Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hetman WK

  1. Trzymaj się! Nie takie rzeczy piłeś! - zacisnął zęby, kiedy nabój przepływał przez jego gardło. Cóż, przynajmniej krew już go nie opuści. Egipcjanin. Jeszcze się okaże że mam przed sobą Anubisa a ten szakal to Set. - Powiadasz? No cóż, nie będę się kłócić, ty jesteś specjalistom z błogosławieństwem Ozyrysa - pokiwał głową. Po chwili sobie coś uświadomił - Ej! Moment. Jaka podróż do zaświatów? Ja chcę jeszcze pożyć.
  2. Jak mu kazali tak zrobił. Zasiadł spokojnie na miejscu rozglądając się po pomieszczeniu. Patrzył na psa, zastanawiając się czy aby to też nie jest demon. Choć to bardziej niż pewne. Widząc kubek, zmarszczył brwi. Wyglądem to to nie zachęcało. Ale cóż. Chwycił za ucho i zbliżył do ust. - No to zdrowie - szepnął, od razu przechylając, a zawartość wlewając do gardła.
  3. Również spostrzegł psa. Patrzył na niego z lekkim podejrzeniem. Za młodzika, miał kilka okazji spotykać się z takimi czworonogami. Jakoś tak było, że zawsze musiał uciekać. - W sumie logiczne. Przeżyje, znaczy użyteczny. A przynajmniej trochę. Spojrzał na członka stowarzyszenia. Może by i próbował zgadnąć kim on jest, ale nie miał ochoty. Nawet...bardzo. - I znowu piach. Ciekawe, czy zdarzył się przypadek że ktoś zrobił im dowcip i pozbył się go. Podążył dalej za Larsem, wewnątrz gabinetu.
  4. - Aha. Zapamiętam - kiwnął głową. Na słowa o partnerce, zdał sobie sprawę, że był niezwykle głupi, skoro sądził że to może się jakkolwiek udać. No cóż. Przynajmniej, zawsze kiedy będzie podchodził do obcych, a zwłaszcza żeńskich, będzie trzymał przy sobie nożyk. Oraz w towarzystwie trzech wezwanych widm. - Faktycznie, była przekonująca. I co rada na zdany raport?
  5. - Zdane na mierny. He. Jak matura ze ścisłych - podniósł się, odebrał sztylet i podążył za mentorem. Czuł ból, było mu zimno...ale miał to gdzieś. Szczerze, najbardziej go tknęło, że kolejny raz, ktoś go zdradził, oszukał. A tyle razy sobie obiecywał, że będzie mniej ufny. - Ty... A...powiedz mi... - złapał oddech - Wiedziałeś że się na mnie rzuci?
  6. Przez nadmiar emocji, na draśnięcie nie zareagował. A przynajmniej nie bardzo. Dużo bardziej go zabolał wrzask. Taki konkretny, którego szczerze nienawidził. Kiedy truchło opadło na niego, był zbyt nabuzowany, aby jakoś zareagować. Wodził za nim wzrokiem, gdy próbowała odczołgać się od niego. Przez moment myślał, że cały jego trud pójdzie w pieruny. Lars zmienił to spojrzenie. Był nawet zaciekawiony kiedy tamten starał się ją unieszkodliwić. Kiedy po niej została kupa pyłu, westchnął. Ze zmęczenia, padł z powrotem na piasek. - No...szacunek. Nie powiem - powiedział.
  7. Przede wszystkim, najpierw wzdrygnął się że to coś...wcześniej obdarzał uczuciem. Ech. - Co robić. Co robić. W sumie... Rzucić się, to nie jest dobry pomysł. Próbować się bronić, w sumie też. Bo każdy ruch, sprawi, że zostanie trafiony. Cóż. Więc czas zaryzykować. Postanowił poczekać, aż utopiec rzuci się do ataku. Wtedy, kiedy skoncentruje wszystkie siły na odgryzieniu mu głowy, albo przeżarciu się przez organy, to ustawi rękę ze sztyletem tak, aby ostrze wbiło się w jej pysk. Wtedy, kiedy rzeczona facjata będzie najbliżej.
  8. - Mam dość tego cholerstwa. - Czekaj...nie wiem czy to... - ledwo mógł już składać zdania. Spostrzegł czarną postać, w pierwszej chwili myśląc że sama śmierć już chciała się o niego upomnieć. Ale jednak jeszcze nie. Odebrał sztylet. - Mówisz - szepnął. Począł się zastanawiać, co zrobić. Wzruszył ramionami. Chciał poczekać, aż Anna...czy czym to jest. podejdzie trochę bliżej, aby wbić jej ostrzew szyję. Albo w twarz. Zależy od odległości. Póki co, zbierał resztki sił.
  9. Czując ponownie dreszcz bał się, że to jego ostatni ruch. Na szczęście się mylił. - Żyje. Dzięki panowie. Dzięki - wydyszał, starając się złapać oddech. Czuł jak krew powoli opuszcza jego ciało. - Powiedzmy demonów - zaśmiał się. Na krótko. Na dźwięk wynurzania się z wody, źrenice mu się zważyły - To chyba jakiś jebny żart. - Robimy tak - oparł się na łakociach - Hetman, znajdź pomoc. A przedtem daj mi pełny pancerz. Wilk, przywołaj sobie kilku kompanów a mi PPsze. Musimy tą murwę zatrzymać. Celować w głowę - powiedział, nie ukrywając sporej dawki gniewu.
  10. Będąc zaskoczonym, nie zamierzał czekać. Prawie od razu, zaczął wypływać na powierzchnię, jednak trochę na ukos, bliżej brzegu. Jak już się tam znajdzie, ostatkiem sił, wrzaśnie na swoich, żeby palnęli w tego demona z muszkietu i karabinu. Nawet jak nie trafią, to przynajmniej odstraszą.
  11. - Panie mój! Niech twoja opatrzność będzie przy mnie, albo chociaż lekkie kary w czyśćcu. Ostatni pomysł jaki mu przyszedł do głowy...miał jakieś znikome szanse, ale cóż. Skoro tylko zasłonięcie oczu nic nie dało...to pozostała ostatnia rzecz aby ją ogłuszyć, czy coś. Palec wskazujący i środkowy, wbić w te jej przeklęte gałki, a potem ewentualnie odpłynąć szybko dalej.
  12. - Ostatni raz jestem dla kogoś miły. Mimo że nawet ucieszył się z sukcesu, to jednak czas nie był jego sojusznikiem. Odruchowo, miał zamiar ponieść rękę i zasłonić jej ślepia dłonią, a gdy ta będzie zdezorientowana, znów postara się odbić od dnia, trochę bardziej w stronę brzegu, niż góry. Pytanie tylko czy los postanowi być po jego stronie.
  13. - Przysięgam, zawsze kiedy będę podchodził do kobiety, to zawsze mieć rewolwer. Powiedzieć że był zdenerwowany, to mało powiedzieć. Jakby nie jego skrępowane ręce, Anna, mogła skończyć martwa, z mocno obitą twarzą. Ale jeszcze nie teraz, orientując się że w sumie innych dróg ucieczki nie miał, a tonący brzytwy się chwyta. Jedyną wolną ręką, prawą, miał ją chwycić za głowę, ale sobie coś uświadomił. Chciał poczekać aż ta rzuci się do ugryzienia, to wtedy zasłoni się swoim nadgarstkiem, osłoniętym bransoletą. A niech se zęby połamie.
  14. No cóż. Ważne że chociaż część planu podziałała. Z drugiej strony, lewa ręką była bliżej jej twarzy, co postanowił wykorzystać, łapiąc ją za szyję. Korzystając z chwilowego osłabienia dziewczyny, postarał się odbić od dna, aby chociaż głowę mięć wyżej. - WILK! STRZELAJ W NIĄ! JUŻ! - zdążył szybko wrzasnąć. Miał nadzieje że chociaż te słowa usłyszy.
  15. - CO DO KUR... - zdążył krzyknąć, zanim znalazł się pod wodą. Przeklinał w duchu swoją głupotę, ale w sumie nic mu z tego nie było. Musiał szybko coś zrobić, zanim tlenu mu zbraknie. Ból w nadgarstku, był dość doskwierający, choć gorzej byłoby gdyby te paznokcie wyjęła...właśnie w nadgarstku, bo na tym prawym, miał przecie bransoletę, która była odpowiedzialna za obecność Wilka. Szybko zauważył, że nie czuł kłucia. Wyrwał rękę z uścisku, bo fakt faktem, ale jednak był trochę silniejszy do Anny. W pierwszej chwili, co przyszło mu do głowy, to chwycenie jej za włosy oraz pociągnięcie, tak mocno jak tylko potrafił. A potem przyłożył z lewego sierpowego, a potm szybko wydostać się ze stawu. Wcielił plan w życie.
  16. Widząc, że jego słowa w końcu dały zamierzony efekt, kiwnął głową. Nie zdziwiło go też odruch dziewczyny. Właściwie to się go spodziewał. Spokojnie odwzajemnił uścisk. - Jeszcze się zobaczymy. Zobaczysz - szepnął jej.
  17. - Co? Nie. Nie o to mi chodziło - zaprzeczył - Słuchaj. Mówiłaś że twój ojciec był kupcem i czasem musiał was opuścić. Ale to przecież nie znaczy że mu na was nie zależało, prawda? Tak samo ja. Gdybym mógł, to chętnie bym z tobą wrócił. Też nie przepadam za wyspami, ale muszę. Podjąłem się wykonania pewnego zadania. Dałem słowo. Tak jak daje tobie. I w obu przypadkach, chce obietnicy dotrzymać. Więc proszę. Zależy mi, żebyś się w tym świecie odnalazła. Proszę. Zrozum - powiedział, starając się zabrzmieć jak najwiarygodniej.
  18. - Słuchaj - położył prawą rękę na jej ramieniu - Tam przy morzu, powiedziałem ci, że cię zabiorę i że wrócisz do ojczyzny. Tak się stało. I stanie. Dlatego mówię ci...jeżeli będę w kraju, to obiecuje że mnie jeszcze zobaczysz - uśmiechnął się - Do tego czasu, bądź ufna wobec innych, którzy będą chcieli ci pomóc. Dobrze? - Amen.
