Skocz do zawartości

Equestria_Ponyland: Przygoda... (by Plothorse)


Nightmare

Recommended Posts

- Nie, każdy mógł ją czytać, gdy chciał - powiedział Pikuś.

Przed wami ukazała się szczelina w ziemi. Płynęła nią rwąca rzeka. Zobaczyłeś różową smugę po drugiej stronie i kładkę na przeciwną do waszej stronie wciągniętą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 289
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

-Rozumiem... - rzekł Wietrzyk, po czym zmiarkował cóż tym razem uczyniła Kropelka.

Dostrzegając kładkę po drugiej stronie, poleciał ta, aby ułożyć ją z powrotem w poprzek szczeliny. Na wszelki wypadek sprawdził przy tym jeszcze szybko, czy aby winna utrzymać ciężar dorosłych kuców - czy nie jest aby spróchniała, bądź też... przez też przez kogoś uszkodzona.

W to ostatnie jednak wątpił. Kropelka widocznie chciała opóźnić działania grupy, ale nie ją wytłuc... prawda?

O ile wszystko poszło zgodnie z planem, a kuce zaczęły przeprawiać się na drugą stronę, zaproponował jej członkom:

-Być może, aby zapobiec tego rodzaju opóźnieniom, udam się już odrobinę w przód... ot. na szpicę, by usunąć, bądź poinformować Was przed czasem o napotkanych przeszkodach... cóż na to powiecie? Spike, daj mi zerknąć na ten papier...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spike, daj mi zerknąć na ten papier...

Ach, siła przyzwyczajenie. W angielskiej wersji mu Spike. :twilight3:


-Sorki. - rzekł Wietrzyk, po czym postarał się zapamiętać drogę... wte i wewte.

- pomyślał, przypominając sobie wykresy szlaków kupieckich, zmiennych prądów morskich, przewidywań pogody... kiedyś, gdy był mały, dorwał nawet coś o odległych lądach ze strefami aktywności pirackiej...

-Dobra. - rzekł wznosząc się w powietrze -ogarniam to maleństwo. Lecę, w razie czego śmignę z powrotem...

Poleciał, o ile ktoś jeszcze nie miał czegoś do dodania. Gdy to oddalił się już troszkę od grupy, zaczął lecieć stosunkowo nisko. pozwalając słonecznikom na osłonięcie go ewentualnego, niechcianego spojrzenia... nie pragnął bowiem by Kropelka go zobaczyła - przynajmniej póki co.

- pomyślał, będąc o tym dosyć przekonany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oł maj gasz. Chodziło mi o śledzenie Kropelki, w celu sprawdzenia cóż to za niespodzianki przygotowuje.... To, że mówił o sprawdzaniu drogi kucom to jedno... a miał jej pomysły na myśli to drugie... czyżbym wyraził się na tyle nieprecyzyjnie...? :lyraamuse:

Mm... w takim wypadku wolisz abym kontynuował z tego punktu, czy cofnął się do poprzedniego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak mówisz... po prostu dziwnym zdawało mi się to, że mój pegaz w jednej chwili dostrzega ową klaczkę, a za chwilę... potrzebuje aż tyle czasu, aby ją dogonić - biorąc pod uwagę to, że jest od niej starszy i posiada skrzydła, przez co nie zwraca uwagi na przeszkody terenowe...

Mam nadzieję, że nie brzmi to tak, jakbym Ci coś wypominał?


Nie zobaczył Kropelki póki co... nie pragnąc przez przypadek wlecieć w gałęzie i zranić skrzydeł oraz nie chcąc zgubić szlaku pośród powykręcanych konarów, zleciał na ziemię. Podążając szlakiem, rozejrzał się za śladami kopyt klaczki, której tropem podążał.

Rozglądał się. Cóż takiego mogło sprawić, by las ten wyglądał tak, a nie inaczej? Dlaczegoż właśnie nazwano go w ten konkretny sposób?

- zadrżał. Coś mu tu nie pasowało. - zrozumiał wreszcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wietrzyk wyraźnie zmartwił się, widząc ją w takiej kondycji.

Wpierw spojrzał w kierunku lasu - czy aby coś jej nie goni. Następnie, w razie gdyby niebezpieczeństwo nie czaiło się na horyzoncie, poszybował ku klaczce, nie starając się lecieć nazbyt wysoko - tak, aby w razie czego mogła go rozpoznać.

- obawiał się, bardzo. Niemniej jednak, zrozumiał, że musi spróbować się z nią porozumieć... choć serce mu waliło:

-Kropelko! - zawołał delikatnie -Kropelko, poczekaj - proszę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszawszy owe odgłosy, pegaz zmiarkował, że to nie najlepszy z pomysłów... na moment rozwarł nieco szerzej oczy i obejrzał się w locie w kierunku lasu.

