Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. Utracenie przytomności byłoby dla mnie śmiertelne. Bez żadnej ingerencji rozwarte rany po krótkim czasie stałyby się śmiertelne. Nie mogłem dopuścić do tego, choćby za wszelką cenę. Pomimo mych walk, wzrok szybko się rozmywał. Gdy już miała zapanować ciemność, użyłem całej swojej siły, aby użyć tego jedynego zaklęcia. Moje ciało nagle zniknęło i w tym samym czasie pojawiło się dokładnie tam, gdzie stałem jeszcze kilka chwil temu, kiedy pocisk Yuki jeszcze mnie nie dotknął. Stałem spokojnie, nie czując bólu. Na moim ciele nie było widać żadnych ran, które uzyskałem po uderzeniu pocisku.

     - Hah! Zaklęcie, które stworzyli wielcy tkacze rzeczywistości. "Jeśli nie podoba ci się to, co jest teraz, zawsze możesz cofnąć się do tego, co było wcześniej". - do Yuki jeszcze zbytnio nie dotarło, jak prawie umierająca postać nagle stoi spokojnie, zupełnie jak przed wystrzeleniem pocisku - A, muszę ci pogratulować. Fajne zaklęcie! Chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli sobie je "pożyczę"?

    Z rogu Yuki wysączyła się lepka, zielona substancja. Dziwna ciecz poszybowała w moim kierunku i wlepiła się w mój róg. Maź wchłonęła się całkowicie, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Teraz klacz byłą jeszcze bardziej rozkojarzona. "Co się właśnie stało?" głowiła się.

     - Dzięki - odparłem - Uwielbiam to robić... - Wszystkie następne zdarzenia potoczył się dokładnie tak samo, jak te kilka chwil temu, lecz ze zmienionymi postaciami. To mój rogu zaczął się tlić pomarańczowym światłem i już po chwili olbrzymi pocisk stworzony z ognia i energii elektrycznej uderzył w klacz, która nadal nie wiedziała, co się dzieje. Nawet objawy uderzenia był takie same. Klacz, z początku bólu nieczująca, po chwili nie mogła znieść rozdzierającego jej klatkę piersiową uczucia. Ponowne problemy z oddychaniem, ponowna niemalże utrata przytomności.

  2. eeeeeeee

     

    Wow, ten odcinek był... "majndfakowy". Momentami czułem się, jakbym oglądał jakiś horror animowany. Co ja w zasadzie obejrzałem? Psychodeliczna rodzina Pie, psychodeliczna siostra Pinkie z psychodeliczną obsesją oraz zachowaniem. No po prostu...

     

    Tak czy owak, wpierw zacznę od nowej postaci, czyli Maud Pie. Czy oceniam ją pozytywnie? Trudno powiedzieć. Osobiście spodobało mi się nieokazywanie jej uczuć i ciągłe chodzenie z pokerową gębą. Można powiedzieć, że miała ona "kamienną" twarz hłe hłe hłe. Ale żarty na bok. Był ona wykształcona, silna, uprzejma i dbała o rodzinę, a z twarzy ciągle sprawiała wrażenie strasznie zamulonej, obojętnej i mającej wszystko w pompie. I w sumie, to mi się to podoba. Lecz twórcy raz czy dwa mocno przesadzili i chodzi mi tutaj o jej obsesje na punkcie kamieni i o ile posiadanie swojego kamiennego zwierzątka, studiowanie "kamienioznastwa" itd. było w miarę normalne, tak ta poezja o kamlotach oraz "obieranie" jabłek głazem było ostro pieprznięte; zwłaszcza to drugie. Żarty dla starszych żartami dla starszych, lecz no kurde... Mnie osobiście miażdżenie jabłek głazem odrobinę wystraszyło. Takie żarty, moim zdaniem, raczej miejsca mieć nie powinny, ale ja tam jestem drętwym frajerem, więc nie słuchajcie się mnie. Tak w ogóle to fandom jakoś wmówił sobie, że rodzina Pinki to istna patologia na legendarnym poziomie, a twórcy najwyraźniej chcą to urzeczywistnić. Ale wracając do Maud, to jej obsesja na punkcie kamieni była czasem zbyt przesadzona, lecz większość rzeczy były "w miarę normalne". Czekam tylko na clopy z udziałem Maud i kamieni, czy tam inne pomylone twory.

