Skocz do zawartości

Cała aktywność

Strumień aktualizowany automatycznie

  1. Dzisiaj
  2. Od autora: Spin-off do "Twilight Sparkle w nowoczesnej baśni o Księżycu". Miała być historia Cadance... I może kiedyś będzie historia Cadance. Ale nie w tym temacie Korekta: @Hoffman Starlight Glimmer kradnie lalkę małej klaczce. "Nowoczesna lalka" Rozdział 1
  3. Ostatni tydzień
  4. No i Rozdział V a w nim Blackburn idzie na imprezę dobroczynną, a Lockwood jest sobą (co jeszcze bardziej ją niepokoi)
  5. No i powracam, i to dużo szybciej niż się spodziewałem. Za mną jest cała saga rodziny Crusto, którą muszę powiedzieć mega przyjemnie mi się czytało. A teraz tak, podchodzę trzeci raz do napisania tego komentarza i zwątpiłem w moje umiejętności stworzenia koherentnej długiej wypowiedzi, więc przyszła pora na absolutny potok myśli. No to lecimy: Od czego by tu zacząć… może od tego, źe światotwórstwo jest dobre i z reguły spójne, nie przypominam sobie bym znalazł jakikolwiek fragment który by całkowicie podburzał koncept który wcześniej został ustanowiony. Co do świata, to większość czasu spędzamy w Equestrii, a mówiąc większość czasu mam na myśli dobre 90%. Cavelonia na tyle na ile dano ją było mi poznać to ją pokochałem i czekałem sobie między każdym opowiadaniem kiedy do niej wrócimy. Kiedy poznamy szczegóły tamtego na wpół zapomnianego świata, czy dowiemy się więcej na temat zebr, co się konkretnie z nimi stało; czy dowiemy się czegoś więcej na temat miast z dalekiego połódnia i jak tam się żyje; może jakieś informacje na temat wspomnianym rodzie Ashfallów . No i niestety przynajmniej jak na razie nic z tego nie było, choć pewnie się to zmieni w sadze o rodzinie Ashfall, a tak przynajmniej wnioskuję po cliffhangerze na końcu ostatniego opowiadania z ,,pierwszego tomu", więc nieukrywam trochę hype jest do czytania dalej. No ale żeby nie było Equestria też jest ciekawa, no i nie poznajemy jej jako idealnego państwa które znane jest z serialu, o nie tutaj dostajemy kraj z problemami. Ponadto możemy się przyjrzeć życiu kucy z różnych sfer społecznych, poczynając od szanujących się osobnikach z Manehattanu, poprzez grupy najemnicze a kończąc na lokalnych wiedźminach. I żadna z tych sfer nie jest pozbawiona wad, w żadnym opowiadaniu nie dostajemy idealnego życia, zawsze jest coś brzydkiego w miejscach które odwiedzamy. I dobrze, bo to pasuje do kreowanej historii. To może teraz z dwa zdania o postaciach. Zdarzają się lepsze i gorsze, wiadomo tak musi być. Ogólnie jednak większość ma dobrze wykreowane charaktery, nie plączą się logicznie w swoich celach czy przekonaniach. Szczerze trochę szkoda, że niektóre z postaci drugoplanowych pojawiają się tylko na rozdział i potem znikają bez śladu, bo moim zdaniem niektóre z nich mogłyby szczerze zasłużyć sobie na własny spin-off. Moją ulubioną postacią w którymś momencie został Fenrir, nie wiem czy to dlatego, że jego losy poznajemy najbardziej szczegółowo, ale zawsze mi się morda cieszyła jak rozdział dotyczył tego pegaza. Postacią którą zaś polubiłem najmniej był Albert i to nie dlatego, że był gburem i pijakiem, jest to jedyna postać która zdawało mi się, że zmieniała się trochę za bardzo przy każdej okazji jak się o niej słyszało, ale do tego jeszcze wrócę później… jak nie zapomnę. Fabuła… jest. I co tutaj myślę przez jest, otóż każde opowiadanie jest zamkniętą w pełni samodzielną historią, przy których teoretycznie nie jest potrzebna znajomość reszty, i szczerze nie przeszkadza mi to, czasem zdaje mi się, że przeskoki życiowe postaci pomiędzy kolejnymi tekstami są ciut zbyt ,,nagłe" ale mogę z tym żyć. Innym jednak szczegółem jest fakt, że kiedy przeczytałem, że one-shoty należą do ,,sagi rodziny Crusto" to spodziewałem się, że będą one odrobinkę bardziej ze sobą powiązane i teoretycznie takie się też stają ale dopiero w na sam koniec opowiadań, patrząc na nie chronologicznie. O ile dobrze zrozumiałem opis serii, to była ona pisana w sposób który na pewno nie można nazwać po kolei, więc pewnie dużo wynika z tego i zważając na ten fakt to i tak dość solidnie wyszło. To teraz co nieco o każdym z opowiadań: ,,O szyby deszcz dzwoni" Tutaj się rozpisywać nie będę, w mojej pamięci nadal pozostaje jako solidna opowieść i to w sumie tyle. ,,Poznając nowy świat" Przyznaję minęło trochę czasu od przeczytania tego i średnio zapadło mi w pamięć, a moje notatki z okresu czytania są co najmniej brzydkie. To co jednak na pewno pozostało mi w głowie to to do czego już wcześniej nawiązywałem. W pierwszej części Albert jest pokazany inaczej niż wcześniej, stał się jakby milszy? Z pierwszego opowiadania wywnioskowałem i pamiętam to, że był on… no po prostu idealna osoba do nienawidzenia. A tutaj nawet w notatkach zapisałem sobie, że jego opisy przeżyły absolutną przmianę dodając mu chech które wcześniej nie miał. Nadal nie wiem co do końca o tym myśleć, ale no po prostu wydaje mi się to niespójne. Druga część, czyli Gleipnir i jego pierwsze dni w skole pamiętam już trochę lepiej. No i dostaliśmy historię typu; wieśniak wkracza do wielkiego miasta. I tutaj pamiętam dobre przedstawienie tej przeprowadzki: jednorożec zachwycający się najprostszymi żeczami, absolutnie realna rozmowa z Happim, przy której brechnąłem, no i starcie się z rzeczywistością. Gleipnir absolutnie nie miał szans na przygotowanie się do egzaminów, bo może i wielu studentów będzie zaprzeczać ale nie materiału z kilku lat nie nadrobimy w dwa miechy. Pojawił się też klasizm, rasizm, prześladowania no i cała mieszanka; czyli dobre przedstawienie szkoły xD. Jeszcze co mnie trochę zastanowiło na końcu, to fakt jak szybko Gleipnir zaczął się łapać na przywoływaniu słów ojca i tak jak z początku miałem z tym problem tak z czasem chyba zacząłem bardziej rozumieć skąd takie zachowanie i ogólny szacunek do ojca mimo swojej przeszłości. ,,Na głębokich wodach" Z tym opowiadaniem nie potrafię sobie przypomnieć żebym miał jakis problem. Ot historia Fenrira jak został najemnikiem, choc nie do końca, bo jego opiekun tak jakby nie dopuszczał go zbytnio do zadań i ćwiczył z nim jedynie podstawy. No i ktoś oczywiście musiał podłapać jego kompleksy i je wykorzystać. No i tak poznajemy Spice, kuca który najpierw się zbliża do Ferira, wprowadza go w świat ulicznych walk, trochę od siebie uzależnia, wbija nóż w plecy a na koniec zabiera ze sobą, bo w końcu została ostatnią rzeczą jaka mu w życiu została. Słodko. Co ciekawszego sobie zapisałem z tego rozdziału to moje zamiłowanie do mentora pegaza Sweepa, polubiłem go, był dla młodego ogierka trochę jak nowy ojciec w tym świecie, był jego głosem rozsądku i szczerze żal mi było patrzeć co dostawał w zamian od swego podopiecznego. Miło też było zobaczyć, że Fenrir przez cały czas niósł dobro w sercu, fakt faktem może i się bił po pyskach o kasę ale ciągle pozostawał w nim ten mały miły ogierek. ,,Altruistka" Ogólnie opowiadanie całkowicie oderwane kontekstowo od czegokolwiek wcześniej. Czy było złe, absolutnie nie, czy było przewidywalne, jak najbardziej, czy łezka się w oku zakręciłą, może troszkę. Ogólnie lubię to opowiadanie proste i miłe, choć to akurat może być złe porównanie. Co jednak zauważyłem to, że sytuacja Silk jest dość mocno zbliżona do tej którą przeżywał Gleipnir u siebie w domu. Jakby Albert i Vibrant Blossom, dość oczywiste porównanie między nimi, obaj zaborczy, obaj wiedzą lepiej, obaj będą decydować za innych. Posiadają drugie połówki które są ich całkowitym przeciwieństwem, choć Henrietta jest raczej śmielsza w swoich poczynaniach od Archera. No i Silk, pokrzywdzone dziecko które największe oparcie w rodzinie ma w starszej siostrze. Nie wiem czy był to efekt zamierzony, ale na pewno wpadł mi w oko w trakcie czytania. W całości jednak miałem jeden problem, Manehattan był opisany jako miasto wypełnione kucami które dbają jedynie o siebie i swoje interesy, w samej historii zaś tego nie widać. Wszystkie kuce spoza rodziny Silk są miłe i pomocne, no i po prostu kontrast był na tyle wyraźny, że nawet moje niewrapne oczy były w stanie dostrzec tą niekonsekwencję. 3 opowiadania za mną i prawie godzina minęła, a czuję, ze głównie smęcę, no cóż poradzę. ,,Piątek trzynastego" Dobra to czas na pozytywy. Bardzo dobrze wspominam ,,Piątek Trzynastego". W notatkach nie napisałem nic złego. Historia może i polegała trochę na tym, że Fenrir jest absolutnym farciarzem ale co z tego, jak daje to dobrą przygodę. No i poznajemy tak zacną osobistość jak Botomless Pouch która w trakcie kolejnych historii tak na mnie urosła, że sam sie zdziwiłem. Pegaz też dostaje trochę lepiej zarysowany charakter, nie zabija ale potrzebuje adrenaliny. Co za tym idzie nie lubi tego całego najemnikowania chce się wyrwać trochę pobohaterzyć i w ogóle. No i farciarz akurat kiedy chciał się wyrwać z tego życia, to niedość, że jego grupa upada to jeszcze spotyka literalnie wiedźminów z tego świata, z ciekawym lore za nimi stojącym, no żyć nie umierać. I jeszcze Botomless do niego dołącza, bo się okazuje prawdziwym przyjacielem, no po prostu wspaniale. No i Twisted Vein o którym nie można zapomnieć, przyjaciel który uratuje mu w przyszłości tak dupsko, ze napewno nie mógł się tego spodziewać. No i co, nadzieja żyje w naszym bohaterze, odnalazł przyjaciół tam gdzie się tego absolutnie nie spodziewał i ruszył kuć swój los od nowa… po raz kolejny. ,,Shhh! To sekret!" No tak opowiadanie na które czekałem długo. Wielki powrót Gelgii i to jaki. Wracamy do Caveloni którą jak już wcześniej wspominałem żałuję, że tak niewiele z niej widzieliśmy. No i znowu nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Solidne opowiadanie, świetny sposób na wprowadzenie historii zebr, no i sama stara zebra która mnie kupiła w pełni. Szkatułka i jej niedokończona jeszcze tajemnica. Jak dla mnie świetny kawałek literatury. ,,Tajemnica Białego Bazyliszka" No i zaczynam widzieć pewną tendencję wzrostową. Lubię to opowiadanie, ekspansję tego co wiemy na temat łowców. Absolutnie nie jednoznaczna jaskinia i przeplatanie w podrozdziałach bajania kuca w barze. Jedyny problem a może dwa jakie tu mam to to, że jestem za głupi by wyłapać o co tak właściwie chodziło temu bazyliszkowi (choć nie jest to szczerze wada, realistycznie daje to czytelnikowi popis