Skocz do zawartości

Xelacient

Brony
  • Zawartość

    59
  • Rejestracja

  • Ostatnio

3 obserwujących

O Xelacient

  • Urodziny 11/12/1991

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier
  • Miasto
    Łódź

Ostatnio na profilu byli

1345 wyświetleń profilu

Xelacient's Achievements

Mały kucyk

Mały kucyk (2/17)

52

Reputacja

  1. Kolejny rozdział, kolejna kromka życia z Ponytown, czyli urbanizującej się Equestrii. Akcji jest tu niewiele, w sumie można jest to rozdział poświęcony światotworzeniu, zaś spacer Starlight i Obsidian jest sposobem na jego lekki i przystępne przedstawienie. Tylko tyle i aż tyle, wszystko jest opisane i przemyślane toteż nie można zarzucić jakiś niekonsekwencji fabularnych. Wszystko ma swoją przyczynę i jest konsekwencją wcześniej opisanych wydarzeń. Cenię sobie taką wewnętrzną spójność. Dodatkowy plus za umiejętne nawiązywanie do wydarzeń z serialu.
  2. Z Dolarem mogę się zgodzić co do niepotrzebnych informacji na temat królów i władców, mogli być sobie ważni polityczno i historycznie, ale w takim stężeniu niczego nie wnoszą i nawet nie chciało mi się wracać, by sprawdzać, który był od czego. Za to nie zgodzę się co do Celestii, jej nijakość jest cechą samą w sobie, mało wyrazista, nijaka polityka może nie jest zbyt pasjonująca, ale jest w niej jakiś cel i sens. Poza tym ta ugodowa polityka jest podszyta sporą dozą cynizmu i przewrotności co zostało pokazane w prologu z jej udawanym "niepoparciem" wyprawy Luny.
  3. Prosty fanfik, jednak i tym razem jego tematyka ma poważne implikacje. Serial nie porusza tematyki życia po śmierci, a tym samym istnienia czegoś takiego jak niebo i piekło. Niby jest Tartarus, ale to bardziej magiczna-jaskinia-więzienia, niż "osobny wymiar". No i tutaj mamy demona prosto z piekła, która rutynowo nawiedza sobie pałac Księżniczki Celestii, istnienie piekła do istotną część światotworzenia, to że jego mieszkanie bez większego skrępowania po nim krąży oznacza, iż Celestia utrzymuje "znośne" stosunki z jego mieszkańcami. Poważna tematyka, która w ogóle nie zostaje poruszona. Za to zgodnie z obietnicą jest dużo przaśnego humoru, demon płci żeńskiej ze specjalizacją w "zmysłowości" czyli sukkub buszuje po pałacu, by zyskać energię życiową od młodych, przystojnych, jurnych i znudzonych gwardzistów. Już pomijam aspekt tego, że taki sukkub jest bardzo podobny do podmieńca. Znaleźć ofiarę, uwieść ją wyglądem/zachowaniem, wyssać miłość/energię życiową. Niemniej jak na komedię pomyłek przystało, wszystko idzie nie tak jak trzeba. Jak spotyka ogiery to to zatwardziałych homo, jak klacz to hetero. Trochę bardziej oryginalnych jest wątek Shininga, że swojego czasu miały spory przerób klaczy. I dopiero Cadence go "zmieniła", w fandomie raczej dominuje nurt, że zawsze był frajerem (bo w sumie serial i komiksy konsekwentnie go tak przedstawiają). Kolejnym motywem jest mecz hoofbala, jest najbardziej udany ze wszystki, ale rodzi również poważne implikacje w światotworzeniu. Okazuje się, że Equestria w tym fanfiku ma prężnie działająca sieć telewizyjną! Znaczący skok technologiczny! Następnie pojawia się Luna, pojawia się ważny wątek jak telewizja źle wpływa na relacje małżeńskie po czym, następuje optymistyczne zakończenie dla głównej bohaterki. I w sumie tyle, żadnej przewrotnej treści, jest to co obiecał autor, więc jest bardzo dobrze.