     

    W sumie, to mogę tutaj rozpisać się odnośnie pomniejszych plusów i minusów, których i tak nie ma zbyt dużo. Jakiś taki pusty ten odcinek; nie mam o czy pisać. Tak czy siak, kilka scen mocno mnie rozśmieszyła, jak np. rzut kamienie Maud, który wywołał niezły wybuch i zaje*istą fale uderzeniową (osobiście uważam, iż wybuch był zbyt duży, ale co tam). Ten cały plac zabaw urządzony przez Pinkie to nawet fajna sprawa. Zawsze lubiłem takie tory przeszkód, zważywszy, że każdy z nich reprezentuje inną postać. Brawurowy wyczyn Maud w kasku szkopersona był... ciekawy. Jednak np. kamienna wioska rodem z Flinstonów była głupim pomysłem. To jest farma kamieni, czy cała wioska jest zbudowana z tego budulca? I na koniec ponownie zhejtuje twórców, gdyż tworzenie siostry Pinkie pod fandom jest bebe. Niech twórcy się lekko zluzują, gdyż zaczynają im powoli wpadać najdziwniejsze pomysły do głowy.

     

    Krótkie podsumowanie:

    Plusy:

     - Nieokazująca uczuć Maud Pie.

     - Lekka obsesja siostry Pinkie na punkcie kamulców.

     - Nawet trochę się śmiałe, oglądając ten odcinek.

     - Plac zabaw Pinkie.

     

    Minusy:

     - Czasem zbyt obsesyjne zachowanie Maud.

     - Kamienna wioska.

     - Ukazanie rodziny (a przynajmniej rodzeństwa) Pinkie w "patologicznych kolorach"

     

    Ocena: ?/10

     

    No odcinek trudny do ocenienia. Tak nieoficjalnie mógłbym dać 7, lecz wole pozostać przy pytajniku. Chyba najdziwniejszy i najbardziej psychodeliczny epizod w całym serialu. Przebił on nawet "Tree's A Crowd", gdyż tamten odcinek był nielogiczny i czasem po prostu absurdalny, lecz ten przypomina mi jakieś stare horrory. Maud Pie sama w sobie raczej pozytywnie wpływa na odcinek, lecz jej "fetysz" czasem jest na tyle przesadzony, że hej. W sumie, to owa postać jest jedynym fenomenem odcinka. Raczej nie znalazłem żadnej innej, wartej uwagi rzeczy.

     

    PS. Kolega dwa posty wyżej przypomniał mi właśnie o tym. Maud Pie do bólu przypomina Glados, co powodowało, że postać ta była jeszcze bardziej pier*olnięta, niż wcześniej. The rock is a lie! Companion Bolder! Jak sobie tak nad tym myślę, to dosłownie aż strach się bać...

    • +1 3
  3. Yuki siedziała sobie spokojnie, oczekując jakiegoś ruchu ze strony rywala, lecz ten wciąż spoczywał nieruchomo po środku kopuły. W pierw klacz bacznie przyglądała się ogierowi, lecz po jakimś czasie straciła zainteresowanie nim. Rozglądała się na boki, gładziła kopytem powierzchnie ziemi, nuciła jakąś melodyjkę pod nosem. Ja jednak wciąż siedziałem nieruchomo, wyprostowany, z zamkniętymi oczami. Powoli nudząca się klacz zaczęła jeszcze raz rozmyślać, jak najlepiej przygotować się na atak ze strony oponenta oraz jaki kontratak byłby najlepszy. Głęboko się zamyśliła, poznając coraz to nowe zaklęcia, które przeniknęły do jej mózgu. Nagłe, szybkie uderzenie gwałtownie wyrwało klacz ze stanu zamyślenia. Wielki, zakrwawiony hak pochwycił jej ciało, wbijając się w plecy Yuki. Silne szarpnięcie pociągnęło hak, a za nim i klacz wprost do fioletowej bańki. Hak ów przyczepiony był do długiego łańcucha, który za sprawą zaklęcia, wystrzelił z mego rogu. Klacz, która dopiero co wbrew swojej woli znalazła się w bańce, zastygła w powietrzu. Yuki, całkowicie tego nieświadoma, nie mogła ruszyć żadną częścią jej ciała. Podszedłem pewnym krokiem do wiszącej w powietrzu oponentki.

