W sumie, to jako iż jest to musical, można mu wybaczyć charakterystyczne dla tego gatunku babole, czyli np. za szybka "akcja", postacie zawracają się na pstryknięcie palców, fabuła naciągana i w ogóle wszystko wyidealizowane. Niech sobie zakrywają to wszystko tymi piosenkami, mi to nie przeszkadza. Tak czy tak, odcinek bardzo fajny. Piosenki wszystkie były mniej więcej takie same, co muszę przyznać, wychodzi na korzyść. Jednak o ile wszystkie były na prawdę ciekawe i słuchało się tego dobrze (a oglądało jeszcze lepiej), to ostatnia, ta finałowa, jakoś tam flaczeje przy reszcie. Spodziewałem się pierdolnięcia w postaci chociażby duetu CMC z tjarą, a tu dupa. Po za tym, oglądało się przyjemniej, nie czułem znużenia (pomimo moich problemów z ciągłą sennością, a godzina 2:30 w nocy jest) i pomimo całej tej naiwności, praktycznie w ogóle nie było to dla mnie przeszkodą w czerpaniu radości z oglądania. A znaczki? I tak sobie je zaspoilerowałem, lecz nie zmienia to faktu, że po prostu zwisa mi to. Dotarło to do mnie, a po 5 sekundach wyleciało. Dam na luzie 9/10, a bo mam dobry humor. W ogóle aż mi się trochę kuce zachciało oglądać. Oby szybko mi przeszło.