-
Zawartość
2237 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez FreeFraQ
-
- Co raz mocniej bijesz... - mruknełam. - Tak gotowa... - dodałam.
-
- Ja tęsknie za Morning... zrobię wszystko żeby się nie rozdzielać... czyli zrobię wszystko żeby pojechać z nią do Cantelotu... - powiedziałam glośniej. - Ale i tak mam uraz na psychice kurw... - dodałam.
-
- Nie rozumiem... co znaczycie? what the... nie ogarniam. - mruknełam dość głośno. - I Dark powiedziała, że nie powiedziałaś mi wszystkiego... - dodałam.
-
- Dark ma focha, bo przyznałam się do czegoś... - mruknełam cicho. - A zresztą siedzę cicho bo dostane po głowie. - dodałam.
-
- A kto powiedział że to jest twoja zdobycz? - mruknełam z lekką powagą. - I hej lepiej żebyś sie dowiedziała od Moon czy odemnie? od tak? - Pozatym... wątpie że jestem ale... zostawił u mnie w środku produkt uboczny... wiec nie wiem... od ciebie też dostanie opierdol? - spytałam.
-
- Przeleciałam Detha! - wykrzyczałam nagle i odwróciłam wzrok... - Sama nie wiem o co chodziło z kartą przetargową ale mówię ci to teraz... szczerze.
-
- Zabijesz mnie za to... ale nie dam Moon tej karty przetargowej jesli to to Moon sprawka. - A wiec... wiec... no... ten...
-
- Powiem ci coś po drodze... - mruknełam do Dark. - Chodźmy. - dodałam.
-
- Ani mi się waż znikać! - powiedziałam radośnie. - I tak wyciągnę z tego tego jakieś lekcje. napewno nie bede sie tak zachowywać jak wcześniej...
-
- HUH?!- można powiedzieć krzyknęłam zdziwiona... a potem skoczyłam na Dark i mooocno przytuliłam. Bardzo mocno. - Tak bardzo tęskniłam za tobą... Na prawdę... - powiedziałam bardzo radośnie. - Dziękuję panu... tak bardzo... I jak to ja... rozpłakałam się, ale ze szczęścia.
-
" Byłam przepełnioną magią którą dała mi Moon... chciałam walczyć o tą kretynkę co sie wpakowała w kłopoty, kto ją namawiał do bójki? nikt... cała dark.." - pomyślałam i przeszłam pewnym krokiem przez dzwi. I tak pewnie się rozpłacze... jak to ja.
-
- Tak wiem... Moon mi o tym mówiła, ale musze tam isc spróbować ich przekonać... - odpowiedziałam spokojnie.
-
- Dobrze... wiec, jestem tu ponieważ od swojego anioła Moonlight dowiedziałam sie że mój drugi stróż Dark Star jest tu zaświatach, ponieważ coś poważniejszego przeskrobała... - powiedziałam spokojnie. - Chyba chodziło o tą bójke... i coś jeszcze chyba o to że przejełam złe zachowania czy coś... i cóż... bibliotekarz dał nam tylko jedną przepustkę wiec... jestem bez stróża... - dodałam.
-
- Moje hasło to dusis. A po co... cóż... jestem tu w sprawie mojego drugiego stróża Dark Star i chce "wywalczyć" jej powrót na ziemie... proszę pana. - odpowiedziałam spokojnie.
-
- Owszem prosze pana... - zaczełam. - Czy mogłabym przejść? - spytałam spokojnie.
-
- To raczej takie nie grzeczne... budzić tego pana... - mruknełam pod nosem. - Ale... potrzebuje jakoś przejść... - dodałam i podeszłam do niego. - Emm... Przepraszam pana... - zaczęłam spokojnie.
-
" Pewnie są tu bardzo ważne osobistości i anioły... musze sie zachowywać z manierami..." - pomyślałam idąc do tamtych dzwi.
-
- Nooo... dobra... - mruknełam cicho. Wstając, popatrzyłam sie na dwa alikorny... Po czym podeszłam do nich. - Dzień dobry... czy mogłabym przejść? - spytałam spokojnie pokazując ten świstek.
-
Otarłam łzy kopytkiem - yhm... lepiej... aczkolwiek... nadal mam wątpliwosci do tego czy dam rade... - mruknełam cicho. " Racja mam te wole walki i nadzieje jakąś, ale nadal meczyły mnie wątpliwości... pójść i spróbować? co za czym idzie moge tez zjebać i tyle bedzie... albo zostawic to komuś doświadczonemu..." - pomyślałam. - Ja... nie wiem... na serio nie wiem... - dodałam po chwili.
-
Przez chwile nawet udało mi sie nie płakać... potem znowu sie zaczeło... poprostu niemoglam sie uspokoić... na myśl że moge ją stracic... Nic już nie powiedziałam milczałam, i płakałam cicho dalej.
-
- Ale jeśli coś sknoce to nie zobaczymy Dark na ziemi... ja niechce... niechce żeby ochodziła... - ostanie słowa wypowiedziałam już jak oczy mi sie szkliły. Po chwili "wybuchłam" chociaż cicho bo to bibloteka, ale rozpłakałam sie jak mały źrebak.
-
-... jasne przecież trzeba było coś zmysleć, albo podkoloryzować nie? - spytałam cicho. - Ale... ale... ja prędzej spapram tą naszą szanse... nie jestem pewną czy dam rade... na pewno nie... - wymruczałam pełna obaw i ze smutkiem. - Przepraszam... - mruknełam opuszczając łeb. "Czułam że coś spapram nie umiem tych cholernych manier, coś źle powiem i już dupa..."
-
poprawiona wersja.