Skocz do zawartości

"W pogani za zemstą" Ares Prime


Omega

Recommended Posts

Podążałeś słabo wyczuwalnym śladem Prototypu X przez leśne gęstwiny. Płomień zemsty i nienawiści do niego płonął jasno w twojej duszy dodając ci motywacji do postawienia kolejnego kroku.

Straciłeś wszystko, teraz jedyne co możesz zrobić to zabić tego przeklętego potwora. Nic więcej się nie liczy.

Takie rozmyślania towarzyszyły ci przez większość drogi przez las w kierunku Canterlotu. Gdy spojrzałeś w górę mogłeś zobaczyć już jego strzeliste wieże, i wtedy nagle daje się usłyszeć odległe dziecięce krzyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 548
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Ileż to już czasu X? Najpierw wymordowałeś wszystkich moich przyjaciół, następnie zaś uciekłeś aż na arktyczną północ myśląc że tam cię nie znajdziemy. 

Przeklęta bestio... tam zabiłeś ostatnie kucyki na których mi kiedykolwiek zależało. Już wtedy miałem cię dopaść ale pech sprawił że oboaj wylądowaliśmy w magicznym mroźnym szambie.

Nie wiem ile czasu byłem nieprzytomny... ale gdy się obudziłem byłem hippocampusem, kucykiem morskim niczym postacią z legend. Stałem się potworem jak ty. Dobrze więc - mówi się że tylko potwór może zabić potwora. A póki żyję będę cię ścigał aż po kres świata X! Za moich przyjaciół, za moje życie które mi odebrałeś, i za to abyś nigdy nikogo więcej nie skrzywdził ty przeklęta abominacjo. Wyczuwam cię, czuję twój smród potworze. I nie spocznę póki nie odetnę twojego łba od ciała!

 

Canterlot... wszytsko jest takie nie jasne... czułem że to miejsce jest mi jakoś bliskie, ale nie wiedziałem czemu? Nie wiem... tam wyczuwałem obecnoć Prototypu X i tam się kierowałem. By zabić tą bestię. Bez względu na cenę!

Zaraz... krzyki? Dziecięce. Wrr... to teraz na dzieci się zamierzasz bydlaku? Rzuciłem się do pogoni, błyskawicznie sunąc jak wąż przed siebie, w miejsce gdzie dochodziły krzyki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popędziłeś w stronę, z której dochodziły krzyki. Ogon spowalniał cię, ale nie zwracałeś na to uwagi, zauważyłeś jednak, że las stawał się żadszy i jakby... zadbany? Dziwne.

Wpadłeś na małą polankę pełną jagód, gdzie kilka małych kucyków i jedna morowa klacz było otoczonych przez grupę sześciu patykowilków. Stworzy krążyły wokoło kłapiąc zębami i stopniowo zacieśniając krąg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spowalniał czy też nie, nie powstyma mnie to prze dopadnięciem... grupki wilków drzewnych próbujących dobrać się do klaczy i paru małych źrebaków?

Szczerze to tego nie oczekiwałem. O ile mi wiadomo to te stwory omijały Canterlot szerokim łukiem. Wilki, nie kucyki. 

Ich los w sumie był dla mnie obojętny, ale źle by było jakby takie maluchy zginęły w paszczach drzewnych wilków. Mimo to z lekkim zawodem dobyłem swój trójząb i jak huragan wpadłem na te wilki drzewne tnąc i odrąbując im nogi oraz łby. Wióry leciały na wszystkie strony, dodatkowo pomagałem sobie w walce bijąc potwory swoim ogonem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka trwała kilka minut, ale jej wynik był oczywisty, Wilki zostaly pokonane, a źrebaki mimo, że przestraszone były bezpieczne. Teraz wszystkie wpatrywały sie w ciebie z mieszaniną strachu i podziwu w oczach. Jedna z nich, klacz z żółtą sierścią, amarantowymi włosami i kokardką na głowie podeszła do ciebie niepewnie.

- Dziękujemy, za pomoc Panie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żałosne. Nawet nie zdążyłem się dobrze rozgrzać, a już było po wilczka. Phi.

Otrzepałem się resztek z wiórów i gałązek pozostawionych z ciał wilków, i schowałem swój trójząb do uchytu na tyle zbroi. Wiele hałasu o nic, strata czasu i energii. Już miałem się odwrócić i odpełznąć w dalszych poszukiwaniach Prototypu X, gdy napatoczyłem się na tą małą klaczkę. 

To coś nowego - źrebię które nie ucieka na mój widok z krzykiem. Jeszcze gdyby to miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. 

- Złaź mi z drogi dziecko. - odparłem do klaczki spokojnie, ale twardo i stanowczo po czym ruszyłem dalej, za tropem Prototypu X. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Powiedziałem : Z drogi dzieciaki. - spojrzałem krytycznie na trójkę bachorów. - Zanim zrobię się naprawdę niegrzeczny.

- Dlaczego jesteś taki niemiły? - zapytała ta cała Apple Bloom - chciałam ci tylko podziękować...

- Nie mam czasu na uprzejmości. Mam potwora do zabicia. - zacząłem pełznąć w kierunku Canterlotu.

- Potwór zabije potwora - usłyszałem czyjś głos z grupy kucyków.

- Spojrzałem na grupkę kucyków, zaciekawiony który to powiedział- Ha... święte słowa. Wyjdziesz sam bachorze, czy pozostaniesz w ukryciu za spódniczką pani nauczycielki. Miałeś odwagę to powiedzieć na głos, to miej odwagę się teraz przyznać.

Z tłumu dobiegł tylko przerażony pisk. Chyba jednak się nie pokaże.

- Tak myślałem. - stwierdziłem posępnie. Banda małych tchórzy, podszedłem więc do ich nauczycielki czy też raczej może matki. - To twoje dzieciaki?

- Ta..tak - odparła lekko przestraszona - czy mogę wiedzieć, kim jesteś? - zapytała się drżącym głosem

- A co, chcesz się ze mną umówić na randkę skarbie? - odparłem złośliwie.

- nie - odparła szybko - po prostu chciałam wiedzieć, komu mam podziękować...

- Nazywam się kiedyś Sea Charger, dawniej Strażnik Otchłani. - odparłem poważnie. - Ty serio chcesz mi dziękować? Ha, zaraz się wzruszę doprawdy. Prędzej spodziewałbym się rzutu kamieniem prosto w pysk.

- Nie mogłybyśmy pana uderzyć - odezwała się znowu Apple Bloom - przecież pan nas ocalił.

- Zrobiłem to z konieczności.

- I tak panu dziękujemy - powiedziała ta z małymi skrzydłami.

- Może pomoże nam pan wrócić do ogrodów? - zapytała się ta morowa klacz - wilki wciąż mogą tu gdzieś być...

- Jakich.. ogrodów?  spytałem - W Canterlocie nie ma ogrodów.

- Są.... i to od lat - powiedziała zdziwiona klacz - nie wiedział pan?

- Nie.. nie wiedziałem. Ostatni raz byłem tu... - starałem się sobie przypomnieć. - Nie.. nie pamiętam. Dawno temu, kiedy nie było tych ogrodów a ten las był o wiele dzikszy niż teraz.

- Jest 2478 rok panowania Księżniczki Celestii - odparła bez wachania.

- Co?! To znaczy że... - zacząłem przeliczać lata i daty, kojarzyłem wcześniejsze spotkania z kucami aż wreszcie wydedukowałem. - Minęło już 100 lat. - klapnąłem na zad i złapałem się kopytami za głowę.

- od czego? - zapytała się ciekawa Apple Bloom a pozostałe dwa kucyki się do niej przyłączyły.

- Nie ważne. Nie będę sie wam z tego tłumaczył. - odparłem do klaczek. - To już tylko przeszłość, stara rana która nigdy się nie zabliźni i będzie o sobie przypominać boleśnie dopóki nie zakończę tego co zacząłem 100 lat temu.

- Myślałam, że nie można żyć tak długo - zdziwiła się mała klaczka.

- Jak się dobrze zamorzi to można. - odparłem.

- Nie rozumiem... - zdziwiła się jeszcze bardziej.

- I lepiej nie próbuj zrozumieć tego dziecko. To nie jest na twoją głową. - westchnąłem. Podniosłem się i podniosłem z ziemi odcięty łeb wilka drzewnego. Przyglądnąłem mu się. - Jakim cudem tak blisko podesżły do Canterlotu. Te stwory żyją w Everfree, nie w lasach otaczających Canterlot.

- Nie wiem - odparła morowa klacz - zazwyczaj nie podchodzą tak blisko.

