Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/02/21 we wszystkich miejscach

  1. No dobrze, ja również się wypowiem. Odkąd wypłynęły kadry z filmu kilka miesięcy temu i kiedy poznałem już wygląd Głównej Piątki, zastanawiałem się, jaką historię dostarczą nam producenci. Czy to będzie odgrzewany kotlet? Postacie z kiepskimi charakterami? Może grafika nie przyciągająca wzroku? Na szczęście żadna z powyższych obaw się nie potwierdziła. Obejrzenie tego filmu sprawiło mi wielką przyjemność. Bawiłem się dobrze, choć produkcja nie obyła się bez wad, o których wspomnę w dalszej części tego komentarza. Przejdę zatem do plusów tego filmu, bo jest ich sporo. Główni bohaterowie, którzy nie są kopiami Mane6 z 4 generacji. Każda z tych postaci ma w sobie coś z naszych ukochanych powierniczek Elementów Harmonii, jednakże są znaczne różnice, które nadają im kolorytu. Sunny niemalże od razu po seansie stała się moją ulubienicą. Jest oczytana, zaradna, pełna energii i optymizmu. Nawet wtedy, gdy prawie zrezygnowała z prób przywrócenia jedności między pozostałymi rasami kucyków, nie poddała się (tej cechy mi najbardziej brakuje w moim życiu...). Izzy również polubiłem. Jest spokojniejszą wersją Pinkie Pie, która wie, kiedy zachować powagę i nie łamie czwartej ściany co sekundę. Nie jest natarczywa ani przesłodzona. Jest idealna i mam nadzieję, że twórcy jej nie zepsują. Królewskie siostry Zipp Storm i Pipp Petals są dość osobliwymi postaciami. Zipp z pewnością jest dla mnie do polubienia ze względu na brak wybujałego ego, którego było wszędzie pełno u Rainbow Dash, przez co nie dało się czasami jej oglądać. Zaskoczyła mnie u niej zamiłowanie do nauk ścisłych, za co ogromny plus. Nie wierzy w kłamstwa i jest uparta w dążeniu do prawdy. Co do Pipp... Nie lubię influencerek, bo ostatnio mi się kojarzą wyłącznie ze scamami produktów z dropshippingu z Ali Express. Ogółem ciężko cokolwiek o niej powiedzieć prócz tego, że lubi śpiewać i być w centrum internetowej uwagi. Nie dostała dostatecznego czasu antenowego, ale zobaczymy co jeszcze pokaże w specialu i później w serialu. Na razie jeszcze jej nie przekreślam. No i została wisienka na torcie... Hitch. Pierwsza główna męska postać (nie pisać mi o Spike'u z G4, bo on tam był tylko służącym Mane6), która wreszcie przebiła się przez sfeminizowany mainstream. Czy go lubię? Hitch... jest w porządku. Nie jest nadąsanym przydupasem jak znienawidzony przeze mnie Flash "Waifu Stealer" Sentry, który nawet nie umiał dobrze wyrwać Twilight... Jak o nim tylko pomyślę, mam ochotę zrobić mu ekspresowy wypad na Uran. Hitch jest szeryfem w mieście (co jest dość ciekawym przypadkiem, skoro Zatoka Grzyw to nic innego jak typowe współczesne miasto z technologią, a nie Dziki Zachód). Trzyma się zasad, jest pomocny i lojalny wobec Sunny, za co też plus. Zabawny też przy okazji. Ma naturalne zdolności przywódcze, o czym świadczy fakt, że nawet zwierzątka słuchają go jak wodza. Zobaczymy, co jeszcze nasz szeryf pokaże, ale przewiduję od razu ciekawe akcje z pościgami i łapaniem tych, którzy "łamią prawo" (Heh, prawie jak Wardęga ostatnio xD). (Ze względu na wysyp memów o Hitchu zdobywającym główną czwórkę, to już z miejsca można mu nadać tytuł "Waifu Stealera", dlatego Flash Sentry zostajesz zdetronizowany i odesłany do Tartaru. Temu panu już dziękujemy). Oprócz postaci, twórcy włożyli także dużo starań w środowisko i miejsca, w które wybrali się nasi ulubieńcy. Różkowo od razu zdobyło moje serce niesamowitym klimatem tam panującym. Las wygląda wspaniale! Idealne miejsce, by odciąć się od tłocznej