Ja jestem graczem WoTa i co do zasady niemal codziennie gram z 2-3 h, ale oprócz tego kilka gierek zaliczyłem (co nie znaczy jednak, że wszystkie wspomniane przeszedłem... ) w tym roku. A były to m.in. (niech no spojrzę na Steam...):
Kingdom Come: Deliverance
Jako że mieszkam 10 km "w linii prostej" od Czech (kto zgadnie gdzie mieszkam, ten... nie wiem... jest fajny) i u naszych południowych sąsiadów pracuję (dobrze płacą, nie to co "Polaczki" ), to nie mogłem przejść obojętnie obok tej gry. I wiecie co? Pograłem kilka godzin... i się znudziłem, że nie wiem! Pomimo tego, że lubię machanie mieczem, mniejszą i większą zgodność z realiami historycznymi i o ogólnie "prawdziwe" średniowiecze, nie tam jakieś "magiczne", to jest to gra, której nie przeszedłem. Można by długo wymieniać jej zalety, jak ciekawy, dość realistyczny system walki, świetną grafikę (ale uwaga - to tytuł, który wymaga bardzo "dzisiejszego" kompa!) czy trudność (dla mnie to zaleta). Można by też wymienić sporo wad, np. dość niewiarygodną fabułę, albo to, że "Czesi" mówią pięknie po angielsku, co zabija klimat, mogli się choć wysilić na jakiś "aksęęęt" (choć może i to by brzmiało nawet sztuczniej), ale mnie załatwiła w Kingdom Come jedna rzecz - totalnie pierdołowaty główny bohatera, syn kowala, co to niby taki roztropny i mężny, a w rzeczywistości to głuptak i laluś. Po co mam grać kimś kogo nie polubiłem? Tak czy owak pomimo tego to gra warta polecenia, może nawet do niej wrócę...
Everspace
Przyznam szczerze, że zagrałem bo urzekła mnie wspaniała grafika. Poza tym była sobie kiedyś, i pewnie jest nadal, gra pt. DarkStar One. W niej to lataliśmy sobie po kosmosie, imając się różnych zajęć, swobodnie itd. Mogliśmy więc być gotowym na wszystko najemnikiem, groźnym kosmicznym piratem, zwykłym handlarzem czy po prostu kimś prawym. Była to jedna z moich ulubionych gier za dzieciaka i sądziłem, że Everspace będzie współczesną powtórką z roz(g)rywki. A co do stałem? Pięknego i wspaniałego "spejs-szutera" o skomplikowanych zasadach, idealną dla mnie "grę na godzinkę". Polecam.
BioShock: Infinite
Ta gra to prawdziwe przeżycie i należy jej doświadczyć samemu. Czego tu nie ma? Początek XX wieku, piękne, odważne czasy "na grę", absolutnie niezwykła, podniebna(!) utopia, i wspaniała fabuła, ocierająca się miejscami o prawdziwą sztukę z problemami społecznymi, filozoficznymi, religijnymi... wszystko przedstawione w "dorosły", odważny sposób, no po prostu każdemu samozwańczemu "ekspertowi", co to z uporem godnym lepszej sprawy twierdzi, że gry to zło dla, "gówno dla dzieci" itp. wcisnąć należy Bioshocka i niech płacze nad swoją głupotą! Polcam.
Resident Evil 2
Remake idealny i moja gra roku jednocześnie. Rewelacyjna grafika i klimat, dźwięki i angielski dubbing - wszystko tu to majstersztyk. Chcesz zobaczyć gęsią skórkę? Chcesz poczuć ciarki na plecach? A może po prostu chcesz zagrać w dobry horror, nie tam jakąś opartą na "dżampskerach" lipę? Proszę bardzo - wszystko to znajdziesz w RE2, pierwsze miejsce jak dla mnie, choć w tym roku po (moich) piętach depcze mu:
Control
Czyli gra, którą odsprzedał mi kolega, sądząc, że to jakaś lipa. Poważny błąd! Control to moje zaskoczenie roku! Gra twórców Alan Wake (także polecam gorąco), która wzięła mnie z zaskoczenia i czasem się zastanawiam, czy nie dać jej 10/10. Gra o której przed zagraniem nawet nie wiedziałem, a to taki wspaniały tytuł. Sekrety, tajemnice, ciągła niepewność i wreszcie bohaterka, którą polubiłem i której kibicowałem. Wszystko to okraszone fenomenalną wręcz grafiką (choć RT "zajedzie" nawet najmocniejsze karty, "dobrze", że mam RX 5700 który tej technologii nie obsługuje... ) i dźwiękiem ostrym jak żyleta. Jak nie macie uczulenia ma sklep od Epica, to śmiało kupujcie, nie będziecie rozczarowani!
Life is Strange: Before the Storm
Life is Strange to prawdziwie kultowa gra; gra która pokazała, że można napisać dojrzałą historię "w odcinkach", nie tam jakąś pierdołę o zombie. Miałem zagrać w część 2 (i zagram, a więc moje tegoroczne "naj" mogą się jeszcze zmienić), ale postanowiłem najpierw zobaczyć co tam piszczy w BtS (oczywiście bez żadnych spoilerów, całkowicie "na ślepo", z "2" też tak będzie xD). Nie zawiodłem się, choć przyznam, że długość jest raczej kiepska. Ale z drugiej strony, czy to nie spin-off, pełnoprawna 2 część jeszcze przede mną. Powiem tak - cała seria to są gry, które oferują oczywiście iluzję prawdziwego wyboru, wszystko zmierza ku zaplanowanemu z góry końcowi, a jednak nie mogę się od nich oderwać. LiS zawsze grało na emocjach i to w sposób umiejętny, przelatywały mi już przed oczami nagłówki w stylu "LiS 2 to najsmutniejsza gra w historii" i nie jestem zdziwiony. Emocje, ludzkie dramaty, niesprawiedliwość... Life is Strange (seria) to prawdziwie "filmowe" dzieło, nie gra. Before the Storm nie jest tu wyjątkiem.
To chyba tyle, a przynajmniej tyle gier sobie przypomniałem "że grałem". Jak zwykle nie mam żadnych nadziei na przyszły rok (nie, nie czekam na Cyberpunka, chyba nie jestem Polakiem) , zawsze wolę się totalnie zaskoczyć (jak w przypadku Control), niż się "nahajpować" zagrać w coś i powiedzieć "no, no... no lipa, panie". Dzięki za przeczytanie.