Moja pierwsza... ach, nie pamiętam, tyle już ich miałem. Od niektórych uciekłem już po pierwszej namiętnej nocy, inne zostawały na dłużej, nigdy jednak nie znalazłem tej jednej, jedynej, najwspanialszej... ale która była pierwsza? Strzelam - Contra na pegasusa, która nawiedza me sny nawet dzisiaj. Pamiętam, że na początku... wstyd się przyznać... nie mogłem sprostać jej wygórowanym oczekiwaniom. Wymagała takiej szybkości... i precyzji... i zdecydowania... ach, to było prawdziwe wyzwanie. Kiedy w końcu, z niemałym trudem, zdołałem dojść (do ostatniego bossa, rzecz jasna), zrozumiałem, czym jest prawdziwe SPEŁNIENIE. I to było wspaniałe, warte wszystkich tych wcześniejszych frustracji i upokorzeń.
A teraz, te młode...? To już nie to samo. Chcą tylko, za przeproszeniem, dobrego sprzętu. Za łatwe są, krótko powiem. Nawet się nie zdążysz spocić, a tu już po sprawie.
Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi?