Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. Gdybania i tyle. Najczęściej jest tak, że Luna po prostu "nie pasuję" do reszty postaci. W jaki sposób to stwierdzam? Skomplikowane i zapewne pozbawione szarych komórek procesy zachodzące w moim mózgu. Biorę pod uwagę to, że się mylę, lecz jak sam napisałeś, jest to tylko przeczucie.

     

    Twój wybór. Dla mnie, to jest to walka z wiatrakami. Moim zdaniem, najlepiej jest to olać i powtarzać sobie tekst, że ludzie są głupi i tyle. Ale rób jak chcesz. To zresztą nie jest odpowiednie miejsce na tego typu dyskusje.

     

    A, jedna sprawa. Bardzo często zauważam to podczas "wymiany poglądów" i nie chodzi tutaj tylko o Ciebie. Na Twoje sześć akapitów (trzy posty wyżej) ja odpisałem na pięć, gdyż ten jeden pozostały po prostu potwierdzał moje zdanie. Jednak na te moje sześć akapitów Ty odpowiedziałeś tylko na dwa. Co z tymi trzema pozostałymi? Nie chce nic sugerować, ale czasem wydaje mi się, że druga osoba po protu nie wie, jak na nie odpowiedzieć, więc po prostu je pomija. Chciałbym wiedzieć, co masz do powiedzenia na temat tego, co wypisałem w tych trzech akapitach. Tak dla pewności, ok?

  2. O żesz ja chromolę... Aż nie wiem, co powiedzieć... Tak dobrego odcinka nie było od niepamiętnych czasów...  Naprawdę pod koniec oglądania zatkało mnie. Podobnego uczucia doświadczyłem, gdy po raz pierwszy przeszedłem Bioshocka Infinite, tylko że tam było to o wiele silniejsze.

     

    Samo przedstawienie fabuł jest jak najbardziej na plus. Pewna siebie Rainbow Dash sądzi, że zda egzamin z kopytem w... nieważne. Tak czy siak, oczywista prawda wyszła na jaw, iż RD tak naprawdę G wie i jeśli podeszłaby z taką wiedzą do egzaminu, to by zrobili z niej nowy mem na uczelni. Reszta mane 6 stara jej się pomóc, lecz ich metody są bezskuteczne. RD wyjawia później swoją super moc, o której opowiem później, a Twilight wykorzystuje ja, aby wbić do pustej główki naszej tęczowej klaczy najważniejsze informacje. Metoda skutkuje i Rainbow zadaje egzamin. Już sama fabułą dodaje dużo punktów odcinkowi, a przecież nie wspomniałem jeszcze nic o jej perfekcyjnym ukazaniu.

     

    Główną bohaterką tegoż epizodu jest Rainbow Dash, której sympatią raczej nie darzę. Jest ona, według mnie, głupia, lekkomyślna i lubi się przechwalać, a jej cała "coolowość" jest dość irytująca. Dlatego też prawie wszystkie jej odcinki do udanych nie należą. Mówię tutaj o takich zaje*istych tworach, jak począwszy od tragicznego "The Mysterious Mare Do Well", poprzez "Wonderbolts Academy", aż na katastroficznym "Daring Don't" kończąc, odcinki są bardzo słabe, a bohaterka przyprawia o białą gorączkę. I w sumie muszę przyznać, że z początku dzisiejszego odcinka jej zachowanie nie różniło się od tych z poprzednich epizodów, to była tak tylko przed openingiem. Później, o dziwo, było spoko. Pomimo ciągłego bycia zbyt pewną siebie, oglądał mi się ją nawet przyjemnie. Nawet śmiałem się z jej paniki, a później użalania się nad sobą i pesymistycznego nastawienia na wszystko. Wybaczcie mi moje chamstwo, ale cieszyłem się jak dziecko, gdy RD w końcu przyznała, że jest głupia :P Nie wiem, dlaczego, ale w tym odcinki nasza tęczowa klacz, pomimo iż wciąż lekko mnie irytowała, wyszła nawet fajnie. Jednak o wiele bardziej spodobał mi się motyw, iż RD w locie w wiele bardziej się skupia a jej mózg pracuje o wiele bardziej wydajniej. Dostrzega wiele drobnych szczegółów, potrafi dobrze zanalizować (Gimbus: he he he Powiedziałeś "anal" he he) swoje otoczenie i to, co miało tam miejsce itd. Super moc bardzo ciekawa. W dodatku, do postaci tej pasuje jak rękawiczka. Rainbow Dash w locie dostaje + 3 do Inteligencji, percepcja podnosi się do 10, ma zwiększoną szanse na obrażenie krytyczne oraz na jej kompasie wyświetlają się niewidzialni wrogowie. Bardzo się ciesze, że twórcy wstawili tutaj tak ciekawy aspekt.