     - Czas się dla ciebie zatrzymał - wyszeptałem do niej, nie zważając całkowicie na to, czy mnie ona słysz, czy nie. W moim kopycie pojawiło się nagle fioletowe berło z zaokrągleniem na końcu, ozdobione zielonymi kryształami. Spojrzałem na berło, po czym zaczął okładać nim zastygniętą klacz. Jeden cios za drugim. Z każdym uderzeniem zdawałem się poruszać szybciej, zupełnie jakby czas się dla mnie przyspieszył. Jednak po kilku chwilach przestałem. Berło znikło, a ja sam podszedłem na drugi kraniec kopuły, która nagle wyparowała, gdy tylko podszedłem w dane miejsce. Klacz, do tej pory wisząca w powietrzu, upadła na ziemie. Była całą obolała, jakby ktoś okładał ją kijem golfowym. W dodatku, na plecach czuła spływającą z małej, lecz głębokiej rany krew.

  4. (Dzięki za życzenia :D)

     

     - Co to ma ku*wa znaczyć? Wstawaj! Kto to widział, aby kłaść się spać podczas pojedynku! - zbulwersowałem się, po czym stanowczo pchnąłem klacz w brzuch - Do czego to doszło! Przecież to skandal! Nosz ja pier*ole! - wybuchłem. Leżąca Yuki jednak wykonała przez sen taki ruch kopytem, jakby chciała mnie uciszyć. Warknąłem z wściekłości, po czym szybko odwróciłem się od klacz, wyczarowałem sobie drewnianą tarczę w kształcie Yuki i z całej siły uderzyłem ją kopytem, rozsypując wokół drzazgi. Ciężko dysząc, stałem w bezruchu. Chwyciłem się za nozdrza i zacząłem gorączkowo myśleć, co mam teraz zrobić. Po chwili puściłem swój nos, po czym rozejrzałem się na boki. Niczego nie zauważając, usiadłem na ziemi.

     - Wiem, że mnie słyszysz, więc posłuchaj mnie teraz - zwróciłem się to niej, już o wiele bardziej spokojnym głosem -  Wyczaruje sobie teraz taką fajną bańkę, w której podobnie jak ty, odpocznę sobie. Od razu ostrzegam, iż nie uda ci się tak po prostu wejść do niej, gdyż twoje ciało w magiczny i znany tylko mi sposób skamienieje. Tak ściślej mówiąc, to zatrzyma się w czasie, ale co to za różnica. Daj mi odpocząć, bo jak nie, to pożałujesz. Rozumiemy się?

    Odszedłem od śpiącej klaczy na jakieś 20 metrów. Zwróciłem głowę ku górze, a z mojego rogu wystrzeliła fioletowa kula. Pocisk poszybował na wysokość około 5 metrów, po czym zatrzymał się i zaczął rozchodzić się na boki. Utworzyła się z niego ciemnofioletowa, galaretowata kopuła. Tak właściwie, to tylko jej ściany takie były, gdyż w jej wnętrzu mogłem się swobodnie poruszać. Cała ta bańka deformowała wszystkie dźwięki zewnątrz, dzięki czemu czułem się, jakbym siedział pod wodą. Usiadłem, podparłem sobie brodę kopytem, zamknąłem oczy i dałem odpocząć zarówno mojemu ciału, jak i umysłowi.

  5.  - A tam, nie z takich opresji się wychodziło - zwróciłem się do klaczy, wciąż leżąc na ziemi. Byłem cały obolały, lecz dałem rade wstać. Troszkę magii i już cały się posklejałem.

     - Hmmmm - rozmyślałem na głos - Czego by tu teraz użyć... To było, to też, to się nie nada, to na później, tego nie pamiętam... - tak dumając, powoli przybliżałem się do rywalki. Klacz była bardzo czujna i ostrożna. W uwagą przyglądała mi się, czy aby czasem nie próbuję jakiejś sztuczki.

