Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hetman WK

  1. - Hu. Dobra. Trzeba się ogarnąć i pomyśleć...Jak co robić? Wiem co zrobić. Wstał powoli i przeciągnął się. Był trochę zdenerwowany, ale bardziej na siebie, gdyż dał się podejść heretykowi. W sumie teraz był pomiędzy młotem a kowadłem i w sumie uświadomił sobie coś. Czuł się człowiekiem wierzącym a współpracował z pogańskimi bożkami przeciwko dwójce ludzi...chyba, wzywającej demony. - Czuję się jak w jakimś filmie. Sięgnął po telefon chcąc wybrać numer do Chrisa. Zastanowił się co powiedzieć, gdyby ten odebrał. Bo w sumie w to nie wierzył.
  2. - Lekkomyślnie? Hm...Kłóciłbym się. Zbliżył prawą rękę do czoła. - Dobra. Zapamiętać. Nekromancja tępiona od razu. Inkwizycja miała rację. Skoro nekromanta sprawił że stał się senny i w sumie nie miał na to wpływu padł na podłogę. Jeszcze tylko lewą ręką sprawdził, czy nadal ma łańuch na nadgarstku. - A było tamtego dnia nie łazić po mieście.
  3. - To się cieszę. W sumie więcej nie oczekiwałem - kiwnął głową, chowając ręce za plecy. Wolnym krokiem, zbliżył się do nekromanty, trochę podejrzliwy, ale z drugiej strony ten raczej nie wykona niczego nagłego, szybkiego.
  4. - Moment - odparł - Najpierw pan mi udzieli odpowiedzi, czy mogę zabrać ciało. Bo w sumie to niczego innego od was nie oczekuję. - Może zakończymy to szybciej niż się spodziewałem. Jak przytaknie, to wyjdę na tym w miarę zyskownie.
  5. - Już coś kombinuję. Muszę grać na zwłokę. - No nie płakałem. W sumie tak jak ty nie zareagowałaś na śmierć pani doktor. Po za tym...tu mamy podobieństwo bo ty nie chciałaś nikogo zabić, i ja nie chciałem cię zabić...i ani mi ani tobie nie wyszło. - Jak rozwiążemy...można by stary sposobem, przez pojedynek, ale z drugiej strony, jedno umrze, a drugie będzie mieć kolejne życie na sumieniu. Więc chyba odpada. Swoją drogą, panie profesorze, mógłbym mieć do pana małe pytanie?
  6. (Ups. Dzięki. Pomyłka) Wciąż zachowywał stoicki spokój. Wciąż miał lewy nadgarstek obwinięty łańcuchem. - No. Zabiłaś. Z tym że dla ciebie było to jak ukatrupienie muchy. Jak gdyby nic się nie stało. Trzeba posprzątać i po sprawie. Po za tym, nie chciałem cię zabić, tylko unieszkodliwić i zabrać na przesłuchanie. A że nie wyszło... no cóż. Z drugiej strony, podejrzenia kierowane w twoją stronę były prawdziwe. W porę się zorientowałem, bo równie dobrze mogłaś mnie potem zabić, bo widziałem zbyt dużo. Szczerze, chciałem wiedzieć że masz w sobie choć cząstkę przyzwoitości. A jednak się pomyliłem.
  7. - W porządku - powiedział, zachowując spokój. Obserwował jak nekromanta robi swoje sztuczki. W sumie nawet nie był zaskoczony. Czego po parającym się czarny magią, mógł się spodziewać. - Nie frasuj się. Mam pomysł. Po za tym...kiedyś i tak umrą. I wtedy żadna moc nie pomoże im w zaświatach.
  8. - Wie pan...w okopach w czasie pierwszej wojny światowej, obsługujący karabiny maszynowe, mieli w głębokim poważaniu, że strzelają do synów, ojców, braci etc - podniósł brwi - A pańska uczennica bez winy nie była. Naprawdę. Dałem jej trzy szanse...kurcze. Żeby okazała jakąś skruchę, że się tym przejęła, ale nie. Traktowała to całkowicie bez uczuciowo. Gorzej niż ja. W zamierzę, chciałem ją tylko pochwycić. Ale plan...nie wyszedł za dobrze, i skończyła jak skończyła. Po za tym...jeszcze przed południem, powiedziała że miała okazję żeby mnie zabić. A w tym domu...na pewno starała się mnie unieszkodliwić. Lub zamienić w marionetkę. Przyznaję. To przeze mnie zginęła, choć chciałem ją tylko obezwładnić.
