Skocz do zawartości

Equestria_Ponyland: Przygoda... (by Plothorse)


Nightmare

Recommended Posts

Byłem przekonany, że chcesz to zrobić, ale równocześnie też zobligowany odgrywać rolę mej postaci... która to, zaoferowawszy swą pomoc ~ widząc, że koleżanka już wzięła się za balię/kadź/whatever, postąpiłaby tak, a nie inaczej... nie pozwoliłaby na siebie czekać.... bowiem gdyby nagle zwróciła się ku Lunie z jej głową w wodzie, to musiałbym memu Breezy' emu dopisać jeszcze atrybuty niesłownego i roztrzepanego... poza tym, żyjąc na morzu wraz z morskimi kucami za pan brat, mógł być do tego rodzaju scen przyzwyczajonym...

Aaah... wiem, że chciałaś to zrobić. Żałuję, że nie mogłem postąpić inaczej i żywię nadzieję, że dasz jeszcze jakąś na to szansę...

... ładnie proszę...?


(Soarin approved) - pomyślał bezwolnie Breezy, pozwalając aby słodziaszczy aromat wypełnił jego nozdrza. Ślinka by mu pociekła... dobrze, że już odstawił ten wodonośnik i mógł zamknąć paszczękę.

Wtem zauważył turlające się cosie.

-Piłki! - stwierdził dosyć głośno i z nieskrywanym entuzjazmem, widząc zbliżające się Krzakusy. Odwrócił się ku nim, naprężając już tylne nogi do mocarnego kopnięcia, rozglądając się prędko w poszukiwaniu tego, kto je tu podesłał.

- Nie, zaraz... poduszki! - poprawił się, wyhamowując w ostatniej chwili. Okrągłe przedmioty rozwinęły się już bowiem w coś czworościano - podobnego...

Zwrócił się ku nim... i przyjrzał baczniej. Zamrugał kilkukrotnie, po czym przesunął głowę parę razy przed Włochatkami, patrząc jak to ich oczy podążają za jego własnymi. Osłupiał.

-Wy żyjecie! - wykrzyknął, odsuwając głowę. -A ja właśnie chciałem wysłać Was na Księżyc...

Edit: Przepraszam za późny edit. Przeklęte literówki chciały zrobić klacz z mego ogiera...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 289
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wszystkie nagle przestały się uśmiechać i poturlały się za Strzałkę. Ona na to zgniotła jedną lilię w kolorze indygo.

- Tego kwiatu mieliście nie przynosić. Mógłby wprowadzić wszystkich w stan uśpienia, do czasu, aż ktoś ich obudzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breeze poczochrał swą grzywę, uśmiechając się przepraszająco.

-Ahh... wybaczcie, proszę... po prostu się pomyliłem... - rzekł do Włochatek, licząc, że nieco piorunujące wrażenie jakim je wpierw obdarzył nie będzie kością w gardle ich przyszłych relacji. -Obiecuję, że kopyta w Was nie wymierzę. No, chyba, że naprawdę sobie zasłużycie. - dodał jeszcze szybko. Ot. na wszelki wypadek... z jakiegoś powodu miał względem nich podejrzenia...

-Mm... - zamruczał z lekka niepewnie, zbliżając się do Strzałki. Obserwował ową lilię, starając się na wszelki wypadek ją zapamiętać -Skąd wzięliście ten kwiat, maluchy...? Czyżbyście były zaangażowane w jakiś handel zagraniczny? - spytał Włochatki z ciekawością, poniekąd wypływającą z jego wrodzonego usposobienia... a po części także wpojonego mu przez rodzinę zamysłu kupieckiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Grandlesów? -powtórzył Breeze -Zaraz... coś chyba kojarzę. Przybliżylibyście mi ten temat? -grzecznie poprosił.

I wtedy w jego uszy uderzyła melodia. Zakołysał się delikatnie, potrząsając nimi...

-Mm... cóż to za miód dla zmysłów przygotowujecie? -dopytał się Strzałki o okołosceniczną muzykę -I to wszystko na ten dzień...? Ach, właśnie. Co robimy teraz, skoro uporaliśmy się z tą wodą?