     - O! Już wiem! - oznajmiłem głośno, przerywając ciszę - Burza Statyczna! Tego mi teraz trzeba! - z mojego rogu wystrzeliła niebieska kula energii, która wylądowała na ziemie tuż koło Yuki. Promień zaczął rozprzestrzeniać się na boki, obejmując dość spory obszar. Klacz poczuła pod nogami dziwne uczucie rozchodzącej się materii. Nagle niebieska masa zaczęła wirować, tworząc po środku wciągający wir, który wciągnął klacz, nim ta zdążyła zareagować. W tym samym czasie niebieska materia zaczęła gwałtownie wyładowywać. Był to prąd elektryczny w czystej postaci. Trzeszczenie i strzelanie błyskawic rozeszło się po całej arenie. Z wiru wydobywały się białe błyskawice. Całą ta reakcja była bardzo gwałtowna. Przez uwięzioną w wirze klacz przechodziły setki tysięcy woltów czystej energii na sekundę. Yuki była tak sparaliżowana, że nawet nie potrafiła krzyczeć. Jednak po kilku sekundach, burza nagle przeminęła. Błysku ustały, błyskawice zniknęły a samą niebieską materie zmiótł niewielki podmuch wiatru. Klacz leżała nieruchomo na ziemi, cała poskręcana. Każdy milimetr jej ciała był poparzony. Skóra w wielu miejscach odchodziła. O dziwo, włosy klaczy, mimo iż był sztywne i najeżone, pozostały całe. Jedynie końcówkę jej grzywy spowijał mały płomień. Podszedłem do klaczy i zza pazuchy wyciągnąłem szklankę wody. Wylałem ciecz na grzywę leżącego kucyka, przyduszając płomień. Po kontakcie z wodą całe ciało klaczy przeszła mała fala elektryczna, lecz najprawdopodobniej nie oddziałała ona negatywnie na Yuki. Rzuciłem szklankę na ziemie, która wbiła się w piach.

     - Spokojnie, wyliżesz się. Tego typu rzeczy łatwiej jest połatać, niż przeżyć - klacz chyba mnie nie słyszała, lecz zbytnio się tym nie przejąłem. 

  6. Nick: W sumie, to kojarzy mi się ten nick tylko z Tobą. Jakby ktoś by mi to powiedział na ulicy, to pierwszą myślą byłbyś właśnie Ty.

     

    Avatar: Fajny. Łączysz w nim swoją ulubioną postać oraz największe zainteresowanie.

     

    Sygnatura: Powtórzenie artu z avatara, co mi się nie podoba. Cytat nawet nawet. Pracuję w brohufie! WOW WOW Wszyscy muszą o tym wiedzieć WOW Jestę dziennikarzę Prowadzisz bloga? Czemu nie

     

    User: Nawet spoko. Nie darze Cię jakimś tam uwielbieniem, ale raczej masz poukładane w głowię.

  7.  - Skoro tak chcesz to rozegrać? oznajmiłem donośnym głosem, po czym powoli zacząłem zbliżać się do wrogo nastawionej klaczy.

     - Pamiętasz, jak ci mówiłem o moim zafascynowaniu żywiołem ziemi? Rozwarłem wtedy grunt pod twoimi kopytami, aby udowodnić Ci, jak śmiercionośna jest ta moc. Jednak tamto zaklęcie to małe piwo w porównaniu do tego, czego nauczył mnie skorpion Crixalis, Król Piasku - stanąłem jakieś 5 metrów przed klaczą. Stała dumnie, wpatrując się we mnie. Była gotowa na wszystko.

     - Jednak pobawię się trochę zaklęciami. Ciekawi mnie, jak współgra to z tym, czego nauczyłem się od Kaolina, Ducha Ziemi - jednym, szybkim ruchem wyczarowałem trzy posągi. Wyłoniły się one z ziemi i otaczały one klacz ze strony lewej, prawej i od tyłu. Odległość pomiędzy nimi a kucykiem wynosiła około 3 metry. Kamienne posągi były nieco większe, niż stojąca pomiędzy nimi klacz. Przedstawiały one jakiegoś ogiera w różnych pozach. Twarz każdego z kamiennych pomników zwrócona była ku Yuki. Dopiero po chwili klacz spostrzegła, iż postacią wykutą z kamienia jest jej aktualny rywal.