do snucia własnych teorii, i jest to problem ze mną a nie samą opowieścią) no i szczerze trochę brakowało mi polowania na potwory, no bo jakby nie było już później zbytnio nie wracamy do tego etapu życia Fenrira i realistycznie nigdy nie zobaczyliśmy go na prawdziwych łowach. I to trochę miałem na myśli mówiąc wyżej, że ,,że przeskoki życiowe postaci pomiędzy kolejnymi tekstami są ciut zbyt ,,nagłe" ale mogę z tym żyć.". Mimo wszystko pamiętam, że świetnie się bawiłem czytając Białego Bazyliszka. ,,Ołowiany Gleipnir" Będę szczery, jest to po prostu bardzo sztampowa historia licealna. I na tym to w głównej mierze pozostawię. Jakby czytało się okej, ale o zaskoczeniu to nie było tu mowy. Nadal nie było to zła lektura, a wolny rozwój związku był nawet słodki? tak to bym chyba określił. No i druga część ołowianego Gleipnira, już bardziej ambitna z nieudanym eksperymentem, zmieniającym go w super twardego kuca 9000 i dodającego mu charakteru tego typowego osiłka. Wolałem tą część opowieści, ale nadal była dość mocno przewidywalna. Ogólnie jest to po prostu dla mnie opowiadanie typu meh… jakby nic złego czy okrutnego tutaj się nie znajdzie, no ale w sumie to wybitnego też nic nie ma. 7 opowiadań za mną, zaczyna mi brakować słów ale wiem, że jak teraz tego nie napiszę to nigdy. No to lecim. ,,Nikt nie jest doskonały" No i wracamy do ciekawszego opowiadania i pierwszego które realistycznie łączy wątki dwóch postaci głównych. I jak je łączy? jak na moje dość dobrze. Nie mamy tu rzucania się w ramiona, całusy i rozmowy jak gdyby nigdy nic. Tak właściwie to kuzyni, a przynajmniej jeden z kuzynów nie poznaje nawet drugiego przy pierwszej konfrontacji. A jak w końcu Fenrir się odsłania to nie ma kolorowo, rozmowa się nie klei, temu coś nie pasuje to znowu tamtemu. Myślę, że jest to dość fajne przedstawienie spotkania po latach. Takie strasznie niezręczne i kończące się w sumie gorzej niż jakby się nie spotkali. A wszystko przez głupie nieporozumienia i nie sposobność znalezienia wspólnego języka. Szczerze czuję, że mógłbym dużo więcej napisać o tym konkretnie tekście, ale brakuje mi słów by to ładnie opisać. Skończę więc to stwierdzeniem, że w tym opowiadaniu Fenrir stał się moją ulubioną postacią. ,,Samotny pegaz na rozdrożu" Jest to drugi romans w tej serii i wolę go dużo bardziej od poprzedniego. Co jednak warto nadmienić widzimy po raz ostatni Fenrira łowcę, co jest smutne, bo realistycznie nie widzieliśmy go nawet na prawdziwych łowach, no ale cóż. Szczerze gdybym miał znaleźć cokolwiek co mi tu może trochę nie pasowało, to charakter Silkflake, jakby wiem, że minęło dość sporo czasu od kiedy przeczytałem ,,Altruistkę" ale na pewno nie taką ją zapamiętałem. A tak poza tym, to reszta wydawała mi się w porządku. Botomless który stał się prawdziwym przyjacielem na zawsze. Rozterki Fenrira pomiędzy osiedleniem się a potrzebą adrenaliny. Sama Silkflake mimo, że trochę bardzo nie pasuje mi do jej poprzedniego ukazania, to była na pewno ciekawa do oglądania. No i to tyle autor się postarał i napisał całkiem spoko romans co mogę dodać. ,,Spełnienie życzeń" Oj tak jeszcze w trakcie czytania dokładnie wiedziałem jak podsumować to opowiadanie, które notabene jakoś stało się moim ulubionym z pierwszej sagi. Od pewnego momentu z mojej głupiej mordy po prostu nie schodził wafel i czułem się jak znów jak dziecko w święta. Nic więcej nie dodam. ,,Następny dzień po świętach" No i na sam koniec. Cóż to powiedzieć, trochę spokojniejsze dokończenie wątku z ,,Spełnienie życzeń". Odprowadzeni zostają goście, Twisted Vein dostaje charakteru, Gelgia jest… Gelgią. Albert co ciekawe znowu się wydaje ciut inny niż wcześniej, ale tym razem chyba można to przypisać nie nagłej zmianie zdania, ale faktycznemu wydarzeniu w Neighfordzie. W sumie to szczerze jak tak myślę to w samym opowiadaniu aż tak wiele się nie działo, brakowało mi trochę konfrontacji z Albertem no ale cóż. A wszystko kończy się na rozmowie z dwójką Ashfallów, co pewnie płynnie nas przeniesie do sagi o ich rodzinie. No i co. Napisałem co napisałem. Przy kolejnej sadze może będę sobie zapisywał odczucia bardziej na świeżo, bo co jak co ale troche się jednak zapomina i potem ciężko wydukać z siebie wszystko co by się chciało, no i może nie musiałbym siedzieć dobre dwie godziny pisząc (ale były to dobrze spędzone dwie godziny ) Anyway Kresy są super, warte przeczytania na pewno. Jakbym zaś miał powiedzieć czym Kresy do tej pory są w moim odczuciu to: Jest to opowieść o odnalezieniu siebie w życiu. O odszukaniu własnej drogi, która pozwoli żyć ze sobą w zgodzie. Tak, chyba to dobrze obrazuje co w moim odczuciu widziałem we wszystkich opowiadaniach. Teraz już zastało tylko przeczytać ciąg dalszy. I jak ktoś faktycznie zdecyduje się przeczytać ten cały bełkot, to z góry przepraszam xD
  6. Przeczytałam do końca trzeciej części dziewiątego rozdziału, więc pomyślałam, że zostawię jakiś komentarz. Styl jest bardzo przyjemny. Najbardziej podobały mi się opisy. Były bardzo obrazowe, klimatyczne i nieprzesadzone. Moje ulubione wątki to Alikorngard i klasztor. To pierwsze jest ciekawe ze względu na traumy, jakie wszyscy stamtąd przynieśli. Tajemnica jest bardzo dobrze napisana, czuć ją, czuć to zagubienie, czuć mrok. Natomiast w to drugie wciągnęłam się autentycznie, przeczytałabym o tym całe opowiadanie. Jestem na tyle ciekawa, co się dalej wydarzy, że aż przeczytałabym starą wersję, żeby tylko się dowiedzieć. Myślę, że to mówi samo przez się. W ogóle, podoba mi się ta religia, te przemyślenia głównej bohaterki. Podobał mi się też motyw, że ta ucieczka z zamku nie udała jej się za pierwszym razem. Wątki polityczne są dla mnie za trudne, chociaż na razie mało ich było (albo ja jestem nieuważna, co też jest prawdopodobne). Co do bohaterów, Night Shadow jest całkiem w porządku. Ale chyba najbardziej lubię Dark Mane’a, Bastard Spella i Javelina. I domyślam się, że to się zmieni Dark Mane wydaje się być… Hmm, miły. Bastard Spell szalony, a Javelin rozsądny. Ale pewnie jeszcze się zaskoczę. Trochę jeszcze mieszają mi się niektórzy z łowców, bo trochę ich jest, ale mniej więcej się orientuję. To, że ich imiona nie są prawdziwymi imionami było dość oczywiste. Ogólnie, ciekawie się to rozwija. Cóż, muszę się dowiedzieć, co będzie dalej, więc czekam na ciąg dalszy
  7. Przeczytałam. Poniżej spis luźnych (naprawdę luźnych) przemyśleń z lektury. Są SPOILERY. Pierwsze, co mi się rzuca w oczy, jest styl. Ale bez obaw, jeśli to jeden z pierwszych fanfików, to jest naprawdę bardzo dobrze. Po prostu wydaje mi się, że jest trochę sztywno, lekko sucho, niestety są powtórzenia, jest też trochę problemów z podmiotami. Ale ja się nie znam, najważniejsze, że można się domyślić, o co chodzi. Tak w ogóle, wydaje mi się, że akurat styl poprawia się wraz z kolejnymi rozdziałami. Za to podoba mi się fabuła. Totalnie wyobrażam to sobie, jak kolejny film/odcinki kucyków. Ma w sobie taki urok serialu… No, przynajmniej tak mi się wydawało do momentu, w którym „trupy słały się gęsto”. Jeszcze rozumiem obrażenia, ale trupy? Znaczy, to fanfik i ja rozumiem, że taka wizja autora, ale nie wypada to przekonująco. Wydaje mi się, że bohaterowie za mało przeżywają ten kontrast między codziennością a wojną, która spadła na nich w sumie tak niespodziewanie. Chociaż, to Equestria, tu niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, Nightmare Moon, Chrysalis, Discord, Tirek, Sombra, a między tym codzienne problemy z przyjaźnią. To materiał na oddzielną historię o psychologii postaci W ogóle, ta Rainbow Dash wspominająca o 20% czegoś jest całkiem zabawna. I to, że wszyscy notorycznie mylą imię Xany też bawi. No i oczywiście Derpy cały czas upuszczająca coś Sunset na głowę. Wierzyć mi się nie chce, że Odd ma specjalny talent do jedzenia xD Przy tym znaczek Sunbursta wypada o wiele, wiele lepiej. Ogólnie rymy Zecory oceniłabym na plus, wypadają dość naturalnie, wyobrażam to sobie. To, że Rainbow Dash jest spokrewniona z Dzielną Do wydaje mi się być całkiem logiczne. Przynajmniej tłumaczy to ich wyjątkowe grzywy. Jeśli chodzi o na przykład tą „zdradzającą męża Cadance”, to ja bym była BARDZO zaniepokojona faktem, że we względnie bezpiecznym miejscu są podmieńcy. Ale ten grób rodziców Sombry to fascynujący! Szkoda, że to dopiero początek tego wątku… A rozmowa Sunset z Celestią wyszła całkiem dobrze. Z innych rzeczy, bardzo liczyłam na to, że Xana zacznie bardziej zachowywać się jak kucyk, a mniej jak maszyna. W sensie, ma teraz nowe ciało. Ciekawie by mi się czytało jakie ma na przykład podejście do takiego jedzenia. Tak jak na przykład w jednym z pierwszych rozdziałów chciał się uśmiechnąć. I fajnie, że to wychodzi w pojedynku na spojrzenia. Nie jestem pewna tej kreacji, ale nie znam Kodu Lyoko (swoją drogą, czy tytuł tego fanfika nie powinien brzmieć „Kod Equestrii”, nie „Kod Equestria”?). Podoba mi się też, że jest tak dużo postaci kanonicznych. Tak po prostu, nie oceniam, mi to pasuje Nad czym się zastanawiałam: Dlaczego Elementy Harmonii tak zareagowały? Czy ja coś przegapiłam? Myślałam, że ten wątek będzie pominięty (bo tak), ale jestem BARDZO zadowolona, że to się jednak rozwinęło. Jak odwrócono przemianę podmieńców? Czy Spike-pies-smok nie powinien być… No, bardzo głodny, skoro tak długo maszerowali do Kryształowego Imperium, a dopiero w zamku zorientował się, że powinien jeść kamienie szlachetne? Ale co by nie mówić, podobało mi się. Bardzo mi się podobało. Fabuła jest ciekawa, bohaterowie są przyjemni. Czyta się sprawnie. Nie znam materiału, z którym jest to Crossover, ale świat wydaje mi się wprowadzony dość naturalnie. Czytałabym dalej.
  8. Wersja rodzicielska* opowiadania o tym samym tytule (wersja przed autocenzurą w MLS). Format oryginalny: https://gitlab.com/fallout-equestria/there-is-no-fate-pl/-/tree/parental Google Docs: Wprowadzenie Prolog Rozdział I: Szpital Rozdział II: Zatrzymany do wyjaśnienia * - taka, którą można bez rumieńców pokazać rodzicom** ** - o ile rodzice rozumieją, dlaczego stary koń*** interesuje się bajką dla małych dziewczynek *** - przy założeniu, że rzeczone dziecko to w rzeczywistości stary koń
  9. Wcześniej
  10. Jaki jest zwyczajowy czas akceptacji postu/wątku na forach moderowanych?

