Skocz do zawartości

Podążaj za nabojami - Gary Sue (PiekielneCiastko)


black_scroll

Recommended Posts

Przez chwilę, która przez wszystko w mojej krwi mogła trwać niecałą sekundę, sprawdziłem, jak jest ze mną. Czułem wszystkie kończyny, więc chyba było dobrze. Ale przy okazji wybuch wyrwał mi strzelbę, albo sam ją wypuściłem, nie miałem pojęcia. A teraz nie miałem czasu jej szukać. Wstałem szybko i złapałem naładowany karabin plazmowy, za pomocą którego miałem zamiar zestrzelić bandytę dzierżącego w rękach wyrzutnię. Zdecydowałem, że wolę po walce wymyślić dlaczego umiem używać karabinu plazmowego niż stracić życie, a w najlepszym wypadku uszkodzić pancerz i samemu tułać się przez pustkowia. Ale jedno było pewne: musiałem się dowiedzieć, skąd oni wzięli tą wyrzutnię. Nikt normalny nie mając źródła, które zaopatrywałoby go w taką broń, nie marnowałby jej na normalną karawanę, nawet dobrze chronioną. Sądziłem, że trzymałby ją na jakąś szczególną okazję. Ale i tak wiedziałem, że wiele się nie dowiem: martwi nie mówią, a żywych tych bandytów raczej nie zostawią...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 138
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Nagle do głowy wpadł ci pomysł. Do bandyty ładującego kolejny pocisk, strzeliłeś dwa razy -trafiając w rękę, która miała szczęście i została w niej tylko dziura i nogę, która roztrzaskała się na kilka kawałków, brudząc wrzeszczącego bandytę jego własną krwią. Teraz wystarczyło wybić pozostałych bandytów i przepytać rannego.Kątem oka dostrzegłeś innego bandytę, który miał zamiar rzucić w was, starym, dobrym koktajlem Mołotowa. Na szczęście, Bozar, który pojawił się obok trafił w denko butelki, a cały płonący płyn wylał się na nieszczęśnika, który w kilka sekund stał się żywą pochodnią. Strzały z kanionu zaczęły cichnąć. Bandyci, którzy przeżyli zaczęli się wycofywać, czy raczej uciekać w popłochu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wodziłem karabinem za uciekającymi. Na ten dystans nie wolałem ryzykować strzału. Nie wiedziałem, czy zdołam się z tego wytłumaczyć. A nadal była nadzieja, że nikt nie zainteresował się moją zdolnością używania w zadowalającym stopniu karabinu plazmowego.

Skierowałem swe kroki do zranionego bandyty po uprzednim podniesieniu strzelby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzelba leżała kilka kroków dalej. Do środka chyba nasypał się piach, więc trzeba będzie ją rozłożyć i wyczyścić przed ponownym użytkowaniem. Najemnicy rozleźli się, aby podobijać rannych bandytów i pozbierać swoich. Usłyszałeś kilka strzałów, jęki rannych i muczenie spanikowanych braminów.

Wdrapałeś się na zbocze. Bandyta leżał tam, gdzie go postrzeliłeś. Zemdlał, widocznie z powodu zbyt mocnego bólu. Dopiero teraz miałeś okazję mu się przyjrzeć. Był mniej więcej w twoim wieku, zarośnięty od wielu dni nie golenia, pewnie czekali w pobliżu na Morską Karawanę. Rany z plazmy zawsze wyglądały ohydnie z bliska, a dziura w ręce dodatkowo została przysmażona i śmierdziała ludzkim mięsem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem to sprytne rozegrać. I jednocześnie sprawić, by moje zapasy starczyły na jak najdłuższy czas.