     - Piękne, nieprawdaż? Nie tylko prezentują się idealnie, to mają one niesamowite właściwości - podszedłem do jednego z posągów i postukałem kopytem w "swój" policzek. - Tego właśnie nauczył mnie Kaolin. Tylko, że jego posagi nie przedstawiały mnie, lecz jakieś tam inne postacie. Ale starczy już tego gadania - cofnąłem się do miejsca, na którym przed chwilą stałem. Znajdowałem się dokładnie na przeciwko Yuki, jakieś 5 metrów od niej.

     - A teraz czas na gwóźdź programu! Niech płyty tektoniczne pękają pod moimi kopytami! - wykrzyknąłem, po czym unosiłem przednie kopyta w górę. Przez chwilę utrzymywałem się tylko na dwóch nogach, aż w końcu z całej siły uderzyłem kopytami o ziemie. Wszystkie dalsze wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Rozległ się olbrzymi wstrząs. Potężna fala uderzeniowa rozeszła się dookoła mnie, uderzając klacz w pierś. Yuki poczuła się tak, jakby spadł na nią głaz. Fala rozeszła się dalej, lecz zatrzymała się na kamiennych posągach. Pomniki lekko popękały, po czym z olbrzymim impetem odbiły one fale. W ten sposób utworzył się trzy kolejne fale, które w tym samym czasie z trzech różnych stron zderzył się z klaczą. Całe to zdarzenie trwało co najwyżej sekundę, jednak nie był to jeszcze koniec. Tuż po pierwszym wstrząsie rozległ się kolejny, nieco potężniejszy, który ponownie zderzył się z klaczą, odbił się od posągów, które ponownie popękały i znowu trzy nowo powstałe fale uderzyły klacz. Po trzecim wstrząsie rozległ się czwarty, potem piąty, aż w końcu zakończył to wszystko ostateczny, najbardziej potężny, dwunasty wstrząs. Posągi wyniszczone falami rozpadły się na kawałki, które zamiast opaść na ziemie, lewitowały tuż nad gruntem i co chwilę jeden łączył się z drugim przy pomocy malutkich wyładowań elektrycznych.

    Yuki leżała pośród gruzów. Jej kończyły były nienaturalnie powyginane we wszystkie strony. Wszystkie kości powypadały ze stawów w taki sposób, że można by obracać każdą nogę o 360 stopni bez końca. Żebra były w drzazgach. Każda kość była pęknięta co najmniej w 12 miejscach. Jednak żadnych powierzchownych ran nie było. Jedynie wnętrze doznało obrażeń.

     - Mogę ci przysiąc, że znałem zaklęcie, które skleiłoby twoje kości w trymiga, lecz chyba je zapomniałem. Może ty je pamiętasz?

  8. Dobra, ten temat z dnia na dzień dziwaczeje.. Tutaj jakiś mutliplayer, tam jakieś ficki... Do czego ten tema zmierza?

     

    Na wstępie tylko powiem, że jeśli wynajdą jednak taką technologię, to chętnie przeniósł bym się do Equestrii i nie tylko. Chciałbym po prostu porozmawiać, pozwiedzać, poprzytulać itd. Jednak moje prawdziwe "ja" znajduje się tutaj, na Ziemi, i tutaj pozostanie. Coś takiego powinno używać się jedynie jak np. komputera. Dzisiaj: nudzę się, pogram w coś tam. Jutro: nudzę się, pójdę do Equetsrii sobie pogadać." Zresztą, nawet, jeśli wynajdą taką technologie, to: pojawi się ona bardzo, ale to bardzo późno, o ile w ogóle będzie to możliwe, będzie tak droga, że chyba tylko Sknerus McKwacz mógłby sobie to kupić, styl życia typu: nolife osiągnąłby poziom śmiertelny, ludzie zaczęliby wariować itd. Taka technologia jest strasznie niebezpieczna i mocno zniszczyłaby ona życie wielu ludzi. To coś jak narkotyk, tylko o wiele bardziej szkodliwy. Jeśli nawet wynajdą coś takiego (w co wątpię) to na pewno nie dadzą tego jako domowy gadżet. Co najwyżej jako system szkoleniowy dla wojska, policji, strażaków itd.

