilko lżejszy. Uwaliłem się na barłogu, i przeciagnąłem się aż kościka mi zatrzeszczały. Trzeba wypocząć, bo łowy na smoka to ni przelewki. W końcu ta bestja chędożona, odważyła się napaść na centrolot, znaczy się że musi być silna. Utnę sobie drzemkę, a jak ten gbur mnie nie obudzi jak mu kazałem, to mu zęby powybijam, i wtedy dopiro będzie miał powody do zmartwień. I wszytsko fajnie... tylko zacnej, i nadobnej klaczy brak w tym łożu... eh...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sen przyszedł szybko. Olo był naprawdę zmarnowany po wyprawie, a kilka kufli cydru jeszcze bardziej pogrążyło jego zmęczenie. Olo czuł, jak czyjeś kopytka szturchają go upierdliwie w plecy. - Panie, wstawaj pan, już poranek - usłyszał znajomy głos gospodarza. Oczy nadal miał kurczowo ściśnięte za powiekami, wybudzony ze snu umysł musiał nieco oprzytomnieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tyknij mnie jeszcze roz, to jo tak cię tyknę że będziesz musioł wyciągać z mózgu własne zęby... - warknąłem, bo nie cierpiałem budzenia o tak pogańskiej godzinie. - No ni gniwoj się, tak tylko żartuję. Wstałem i przeciagnąłem się mocno. - Śniadanie gotowe? Bo ni lubię ruszać na smoki na czczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie Ola nie doczekało się jednak odpowiedzi. Kucyk przetarł oczy. Gospodarza już w pokoju nie było. Drzwi zostawił uchylone, słychać więc było jego głos na korytarzu. Najprawdopodobniej robił obchód po pokojach i budził wszystkich, którzy wcześniej o to poprosili. Przez korytarz powoli przewijała się słodkawa woń świeżej pieczeni, która po chwili natrafiła na nos Ola.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olo założył na ciało swoją zbroję, przypiął pasami topór i szyszak na plecy, po czym wyszedł z pokoju. Na korytarzu panował niemały tłok; Steamy w końcu mówił, że to jedyna gospoda w Canterlot, która ostała się w miarę dobrym stanie. Nic dziwnego więc, że wszyscy wojownicy, których przywiodła tu chęć zdobycia sławy i pieniędzy nocowali właśnie tutaj. Olo wszedł między tłum, powoli ruszający się w stronę schodów. Gdy już zszedł na dół do głównej sali, to co zobaczył przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania; gdy kilka godzin wcześniej przybył tu aby zjeść i się wyspać, była późna pora nocna i na dole zostało tylko kilku spośród przybyłych do Canterlot kucyków. Teraz gospoda dosłownie pękała w szwach. Olo szybko zlustrował wzrokiem towarzystwo; były tu naprawdę kucyki z każdego zakątka Equestrii - dostojni, pięknie uczesani rycerze w lśniących zbrojach, lekko opancerzone, wyposażone we włócznie kucyki o ciemnej maści, jasnogrzywi mistrzowie łucznictwa z lasu Everfree, odziani w lekkie, skórzane ale świetnie wykonane i przyozdobione zbroje oraz zielone pelereny; było również kilku wojowników z trawiastych stepów leżących u stóp gór - okrągłe tarcze, krótkie, lekkie miecze i średniej ciężkości zbroje. Nagle oczy Ola napotkały jakoś dziwne znajome twarze. Wzrok Łamignata zatrzymał się i po chwili rozpoznał poznanych wczorajszej nocy (albo raczej dzisiejszego ranka) wojowników z północy. Wszyscy goście gospody zgromadzeni byli, a raczej ściśnięci przy ladzie, gdzie gospodarz, dzisiaj z dwoma klaczkami jako pomocnicami, wydawali śniadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooo prosze, widze że więcej kuca ściagnęło tu na gadzinę. Choliera, oby ten smoczek miał duży skarbiec, bo na wszytskich nie obstanie. Dobra, ale ja tu nie na pogaduchy przyszedł, tylko aby coś zjeść. W tym celu idę, a raczej przepycham się do lady używając siły. Dobrze