    1. Cahan

      Cahan

      Jak ktoś z danego działu wejdzie na forum i będzie miał czas to sprawdzić.

       

  11. The art above says it all: we'll meet at this year's 14th Winter Karaoke Party on December 13, 2025 at KD Krakov in Prague! The venue is the same as last year, but with one significant change: the main program will take place in the Mane Hall, just like at Czequestria! Because the Winter Karaoke Party is primarily a brony meetup (not a convention) and last year it turned out that a big meetup without a big hall where we all meet doesn't have the right feel. So this year, all together again in one place, as we are used to Mark the date on your calendars, more details will follow soon! Never been to the Winter Karaoke party? Check the photos and videos from previous years! We look forward to seeing you!
  12. Vulture

    Chat GPT Roleplayuje

    To i ja coś wstawię... Podczas pisania i pomagania w tworzeniu Uniwersum z tego posta, stworzone zostało wiele scenariuszy RPG. Część nawet była inspiracją dla nowych opowiadań. Cały blog o tym, można znaleźć na fimfiction. gdzie główny autor stworzył cały opis scenariuszy i je wstawił. W skrócie, są to roleplaye oparte o sceny z jego opowiadań, które razem rozgrywaliśmy. Używając AI jako Game-Mastera, ale także między sobą. Na fimfiction scenariusze przetłumaczone na angielski, a tutaj paczka polska do pobrania. Tłumaczenie Bloga: „Witajcie, moi drodzy czytelnicy!” Wiele z moich opowieści zawiera sceny, o których sam marzyłem, by ich doświadczyć. Ale co by było, gdybym mógł w nich uczestniczyć, odgrywając rolę bohatera? – pomyślałem. I wiecie co? To właśnie zapaliło iskrę w mojej głowie, by stworzyć scenariusze, w których KAŻDY może wcielić się w postacie takie jak Rosalyn i spróbować przekonać Screwball, by wypuściła nas ze swojego lustra. ALBO – jako SCREWBALL – spróbować oprzeć się wpływowi czarnego lustra z opowieści „Powstanie Luster Chaosu”. Czy to nie brzmi ciekawie? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK!! I tak narodziła się moja inicjatywa! Oto zestaw gier RPG, które możecie wkleić do ChatGPT LUB Google Gemini i poprosić, by poprowadził was jako MISTRZ GRY! Poniżej znajdziecie linki do pobrania każdego scenariusza, opisy tego, czego się po nich spodziewać, zasady gry i wiele więcej! Mam nadzieję, że przyniesie wam to mnóstwo zabawy, a może nawet nowe pomysły na własne opowieści! W końcu dwie z moich historii powstały właśnie podczas sesji RPG z przyjacielem! Bawcie się dobrze! Scenariusz RPG – „Bitsi kontra Screwball – Pierwsze Spotkanie” Na podstawie 35. rozdziału „Gry o dorosłość” Opis ogólny: Scenariusz RPG „Bitsi kontra Screwball – Pierwsze Spotkanie” to intensywna rozgrywka o tożsamość, manipulację i wewnętrzną walkę. Gracz wciela się w Bitsi, zmuszoną zmierzyć się z psychologiczną pułapką stworzoną przez Screwball. Celem gry jest ukazanie procesu manipulacji – Screwball próbuje zsynchronizować oddech, serce i myśli Bitsi, aby wymazać jej tożsamość. Gracz decyduje, czy podda się manipulacji, czy będzie walczył o zachowanie własnego „ja”. Oczekiwania: Jako Bitsi gracz stawi czoła emocjonalnym próbom, które mają złamać jej wolę. Bitsi zmaga się nie tylko ze Screwball, lecz także z własnym umysłem, broniąc się przed manipulatorką, która z każdą chwilą przybliża ją do utraty siebie. Gra oferuje różne zakończenia – od całkowitego poddania, przez chwilowe zwycięstwo, aż po pełne ocalenie. Mechanika: Rzuty 2k6 + atrybuty (Siła Woli, Empatia, Spryt, Chaos) rozstrzygają kluczowe momenty: przerwanie synchronizacji, rozpoznanie manipulacji, opór wobec chaosu. Zegary (Manipulacja, Opór Bitsi, Pęknięcie) pokazują postęp gry i konsekwencje decyzji. Etapy sesji: Otwarcie – Głos Smoczka: Screwball aktywuje kotwicę w umyśle Bitsi. Synchronizacja – Jeden Rytm: Screwball próbuje całkowicie zsynchronizować Bitsi. Granica – „Nie będę twoja”: ostatnia próba wyrwania się. Zakończenia: Dobre: Bitsi odnajduje „mocną kotwicę” (np. imię nadane przez Klarę) i wypiera Screwball. Złe: Bitsi i Screwball stapiają się w jedną nową istotę chaosu, lojalną wobec Discorda. Scenariusz RPG – „CZARNE LUSTRO” Na podstawie kluczowej sceny z „Lustra Chaosu: Powstanie Luster Chaosu” Discord po raz pierwszy pokazuje Screwball czarne lustro. To próba, w której klaczka musi skonfrontować się ze sobą samą, swoimi lękami i tożsamością. Oczekiwania: Gracz wciela się w Screwball i przechodzi wewnętrzną podróż pełną niepokoju, zwątpienia i siły. Z pomocą Discorda staje przed lustrem, które nie pokazuje prawdziwego odbicia, lecz zniekształcone wersje samej siebie – pełne oskarżeń i masek. Gracz decyduje, jak Screwball zmierzy się z nimi, by odnaleźć swój prawdziwy śmiech. Etapy sceny: Wejście do Jaskini Luster – Discord prowadzi Screwball. Spojrzenie w Lustro – pierwsze, zniekształcone odbicie. Wciągnięcie do środka – Discord zostaje na zewnątrz. Konfrontacja z odbiciami – płaczące, gniewne, szydercze wersje. Decyzja – Screwball odnajduje swój śmiech, odrzuca maski. Wyjście – Discord ją wita, lecz widzi, że zmieniła się. Epilog – Screwball postanawia stworzyć własne lustra. Scenariusz RPG – „Galeria Luster – Screwball” Gracz zostaje uwięziony w jednym z luster Screwball. W surrealistycznym świecie odbicia mają spiralne oczy i nienaturalne uśmiechy. Celem jest zrozumienie natury więzienia i przekonanie Screwball, by nie zatrzymywała gracza na zawsze. Możliwe zakończenia: wyrwanie się z iluzji, całkowita utrata siebie, stworzenie nowej tożsamości wewnątrz Galerii. Scenariusz RPG – „NIE PATRZ W LUSTRO” Gracz wciela się w pegaza Sonic Hearta, który trafia do szkoły pełnej magicznych luster. Próby polegają na odróżnianiu rzeczywistości od iluzji i decyzji: spojrzeć w lustro czy uciec. Zakończenia: Przebudzenie: Sonic konfrontuje się z prawdą. Ucieczka: unika spojrzenia, zostaje w iluzji. Utrata: ginie w spirali iluzji. Scenariusz RPG – „Imię w tafli – Odrodzenie Arabelli” Arabella, zamieniona przez Screwball w odbicie, budzi się w Lustrzanym Czyśćcu. Gracz decyduje, czy odzyska swoje imię i tożsamość, czy pozostanie cieniem. Scenariusz RPG – „TRZY SIOSTRY / SEN” Gracz spotyka trzy siostry chaosu: Meluś, Jelly i Perełkę. Każda oferuje inną ścieżkę snu: kołysankę i bezpieczeństwo, zabawę i wolność, lub formuły i rytuały. Decyzje prowadzą do transformacji, ucieczki lub odkrycia własnej tożsamości. Scenariusz RPG – „ZABAWKA SCREWBALL” Wcielasz się w dziecko w szkole lub przedszkolu snu, gdzie Screwball próbuje uczynić cię swoją „zabawką” – cichą i posłuszną. Scenariusz RPG – „SPIRALNY TANIEC SCREWBALL” Rytuał w Galerii Luster – taniec, który prowadzi coraz głębiej w iluzje. Gracz decyduje, czy podda się spiralnemu rytmowi, czy spróbuje się wyrwać.
  13. Słyszałem opinię (nie mogę zweryfikować), która mówi, że po jednej udanej generacji My Little Pony następuje nieudana. Z punktu widzenia fanfiction, przynajmniej w polskim fandomie My Little Pony, byłaby to jednak słuszna opinia. Ilość fanfików z piątej generacji MLP jest tak niewielka, że dopiero teraz miałem okazję przeczytać fanfiction, którego akcja dotyczy przygód Sunny i jej przyjaciół. Podchodziłem do najnowszej generacji ostrożnie i w związku z tym, nie byłem ani rozczarowany, ani też zachwycony. To nie jest miejsce aby rozwodzić się nad problemami jak np. drastyczne różnice w jakości animacji pomiędzy serialem a wcześniejszym filmem czy porzuceniem głównej serii przez Hasbro. Bardziej istotne wydaje się to, że piąta generacja My Little Pony nie była samodzielną, niezwiązaną fabularnie z wcześniejszymi generacjami, serią. My Little Pony: Make Your Mark była zaledwie dodatkiem do My Little Pony: Friendship is Mgic. Dodatkiem, który moim zdaniem zepsuł zakończenie trwającego dziewięć sezonów serialu. Fabuła przypomina mi jeden z odcinków serialu i tę serialowość czuć. Nie znaczy to, że autor próbuje przenieść bezkrytycznie sposób przekazu animacji na tekst.Mam na myśli to, że miejsca jak i postacie są bardzo, przynajmniej na początku, zbliżone do swoich pierwowzorów. Potem sytuacja się nieco komplikuje ale to chyba oczywiste, bo niektóre treści nie mogłyby się ukazać w serialu dla dzieci. Postaciom nie poświęca się tyle samo uwagi, lecz niczym mane six z My Little Pony: The Movie 2017 r. część z nich wybija się na plan pierwszy. W tym wypadku są to poza Sunny, Zipp i Misty. Pozostali są obecni, ale ich udział od trzeciego rozdziału bardzo spada. Muszę jednak