Skocz do zawartości

[MLP] Odnaleźć się w obcym świecie - Exiled Key (Braeburn)


Applejuice

Recommended Posts

Imię: Exiled Key

Rodzina: nie pamięta nikogo.

Wiek: sam dokładnie nie wie ile ma lat. Wygląda na około dwudziestoletniego kuca.

Gatunek: pegaz.

Wygląd: wychudzony ogier o maści zgniłej zieleni i żółci, z grzywą i ogonem barwy popiołu. Czupryna lekko długa, postrzępiona i ułożona bez ładu. Ogon również w mizernym stanie, podobnie jak grzywa. Duże, granatowe, pełne strachu oczy. Na całym ciele liczne blizny. Kopyta ciemno-szare. Zgryz ma wporządku. Skrzydła poszarpane, bez wielu piór, ale wciąż zdatne do lotu. (Pony Creator nie oddałby wyglądu mojej postaci ;P)

Cutie Mark: Key, co może dziwić, ma przetarty bok w miejscu znaczka, albo raczej oba boki. Zupełnie jakbym zapomniał co było jego talentem...

Specjalny talent: Key, jest dobry w wielu rzeczach, jednak nie widzi rzeczy w której byłby wyjątkowy...

Charakter: zlęknięty wszystkim co go teraz otacza. Nie może odnaleźć się w obecnym świecie, zupełnie jakby rzeczywistość go przytłaczała. Mimo to stara się rozsądnie decydować o każdym zrobionym kroku, nie chcę by zgubił go strach.

Historia postaci: Ogier ocknął się stojąc na deszczu przed nagrobkiem. Była mocna ulewa, nie pamiętał co było wcześniej. Mógł tylko spojrzeć na nagrobek. Na płycie zobaczył zdjęcie, imię Exiled Key i taką oto formułkę

[align=center]"Obracasz się i idziesz wedle chęci,
obracasz się znów i nie pójdziesz aż do śmierci,
nie masz głowy, lecz ucha pustą przestrzeń,
na Twe nie równe zęby, kimże jesteś?"


Zdziwiony nagrobkiem spojrzał w jedną z kałuż obok. Dostrzegł, że zdjęcie jakie widział, należało do niego. Ten nagrobek był jego . Zlęknięty spojrzał na swój bok i widział przetarty ślad po cutiemarku. Nie pamiętał niczego, a jedyna wskazówka właśnie umarła. Tego było dla niego za wiele, upadł na ziemię zdezorientowany. Długo jednak leżeć nie mógł. Usłyszał ciężki głos jakiegoś ogiera.
- Tam jest. Pojmać klucz - po tym co usłyszał, zerwał się na równe kopyta i spojrzał za siebie.
Dostrzegł niewyraźny zarys wielu ogierów.
- Gloria! – odkrzyknęli chórem dowodzącemu.
- Dla ukochanej Królowej.
- Gloria Agnes! - ponownie odkrzyknęli chórem i ruszyli w stronę Keya.
Exiled nie miał co się zastanawiać, galopował ratując skórę. Biegł, ale się nie męczył. Wreszcie, gdy miał pewność, że zgubił pościg, przysiadł, by złapać oddech. Wciąż nie czuł zmęczenia. Nawet nie zastanawiał się gdzie jest. Wyrecytował na głos słowa, które były na nagrobku. Gdy skończył, pożałował swoich słów. Ponieważ jego ciało samo zareagowało no "poezje". Usłyszał z swoich własnych ust kolejną część zagadki, lub wskazówki i uniósł się razem z nią w powietrze...

„Klucz. Leci wprost do zamku.
Co znajduje się w najdalszych krańcach nieba?
To, co poprowadzi zagubione dziecko z powrotem do ramion matki. Wygnany.
Fale które barwią ziemie na złoto?
Błogosławiony podmuch życia, pola pszenicy.
Ścieżka zejścia aniołów?
Ścieżka wielkich wiatrów, wielki strumień.
Co znajduje się w najdalszych krańcach pamięci?
Miejsce, w którym się rodzimy i do którego powrócimy, błękitna planeta.”