cywilizacji. Prawie wszyscy już o tym wspomnieli, ale także napiszę: jest dużo nawiązań do poprzedniej generacji, przez co twórcy dali tutaj spore pole do popisu, jeśli chodzi o snucie teorii i pisanie fanfików. Fimfiction już powoli zalewa tsunami fików z obecnej generacji (ciekawe, kto napisze ponownie human in Equestria... hmmm). Z piosenek podobały mi się tylko dwie: Gonna Be My Day oraz Fit Right In. Oczywiście w języku polskim (oglądałem cały film po polsku, także proszę nie hejtować. Dziękuję). Nie wiem, co tu jeszcze z plusów dodać, oprócz polskiego dubbingu, który w mojej ocenie wypadł bardzo dobrze. Morał z tego filmu jest taki, że wszyscy jesteśmy ludźmi bez względu na kolor skóry, wyznanie czy pochodzenie i należy się wzajemnie szanować. Warto przedwcześnie wyzbyć się uprzedzeń, zanim się kogoś dobrze nie pozna, by nie stwarzać nieprzyjemnej atmosfery i konfliktów. Myślę, że to jest dla nas wszystkich bardzo cenna lekcja, bo o niej niestety zapominamy. No dobrze, słodko już było, to teraz pora na rodzynki tego filmu (nie lubię rodzynek, stąd mój zamiennik słowa "minusy"). Z minusów to przede wszystkim Sprout, a raczej koniec tego filmu z jego udziałem. Uważam, że mimo wszystko ten niezbyt rozgarnięty ogier powinien w końcu odpowiedzieć przed jakimś sądem za zniszczenia dokonane w trakcie szarży na Sunny i jej przyjaciółki. Bo jak to jest: zniszczył latarnię, a przy okazji jej dom, a potem po gadce Sunny nagle zmiękł? I to wszystko? Nawet nie przeprosił? Gdyby chociaż to zrobił, to kwestię sądzenia mógłbym podarować, ale to wygląda niestety bardzo źle w odbiorze. Wydaje mi się, że można było jeszcze poświęcić dodatkowe dwie minuty dla Sprouta, który próbuje chociaż przeprosić za swoje zachowanie i obiecać, że dokona napraw i postara się zmienić swoje nastawienie do pegazów i jednorożców. Moim zdaniem został on kompletnie olany. A szkoda, bo widzę w nim trochę Sunset Shimmer, Starlight Glimmer i Tempest Shadow w jednym. Wiem, że to tylko produkcja dla młodszych widzów, ale nawet dla nich może to być niezbyt pouczająca scena. Matka Sprouta również wydaje mi się być taką dwulicową postacią. Z jednej strony przelewa swoje niespełnione ambicje na swoim synu, a później w obliczu niemalże tragedii udaje, że nic się nie dzieje i nagle "wyraża skruchę". Mało wiarygodna postać według mnie. Taki impostor impostora. Very SUS. Z innych minusów to lokacje. Rozumiem, że prócz tych trzech głównych lokacji na mapie Equestrii nie ma już nic? Choćby pozostałości po Ponyville, Las Everfree czy Canterlot? Czy Equestria w ciągu tych wielu księżyców naprawdę zmieniła się nie do poznania? Jeśli przyjrzeć się mapie w dzienniku ojca Sunny, to poza tymi terenami ląd jakby się urywa. Mam nadzieję, że zostanie to jakoś wyjaśnione przy okazji, bo na razie niewiele z tego wynika. Chyba, że Discord z rozpaczy z powodu śmierci Fluttershy przewrócił Equestrię do góry nogami i zrobił tylko tyle. Chyba nic więcej niepokojącego nie zauważyłem. Albo jak zwykle zauważę po fakcie. W każdym razie dostaliśmy naprawdę solidny wstęp do piątej generacji naszych kucyków i przyznaję temu filmowi mimo wszystko 10/10. Chęć obejrzenia go czwarty już raz tylko potwierdza, że nie jest to żaden gniot. I cieszę się, że jestem osobą (tak jak wiele innych zresztą), która wystartowała z kucykami od samego początku w piątej generacji i że od tego momentu będę mógł z zapałem śledzić przygody Głównej Piątki, jak już tylko serial wystartuje. Wyrażam więc nadzieję, że ta generacja będzie równie dobra jak poprzednia, albo i jeszcze lepsza. Czas pokaże.