przyznać, że przykładowo Izzy czy Pipp zachowują się bardzo podobnie do imienniczek z serialu. Pierwsza jest bardzo fajna jak to to Izzy a druga… cóż, miejscami irytująca. Sunny z fanfika to wierne odbicie tej z serialu, zarówno jeśli chodzi o charakter jak i moce. Zipp wydaje się nieco odmieniona. Nie jestem pewien, czy to samo dotyczy Misty. Dwie ostatnie postacie są chyba najważniejsze, gdyż to one są zarzewiem konfliktu, który napędza fabułę fanfika. Konflikt zaczyna się gdy Misty, nadal spiskując przeciwko bohaterom, stara się znaleźć źródło dochodu. Misty potrzebuje go aby móc kupować rzeczy od swoich przyjaciół (tych, których szpieguje) a nie liczyć tylko na ich dobrą wolę. Jest to bardzo sprzeczne zachowanie, ale może nawet pasuje do bohaterów serialu. Niestety, wszystkie próby kończą się porażką albo wręcz katastrofą. W końcu nadchodzi kolej Zipp, która jest niechętna Misty, nie tylko z powodu jej ostatnich klęsk w życiu zawodowym. Oczywiście i tę próbę cyjanowa (słowo, którego nie znalazłem w tym znaczeniu w słowniku języka polskiego PWN, bo oznacza ono kwas, co w sumie nawet pasuje do Misty) klacz wykorzystuje do zwabienia bohaterów w pułapkę Opaline. Problem w tym, że Misty nawet swoich planów nie potrafi zbyt dobrze wcielić w życie i w międzyczasie prawie powoduje wypadek, w którym giną prawie wszyscy bohaterowie, łącznie z nią. Zipp puszczają nerwy i zaczyna otwarcie wyrażać się o niej bardzo niechętnie. To co się następuje później przypomina mi jakąś komedię absurdu. Wszyscy, wszyscy zaczynają Zipp przekonywać… przekonywać to chyba zbyt delikatne słowo, bardziej pasuje mi tutaj zwrot zapożyczony z języka angielskiego tj. gaslighting. Otóż, wszyscy nagle zaczynają gaslightować Zipp, że to ona i jej zachowanie względem Misty jest problemem a nie to, że Misty spartoli wszystko czego się tknie. I ten proceder trwa przez resztę fanfika. Dla mnie było to tym bardziej irytujące i tylko czytelnik o tym może wiedzieć, że Misty faktycznie próbuje skrzywdzić bohaterów. Lecz kiedy spisek Misty i Opaline wychodzi na jaw, nic się nie zmienia. Nadal wszyscy mają pretensje do Zipp, że odmawia zdrajczyni drugiej szansy. W końcu detektyw ulega namowom i uznaje swoją winę. Polega ona na tym, że podczas śledztwa, w którym dowodów dostarczała jej Misty pod kontrolą Opaline, nie zważała na bezpieczeństwo innych. Jest to paradoksalne, bo Zipp nie mogła wiedzieć o tym, że Misty spiskuje przeciwko niej i jej przyjaciołom. Mało tego, śledztwo Zipp nie rozpoczęłoby się, gdyby nie Misty, która sama zainspirowała Opaline do takich a nie innych działań. Czy Zipp jest zatem winna, bo nie lubiła Misty już wcześniej, za jej szereg porażek? Czy fakt, że spiskowała o czym wiedzieć nikt nie mógł jest dla Misty okolicznością łagodzącą i Zipp nie powinna tego w ogóle brać pod uwagę? Zdaniem innych tak, Zipp powinna nie nie tylko nie powinna być nagrodzona za ostrożność wobec nowego kucyka, który sprowadza na innych i siebie nieszczęścia ale wręcz powinna się przyłączyć się do rytuału samobiczowania. Poza tym Misty wydaje się w tym fanfiku postacią dość niejednoznaczną. Być może wynika to z charakteru tej postaci z serialu, być może z wizji autora, ale mi się wydaje, że Misty jest tak naprawdę zwykłą egoistką. W gruncie rzeczy sama przyznaje, że Opaline ją wykorzystywała ale także uczyła podstaw magii i magicznych eliksirów. W sytuacji, gdy w Equestrii nie było magii, byłaby to wiedza niezwykle cenna. Co prawda Opaline ją karci i słownie poniża, ale czy nie ma powodów, takich samych powodów jak protagoniści serialu? Powodem tym jest to, że Misty wszystko partoli. Tylko Opaline i Zipp przeszkadza takie a nie inne zachowanie a innym nie. To chyba je do siebie upodabnia, przynajmniej w mojej ocenie. Dla innych zachowanie Misty jest spoko, spiskowanie nie jest istotną przeszkodą do przyjaźnienia się, bo przecież cyjanowa klacz chciała mieć znaczek bez którego jest niedowartościowana. To jakby zwalniało ją z wszelkiej odpowiedzialności. A gdy się okazuje, że Opaline nie da Misty tego znaczka, następuje zdrada. I Misty nie widzi w tym nic złego. Może tak być, bo ona przecież spiskuje przeciwko każdemu. Gdy jeden spisek się kończy zaczyna inny. Czyni ją to postacią skrajnie niewiarygodną i trudną do polubienia. Tymczasem autor, czy to kierując się własnymi pomysłami czy też rozwijając idee twórców serialu, czyni z Misty nie tylko podwójną zdrajczynią ale też próbuje ją usprawiedliwić poprzez zrzucanie winy na Opaline i Zipp. Co łączy te postaci względem Misty? Cóż, one chyba czegoś od niej wymagają, czegoś od niej chcą a pozostali bohaterowie nie mają żadnych wymagań. To, że o spiskowaniu przeciwko nim nie wiedzą, nie jest dla mnie żadną okolicznością łagodzącą. A gdy zaczęli oni gaslightować Zipp stało się to dla mnie wręcz nie do zniesienia. Jeśli Efekt motyla jest jakąś wariacją na temat Misty redemption arc, to jest to niezbyt udany Misty nie kieruje się żadną moralnością, tylko nieuświadomionym egoizmem. Misty tak naprawdę nigdy nie porzuca swojej przykrywki. Nie ma odwagi powiedzieć Opaline, że kończy ich znajomość. Misty po prostu wbije jej przysłowiowy nóż w przysłowiowe plecy, gdy ta nadal będzie myśleć, że jest po jej stronie. Abstrahując od tego, jak to by się mogło skończyć, bardziej przypomina mi to kogoś z thrillera szpiegowskiego a nie bajki dla dzieci. Słabość charakteru, wrodzona strachliwość zapewne jeszcze nie raz nadwrężyłyby do niej zaufanie. Prawdę mówiąc, gdyby przedstawić tę postać w innej konwencji niż bajka dla dzieci, byłby to świetny materiał na fanfik psychologiczny. Autor bowiem udowadnia, że przykłada dużą wagę do tego co wpływa na działanie postaci. Po prostu w przypadku Misty efekt jest, przynajmniej dla mnie groteskowy. Co do strony technicznej, fanfik został napisany starannie. Rozumiem przez to, że autor unika skrótów myślowych, pokazywania wydarzeń nazbyt pospiesznie i ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że się spieszy. Opisy walk i innych pełnych akcji chwil są zadowalające, dobrze przedstawiając bieg wypadków. Problemem jest nieco dobór słów. Nie mam na myśli royalsów ale czasami niepasujące do narracji kolokwialne zwroty względnie nazbyt wyszukane jak np. responda. Są to jednak rzadkie przypadki. Podsumowując, Efekt motyla to rzetelnie napisany fanfik. Tylko wątek Zipp i Misty wydaje mi się przerysowany a w przypadku tej drugiej, w mojej interpretacji, efekt jest nieco groteskowy, chociaż zamierzenia autora były zapewne inne. Pomimo zastrzeżeń, autor dobrze rokuje na przyszłość i dlatego warto dać temu fanfikowi szansę.
  14. The world of Equestria is ruled by princesses, princes, kings, queens and other rulers with magnificent titles from times long past. Would you like to stand by their side for a moment? Not only ponies, but also other Equestrians have their rulers, who meet together from time to time, whether as planned events or under unexpected circumstances. The next Czequestria will definitely be a planned event and will take place in the theme Of Kings and Queens from times, when there was no shortage of adventure, magnificent performances and fun Come and look behind the walls of castles and chateaux and experience the magical atmosphere that reigns not only in Canterlot! The whole weekend filled with fun, fellow brony fans, VIP and community guests, plus entertainment of all kinds - starting with traditional MLP-themed 'LARP', followed by panels, workshops, unforgettable musical performances at the party, to the grand finale of a charity auction. When: 21. - 23. August 2026 ('LARP' on Friday, venue program on Saturday and Sunday) Where: KD Krakov, Prague, Czech Republic Event language: English Tickets: not yet on sale Detailed info: www.czequestria.cz/en Curious about what Czequestria looks like? Check out the Photos and videos from 2024! Join the Discord server to meet other Czequestrians! For actual info and news, you can follow us on BlueSky (@Czequestria, @MissLibussa), Mastodon (@Czequestria, @MissLibussa) and/or Twitter/X (@Czequestria, @MissLibussa). In case of any questions, please let us know here in this thread or send us an e-mail to [email protected]. We look forward to seeing you in Prague, Czequestrians!
  15. Nowa animacja od LFØ ( Ta jest stara, wydana 2 lata temu ) Nowy odcinek numer 1 ( Pilot ) Został wydany na kanale autora poniższej animacji. Moim zdaniem jest niesamowita i przeczy oczekiwaniom . 

