O'nego przeczytałem dawno temu, Vae Victis też jakiś czas temu, pora na komentarz.
O'n stanowi interesujący rozdział, na swój sposób jest "opowieścią spoza głównego cyklu opowieści", ale jest w swoisty sposób syntezą całego "Koła Historii". Mianowicie mamy nadnaturalny byt w postaci Obelisku, który przeczy prawom natury, który z automatu staje się centrum kultu zebr. Pozornie mamy "Koło Historii", śmiertelne zebry kręcą się wokół ponadczasowego obiektu. Cykl ten wydaje się wieczny, ale z czasem liczba zebr rośnie, przez co zwyczajni śmiertelnicy widzą, że system w końcu się załamanie. Są różne wizje rozwiązania tego problemu, to opowiadanie skupia się na najbardziej optymalnym, czyli migracji. Niemniej to, że jedna grupa zdecydowała się odciążyć przeludniony region nie gwarantuje tego, że reszta nie pogrąży się w krwawej wojnie.
Bo wszystkie zebry czcą O'nego, ale O'n milczy i nie wiadomo na czym ma polegać jego wiara.
Podobny problem zdaje się dotyczyć całej Aitokratii co porusza fragment "Wartość nadziei" w szóstym rozdziale. Pomimo stabilności i pozornie "zamkniętego koła" to wraz ze wzrostem ilości istot rozumnych i rosnącego przepływu informacji coraz więcej rzeczy zaczyna zgrzytać. Oczywiście Nieśmiertelni są "dużo bardziej aktywni i życiowi" niż O'n, ale nawet oni nie mogą być wszędzie naraz (zwłaszcza gdy poddanych jest coraz więcej), przez co rozdźwięk pomiędzy ich nauczaniem robi się coraz większy.
Dlatego istnieje realnie ryzyko, że wraz ze wzrostem liczby ludności i technologi dojdą do glosu nowe ideologie, które "będą lepiej tłumaczyły świat" i będą dla Nieśmiertelnych znacznie bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek buntownik czy władca. Czy tą ideą będzie republikanizm, komunizm czy faszyzm nie ma większego znaczenia.
Jednak skoro jesteśmy przy robieniu zakładów i myśleniu życzeniowym to wybieram taką opcję, że jakaś "wroga siła", pozbiera i zjednoczy "animalis" i z ich pomocą zrobi na tyle dużą rewolucję, że doprowadzi to do załamania wiarygodności encykliki „A quo primum”, a jak ona się załamie to cała wiarygodność systemu Nieśmiertelnych się załamanie.
Tym bardziej, że "realna obecność" Nieśmiertelnych w świecie w pewnym momencie może generować więcej problemów niż pożytku. Świetnie pokazuje to rebelia Al Rashida Horseihniego, ten koń mógłby być świetnym demagogiem, ale według mnie ważnym powodem dla, którego masy wyznawców chętnie dołączały do jego rebelii było to, że choć Saoshyant był niesamowicie potężny to potrzebował kilkaset lat, by ruszyć dla walki. Dla przeciętnego żyjącego z dnia na dzień koczownika, była to cała wieczność, więc potencjalna pomsta demona była czymś abstrakcyjnym. Poza tym w razie kontry zawsze można byłoby umknąć przed Ognistym Nieśmiertelnym.
Cokolwiek sobie Saoshyant myślał przy podbou Imperium Cirrańskiego to jeo postępowanie było kompletnie nie pasujące do mentalności wędrownych klanów.
Poza tym O'n i Vae Victis łączy to, że opisują specyficzne społeczności żyjące na marginesie systemu Nieśmiertelnych. Głównie dotyczy to specyfiki kulturowej, która jest skorelowana z odrębnością gatunkową. Najbardziej interesująco wypadają patkányoki, nawet jeśli są "sztuczną rasą", a ich istnienie wynika z ingerencji Nieśmiertelnych., niemniej jak najbardziej są "tymi przegranymi" w Aitokracjii. Zebry mające własnego "Boga", i żyją poza Aitokracją. Kasabranga i Novigrad to bardziej półniezależne tygle kulturowe i rasowe niż jakieś ofiary machinacjii Nieśmiertelnych.
No i na końcu należy wspomnieć o ciekawym zabiegu, u Zebr jest system przekazywania imion z jednego członka na innego. Dlatego mając "Zecorę" można zakładać, że z tego plemiona będzie się wywodził odpowiednik serialowej zebry.
I tak, głosowałem na jaszczury, nawet jeśli inne opcje mają przewagę.