Gdy skończył "mówić" i słuchać opadł na ziemię. Dokładnie zapamiętał każde słowo, ale bał się powtórzyć. Zamknął oczy i znów je otworzył. Był w lesie, zbliżał się również mrok... Siły go opuściły, przybył po niego sen. Ogier walczył z uczuciem senności, ale przegrał. Zasnął... W śnie czuł jak wędruje, jak jego ciało się przemieszcza. Zupełnie jakby to było na jawie. Dokąd zaprowadzi go sen, nie miał pojęcia, nie wiedział nawet czy obudzi się w tym samym miejscu. To wszystko nie było dla niego normalne... Nie wiedział, czy w ogóle się obudzi.

Cel postaci: dowiedzieć się co się stało, kim jest, czym była owa zagadka na nagrobku i jej dalszy ciąg oraz jaki ma cel owa „poezja”.

Towarzysz: brak.

EDIT:
Tak, uparty jestem :>.
[/align]


Noo, będzie ciekawie. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :P
________________________________________________________

Kolejny dzień rozpoczął się od niesamowitego uczucia ulgi. Obudziłeś się w tym samym miejscu, w którym zasnąłeś.
Mimo wszystko czułeś się dziwnie. Twój umysł wydawał się spowity mgłą - minęło parę sporych chwil, zanim przypomniałeś sobie wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia.
Czułeś się tym wszystkim przytłoczony. Nie wiedziałeś nic - skąd się wziąłeś w tym dziwnym miejscu, dlaczego tu jesteś i po co żyjesz. Jedyną rzeczą, która dała ci jakąkolwiek nadzieję, był wiersz.
Znałeś dokładnie każdy wers... ale co on oznaczał? Kolejne pytanie bez odpowiedzi...
To wszystko było takie... niewyobrażalne... nie pojmowałeś całej tej sytuacji. Czułeś się całkowicie bezradny i bezsilny.
Z rozmyślań wyrwał cię dziwny dźwięk. Dotarło do ciebie, że jesteś w lesie. Mogło się tu czaić mnóstwo niebezpieczeństw. Wysokie i gęste drzewa uniemożliwiały ci dowiedzenie się, gdzie znajduje się słońce. Było bardzo zimno.
Dźwięk przypominał odgłos kopyt. Czyżby to były te dziwne kucyki, które już wcześniej spotkałeś? Musiałeś gdzieś się ukryć.
Rozejrzałeś się szybko wokół. Spostrzegłeś gęstwinę krzewów, które na pewno ochronią cię przed wzrokiem tych obcych istot... Potem będziesz musiał zastanowić się, co począć.
Wiedziałeś, że to będzie trudne... Może wręcz niewykonalne...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 145
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Nie zawiodę się, na pewno! :) ________________________________ Krzewy... Moja szansa i jedyna nadzieja. Ruszyłem bezzwłocznie ku krzewom. Wgramoliłem się prosto w ich najciemniejsze czeluści. Chłód jaki panował, był zdecydowanie lepszy od niewoli. Stukot kopyt wydawał mi się coraz bliższy. Czułem się zupełnie jak na jakimś pokazie wojskowym, sęk w tym, że to co się dzieje teraz, to nie zabawa... ~ Celestio, błagam ukryj mnie przed oczami tych, których zamiary są złe ~ modliłem się w duchu. ~ I dopomóż mi w odnalezieniu właściwej drogi... Pozostało mi czekać i wsłuchiwać się dudnienie kopyt. Wrażenie, że ta mała "armia" z wczoraj jest gdzieś tu, wprawiało moje ciało w drżenie, a może to chłód tak działał? ~ Gdy tylko będę bezpieczny, muszę znaleźć coś do jedzenia i picia. To jest mój priorytet po ukryciu swojej obecności... Nie panikuj... Nie panikuj... Nie panikuj Key, bo chyba tak masz na imię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowałeś pozostać w bezruchu, mimo strachu i panującego mrozu.

