Skoro przeczytałem, choć z pewnym poślizgiem czasowym, wszystkie dostępne w tej chwili rozdziały opowiadania, wypadało by dać autorowi jakiś sygnał i skomentować Kruchość Obsydianu. Tak jak wcześniej pisałem, czytałem fanfika z przerwami, i chociaż pamiętam różne rzeczy, to najświeższy pozostaje ostatni rozdział. Mimo tego jednak pozwolę sobie podjąć próbę skomentowania tego, co przeczytałem, jako całości.
Zacznę od stylistyki, gramatyki i innych tyk. Poza wyłapaniem jednego błędu na o ile się nie mylę osiem rozdziałów, nie stało się nic, co by mi jakoś przeszkodziło w czytaniu. Autor pisze dobrze, widać, że ma doświadczenie w tym co robi oraz pewien warsztat. Fik czyta się płynnie, akapity ładnie porozdzielane, większe całości tekstu także zaznaczone moimi ulubionymi gwiazdkami. Ogólnie miód i orzeszki. Zdania są dobrze sformułowane, niektóre bardziej, inne mniej rozbudowane, ale zawsze można łatwo zrozumieć o co chodzi. Czytanie jest też dość lekkie, a moja przerwa czasowa w przyswajaniu Kruchości nie jest związana w żaden sposób z próbami przebrnięcia przez tekst, tylko ze sprawami osobistymi. Na duży plus jest właśnie ta płynność i lekkość, nie ma w tekście fragmentów, które musiałbym przeczytać dwukrotnie lub zatrzymać się nad nimi na dłużej, by dowiedzieć się, co Ghatorr miał na myśli. Także podsumowując duży plus, błędów nie znaleziono.
Dalej, światotworzenie. Obsydianka to fik, którego akcja dzieje się wyraźnie po akcji serialu, i to widać. Świat, nawet Kryształowe Imperium, poszedł do przodu. Pojawiają się nowe maszyny, jak te kalkulatory magiczne czy podobne ustrojstwa, kucyki dorastają, mnożą się, ewoluują. Nawet monarchia zyskała na tym, że teraz wszystkie dawne powierniczki zostały księżniczkami, osiedliły się poza Ponyville, które w międzyczasie ewoluowało w Ponytown, założyły własne rodziny. Szkoła Przyjaźni jest bardziej rozbudowana, ma własny internat, nawet kody kreskowe już wymyślili! Są też postaci, które niestety jeszcze żyją,
ale to niestety to już moje osobiste odczucie, niż przytyk do autora czy jego tekstu. W mojej opinii Ghatorr wykonał bardzo dobrą robotę, mimo, że o wielu wydarzeniach dowiadujemy się sporadycznie dzięki interakcjom i dialogom między bohaterami. Tutaj przykładem może być chociażby
Czytelnik jest postawiony przed tymi zmianami z dwóch perspektyw.
Po pierwsze, z perspektywy Obsidian, której szok kulturowy i niedostosowanie do życia w przyszłości, w zupełnie innym świecie, niż ten do jakiego przywykła, stojącym na dodatek w rażącej sprzeczności z jej wychowaniem, jest bardzo dobrze oddany. Dla której wszystko jest nowe, i mimo pewnych hamulców, wspomaganych i nie do końca, niesamowicie ciekawe.
Po drugie, z perspektywy czytelnika, który ma tylko tę wiedzę, którą wyniósł z serialu, i ewentualnie jakieś swoje wyobrażenia jak to powinno wyglądać. Ghatorr wybrnął tutaj mistrzowsko, prezentując obraz interesujący, sprawiający, że z chęcią zapoznawałem się z różnymi ciekawostkami dalej, zastanawiając się wciąż, co jeszcze odkryję, jakie jeszcze odkrycia, postaci lub wydarzenia nie fabularne, ale poboczne zaserwuje mi Kruchość Obsydianu. Podobają mi się smaczki i nawiązania, jak na przykład uniwersytet w Cracow i sposób wypowiadania się mieszkańców tego miasta. Świat przedstawiony żyje, i zostało to dobrze oddane.
Wreszcie, strona fabularna. Mamy tutaj przedstawione dobre zawiązanie akcji oraz interesujący jej rozwój, wprowadzający różne wątki i postaci.
I skończyłem. Komentarz może być trochę chaotyczny, i nie przeczę, że piszę go bez żadnego przygotowania, na świeżo i od razu po lekturze. Mam jednak nadzieję, że coś wniesie, a przede wszystkim, że zachęci Ghatorra do dalszego pisania. Czekam na więcej przygód Obsidian i jak na razie wystawiam Kruchości Obsydianu wysoką notę. Jeżeli miałbym ubrać ją w jakąś skalę, to po pewnym zastanowieniu niech będzie to bardzo mocne 8/10. Tak trzymać!