  4. Jest problem z drugim rozdziałem, nie wiem czy został usunięty przez autorkę, ale nie ma do niego dostępu. No cóż, zbyt wiele do skomentowania nie ma, ale muszę przyznać jedno. Ogólnie narracja pierwszosobowa średnio mi pasuje, jednak w tym fanfiku nad wyraz dobrze pasuje, dobrze oddaje stan psychiczny głównej bohaterki. Jak można łatwo się domyślić Nightmare Moon/Luny, która po wypraniu mózgu przez tęcze nie jest w zbyt dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Przyjemny motyw z początków fandomu, szkoda że tak szybko odszedł w zapomnienie po pojawieniu się "zregenerowanej" Luny.
  5. W podchodach między Obsidian i Twilight w końcu coś drgnęło. Twilight się zniecierpliwiła i postanowiła (ze wsparciem Starlight) przełamać impass, jak zwykle przy radykalnych pomysłach wiele rzeczy walnęło na raz. Ca prawda, mamy wyświechtany wygodnictwo fabularnego, bo NIEWIADOMO jak NAGLE i ZNIKĄD Obsidian rzuca zaklęciem, które ją teleportuje na obrzeża Ponytown, choć równie dobrze mogło ją wteleportować w dowolną ścianę. Na szczęście dalej jest już lepiej, Obsidian wchodzi do Evefree, co jest zajeżdzonym motywem, ale już swoją logikę to ma. Za to przyjemnym zaskoczeniem jest to, że Evefree okazuje się dość "zagospodarowane", dzięki czemu nawet zdarty motyw nagłego ratunku dobrze wypada. Kolejnym przyjemnym motywem, jest scena z Twilight zwołującą podmieńce, pozornie "niezgodna z literacka ekonomią" scena, bo nie wpływa na bieg wydarzeń, ale jest obecność jest jak najbardziej logiczna. I co ważniejsze daje okazje do daniu paru przyjemnych scen. I swoją robotę robią postacie drugoplanowe, przewija się ich sporo, są dość pobieżne opisywane, ale dla mnie jest to dobre. Pokazuje, że jednak Ponytown to już nie jest kucykowa wieś, tylko spory ośrodek kulturowo-naukowy, który ściąga wiele, nieraz egzotycznych istot. No i krótkie opisy oddają punkt widzenia Obsidian, która z rożnych względów pobieżnie poznaje napotkane postacie. I tak wszystko zdaje się wracać do poprzedniego statycznego stanu, ale dostajemy nowy wątek z bardzo przyjemnym motywem "codzienna robota, podczas której doszło do katastrofy".
  6. O'nego przeczytałem dawno temu, Vae Victis też jakiś czas temu, pora na komentarz. O'n stanowi interesujący rozdział, na swój sposób jest "opowieścią spoza głównego cyklu opowieści", ale jest w swoisty sposób syntezą całego "Koła Historii". Mianowicie mamy nadnaturalny byt w postaci Obelisku, który przeczy prawom natury, który z automatu staje się centrum kultu zebr. Pozornie mamy "Koło Historii", śmiertelne zebry kręcą się wokół ponadczasowego obiektu. Cykl ten wydaje się wieczny, ale z czasem liczba zebr rośnie, przez co zwyczajni śmiertelnicy widzą, że system w końcu się załamanie. Są różne wizje rozwiązania tego problemu, to opowiadanie skupia się na najbardziej optymalnym, czyli migracji. Niemniej to, że jedna grupa zdecydowała się odciążyć przeludniony region nie gwarantuje tego, że reszta nie pogrąży się w krwawej wojnie. Bo wszystkie zebry czcą O'nego, ale O'n milczy i nie wiadomo na czym ma polegać jego wiara. Podobny problem zdaje się dotyczyć całej Aitokratii co porusza fragment "Wartość nadziei" w szóstym rozdziale. Pomimo stabilności i pozornie "zamkniętego koła" to wraz ze wzrostem ilości istot rozumnych i rosnącego przepływu informacji coraz więcej rzeczy zaczyna zgrzytać. Oczywiście Nieśmiertelni są "dużo bardziej aktywni i życiowi" niż O'n, ale nawet oni nie mogą być wszędzie naraz (zwłaszcza gdy poddanych jest coraz więcej), przez co rozdźwięk pomiędzy ich nauczaniem robi się coraz większy. Dlatego istnieje realnie ryzyko, że wraz ze wzrostem liczby ludności i technologi dojdą do glosu nowe ideologie, które "będą lepiej tłumaczyły świat" i będą dla Nieśmiertelnych znacznie bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek buntownik czy władca. Czy tą ideą będzie republikanizm, komunizm czy faszyzm nie ma większego znaczenia. Jednak skoro jesteśmy przy robieniu zakładów i myśleniu życzeniowym to wybieram taką opcję, że jakaś "wroga siła", pozbiera i zjednoczy "animalis" i z ich pomocą zrobi na tyle dużą rewolucję, że doprowadzi to do załamania wiarygodności encykliki „A quo primum”, a jak ona się załamie to cała wiarygodność systemu Nieśmiertelnych się załamanie. Tym bardziej, że "realna obecność" Nieśmiertelnych w świecie w pewnym momencie może generować więcej problemów niż pożytku. Świetnie pokazuje to rebelia Al Rashida Horseihniego, ten koń mógłby być świetnym demagogiem, ale według mnie ważnym powodem dla, którego masy wyznawców chętnie dołączały do jego rebelii było to, że choć Saoshyant był niesamowicie potężny to potrzebował kilkaset lat, by ruszyć dla walki. Dla przeciętnego żyjącego z dnia na dzień koczownika, była to cała wieczność, więc potencjalna pomsta demona była czymś abstrakcyjnym. Poza tym w razie kontry zawsze można byłoby umknąć przed Ognistym Nieśmiertelnym. Cokolwiek sobie Saoshyant myślał przy podbou Imperium Cirrańskiego to jeo postępowanie było kompletnie nie pasujące do mentalności wędrownych klanów. Poza tym O'n i Vae Victis łączy to, że opisują specyficzne społeczności żyjące na marginesie systemu Nieśmiertelnych. Głównie dotyczy to specyfiki kulturowej, która jest skorelowana z odrębnością gatunkową. Najbardziej interesująco wypadają patkányoki, nawet jeśli są "sztuczną rasą", a ich istnienie wynika z ingerencji Nieśmiertelnych., niemniej jak najbardziej są "tymi przegranymi" w Aitokracjii. Zebry mające własnego "Boga", i żyją poza Aitokracją. Kasabranga i Novigrad to bardziej półniezależne tygle kulturowe i rasowe niż jakieś ofiary machinacjii Nieśmiertelnych. No i na końcu należy wspomnieć o ciekawym zabiegu, u Zebr jest system przekazywania imion z jednego członka na innego. Dlatego mając "Zecorę" można zakładać, że z tego plemiona będzie się wywodził odpowiednik serialowej zebry. I tak, głosowałem na jaszczury, nawet jeśli inne opcje mają przewagę.
  7. Jakieś 7 miliardów fandomowych lat temu na jednym ponymecie jak z Tobą gadałem Mordecz o "Szkatule" na FGE to narzekałeś też, ze nikt nie czyta (i komentuje) reszty Twoich fanfików. I akurat w przypadku żałobnego miast chyba wiem w czym problem. Dla osoby, która pierwszy raz wchodzi do tego tematu ciężko ogarnąć mnogość tych opowiadań i trochę nie wiadomo od czego zacząć czytanie. Ja osobiście uważam, że lepiej, by było jakby każde opowiadanie miało osobny temat. Ja na dobry początek przeczytałem "Półsmoka", "Zbiór użytecznych informacjii" oraz "Exodus". Opowiadania te skrajnie się różnią formą oraz poruszaną treścią, łączy je tylko wspólne "universum" dlatego jestem przekonany, że bez większych przeszkód można je czytać bez zachowania chronologii. "Półsmok", jest najprostszym i najprzyjemniejszym w odbiorze opowiadaniem. Solidna dawka wisielczego humoru ułatwia odnalezienie sie w dystopijnych reali Nenji. Ponadto Racy Breatch to przyjemna i oryginalna protagonistka, taka gentyczna hybryda zwykle pełni rolę pachołka ginącego z kończyn głównego bohatera. Obsadzenie takiego mutanta jako główną postać dobrze komponuje się z pokręconymi klimatami fanfika. Akcja zaczyna się prosto pozornie zwykły dzień, zwykła robota, ale szybko wszystko zaczyna się komplikować. Tu muszę przyznać, że gdy zaczyna się używanie kombinezonu oraz walka to czytelnik łatwo może się