  9. Spojrzał na jegomościa uśmiechając się. - He. Bać się policji uciekającej przed imigrantami...jeszcze czego - charknął - Jednakże, zastanawia mnie dlaczego miałby mnie pan wsypać. Co do włamania...świadkowie raczej powiedzą, że wchodziłem z kimś kto miał klucze, co potwierdzę albowiem zamek nie jest uszkodzony. Po za tym, nie sadzę aby w ten dom był na tyle nowy, aby dziura była czymś niezwykłym. Wielu dziwaków spotkałem. Nie takie rzeczy też widziałem. Aczkolwiek, nie musimy od razu posuwać się do tak drastycznych środków. Możemy zrobić to polubownie. Ja zabiorę ciało pani doktor, a pan tej dziewczyny. Ustalę wersje że znalazłem truchło z dziewczyną wywiązała się walka a ja zabrawszy co chciałem, odszdłem. Ma pan swój pomysł?
  10. - Jeszcze nie czas - szepnął. Podążyły za nim na górę, zastanawiając się czemu nie zapytał o Julię. No cóż. - Spokojna. Łańcuch w gotowości.
  11. - O znalazł pan breloczek. Wszędzie go szukałem - uśmiechnął się szyderczo - Wiem po co pan tu przyszedł. Ma być co będzie, proszę wejść - otworzył szerzej drzwi - Jak pan chce, możemy sobie o tym podyskutować. - Bezpośredni. Nieźle.
  12. - No widzisz. Ty masz swoje sposoby, a ja swoje. Zrobimy w ten sposób, że następnym razem będziesz miał pierwszeństwo w daniu mi rady. Widząc jegomościa podniósł z niedowierzaniem brwi, że ten się nie ukrywa. Przewrócił oczyma. - Pierwszy jego ruch to nie powstrzymuj się. - Dzień dobry - rzekł - A mogę wiedzieć co pana tu sprowadza i kim pan jest? - Zobaczymy co wymyśli.
  13. Hetman WK

    [gra] Wiek Broni i Techniki

    - A daj spokój Nelson! - odrzekł mu - Haker, który naczytał się teorii spiskowych - zbliżył się i przekazał więźnia swoim, żeby ci mogli go wprowadzić - Tylko jak najdalej od wyjścia. Uważajcie! Jakby was denerwował, możecie mu przestrzelić łeb. Nie będę się skarżył - przetarł twarz - Wiesz co... - zwrócił się do sierżanta - Czasem żałuję że nie podążyłem twoim śladem. Choć z drugiej strony byłbym pozbawiony swojej ulubionej rozrywki - pokiwał głową - Dobra, trzeba się zbierać bo ponoć są tu jakieś uzbrojone bandy - zaczął wsiadać do transportera.
  14. - Panowie spokojnie. Stało się, trudno. Herezja została póki co osłabiona. A swoją drogą Hetman, palenie wiosek z Lisowczykami to była już humanitarna śmierć? Hm? Buty go bardzo nie martwiły. Znaczy, trochę ale nie że źle wyglądały, ale mogły zostawić ślady. Trzeba będzie się ich pozbyć. W sumie, nie mając co zrobić, zaniósł Julię do jakiegoś bocznego pokoju a juchę wytarł w szmatki, znalezione gdzieś tam. Zareagował na pukanie do drzwi. Nim otworzył, upewnił się czy wszystko w porządku. - Zobaczymy. Stan gotowości. Westchnął, chowając kesze łańcuch w lewej kieszeni. Nóż ukrył w prawej, ale nadal trzymał Otworzył drzwi, ale powoli, tak żeby stworzyć szparę.