     

    Jednak pomimo, iż pierwsze skrzypce gra Tęczowe Uderzenie, to w sumie mamy tutaj ukazane całe mane 6. Twilight już od pierwszych sekund zachwyca swoim zachowaniem. Jako jej wielki fan, mogę przyznać, że w tym odcinku wyszła wręcz idealnie. W dodatku, jej metoda nauczania także idzie na plus. Podkreślanie, wykłady i te dziwne fiszki. Sam preferuje bardziej metodę chodzenia po całym domu, wydzierania się na głos i gadania do zwierząt, ale jak kto woli. Tak ogółem, to podczas tych jej lekcji lałem ze śmiechu, głównie z tego, jak Twilight reagowała na zachowanie RD itd. Jako fan Twilight, czuje się spełniony. O reszcie kuców z mane 6 będzie już trochę mnie, bo nie odegrały one aż tak znaczącej roli. FS w sumie wjechała z buta w tym odcinku, gdy tylko się pojawiła. Jej głos był trochę za bardzo przesiąknięty "wkur*em, lecz dobrze widzieć, że lekcje Iron Willa jednak coś dały. Jej sposób był... noooo mógłby być skuteczny, ale nie był, tak powiem. Lecz przyznam szczerze, że bez lekkiego śmiechu z mojej strony się nie obyło. O Pinkie Pie potem się wysłowię. Rarcia jak zwykle po "rarciemu", czyli albo ciuchy, albo ubrania, albo szaty, albo części garderoby. Jest git, bo te jej uniformy była bardzo ładne. Jeśli chodzi natomiast o Applejack... Można wywnioskować, że słowo nauka jest jej obce... Jednak i tak, żadna z postaci nie ukazała się w złym świetle. Wszytko było jak najbardziej na miejscu.

     

    A teraz przyszedł czas na to, co sprawiło, że szczęka mi opadła na ziemie. Coś, przez co wyleciałem z bambosz. Coś, co sprawiło, że moja ulubiona skarpeta z misami pękła na prawej pięcie. Chodzi mi tutaj o lot Twilight i Rainbow Dash oraz o to, co działo się na ziemi. To było tak epickie, że szczękę przez cały czas miałem rozdziabioną. No po prostu... cudo. I jeszcze ta muzyka... Oficjalnie stwierdzam, iż jest to jednej z najlepszych i najbardziej epickich momentów w cały tym serialu.Ta scena była... magiczna i po prostu wygrała ten odcinek. Aż trudno to opisać słowami.

     

    Kolejnym olbrzymim plusem jest cała ta historia Wonderbolts. TYLE WIEDZY!!! W bardzo fajny sposób dowiedzieliśmy się mnóstwa informacji nie tylko o samej drużynie lotników, ale i o dawnych losach Equestrii. Das gut!

     

    A teraz czas przyszedł na piosenkę. ... ... ... ALE FAZA, JA PIER*OLE!!! Jedyny komentarz, jaki ciśnie mi się na usta. No czegoś takiego w życiu się nie spodziewałem. Pomimo, iż nie jestem zwolennikiem tego rodzaju muzyki, to wykonanie jest perfekcyjne. I jeszcze ten "teledysk". Nie powiem, żeby sama piosenka była fajna, lecz samo jej wstawienie i to wykonanie to istne mistrzostwo. Mózg rozje*any.

     

    Mogę jeszcze dopowiedzieć, że sam odcinek przepełniony był ogromem licznych gagów i śmiesznostek. Nie będę wymieniać ich wszystkich (leń), więc podam tylko kilka wybranych. Po raz pierwszy widzimy, jak Twilight stoi na chmurze. Tekst Applejack, że pokaz mody Rarity też by jej nie nauczył mocno mnie dobił, a mina Rarici to już w ogóle: miała być fotos z odcinka, ale go nie znalazłem... Podobał mi się także widok Ponyville z lotu ptaka. Chodzi mi o ten moment, w którym widać było CMC i sprzedającego koks Big Mac'a. Cienie szybujących postaci były doskonale wykonane. Już wiadomo, na co poszedł hajs z zabawek hłe hłe. Dostrzegam jednak w tym odcinku dwie, strasznie malutkie wady. Mniejszą z nich jest to, że AJ została (a to niespodzianka) zepchnięta na bok. Druga sprawa to strasznie nagłe zakończenie, lecz owe błędy zanikają na tle całości tegoż epizodu.

     

    Reasumując:

    Plusy:

     - Rainbow Dash wyszła nawet fajnie, a to rzadkość.

     - Umiejętność Rainbow lepszego skupienia w locie.

     - Twilight sama w sobie.

     - Metody nauczania każdej z postaci z naciskiem na Twilight i Pinkie.

     - Rap.

     - Plus przez duże "P", czyli sposób, w jaki Rainbow nauczyła się tej całej historii.

     - Lekcja historii.

     - Sama fabuła odcinka.

     - Olbrzymia ilość śmiesznych żartów itd. Przez cały odcinek się w sumie śmiałem.

     - Sam fakt, że odcinek o Rainbow mi się spodobał.

     

    (mini)Minusy:

     - AJ jak zwykle tło, ale coś mi się wydaje, że to już taki troll od twórców.

     - Zbyt nagłe zakończenie.

    Ocena: 9,5/10

     

    Owacje na stojąco. No tak wysokiej oceny jeszcze w tym sezonie nie było. Przez to, że spierniczyli poprzedni odcinek, ten jak na razie stoi na pierwszym miejscu. Epizod na prawdę perfekcyjny. Nie spodziewałem się aż tak dużego sukcesu. Wszystko jest takie, jak powinno. W szczególności ta ostatnia scena z RD i Twilight zasługuje na gromkie oklaski. Po mocno rozczarowującym, poprzednim odcinku dostajemy teraz coś tak epickiego. Pomimo, iż sezon 4 chyli się już ku końcowi, to moje szczęście byłoby bezgraniczne, gdyby ten poziom pozostał do wielkiego finału.