Czułeś, że to "coś" jest coraz bliżej ciebie. Nagle dźwięk ustał. Usłyszałeś tylko głośne i ciężkie oddychanie, a potem huk uderzenia czegoś sporego o ziemię.

Przez krzaki nie mogłeś zobaczyć, co się stało. Po chwili, gdy wszystko całkowicie ucichło, zebrałeś się, by wychylić się choć odrobinkę.

To, co ujrzałeś, bardzo cię zaskoczyło. Na trawie leżała łania, oddychając z wielką trudnością. Miała okropnie zmasakrowaną jedną z tylnych nóg - zupełnie tak, jakby ktoś ją poszatkował.

Odetchnąłeś z ulgą. Mimo wszystko to biedne stworzenie potrzebowało czyjejś pomocy...

Łania dostrzegła cię. Poruszyła niespokojnie uszami i próbowała wstać, ale tylko ledwo co odczołgała się od ciebie na parę metrów. Ryknęła żałośnie i poddała się, znów opadając na ziemię. Musiała bardzo bać się innych kucyków...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerażający widok... ~ Wychylić się, pomóc i jeszcze bardziej narazić się na pułapkę? Czy schować się i przeczekać? Coś mi się wydaję, że będę tego żałował... Wylazłem z krzaków i skierowałem się szybko do łani. - N-nie bój się - rzekłem, choć mój głos zapewne brzmiał mało przekonywająco z racji tego, że sam się bałem. - Nie skrzywdzę Cię, chcę Ci pomóc. Teraz dotarła do mnie moja głupota. Przecież, ja nawet nie wiem nic o pomocy medycznej, chyba. Naraziłem się na niebezpieczeństwo, na darmo. Złapałem kilka głębokich wdechów. I zacząłem analizować sytuacje w jakiej teraz byłem. - Pomogę Ci wstać i ukryję Cie w krzewach, potem poszukam czegoś, by opatrzyć Twoją ranę oraz znajdę coś na ząb. Proszę, nie odrzucaj tej pomocy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łania uniosła głowę i spojrzała na ciebie ze strachem w oczach. Przyglądała się tobie parę chwil, a potem westchnęła, zamknęła powieki i znów się położyła, oddychając o wiele spokojniej.

Chyba ci zaufała... Przez moment leżała na ziemi, a potem po raz kolejny na ciebie spojrzała - tym razem w oczekiwaniu i jakby z zachętą.

Nie była aż taka duża. Lata młodzieńcze musiała mieć już za sobą, mimo wszystko brakowało jej trochę do dojrzałości.

Zorientowałeś się, że nic ci nie grozi. W pobliżu nie było słychać nic oprócz krzykliwego śpiewu ptaków i kumkania żab... Gdzieś w pobliżu musiało być jakieś bajoro. Może tam znajdziesz lecznicze zioła?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pozostało mi nic innego jak wesprzeć łanię i ją ukryć tutaj. Podszedłem to niej i zacząłem delikatną operacje pomocy. Wszystko to by jak najbardziej odciążyć ją i skierować do krzewów. Poruszałem się powoli i delikatnie, choć czas naglił z taką raną jaką miała. Gdy udało mi się ją wprowadzić i stworzyć jej prowizoryczne posłanie z liści ruszyłem w kierunku bajora. Jednak zanim opuściłem nieznajomą posłałem jej nieśmiały uśmiech, licząc, że zapewni jej trochę otuchy. Skierowałem się w stronę z której mogły dochodzić mnie dźwięki "bajora". ~ Skąd mogę mieć pojęcie o leczniczych ziołach?! ~ uderzyła mnie myśl. ~ Nie, to teraz nie ma znaczenia. Muszę komuś pomóc i wydostać się z tego przeklętego miejsca... i to wszystko wyjaśnić... Cholerna poezja, to ona musiała mnie wczoraj tak zmęczyć. Z takimi rozmyśleniami, szedłem ostrożnie. Miałem nadzieję, że w tym nieznanym mi miejscu się nie zgubię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klimatyczna muzyczka :P

http-~~-//www.youtube.com/watch?v=5kfUzEPoDuk&feature=BFa&list=PLFBF684ACE7DEAD77