Sprawdziłem, czy bandyta nie ma przy sobie żadnej broni, po czym złapałem go i zarzuciłem sobie na ramię. Byłem pewien, że ostatecznie dobrze będzie, jeśli dam go przesłuchać także karawaniarzom. Ja miałem czas. Z człowiekiem na barku skierowałem się w stronę karawany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwróciwszy się od razu rzuciła ci się w oczy jedna niepokojąca rzecz. Dlaczego wóz z żywnością wybuchł? Eksplozja była za duża jak na sam ładunek z pocisku wyrzutni. Kilku najemników zabrało łopaty i kopało groby dla zmarłych. Oczywiście swoich, bandycie truchła niech żrą sępy. Kiedy podszedłeś do Bozara, ten pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

- Amarak nie żyje. Szkoda - zerknął na trzymane przez ciebie ciało. - Zacząłeś kolekcjonować zabitych przez siebie bandytów? - popatrzył na twój karabin plazmowy, zmarszczył brwi i zerknął ci w oczy.

- I czemu kłamałeś młody, co? Jesteś jednym z Bractwa, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tylko nie obrażaj się, że cię okłamałem-powiedziałem zrezygnowany. Olać przykrywkę. Niech przynajmniej tego nie rozpowiada- I tak ostatnie kilka lat spędziłem tutaj. I dowiedziałem się, że żywność na pustkowiach nie posiada właściwości wybuchowych.

Rzuciłem bandytę na ziemię i powoli przeładowałem karabin.

-Pomyślałem, że oboje możemy chcieć się czegoś na ich temat dowiedzieć-powiedziałem do Bozara wskazując na leżącego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bozar pominął twoją uwagę na temat zawartości wozu i pochylił się nad bandytą. Wyciągnął zza pazuchy manierkę, klepnął nieprzytomnego w twarz i wlał mu trochę płyn do gardła. Ranny zakrztusił się i ocknął.

- Co... ja... gdzie...? - ostrożnie otworzył oczy. Do jego mózgu najpewniej doszły impulsy bólu, gdyż skrzywił się i jęknął. Zamknął oczy.

- Proszę, proszę nie zabijajcie mnie. Powiem co chcecie. Tylko mnie nie zabijajcie.

Bozar popatrzył na ciebie.

- Kobiety i goście w wielkich pancerzach mają pierwszeństwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak wiedziałem, że bandyta najpewniej nie wróci do swoich. Karawaniarze na to nie pozwolą. Przynajmniej taką miałem nadzieję. A przez domysły Bozara nie musiałem wymyślać masy pytań tylko po to, by dowiedzieć się rzeczy, która mnie interesuje.

Nadal trzymałem karabin plazmowy w rękach. Chciałem, by go widział.

-Ciekawe, skąd tacy podrzędni bandyci mają wyrzutnię rakiet-powiedziałem do bandyty- Ja chcę się tylko dowiedzieć skąd ją wzięliście. Bo jak na razie widziałem taką broń tylko jeden raz i to nie w rękach jakich bezmózgich bandytów ani handlarzy, więc raczej jej nie ukradliście. Więc co? Zechcesz odpowiedzieć na moje pytanie.

Trochę ciężko było mi udawać zabawę karabinem plazmowym, lecz uczono mnie, że w takich przypadkach strach jest moim sprzymierzeńcem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bandyta podążał wzrokiem za lufą plazmowego karabinu. W oczach malował mu się strach.

- J-ja ją dostałem od szefa, Craiga. Kazał n-nam czekać n-na karawanę i strzelać d-do wozów - wyjąkał. - N-nasza baza jest na północ od Złomowa. Tam ją dostałem od szefa! Ale słyszałem - odrobinie podniósł się na rękach, ale jedyne co udało mu się uzyskać to ból przestrzelonego ramienia. Opadł prawie bezładnie na ziemię - słyszałem, że podobno mamy te wszystkie bronie od jakiejś wtyki od Zbrojeniow...

BLAM!

Krew, kawałeczki czaszki i mózgu obryzgały ci buty i pancerz na nogach. Bozar zużył jeden pocisk ze swojego M-16.

- Bredził, tylko skończyłem jego męki. Zbrojeniowcy to bzdura, w którą wierzą tylko naiwni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Może prawda-odpowiedziałem i ściągnąłem dziurawy i pokryty krwią worek z zbroi- Szlag, jeszcze mi zardzewieje zbroja od tej krwi-użyłem czystszej części worka do przetarcia pancerza, a przynajmniej części, do których miałem dostęp.