I wtedy to zauważył kosz, który Gusty powiesiła na drzewie...

Uznał, że być może nie powinien wykazać aż tak wielkiego zainteresowanie nim... przy Włochatkach... nie należało wszak rozdrapywać świeżych ran.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Pikuś? - zdziwił się Breeze -Brzmi jak imię psa... nie macie chyba psa grającego na... - tu przerwał na chwilę, wsłuchując się w melodię i próbując określić instrument, z którego się dobywała -...na fortepianie?

-wzdrygnął się.

-Oł~ki... - odpowiedział pegaz wesoło - który... i gdzie?

Zastanawiał się przy tym, czy w czasie zawodów w łowieniu jabłek zabronione będzie odrywanie kopyt od ziemi...

-Tak przy okazji... od jak dawna przygotowujecie się już do tego święta?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ojej... zatem trafiłem już na sam koniec? -spytał mimowolnie wpół ją, wpół siebie. Gdyby nie wcześniejsze zapewnienie Luny, możliwe, że Breeze poczułby się jak ktoś kto wprasza się na gotowe.... tym bardziej cieszył się, że może pomóc. Koiło to jego sumienie.

-skarcił się w duchu.

Podążył wzrokiem za kształtnym kopytkiem Strzałki. Transparent obwieszczał nazwę święta...

-Wedle rozkazu, dowódczyni. -rzekł żartobliwie, a z entuzjazmem, salutując przed pegazicą. -Ruszam zatem! - i tak oto wykonał w kierunku materiału te parę kroków w iście żołnierskim stylu... maszerował równo, trzymając sylwetkę prosto i skrzydła równolegle do linii tułowia. Przybywszy do celu, odwrócił się do swej zleceniodawczyni, po czym spytał jeszcze wesoło -Dokąd to arcydzieło...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- pomyślał Breeze, nie chcąc dopuścić do siebie kłującej w serce myśli, iż może zachowuje się na tyle nietaktownie, że Strzałka nie ma ochoty zamieniać z nim więcej niż tych paru słów.

Nie zwlekając, pospieszył Jej pomóc. Uchwycił transparent z drugiej strony. Wzbił się w powietrze ku drzewom, uważając jednak, aby nie wyprzedzić w tym za bardzo swej towarzyszki. Jego myśli nadal pochłaniała małomówność Strzałki.

Przyszły mu do głowy także inne teorie na ten temat... -

Uznał, że niezależnie od powodu, powinien skupić się na tym, co ma robić teraz... na wieszaniu transparentu. Niezależnie od tego, czy to sznurki, czy gwoździe o metodzie utrzymania go na miejscu decydowały... Spróbował swych sił, mając nadzieję, że nie będzie za bardzo wiało w międzyczasie...

- uspokoił się..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po powieszeniu transparentu, Strzałka podleciała do Luny i wymieniły się pracą. Teraz Strzałka rozganiała chmury, a Luna podleciała do Breeze'a.

- Dobra, teraz trzeba postawić słup. - pokazała leżący słup okręcony wstążkami z kokardą na czubku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co powiedziałabyś na to, Koszmarko, abym Breezey' emu nadał także jakąś spolszczoną nazwę, ot. aby pasowało do imion otaczających go kucyków?


- pomyślał Breeze... co wywołało w nim mieszane uczucia.

-Okej. Tooooo... jak się za to zabieramy, Luno? Może... wezmę, podeprę to jakoś od dołu... - zamruczał, krążąc wokół słupa... wreszcie sięgnąć po niego kopytami i postarał się podnieść jego końcówkę oraz wsunąć ją za kark.

-Asekuruj to, dobrze? -poprosił Lunę, nie chcąc za bardzo angażować jej do nazbyt wymagającej siły pracy... o ile ta się do takich zaliczała...

Wzniósł się ze słupem, bijąc skrzydłami... polegał przy wyborze kierunku wznoszenia po części na fioletowej pegazicy... gdy już ustawili go w miarę do pionu, obrócił się, chwycił kopytami słup i wraz z Luną, postarał się ustawić go w odpowiednie miejsce.