Znalazłeś się na podmokłym terenie. Tutaj wszystko było zupełnie inne niż na tamtej polanie, gdzie spałeś i spotkałeś zranioną łanię.

Trawa była zgniła. Co jakiś czas musiałeś omijać dosyć spore dziury wypełnione brudną wodą i błotem, by iść dalej. Dookoła otaczały cię drzewa, uchylające się nisko - przy niektórych mogłeś dotknąć nawet najwyższej gałęzi. Nie miały liści, a kora była sucha i chora.

Wkrótce dotarłeś do dużego bajora. Wokół rosła wysoka trawa, pomiędzy którą latały ważki i inne owady. Kumkanie żab nie ustawało.

Przy ziemi, do wysokości twoich kolan, rozciągała się zielonkawa mgła. Czułeś się dziwnie - coś odpychało cię od tego miejsca.

Po chwili twoją uwagę przykuł niewielki krzew po drugiej stronie jeziora. Miał piękne, duże czerwone kwiaty. To była jedyna roślina, która w jakiś sposób odróżniała się od wszystkiego.

By się jednak do niej dostać, musiałeś przejść zbiornik dookoła, a to nie będzie łatwe zadanie. Po lewej stronie rozciągały się gigantyczne chaszcze i drzewa iglaste. Było tam jeszcze ciemniej niż w całym lesie. Zaś po prawej stronie wiła się ścieżka pomiędzy wysokimi drzewami, która prowadziła nie wiadomo dokąd, bowiem ginęła za jakimś pagórkiem.

Którą drogę wybierzesz? A może cofniesz się do łani, gdyż tu jest zbyt niebezpiecznie i... tajemniczo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w kropce. Ani lewa, ani prawa strona nie zachęcała do marszu, a czas naglił. Nie mogłem teraz zawrócić. ~ Czy to piekło na ziemi? Czy dopiero czyściec... ~ moje myśli błagały mnie bym zawrócił, ale to nie mogło teraz wchodzić w grę. Czyjeś życie zależy ode mnie. ~ Myśl... Myśl idioto... Mimowolnie spojrzałem za siebie... Blask geniuszu to, to nie był, ale przecież ja miałem skrzydła. - Zaraz się przekonamy czy potrafię latać - nie wiedzieć czemu pomyślałem na głos. Przymierzyłem się do lotu, tak jak uznałem, że powinienem to zrobić. Pochyliłem się lekko i rozpostarłem nieco "zniszczone" skrzydła. Zatrzepotałem nimi. - Musi się udać... od tego może zależeć czyjeś życie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lol, zapomniałam że on jest pegazem xP Sorki.

_______________________________________

Skrzydła bolały cię niemiłosiernie, gdy uniosłeś się parę metrów w górę. Najwyraźniej były zniszczone nie tylko na zewnątrz...

Jakoś udało ci się unieść wyżej, walcząc z dużym bólem. Skierowałeś się do jeziora, aby przelecieć nad nim. Woda nie zachęcała do kąpieli, toteż musiałeś uważać, by nagle nie stracić sił i do niej nie wpaść...

Leciałeś nad siedliskiem owadów. Oblazły cię, gryzły i dekoncentrowały, mimo wszystko leciałeś dalej.

Wkrótce dotarłeś do krzewu. Zaskoczyły cię jego kwiaty. Były nie tylko piękne, ale również wydzielały pewną żółtą, kleistą maź ciepłą w dotyku. Zauważyłeś, że niektóre były nadgryzione - to oznaczało, że nie mogły być trujące, skoro inne leśne zwierzęta się nimi żywiły.