    1 point
  2. ok W sumie to nie miałem większych oczekiwań, spodziewałem się przystępnego, lecz mało angażującego filmu skierowanego do audiencji dzieciopodobnej, który czasem zaiskrzy dosyć solidnie, a czasem walnie kleksa charakterystycznego dla gatunku typu paszkwil dla najmłodszych. I w sumie dostałem to, czego się spodziewałem, jednak wszystkie te zloty i upadki sprawiły, że całość zgrabnie się wygładza, zamiast przypominać sinusoidę, gdzie z rzeczy fajnej i przemyślanej spadamy na totalne dno kinematografii. Ale po kolei. Fabuła jak to fabuła, większego sensu w kucach nigdy nie miała, a doszukiwanie się w niej jakieś logiki przypomina mi przekonywanie 80-letniej zakonnicy, że tik-tok dance to świetna zabawa. Jak przystało na produkcje kierowaną dla latorośli, większość rzeczy jest grubymi nićmi szyta i trzeba to zdzierżyć. Ogólnie rzecz biorąc, sam skróty fabuły, że "kiedyś była harmonia, ale potem wszyscy się pokłócili i od lat żyją w izolacji, a główna bohaterka od początku wie, że ksenofobia jest zła i udowadnia to wszystkim dzięki magii przyjaźni międzyrasowej" jest w porządku. Mamy jakieś tam niewiadome, które film (bądź sami twórcy) nie potrafią odpowiedzieć i musimy to przełknąć bądź łudzić się, że przyszły serial odpowie na te pytania. Jeśli chodzi o sam lore filmu jako wprowadzenie do nowi-starego uniwersum, to film robi to dostatecznie. Jednocześnie nie zgadzam się z kimś wyżej, że sam powód kłótni jest mało ważny, bo tak miało być, że nie liczy się przyczyna lecz skutki. Mówimy to o Toby-Foxowej rzeczywistości, gdzie takie rzeczy jak przyjaźń i miłość zwalczają każde zło i są paliwem zasilającym całą historię wszystkiego, co widzieliśmy na ekranie przez bite 9 sezonów G4 i co jest i będzie kontynuowane przez kolejną generacje. Spłycenie tego problemu jedynie w celu osiągnięcia rezultatu (który został zażegany w przeciągu 1,5 godziny) byłoby... naiwne i choć szkoda, że nie poruszono tego w filmie, to jestem świadomy, że to nie była jego rola. On miał być tylko wprowadzeniem do tego wszystkiego (oby) i moim zdaniem, robi to przystępnie. Postacie, czyli kamień węgielny poprzedniej odsłony, tutaj wypadają moim zdaniem na plus. Owszem, większość widocznie nawiązuje do G4, ale robi to jak na razie w bardzo stonowany sposób. Zwariowany jednorożec nie odbija się od ścian jak piłeczka we fliperze, oczytana protagonistka nie jest paranoicznym świrem, pewny siebie pegaz nie jest ostatnim debilem, a szukająca atencji instagramerka nie ryczy do poduszki z byle powodu (choć to w Rarity akurat lubiłem xd). Imo postacie są zrobione bardzo dobrze, bo ludzko i bez przesadyzmu, dzięki czemu dostrzegam w nich godnych następców starego mane6, nawet mimo faktu, że ta różowa ze skrzydłami w sumie nie wykazała się ani trochę, bo nie starczyło czasu antenowego. Ogólnie to fajnie nowe postacie, spodziewam się dobrego ich rozwinięcia w serialu i dobrze, że dali chłopa do tej grupki, bo jednak G4 było za mocno zfeminizowane i jakiegokolwiek faceta tam trzeba było z lupą szukać. A i do tej pory nie pamiętam za bardzo, kto się jak nazywa, choć to moja wina bo imiona są dosyć proste. Przebieg akcji, czyli to co widzimy na ekranie, to moim zdaniem ta część filmu która momentami najbardziej kuleje. Oczywiście mamy obowiązkowe wręcz dla tworów spod sztandaru mlp zapierdalanie z tępem do takiego stopnia, że miejsca