Odrzuciłem łeb wilka za siebie jak zwykły śmieć. 

- Dobra... jak chcecie żebym was zaprowadził do tych ogrodów, to chodźcie. - odparłem ciężko, bo to ewidentnie było mi nie na kopyto. Mus to mus. Zacząłem węszyć i szukać śladów aby odnaleźć drogę.

- tędy - powiedziała klacz wskazując na północ. Węszenie okazało się zbędne.

- Hmmrrr... czuję jego smród... - stwierdziłem bo nadal gdzieś tam mógł być Prototyp X. Następnie ruszyłem przodem dobywając trójzębu i zacząłem prowadzić tą grupkę ku ogrodom. Eh.. czuję się jak pastuch prowadzący stado owiec.

Szliśmy dalej, przez las. Kucyki patrzyły się na mnie ze strachem a raz po raz widywałem też u któregoś z nich obrzydzenie. Wszystkie poza tą dziwną trójką, która szła tuż obok mnie.

Kontynuując wędrówkę i prowadzenie ich przez las, ciekawość zwyciężyła i zdecydowałem się zadać tej Apple Bloom pytanie:

- Czemu idziecie tak blsiko mnie? Aż tak wyróżniam się urodą?

- Nie - odpowiedziała Apple Bloom - ale wydajesz się fajny.

- Troche niemiły - dopowiedziała jednorożec.
- Ale fajny - zakończył pegaz nielot.

- Hy...  - parsknąłem. - Dziecięca szczerość.
- Applejack mówi, że powinno się mówić prawde - odparła Apple Bloom.
- To twoja mama czy siostra ta Applejack?
- Siostra - powiedziała z uśmiechem.
- Aha. A wy dwoje? - spytałem nielota i młodą jednorożec. - Macie jakieś imiona czy jesteście bezimennymi koleżankami tej w kokardce?
- Jestem Sweetie Belle - powiedział mały jednorożec.

- A ja Scootaloo - zakończył pegaz nielot.

- Po co wogóle się tu zapuściliście? Do tych lasów?
- Ditzy pobiegła w las za królikiem - wyjaśniła Sweetie Belle - a my pobiegłyśmy jej szukać.
- I co, znaleźliście ją cała czy może raczej w kawałkach?
- Całą - powiedziała Scootaloo - a potem zaatakowały patykowilki.
- Jak to się mówi ''głupi ma szczęście''. - odparłem rozbrojony tą opowieścią.

Trójka źrebaków zaśmiała się, rozbawiona twoją odpowiedzią.
- Jesteś fajny - odparły chórem. 

- Bo się wzruszę. - odparłem nie zrażony ani nie przekupiony tym wyznaniem. Chyba się zliżamy bo las rzednie.
Nagle wyszliście na polanę pełną kwiatów i żywopłotów. Schludnie utrzymane alejki były ozdobione kamiennymi posągami a ptaki śpiewały swoje wesołe piosenki.
Aż się cofnąłem. 

To... to nie tak wcześniej to wyglądało. Pamiętam.. że tu kiedyś były tylko haszcze i dzikie krzewy. Nie było tu posągów, ani alejek. Kwiaty, pitaki.. wszytsko wyglądało tu jak z bajki.

- Nareszcie z powrotem - powiedziała morowa klacz - dziękujemy za pomoc...

Nagle z alejek wybiegło dwóch strażników pałacowych.
- Panno Cheerlie, nareszcie pani jest. Księżniczka sie.... - nagle obaj stanęli, i spojrzeli na ciebie. Wyciągnęli włócznie i skierowali je w twoją stronę - kim jesteś?

Dobra... pachołki odstawione w bezpieczne miejsce więc pora się rozstać. Ja mam bestię do zabicia, a straciłem już dość czasu. 

Strażnicy? Ha, i co mam się ich przestraszyć? Dobre sobie.
- Powiem to tylko raz chłopaki - złaźcie mi z drogi, bo was zabiję. - odparłem spokojne. - Nie mam zamiaru wam się spowiadać.

- Grożenie straży jest karalne - powiedzieli niewzruszeni - odpowiesz za to przed Księżniczkami.
- Uważaj bo się przestraszę, i pójdę z wami frajerze. - po czym pokazałem im gest ''pokojowego pojednania'', i ruszyłem w kierunku miasta lekce sobie ważąc strażników i resztę. Jeśli będą na tyle głupi żeby próbować ze mną walczyć... cóż, trzeba się będzie przez nich przebić.
- Powiadom Księżniczki - usłyszałem szepty strażników.
Szedłem dalej alejkami nie przejmując się strażnikami. Nie zaatakowali czyli są mąrdzy i ceną swoje życie. 