Zerwałeś te, które były nienaruszone i próbowałeś znów odlecieć, tyle że skrzydła odmawiały posłuszeństwa. Chciałeś tego czy też nie, musiałeś wybrać jedną z dróg, które wyglądały prawie identycznie jak po tamtej stronie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luuuz :). To nawet dodało uroku sesji :>. _______________________________________________________________ Teraz miałem pewność, że każda droga prowadzi tam skąd przybyłem. Pytanie jednak brzmi, która jest bezpieczniejsza. Spojrzałem najpierw na tę z pagórkiem. Długa i zawiła. Idealna na zasadzkę, w końcu ta "mała" armia wciąż tu może być. Spojrzałem w mrok drugiej ścieżki. Mogła być krótsza, ale kto wie co się w niej będzie czaić. ~ Dlaczego to wszystko musi spotykać właśnie mnie... Cholerna poezja, cholerny świat ~ wziąłem głęboki oddech. ~ W mroku mogę się zgubić, a do tego nie mogę dopuścić, będę musiał gnać tak jak wczoraj, by uratować tę łanię ~ ruszyłem ostatecznie ku zawiłej ścieżce ~ Niech Celestia, ma mnie w swojej opiece...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ścieżka była udeptana, chodzenie po niej nie sprawiało ci żadnych trudności. Wyglądała zupełnie tak, jakby często ktoś tędy przechodził.

Po obu twoich stronach rozciągał się las. O dziwo wyglądał na zadbany. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, widać było wysokie drzewa, za to żadnych krzaków i wysokich traw. Tym razem nic nie zasłaniało ci nieba. I tak nie za wiele ci to dało - gęste chmury wszystko zasłaniały.

W końcu dotarłeś do owego pagórka. Zawahałeś się tylko na parę chwil, a potem szedłeś dalej - nie miałeś innego wyboru...

Gdy znalazłeś się na szczycie, pod sobą miałeś przerażający, aczkolwiek fascynujący widok.

Ruiny.

Wyglądały na starożytne... Gdzieniegdzie po prostu wystawał kawałek muru, ozdobiony dziwnymi znakami. Miałeś wrażenie, że tworzy to jakiś labirynt.

Wszystko to mieściło się na dużej polanie. Za ruinami ścieżka skręcała w prawo. Tam czekała na ciebie łania.

Twoją uwagę przykuł jeden z fragmentów, który zachował się najlepiej. Tworzył coś w rodzaju bramy... I chyba miał na sobie jakąś kamienną tabliczkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podziwiałem ruiny. Stałem i gapiłem się, mimo tego, że powinienem się spieszyć. ~ No bez jaj... Czyżbym musiał leźć przez ten labirynt? I ta tabliczka... To może poczekać, najpierw łania. Nie rozumiałem, czemu tak bardzo chciałem jej pomóc, ale czułem, że to moja powinność. Że tak trzeba, choć wyjście z tego przeklętego świata mogło być przy tej bramie... Patrzyłem krótką chwilę na obraz ruin, miałem nadzieję, że go zapamiętam. Westchnąłem, spojrzałem na kwiaty i ruszyłem. Galopem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko nie tak trudno było się przedostać przez ten labirynt. Murów było na tyle mało, że doskonale widziałeś drogę i niebo. Te wszystkie znaki, symbole i budowle wzbudzały w tobie dziwne uczucie... Szybko dotarłeś do ścieżki, skręciłeś w prawo i znalazłeś się na znajomej już polanie. Łania była w tym samym miejscu, gdzie ją zostawiłeś. Miała zamknięte oczy i dyszała...