    • +1 2
  3. Link jest stary, to prawda. Jednak np. fani Zecory czy innej takiej postaci raczej nie niecierpliwią się z powodu braku jej ulubionej postaci itd. Zresztą, zauważyłem, że Luna, to jedyna postać, której fani domagają pojawienia się w serialu. A domagają się, to mam na myśli rzeczy takie jak ten link. Dlaczego nikt nie narzeka na to, że nie ma Celestii? Owszem, różna w liczbie fanów obydwóch postaci jest olbrzymia, lecz i tak widok osoby, która narzeka na brak X postaci, gdyż jest to jego ulubiona postać i chce ją zobaczyć, należy do rzadkości, czego o Lunie niemożna powiedzieć.

     

    Te argumenty, które ludzie podawali, moim zdaniem, były za słabe. To znaczy, na ich podstawie można polubić tą postać, lecz żeby uważać ją za ulubioną, to już nie. I gdyby to była jedna osoba na krzyż która uwielbia Lunę, to bym miał to gdzieś, lecz jak tych osób jest znacznie więcej, to już inna bajka. Argument ostateczny? Wypraszam sobie. Mój tok myślenia nie jest w stanie pojąć, jakim cudem ta postać ma tylu fanów, tak samo jakim cudem Rolling Stones ma tylu słuchaczy, choć grają (moim zdaniem) strasznie bezpłciowo. A, i z twojej wypowiedzi "wynika", że próbujesz być mądrzejszy, niż jesteś. Proszę, przestań.

     

    Jeśli chodzi o Lunę w ulubionych postaciach, to widziałem paru takich prawdziwków, którzy tylko ją wpisywali, choć z ich postów wynikało coś innego. Jednak bardziej chodziło mi o to, ze wielu ludzi, za przeproszeniem, wpieprza ją w ulubione postacie, choć tak naprawdę tylko ja lubią, tzw. "Uwielbiam Twilight i Applejack, ale lubię też Lunę, więc dodam też ja do ulubionych". Pomimo, iż są to moje domysły, to bardzo częsty widok typu "Ulubiona postać: Rainbow Dash, Fluttershy, Luna". Jakoś mi ona tam nie pasuję Jakby tak na siłę wepchnięta. Ale jak już mówiłem, są to tylko moje domysły. Myślę, że tak jest, lecz biorę pod uwagę to, że mogę się mylić.

     

    Luna nie jest meinstrimowa (czy jako to się piszę)? Bym się nie zgodził, ale uważaj, jak chcesz. Jednak czy ja jestem hipsterem? Raczej nie, ale czasem denerwuję mnie, gdy ludzie mocno zajawiają się jedna rzeczą, natomiast mi ona raczej nieprzypadła do gustu. Nie ze wszystkim tak jest, ale czasem...

     

    Te teksty nie są na poważnie? Zaliczam to do "tak się tylko mówi", a o tym już napisałem w poprzednim poście. Czy to jest troll? Nie sądzę, chociaż gówno tam wiem. Trollowałeś jakąś "gimbusiarę" w fandomie? No to nie jest dobre postępowanie. W ogóle, spoglądając na niektóre twoje posty, zauważyłem, że "żywisz hejta" do tzw. gimbusów, a nawet jesteś za "selekcją" fandomu, jakkolwiek to brzmi. Dobra rada: niech se będą głupi i już. Los ich skrzywdził, więc nie musisz dobijać ich jeszcze bardziej. Ignoruj, a zostaniesz lepszy człowiekiem i sam będziesz miał spokój.

  4. Oj, Ty nieładny. Pewnie to właśnie Ty jesteś tego sprawcą, ale i tak, dzięki za usiłowanie pomocy.

     

    Edit: Po zapoznaniu się z ostrzeżeniem, mogę Ci złożyć podziękowania. W końcu będę spać spokojnie, bez czarnych myśli, że za kilka tygodni znowu wpierniczy mi piątkę.

  5. Zgłaszam błąd, który niesłusznie wpiernicza mi 5 punktów ostrzeżeń. Dawno temu, ni z gruchy ni z pietruchy, dostałem 5 punktów, bez żadnego uzasadnienia. Nawet jak wejdę na moje ostrzeżenia, to nic tam niema, nie mówiąc już o braku żadnego powiadomienia itd. Zgłaszałem to już Siperowi i Airlickowi, którzy usuwali mi te punkty, lecz było to zabieg czasowy (z 2 miesiące) i po upływie tego czasu punkciory znowu wróciły.

  6.  - Wstawaj! Masz walczyć jako wojownik, a nie leżeć sobie, niczym baba! - oburzyłem się, jednak klacz ani drgnęła. Chwyciłem się za głowę.

     - Co za pokur*iony mecz! Zamiast walczyć, ciągle się leczymy, nawet nawzajem! - warknąłem głośno - Dobra, niech to będzie ostatni raz!

    Krótka, szaro-niebieska wiązka wystrzeliła z mojego rogu, trafiając Yuki w twarz. Poczuła ona nagły przypływ sił, co prawda nie za dużych, ale na tyle wystarczających, aby walczyć dalej. Ja natomiast szybko osłabłem, lecz nie przeszkadzało mi to. Byłem gotów, zarówno fizycznie, jak i psychicznie na walkę. Tego właśnie chciałem.

