W porządku. Odwołując się do tego pisma na temat śliwek, stwierdzam, iż mojego komentarza nie będzie, jeśli Obsede ni...
Jak to to dotyczy tylko alikornów? Przecież... Ah... No dobra...
A więc mając na uwadze fakt, że jednak muszę napisać ten komentarz naprostujmy parę rzeczy. Po pierwsze niezbyt lubię politicale. Jakoś niezbytnio kręci mnie szukanie luk w dokumentach i patrzenie, że jeden nie lubi drugiego, trzeci pierwszego, a pomiędzy innym panuje chłodna neutralność... Dlatego będę skupiał się głównie nad wydarzeniami które wiem dlaczego miały i po co miały miejsce. Na przykład odwołując się do wstępu, to nadal nie rozumiem co ma ten traktat o śliwkach do całej sprawy... Pomijając jednak to, omówię też sprawę postaci, bo to jest jedna z rzeczy, przez które mam ochotę czytać dalej.
Fabuła sprowadza się więc do prostej dziedziny: Jesteśmy zaraz po wojnie z zebrami i dwie postacie chcą wziąć ślub. Jakże prostolinijna oś fabularna nieprawdaż? A jednak prawie wszyscy "główni" bohaterowie – bowiem jeden główny bohater jako tako nie istnieje – mają własne plany. Jednemu zależy na czymś tak prozaicznym jak romans i rodzina, inna nie zamierza oddać swojej córki, czy podopiecznej (nadal nie do końca rozumiem powiązania krwi, a nawet imiona czasem mylę, nie wspominając o utrudniających tę sprawę rzeczach jak np. kazirodztwo) zaś kolejni chcą ją w rodzinie za wszelką cenę, ze względu na potrzebę kontynuacji rodu czy coś. Każdy ma jakąś motywację, problemy i przeszłość która ich prześladuje, nie ważne czy to przeszłość ich, czy też przeszłość poprzednich pokoleń rodu, będzie ona ich prześladować cały fanfik.
Osobiście uważam za najlepiej napisane postacie Anemone, Sundance, oraz Winter Guilt i szambelana. Reszta również ma dość dobre charaktery, ale ich nie lubię za bardzo, albo mają za mało czasu ekranowego, żeby ich odpowiednio ocenić. Anemone i Sundance uwielbiam wprost za ich chemię, a raczej brak tejże chemii i wieczny zimny konflikt który ze sobą toczą. Winter Guilt zyskała moją sympatię, pokazując się jako postać zdolną do rozwoju w jakimkolwiek kierunku. To że zdecydowała się na klasę Rouga zamiast upragnionej księżniczki to inna sprawa. Natomiast szambelan Silver Horn... Opanowany, mądry i oddany co się oczywiście ceni. Lubię typa. Po prostu go lubię.
Pomijając jednak postacie i ich motywacje, należy docenić również staranie w kwestii budowy świata przez autora. Nie jest to nam mówione wprost, ale postacie wręcz wylewają z siebie informacje o świecie, a opisy rzeźb i budowli również nieco przybliżają historię świata. Chociaż czasami sprowadza się do absurdów takich jak rozmowa dwóch postaci które niby się kłócą, ale ogólnie to brzmią jakby wymieniały się faktami historycznymi.
Osobiście stwierdzam, że to bardzo dobry fanfik nie biorąc nawet pod uwagę tego, że to przecież jest pierwszy fik autora! (Na pewno pisał coś do szuflady!) Na pewno warto to przeczytać i czekać na kolejne rozdziały. Komentujcie więc i czytajcie, bo jest na co czekać!