Straciła dużo krwi. Musiałeś działać szybko, znaleźć jakiś duży liść lub cokolwiek innego, by zatamować krwawienie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Głupi ja... co za wstyd... zapomniałem o krwawieniu ~ pomyślałem patrząc na swój błąd. Rzuciłem kwiaty tuż przed pysk łani i zacząłem się rozglądać po tych ciemnych zaroślach. ~ Schrzaniłem... panikuję ~ mimowolnie łzy ściekły mi po policzkach. ~ Musi tu być coś odpowiedniego... Czyżby złudzenie iż mam pojęcie o ziołach, były TYLKO złudzeniem? Panikowałem i powoli zaczynałem rozpaczać, szarpać się w miejscu, w nadziei, że coś znajdę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas uciekał, a do tej pory nie znalazłeś niczego, co mogłoby pomóc łani. Chyba nawet nie zauważyła, że się zjawiłeś...

Po chwili twoją uwagę przykuło coś wyróżniającego się na trawie w oddali. Natychmiast tam pobiegłeś, licząc na to, że będzie to coś przydatnego.

To była skóra. Chyba wilka... Musiał ją ktoś zgubić, albo zostawić. Nie miałeś jednak czasu na rozmyślania. Natychmiast wziąłeś ją i pogalopowałeś z powrotem do łani.

To chyba była jedyna rzecz, którą mogłeś wykorzystać w tym okropnym lesie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałem nad łanią krótką chwilę. Widziałem jak ucieka z niej życie... - A może... - wychrypiałem przez łzy i chwyciłem jeden z kwiatów. Roztarłem roślinę o skórę wilka i przyłożyłem do rany łani. Owinąłem tym małym kawałkiem materiału, licząc, że ma właściwości lecznicze... ~ Celestio... co Ty byś zrobiła w tej sytuacji... Płakałem, nie chciałem, by ktoś zginął przeze mnie... Potrzebowałem cudu, chyba...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotyk ciepła skóry zbudził łanię. Otworzyła szeroko oczy, chyba z przerażenia... Czy to przez tę roślinę?

Nie wiedziałeś co robić. Może te kwiaty były jednak trujące? Po chwili twój strach minął. Łania uniosła się odrobinkę i przyłożyła głowę do swojej nogi. Zupełnie tak, jakby wstąpiły w nią nowe siły.

Odetchnąłeś z ulgą. Musiała być po prostu zaskoczona, albo rana ją zabolała... Teraz jednak było dobrze.

Mimo wszystko nadal była poważnie ranna. Musiałeś się nią zaopiekować. Teraz mogłeś już ją zostawić na parę chwil, nie obawiając się o jej życie.

Po takim wysiłku na pewno potrzebowała wody. Zorientowałeś się, że ty również odczuwasz pragnienie i głód... Ciekawe, czy znajdziesz coś w pobliżu? Pomyślałeś o skórze. Wyglądała tak, jakby została zdobyta przez doświadczonego myśliwego. Może gdzieś tutaj mają swój obóz?

Ta myśl jednocześnie cię pocieszała i przerażała. Który normalny kucyk - lub jakiekolwiek inne stworzenie - morduje inne zwierzęta tylko dla skóry? Być może ta łania także przez to ucierpiała...

Musiałeś się zastanowić, co zrobić dalej. Tutaj na pewno nie było bezpiecznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Co tam dla skóry... A jeśli mordowali... by... jeść? ~ spytałem sam siebie. Choć łzy już zasychały na moich policzkach miałem kolejne zmartwienie na głowie. ~ Gdy przenosiłem łanie zostawiłem krwawy ślad, to pewne. Jeśli oni tutaj wciąż są... ci myśliwi, to już po nas... Jestem w kropce. Stałem jak głupi w tych krzakach, o ile można to nazwać staniem. Liczyłem na jakiś kolejny przebłysk. Proszenie myśliwych o pomoc, może dać odwrotny skutek... ~ Zaraz! Przecież jeszcze nie tak dawno padało... Gdybym tylko mógł zebrać w coś wodę, o ile się ostała jeszcze w jakimś pniaku czy czymś... Pomysł równie głupi co pomoc od myśliwych, bo nie mam nic takiego... Nie mam wyjścia... Trzeba poszukać tego obozu. Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Strach przeszywał całe moje ciało. Wygramoliłem się z krzaków, a potem ruszyłem w kierunku gdzie była skóra... ~ Byle nie zabłądzić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łania spojrzała na ciebie z obawą i poruszyła się niespokojnie. Dopiero po chwili, gdy zabrakło jej sił, położyła się znów z ciężkim westchnięciem.