-Dobra! - rzekł ku Kropelce - Zmieniłem zdanie. Biegnij dalej, porozmawiamy później...

<Żesz... co to za miejsce? I my mamy przez to przejść? Jejku... Słoneczne Kucyki żyją tak blisko czegoś takiego pomimo całej swojej mocy, wystarczającej do odegnania Smrula? Coś naprawdę okropnego musi się tam czaić...>

Leciał dalej. Mogąc dostrzec nieco więcej niż Kropelka, postarał się od razu sprawdzić, czy przypadkiem nie pędzą w jakąś zamkniętą przestrzeń, ślepy zaułek. Perspektywa trafienia teraz w takowy średnio podchodziła mu do gustu. Jednocześnie też zważał na wszelkie niebezpieczne przeszkody, na jakie mogła niebacznie trafić w biegu Kropelka.

Leciał, aż się zatrzymała i jako tako uspokoiła...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Daleijn zadrżał na dźwięk tych słów.

Może i w innych okolicznościach uznałby, że to wyobraźnia spłatała figla młodemu źrebakowi... lecz jej wierzył. Miał konkretne dowody na to, że mówiła prawdę.

Odezwał się do klaczki, czując, że jeśli w takim momencie nie uda mu się przemówić do niej, to w ogóle mu się to nie uda. Chciał ją objąć i pocieszyć, ale wiedział, że nie powinien:

-Chciałaś nas zatrzymać i pierwsza dotrzeć do celu... tymczasem, sama zostałaś powstrzymana.

Wypowiedział te słowa powoli i spokojnie. Zwrócił uwagę na to, aby nie zabrzmiały jak oskarżenie. To było proste stwierdzenie faktu. Chciał skierować jej myśli na ten tor, by zastanowiła się nad tym co zrobiła, co chciała osiągnąć - i do czego doprowadziła. Bolało go czynienie jej tego, ale uznał, że musi dla jej dobra to zrobić:

-I teraz, Ty tam nie dotrzesz, a reszta po prostu nie zdąży... jak sądzisz - co stanie się z kucykami, które zostawiliśmy oczekujące naszej pomocy...? - nie powiedział tego z wyrzutem. Spytał ją tak, jakby oczekiwał, że zaproponuje teraz rozwiązanie sytuacji - skoro sama postawiła się w roli kuca kierującego drużyną - tak, by poczuła ciężar odpowiedzialności. Tak, by zrozumiała, co uczyniła i jakie są tego konsekwencje.

Wietrzyk miał pewien zamysł, jak rozwiązać sytuację... jak pogodzić dane słowo ostrzegania drużyny o niebezpieczeństwie na drodze, chronienia Kropelki i dotarcia do Słonecznej Doliny jak szybko to możliwe... ale najpierw, musiał nawrócić Kropelkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wietrzyk był skołowany.

-Momencik... skoro twierdzisz, że okrążyłaś las... to czemu teraz z niego wybiegłaś? Jak to możliwe, żebyś w ogóle zdążyła go ominąć? - spytał skonfundowany. Las wydawał mu się wielkim - a skoro najkrótsza droga prowadziła prosto przez niego...

-I... jeśli nie chciałaś dotrzeć pierwsza, to czemu opóźniałaś grupę, zostawiając nam po drodze przeszkody... jak wtedy, gdy spuściłaś wokół nas Słoneczniki?

Nie bardzo bowiem chciał dopuścić do siebie myśli, jakoby miały być dwie Kropelki - jedna ta, którą rozpoznał Pikuś i druga ta, stojąca przed nim...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamrugał parokrotnie.

-Nie może być... - rzekł, po czym zamilkł... dopiero po paru wypełnionych grozą sekundach odezwał się szybko, opisując zajścia, których był świadkiem:

-Wyruszyliśmy w podróż z zamku. Bardzo szybko dołączyła do nas ukryta w krzaku istota, w której Pikuś dopatrzył się Ciebie... wzięła taką sukienką, jaką masz... jeszcze nieuszkodzoną. Tylko, że w Lesie Słoneczników oraz później, koło rzeki widzieliśmy kogoś podobnego, kto przeszkadzał nam w wędrówce... o żesz... i To nie byłaś Ty? - dopytał się Kropelki.

Pokręcił głową, po czym rozłożył skrzydła.

-Nie rozumiem o co chodzi, ale wygląda na to, że ktoś podszył się pod Ciebie i starał się nam zaszkodzić... co oznacza, że pozostali mogą być w niebezpieczeństwie!