akcji przeskakuje jak w kalejdoskopie, a wysiłek włożony przez nasze postacie w trudy pokonywania przeszkód na swojej drodze przypomina ten podczas mrugania. Główna bohaterka staje się BFF z jednorożcem po wspólnej podróży ze sobą przez minutę i szesnaście sekund. Pegazy postanawiają pomóc naszemu wesołemu duetowi... bo tak. Odkrycie przyczyny, dlaczego magic is gone i ogarnięcie, jak to naprawić, przebiega w 3 dialogach. Zżycie się całej grupki w jeden team to zaledwie krótka scena przy ognisku. Przemiana nastawienia względem siebie jednorożców, pegazów i ziemniaków zachodzi praktycznie poza ekranem. I to jest coś, co mnie szczerze najbardziej boli w tego typu produkcjach i na co ja stawiam największy nacisk. Tego typu niedopowiedzenia bolą mnie bardziej, niż jakieś gargantuiczne dziury fabularne, jednak bez przesady, tutaj tak źle jednak nie było. Jeśli chodzi o sam przebieg akcji, to jest ona ok i nie oglądało się tego źle, poza momentami gdzie jest słabo. Reasumując, jest w porządku ze słabymi momentami. Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to szczerze nie jestem fanem. O ile takie rzeczy jak miasta, obiekty, detale, wygląd lokacji i wszystkiego innego jest mega dobry, może nawet najlepszy, jaki widziałem, to najgorzej wypadają same postacie. I nie mówię tu o animacji ruchu itd. bo ta jest dosyć zgrabna i nie dostrzegłem żadnego paraliżu wśród bohaterów. Chodzi mi o coś takiego, że wszystkie postacie wyglądają, jakby był okryte wykładziną, a nie sierścią, a jak pauzuje film w losowym momencie, to widzę coś takiego: powykręcane sznupy. Nie lubię czegoś takiego, że jak pauzuję film albo mocno skupiam się na animacji twarzy jakieś postaci, to mnie skręca i o ile tutaj nie było tragedii, to jednak wolałem flasha z poprzedniej generacji albo chociaż ten efekt który był w poprzednim filmie z 2017 roku. Ponadto nie jestem fanem oglądania pojedynczych zębów każdej postaci, jakoś dyskomfort mi to sprawia. Ogólnie to nie ma tragedii i w ogólnym rozrachunku grafika wychodzi na plus, to jednak musiałbym się przyzwyczaić mocno do tego wyglądu postaci i szczerze preferowałbym coś innego. Co do innych rzeczy, które nie wiem, gdzie umieścić: wszystkie piosenki były dla mnie milusie w odsłuchaniu i wychodzą zdecydowanie na plus. Voice acting jest mega dobry i dorównuje jakością temu z G4. Film jakoś mnie nie porywał akcją, ale na pewno nie był nudny. Fajnie, że nie dali głównego złego, ale ten czerwony typek oraz akcja z robotem to dla mnie zbyt duża dziecinada, szczególnie że jakieś maszyny i roboty zniszczenia o kształcie danej postaci to dla mnie już zbyt mocno rozwałkowana sprawa (Gravity Falls, Star vs, Steaven Universe, Regular Show no ile można). Większość żartów była bardzo spoko np. majonez czy kalendarz tego typa, nie spodziewałem się totalnie Terminatora w kinach. Mam wrażenie, że dziwnie jest zbudowany świat tj. mamy malutką wioskę nad brzegiem liczącą 25 domów z tramwajem i fabryką na szczycie wzgórza, olbrzymią metropolie na szczycie góry z najnowocześniejszą technologią oraz obóz hipisów w lesie. Poza tym, olbrzymie, całkowicie zarośnięte łąki, polany, góry. Miałem wrażenie, jakby wszystko, co jest poza miastami działo się w czasach post-nuklearnych. Wszystkie postacie są napisane w miarę spoko i żadna nie denerwuje zachowaniem. Zakończenie było zdecydowanie za szybkie bo nawet