zgubić, jednak z drugiej strony dobrze oddaje to stan psychiczny bohaterki, która szybko traci panowanie nad otoczeniem. Ważne, że na końcu, następuje rozładowanie napięcia. Finałową scenę uznaje za udaną konstrukcję, udane nawiązanie do wcześniejszej, pozornie nieistotnej sceny doskonale oddaje jak strata skrzydła zmieniła życie, choć jej tragedia zostaje okrasozna solidną kolejną dawką wisielczego humoru. Generalnie "Półsmok", to fanfik, który można śmiało polecić. Jest mało serialowe, ale miłośnikom akcji powinno się spodobać. "Zbiór użytecznych informacjii" jest bardziej problematyczne, nie jest to typowa opowieść tylko bardziej encyklopedyczna notka o universum, dla fanatyków światotworzenia jak ja to fascynującą pozycja. Jednak reszta łatwo się tym znudzi. "Exodus" z kolei jest... mocno pokręcony. Teoretycznie składa się z trzech części, które są bardzo luźno powiązane. Mamy changelingi, kradzież zwłok, tworzenie zdalnie sterowanego konstrukta, grę wywiadów, spektakl changelingów (skonikąd interesujący koncept). Generalnie ciekawe motywy, jednak ciężko się połapać, kto z kim i dlaczego. Jak na razie mamy mocno pokręcone, dystopijne klimaty, zobaczymy jak moja opinia zmieni się po kolejnych rozdziałach. Bo to też jest problem z wieloma różnymi opowiadaniami w jednym temacie, czytelnik nie wie czy czytać i komentować osobno, czy dopiero po zapoznaniu się ze wszystkim. Ja wybrałem komentowanie po kawałku, ze względu na skrajne różnice między rożnymi fragmentami.
  8. Dobry fanfik, który urzekł mnie swoją przewrotnością i naturalistycznym przesłaniem, ale wszystko po kolei: Jak już Dolar słusznie wskazywał wyjątkowy brak profesjonalizmu Scarlet. Jeśli istnienie wampirów i ich praca w inkwizycji jest sekretem to nie powinna o tym rozmawiać na ulicy w stolicy państwa w obecności dwóch obcych jej kucy! Nawet jeśli jest środek nocy, a pierwszy z tych kucy jest gwardzistą, a drugi jest nieprzytomny. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś ich podsłuchiwać. Do tego dwa kuce stojące na zdekapitowanymi zwłokami (pozbawionymi krwi!) z pewnością wzbudziłyby sensację. Generalnie takim zachowaniem generowała wiele ryzyka. Po mającej kilkaset lat istocie oczekiwałbym więcej ostrożności. Golden Wing z kolei stanowi wspaniały wytwór propagandy i modelowania społecznego. Zwyczajny mało rozgarnięty frajer, który został wytresowany do tego, by myśleć tak jak chce społeczeństwo (zakładam, że opinie reprezentowane przez narratora oddają poglądy Winga). Z jednej strony bez skrępowania konwersuje w obecności świeżych zwłok, ale na samo wspomnienie homoseksualizmu zbiera mu się na wymioty. Ot takie programowanie społeczne. Typowy pachoł co ma maszerować i ginąć dla dobra czyichś interesów, ewentualnie produkować podobnych mu pachołów, więc ma czuć odrazę do tego co nie sprzyja interesom społeczeństwa. Co do samego światotworzenia to nie mam zastrzeżeń, jest interesujące, całkiem udane połączenie motywów kucykowych oraz historii o wampirach i wilkołakach. Do tego porusza mało eksplorowany w fanfikach temat religii w Equestrii. Znacznie ciekawiej robi się pod koniec, pozornie jest w nim wiele bezsensownych rzeczy, ale po przemyśleniu muszę przyznać, że tworzą udaną i wyjątkowo przewrotną całość. Po pierwsze mamy atak znikąd, w pozornie bezpiecznym miejscu, samo w sobie nie jest to naciągane. Jednak już to, że skatowano Scarlet, a Winga tylko ogłuszono wydaje się dziwne. Podobnie jak to, że Celestia mająca na głowie całe państw przejmuje się jakimś zarodkiem (jakby w jej kraju nie było innych