  7. Bracia FF byli oszustami już w swoim pierwszym odcinku? Mocno bym się nie zgodził, ale jeśli myślicie, że wiecie lepiej, to ok, tylko nie zmuszajcie mnie, abym uwierzył w wasz tok myślenia.

     

    Ja po prosu spodziewałem się czegoś innego i tyle. Czego? Napisałem. Byłem o tym święcie przekonany, lecz niestety, pomyliłem się. Gdybym nie wielbił Flima i Flama tak bardzo, to tej całej dramy by nie było.

    Czekałem 2 lata na coś, co się spieprzyło.

    • +1 1
  8. Bez zbędnego pierdzielenia, czas na recke.

     

    Ci, co mnie dłużej znają, bądź chociaż wchodzili na mój profil wiedzą, że jestem olbrzymim fanem Braci Flim i Flam. Więc gdy tylko dowiedziałem się, że pojawią się w jakimś odcinku w czwartym sezonie, to moja reakcja była taka. Uznałem to za wieść roku, a odcinek miał być przełomowym wydarzeniem. Ich powrotu oczekiwałem od ponad dwóch lat, kiedy tylko zawitali oni na ekrany. Od tamtej poru uważam ich za najlepsze postacie w serialu, mający najlepszą piosenkę w najlepszym odcinku, jaki do tej pory był. I w sumie mogę powiedzieć, że sami bracia w tym epizodzie nie zawodzą. Ich głosy to muzyka dla mych uszu. Ich ruchy to istne arcydzieło. Ich teksty powinny być wypisywane złotymi zgłoskami. Gdy tylko ich zobaczyłem w tym odcinku, roztopiłem się jak lód na patyku w piekarniku. I co do samych braci nie mam zastrzeżeń. Są oni wciąż tak samo zaje*iści, jak wcześniej. Wciąż rozśpiewani, wciąż roztańczeni, wciąż steampunkowi, wciąż tak samo przyjemnie się na nich patrzy. W sumie, to nie mogłem uwierzyć, że moje modły zostały wysłuchane i pojawili się ponownie, co daje na start odcinkowi pełne 10 punktów. 

     

    Oczywiście, odcinek ten nie mógł obyć się bez piosenki. Byłoby to skandaliczne, gdyby nasi roztańczeni bracia sprzedawali swój towar bez żadnej pieśni. W sumie, to mogę opisać ją tak: Zaje*ista przez duże Z! Pomimo, iż Super Speedy Cider Squeezy 6000 jest jednak lepsze, to tak piosenka również czyni cuda. Najlepsza piosenka w tym sezonie. W sumie, to wszystko w wykonaniu Flima i Flama jest świetne. Co tu dużo mówić. Wykonanie bez skazy, podkład perfekcyjny, tłum trochę niedomagał, ale jakoś źle nie było. Ubolewam jedynie nad brakiem epickiej końcówki, jak to miało miejsce przy poprzedniej piosence. Chamska starucha musiała się wepchnąć, ale cóż... Piosenka zdecydowanie udana. Daje kolejną dychę odcinkowi.

     

    A teraz czas na to, co pogrzebało ten odcinek. Coś, czego się bałem. Coś, czego miało nie być. Najczarniejszy z najczarniejszych scenariusz niestety ziścił się. O co mi chodzi? O to, że Flim i Flam znowu przegrani uciekają, a klucz wręcza ktoś inny. Pod koniec odcinka miałem ochotę zrobić tak. To nie tak miało być!!! To zakończenie miało być całkowicie inne! Ten odcinek miał być całkowicie inny! Ten tonik nie miał być oszukani, a Flim i Flam mieli wręczyć klucz! Nie, nie, NIE!!! Już w ogóle przy oglądaniu czułem taki dreszczyk, że mogą oni (twórcy) ten odcinek lekko... zje*ać... I w połowie oglądania ta myśl mocno narastała. Pod koniec załamałem się... To w ogóle nie miało tak być. W sumie, to ten odcinek to powtórka z rozgrywki. Znowu FF wyszli na tych złych i trzeba ich wyrzucić. Zresztą, w ich pierwszym odcinku nie byli oni wcale chytrzy ani podstępni. Wszystko było uczciwe. Jednak pier*olone husbro, czy kto to tam robił musiał zrobić z nich takich wrednych i podstępnych typów. Tak w ogóle, to bracia Flim i Flam zostali tutaj potraktowani jako takie "złe tło". Coś tak Suri z odcinka o Manehattanie, lecz o wiele gorzej. Ten kurdupel w brylach okazał się niby dobry, a bracia źli. No myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok.

    Według mnie, to, co uczynili twórcy to najgorszy scenariusz, jaki mógł się spełnić. Zamiast tego, odcinek powinien wyglądać tak, jak jedno z tych:

    1) Najgorszy z tych wymienionych, lecz i tak o niebo lepszy, niż to, co wyczynili twórcy. Barci FF w ogóle by nie było. Pojawiłby się jedynie ten szary karzeł (zwany Silver Shill) który spokojnie wciskałby ten tonik. Jednak później zdaje sobie sprawę, że mógłby on zabić babunie, przez co przyznaje się do winy o daje innym pieniądze, jednocześnie wręczając AJ klucz.