     

    W sumie, to tutaj mógłbym zakończyć tą wypowiedź, lecz zachowanie twórcy tego tematu oraz on sam z postu na post zaczyna robić się coraz bardziej dziwny.

     

    Co do samego Kemotxa. Ja rozumiem, każdy ma tam swoje własne marzenia, lecz coś takiego to przesada i o ile zrozumiem, że twoim marzenie jest dostanie się do Equetsrii (dostanie, nie zamieszkanie), to ta cała miłość do Twilight itd. to już zbyt wiele. Twilight nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. A nawet, jeśli ta cała technologia okaże się prawdą, to klacz tak i tak będzie istnieć jedynie w twojej głowię. To tak samo jak sny. One nie są realne. Tak samo Twilight nie będzie realną postacią, lecz wymysłem, który utworzył się w głowię. Mówiłeś także, że chciałbyś "stać" się nią; wcielić się w jej ciało. Kolego, życie podarowało Ci taką postać i musisz się z tym pogodzić. Zamiast marzyć o zostaniu kimś tam, pogódź się z faktem, iż jesteś Kemotxem. Zresztą, gdybyś dzięki tej całej technologii zawładnął ciałem Twilight, to można by powiedzieć, że ją wykorzystujesz. Skrzywdziłbyś ją i tyle. Jeśli naprawdę ją kochasz, to chyba powinieneś zdawać sobie sprawę z tego. Wieje hipokryzją, nie sądzisz? W dodatku, dość często zapewniasz nas, iż dostanie się do Equetsrii nie jest twoim największym problemem czy tam najważniejszym celem i że niby nie myślisz o tym ciągle. Wybacz, ale twoje zachowanie wskazuje na coś innego. Mówisz jedno, lecz twoje zachowanie (które można by nazwać internetową mową niewerbalna) mówi drugie. Nie licząc tego tematu, dziwacznych nozdrzy oraz jednego/dwóch postów w temacie o napojach, na forum tym nie udzielałeś się nigdzie! Absolutnie nigdzie! Intensywnie dyskutujesz wyłącznie tutaj oraz w twoim drugim temacie. Nie udzieliłeś się nigdzie indziej! W dodatku, twoje statusy w kółko mówią to samo i są związane z marzeniami bycia Twilight itd. Nawet twój tytuł informuje nas o tym. Obsesja jak na dłoni. Zresztą, na PW napisałeś mi, iż "mam wiele obsesji, nie tylko kucykowych". Nie rozumiesz, że takie rzeczy trzeba zwalczać? I o ile są to drobnostki typu: "muszę mieć zawiązane buty!" jakoś nie przeszkadzają, to taka maniakalna chęć przejęcia ciała Twilight może przyprawić Ci wielu, naprawdę wielu problemów. Takie rzeczy trzeba zwalczać i to szybko. To tak samo jak natręctwa. One, pomimo, iż są drobne, mogą spowodować np. że mało kto będzie cie lubić, a co dopiero tego typu obsesje na tak ogromna skalę. Dziwi mnie również to, iż piszesz o całej tej technologi wręcz w taki sposób, jakbyś sam to wszystko miał zaprojektować. ba! Jakbyś wynalazł to już i cofnął się w czasie! Wiesz o tym absolutnie wszystko! Jak to będzie dokładnie działać, jakie są zagrożenia, korzyści, co zrobić w razie gdyby, jakie ma to wpływ na menstruacje pingwinów itd. To nie mogą być domysły, a nawet na treści przeczytane w jakimś artykule to nie pasuje. Albo jesteś trollem i to wszystko wymyślasz, albo znalazłeś jakieś forum tylko i wyłącznie poświęcone tej technologi, na którym zarejestrowani są wszyscy naukowcy na świecie, albo jesteś tak ślepo w to zapatrzony, że hej. Zakładam, że to trzecie, choć propozycji numer jeden również nie odrzucam. Jednak jeśli jest to ślepe zapatrzenie, to powiem Ci tyle. Możesz się wypierać ile chcesz, ale człowiek zbytnio nie jest świadomy tego, że ślepo wierzy w jakąś tam rzecz. Tak samo jak człowiek, który jest samolubnym sukinsynem nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest samolubnym sukinsynem. Zrozum w końcu, że to wszystko może być picem na wodę, albo projekt nie wypali bądź naukowcy nie wyrobią się na ten cały 2039 r. Co wtedy? Jeśli nadal będziesz tak w to wierzyć, to wpadniesz wtedy w depresje albo nawet i gorzej. Twoje zachowanie porównać można do nacjonalisty z patrioty. Patriota wierzy w swój kraj, lecz potrafi dostrzec w nim wady itd. Nacjonalista gloryfikuje swój kraj ponad wszystko, jest w niego zaślepiony itd. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę możliwość niepowodzenia. Ja osobiście wierze w naukę, lecz jeśli jakiś naukowiec powie mi, że za 2 lata wynajdą teleport, to jestem całkowicie świadomy tego, iż nie musi być to prawda lub że prace opóźnią się o 40 lat. Zresztą, postęp jest ok, lecz trzeba wprowadzać go powoli, małymi krokami, bo jeśli nowa technologia wtargnie buciarami zbyt szybko, to można spodziewać się najgorszego.

