Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/17/22 we wszystkich miejscach
-
Harmonogram 17.10-23.10 Poniedziałek (17.10) - The Sword Coast; autor: Adrian Vesper; tłumaczenie: @aTOM (r.10 str.14) Wtorek (18.10) - Trucizna w naszych żyłach; autor: @Obsede Środa(19.10) - Cień Nocy; autor: @Cahan (r.9 cz.2 str.15) Sobota(22.10) - Wredna szóstka na dzikim zachodzie; autor: @Sun ("Appleloosa") Niedziela(23.10) - Wolne czytanie1 point
-
Nareszcie nadrobiłem „Krystallinę Autokratorias” I teraz, cholera jasna, żałuję, że nie ma ciągu dalszego. Bo to było naprawdę coś, zważywszy na datę premiery, można chyba powiedzieć, że opowiadanie w jakimś sensie wyprzedziło swoją epokę. Zapoznawszy się z opiniami (niestety nie aż tak licznymi) moich przedmówczyń i przedmówców, pomyślałem, iż mam do czynienia z fanfikiem podobnym do popularnego „Koła Historii”, zważywszy na dużą dozę opisów, a jeszcze większy zapas historii i kultury, wszystko przedstawione w formie przypominającej podręcznik akademicki, tak bardzo sprzyjającej rozległemu światotworzeniu. W sumie, coś w tym było, acz nie oszukujmy się, jest zupełnie odwrotnie - „Krystallina” ukazała się jako pierwsza, więc to „Koło Historii” jeżeli już, powinno wydać mnie się podobne. Cóż, magia kolejności czytania ponad tajnikami czytania po kolei Zgodzę się, że miejsce akcji fanfika jest pewnym powiewem świeżości, lecz to nie samo Cesarstwo Kryształowe, jako kolejna, zwyczajna lokacja, jest tu głównym specjałem. Przede wszystkim, chodzi o... Cesarstwo Kryształowe, ale jako żyjące miejsce w świecie przedstawionym, posiadające swoją długą i bogatą historię, a także przyszłość. Oznacza to, że głównymi bohaterami tejże opowieści będą zwyczaje, święta, przesądy, ale i konteksty, mitologia, technologia, a gdzieś pośrodku tego wszystkiego odnajdujemy się my sami, czytelnicy. Jak to trafnie opisała Madeleine, autor tworzy w naszych głowach imponująco detaliczne obrazy, na których musimy się odnaleźć, by, na przykład, wziąć udział w obchodach Święta Mórz, czy też wybrać swoje uliczki przy okazji pierwszego dnia Imera ton Nekron. Jesteśmy tu turystami, o których zresztą niejeden raz wspomina fanfik Opisów jest dużo, lecz poszczególne rozdziały cechują się ich naturalną, płynną kompozycją, dzięki czemu, o ile forma przypomina w pewnej części podręcznik, gdzie podawane są suche fakty, z drugiej strony jest w tym niemało życia, jakby równocześnie był to... reportaż? Kronika? Relacja? Chyba. Może naocznego świadka historii (mniej lub bardziej wiekowego), a może kogoś, kto wpada do Cesarstwa regularnie jako turysta/ podróżnik i jest świetnie poinformowany co do dziejów kraju oraz różnych kontekstów, co się z czego wzięło itd. Tutaj za przykład może posłużyć baśń „O Roku i dwunastu Miesiącach”. Proste, ale błyskotliwe. I klimatyczne. Jak wszystko, o czym czytamy Co do płynności, nie trzeba szukać przykładów dalej, niż w prologu. Tak tak, moi drodzy, opowiadanie od samego początku raczy nas tym, co najlepsze, nie tracąc poziomu w trakcie. Rozpoczyna się od wprowadzenia w pokaz sztucznych ogni, jakże istotny w kontekście ichnich tradycji. Niedługo po tym autor uchyla rąbka co do fajerwerków, również mających niebagatelne znaczenie. Następnie opisywane są zwyczaje i realia, czyli jak się te Cesarskie Ognie transportuje, jakie dania przewiduje się z tejże okazji, jak to wygląda na poszczególnych szczeblach hierarchii społecznej, jak mieszają się te różne masy mieszkańców, jednocześnie czuć oczekiwanie na ów tradycyjny, legendarny pokaz, całe towarzyszące temu napięcie oraz wyjątkowy nastrój. Oczywiście mocno to uprościłem; zatapiając się w lekturze znajdziecie wzmianki o tym co, czym i na czym się je, w zależności od miejsca i stopnia zamożności, czy też opis kolejnych odgłosów, słyszalnych zewsząd. Od razu czuć, że to miejsce, choć tylko w fanfiku, żyje swoim życiem, że wybrzmiewa, ma swój klimat i że (najprawdopodobniej) można w tym wszystkim odnaleźć odniesienia/ inspiracje naszą historią. Tzn. świata. Czy wspominałem o oryginalnych nazwach własnych? Wygląda na to, że zostały one zainspirowane językiem greckim, ale wszystko brzmi nie tylko dobrze w tym sensie, że nie gryzie się z resztą tekstu, ale i ma w sobie coś podniosłego i antycznego. W ogóle, pokonując kolejne rozdziały (przepełnione detalami, obszernymi opisami, no i niepowtarzalnym klimatem), dosyć krótkie, nie sposób oprzeć się bijącej z tekstu wiarygodności tzn. tak przedstawionemu Cesarstwu nie