  15. Wyprostował się, zakrywając ręką usta. - Cóż...lepsza martwa, niż żywa - bąknął - Nie wiem gdzie trafisz, choć w sumie to nie chcę wiedzieć. - Dobra. Nie jest tak źle. Jest ich dwóch. Nauczyciel i uczeń. Zlikwidowałem ucznia, więc raczej trochę zajmie znalezienie nowego. To jest jeszcze w porządku. Problem polega na tym, że jak się ulotnić...Hem...Ok. Zrobię tak. Poczekam do wieczora, wtedy zadzwonię do Chrisa i Larsa. Razem załadujemy trupy na wóz, a reszta pójdzie z górki. Jak postanowił tak zrobił.
  16. Wstał jak szybko tylko umiał. Odetchnął parę razy, orientując się co się wydarzyło. Ja jego twarzy, pojawił się niewielki uśmiech. - Sorry pani doktor. Taki klimat - parsknął. Sprawdził czy okno jest zamknięte. Jak nie, to je domknie. Odciągnął jeszcze trupa trochę w głąb pomieszczenia. - Hetman, przywołaj piechura, albo sam pilnuj żeby to nie wstało. Zbiegł potem po schodach w dół, patrząc na to, co się stało. Nie ukrywając, nawet się cieszył. Ale na świętowanie przyjdzie jeszcze czas. Była ranna, więc trzeba było się postarać żeby nie odwaliła kity. Wszedł do pierwszego lepszego pokoju, gdzie były zasłony, lub jakiś inny materiał. Oczywiście wciąż mając nadgarstek owinięty łańcuchem. Materiał, porwał na kilka mniejszych pasów, dość długich. Wrócił do nieprzytomnej, - Ja nie z takich co zostawiają na pastwę losu - zamierzył się do wyciągnięcia jej kul z ciała. Przy pomocy swojego noża, a potem obwiązania ran. - A jeszcze jedno Wilk. Dzięki.
  17. - Rzesz! Wilk! Jak możesz, pruj w nogi Juli! Skoro zachowała się jak lalka, to raczej dużo łatwiej będzie mu się wyrwać. Zamierzył się do jak najsilniejszego rozerwania jej rąk, albo chociaż ich odepchnięcia za pomocą własnych ramion. Potem, oczywiście, rzuci się w pogoń za nekromantką, bijąc w odpowiednim momencie łańcuchem po jej dolnych kończynach. Albo po plecach. Raczej i tak padnie.
  18. - NIE! W kocura tak, ale w nią nie. Bo może wyjść że to ja ją zabiłem. Coś innego... Przynajmniej zdołał obezwładnić Julię. Teraz kombinował co zrobić z tym żywym trupem. Póki co, obwinął łańcuch wokół swojej ręki. - Raz się żyje - westchnął. Postanowił powalić to co zostało z pani doktor, taktyką na berserka, znaczy w nią uderzyć całą masą. Następnie, jeżeli nadal będzie dychać, podbiec do dziewczyny i przyłożeniem łańcucha do jej skóry, zmusić do porzucenia kontroli nad trupem. Jak nie, to i tak jeszcze bardziej ją porani łańcuchem, lub srebrnym nożem. Miał jeszcze pomysł jak ją ogłuszyć na dłużej, ale wpierw musiał wykonać pierwszą część planu.
  19. - Hetman. Nie krępuj się. Ty i paru strzelców może się przydać. Zrobimy tak...ty wraz ze swoimi, starajcie się ją uszkodzić kulami muszkietów. Raczej aż tak szybka jak ten kocur nie jest. Wilk, wiem że to może zabrzmi dziwnie, ale zastrzel tą kupę futra. - Wiesz. Ja ci dałem nawet trzy szanse. Okazuje się że to było o trzy za dużo - strzelił łańcuchem, celując w jej twarz, co raczej powinno być prostsze, zważając na to że ta klęczała. A jak spróbuje to powstrzymać, jeszcze bardziej się porani. Wyciągnął nóż trochę przed siebie, mocniej trzymając.
  20. - No i wypadałoby zwrócić ciało Chrisowi. Godny pochówek i tak dalej. A. Jeszcze. Bo ten. Mogę działać pochopnie. Wilk, nie krępuj się i strzelaj ile chcesz. Żeby tylko nie zabić. Powstał, chowając ręce. - Szkoda. No cóż. Wygląda na to że musimy się już rozstać. I to w sumie na długo. Wiesz mi, naprawdę mi smutno - rzekł zrezygnowany - ...kiedy uświadamiam sobie że co trzecia osoba którą spotykam próbuję mnie oszukać. Nim skończył zdanie, wyciągnął szybko łańcuch i rozwinął go, od razu wykukując gest, aby ogniwa owinęły się w okół jej szyi. Drugą ręką wyciągnął nóż.
  21. - Wiesz co...muszę cię chyba przeprosić. Faktycznie, hormony zaczęły we mnie buzować i to głównie przez niech, acz jestem w stanie przyznać się do własnego błędu. Sądziłem że jest choć trochę wrażliwa. Jeszcze bym jej bronił gdyby wyraziła skróchę, albo chociaż udawała że ją to obchodzi. Teraz bardziej się przekonuję że ma to gdzieś. Nie wiem czy to co mówiła o radzie jest prawdą, ale sprawiedliwości stanie się zadość. Tylko muszę wyczuć moment, żeby czasem mnie nie spaliła, czy coś. - No nie o to mi chodziło. W sumie nieważne - westchnął. Jak nic nie znajdzie to wstanie. - Hetman...bo ciebie o zdanie nie pytałem. A ty co o tym sądzisz?
  22. - Proste rozwiązania zawsze najlepsze. Potrzeba tylko lepszego miejsca. Pod warunkiem, że będziesz gotów do wsparcia. Nóż. Czyli faktycznie próbowała się bronić. Oczy i usta to akurat nic nie dały w śledztwie. Ostatnim, co zdecydował się zrobić, to sprawdzenie jej kieszeni. - No chwila, moment - odparł - Tak swoją drogą, to co zrobisz z tymi ranami na ręce? Twój mistrz może zadawać pytania. A jeszcze...mówi ci coś imię Lars? - nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
  23. - Zobaczymy. Jeszcze są lekkie pokłady nadziei. - Czyli to był pierwszy raz - He - W sumie to masz sporo racji - Co przekłada się że również i ty masz rację. Wiesz, tak na wszelki wypadek, to wymyśl najlepszy sposób żebym jej odebrał życie. Znaczy się aby zminimalizować możliwość moich obrażeń. Albo...coś lepszego...Jak ją dobrze obezwładnić i przenieść do Stowarzyszenia. Ukląkł przy martwej pani doktor, aby lepiej się przyjrzeć. Zostawił nóż w kieszeni, żeby mieć swobodną prawą rękę. Miał jeszcze jakieś przeczucie, że uda mu się coś znaleźć.
  24. - Orzesz ty...- wzdrygnął się na widok ciała pani doktor - Próbowała uciec...pytanie tylko przed czym...może faktycznie Julia to zrobiła, a czując napływ energii chciała uciec. Kurcze... - Ta? - rzekł z lekkim niedowierzaniem - Może nie domknęłaś drzwi... - Szczerze był zadziwiony oraz zaniepokojony jej obojętnością na tą sprawę. Kolejny ślad tego, że to ona to zrobiła...znaczy podejrzewał tak, ale dotąd bardziej stawał za opcją że zrobiła to nieświadomie. Odchodził od tej opcji. - Czekaj, czekaj, czekaj - powstrzymał ją, podchodząc bliżej - Nie sądzisz że to nie jest najlepsze wyjście? Najpierw mi powiedz, czy takie...obrażenia, byłyby normalne dla kogoś, kto podszedł za blisko.
  25. Nie to że sam lubił koty. Wolał psy. Podobnie jak Anglicy. Ale wychodził z założenia, że każde zwierzę wymaga choć odrobiny szacunku. - Gorsze się widziało - burknął, wodząc na chwilę wzrokiem. Na głos mówiący o odnalezieniu pani doktor, trochę się zaniepokoił. Coś mu...nie grało. Na wszelki wypadek wyciągnął swój nóż, a lewą ręką złapał za łańcuch w drugiej kieszeni. Opanowanym krokiem, ruszył na górę.
×
×
  • Utwórz nowe...