    2) Bez Silvera, Flim i Flam śpiewają i tańczą, reklamując swój produkt, który jednak jest prawdziwy i naprawdę czyni cuda, lecz AJ wciąż uważa to za fake, przez co na siłę próbuje udowodnić ich fałszywość. Coś tam coś tam aż pod koniec rozumie swoje błędy i dostaje od braci monetę.

    3) Wszystko jest jak do tej pory w odcinku. Fałszywy tonik, symulacje, pływanie synchroniczne itd. Jednak pod koniec FF, wraz z pomocą Silvera, zdają sobie sprawę, że mogli kogoś zabić (i sami nawet próbują powstrzymać Granny przed skokiem) dzięki czemu przepraszają wszystkich za oszustka. Tuż przed wyjazdem oddają AJ monetę, gdyż klacz ta pomogła im uświadomić, że tego typu kłamstwa mogą doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych sytuacji.

    Jednak twórcy musieli postąpić po swojemu, tworząc z braci fałszywych oszustów (którymi do tej pory niebyli), dupcąc odcinek w iście legendarnym stylu. Cały ten wybryk odejmuje odcinkowi wszystkie zalety, jakie do tej pory miał...

     

    Podsumowując:

    Plusy:

     - Sam fakt powrotu Flima i Flama.

     - Bracia Flim i Flam.

     - Świetna piosenka.

     

    Jeden, wielki jak Jowisz minus:

     - Twórcy zjechali fabułę i zakończenie po całości.

     

    Ocena: niech już będzie to

    5/10

     

    Jeszcze nigdy Habsro mnie tak nie zawiodło. W zamian za najlepsze postacie wzięli najgorsze zakończenie ever, jakie mogło być. Nie ma takich słów na świecie, które opisałby to, jak mocno zawiodłem się na tym odcinku. A miało być tak pięknie... a mogło być tak... cudownie... JAK ONI MOGLI!!! *rzuca się zapłakany na łóżko* Nie, nie nie!!! To się nie dzieje naprawdę. *przez łzy* To miał być najlepszy odcinek... to miało być epickie...To miało być... spełnienie snów... a twórcy zgrabnie przerobili to w wielką kupę śmierdzącego gówna. *wali pięścią w ścianę* Nie daruje wam tego! Przyjdzie czas, gdy twórcy zapłacą za to... Ta zniewaga krwi wymaga. Czuje się wydymany... Ten epizod spieprzył mi samopoczucie, a mój brat się nawet porzygał (może nie tak zaraz po odcinku, ale i tak... On ubolewa bardziej niż ja). To była jedyna szansa, aby ukazać Braci w lepszym świetle prawdy, ale musiało być zupełnie na odwrót... Czas umierać...

    • +1 3
  9. Miałem w sumie napisać tutaj coś jakieś 5 miesięcy tematu, ale lenistwo robi swoje.

     

    Tak czy siak, dzięki za te badania, Linds. W sumie, to ostatnimi czasy Twilight stała się bardzo popularna. Kiedyś (a przynajmniej ja tak to pamiętam) była ona znacznie mniej lubiana. Lecz mimo tego, 3 miejsce to i tak dość wysoka pozycja. Osobiście spodziewałem się 1-2. Wciąż się jednak zastanawiam, dlaczego aż tak wysoko? Nie widzę nic aż szczególnego, aby postać ta była aż tak gloryfikowana. Jednak podobną sytuacje mam z zespołem Rolling Stones. Według mnie, ten zespół jest strasznie słaby i nie ma on w sobie nic ciekawego ani wartego uwagi. Jednak i tak kupa ludzi go uwielbia. Być może to samo jest i z Luną. W ogóle nie widzę w niej żadnego aspektu, który uczynił by ją aż tak popularną. No, może wygląd, lecz to wszystko. Zaraz ktoś powie, że jestem nietolerancyjny i mogłoby tak w sumie być, gdyby nie to, że takie całkowite niezrozumienie czyjegoś gustu występuje jedynie w przypadków właśnie tego zespołu oraz naszej Księżniczki Nocy. Raczej z niczym innym tak nie mam. I właśnie dlatego drażni mnie strasznie to, że Luna jest wybierania jako patron, herb, znak czy cokolwiek tam innego. To samo mogę powiedzieć o ogromie artów (na deviancie obserwuję grupę z artami naszych dwóch księżniczek. Na jeden art o Cielestii przypada jakieś 10 artów o Lunie), ficki, muzyki (wejdź na MLP karaoke na literę "L"i tam same For Luna, Dear Luna, Princess Luna, Lunasong, Luna, Luna's Lament, Luna's Ruse, Alone Luna itd. a wszystko to jest w sumie o tej samej tematyce i opiera się na strasznie podobnym schemacie. Jedynie Children of the Night jest o czym innym. Ponad to, jest to chyba najsłynniejsza fandomowa piosenka), jak jest coś fajne, to od razu przypisuje się to Lunie (gry, heavy metal itd.).