    Spoiler

     

     

    1. Waser4K

      Waser4K

      Absolutny Banger!

      Ale szkoda, że na drugi odcinek pewnie z rok przyjdzie poczekać. :boredstarlight:

  16. Personalnie, gdyby ktoś mnie spytał, jak należy czytać serię "Gra o Dorosłość", nie polecił bym w kolejności w jakiej autor ją pisał. Bo to jak z Gwiezdnymi Wojnami. "Nowa Nadzieja" wcale nie była początkiem! 1. Siostry Chaosu - Meluś. Bajka, która nie wróciła 2. Ostatnia noc Meluś – Bajka, która nie wróciła 3. Siostry Chaosu - Sen, który miał być Domem 3.1. Siostry Chaosu – To ich świat 3.2. Siostry Chaosu – Głód Serca Chaosu 3.3. Siostry Chaosu – Oczy, które nie wracają 3.4. Siostry Chaosu – Mgła, która śmieje się nocą 3.5. Siostry Chaosu – Wtyczka w mgle 3.6. Siostry Chaosu - Koszule z Mgły 3.7. Siostry Chaosu - Opowieśc Przebudzonych 4.Akolitka Spirali - Opowieśc Siostry Angel Shores Część Pierwsza: Siostry Chaosu 5. Siostry Chaosu - Światło Poza Mgłą 5.1. Siostry Chaosu – Kiedy nie możesz przestać śnić 6. Akolitka Spirali - Opowieśc Siostry Angel Shores Część Druga: Wezwanie Dawnej Mistrzyni 7. Siostry Chaosu – Gra w Dwóch Dolinach 8. Akolitka Spirali - Opowieśc Siostry Angel Shores Część Trzecia: Budowa Drugiej Spirali 9. Siostry Chaosu - Powrót Do Spirali 10. Akolitka Spirali - Opowieśc Siostry Angel Shores Część Czwarta: Powrót do Spirali 11. Gra o dorosłość 12. Gra o Dorosłość - „Ostatnia gra Discorda” 13. Powstanie Luster Chaosu – narodziny najgroźniejszego artefaktu Discorda 14. Gra o dorosłość – Lustra Chaosu. Kiedy serce odbija świat 15. Lustra Chaosu: Opowieść Rosaline 16. Lustra Chaosu - „Wyrok w szkle” 17. Lustra Chaosu – Tropem Klaczki Iris 18. Lustra Chaosu - Dziedziczka Chaosu 19. Lustra Chaosu - Meadow i Nasionko, które Pamięta 20. Lustra Chaosu - Odbicie, które nie wróciło 21. Lustra Chaosu – Odbicie, które nie wróciło: Poszukiwania Arabelli 22. Lustra Chaosu - Moje Dawne Odbicie 22.1. Lustra Chaosu - Spirala, która zatańczyła 22.2. Lustra Chaosu – Przyjaźń w odbiciu 22.3 Lustra Chaosu - Lekcja z Lustra 22.4. Lustra Chaosu - Nie patrz w Lustro 23. Lustra Chaosu: Dziedzictwo – Ostatnia Pieśń Chaosu 24. Zderzenie Światów - Między Snem a Chaosem
  17. Po przeczytaniu drugiej księgi Crsisa, pomyślałem sobie, że przyda się jakaś mała odskocznia od tego przeładowania akcji, że znajdę sobie coś spokojniejszego, jakieś miłe i przyjemne Slice of Life, bo czemu nie. Kliknąłem w kresy, widze mapka, ładne fanarty, coś tam, coś tam, cała seria, prawie wszystko oneshoty, idealnie żeby sobie czytać w przerwach między większymi tekstami. Otwieram pierwsze opowiadanie. Fajnie się zaczyna, wprowadzenie do świata, to co najważniejsze żeby wiedzieć co i jak bez większego przynudzania, opisy też ładne i kolorowe i ogólnie wszystko fajnie. A potem się zaczyna deszcze emocji, depresja i smutek. Po tekście sobie nawet sprawdziłem tagi, no i wybrałem sobie miłego i przyjemnego SoL-a, oznaczonego jako [sad] Czy żałuję, absolutnie nie. Historia o waśni w rodzinie, o sprawach o których wiele się słyszy ale często za mało się o nich mówi. No zarezonowało to ze mną na jakimś poziomie. Postacie przyjemne i choć krótko je widzimy, bo tylko 30 stron, to da się poznać i polubić. Od samego początku chce się dopingować Fenrirowi, który nic nie może poradzić za świat w którym się urodził. Miło się patrzy jak mimo wszystko znajduje, coś co dawało mu siłę by żyć mimo okrutnego losu, przynajmniej do czasu… Jest też postać Alberta, którego no bądźmy szczerzy nienawidzimy od pierwszego zdania w którym się pojawił, ale jest w nim też coś prawdziwego? nie wiem czy to dobre określenie. Dba o SWOJĄ rodzinę, choć robi to w sposób który ON uznaje za słuszny, bo on i tylko on ma prawdziwie rację, i jest to cecha która może się wydać przerysowana, ale jest jak najbardziej realna. No ale te cechy muszą być przecież dobre, bo w końcu dzięki nim zdobył uznanie i dobrobyt, nie to co jego brat, który był zbyt przyjazny i naiwny i wylądował przez to w biedzie… prawda? Sama historia jest prosta. Wyciskacz łez. Problemy w mieście w którym prawo ,,istnieje" i wszystkich traktuje się ,,równo" . Żadnych wielkich, walk, potworów, czy wydarzeń zagrażających światu. Po prostu przyziemna historia o ludziach kucach i przetrwaniu w niesprawiedliwym świecie, odnajdywaniu siebie i podążaniu za marzeniami, i to działa. Zabieg w którym większą część wydarzeń poznajemy jako retrospekcje po zajściu pewnego incydentu, jest super moim zdaniem i nadaje tekstowi charakteru. No i co więcej do powiedzenia, jak już wcześniej napisałem opisy ładnie poprowadzone, dobrze się wkomponowują w całą narrację, no po prostu dobrze się to czytało, przynajmniej mnie No i to tyle z mojego potoku słów, który ni to recenzja ni jakieś światłe spostrzeżenia, i mimo, że z reguły nie piszę tego typu rzeczy, to tak pozytywnie się zaskoczyłem tym fikiem że aż chciałem coś napisać. Ogólnie opowiadanie na pewno zachęciło do dalszego czytania, pewnie nie od razu tylko jako ,,miła i sympatyczna" odskocznia od dłuższych tekstów, ale na pewno wrócę by poznać dalsze losy tej wesołej rodzinki, no i by dowiedzieć się co to się stało z małym Ferirkiem dalej, a po kolejnym tytule opowiadania chyba właśnie się na to zapowiada.
  18. Przyznaję, nie dałem rady skończyć czytać fanfika Broken Bonds: Zerwane Więzi. Próbowałem, ale pozornie drobne problemy stały się cegiełkami, z których zbudowano mur nieporozumienia, przez który nie byłem w stanie się przebić. Doszedłem do rozdziału osiemnastego i się poddałem. Sądzę, że komentowanym fanfikiem można się cieszyć, gdyż dużo czytelników miało z niego sporo frajdy. Ja jednak ,,odkleiłem” się od niego mentalnie w dwunastym rozdziale i od tej pory próbowałem czytać tekst, nie myśląc o nim, nie zastanawiając się co autor ma na myśli. Niestety, oszukiwałem się. Nie byłem w stanie przestać myśleć o tym co czytam. Podkreślam raz jeszcze, że moim zdaniem to nie jest słaby fanfik i to nie dlatego, że istnieją takie utwory jak obie części Nekromanty z Ponyville. Od strony literackiej, pomijając literówki i zdania, w których autor do czegoś zmierzał, ale nie mogłem dojść do czego, jest to fanfik napisany sprawnie. Oczywiście napisany sprawnie na tyle na ile może być napisane coś, co nie przeszło korekty czy betareadingu. Nie mamy tutaj nagminnej ilości powtórzeń a opisy bitew i walk są interesujące. Pod tym względem sam byłem zaskoczony, że miejscami od strony literackiej ten fanfik mi się podobał. Jeden z rozdziałów przypominał mi wręcz hołd złożony filmom akcji jak np. Aliens. Tym co pogrzebało dla mnie utwór, była nie tyle fabuła co jej poprowadzenie i, paradoksalnie, bardzo rozbudowany lore. Zacznijmy od fabuły. Słyszałem opinie, że fanfik przypomina grę fabularną Dungeons&Dragons. Cóż, moim zdaniem Broken Bonds: Zerwane więzi, ledwo się klasyfikuje jako fantasy, w którym to nurcie z pewnością był osadzony My Little Pony: Friendship is Magic. Jest to jakaś dziwna mieszanka fantastyki naukowej i magii, choć w moim odczuciu obie te rzeczy są jakby niespójne. Pierwszych kilka rozdziałów to ewidentne fantasy a od dwunastego nacisk został położony na science-fiction. Dobrym przykładem, gdzie następuje zmiana tonu jest walka w podziemiach, podczas której Twilight jakby stała się karabinem maszynowym strzelającym magicznymi pociskami, miast czarodziejką, która używa zaklęć. Zanim przejdę do najpoważniejszych problemów, poruszę ten, wskazywany przeze mnie już w pierwszym komentarzu. Dotyczy on, jak to ująłem, ,,placeholderów”. Jeśli mam wskazać jakąś ewidentną słabość Broken Bonds: Zerwane więzi byłyby to postacie. Są one bardzo płaskie, praktycznie nie rozwijają się podczas trwania akcji fanfika. Twilight przykładowo jest troskliwa i dużo płacze a gryf Locke jest waleczny i niczego się nie boi, Doomlancer jest chorym psychopatą z przewidywalnym twistem fabularnym, a przewidywalnym dlatego, że kiedy powstawał fanfik prości złoczyńcy już dawno wyszli z mody. Tym niemniej byłem zdziwiony sposobem rozegrania tego zwrotu fabularnego. Poza wspomnianymi postaciami mamy np. Trixie, Shining Armora i Cadence. O tej ostatniej dwójce autor zapomniał na jakąś połowę trwania fanfika. Sądziłem nawet, że od początku