Skocz do zawartości

Recommended Posts

Chciałbym zaprezentować wam zdobywcę 3. miejsca w X edycji Konkursu Literackiego, jeden z dwóch moich najlepszych fanfików (nie wiem czy "Konkurs" nie był lepszy, ale może to tylko moje odczucie), poddane lekkiej (własnoręcznej) korekcie wizualnej opowiadanie:

A teraz?

Pewna dwójka młodych kucy zakochała się w sobie po uszy. Ślub już zaplanowany, obrączki uszykowane... Co złego może się stać? Przekonajcie się...

Edytowano przez Dolar84
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ładne. Nie za krótkie, nie za długie, w sam raz. A czy lepsze od "Konkursu"? Trudno powiedzieć. Pod względem klimatu chyba jednak wolałem "Konkurs", ale pod względem spraw technicznych, chyba jednak "A teraz?" przoduje. Zależy, co kto lubi. Wydaje mi się, że Twoje poprzednie opowiadanie było bardziej "uniwersalne".

 

Generalnie rzecz biorąc, opowiedziana historia faktycznie może wydawać się oklepana, a także przewidywalna, z drugiej jednak strony nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn, "kawa na ławę", bez prób skręcania fabuły na różne sposoby, a zakończenie, choć typowe, to jednak jakoś nie potrafię sobie wyobrazić żadnej alternatywy. Poza tym... Nie wiemy tak do końca, czy bohater zrealizował swój plan, więc sprawy mogły potoczyć się różnie. Coś jednak siedziało w tym opowiadaniu, coś, co sprawiło że utkwiło mi w pamięci i że kibicowałem mu do końca. Miejsce na podium zasłużone.

 

Brak jakichkolwiek dialogów, zapis w pierwszej osobie, "styl pamiętnika", były powiewem świeżości wśród pozostałych prac konkursowych. Ogółem - łatwa w odbiorze, niedługa, ale broniąca się własnym klimatem historyjka, którą można polecić tym, którzy w takich klimatach gustują.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

SPOILER ALERT!

 

Odkopię sobie. Bo co? Bo mogę!

 

Bardzo mi się ten tekst podoba. Mogę zacytować Hoffmana - jest to dzieło „bardzo ładne”, „nie za długie i nie za krótkie”. Co mi się najbardziej podobało? A, machnę sobie komentarz w formie wyliczanki, bo… też mogę!

 

- pomysł; być może faktycznie jest oklepany, bo cóż - mamy tutaj do czynienia z niezbyt wyszukaną historią miłosną. On bardzo kocha ją, ona bardzo kocha jego, ale nie mogą być razem, bo on biedny, ona z dobrego domu i mezalians jak się patrzy. Tego typu utwory tworzone były na przełomie wieków, obecnie są bardziej znane z banalnych harlequinów niż poważnej literatury… ale zawsze cieszyły się powodzeniem (choć może niekoniecznie na forum, na którym 90% użytkowników stanowią dorośli mężczyźni zainteresowani militariami :P). Tutaj ta wyświechtana koncepcja absolutnie nie razi. Miał być krótki, emocjonalny tekst i jest. Bardzo ładnie;

 

- forma; tutaj należy się autorowi suta pochwała - bardzo mi ta forma przypadła do gustu. O ile sam pomysł sprawiał, że tekst był oklepany i nudny, o tyle forma sprawiła, że nagle przestał być taki oczywisty. Brak dialogów, „pamiętnikarski” styl zakrawający na coś podobnego do listów do ukochanej daje wrażenie nie twórczości, którą chce się pokazać światu, ale czegoś osobistego, intymnego. Nienawidzę powieści epistolarnych, tutaj natomiast mamy jeden wielki list do ukochanej i powinnam się krzywić z niesmakiem i niechęcią… ale tutaj to pasuje. I bardzo, bardzo dobrze zostało zrobione;

 

