Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hetman WK

  1. Bosman westchną.

    - Koniec końców coś powiedzą. Jeśli nie, to trudno. Odstawimy ich przy najbliższej wizycie w naszym porcie. Nie mam zamiaru ich kaleczyć, tylko ze względu na to, że nie chcą mówić - podszedł bliżej - Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy piratami, lub korsarzami. Pływasz w barwach marynarki królewskiej, o czym powinieneś pamiętać. Bo wykroczenie, będzie karane. Srogo. Czy to jest jasne? Żołnierzu?

     

    Przez czas poszukiwań, nie znalazła w sumie nic interesującego. Prawie, bo w dużej mierze, mogła tylko dostrzec papiery, o nikłej wartości, liny, haki etc. Jednakże, udało się jej odnaleźć trochę prochu i kul, kordelas oraz dużo lepszy muszkiet skałkowy. Co najmniej kilka. Szczęście też trochę dopisało, jako że natrafiła na skrzynię ze zniszczonym zamkiem. Jej zawartość, stanowiły dwie butelki rumu oraz mieszek ze złotem. Zapewne jakiś żołdak, ukrył swój skarb, przed oficerem patrolującym.

    Po czasie:

    - Już? Wzbogaciłaś się? - spytał piechur, z widocznie cięższymi kieszeniami. Z jednej, wystawał nawet złoty łańcuszek - Bo nie bardzo podoba mi się wizja, pozostania na statku, kiedy moi wyruszą.

  2. - Służę - skinął głową - To chyba twoje - podał jej sztylet - Znalazłem to na tamtym stole. Co znajdziesz, możesz zabrać. Jak już się wyekwipujesz, zaprowadzę cię do kapitana. On zdecyduje co z tobą zrobić. A na razie musisz mi wybaczyć, albowiem iberyjskie skarby na mnie czekają - ruszył w swoją stronę.

  3. - No dobra. Niech święci mają mnie w opiece - sięgnął do kieszeni, wyjmując gorszej jakości kluczyk.

    Ostrożnie zaczął rozkuwać Osme - W ogóle, co za imię - Następni, przy pomocy rapiera, odsunął pręt na bok. Wyprostował się i podał jej rękę.

  4. - Aha - To mi się trafiło - Mógłbym cię uwolnić, ale trochę nie jestem do tego przekonany. Najpierw powiedz na jakim statku pływałaś. I pod jaką banderą - Jak mi się trafi pirat, to panie umiłuj się. No chyba że korsarze, to wtedy jakoś przeżyje.

  5. - Znasz angielski. Uf - przewrócił oczyma - Odpowiadając na twoje pytanie, to byłem tu żeby...skonfiskować dobytek należący do Hiszpan. I jakimś sposobem natrafiłem na ciebie. Ale po kolei. Jak się nazywasz i czy pamiętasz jak tu trafiłaś? Potem ja odpowiem na twoje pytania - wystawił propozycję. Na tamten moment, nie do odrzucenia.

  6. Pewien żołnierz piechoty, przeszukiwał akurat podpokład. Ten który najszybciej by zatonął w wypadku pojawienia się dziury. Tak czy tak, szperał w papierach, w których znajdowały się zapiski o przewożonych towarach, załodze i tym podobne. Co go trochę zaskoczyło, to obecność muszkiety oraz pistolety, ze starym zamkiem lontowym. Co dziwne, bo Hiszpanie starali się jak najlepiej wyposażać swoich. Obok broni palnej, znajdował się rapier...też słabego wykonania, a także sztylet. Choć już miał zamiar założyć, że bagnet szpuntowy. Nie patrząc na nic, zabrał rzeczone ostrze. Reszta, była mało cenna dla niego. No. Może jeszcze dwa kluczyki. Bo jest klucz, to jest też skrzynia.

    Szedł dalej, uważając aby nie potknąć się o jakąś kulę czy sznur. Plan, jednak spalił na panewce (porównanie jak najbardziej zamierzone) gdyż zaczepił butem o...coś, jednocześnie spadając na grunt.

    - Do czorta - jęknął, podnosząc się - Dobrze że nie nadziałem się na bagnet. Co to było>

    Kątem oka, spostrzegł żelazny pręt. Taki, służący do utrzymywania jeńców na pokładzie. Działa to na tej zasadzie, że delikwent siadał przy ścianie, prostując nogi. Te zaś, znajdowały się pomiędzy podłogą, a właśnie prętem. Niby proste, ale skuteczne.

    W tym przypadku, było tak samo. Tylko że dodatkowo ręce więźnia, skuto kajdanami.

    Żołdak, obruszył się, kiedy dostrzegł jeńca. Co interesujące, nie mężczyznę, a kobietę. Co dziwne, bo te spotkać na wojennych okrętach...to sztuka.