nie byli przewidziani do wprowadzenia, że plan fabuły fanfika powstał przed odcinkami Ślub w Canterlot. Problemem tych postaci jest to, że w ogóle nie przypominają swoich serialowych odpowiedników. Cóż z tego, że mają ich imiona i wyglądają jak oni? Więc po co oni są, skoro zachowują się jak ktoś zupełnie inny? Przykładowo podczas ataku Doomlancera na Canterlot, Cadence i Shining Armor jakby zapomnieli, że pierwsza jest bardzo mocno związana z Celestią i była opiekunką Twilight a drugi, że jest dowódcą straży w Canterlot a Twilight jest jego siostrą. Inaczej nie mogę wyjaśnić, dlaczego Cadence stwierdza, że skoro przy Twilight jest Celestia to jest to najlepsza możliwa ochrona. Shining Armor oczywiście swojej żonie wierzy i także nie bierze aktywnego udziału w wydarzeniach. Potężny jednorożec i alikorn, nie wzięli udziału w obronie Canterlot przed nagłym atakiem! Na dobrą sprawę to oni powinni tworzyć ,,ruchy oporu” jakie zaczęły się zawiązywać po upadku stolicy. Jeszcze bardziej widoczny jest problem Trixie. Trixie, która tutaj występuje, to jakaś parodia i była jednym z powodów dla których zarzuciłem czytanie fanfika. Czy Trixie kojarzy się fanom MLP:FiM z patriotyzmem? Cóż, tutaj jest patriotką. Nic nie zostało z jednorożca, który zniewolił całe Ponyville przy pomocy amuletu alikorna. Trixie w pierwszych sezonach była nieodpowiedzialną egoistką. Tutaj natomiast jest szpiegiem Celestii udającym, że jest po stronie Doomlancera. Gdy się o tym dowiedziałem, to nagle wizja genialnego, planującego na tysiąc lat wprzód wodza, runęła. Zmiany na tym się nie kończą. Ta Trixie chyba potrafił zamęczyć ogiera na śmierć uprawiając z nim sex przez całą noc a może i dłużej. Do takiego wniosku doszedłem po jej obrzydliwych i właściwie nonsensownych komentarzach względem Shining Armora. Podsumowując, Trixie to nie Trixie. Trixie to tylko ,,placeholder” dla jakiejś innej postaci. Te trzy postacie strasznie się kłócą choćby z Rarity i Pinkie Pie z rozdziału następującego po ucieczce balonem z Canterlot. I wszystkie w takim czy inny sposób zawodzą. Sądzę, że Broken Bonds: Zerwane więzi nie są fanfikiem, którego wydarzenia napędzają postacie. Te są zaledwie sługami fabuły. Dlatego są tak płaskie. Podejrzewam, że w momencie rozpoczęcia pisania fanfika, autor doskonale wiedział o istnieniu Shining Armora i Cadance, gdyż sezon drugi zakończył się w kwietniu 2012 r. a temat z fanfikiem był założony w sierpniu 2012 r. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro jeszcze przed atakiem Doomlancera wspomina się o changelingach. Gdyby to postacie napędzały fabułę to Canterlotu broniliby Celestia, Luna, Cadence, Shining Armor i Twilight, już w tym czasie silna czarodziejka. Podejrzewam, że Doomlancerowi nie poszłoby tak łatwo, zwłaszcza że Shining Armor to specjalista od potężnych tarcz a więc zaklęć defensywnych. Ponieważ założeniem autora było aby Celestia wpadła w kopyta Doomlancera, nie mogło go tam być. Fabuła kazała mu nie bronić swojej księżniczki nawet za cenę swojego życia i nie sprawdzać co się stało z jego siostrą. To samo fabuła kazała Cadence zapomnieć, że Twilight ją uratowała przed Chrysaliss. Nie wiem też dlaczego Celestia nie powiedziała tej dwójce o całej sytuacji, chociaż do tej wiedzy została dopuszczone główne bohaterki serialu. Dużym problemem jest paradoksalnie to co stanowi klucz do wydarzeń, to nad czym autor tak się trudził w opowieściach Luny i Celestii z pierwszych rozdziałów. Mam na myśli lore. Mam wrażenie, że główny wątek fabularny był gotowy już na początku i autor się go trzyma. Ale wydarzenia zdają zachodzić tylko wtedy kiedy powinny, nie wcześniej, nie później. Dlatego mamy tysiącletni plan Doomlancera, zakładający jego własną klęskę i uwięzienie na tysiąc lat w Klatce Czasu. A w rozdziale osiemnastym się jeszcze okazało, że planował on zbudowanie jakiejś superbroni, więc zgromadził na pewnej wyspie zapasy metalu i… w tym miejscu przestałem czytać. Czyli Doomlancer zakładał, że przez tysiąc lat nikt nie znajdzie tajnych laboratoriów, nie odkryje sekretów przeszłości szybciej niż on będzie mógł uciec ze swojego więzienia. Jest to absurdalne założenie ale na nim buduje się fabuła tego fanfika. Największym problemem fabuły jest ilość niesamowitych a przez to często niewiarygodnych zbiegów okoliczności. Nie mam tylko na myśli planów Doomlancera. Przykładowo po przedostaniu się do kraju zebr, okazuje się, że Twilight i Luna przypadkowo spotykają Katorę, zebrę która poświęciła się badaniom nad konfliktem z Doomlancerem o którym nikt nic nie wiedział w Equestrii poza mającymi ponad tysiąc lat Luną i Celestią! Okazuje się, że klacze muszą znaleźć potomków wielkich bohaterów tamtej wojny. Przypadkiem te rody nie wygasły. Przypadkowo (używam tego słowa całkowicie świadomie) okazuje się, że jednym z takich potomków bohaterów jest mieszkająca przypadkiem nieopodal Ponyville Zecora. Twilight nie tylko przypadkowo otrzymała znaczek we właściwym czasie i miejscu, ale też przypadkowo, jest z rodziny, której jakieś tysiąc lat temu podano eksperymentalną szczepionkę i ma przez to jakieś supermoce. Nie pamiętam co prawda jakie, w tym czasie już nie wnikałem zbytnio co pisze autor. Innym razem kiedy Locke i Twilight oraz Luna wydostają się z laboratorium, które przypadkowo znajduje się pod Canterlotem, w jaskiniach w których przypadkowo Cadence była więziona przez Chrysalis, którego drzwi przypadkiem znalazła Cadence, więc powiedziała bohaterkom o tym laboratorium… w każdym razie gdy Locke, Luna i Twilight wydostają się z tego laboratorium, gryf nie ma swoich mieczy. Twilight i Luna natomiast zużyły tyle mocy magicznej, że nie mogą walczyć. Co gorsza maszyna teleportacyjna, która przypadkiem była w tym laboratorium, przypadkiem (bo ona przenosi w losowe miejsca) przeniosła ich pod stolicę królestwa gryfów, gdzie właśnie trwa oblężenie przez wojska Doomlancera. Wtedy przypadkiem pojawiają się zebry, dają Twilight i Lunie zastrzyk odnawiający ich magiczną energię a gryfowi dają miecze. Kiedy to streściłem to brzmi jeszcze gorzej niż w rzeczywistości. A takich przypadków jest więcej, dużo więcej. Fabuła przypomina tutaj plan Doomlancera ucieczki z Klatki Czasu, który też brał pod uwagę jego porażki czy inne przypadkowe zbiegi okoliczności. Przez takie nadmierne planowanie i przypadkowe zbiegi okoliczności, w Broken Bonds: Zerwane więzi, coś takiego jak napięcie w zasadzie nie istnieje. Dlaczego? Bo na pewno stanie się coś, choćby wbrew zdrowemu rozsądkowi, co sprawi, że bohater ocaleje, odzyska sprawność bojową etc. Co do budowy świata, odnoszę wrażenie, że wszystkie rasy w Equestrii żyją w jakiejś bańce, za jakimś murem tak nieprzeniknionym, że nic o sobie nie wiedzą. Equestria wygląda jak zacofany kraj wobec zebrzej Wakandy, gdzie manipuluje się DNA aby stworzyć super żołnierzy. Co ciekawe, w tekście padają słowa jak DNA i nikt nie zadaje pytania co to właściwie jest DNA? Twilight może i uzyskała wiedzę w sposób jaki jest tutaj uznawany za normalny czyli ktoś lub coś przeniosło całą tę wiedzę do jej głowy. Ale wszyscy pozostali nie powinni mieć świadomości istnienia czegoś takiego jak DNA. Przez to magiczna, przypominająca Amerykę lat dwudziestych, kraina traci swój urok. A wspominając o Equestrii, zauważyłem jedną zbieżność serialu z Broken Bonds: Zerwane więzi. Jest nim podejście do odległości. Przykładowo w serialu nigdy nie zostało ustalone ile np. jedzie się pociągiem z Ponyville do Canterlot albo do Appleloosy. I tak jak w serialu bohaterowie używają zdolności teleportacji bardzo wybiórczo. Bohaterowie pokonuje te odległości w czasie, który wymusza na nich fabuła. Nie ma dokładnie, czy nawet w przybliżeniu określonych odległości pomiędzy lokacjami przez co czasami miałem wrażenie, że obszar na którym toczą się wydarzenia jest relatywnie niewielki. Przykładowo ze stolicy gryfów widać łunę nad Manehattanem. A zatem nie wchodzą w grę wielkie odległości. Zauważyłem jeszcze pewną niedogodność odnośnie nazewnictwa. Autor nazywa nieumarłymi wszystkie sługi Doomlancera. Rodzi to problem, gdyż wiele z nich to po prostu żywe istoty, tylko pozbawione duszy. Podczas bitwy o stolicę gryfów, trzeba było nieraz kontekstowo domyślać