- postaci, świat przedstawiony, wydarzenia; tutaj najlepiej poznajemy oczywiście głównego bohatera - ogiera, któremu złamano serce, ponieważ nie mógł ożenić się z ukochaną klaczą. Niesprawiedliwe, ale prawdziwe… i bardzo życiowe. Narracja pierwszoosobowa była oczywistym wyborem (mamy do czynienia z listem bądź pamiętnikiem!) i świetnie się ją czyta w takim wykonaniu. Dobrze, że opowieść snuta jest przez ogiera - chyba gdyby bohaterką była klacz, łatwo byłoby przegiąć z emocjami i sprawić, że opowiadanie trąciłoby banałem, a tak - jest idealnie. Czuć emocje, ale nie ma ich tak dużo, że aż się robi niedobrze. W ogóle wątek romantyczny poprowadzony bez zarzutów. Do świata nie mam zastrzeżeń - dostajemy wszystko, co mamy dostać, orientujemy się, o co chodzi i zostajemy gładko poprowadzeni przez meandry fabuły. Nie dziwię się wcale, że tekst zdobył miejsce na podium - złożyły się na to forma IDEALNIE współgrająca z tematem, główny konflikt, a także…

- powtarzające się zdanie oraz zakończenie; trzeba to przyznać głośno - znowu mamy tu do czynienia z czymś banalnym, czyli powtórzeniem pojedynczego zdania, które w zamierzeniu miało zaciekawić czytelnika, co też będzie dalej, jak do tego doszło, że on to pióro i to zdjęcie trzyma… Wykorzystałeś jednak ten zabieg perfekcyjnie, tak, jak trzeba było (i tak samo jak podział na dni tygodnia, to również dodało uroku; uważam w ogóle, że ten fanfik nie byłby w połowie tak dobry, gdyby był napisany… normalnie, wiesz, z dialogami i w ogóle. Tak jest świetnie). Sama końcówka… no, przewidywalna, ale co z tego? Taka miała być! Tanie romansidło? Być może, ale są emocje, jest wzruszająco, jest forma pamiętnika, jest intymność… Czego chcieć więcej? Dla miłośników romansów to prawdziwa gratka.

 

W drodze rozmyślałem. O tobie. O nas. Czy w ogóle jest jeszcze między nami coś, co pozwala nam mówić o sobie "my", czy zostało tylko "ja" i "ty"?

 

Bardzo ładne zdanie. W ogóle fik godny polecenia.

 

Pozdrawiam ciepło!

Madeleine

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerknęłam, przeczytałam. Jeden z niewielu dobrych romansów w tym fandomie. Wyczuwam inspirację Werterem. Tak bardzo podoba mi się zakończenie. Ładny styl, fik czyta się miło i przyjemnie. Nagroda w konkursie zdecydowanie zasłużona.

 

Napisałabym coś więcej, ale Madelaine już coś zrobiła, a ja nie jestem tak elokwentna jak ona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 years later...

Witam!

 

Czytaliście kiedyś jakiś pseduosmutny romans? No to to jest takim romansem w pigułce. Wiecie, „Pani Bovary”, „Czerwone i czarne”, wiecie, takie nudne, wielosetstronicowe powieści, nużące po pierwszych pięćdziesięciu stronach, kończące się bezsensowną śmiercią bohatera na skutek bezsensownych decyzji. No wynudziłem się okropnie.

 

Technicznie brak zaledwie dolnych cudzysłowów, więc jest dobrze. Styl o dziwo także daje radę. Ach, oprócz tych nieznośnych rąk.

 

W swym klimacie opowiadanie jest mocno SoLowe, ale w takim złym tego słowa znaczeniu.

 

Fabuła opowiada o losie dwóch zakochanych w sobie kucyków. Nic nadzwyczajnego. I to miłość przerywa 3 osoba. Nic nowego. Absolutna sztampa. Wiecie, to nie tak, że mam coś przeciwko sztampie, uważam, że wiele wytartych już schematów można zrobić dobrze… Ale tu się to nie udało.

 

Postacie są całkiem okej, ale to jak się zabierają za swój romans, z jednej strony niespiesznie, z drugiej ślamazarnie zarazem, jest wprost niewiarygodne.

 

To nie jest złe opowiadanie. Ma jakieś tam swoje małe zalety. Jednak ja się przy nim niemiłosiernie wynudziłem. Tego typu romansideł mam dość od czasów „Czerwone i czarne”, przy „Pani Bovary” (którą przezywałem Panią Browary, by jakkolwiek urozmaicić sobie tę przeciągniętą katastrofę) poddałem się po połowie. To przeczytałem w całości tylko dlatego, że było króciutkie. Prawdę mówiąc nie rozumiem tego, jak inni się zachwycają tym opowiadaniem, no ale może to po prostu kwestia innych czasów w fandomie.

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...