można odmówić państwowości, opisywane zwyczaje (może nie wszystkie, ale przytłaczająca większość) wydają się autentyczne, podobnie jak pobudki biorących w nich udział kucyków (tutaj muszę pochwalić za opis mentalności odwiedzających zmarłych krewnych oraz pęd ku temu, by koniecznie zapalić znicz większy, niż konkurent z tegoż rodu, a potem nie pojawić się na cmentarzu do kolejnego Święta Zmarłych), przez co naprawdę można kupić, że takie miejsce mogłoby istnieć naprawdę. Mój absolutny faworyt? Budowa Kanału im. Króla Harkita Krystalliny (a przy okazji omówienie pozycji cesarskiej floty w światowym rankingu), wraz ze znakomitymi opisami wynajdywania nowych technologii (każdy wynalazek – a jakże – o swojej własnej, oryginalnej nazwie, jeden nawet sprowadzony z daleka) umożliwiających zrealizowanie przedsięwzięcia, ze zwieńczeniem w postaci Parady Statków. Słowem, cały drugi rozdział, to istny majstersztyk. I jednocześnie ten odcinek, gdzie natrafiłem na najwięcej drobnych usterek w formie. No właśnie. Styl opowiadania owszem, jest specyficzny, acz w mojej ocenie przystępniejszy, niż np. we wspomnianym przeze mnie „Kole Historii”. Ale myślę, że do tego gatunku musiałem... dorosnąć, bowiem podejrzewam, iż gdybym zabrał się za coś podobnego dużo, dużo wcześniej, mając inny „mindset”, zapewne przy lekturze troszkę bym przysypiał. Ale teraz? Faktycznie, idzie poszczękać zębami z zazdrości na to światotworzenie Tym bardziej szkoda, kiedy oczom czytelnika przewija się jakiś błąd, raz są to rzeczy naprawdę drobne, nie burzące wrażeń z lektury, raz poważniejsze, których nie sposób pominąć, a innym razem przytrafia się, choć sporadycznie, brak justowania, co nawet na poziomie wizualnym odstaje i aż dziw, że nadal tam jest. Szczęśliwie, mogę sugerować, dlatego w wolnej chwili pozaznaczam różne rzeczy, głównie literówki, o których wspomniała Madeleine, czy to nieszczęsne justowanie. Aczkolwiek gdzieniegdzie również interpunkcji przydałby się mały przegląd. Ale tak czy inaczej, wszystko stoi na imponującym poziomie. Poprzez drobne błędy natomiast, mam na myśli następujące rzeczy: Czyli powtórzenie. Przewijają się raz po raz, takie tam. Moje sugestie? Może coś w stylu: „(...) ale zapiekanka podana na dolomicie też była popularna, choć spożywana wyłącznie na spokojnie w lokalu, (...)”? Jak widać, jeżeli już, nie są wymagane wielkie modyfikacje. Forma tak czy inaczej zachwyca i godnie realizuje ten ciekawy, nietuzinkowy pomysł. Natomiast, od czasu do czasu z tego eleganckiego, bogatego w detale stylu, wyłaniają się zdania troszkę przesadzone. Na przykład: Bardzo długie zdanie. Niby jest poprawne (Aczkolwiek nie powinno być „że popiera zamysł władcy”, skoro to Dwór?), ale wtrącenie wewnątrz (o budowaniu kanału) okazało się na tyle długie, że zdążyłem zgubić rozeznanie, o czym właściwie było to zdanie. Musiałem się wrócić, stracić flow czytania i jeszcze raz, bardzo powolutku, wczytać się, co jest grane. Ale może to tylko ja. Ale tak czy owak, gratuluję formy. Jest tu wszystko – mimo zatrzęsienia detali, rozdziały czyta się sprawnie i z niegasnącym zaciekawieniem, imponuje słownictwo, kompozycja, na czele z oryginalnymi określeniami, także na miesiące (wydaje mnie się, że po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim w „Smaku Arbuza”), wszystko przechodzi między sobą płynnie, czuć, że każdy rozdział dotyka innego aspektu kultury Cesarstwa i w ich ramach nie czuje się niedosytu, bardziej satysfakcję z dobrze spędzonego nad lekturą czasu, niemniej człowiek chętnie przeczytałby ciąg dalszy. Dwanaście części? Na razie możemy delektować się zaledwie jedną czwartą planu. Szkoda. #BringBackKrystallina Tak czy owak, to jest po prostu świetne i gorąco polecam „Krystalinę Autokratorias” każdemu, kto nie tylko jest ciekaw technik światotworzenia, lecz upodobał sobie specyficzny gatunek, jakimi są... nazwijmy to, fanfiki historyczne, wnikające w struktury społeczne, stosunki międzynarodowe, technologie, kulturę, folklor, dawne dzieje i teraźniejszość, wszystko, czego dusza zapragnie Nawet, jeśli nie jest się pasjonatem czy to historii czy socjologii. Fanfik imponuje do dziś i również dziś jest dla niego miejsce pośród nowszych, niekiedy trudniejszych w odbiorze dzieł. Być może „Krystallina” to jest właśnie ów złoty środek. Nie przekonacie się, póki sami nie spróbujecie. Fanfik kryminalnie niedoceniony i wart kontynuacji, zwłaszcza po latach. Polecam1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00