    - Hej ty! - klęknął, starając się ją obudzić. Jeszcze jej nie uwolnił. Wolał zachować ostrożność.

  7. To był w sumie pierwszy raz, kiedy spotkał się z innymi uczniami. I jak widać, te osobistości musiały chyba trochę znać się z Dante. No, niestety na bliże zakolegowanie się nie było czasu, kiedy znalazł się na środku pustyni. Przynajmniej miasto. Nie specjalnie przepadał za piachem, no ale cóż. Także wilki, przyzwyczajone do traw i gór, mogły się źle poczuć. Także Larentia wyraziła swoje niezadowolenie.

    - Tak, wiem. Kojotem to ty nie jesteś - odrzekł. Gdy zbliżył się kowboj i złożył swoją propozycję, pokiwał głową - No dobra, amigo. Ja się zgłaszam - wszystko dość szybko się działo, a chęć walki z kimś żywym, byłą kusząca.

  8. - Jeśli taka twoja wola - wzruszył ramionami - A czego, w sensie przeciwników, mogę się spodziewać?

    Wolał wiedzieć z czym mu przyjdzie się mierzyć. Czy użyć miecza, a może jednak grubość pancerza będzie wymagać buławy. No i czy sprawa będzie na tyle przegrana, że trza będzie użyć...czegoś specjalnego.

  9. - Zawsze mnie zastanawiała ta tajemna sztuka, na czym to dokładnie polega. Czym to się różni że w procesie bierze udział więcej niż jeden specjalista. Ale co ja się tam znam. Tyś przywódca eskapady. Ty decyduj - spojrzał na wilczycę, która widać było że wygląda na sceptyczni nastawioną - Ja też. Ja też - szepnął jej.

  10. - Ale pomoc każdemu się czasem przyda.

    Usiadł ponownie na swoim miejscu, obserwując rozwój wydarzeń. Trochę go zaniepokoił jego śmiech.

    - Tak. Pewnie - pokiwał głową. Aż mi się podstawówka przypomina. W jaki sposób ja tam wytrwałem?

    - Czyli że ta wyprawa jest dla ciebie istotna z dwóch powodów. Hmm... Tak w ogóle, to nie dostałem informacji...gdzie tak właściwie jest nasz cel? Znaczy, prawdopodobne miejsce przetrzymywania Guri?

  11. Już miał wstać i pomóc Dante, to póty nie wtrąciła się dziewczyna. Ogólnie, to nic nie miał do osób, które były cicho, ale zajmowanie miejsca, jeszcze osobie niemiodowej, to już lekka przesada. Koniec końców, przewrócił tylko oczyma i pomógł koledzy zasiąść.

    - Ty, nie ma może jakiego zaklęcia, które by ci ten wzrok przywróciło? Musi być.

  12. - Nie cierpię tego - pokiwał głową.

    Nie można powiedzieć, że chłopak mocno polubił nauki o iluzji. Traktował je jako rzecz potrzebną, ale bez której można by się jakoś obejść. Trochę bał się, że spadną mu umiejętności bojowe. A sprawdzian w postaci wyprawy miał to pokazać.

     

    Tego dnia, wstał kilka minut później niż współlokator. Świadomość, że w końcu powalczy z czymś innym niż wojacy stworzeni przez Marsa. Bo trza przeciwników zmieniać często, bo się przyzwyczaisz do jednego rodzaju i będzie słabo.

    Przygotował się mentalnie, wstał z łózka przy tym się rozciągając. Obudził wilczycę a potem stanął w wyjściu.

    - Jak coś, to będę w jadłodajni - rzucił na odchodne i wyszedł.

    Z innymi uczniami, nie specjalnie się bratał, rozmawiał. Nie było okazji, a czasu nie ma co marnować. Toteż odbierając swoją tacę, siadł przy stoliku, oddalony od reszty.

  13. Hetman

     

     

    Na dźwięk alarmu, spojrzał na podłogę, z której biło czerwone światło. Wysłuchał swojego towarzysza.

    - Czatuj za drzwiami. Nawet jeśli ten biurowiec się pali, to nie wyjdę póki nie skończę. Jasne? - spojrzał na niego wymownie - Poinformuj drużyny uderzeniowe. Niech będą gotowi na obronie nowego celu. Poproś jeszcze o jakiś transport powietrzny.

    Odwrócił głowę w stronę domniemanego hakera. Westchnął, złapał go za kołnierz i podniósł z krzesła.

    - Posłuchaj mnie, bardzo uważnie - starał się zachować spokój, ale ręka go mocno świerzbiła - Daję ci ostatnią szansę na puszczenie farby. Dawaj namiary na swojego szefa, mistrza, czy jak tam się określacie. Bo jak jeszcze będziesz się stawiać, to przysięgam, że to co widziałeś na filmie stanie się dziecięcą zabawą.

     

×
×
  • Utwórz nowe...