Nagle zrozumiałem, co mnie trapiło od jakiegoś czasu- M16 była opisywana jako zawodna. Słyszałem, że nowsze wersje były lepsze, ale nie byłem pewien, z której korzysta Bozar. Ale z racji mojego braku wiedzy był to niepewny trop. Wolałem zainteresować się nim później. Ech, gdybym tylko mógł go wziąć do ręki. Wiedziałem tylko jedno-broń pustynna albo jest idealna, albo można samemu dopchnąć zamek. A podejrzewałem, że wersje wadliwe tego nie mogły.

Coś mi kazało dowiedzieć się tego.

-Ciekawa broń-powiedziałem do Bozara wskazując na jego M16- Nigdy takiej nie widziałem.

Patrzyłem się na zamek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Zamek majaczył ci w oddali :rainderp: żaaaarcik )

 

Efekt wycierania był taki, że rozmazałeś krew po całej powierzchni, na szczęście część wsiąknęła w czystą część worka.

- Ładna prawda? - odpowiedział pytaniem na pytanie Bozar. - Musiałeś taką kiedyś widzieć, skoro jesteś z Bractwa. Ufarciła mi się pustynna wersja. Wiesz, z czasów kiedy istniały kraje, a nasz prowadził jakieś wojny w pustynnych okolicach. Czemu cię ona tak interesuje? - uchwycił broń mocniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nic, słyszałem, że był bardzo zawodny. Podobno zamek często łapał piach. Ale mówię tu o normalnej wersji-rozejrzałem się dookoła- Chodźmy stąd, bo jeszcze przybiegną ich koledzy-wskazałem głową na trupa bandyty.

Wiedziałem, że nie chronił transportu ryb, chyba, że był to specjalny gatunek o wybuchowych właściwościach, ale nigdy o takich nie słyszałem. 

-Przydałoby się zająć rannymi-zauważyłem- Może do czegoś się przydam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bozar kiwnął głową.

- Dobra. Układaj ich na przedni wóz.

Rannych było trzech najemników i dwóch karawaniarzy. Ciał było pół tuzina, ale nimi zajmowali się inni najemnicy. Inni skrzętnie kręcili się przy wysadzonym wozie, zbierając resztki towaru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, dookoła było wiele ryb, dziwnych, z długawymi płetwami i pokaźnymi wąsami i rzęsami. W filmach, które oglądałeś, wyglądały inaczej, ale coś innego nie dawało ci spokoju. Najemnicy zbierali jakieś kawałki metalu, rury, coś co kiedyś wyglądało jak... silnik? Może nawet atomowy, skoro zdawało ci się, że zbierane okruchy jarzą się delikatnym zielonym światłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem się nad tym zastanawiać przenosząc w miarę delikatnie rannych na wóz wskazany przez Bozara.

Czy oni składają samochód? To może nawet pasować:szybki transport przez pustkowia. Ale co prócz tego? Przecież to działa na ogniwa termojądrowe. Musieliby mieć gdzieś ich gigantyczny magazyn albo fabrykę. A to, przy niechęci do mówieniu o zbrojeniowcach u Bozara, może oznaczać... co? Czyżby byli jakoś z nimi związani? Ci bandyci też mają swoją rolę-na pustkowiach prawie nie ma broni rakietowej, a jednak skądś ją wzięli. Szlag, pomyślę nad tym.

W końcu ostatni ranny leżał na wozie.

-Już. Więcej już chyba nie umiem-nie mówili mi całej prawdy, to i ja nie poczuwałem się do obowiązku prawdomówności.

Miałem zamiar patrzeć się na wszystko. Może coś uda mi się zauważyć? Otwarta rozmowa cały czas była ryzykiem, lecz dzięki wiedzy mógłbym spróbować jakoś ułatwić sobie ją. A na razie zająłem się rozkładaniem i oczyszczaniem strzelby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wozy zostały przykryte płachtami.

Ranni jęczeli, prosząc, żeby przestało boleć. Ewidentne majaki z bólu. Bozar popatrzył ze zrezygnowaniem na płytkie, zasypane już ziemią groby.