się z kim walczą sojusznicy. Przykładowo szarże zebr w spiczastych hełmach nie miałoby raczej sensu na kościotrupy. Ten komentarz i tak jest już zbyt długi. W tej chwili stwierdzam, że autor miał plan aby stworzyć bardzo rozbudowany i szczegółowy lore. Niestety wiele pozostałych elementów sprawia wrażenie napisanych w pośpiechu. Najlepiej świadczy o tym ten fragment, gdzie autor zdaje się sam sobie przeczyć: Moim zdaniem temu tekstowi nie pomógłby ani prerading ani korekta. Problemem jest pełen niedomówień świat czy też niekonsekwentne stosowania zasad rządzących np. Harmonią. W efekcie, zamiast czerpać przyjemność z rozbudowanego lore przeżywałem frustrację i z uporem maniaka szukałem w nim dziur. Fabuła, w której zwroty akcji zachodzą bardzo często bez przygotowania na nie widza, wydaje mi się całkowicie dominować nad postaciami, które są pozbawione charakteru. W dodatku kilka znanych z serialu postaci zachowuje się zupełnie inaczej niż w pierwowzorze. Moim zdaniem tekst powinien być napisany od nowa, na wzór niektórych starszych fanfików, które doczekały się tzw. wersji redux. Należałoby znacznie ostrożniej dozować lore i z większą uwagą sygnalizować zwroty akcji. Warto by też wprowadzić nowe postacie na miejsce znanych z serialu, które poza tym, że noszą ich imiona, pod względem charakteru mają z nimi bardzo niewiele wspólnego. Jednym zdaniem, Broken Bonds: Zerwane więzi to fanfik, który moim zdaniem został opublikowany zbyt wcześnie. Ps. Tak, autor pisał ten tekst w szkole, ja też pisałem opowiadania, gdy byłem w szkole, na szczęście nigdy nie zostały one opublikowane.
  19. Rozdział IV a w nim czeka was spotkanie z mafią i pewnym, czarującym pegazem, znanym z Crisisa. Powinienem był na to odpowiedzieć półtora miesiąca temu, ale jakoś odłożyłem to na później i zapomniałem. Kiedy ukończę tłumaczenie? Nie wiem, jak skończę to zrobię. A co do wydania, to przy wydaniu Crisisa wspomniałem, że to był ostatni raz i zdania nie zmieniam.
  20. Myślałem, że drugi komentarz nie będzie potrzebny tak szybko. Rozdziały V do VIII, są w pewnym sensie podobne do od I do IV, mianowicie dużą część tekstu zajmują próby stworzenia lore. Autor wykazał przy tym duże przywiązanie do szczegółów co moim zdaniem zrodziło więcej problemów niż potencjalnie przyniosło pożytku. Doomlancer, jest niczym Egon Olsen. Egon ma plan. Doomlancer też miał plan, który nawet Olsena wprawił by w osłupienie. Tak właściwie to by wprawił on w osłupienie też imperatora Shaddama IV z rodu Corrino, który nie tylko miał plan ale też plany w planach. Pewnie nawet Gene Besserit byłyby pod wrażeniem. Jak się okazuje Doomlancer zaplanował absolutnie wszystko, poza tym czego zaplanować nie mógł, bo zrobiła to za niego Celestia, która włączyła do swego planu nawet te rzeczy (jak wydarzenia z odcinka, w którym główne bohaterki uzyskują magiczne znaczki), na które nie miała wpływu ale na szczęście wydarzyły się w odpowiednim czasie. Te rzeczy, które zaplanowała i nie zaplanowała Celestia on jednak także włączył do swego planu. Rozważania na temat planu Doomlancera i antyplanu wobec tego planu Celestii, które jednak są także cześcią planu Doomlancera, zajmują kilka stron. Dochodzę do wniosku, że tak naprawdę Doomlancer chyba nie chciał wygrać wojny która miała miejsce ponad tysiąc lat wcześniej, jeszcze przed zesłaniem Luny. Od razu założył swoją porażkę we wspomnianym przez Lunę i Celestię konflikcie. Konflikcie po którym żaden ślad nie został… (uprzedzając fakty, zebry mają całą gałąź badań poświęconą temu konfliktowi, ale rozwinę tę myśl w trzecim komentarzu). Tak, wszystko to, co doprowadziło do pierwszych dwóch odcinków pierwszego sezonu oraz pierwszych dwóch odcinków drugiego sezonu, wszystko, ale to WSZYSTKO było zaplanowane! Kiedy czytałem ten fragment naprawdę podziwiałem autora. Bo operuje on takimi detalami, tak łączy ówczesny kanon MLP:FiM z lore własnego fanfika, że aby wykazać, że gubi się w detalach nie wystarczy przeczytać tekstu raz, trzeba to zrobić przynajmniej dwa razy i jeszcze przyjąć za pewnik, że autor mógł się kilka razy pomylić. Na kilku stronach bez przerwy dowiadujemy się o Harmonii, zasadach jej działania, Elementach Harmonii i ich działaniu, klątwie rzuconej na Lunę i jej działaniu. Podczas czterech rozdziałów, czytelnik jest zalewany mnóstwem informacji, których nie jest w stanie przetworzyć, o ile nie wróci do tekstu i nie przeczyta go ponownie. Wtedy wychodzą pewne błędy logiczne jak np. czy skoro Klatka Czasu, zaklęcie rzucone przy pomocy Klejnotów Harmonii słabnie, to czy Discord, na którego rzucono zaklęcie kamienia, też się wydostanie? Plan Doomlancera jest tak perfekcyjnie dokładny, że wyklucza w ogóle odniesienie zwycięstwa przed czasem. Przykładowo, czy gdyby Nighmare Moon nie została odmieniona i sama przejęła władzę nad Equestrią to co by zrobił? Gdyby Discord odniósł zwycięstwo i przejął władzę nad Equestrią to co by zrobił? Czy gdyby Celestia nie rzuciła zaklęcia uniemożliwiającego jej dostęp do klejnotów Harmonii (a skoro je rzuciła to czemu nie może go odczynić) w efekcie czego Nightmare Moon by zwyciężyła, to co by zrobił? I skąd w ogóle Celestia założyła, że nie będzie musiała używać Klejnotów Harmonii przez tysiąc lat? Czy gdyby Twilight i jej przyjaciółki się nie pojawiły aby używać Klejnotów Harmonii, to co by się stało? Przecież Nightmare Moon miała być odczarowana tymi właśnie klejnotami, żeby w efekcie ich moc spadła? Te pytania można mnożyć długo. Lecz to nie koniec. Okazuje się bowiem, że przemiana w awatara antyharmonii, po zerwaniu więzi z Harmonią lub jej elementami, jest nieunikniona, ale wcale nie jest nieunikniona. Przynajmniej ja odnosiłem wrażenie, że zasady dotyczące awatarów są różne dla różnych postaci. Doomlancer po prostu się od Harmonii odłączył i został awatarem. Na Lunę została rzucona klątwa, która spowodowała, że została zesłana na Księżyc, gdzie stała się awatarem. Chyba że to nie jest awatar i Celestia się pomyliła odnośnie swego (oraz Twilight) losu. Ale bycie awatarem nie jest ostateczne, bo przecież można awatara odczarować Klejnotami Harmonii, ale nie można tego zrobić wobec Doomlancera, bo trzeba zniszczyć Harmonię, na co on się nie zdobędzie, bo by umarł, a tak w ogóle to nie może umrzeć. A Celestia? Ona została odłączona od Klejnotów, gdy przejęła je Twilight, czyli klątwa nie była potrzebna. Czy Luna straciła łączność z Klejnotami bo zaczęła stawać się awatarem, którym przecież nie można się stać jeśli ma się łączność z Klejnotami. Chyba, że zostanie się wysłanym poza planetę, bo najwyraźniej więź z Harmonią nie działa w kosmosie. Harmonia to najpotężniejszy rodzaj magii i nie działa poza planetą, ale tak w ogóle magią można kierować działaniami gwiazd, czyli magia poza planetą może działać, tak? Mógłbym chyba o tym napisać esej na piętnaście stron formatu A4 aby wskazać potencjalne słabości tego systemu. Nie żartuję, to jest temat na wypracowanie dla Twilight Sparkle. Pewnie autor w kolejnych rozdziałach będzie wykazywał, że awatar awatarowi nie równy i wymyślał kolejne pomysły mające załatać cudowny, zaplanowany tysiąc lat do przodu, plan Doomlancera. Plan uwzględniający jego porażki, sukcesy jego wrogów, porażki jego marionetek. Muszę pogratulować autorowi, że te sprzeczności trudno wyłapać przy pierwszym przesłuchaniu. Ja sam zacząłem szukać braków bardziej w wyniku przeczucia niż przyłapawszy na czymkolwiek autora. Po prostu taka powódź, niczym nie przerywana powódź informacji, jest podejrzana. Dlatego lepiej dzielić informacje na drobniejsze części i podawać je w odpowiednim czasie. Błędy są trudne do uniknięcia ale czytelnik może się o nich nigdy nie dowiedzieć. Nie mogę napisać, że autor fanfika i w tej dziedzinie nie ma sukcesów, bo musiałem się wysilić, żeby podważyć twierdzenia Starlancera/Doomlancera, Celestii i Luny. Pomimo zręczności autora, uważam, że próby łączenia kanonu serialowego z kanonem fanfika okazały się zrodzić tyleż problemów co pozytywnych skutków. Zastanawia mnie coś jeszcze, skoro w tym fanfiku panuje założenie, że wiedza przychodzi do bohaterów w zasadzie bez trudu, to dlaczego Starlancer nie wiedział tak elementarnej rzeczy, że oderwanie się od Harmonii