     

    Jednak wciąż muszę przyznać, że zachowanie "lunarnych" jest dziwne i mocno różni się od zachowania kogokolwiek innego. Wciąż narzekanie na brak owej postaci (http://cheezburger.com/7983819776), olbrzymia podnieta z powodu pojawienia się naszej księżniczki, wypieranie innych postaci itd. Nie mówię, że wszyscy się tak zachowują, lecz tego typu zachowania można łatwo zaobserwować. Zresztą, zauważyłem coś takiego. Dużo ludzi, przy zapytaniu się o ich ulubiona postać, wymienia samą Lunę bądź w towarzystwie kilku innych postaci. Coś mi się wydaje, że wielu ludzi po prostu lubi tą postać, lecz z niewiadomych mi przyczyn, uznaje ją za ulubioną. "Lubie tą postać, tak samo jak lubię np. Applejack, lecz w ulubionych postaciach wspomnę tylko o Lunie." Być może wielu z was zchejtuje mnie za te słowa, lecz są to moje mniemani i domysły.

     

    Wiecie, co mnie jeszcze denerwuję? To się nawet nie tyczy Luny, lecz każdej postaci. Wielu fanów reaguje zbyt mocno na zwykłe nielubienie czym tam lubienie jakieś tam postaci. Na jakiejś tam słynniejszej stronce o kucach na facebooku była taka gra z wykluczaniem postaci. Była duża plansza z wieloma postaciami z serialu i każdy w komentarzach pisał, jaka postać powinna odpaść (zgadnijcie, kto wygrał). Gdy poodpadały jakieś tam gorsze postacie, jak zagłosowałem, aby to właśnie Lunę wykreślono. Oczywiście po chwili kilku kolesi zaczęło mnie hejcić i wyzywać, co raczej żartem nie było. I tutaj nawet nie chodzi o Lunę, lecz takie komentarze, jak "Rarity, bo to najgorsza postać w serialu i w ogóle jej nie powinno być", "Fluttershy, niech zdycha, głupia suka" czy "Jak można głosować na Twilight? Przecież to najlepsza postać, a wszystkie inne powinny jej pucować buty" itp. Sam osobiście bardzo lubię Rarity oraz Flima i Flama i strasznie denerwuję mnie to, gdy ludzie się z nich śmieją i otwarcie hejcą. I tu nawet nie chodzi o to, że ja te postacie lubię, tylko o to, że dużo osób mocno hetuje jakość postać oraz fanów tej postaci tylko dlatego, iż sami za nią nie przepadają. Ja nie lubię Rainbow Dash, lecz nie życzę jej śmierci czy tam innych katuszy, bo jest to po prostu głupie. "No ale to się tylko tak mówi" wytłumaczy się jakiś tam broniak. No ale to się tylko tam mówi, że twoja stara obciągara.

  10.  - Co się właśnie stało? - zapytałem obolałym głosem wciąż leżąc na ziemi i wpatrując się w niebo. - Nie, na serio pytam. Tak niespodziewanie dostałem, że nawet nie wiem, co się stało. Z czego ja dostałem? - próbowałem się podnieść, ale jakoś mi to nie wychodziło. - Uch... Trudno mi wstać. A jak ty się trzymasz? - obróciłem głowę i spojrzałem na rywalkę. - Całkiem dobrze. Pomimo kilku ran, raczej masz w sobie siłę. Czekaj, zaraz wstanę.

    Jakimś cudem udało mi się wstać. Pomimo złamanego rogu, wiedziałem co mam robić. "To przecież nie wymaga magii" pomyślałem.

     - Tym razem bez zbędnego gadania. Wcześniej ukradłem ci czar, tym razem ukradnę ci zdrowie - na te słowa klacz lekko się wystraszyła. Po chwili wystraszyła się jeszcze bardziej, gdy z jej oczu, ust, nosa i uszu zaczęła wylatywać jakaś zielona masa w nieznanym stanie skupienia. Promienie szybko złączyły się w jeden, bardzo gruby, po czym zaczęły wlatywać do moich oczu, nosa, ust i uszu, tworząc nieprzerwaną, zieloną wiązkę, który zasłaniał nasze twarze. Promień, z początku cały zielony, później stał się czerwony od strony Yuki, a przy mnie nabrał barwy biało-niebieski, niczym błyskawica. Yuki poczuła się, jakby z olbrzymią prędkością zaczęła tracić siłę. Ból z każdą chwilą stawał się silniejszy, klacz stawała się coraz słabsza. Z rozpaczy, padłą na kolana i chwyciła się za twarz, lecz nie zatrzymała tym ulatującego z niej życia. Ja natomiast stałem pewnie, czując ulgę. Promień dodawał mi siły i regenerował moje ciało. Róg odrósł, włosy również. Blizny i siniaki znikały, rany goiły się, kości sklejały. Prawym kopytem wykonywałem taki ruch, jakbym chciał przyciągnąć jeszcze więcej dziwnej masy i nasycić się jej wspaniałym smakiem. Jednak żadna przyjemność nie trwa wiecznie i po jakimś czasie promień zaczął zanikać, aż całkowicie znikł. Stałem wyprostowany, pełen energii i siły witalnej. Yuki natomiast leżała skurczona na ziemi. Pomimo, iż jej ciało w żadnym stopniu nie uległo zmianie, czuła się ledwo żywa. I taka też była.

  11. Powiem szczerze, iż fakt pojawienia się Luny oraz ogólne "jaranie się" i wychwalanie odcinka sprawiło, że byłem raczej negatywnie do niego nastawiony. Jedna po obejrzeniu mogę śmiało stwierdzić, że epizod jest fajny, ale jeśli dla takiego zatwardziałego hejtera Luny jak ja, odcinek jest ok, to dla takiego "przeciętnego zjadacze chleba" musi być on jednym z najlepszy.

