Skocz do zawartości

Podążaj za nabojami - Gary Sue (PiekielneCiastko)


black_scroll

Recommended Posts

Grupa Morskiej Karawany rozgościła się po całym barze. Większość poszła gwizdać na panienki, jednak Rodrguez i Bozar siedzieli przy stole, podtrzymując głowy rękoma, starając się najpewniej nie zasnąć. Po ich stanie wygląda, że wypili dużo podczas twojej nieobecności. Nagle Bozar zanurkował pod stół, dekorując podłogę swoimi rzygowinami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 138
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Nie wiedziałem, co zrobić. Z jednej strony mogłem pójść do tych wychwalających wdzięki dam niepewnych obyczajów, ale to  byłoby nieuczciwe. Klnąc na siebie poszedłem pomóc Bozarowi.

Podszedłem i spróbowałem pomóc mu usiąść.

-Lepiej nie pij już więcej - poradziłem mu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Sssaaaaam nie pij więcej! - powiedział opierając czoło o blat stolika. Próbował ostrzegawczo celować do ciebie palcem wskazującym, ale nie bardzo mu to wychodziło. - Szsz, urwaaa, zarzygałem podłogę! - krzyknął.

Obok, Rodriguez zwinął się w pozycję embrionalną na sofie i w kilkanaście sekund zasnął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Eeaeaaam - powiedział machając zrezygnowanie ręką. - Heh, Rodrigz zasnł - mówił niewyraźnie, po czym popatrzył na ciebie błyszczącymi oczyma. Położył swoją dłoń na twoim ramieniu. - Wiesz młodyy, jesteś moim przyjacielem. Kocham cię, chłopie - wyznał ci, starając się jak najmniej kiwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć wcześniej nadal czułem lekkie działanie alkoholu, to nagłe wyznanie przywróciło mi całkowitą trzeźwość. Nie wiedziałem, czy zabrać jego dłoń, czy nie. Nie wiedziałem nic. O jaką miłość mu chodzi? Czy jest gejem? CZY JA WYGLĄDAM NA GEJA? Dziesiątki pytań kotłowały mi się w głowie. Po chwili rozjaśniło mi się delikatnie w umyśle.

-Ja też mam ciebie za przyjaciela - wziąłem najlepiej wyglądający kieliszek, do którego nalałem alkoholu - Za przyjaźń! Bo przyjaźń to magia - zainicjowałem wspólny toast. 

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na widok wznoszenia toastu na pijanej twarzy Bozara pojawił się uśmiech. Drżącą ręką wziął swój kieliszek, stuknął się z tobą, aż szkło niebezpiecznei zadrgało

- Za przyjaźźźźń! - krzyknął wesoło wlewając w siebie porcję alkoholu... po czym padł bez przytomności twarzą na stół, a jego bezwładne ramię nagle zaciążyło ci na karku i ramionach, ściągając cię w dół.

Dla równowagi Rodriguez gwałtowanie poderwał się z kanapy.

- Coooo, ja nie, nie, nie sspie! - krzyknął przerażony. - Aa, to ty - popatrzył na ciebie. - Szef - zerknął na nieprzytomnego Bozara - przestrzegał nas przed tobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Noooo wiesz.... pytasz o Zbrojeniofsuf... a o nich nie wolno pytać - Rodriguez nerwowo rozglądnął się czy ktoś na was nie patrzy, po czym wskazał ci żebyś pochylił się w jego stronę, a on sam pochylił się w twoją. - Wiesz... mamy udafaś, że oni nie isnieją... A oni isnieją! - powiedział cicho, a ty poczułeś, że oparami z jego ust, mógłbyś się spić do nieprzytomności. Starałeś się słuchać najemnika, ale nagle zorientowałeś się, że ziewasz, a powieki zaczynają ci ciążyć. - Ale nic więsej nie powiem! Nie wolno mi - oddalił się od ciebie, siadając w miarę prosto na sofie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczułem, że muszę rżnąć głupa i spitego. Z rękami zwisającymi nisko i krokiem kaczki podszedłem do sofy.

-Ale jak to istnieją? - w całym moim upojeniu alkoholowym próbowałem mówić z zdziwieniem w głosie - Przecież nawet małych paladynów uczy się, że oni nie istnieją - starałem się mówić jak osoba lekko upita, a faktyczne upojenie powinno dodać także coś od siebie.