zjeść, wypić, iszczypnąć kelnerkę w tyłeczek, i iść na miejsce zbiórki. To mój plan na spędzenie poranka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olo wyprostował się, napiął barki i ruszył dumnym krokiem w tłum kucyków, przepychając i popychając wszystko, co się napatoczy po drodze. Jego oczy zwrócone były ku ladzie i gospodarzowi, wydającemu śniadania. Z chwalebnego marszu po jedzenie, Ola wyrwał chlust rozlewającej się na podłogę cieszy. - Tyyy!!! - z boku dobiegł go jakiś oburzony, zniesmaczony głos. Olo odwrócił głowę. W kałuży jakiejś brunatnej cieczy stał jeden z dostojnych kucyków w lśniącej zbroi i złotej szacie, pięknie uczesanej, lśniacej grzywie. No, teraz nie była taka lśniąca. Olo musiał przypadkowo potrącić szlachcica, który oblał się własnym śniadaniem. - Ty prymitywna, niecywilizowana pokrako! - wrzasnął szlachcic oburzonym, pogardliwym głosikiem, jakby mówił do stworzenia, którego wysoce się brzydzi i którym gardzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nu i czego tak japę wydzierasz?! Jak nie umiesz normalnie chodzić lalusiu jeden, to teraz żryj z podłogi! - huknąłem basem na elegancika, bo jakby mnie nie obraził, to bym przeprosił go za rozlanie śniadania, a jak on z wyzwiskami startuje pierwszy no to nie ma przerpoś. - A tera suchoj no głupi lalusiu! Albo teroz łodejdziesz stąd w podskokach, albo tak ci przypierdziele że będziesz zęby zbiroł po całym Canterlocie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Taaaa? A co, może mi zabronisz, siusiumajtku! Nie, czekoj, niech zgadnę. Ty nie na smoka idziesz, ty jesteś wędrowny trefniś co zarobio na chleb, wydurniając się na występach. - odparłem z cwaniackim uśmieszkiem, chcąc sprowokować typka. - A śmiało, nazwij mnie jeszcze roz durnym, to zrobię ci z mordy gulosz! Poprawiłem szyszak i zakasałem rękawy. Jeśli coś powie złego na mój temat - zamienię go w worek do bicia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Siusiumajtku - powtórzył ironizowanym głosem szlachcic. - Co za bogaty, barwny język! Ta wiocha, z której jak mniemam pochodzisz, tam cię tego nauczyli? Pewnie "wołata" się tam na "łobiod" i "grzmocita dziewuchy na sionie". W tłumie rozległy się śmiechy. Możnowładca był wyjątkowo zuchwały i przekonany o swojej wyższości. Pytanie tylko, czy Olo dłużej będzie to tolerował...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ładnie godosz... - mruknąłem wyłamując kopyta ze stawóa. - Mom nadzieję że nie jesteś za bardzo przyzwyczajony do swych zymbów, kozojebco! Przegiął o jeden raz za dużo. Tera to mu pokażę co potrafi Olo Bonecrusher. Pierw podskakuję i jebut go kopytem w mordę, a potem okładam go umiejętnie kopytami, ale mam się na bacznosci, bo ignorować przeciwnika to głupota, nawet takiego zasrańca jak ten.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miarka się przebrała. Mały, acz potężny siłą fizyczną, Olo doskoczył do dostojnego kucyka, sprzedając mu z kopytka potężnego podbródkowego. Z ust szlachcica trysnęła kapka krwi, a on sam odleciał z impetem w tył i trzasnął głucho o podłogę, wypluwając garść czegoś, wyglądającego jak umazane krwią białe perełki. Nietrudno było się domyślić, że delikwent właśnie stracił co najmniej połowę swoich zębów. Olo miał nadzieję, na dalszą i nieco trudniejszą walkę, ale szlachcic okazał się być zwykłym cwaniakiem, mądrym tylko w gębie. W karczmie wybuchły oklaski, gwizdy i podniecone okrzyki. Dopiero teraz Olo zdał sobie sprawę, że całe towarzystwo karczmy zebrało się w kółku wokół niego i szlachcica. Spośród tłumu wyłapał zafrasowaną minę gospodarza, zalotne spojrzenia jego pomocnic i Dhoka, którego wyraz twarzy mówił coś w rodzaju "nieźle, naprawdę nieźle". - Ty gnoju... pfu... - warknął szlachcic, podnosząc się z podłogi, wypluwając sporadycznie krew. Bez zębów śmiesznie zaczął seplenić. - Doigrałeś się. Rapid Wind! Gdzie jest Rapid Wind?