Ależ się tu zmieniło... tyle żeczy nie poznaję. Chwila.. on powiedział księżniczki? Przecież Equestrią rządzi tylko Celestia, nikt inny.

Nagle zza rogu wyszedł spory oddział żołnierzy. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby i mieli zacięte miny. 
- Pójdziesz z nami - powiedział jeden z nich, pewnie kapitan - Księżniczki chcę cię widzieć.

Dobyłem swój trójząb i wywinąłem nim straszliwego artystycznego młyńca. Skierowałem ostrze ku kapitanowi.

- Powiedz żołnierzyku... zabiłeś ty kiedyś kogoś w życiu?

- Nie, w Equestrii od lat panuje pokój - powiedział lekko zaniepokojony - mimo wszystko pójdziesz z nami.
- No to bardzo źle trafiłeś kapitanie. - odparłem chłodno. - Bo ja nie mam najmniejszech ochoty iść z wami, ani tym bardziej stawać przed Celestią. Uprzedzam ostatni raz - złaście mi z dogi inaczej będziecie zbieraź własne flaki z posadzki. Przybyłem tu zabić tylko jednego potwora. Was zabić nie chcę, co nie znaczy że tego nie zrobię jeśli będę musiał. Ostatni raz mówię - precz mi z drogi!

I zacząłem wolno sunąć ku nim, z zaciętą miną i obnażoną bronią. Zobaczymy kto ma silniejszą wolę.

Straż na początku cofnęła się o kilka kroków ale potem stanęła twardo w jednej linii. Wyprostowali się i unieśli włócznie ostrzami w mojąstronę.
- Szkoda. - westchnąłem, i machnąłem przednimi trójzębem odcinając im groty włóczni z drzewców. Te posypały się jak liście na posadzkę. - Następny cios pójdzie w wasze szyje.
 Nie cofniemy się - odparł coraz bardziej zdenerwowany - wykonamy nasze rozkazy...
- Z DROGI! - ryknąłem na nich i zamachnąłem się ogonem uderzając w strarzników z boku i przywaliłem tępym końcem trójzębu w nogi strażników. Mocno i solidnie żeby je połamać.
Straż załamała się i zaczęła uciekać z krzykiem. nagle usłyszałeś łopot skrzydeł i nagle na niebie pojawił się alicorn o sierści koloru nocnego nieba.
- Ostrzegałem was. Trzeba było spieprzać póki mieliście szansę. - odparłem z wakrnięciem obserując uciekających strażników. - Hm? 

Spojrzałem na tego ... alicorna? No nie, dziś dzień jest pełen pieprzonych niespodzianek. 
- A ty kto? - spytałem nowoprzybyłego.

- Nie poznajesz Księżniczki Nocy! - grzmotnęła głosem, od którego poleciał tynk ze ścian budynków - Mów lepiej kim ty jesteś!
- Rany, nie tak głośno skarbie, nie jestem głuchy. - parsknałem rozbrajająco. - Księżniczka Nocy? Jasne, a ja jestem książę ze bajki.
- Śmiesz żartować sobie z mojego urzędu? - zapytała a jej oczy się zwęziły - chyba nie wiesz w jak poważnej znalazłeś się sytuacji.
- Słuchaj, nie wiem kim jesteś i szczerze to mało mnie to obchodzi. Szukam tu potwora, którego muszę zabić. Prototyp X. Mówi ci to coś? Nie? Więc łaskawie zejdź mi z drogi księżniczko. - odparłem złowrogo. 
Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

<Dla postronnych czytających, ten dialog został przez nas napisany przez gg. Ot tak, jakby ktoś chciał wiedzieć :) >

- Nie pozostawiasz mi wyboru - odparła a jej róg zaświecił. Momentalnie straciłeś przytomność. Pogrążyłeś się w krainie koszmarów, raz po raz oglądając ponownie masakrę swoich przyjaciół, podczas walki z Prototypem X. Gdy odchodziły wspomnienia, przychodziły majaki. Widziałeś niestworzone rzeczy, które mroziły ci krew w żyłach. Wizje strachu i bólu. Obezwładniającego bólu.