nie wiemy, czy ta pomarańczowa zostanie na stałe uskrzydlona czy nie. Dosyć głupie jest też to, czerwony koleżka zrównał z ziemią zabytkowy dom naszej bohaterki, narażając kilka postaci na śmierć, za co został ukarany w sposób taki, że nie został ukarany w ogóle. Co do morału, to w sumie wywalone, był ok choć ciężko mi ogarnąć target, jaki miałby on wpłynąć. W ogóle target filmu wydaje mi się dziwny, choć to raczej moje osobliwe doświadczenie. Jeśli miałbym ocenić to, w jaki sposób podobał mi się film, to daję 5,5 no w porywach 6/10, bo nie był zły, wszystkie wady i zalety łącznie ładnie się sprasowały, dając mi mocno obojętny obraz bajki dla wszystkich. Praktycznie wszystkie plusy, jak i minusy, są na tyle mało znaczące, że ciężko mi tutaj coś zachwalać, jak i krytykować, bo to wszystko, co wyżej napisałem, to tylko takie popierdółki. Jako fan serii mogę stwierdzić tak, że jeśli ten film miał być jedynie preludium do G5 i większość niewiadomych zostanie kontynuowana w serialu, to imo film spełnił swoją rolę całkowicie i wyszedł kawał dobrej roboty. Już sam fakt, że film odbierany jest pozytywnie w sumie mocno mnie cieszy. Jeśli jednak kontynuacja będzie równie porojobiona po macoszemu, to trochę yikes ze strony twórców, bo kolejna generacja kucy będzie tak jak jej poprzedniczka, robiona na odpierdol pod względem budowania świata itd. Tak czy owak nie obrażę się z tego powodu, sam film w sobie jest ok jak na to, czym miał być i mam nadzieję, że jego sukces nie zostanie zaprzepaszczony przez serial, a wręcz przeciwnie, że dalej będzie tylko lepiej. Ogólnie to mimo tak średniej oceny, to jestem raczej zadowolony.
    1 point
  3. Przeczytany rozdział VII. Beware the spoilers! Albo i nie... We are not amused. Takie właśnie mam odczucia po przeczytaniu przygód kuców w Alikorngardzie. A spodziewałem się, iż będę zachwycony i pozostanie mi jedynie pianie z zachwytu nad kolejnym świetnym rozdziałem. Ot, jak rozwiewają się marzenia... Zarzut pierwszy - rozdział jest zdecydowanie za długi. Będąc w głowie krążyła mi tylko jedna myśl - "O ja pierdzielę, jeszcze drugie tyle... za co?!". Oczywiście jest to zarzut czysto subiektywny i łączy się z innymi - gdyby tekst mi się podobał z pewnością bym na jego długość nie narzekał. A tak w pewnych momentach myślałem którą organizację zwalczającą tortury muszę powiadomić o jego istnieniu. Zarzut drugi - klimat. A raczej, może nie tyle jego brak, a poszarpanie go na strzępy przez zmianę stylów pisania, długości zdań, przeskoki między scenami (NS jest gdzieś w ciemności i patrzy na giwazdy, po czym nagle jest znikąd w płonącym mieście. WTF?!) i tak zwane ogólne wrażenie. Nawet w momentach, gdzie jak wynikałoby z treści należałoby czuć grozę, czy choćby niepokój, to u mnie te rzeczy nie występowały, bo zwyczajnie nie byłem w stanie wczuć się w tekst, mimo ponawianych prób. I jak przygodowy setting Cienia Nocy bardzo cenię i lubię, tak zrobienie tego rozdziału pod konwencję horroru zupełnie nie wyszło. Zarzut trzeci - Wizje. Schizy. Ciul wie jak to nazwać. Kolejny bardzo subiektywny zarzut, ponieważ nie lubię tego typu zagrań. Człowiek czyta i myśli że coś wie, po czym nagle okazuje się mógłby ujrzeć znak z napisem: "HA! SCHIZA! TAKIEGO WAŁA!". Na dodatek jeszcze te dziwne przeskoki między jedną a drugą. Mówiąc szczerze będąc świeżo po lekturze nie jestem w stanie powiedzieć