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hahhaha! Tobie kozy paść, a nie na smoki chodzić! Cho no tu, bo jescze ni skończyłem!! - huknąłem na paniczyka, po czym doskoczyłem do niego ponownie, i jednym kopytkiem chwyciłem go za fraki, zaś drugim zacząłem mu wybijać kolejne zęby. - Za mamusię, za tatusia, za babunię, za dziadunia, za ciotunię, za wujaszka... - i tak za każdeczo członka mojej kochanej rodzinki, idzie jeden ząbek. A jak mu się wszytskie zęby skończą. -Ołjej...ni ma już więcej? No to dubranoc frajerze!! - poczym raz a dobrze walę go w ryja tak, co by stracił przytomność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olo już zerwał się do leżącego na ziemi wokół własnych zębów szlachcica, kiedy nagle zatrzymał go surowy, gruby głos. - Stój gdzie stoisz, albo twój łeb poleci szybciej niż jego zęby. Olo odruchowo obejrzał się w stronę, z której dotarł do jego uszu dźwięk. Około półtora metra od niego stał granatowo-grzywy pegaz o niebieskiej maści, w stalowym, srebrzystym napierśniku. Był rosłej budowy, a jego mięśnie były wyraziste i masywne, choć nie dorównywał Olu nawet w połowie. Patrzył się obojętnie chłodnym wzrokiem na zaszłą sytuację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A winc paniczyk ma własnego ochroniarza? Wygląda na twardziela. No ta, jak ktoś nie umie robić własymi kopytami, to silnorękich wynajmuje. Poprawiłem szyszak, i ochraniacze na kopyta. - Ha... paniczyk ma łosobistego opiekuna. W sumie to logiczne, ktoś mu musi teraz nosek wytrzeć, bo się jakoś tak zasmarkał na czerwono. Suchoj kolego, do ciebie nic ni mom, więc zabiroj stąd tego krzykacza, i siedźta cicho. Chyba na dziś dość posoki pochłonęła ta podłoga. Szlachcic dostał nauczkę, nie było bardzo sensu robić tu dalszej burdy. Ale wszytsko zależy od odpowiedzi tego pezazika. Jeśli okaże się rozsądny, to zabierze stąd tego pajaca. A jeśli będzie próbował jakiś krętów... to sam chwycę za topór.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaz popatrzył to na leżącego szlachcica, to na Ola. - Mądra decyzja - powiedział wreszcie po chwili, chociaż jego głos nadal nie okazywał żadnych emocji. - Rapid Wind... tak ci dziękuję... tak ci... - zaczął jęczeć szlachcic, ale pegaz, nazwany Rapid Windem wciął mu się w słowo. - Stul pysk Wordy Mouth. Ostatni raz ratuję ci zad, obiecuję. W gospodzie panowała cisza. Rapid Wind popatrzył się wokół - Na co się gapicie? - warknął po chwili, wodząc wzrokiem gniewnie po zbiegowisku. - Wracać do swoich spraw, idźcie żreć obiad, póki jeszcze nim nie jesteście. Po tych słowach szturchnął Wordy Moutha kopytkiem, obrócił się i pomaszerował w stronę wyjścia z gospody. Tłum jeszcze chwilę stał głuchoniemy, dopiero po chwili znowu zapanowała wrzawa i wszyscy powrócili do konsumpcji śniadania, lub walki o niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak pegazik umioł myśleć. Ha.. nie ma to jak z samego rana wybić kilka zębów, i skopać zad tym którzy na to zasługują. No i przynajmniej pozostali wiedzą że z Olem Bonechrusherem się nie zadziero! A to niesamowicie zaostrza apetyt, zatem kontynuowałem swój marsz po śniadanie, będąc z siebie bardzo dumnym. Jak już doczekam się na swoją porcję, poszukam wolnego stolika, albo dosiądę się do jakiejś grupki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...