Siadłem obok niego, patrząc się na niego jak dziecko na osobę opowiadającą mu bajki. To zaiste musiało komicznie wyglądać w wykonaniu paladyna BoS w pancerzu wspomaganym.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A istnieją, istniejo - pokiwał głową latynos niczym lalka. Facet chyba był na granicy do padnięcia. Dobrze, że się chwilkę wyspał. - Uczą was, że ich nie ma, heh, śmiechowe - zaśmiał się krótko. - Są sobie w swojej kryjówce żyjo - dodał, podpierając głowę na ręce. Jego oczy nieprzytomnie patrzyły na twoją twarz. - Ale nic więcej nie powiem! - nagle odezwał się głośniej. - Nie mogę - dodał ciszej, jakby zorientował się, że zareagował zbyt agresywnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-To ty czegoś nie możesz? - powiedziałem zawiedziony - No weź - teraz mój ton był błagalny - Dlaczego zrobiłeś mi nadzieję, że ich odnajdę, jeśli nie chcesz mi powiedzieć, gdzie mam ich szukać? - a teraz byłem smutny - Tylko mi nadziei narobiłeś - rzuciłem w jego stronę obrażony i zacząłem wstawać. Alkohol jednak miał jakąś dobrą cechę - mogłem zmieniać swoje emocje jak kobieta zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie szekai! - Rodriguez wyciągnął za tobą rękę. Próbował nawet wstać, ale nie złapał równowagi i usiadł z powrotem na kanapie. Spojrzał trochę z niepokojem na nieprzytomnego Bozara, jakby bał się, że gdy tylko powie coś, czego nie powinien, ten wstanie i mi przyłoży. - Zbrojeniofsy, podobno zaopatrujo bandytuf w bronie, ale ostatnio przesali to robić. Tym skurielom z Pustkowi sie to nie spodobao! - chyba próbował jakoś akcentować swoje przemówienie, ale średnio mu to wychodziło. - Zaatakowali baze Zbrojeniofsów, więc si musieli uciekaś. Teraz nie wiadomo, dzie sie ukrywajo. Ale stara baza była we wschodniej szęśi Grusuf - skończył. - Musze sie jeszcze czegoś napiś - dodał, po czym odszedł od stołu, zostawiając cię samego z nieprzytomnym Bozarem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc taki natłok wiedzy nie wiedziałem, co powinienem teraz zrobić, toteż sobie usiadłem. Nawet ta odrobina alkoholu, płynąca w moich żyłach, skutecznie spowalniała organiczny komputer, jaki miałem w głowie. Po kilku próbach przemyślenia tego zdecydowałem, że teraz do niczego nie dojdę i lepiej będzie przypilnować, by Rodriguez pamiętał jak najmniej. Poszedłem za nim sprawdzając, co pije. Alkohol był najlepszy do rozwiązania mojego problemu.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukiwany podszedł do baru, właśnie skończywszy zamawiać picie. Jak się szybko okazało, było to piwo. Jakże fatalny wybór dla jego głowy, a jakże szczęśliwy dla ciebie. Wypicie tych popłuczyn po mocniejszym alkoholu na pewno powali go na deski.

- Nic si więsej nie powiemm - powiedział niewyraźnie do ciebie, biorąc duży haust piwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem do barmana i skupiłem wszystkie zmarszczki mojego mózgu.

-To oleiste coś - położyłem na barze dziesięć kapsli.

Odwróciłem się do Rodrigueza.

-A co mi powiedziałeś? - westchnąłem - Tylko tyle, że mogę ich szukać, ale i tak  ich nie znajdę - nadal czekałem na ciecz - A może ja chcę po prostu porozmawiać z tobą jak kumpel? - powiedziałem zawiedziony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Butelka z oleistym, czerwonym płynem wylądowała na ladzie przed tobą. Barman chciwymi łapami zgarnął twoje kapsle.