W końcu, przebudziłeś się. Chciałeś się podnieść, ale poczułeś łańcuchy zamknięte na twoich kopytach i ogonie. Szarpałeś się, ale nic to nie dawało. Odruchowo, sięgnąłeś po swój trójząb, ale nigdzie go nie było. Byłeś unieruchomiony i uwięziony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Machstick, Brawn, Beachcomber, Seaspray, Coral Reef... widziałem ponownie ich straszliwą śmierć z rąk Prototypu X. 

Niepowstrzymana bestia burzyła mury więzienia i mordowała każdego na swojej drodze.To był straszny widok - do dziś pamiętam jak to monstrum rozerwało biednego Seaspreya na pół, a potem odgryzło mu głowę. To była tragedia i horror. Masakra i rzeźnia. A ja zostałem jako jedyny z nich... jako jedyny przeżyłem wszytskie walki z Prototypem X, i widziałem jak giną moi przyjaciele. Dlaczego... dlaczego nie zginąłem razem z nimi..?

 

Obudziłem się i powoli wstałem. Miałem uczucie że ktoś właśnie grzebał mi w mózgu wyciągając na wierzch moje najstraszliwsze koszmary... a nie, właśnie tak było. Ta ciemna klacz alicorna. To ona to zrobiła... ale kim była? Próbowałem wstać ale okazło się że jestem spętany łańcuchami. Mój ogon i kopyta były skute i to bardzo mocno. Szarpałem się ze wszytskich sił ale nie zdołałem ich rozerwać, chociaż siły mi nie brakowało. Ale prawdziwy gniew nadszedł gdy okazało się że nie mam przy sobie swojego trójzębu. To była jedyna rzecz, jedyna pamiątka z mojego dawnego życia kiedy jeszcze było normalne. Był on dla mnie naprawdę drogi. I ktoś śmiał go zabrać! To tak jakby zabrać bezdomnemu ostatnią ciepłą kurtkę! Zacząłem się szarpać jeszcze mocniej, starając się uwolnić. Byłem wściekły. Naprawdę wściekły.

- Arrggh!! Wypuście mnie!

Zacząłem się rozglądać, gdzie ja wogóle jestem.

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajdowałeś się w niewielkim kamiennym pomieszczeniu. Za łóżko służyła stara prycz, a w kącie leżało wiadro do wiadomej czynności. Jedynymi źródłami światłą były małe kamienne okienko tuż przy suficie i pochodnie w korytarzu widocznym przez kraty zastępujące drzwi.

- Wreszcie się obudziłeś - usłyszałeś głos. Po chwili rozpoznałeś głos tego ciemnego alicorna. Ale nigdzie jej nie widziałeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle cienie w twojej celi się poruszyły. Zaczęły zbierać się pośrodku pokoju, niczym nimb ciemnego dymu. Ciemność uformowała się w kształt kucyka, i zaczął nabierać stałej formy. Stanęła przed tobą z dumnie uniesioną głową i falującą gwieździstą grzywą.

- Jestem Luna, Władczyni Nocy, Księżniczka Equestrii i twoja - powiedziała wyniośle - a kim ty jesteś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Księżniczka Luna? - spytałem z lekkim powątpieniem. - Przecież to postać ze starej legendy sprzed tysiąca lat. 

Spojrzałem na nią. Alicorn, klacz, z królewskimi insygniami... naprawdę śliczna. Ha, pyskowałem do samej księżniczki. Dobry jestem, nie ma co. Hehehe. Ona sądzi że będę bił czołem o posadzkę przed nią? Jasne, prędzej znów odzyskam nogi a stracę ogon. 

- Dobra księżniczko Luno, jestem nie bardzo w temacie obecnej polityki w Equestrii co zresztą dynda mi to po całości. Ale zacznę może od początku.

Nazywam się Sea Charger. A kim jestem? Jak wy to nazywacie... a tak! Mutantem, pół kucykiem ziemnym, pół rybą. Hippocampusem niczym z legend. - odparłem chłodno i spokojnie, ale zarazem z gniewem w głosie i oczach. - Istotą na której widok inni uciekają z krzykiem, plują za tobą lub rzucają kamieniami. Tym właśnie jestem - potworem. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzę tu tylko zgorzkniałego i bezczelnego kuca z dziwnym ogonem - powiedziała spokojniejszym tonem.