Wyglądała lepiej. Mogłeś ją na moment zostawić...

W miejscu gdzie leżała skóra wilka, ziemia była oczyszczona ze ściółki leśnej. Zupełnie tak jakby ktoś rozłożył tutaj namiot.

Dalej dostrzegłeś ślady po ognisku. Teraz miałeś pewność, że ktoś tutaj był. Pozostało jedynie pytanie, czy mieli dobre zamiary...

Szedłeś dalej, mając nadzieję, że natrafisz na jakieś ślady. Gdy minęło trochę czasu, usłyszałeś śmiechy i... dźwięki gitary.

Szedłeś ostrożniej, żeby nikt cię nie usłyszał ani nie zobaczył. Wkrótce dotarłeś do grupy jakichś ogierów, siedzących na różnych skórach i rozmawiających przy ognisku.

Skryłeś się za drzewem. Wyglądali zupełnie zwyczajnie, oprócz tego że otaczały ich różne zwierzęce trofea... Na szczęście jedli to co zwykłe kucyki. Jakieś kanapki, owoce, warzywa...

Było ich pięciu. Podejdziesz i zaryzykujesz...? W końcu to chyba jedyne wyjście...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Oszalałem... to skazanie tej rannej istoty na śmierć... Moje... Moje życie się nie liczy, każde inne jest warte więcej... tak sądzę... Stałem i obserwowałem posiłek całej piątki. Podstawowe potrzeby wygrały... Mimo iż każda komórka ciała mówiła mi, że to błąd. Wyszedłem zza drzewa... - Witam panów... - zacząłem nieśmiało. Liczyłem, że nikt przez to nie zginie i będę mógł jeszcze pomóc tej łani. - Jestem Key i nie będę ukrywał, że trochę głodny jestem... nie wsparliby mnie panowie posiłkiem? Teraz, gdy pokazałem się całej piątce dotarło do mnie, że wyglądam jak zwierzak cyrkowy... ciało pełne blizn, postrzępione skrzydła, sierść koloru zgnilizny... Żywy trup...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden z ogierów o krótkiej, czarnej grzywie i szarym umaszczeniu, wyglądający na najmłodszego z nich wszystkich, uniósł jedno kopyto w górę i powiedział:

- Hej, słyszeliście ten dziwny hałas? Jakby coś tutaj szło.

- Pfff, daj spokój Shane - odezwał się pegaz potężnej budowy z licznymi bliznami na ciele. Miał krwistoczerwoną grzywę, a umaszczenie było odrobinę ciemniejsze. - Za dużo cydru żeś ostatnio wypił.

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Shane zrobił urażoną minę. Myślałeś, że drwią sobie z ciebie, dopóki ich kolejne słowa wyprowadziły cię z błędu...

- Ogólnie tu nic nie ma. Żadnej żywej duszy. Tylko te cholerne zwierzęta. Myślisz, że coś by tutaj przyszło? Pod obóz myśliwych? - spytał ogier, który siedział pod drzewem z gitarą w kopytach. Jego grzywa, podobnie jak umaszczenie, miała granatowy kolor.

Potężny pegaz znów parsknął śmiechem.

- Mówiłem. Co za dużo, to nie zdrowo, smarkaczu - rzekł.

- Zamknij się - syknął Shane. - Wcale nie jesteś lepszy.

- Nooo, on ma rację, ostatnio zakosiłeś mi wszystkie zapasy! - wykrzyknął pegaz o jaskrawych kolorach.