  19. - Znaczy...Tu będę. Ale ty już nie. Wrócisz do ojczystej ziemi. Mam też nadzieje że znajdzie się ktoś, to ci wszystko pokaże i wyjaśni. Niestety. Ja mam swoje do zrobienia tutaj. Ale raczej się jeszcze zobaczymy...mam nadzieje - kiedy chwyciła jego ręce, trochę się zaczerwienił. Na szczęście było ciemno. - Ty się nie śmiej.
  20. - He he. Tak tradycja - odpowiedział skinieniem. Spojrzał ponownie na staw. Zacisnął zęby. Westchnął i zaczął powoli iść w stronę tafli. Starał się patrzeć dziewczynie w oczy, choć łatwe to nie było. - Także...wygląda na to...że nadszedł moment naszej rozłąki. W ciągu najbliższych dni, wrócisz do Rzeczpospolitej. Niestety, ja muszę tu jeszcze zostać. Ale jak będzie okazja, to obiecuje że cię odwiedzę. Tym czasem... - wyciągnął rękę - Żegnaj.
  21. Słuchał go uważnie, nie chcąc czegoś pominąć - Rusałka...he - Zaczął się zastanawiać, jaki los ją będzie czekać. Niby wróci do kraju, ale w sumie będzie ciągle nadzorowana, pod obserwacją i raczej nie wróci do społeczeństwa. Choć...kto wie. - Udomowić...jak zwierzę. Cóż. Tak zdecydował los. - Pytania? Tak. Jak będzie nasza następna misja - spytał ukrywając swoje poglądy na sprawę.
  22. Nie przeszkadzało mu że Anna, parę razy musiała zwymiotować. Często, na przykład podczas jazdy autobusem, zdarzało mu się widzieć takie przypadki. Powiódł za nią wzrokiem, kiedy wyskoczyła z samochodu. - W sumie nie tak daleko. Dosłownie parę rzutów beretem od siedziby. Jak będziesz jechać prosto - wskazał kierunek - To pierwszy czerwony dom po prawej, z numerkiem siedem. Rada widocznie nie chciała by członkowie byli za daleko. Logiczne w sumie. A że tak spytam...co z nią? - kiwnął głową w stronę stawu.
  23. Hetman WK

    W imię złota![Zapisy][Gra]

    - Wiesz. Reszta raczej nie interesuje się tak tymi skrzyniami. Po za tym...nie często widzi się kobiety na okrętach. No chyba że tych pasażerskich dla bogaczy. I jeszcze jedno. Kiedy nadejdzie pora, kapitan sam cię uświadomi o co w tym wszystkim chodzi. Inny mogą cię tylko uświadomić połowicznie. - A tak. Wiesz...jesteśmy ze wschodu. Nasi dziadowie gorsze rany dostawali. Pamiętam jak pewnemu szlachcicowi strzelili w samą facjatę i mu podniebienie wyrwało. Wstawili mu na to miejsce metalową płytkę i żył w sumie dalej. A tak w ogóle, walczyłaś kiedyś z kimś kto posiada szablę, zamiast rapiera czy kordelasa? - zagaił z ciekawości - Bo wierz mi, są spore różnice.
  24. - Nie nie jest żywy, a działa na tak zwaną benzynę. Taka substancja napędzająca machiny. - Znaczy...jak jesteś sama to morzesz się położyć, ale kiedy jesteś z kimś, to już nie bardzo - wyjaśnił spokojnie, jednocześnie również zasiadając z tyłu. Widząc ponownie Larsa, szybko doszedł do wniosku że oni nawzajem się nie polubią. - Tak sądziłem - pokiwał głową. No cóż. Nie sądził że od razu pojmie całą historię. On sam tego jeszcze nie zrobił. Spostrzegł ją w świetle. Faktycznie musiała długo być w morzu. Trochę to przerażało, ale fakt. Wyglądała bardzo ładnie. - To jest...elektryczność. Znaczy się coś takiego, które sprawa że urządzenia działają. A to tak. To można nazwać traktem. - Lars. Nasze pokoje są na piętrze czy parterze? - zwrócił się do niego. - Tak? A za co? - zapytał, zachowując ton lekko ironiczny.
  25. - Dobra - pokiwał porozumiewawczo głową - Ten budynek, to coś jakby...zajezdnia. Za opłatą można tu przenocować. A to gdzie jesteśmy, nazywamy parkingiem. Miejsce gdzie...em...można to porównać do...miejsce gdzie zostawiano wozy. Natomiast to - wskazał na samochód - To jest jakby wóz. Ma cztery koła, z tą różnicą że nie jest ciągnięty przez konie a jeździ sam, przez...no na mechanice się nie znam więc dokładnie ci nie wyjaśnię. Niestety - podszedł do tylnych drzwi, otworzył je i wykonał zapraszający gest.
×
×
  • Utwórz nowe...