- Niepotrzebnie robiłeś taki raban - powiedziała po chwili - twoje pojawienie się spowodowało spore zamieszanie w Canterlocie. Mieszkańcy boją się, i domagają się twojej egzekucji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To dopiero będę miał gości na pogrzebie. Powiesicie mnie czy może zetniecie głowę? Albo poprostu zostawcie mnie w tej celi, ja bez wody nie przeżyję za długo. 

Zresztą tak między nami, lepiej wzbudzać strach niż śmiech. Rozumiem że już wydaliście wyrok co? Typowe - osądzać kogoś za sam wygląd. - spojrzałem na nią chłodno, ale gniew jakoś zaczynał odpuszczać. - Ostatnie czego tu chciałem to bić się z tymi pajacami w zbrojach, bo ciężko ich nazwać gwardzistami. Przybyłem tu bo musiałem, nie dlatego że chciałem. Tropiłem... prawdziwego potwora. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiem - odparła - widziałam. Twoje wspomnienia są, lekko mówiąc - dramatyczne - stwierdziła Luna współczująco.

- Wyrok jescze nie został wydany - kontynuowała po chwili - Prawdopodobnie niedługo Celestia wezwie cię do siebie i będzie chciała usłyszeć wyjaśnienia. Lepiej postaraj się być przekonujący - spojrzała na ciebie i zmarszczyła nos - muszę przyznać, że zaskakująco dobrze się trzymasz jak na pół-rybę, pół kuca. Ile już jeteś poza wodą? - w jej głosie dało się słyszeć troskę. Trochę to dziwne biorąc pod uwagę twoje zachowanie przed aresztowaniem, i twój dziwny wygląd, który powinien raczej wzbudzać strach, albo obrzydzenie. Ta księżniczka jest dość nietypowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś... ktoś się o mnie martwi? O moje zdrowie? 

Zaskakujące. I niesłychane.

 

- Sądząc po stanie pancerza... - zacząłem i sprawdziłem stan swojej zbroi. Symbioniczny koral z którego się składała czerpał ze mnie środki odżywcze, w zamian tworząc mocną solidną zbroję. Ściągnięcie jej było trudne i trochę bolesne, ale możliwe. - 2 dni temu pływałem w rzece niedaleko. Wtedy też ostatnio jadłem. Nie macie może... świeżej rybki? 

A tak poza tym, to Celestia jest ostatnią osobą z którą chciałbym się teraz widzieć. - skrzywiłem się. 

 

Widzenie z Celestią... wrr.. to ostatnia rzecz na którą mam ochotę. Dość powiedzieć że nie mam z nią przyjemnych wspomnień. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ryba się znajdzie - powiedziała Luna robiąc zamyśloną minę - a co do widzenia się z Tią... to już nie będzie takie proste. Jakby nie patrzeć jest starsza i to ona przesłuchuje oskarżonych. Ale mogę spróbować coś zdziałać. Pod jednym warunkiem - siedzisz spokojnie i nie próbujesz ucieczki. Zgoda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc... zostałem sam. Ponownie. 

Bez wody, jedzenia i w samotności. Ale nie siedziałem bezczynnie - miałem strasznie złe przeczucia. Prototyp X nadal był na wolności i nikt nie miał pojęcia do czego to monstrum jest zdolne. Nie pamiętam bardzo jego wyglądu, ale możliwości - owszem. 

Nawet najgorszy drapieżnik na świecie zabija z głodu, w obronie młodych i własnego życia. Ale nie zabija z przyjemności. Prototyp X był inny - jemu sprawiało radość pozbawianie kogoś życia. Rozkoszował się śmiercią i zabijaniem. X...X...X...X... dopadnę cie bestio. Choćby na krańcu świata. I nic mnie nie zatrzyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kilka chwil później przed twoją celą pojawiło się dwój strażników.

- Posiłek - powiedział jeden otwierając drzwi celi, podczas gdy drugi położył na ziemi niewielką tacę. Następnie ponownie zamknęli drzwi i odeszli w swoją stronę.

- Odmieniec - usłyszałeś jeszcze komentarz tego, który dał ci jedzenie.

Przyjrzałeś się tacy. Znajdowała się na niej jeden talerz z dobrze wysmażoną rybą - szczupakiem, i dzbanek wody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...