- Jah humfel? - spytał zdziwiony latynos odstawiając głośno kufel na ladę. Część piwa rozlała się po jego stroju. - Jach tach hsesz to gadaj, jah humfel.... - jego szkliste oczy zwróciły się w twoją stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Prossse. Promieniowanie. Zafija *hik* powoli. A bandyta - wycelował palcem w ciebie - po prosu sie zaszczeli i masz spohui - wysączył do końca kufel. - Nastempny - zwrócił się do barmana, otrzymując praktycznie natychmiastowo kufel piwa. - Ale nienafize ih, taha z nih zarassssa! - walnął ze wściekłością w ladę, sącząc cienki alkohol.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dokładnie - także walnąłem w stół, choć ja starałem się być delikatny - pancerz wspomagany nie był najlepszy do żywej gestykulacji i to właśnie o tym najdłużej mówił paladyn uczący mnie jego obsługi. - Zabrali mi mamusię i tatusia, rozumiesz? Gdy inne dzieciaki dopiero wyściubiały na noc nos z siedziby, to ja musiałem zabijać te wszy przez to, że zabili mi mamę i tatę, a sam nie mogłem znaleźć drogi powrotnej - te słowa niosły ogromny ładunek emocjonalny. I, miałem nadzieję, że dzięki nim plusuję w jego oczach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sorry stary... nie wiesiałem - poklepał cię mocno po całych plecach. Trochę za mocno, ale to pewnie była wina alkoholu w krwi. Wspomnienia wróciły ci przed oczy. Oczy zapiekły i zrobiły się wilgotne, pociągnąłeś nosem. Gdyby nie ci bandyci, dalej miałbyś rodziców, a tak... 

Naszła cię ochota na piwo. W mózgu pojawiła się uporczywa myśl, żeby schlać się do nieprzytomności. Zaczęła ona dryfować, po zwojach, nie chcąc się skryć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, muszę się wziąć w garść, powtarzałem. Jeśli chcę, by Bractwo działało lepiej muszę się wziąć w garść. Nie mogę się poddać.

-Piwa - powiedziałem całkowicie nieświadomy, co czynię. 

Wytarłem nos o opancerzone przedramię. Żeby tylko nie zardzewiało ani nie zaczęło skrzypieć, pomyślałem. Część mnie chciała jak najszybciej dowiedzieć się co oni takiego wieźli. Ale reszta chciała skulić się w kącie i pochlipywać, mając piwo obok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Balansowałeś na niebezpiecznej linie. Z jednej strony - wyznaczony cel, rozsądek. Z drugiej - przytłaczające wspomnienia, emocje.

Przed tobą pojawiło się piwo, a z nim myśl, że dostateczna ilość alkoholu, załatwiłaby nieprzyjemne uczucie. Stępić świadomość tak, by nie czuć niczego. Tylko szum alkoholu. Echo w głowie podpowiadało, że to wyjście tylko czasowe, ale czy nie łatwiej uciec, niż walczyć z przytłaczającym wrogiem? To nie bandyta, ani radskorpion, tego nie zabijesz kulą, ani promieniem.

Tak rozmyślając przytknąłeś kufel do ust.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden łyk. Tatusiu, dlaczego takie robaki cię zabiły? Drugi łyk. Nie, ja im coś zrobię! Zabiję ich wszystkich! Wyrżnę jak świnie! Trzeci raz przechyliłem kufel, lecz tym razem tylko moczyłem wargi. O nie, po pijaku w nich nie trafię. Odstawiłem częściowo opróżniony kufel. 

-Barman, ile płacę? - powiedziałem do barmana. Odwróciłem się do Rodrigueza. - Nie martw się, pokonałem już te demony przeszłości - Potarłem knykciami podbródek. - A może powiesz o czymś dziwnym, co transportowałeś? - zamyśliłem się. Z jakiegoś powodu instynkt kazał mi to zrobić.  - Bo ja na przykład kiedyś zasuwałem pomiędzy dwoma obozami niosąc w worku pannę młodą. Mówię ci, tak niechętna była do małżeństwa, które dla niej ustawili, że prawie mnie pogryzł - Zaśmiałem się na te wspomnienia i spojrzałem na najemnika, czekając na jego opowieść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- 5 kapsli - podał cenę barman.

Zwróciłeś się do Rodrigueza, ale jego oczy wgapiały się w nieokreślony punkt przestrzeni, znajdujący się przed nim.

- Wiesz - odezwał się, dalej gapiąc się w pustkę. Głos miał wyjątkowo poważny, pomimo że język dalej mu się trochę plątał - skinęli tam w fąwozie... Bo Bozar powiesiał że zapłasą, że dopsz zapłasą. A to było soś złego - popatrzył na ciebie ze smutkiem. - Fszysy udajemy, że sie nie stao nis złego. Ale oni poumierali. Nastęfnym razem *hik* to mogę byś ja.

Ze zmęczenia, a może i ze smutku, położył głowę na ladzie. Zrobił to na tyle szybko, że drewno w zetknięciu z czołem, wydało przytłumiony łoskot. - Nie chsę umieraś za jakąś gupią broń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...