     

     

    W sumie, to największym plusem jest sama fabuła, a zwłaszcza to, iż jest ona bardzo logiczna, dopracowana i bez zbędnego zgrzytania. Zapięta na ostatni guzik, zawiązana, zasunięta suwakiem i nałożona rzepem. I tak ma być za każdym razem. Cieszyłbym się, gdyby wszystkie odcinki były na tyle dopracowane, że dopisanie logicznej fabuł na plus byłoby niepotrzebne. Ale wracając do tematu, to fabuła jest logiczna, interesująca, dopracowana i po prostu dobra. Jak to mówią, Slice of Life, chociaż sam nie lubię tej nazwy, bo niewygodnie się ją wypowiada. Tak czy siak, SB opracowuje jakieś przedstawienie, na które stroję miała uszyć (a właściwie to upiększyć, ale to szczegół) Rarity, która była akurat zajęta pracą nad sukniami dla Sapphire Shore. Sytuacja jak każda z życia codziennego wyrwana, powiedziałby Joda. Ale nasza dobra i kochana Rarity znajduje czas dla swojej młodszej siostry, a nawet robi więcej, niż ta chciała. Oczywiście z dobrego serca, a nie dla przechwałek. Po przedstawieniu wszyscy zapamiętali jedynie perfekcyjny ubiór CMC, mając kompletnie w dupie cały ten spektakl. Ludzie to ignoranci, więc sytuacja również prawdziwa. Oczywiście, jak na stereotypową kobietę przystało, SB zwala wszystko na swoją siostrę, broniąc się takimi czerstwymi frazesami jak "zrobiłaś to specjalnie". Gimbus: "Słiti Bel w ogóle zachowuje się jak jakaś pusta szmata!!! Już myślałem, że jest ona fajna, a tu gówno nie postać!!!1" Spokojnie gimbusku. Sweetie Belle zachowała się tak, a nie inaczej, gdyż jest kobietą klaczą, a osobniki tej płci w zdenerwowaniu potrafią zachować się bezmyślnie i przytaczać nic niewnoszące argumenty. I właśnie dlatego ta scena jest tak prawdziwa. Duży plus dla twórców za to. Gimbus: "Cofam suba mysterii, bo odcinki robią się chu*owe!" ... Wracając do fabuł, to SB strzela focha typu "forever" na tak niebagatelną skale, że nawet problemem z zaśnięciem obarcza swoją siostrę. I tutaj wychodzi znaczek, gdyż SB wcześniej mieszkała w domu swoich rodziców, a tutaj nagle u Rarity sypia, ale w sumie, co to ma dorzeczy. W środku nocy postanawia iść się wylać (myśleliście, że bierze łyk wody, co?) i przy okazji wpada na iście szatański pomysł wyjęcia jednej nitki ze specjalnego stroju dla Szefajer Szors. Zadowolona swoim wyczynem, kładzie się do łóżka i szybko odchodzi w objęcia Morfeusza. Jak na razie, wszystko jest gites majonez. SB "budzi" się nagle i dostrzega światła za oknem. Okazuje się, iż są to nominacje do najlepszej pisarko-reżyserko-aktorki w niesamowitej sztuce, wystawianej przez kucyka i jej niesamowite, najlepsze przyjaciółek. SB oczywiście wygrywa, po czym odziana w ładną suknie wyjściową, odbiera Oskara. I tutaj podobało mi się to przejście. Że niby stoi w oknie, a tak na prawdę siedzie na ławce dla zawodników. Gdy nasza bohaterka tryumfuje, imprezę przerywa deszcze oraz huczenie grzmotów i błyskawic. Złota figurka pod wpływem kropli wody, zamienia się w gline i szybko rozpaćkuje się. Z zebranych na nocnym niebie chmur układa się głowa Rarity (a przynajmniej miała to być Rarcia. Ja za pierwszym myślałem, iż jest to Luna ale gówno tam wiem) która śmieje się niesamowicie beznadziejnym śmiechem, który ewidentnie należał do Luny. Ten moment jest dziwny, ale nie jest tak źle. Magiczna moc rozgania obłoki, po czym z nieba spada Luna, niczym Gwiazda Betlejemska. Potem mamy gadkę-szmatkę, że Luna nienawidzi jej siostry i że to przez nią wylądowała na Księżycu. Gimbus: "Bo to jest wszystko prawda!!! Celestia to tyran, a Luna zawsze była dobra. FOR NIU LUNAR REPABLIK!!!!11" Ale wiesz, że z odcinka wynika co innego? Gimbus: "Bo telewizja kłamie!!!!" Dobra, mniejsza już z tym. Nagle SB spada ze schodów i po jakimś czasie "dospaduje" do swojego domu... chyba to jest jej dom. Tak czy siak, Rarity przyjmuje gości w postaci mini-człowieków kucyków, a SB mająca jedynie 5 lat na karku stroi się jak nie powiem kto. Scena z przyszłości SB? Tak najbardziej na tak, zważywszy, że ukazuję ona dobroć Rarity. Kolejny skok w nieznane, pływanie z delfinami i manekinami (w sumie, to teraz bardziej rozumiem, po co była ta scena i czego dlaczego akurat delfiny z manekinami). Prawie teraźniejszość, w której Rarity coś tam majaczy przed snem. W sumie, to nic ciekawego nie powiedziała. Potem kolejne przejście, tym razem przez negatyw i SRU! Jedziemy z psychodelicznymi koszmarami! Rozpadające się ubrania, wirujący świat, bieganie po grzywie, wpadanie do gardła własnej siostry, spadanie, dom Rarity zamieniony w Wyjącą Chatę, naśmiewanie się z innych przez publicznością, drugi raz sprawdzanie wszystkiego, co się da, krzyczenie na Fluttershy, siedzenie na strychu z pająkami i kołysanie w przód i w tył!!! A to wszystko w akompaniamencie niepokojącej muzyki! I to wszystko w jednym odcinku! O mój... Zawsze byłem wrogiem podobnych odpałów w tej bajce, lecz to jakoś tak mocno mnie nie zirytowało. Być może dlatego, iż był to sen, a w bajkach zawsze przeradzają się one w koszmary. Dobra, jedziemy dalej. SB budzi się gwałtownie, jakby śnił jej się Trynkiewicz, po czym wybiega sprawdzić, czy nie ma go w pokoju jej siostry. Rarcia zniknęła, a wraz z nią i paczka ze strojami (to ubrania nosi się w kartonach?). Protagonistka bez wahania bierze swoje przyjaciółki i już śmigają ciuchcią do Canterlotu, przy okazji dyskutując o muzyce. Rarity, nie wiadomo dlaczego, ogląda aerobik w wykonaniu skąpo ubranej Sapphire i reszcie jej zespołu. CMC niestety nie może dostać się do środka tego... budynku, gdyż blokuje ją goryl przy drzwiach, więc młode klacze postanawiają wejść w nielegalny sposób, wykorzystując do tego rozwieszony sznur na bieliznę. SB dostaje się do środku i kradnie paczkę, po czym mamy zapierający dech w piersiach pościg, pomiędzy Rarity, a CMC. Sweetie zamyka się gdzieś tam i już myśli, że jest sama, a tu nagle z mroku wyłania się Luna ze szpulką i igłą z mina "prepare your anuses". SB wychodzi dziwnie zadowolona, od razu wpadając na Rarity. Potem mamy przeprosiny, wyjaśnienia bla bla bla. W końcu Rarcia prezentuje te swoje serwetki Sapphire, a ta zachwyca się wyszytym przez Lunę (czy tam SB) koślawym delfinem, mówiąc, iż pływa z nimi we snach (ych). Potem znowu przeprosiny, wybaczenia, koniec.