co się tam działo oprócz tego że płonęło miasto, był jakiś walnięty jednorożec i gwiazdy. Wspomnianej we wcześniejszych komentarzach części z Otchłanią chyba nawet nie zarejestrowałem, bo cały czas czytając życzyłem sobie, by to się w końcu skończyło. Jak dla mnie zdecydowanie najsłabsza część rozdziału. Zarzut czwarty - najbardziej irytujący. Wstawki po łacinie. Uczyłem się tego języka, odsiedziałem swoje w piekle deklinacji i nawet coś z tego pamiętam, chociaż rzecz oczywista niewiele. Dzięki temu byłem w stanie zrozumieć piąte przez dziesiąte z tego co w tych zdaniach było, słowa jak "zdrajca" czy "sługa" itd. Ale znaczenia całości? Niet. Dlatego irytuje mnie, że pod tymi zdaniami nie było podanego przypisu, który wyjaśniałby co dokładnie zostało powiedziane. I tak, wiem że zaraz podniosą się głosy, iż u Sapkowskiego też tak było, że należy sobie wyszukiwać informacje dodatkowe! Cóż, osobiście uważam to wyjątkowo irytującą manierę, może dlatego iż jest mi znacznie bliżej do szkoły Szklarskiego, który wszelkie niezrozumiałe rzeczy obszernie wyjaśniał. I nie, nie mam pojęcia co zostało tam dokładnie napisane, co też jest spowodowane tym, iż rozdział mi nie podszedł - nie byłem na tyle zainteresowany, żeby to sprawdzić. A muszę powiedzieć, iż jest to wyjątkowo wkurzające - człowiek czyta, dziwne schizy się skończyły, tekst zaczyna płynąć płynniej, ba! Zaczyna być nawet fajnie i przyjemnie i nagle BĘC! Kolejne zdania po łacinie, człowiek się wkurw.... znaczy irytuje, cały klimat idzie się gwizdać a przyjemność z czytania ulatuje w siną dal. Najbardziej irytuje mnie to, iż przez te wszystkie wyżej wymienione rzeczy nie wyniosłem z tego rozdziału prawie nic. Ot poszli, dostali łomot, jeden umrzył, zdobyli fant, wyszli. I tyle. A i w środku są ładne marmurki, wyschnięte fontanny i armia zombie. I ten tam Mantenebras czy inny Wichajster o którym nie wiadomo kim jest skąd się wziął i w ogóle wyskoczył jak diabeł z pudełka. Jestem pewny, iż brak tej wiedzy w dalszych częściach opowiadania nieraz mi dokuczy, przez co będę się wkurzał jeszcze bardziej. Niemiła perspektywa. Czy więc wszystko było złe? Nie, tak powiedzieć nie chcę i na szczęście też nie mogę - sam początek rozdziału, czyli pogadanka przed wejściem i samo wejście do wioski było w porządku, czytało się dobrze, opisy były zacne. Tylko kurczę kompletnie nie czuła się klimatu zagrożenia. Potem też nie było najgorzej, przechodzenie przez poszatkowany most było zabawne, po czym zaczęły się schizy i poszło z górki... No ale w końcu nastąpiła finałowa rozmowa z Bossem i walka, którą oceniałbym jednoznacznie pozytywnie gdybym wiedział co ten dziad do nich mówił. Ale ogólnie pojedynek był napisany dobrze, żywiołowo i na tyle energicznie że czytając go kompletnie nie czułem znużenia - a jak wiadomo przy opisach walk bardzo łatwo jest czytelnika zanudzić, tak więc tutaj dostajemy kawałek dobrej roboty. Podsumowując - niefajnie, rozdział mnie mocno rozczarował, liczyłem i spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Ale że zostawili wiochę za sobą, to liczę iż kolejne rozdziały po raz kolejny oplotą mnie swoją magią i znowu będę się przy nich świetnie bawił. A teraz czekam na lincz pozostałych komentujących, którzy jak widziałem byli klimatem (jakim klimatem?!) rozdziału zachwyceni.
    0 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...