- Co za bezsensowna śmierć - mruknął. - Ej, paladynie, idziesz z nami dalej, czy zostajesz tutaj? - rzucił w twoją stronę, po czym ruszył razem z wozami w stronę Złomowa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karawanaszczesliwa.png

 

Karawana ruszyła dalej. Można by opisywać nudne kaniony, jedzenie iguan, dziwnych owoców, oraz spokojną końcówkę podróży, lecz po cóż?

Przez całą podróż dowiedziałeś się kilka rzeczy. Po pierwsze: ewidentnie jest to coś silnikopodobnego w ostatnim wozie. Po drugie: prawdopodobne, że w innych wozach znajduje się też "specjalny ładunek" pod rybami. Po trzecie: ewidentnie to ma coś wspólnego ze Zbrojeniowcami, chociaż każdy na pytanie o nich, zaprzecza, jakoby nie istnieli.

 

- Patrzcie! To Złomowo! - krzyknął jeden z karawaniarzy, chyba Ian. Faktycznie, na horyzoncie majaczyło miasto, zbudowane na ruinach starego śmietniska. Słońce grzało wasze zmęczone podróżą plecy. Widok miasta był czymś miłym, szczególnie po monotonnych pustkowiach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto oznaczało czas na odpoczynek, co było dobre dla mnie i dla karawaniarzy. A jeśli miałbym szczęście mogłem się czegoś dowiedzieć od rozluźnionych obecnością w mieście karawaniarzy. Lecz pozostawał jeden problem:zbroja. Nie nadawała się ona do pobytu w mieście, to było pewne. Zacząłem żałować, że zostawiłem swój zwyczajny pancerz w schronie bractwa.

Z uśmiechem na ustach podszedłem do Bozara.

-Ach, w końcu spokojne miejsce- zauważyłem- Jaki kit doradzasz wciskać miejscowym w sprawie pancerza?-poklepałem po piersi pancerza- Nie sądzę, żeby bez echa przeszła obecność członka bractwa stali poza siedzibą bractwa-zastanowiłem się nad ilością pieniędzy, jaką posiadałem- Nie macie na zbyciu jakiejś kurtki skórzanej i dużej, bardzo dużej torby?

Z moich szacowań i doświadczenia wynikało, że z obecną kondycją powinienem mieć dość siły, by nosić pancerz w torbie. Problemem mogło być tylko zmieszczenie przy sobie reszty sprzętu, lecz od czego było układanie metodą prób i błędów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bozar popatrzył na ciebie.

- Cóż... albo walisz prosto z mostu, że jesteś z Bractwa. To ma swoje wady, bo w tej zbroi będziesz uważany za jakiegoś bohatera i proszony o pomoc, przy każdym zagrożeniu.

Zastanowił się chwilę.

- Możesz również spróbować powiedzieć, że znalazłeś zbroję, żeby mieć święty spokój, ale ktoś może pomyśleć sobie, że łatwo będzie zgarnąć ją z twojego trupa i zarobić niezłą sumkę. Wybór należy do ciebie - wzruszył ramionami.

W głowie wyobraziłeś sobie upchaną zbroję. Było to wykonalne, ale wyglądałbyś, jakbyś ukradł Mikołajowi worek z prezentami dla dzieci całego świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uznałem, że każdy z tych pomysłów jest głupi. Potrzebowałem takiego wyjaśnienia, przez które nikt nie będzie ode mnie czegokolwiek oczekiwał.

-A może renegat?-zapytałem się- Niby uciekłem z bractwa, może nawet zabijając kilkoro paladynów, i teraz czegoś szukam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bozar wzruszył ramionami.

- Rób jak chcesz, młody. Radzę ci tylko, żebyś nie chwalił się na lewo i prawo ilu to paladynów nie zabiłeś. Sympatia do Bractwa działa w obie strony i na pewno znajdzie się parę osób, które za takie gadki wpakuje ci nóż w serce. Chodźmy - zamachnął się na karawanę. - Pewnie już czekają na nasz towar.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...