-Nie sądzisz, że powinniśmy to jakoś usztywnić? - spytał, nie pragnąc - co mu się wydawało słuszne - poskakać na słupie w celu jego wbicia... z racji umiejscowienia delikatnej kokardy na czubku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dobrze Ci się kojarzy. Sea-breeze to właśnie bryza... tymczasem, w prawie dosłownym tłumaczeniu mój OC to... wietrzyk, kłusający po falach. Bryza, Wietrzyk... pierwsze z nich to miano żeńskie, drugie do mnie nie przemawia... naprawdę chciałem nazwać go Zefirkiem. Niestety, po sprawdzeniu w wikipedii dostępności tego imienia okazało się, że to imię męskie jest już zajęte... przez bardzo porywczej natury klacz, której w G1 ,,nikt nie śmiał podskoczyć". Tak... okazało się, że to właśnie imię Gusty. Nie wiem czemu... i nadal jestem przekonany, że na kasecie VHS, którą posiadam min. z ,,Powrotem Tambelonu" zostaje wymienione jej imię jako Porywistej. Moim zdaniem nawet bardziej pasuje, jako że nie tylko powiązane jest z jej talentem, ale i obrazuje jej naturę. Haaah... ja nadal szukam. Przeszedłem przez odmiany wiatrów i nie znalazłem czegokolwiek odpowiedniego... Chyba poszukam w kategorii tanecznej... ewentualnie ochrzczę go już tą Bryzą... skoro klaczy nie wadzi mieć miano ogiera, to czemu na odwrót miałoby sprawiać komplikacje...? Przyszedł Ci może w międzyczasie jeszcze jakiś pomysł, Koszmarko?)


Wybacz mi proszę lekkie wyprzedzenie biegu wydarzeń/sugerowanie ich konkretnego następstwa. Jakoś... tak wyszło...


Dostrzegłszy wcześniej przygotowaną dziurę w ziemi, Breeze zmiarkował swój błąd... poniekąd. Praca nie została zmarnowana. Zaproponował Lunie, aby ustawili się naprzeciw siebie i, okręcając słup, przesunęli go w kierunku dziury - nie kładąc go ponownie.

Po dokonaniu wyżej wymienionych akcji... o ile, rzecz jasna, Luna się na nie zgodziła, nie miała obiekcji, nie czyniła aluzji, nie wyszła naprzeciw z jakimkolwiek innym, lepszym rozwiązaniem, słup nie był oporny, jakieś stworzonko nie wkitrało się właśnie do dziury, a żaden fortepian nie spadł z niebiosów, zabawiając się w narzędzie boskiej interwencji... Breeze sprawdził, czy aby trzyma się w miejscu i czy żadne wstążeczki nie zostały przypadkiem uszkodzone w procesie, ot. dostawszy się np. nieszczęśliwie pod słup w czasie jego przesuwanie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oki, bez przesady!

Moim pomysłem... jest... Wiatr


Wszystko było w porzątku, a Zefirek (zmieniam z Gusty) spojrzała na niebo.

- Breeze, może pomożesz rozganiać chmury? - pokazała Lunę i Strzałkę, które rozganiały chmury. Nazbierało się ich, podczas naziemnej pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niechaj już będzie Wietrzyk - skoro tak duża część kuców nosi już zdrobnione imiona. Po zastanowieniu, stwierdzam, że to wcale nie takie złe miano - zwłaszcza jeśli porównamy je z czymś w guście ,,Pląsacza", czy ,,Bryziora". Brr...


-Oczywiście! -odpowiedział rozentuzjazmowany pegaz. No bo jak tu się nie cieszyć, gdy proszonym się jest o pomoc w dziedzinie, której arkana przyswajało się od lat?

Pegaz uśmiechnął się, wzbijając się w powietrze. Czas było rozbudzić żywioł, od którego wziął swe imię!

Wietrzyk rozpędził się, po czym postarał się wylądować na jednej z chmur i ujeździć ją, niczym surfer swą deskę. Kopytami pragnął zachować równowagę, a skrzydłami nadać pędu. Lot swój zacząć zamierzał od wykonania paru zwrotów i kozłów, niczym na górskiej kolejce, przy okazji taranowania kradnących kucom ich słońce zjawisk pogodowych...