Ukląkł.

-Wsiadaj mi na grzbiet. Polecimy. Musimy jak najszybciej ich powiadomić o tym... jako i tych drzewach, czyhających w lesie...proszę, bez Ciebie mi nie uwierzą. W drodze możesz mi powiedzieć dokładnie którędy i kiedy szłaś... domyślam się, że nie miałaś złych zamiarów... nimi się nie przejmuj - stanę w Twojej obronie. - przyrzekł.

<Żebym się nie przeliczył...> - miał nadzieję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kropelka weszła na jego grzbiet.

- Przysięgam, że ominęłam las. Wcześniej poprosiłam Włochatki o skopiowanie mapy. Znalazłam szybką drogę dookoła. Biegłam nią. Potem weszłam do Lasu Cieni i zaatakowały mnie drzewa. - pokazała rulon bardzo podobny do rulonu Pikusia. W dole zobaczyli grupę przedzierającą się przez kolejne zwalone słoneczniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Wierzę Ci - rzekł, lecąc, Wietrzyk.

Skinął głową, po obejrzeniu rulonu, na znak, że się z nim zapoznał. Tymczasem, udało mu się dojrzeć kuce... nadal pośród słoneczników.

Nim podszedł do lądowania, postarał się dostrzec postać, która stałą za problemami ekipy. Sugerował się w tym wypadku linią, wyznaczoną przez podstawy zwalonych roślin. Domyślał się bowiem, iże ta istota nie zmieniła swego sposobu przewracania ich.

Następnie poszybował w kierunku drużyny. Wiedział, że musi powstrzymać pytania, którymi zapewne zasypią go kuce, aby nie doprowadzić do zbędnego chaosu... dlatego też na wstępie zaczął od słów rzeczowych:

-Słuchajcie! Macie co najmniej dwie przeszkody przed sobą - dzikie drzewa

- pomyślał Wietrzyk, nie dodając tego jednak. Uznał, że to niepotrzebne. Ważne było, by kuce myślały o Kropelce jako tej, która pozwoliła na, czy też wypatrzyła przeciwnika...

-Potrzebujemy schwytać tą istotę - oświadczył - i w tym celu oczekuję Waszej pomocy. Proponuję, aby pegazy wypatrzyły ją z góry i uniemożliwiła jej ucieczkę łodygami słoneczników, a reszta kuców ją otoczyła i pojmała na ziemi.

Dziwnie się czuł, mówiąc coś takiego. Nie był przyzwyczajony do przemawiania do tylu kuców jednocześnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie to Podmieniec w ultra-cichym kombajnie? :djTyy:


Odetchnął w duchu z ulgą, widząc, że kuce dostrzegły i zaakceptowały prawdę w Jego słowach... a przynajmniej zdecydowały mu się zaufać.

-W pojmowaniu tego czegoś raczej nie weźmiesz udziału. - zwrócił się do Kropelki - Tymczasem, przydałaby nam się dodatkowa para oczu na górze. Lecisz ze mną?

Po zaadresowaniu tego pytania ponownie pofrunął ku nieboskłonowi - z, bądź bez Kropelki, zależnie od Jej życzenia. Podążył w kierunku padających słoneczników, uważając przy tym, aby lecieć zdecydowanie powyżej wysokości, do której dorastały. Oberwanie którymś z nich groziło wszak zmiażdżeniem... postarał się wypatrzeć ową istotę, ustawiając się tak, aby wraz z Luną oraz Strzałką utworzyć trójką wokół domniemanego obszaru aktywności tajemniczej istoty - ot. w celu zmaksymalizowania efektywności poszukiwań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żart na taką godzinę:

-Co jest różowe, żółte, czerwone, zielone, białe, a jak podskoczy - czarne...? Nie wiadomo - ale fajnie zmienia kolory...


-Czy widzisz to, co i ja? - spytał Kropelki, wskazując w tym określonym kierunku.

Upewnił się, czy to aby na pewno to, czego szukali. W razie potwierdzenia ze strony klaczki... skoro to możliwe w tym uniwersum - pegaz ten użył kopyta do zagwizdania - i zwrócenia tym samym uwagi kuców zgromadzonych wokół. Ukazał stronę, w którą, jego zdaniem, powinni się kierować.

- myślał, starając się nie spuścić oczu z ,,ofiary". - pomyślał - - to nie były zbyt wesołe myśli. Wietrzyk uznał, że winien chwilowo odrzucić na bok odwieczny cykl materii i energii w przyrodzie...

Skoncentrował się na celu.

<Żółty... czy to aby na pewno ten sam? Zmienił przebranie... czy też jest ich wielu...?>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...