zagrożonych ciąż). Jednak najdziwniejsze wydaje się to, że niemogąca zajść w ciążę Scarlet przez kilka lat małżeństwa od razu zachodzi w wyniku grupowego gwałtu. Co to może oznaczać? Że Golden Wing jest bezpłodny? A może zwyczajnie nie ma ucieczki przed biologią i być może ten cały Vorne ma rację, że wampiry powinny się oddawać krwawym orgiom, bo to jest zgodne z ich metabolizmem i tylko w ten sposób są w stanie zajść w ciążę? Do tego dochodzi „delikatny, acz stanowczy” nacisk Celestii na Golden Winga, by ten zajął się nieswoją córką. Lojalność wobec wiernej inkwizytorki? A może element złożonej intrygii? W takim przypadku, to że napastnicy doskonali wiedzieli gdzie czekać na Scarlet, jaki jest jej słaby punkt, a także to, że zostawili Golden Winga zaczyna nabierać sensu. Cała akcja została ustawiona przez Celestię, która potrzebowała uczennicy i potencjalnego nosiciela elementu magii. Pomimo naturalnego oporu, zaprogramowany społecznie pachoł dał się łatwo wtłoczyć w rolę żywiciela. Specyficzna sytuacja, ale z pewnością korzystna dla Celestii. I tak biologia i władza wzięły górę nad moralnością i religią, bardzo dobre i bardzo przewrotne zakończenie.
  9. Na dobry początek przeczytałem "O szyby deszcz dzwoni", "Poznając nowy świat" oraz "Na głębokich wodach", opowiadania te były dość długie, toteż stwierdziłem, że pora na komentarz.
  10. No początek powiem jedno. Nie znam uniwersum Fate i nie chcę tego zmieniać, sama idea miksowania historii z fantastyką mnie mierzi, więc od takich rzeczy trzymam się z daleka. Jednak już idea wykorzystania tych motywów w kucnym świecie jak najbardziej do mnie przemawia i chętnie przeczytałem fanfika. I było dobrze. Ogólnie krótka i przyjemna historia, ale przydałoby się więcej MLP:FiM, a mniej Fate (przynajmniej wedle mojego gustu).
  11. Zecora przed chwilą nacięła sobie pęcinę (i nawet jej nie opatrzyła), więc kąpiel w bagnie oznacza na 95% zakażenie rany. Do tego w bagnie mogą być dodatkowe niespodzianki, jakieś stwory, zarośla, brzeg na który nie da się wejść. etc. Zatem Opcja A, bez żadnych wątpliwości.
  12. Zecora powinna postąpić pragmatycznie i nawet nie dotykać sarny. Na jej dobiciu może jedynie stracić, tu nawet nie chodzi o niepotrzebne tracenie sil i tępienie sztyletu, kontakt z chorą sarną to niepotrzebne ryzyko zakażenia. Jedyny racjonalny argument jest taki, że ta chora sarna może zmutować w jakąś cienistą bestię, ale prawda jest taka, że równie dobrze jej truchło może zmutować w nieumarłą cienistą bestię. No i poza tym jej dobicie raczej nie poprawi nastroju Zecory, a tak sarna będzie miała jeszcze jakieś szanse. Pokonanie Dhamiri może tą szansę przeżycia nawet zwiększyć. A. Oszczędź sarnę.
  13. Bardzo ciekawy, i bardzo specyficzny fanfik. Tylko dla koneserów (takich jak ja), choć jest na tyle krótki (5 stron), że warto dać mu szansę.
  14. Ogólnie uważam, że fanfikowi przydałby się tag "slice of life", fanfik ma wiele wątków obyczajowych, i tytułowy huragan jest tylko jednym z nich i też nie pojawia sie od razu. Dlatego czytelnicy szukający wartkiej akcji łatwo mogą się zrazić. Ogólnie sam fanfik jako porządny twów zawierający wszystko co fanfik mieć powinien. Jest trochę postaci i elementów z serialu, jest trochę oryginalnych elementów i wszystko połączone z zgrabną całość. Jak ktoś lubi klimaty serialu to ten fanfik też będzie mu pasował. Toteż tak, dobry fanfik (jeśli to debiut to bardzo dobry) w klimatach serialu. Trzeba mieć tylko mieć na uwadze, że wbrew tagom historia jest opowiedziana nieśpiesznym tempem.
×
×
  • Utwórz nowe...