spowoduje jego spaczenie? Poza tym wie wszystko, nigdy nie kłamie, chyba że kłamie etc. Od strony stylistycznej, stwierdzam, że minimalne boczne marginesy wyglądają nieestetycznie a liczba literówek wskazuje, że tekst przechodził bardzo powierzchowną korektę. Poza tym, prawie identycznie jak w poprzednim zbiorze rozdziałów, akcja czasami jakby się urywała i rozpoczynała bez ostrzeżenia w innym miejscu. Pomijając moje dywagacje powyżej, raz dopatrzyłem się potencjalnego braku związku przyczynowo skutkowego. Na plus mogę zapisać pewną filmowość scen akcji, który przypominają mi trochę filmową trylogię Władcy pierścieni. Podtrzymuje moją tezę, że Broken Bonds: Zerwane więzi to bardziej szkic niż ukończone dzieło. Szkice potrafią być bowiem przesadnie szczegółowe, tam gdzie autor miał pomysły a potrafią być absurdalnie ubogie, tam gdzie autorowi zabrakło weny. Przynajmniej ja mam takie wrażenie, uwzględniając moje własne doświadczenia z pisaniem fanfików. Niestety, fanfik chyba nie przeszedł żadnej korekty (i chyba nawet nie był przeczytany, bo wiele z tych błędów zostałoby podkreślonych przez dowolny edytor tekstu). A szkoda, bo potencjał wynikający z wyobraźni autora jest tutaj znaczny. Będę go czytał dalej, ot tak z ciekawości. Jednak nie jest ona masochistyczna.
  21. Kolejny fanfik inspirowany Retro Konkursem Literackim. Jest to w zasadzie skucykowanie (z pewnymi modyfikacjami) sceny z filmu Marsjanie atakują. Pewnie dało się to zrobić lepiej. Tak czy inaczej, zachęcam do czytania i komentowania. Kucoperze atakują [Oneshot][Crosover]
  22. Fanfik zainspirowany Pierwszym Retro konkursem literackim. Niestety pomysł nie spełniał w mojej opinii regulaminu, więc pomysł został zrealizowany już po konkursie. A o czym to? W najdłuższą noc roku tysięcznego... nie dzieje się nic ciekawego. Luna nie wraca. Zaniepokojona tym Celestia leci na księżyc, żeby zobaczyć, co z kochaną siostrą, a tam się okazuje, że Luna założyła sobie lepszą equestrię, z ladacznicami i piwem nawiązała współprace z kosmitami, została szefem ośrodka badawczego na księżycu i zamierza poświęcić się odkrywaniu kosmosu. Luna funduje Celestii małą wycieczkę po bazie, by przekonać ją do swoich racji. Nowy dom na księżycu [Oneshot][SoL] A jeśli ktoś sie zastanawia, jakim językiem mówią kosmici
  23. Przedstawiam fanfik, który zajął pierwsze miejsce w pierwszym retro konkursie literackim. Opowiada on o powrocie Luny i jej pierwszej rozmowie z Celestią. Tylko że tu Luna, choć ma ciało Nightmare Moon, jest już na powrót Luną i zamiast przejąć władzę, obalając Celestię, chce wrócić na ścieżkę dobra i władać krajem na spółkę z siostrą. Więcej nie chcę zdradzać, bo to i tak krótkie dzieło. Za to zachęcam do czytania i komentowania Powrót na ścieżkę dobra [Oneshot][SoL]
  24. Broken Bonds: Zerwane więzi to fanfik, który przykuł uwagę części fandomu MLP:FiM i jest czytany na Bronies Corner 2.0. Już wtedy miałem wobec niego zastrzeżenia, ale czułem, że wymagają one potwierdzenia w samodzielnej lekturze. Broken Bonds: Zerwane więzi, jest zapewne jednym z wczesnych utworów autora, nie pierwszym, ale raczej jednym z pierwszych. Chronologicznie osadzono go pomiędzy drugim a trzecim sezonem. Wskazuje choćby na to fakt, że Twilight Sparkle mieszka w bibliotece a nie w pałacu (do którego się przeprowadziła piątym sezonie) ale przede wszystkim, że nie posiada ona skrzydeł. Z początku chciałem opublikować jeden całościowy komentarz, ale ilość zagadnień, które chciałem omówić po lekturze wzrosła. Już na wstępie zaznaczę, że w momencie pisania tego komentarza nie uważam Broken Bonds: Zerwane więzi za fanfika słabego. Co prawda żaden z elementów nie wydaje mi się wyróżniający się w pozytywnym sensie tego słowa ale też żaden nie jest wybitnie zły. Jeśli w chwili obecnej, mam o coś pretensję do autora, to chyba tylko o to, że fanfikowi przydałaby się co najmniej jeszcze jedna redakcja, gdyż mam nieustanne wrażenie, że nie jest to skończony fanfik a raczej dość zaawansowany szkic. Zachęcam czytających ten komentarz do zapoznania się z czterema pierwszymi rozdziałami, inaczej nie zrozumieją poruszanych tutaj problemów. Weźmy następujący przykład: Zastanówmy się na tym zdaniem. W pierwszej chwili, gdy następuje przejście od poczynań Twilight do treści książki, panicznie wróciłem do tekstu powyżej. Byłem bowiem przekonany, że pominąłem jakiś ważny fragment. Lecz nie, przejście jest tak nagłe, że wywołało zamieszanie. Nie wiemy np. czy Twilight otworzyła książkę na pierwszej stronie gdy szukała tam lekarstwa na chorobę Celestii. Czy był to ten fragment, który przetłumaczyła księżniczka? No i wreszcie, dlaczego wpierw autor pisze o księdze a sam Starlancer wspomina w niej: Problem jaki tu znalazłem jest następujący. Czy notes, jak go nazywa Starlancer, to cała książka? Nie, ale po przeczytaniu fragmentu notesu odnosiłem wrażenie, że tak właśnie jest. Czy notes jest tłumaczeniem Celestii, a jeśli tak, to gdzie się ono znajduje? Na marginesach, na wtykanych w księgę luźny kartkach? Tyle informacji, pozornie nieistotnych, ale mających swoją wagę przy odbiorze utworu przez czytelnika. Poza tym, mam wrażenie, że wszelkie informacje są zdobywane przez bohaterów bez najmniejszego trudu, wręcz natychmiast, kiedy jest to tylko potrzebne. O czym świadczy ten fragment notesu: I ten: A wreszcie tutaj: Jest jeszcze jeden problem. Autor umieścił mnóstwo, mnóstwo lore swojego fanfika już na początku i moim zdaniem to, że nie zmienił on tej części utworu w bezładną paplaninę zasługuje na uznanie. Więcej, zrobił to w sposób dość ciekawy. Nie mogę jednak dojść do tego, co kazało, miast użyć zapisu dialogowego, przekazać słowa Celestii kursywą, oddzieloną porucznikami. Bo ewidentnie jest to narracja Celestii. Do innych problemów zaliczam, chyba można to nazwać placeholdery. Przykładowo chorej Celestii dogląda siostra Redheart. Dlaczego pielęgniarka z Ponyville, z lokalnego, małego szpitala, dogląda władczyni? Albo dlaczego Starlancer/Doomlancer używa słowa “notes” lub dialogu: Spokojna głowa, na pewno nie pomyli mnie z nikim innym. Mamy wspólny, burzliwy epizodzik w historii tego świata. Tak naprawdę, to żyłem na długo przed pojawieniem się gryfów i zebr. Tak… stary już jestem. Czy to brzmi, jakby powiedział to ktoś z pradawnych czasów. Tak, czepiam się detali, ale detale mają wpływ na odbiór utworu przez czytelnika.
  25. Witajcie Kucyki! Czy wiecie, że w Equestrii znajduje się jedno takie miejsce, w którym każdy może poczuć się równie ważny? Gdzie nie ma miejsca na zazdrość, rywalizację i popisywanie się swoimi talentami za to pełno jest współpracy, przyjaźni i szczerych uśmiechów Jeżeli czujesz się smutny, niepotrzebny, niedoceniony bądź po prostu pragniesz odnaleźć swoje miejsce wśród zgranej i pomocnej społeczności, to nie musisz szukać już dłużej - Wioska Równości gorąco zaprasza wszystkich! Zwłaszcza teraz nadarza się świetna okazja do odwiedzenia naszej przyjacielskiej osady - oto bowiem przygotowujemy wydarzenie, które rozsławi nas na całą Equestrię - I Dubbingowy Starlightmeet! Razem pokażmy światu nasze szerokie uśmiechy przygotowując wspólnie materiały ukazujące jak wspaniale żyje się w naszej wiosce Czego możecie się spodziewać na I Dubbingowym Starlightmeecie? Przede wszystkim atrakcji związanych z kreatywnością i głosem, w tym kolejnej już edycji warsztatów fandubbingowych podczas których wcielicie się w swoje ulubione postacie. Poza nimi będziecie mogli przysłuchiwać się prelekcjom, uczestniczyć we wspólnych zabawach, zagrać w planszówki jak i po prostu spotkać starych znajomych i poznać nowych. Wszystko to w przyjaznej atmosferze Miejsce: SDK „Jowisz” Warszawa, ul.Chodecka 4 Cena wejściówki: Standardowa - 40 zł Wspierająca - 120 zł Rejestracja: https://starlightmeet2025.sticzu.pl/ Poradnik dojazdu (ta sama lokacja, ten sam dojazd co na Znaczkowym i Nuklearnym): https://docs.google.com/.../1-0SjqhNiMsDfWCYMuyU.../edit... Do zobaczenia w naszej Wiosce! PS. Zachęcamy do śledzenia nas na Telegramie: t.me/BroniesTwilightWarszawa I discordzie: https://discord.gg/4aZmC5xmnB
  26. Nowa animacja od Dawn Somewhere

    Spoiler

     

     

  1. Załaduj więcej aktywności
×
×
  • Utwórz nowe...