-Jiiiiiihaaaa!

Na tym jednakże nie skończył. Wiedział, że masa zgromadzonych chmur stanie się wkrótce zbyt duża, by ją ot. tak przepchnąć... dlatego też opuścił chmurę i poleciał przed nią. Okręcając się wokół własnej osi, spróbował wytworzyć wąski korytarz powietrzny, który niczym sznur pociągnąłby zarówno chmury już będące za nim, jak i te, pomiędzy które dopiero by wleciał. Rzecz jasna, uważając aby nie potrącić przy tym którejś z koleżanek... tak właśnie, wykorzystując swój talent, postarał się pokonać pierwszą, chmurzastą falangę...

Edit: Te literówki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wietrzyk, słysząc kaskadę śmiechu, wstrzymał swój zwycięski pochód poprzez przestworza. Tzn. nie tylko się zatrzymał, lecz i przestał obracać. Zdziwił się z lekka, widząc, że wszystkie chmury zostały już przegnane.

- stwierdził, uznając, że nie ocenił właściwie ich liczby przed wzięciem się za pracę... a w czasie jej trwania wszak niemożliwym było dla niego uczynienie tego - - pomyślał, krytycznie podchodząc do własnych umiejętności -

Mniej natomiast ruszyło go to, że jego towarzyszki ponownie ryzykowały przysłowiowym pęknięciem ze śmiechu. Już przygotowany był speszyć się i zarumienić... lecz nie uczynił tego. Wzniósł brew. Po bardzo krótkim zastanowieniu pokręcił głową i rzekł wesoło:

-Dobra. Przyznaję. To mogło wyglądać nieco dziko. Co nie zmienia faktu, że straszne z Was śmiechotki. - dodał, śmiejąc się wraz z nimi z lekka. No bo jak tu nie mieć humoru w tak wesołej kompanii? Wstyd się kuca nie ima, gdy ten wie, że znajduje się pośród tych, którzy źle mu nie życzą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podążył za wzrokiem klaczek. Zmrużył ślepia, potrząsnął łbem, przetarł kopytem powieki... spojrzał ponownie ku linii horyzontu.

Wyglądało na to, że nia ma problemu ze zmysłem wzroku. Tymczasem, skoro wszyscy dostrzegali tenże fenomen, mało prawdopodobnym było, by okazał się fatamorganą...

-Umm... nie zamawiałyście dżemu XXL? - spytał Wietrzyk - to... to nie jest część święta? -dodał po chwili, z lekka zatrwożony tym nagłym zamilknięciem towarzyszek...

Straszliwa myśl przeszła mu przez głowę i ścisnęła gardło...:

<Tsunami!?>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- stwierdził pegaz ze zgrozą -

Jego myśli zaszarżowały w stronę rodzinnych stron. Niemniej jednak, odepchnął je na bok. Liczyło się tu i teraz. Kuce przed nim były zagrożone. Widząc, jak pegazy natychmiast rozpoczęły przygotowania do ochrony, rzucił się ku chmurom. Zdecydowany był pomóc, nawet jeśli jego pomoc była tą zaledwie jednej, nieobeznanej istoty. Pytania mogły zostać odłożone na później.

Wietrzyk, z gnającym sercem, dołączył do grona pegazów, szykujących linię obrony. Licząc przy tym w duchu, że przypadkiem czegoś nie popsuje. W ogóle... był zaskoczony szybkością ich reakcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wietrzyk uświadomił sobie wreszcie cóż to za niebiezpieczeństwo nadciągało. Przeszły mu przez głowę obrazy, wyśnione nocami po usłyszeniu opowieści rodziców o straszliwej mazi, która zatopiła całe królestwo.

Wszyscy wokół pracowali zgodnie. Na niego nikt nawet nie zwracał uwagi... zganiając chmury, Wietrzyk przyglądał się pracy kuców. Straszliwa obawa gryzła jego serce.

Jego myśli pędziły jak szalone, próbując odnaleźć jakąkolwiek szansę na ratunek... coś go tknęło. Wzniósł się wyżej. Podążył wzrokiem w górę strumieni wodnych okalających ten teren....

- pomyślał desperacko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...