Kolejny z nich wybuchnął śmiechem. Tym razem był to ogier o brązowym umaszczeniu i długiej, prostej grzywie.

- Wysil tę tępą mózgownicę, Barock. Myślisz, że Cavalorn sam wszystko by wypił? Woo, chłopie, dużo tego było...

- Ty debilu... Wiesz jak tutaj ciężko jest zdobyć dobry cydr, Heath? - syknął wkurzony Barock.

- O raaany, weźcie się zamknijcie - jęknął granatowy ogier z gitarą.

- Jak zwykle musisz psuć zabawę, co nie, Lares? - parsknął Cavalorn.

Nie słuchałeś ich dalej. Ignorowali cię? to nie wyglądało na ignorancję... Raczej... jakby w ogóle ciebie nie dostrzegali...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nalegam by pisać u mnie w sesji, w końcu już po zebraniu i czas mi się ukrócił... No chyba, że wolisz pobawić się w dyrygowanie tutaj, co Ci zacnie wychodzi, zwłaszcza ten ostatni post jest osom :D. _____________________________________________________________ Stałem jak głupi. Przełknąłem głośno ślinę i ruszyłem przed nich wszystkich. Chciałem mieć pewność, że mnie nie widzą... - Panowie sobie żartują... prawda? - spytałem z głupkowatym wyrazem twarzy. Moje zdziwienie musiało być zabawne, gdyby tylko mógł ktoś je dostrzec. - POMÓŻCIE! - wrzasnąłem w nadziei, że usłyszą. Uderzyła mnie dziwna myśl... a co jeśli i łania mnie nie widziała? A może to wszystko, to tylko złudzenie i wciąż stoję naćpany nad tym krzewem z kwiatami? Nic nie rozumiałem... Jeśli wciąż nie będą mnie widzieć, wezmę po cichu to co potrzebuję i ruszę z powrotem do łani...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ...to pewnie wszystko przez Dianę, co nie, Lares? - spytał z kpiącym uśmieszkiem Cavalorn. - Stałeś się okropnym ciołkiem od tamtego czasu...

Wszyscy zaczęli buczeć wyzywająco, a Cavalorn prychnął. Lares nawet nie zaszczycił go spojrzeniem. Powiedział tylko lodowatym głosem:

- Stul pysk, weź dupę w troki i poszukaj czegoś do żarcia. Przynajmniej na coś się przydasz.

Cavalorn już miał coś powiedzieć, kiedy Lares znów mu przerwał.

- JUŻ - syknął.

Kolejna salwa śmiechu. Miałeś już pewność, że cię nie widzą... Nie rozumiałeś tego, ale to nie było w tej chwili istotne.

Stały tu dwa namioty, w każdym z nich była skrzynia - nie wiedziałeś co w niej jest. Dookoła grupy leżały jakieś garnki, łuki i strzały, skóry i kły... Mieli również dzban z wodą i jakieś kanapki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Pewnie choć raz w życiu każdy myślał o tym by być niewidzialnym... Jeśli tak myślałem to przeklinam ten dzień, choć nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... Mam nadzieję, że nie powiedziałem tego za wcześnie... Kanapki i dzban nie mogą ot tak im odlewitować, wezmę je w chwili ich nieuwagi... Zapakuję w cokolwiek i dam nogę... Cóż więcej mogę... Skrzynie muszą poczekać, pewno i tak bym ich nie otworzył... Nie przy nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tamtej chwili wszyscy się śmieli. Cavalorn marudził coś do Laresa, który w ogóle nie zwracał na niego uwagi. W końcu czerwony ogier prychnął, odwrócił się i poszedł w głąb lasu.

Reszta zaczęła krzyczeć w jego kierunku jakieś drwiny. Panował lekki chaos - na pewno mogłeś trochę poszperać w ich rzeczach, mając pewność, że nikt cię nie zauważy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...