    Nie będę ukrywać, fabuła jest więcej niż dobra. Nie ma żadnych dziur, wszystko trzyma się kupy i po prostu jest fajnie. Co tu więcej mówić? Odcinek ma w sumie kilka innych plusów, ale już nie chce mi się o nich pisać, więc tylko wspomnę o nich w podsumowaniu.

     

    Reasumując:

    Plusy:

     - Bardzo fajna, przyjemna fabuła.

     - Brak jakichkolwiek błędów czy niedopracowań.

     - Wszystko jest realistyczne i spójne.

     - Przeszłość i przyszłość, choć to drugie to tylko sam fakt pojawienia się i to, co przedstawiał.

     - Idealne ukazanie Rarity.

     - Nawet polubiłem Sweetie Belle.

     - To samo z Sapphire Shores

     - Ten bodygard przy drzwiach

     

    Minusy:

     - To, w jaki sposób przedstawiona jest przyszłość.

     - No i moje obowiązkowe: LUNA POD FANDOM, ŻEBY BRONIES SIĘ CIESZYLI!!!!

     

    Ocena: 8,5/10

     

    No nie spodziewałem się tego. Już na sam dźwięk tego, że w odcinku będzie Luna mocno się krzywiłem. Jednak, na całe szczęście, nie było jej wcale dużo i nie była tak na siłę wpychana. Jednak szkoda, że nie ma podobnego epizodu z Celestią. W ogóle, to ja czekam na odcinek, gdzie będzie tylko Celestia i Luna + może Cadence. Ale nie odbiegając od tematu, wszystko było w sumie cacy. Fabuła największym plusem, Rarity wyszła perfekcyjnie, polubiłem SB i naszą gwiazdę POP. Co prawda, mogliby darować sobie te psychodeliczne sceny, ale jakoś tam mocno mi to nie przeszkadza. Ten odcinek to bardzo duże zaskoczenie dla mnie.

     

    I ja daje w zaokrągleniu 9/10 odcinkowi, które drugie skrzypce gra Luna... Zaczynam się staczać.

     

    PS. Następnego odcinka wyczekuję bardziej, niż samej premiery 4 sezonu. Ci, co czytali spoilery i znają mnie bardziej, wiedzą już, o co mi chodzi.

    • +1 1
  12. Chce zgłosić Trica, gdyż już od bardzo dawna olał on całkowicie swoją posadę avatara Twilight. Dział obrasta kurzem i jedynie Hoffman stara się jakoś go podtrzymać. W dodatku, już dawno temu zgłosiłem tą sprawę Siperowi, który zapewniał mnie, że postara się jakoś temu zaradzić. Pisałem do niego 4 razy (w różnych odstępach czasu) i za każdym razem twierdził, że weźmie się za to. 2 miesiące minęło od ostatniego zgłoszenia sprawy, a postępu nadal nie ma.

    • +1 3
×
×
  • Utwórz nowe...