     

    W zasadzie, co całym sednem tej sprawy jest to, iż zakochałeś się w Twilight. Zakochiwanie się w fikcyjnych postaciach jest strasznie dziecinne i aż dziw bierze, że osoba w twoim wieku doświadczyła czegoś takiego. Twilight została wymyślona przez (chyba) Lauren Faust, a w takiej postaci, jaka jest, stworzyli ją graficy. Nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. Nawet, jeśli cała ta technologia wypali, to i tak będzie ona istniała tylko w Twoim mózgu, lecz będziesz mógł ja dotknąć czy co ty tam chcesz z nią robić. Zrozum, wciąż będzie to tylko obraz z twojego mózgu, który tak naprawdę nie istnieje. Kiedyś tam napisałeś, nawet na tle tego wszystkie bardzo kontrowersyjną myśl, iż jakbyś był kucykiem, to chciałbyś uprawiać seks z Twilight czy tak kimś innym. Na drodze stoją Ci dwie przeszkody. Po pierwsze, postacie w bajce nie mają narządów płciowych, a sam przecież napisałeś, że będzie to prawdziwa Equestria, a na razie jedyna "prawdziwa", to ta w serialu. Po drugie: sam pisałeś, iż chciałbyś być klaczą, przez co uprawiałbyś seks lesbijski. Nie wiem, czy wiesz, ale klacze nie odczuwają przyjemności ze stosunku. Jedynie ogier, klacz raczej nie. Więc seks dwóch klaczy, które nawet i darzą siebie nawzajem miłością jest bezowocny. No chyba, że chcesz "dymać" Twilight tylko dla samego faktu, co jest głupie.

     

    Ja Ci tego wszystkiego nie mówię tylko dlatego, żeby Cię zhejcić. To ma Ci pomóc zrozumieć, że masz potworna obsesję, z której istnienia powinieneś zdać sobie sprawę oraz zainterweniować jakoś w to wszystko. Możesz sobie myśleć, co chcesz, lubić, co chcesz, kochać, kogo chcesz i być, kim chcesz, lecz wszystko ma swoje granice, które ty mocno przekraczasz. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę nieprzewidziane wydarzenia. Możesz kochać Twilight, lecz tylko jako przyjaciela z serialu, natomiast w realnym życiu znajdź sobie dziewczynę. Chciałbyś być kobietą. Los obdarował Ci życie jako mężczyzna. Musisz się z tym pogodzić i już. Nie warto nagle w połowie swojego żywota zmieniać sobie płeć. Masz tylko jedno życie. Nie zmarnują go na marzenia, które uznajesz za realne. Według twojej teorii, masz jeszcze 25 lat, a zachowujesz się, jakbyś już od teraz odliczał każdy dzień. To tylko bajka. Nie warto marnować życia dla marzeń związanych z czymś tak błahym, jak głupi serial animowany dla dzieci.

    Mogę jeszcze dodać, iż rozmawiałem na ten temat z wieloma dorosłymi osobami, którzy są już na prawdę dorośli, są rodzicami itd. Wszyscy poparli moje zdanie, iż mocno przesadzasz i powinieneś stanowczo zluzować z tym wszystkim. Tak w ogóle, rozmawiałeś o tym z najbliższym otoczeniem? Koledzy, nauczyciele, rodzina? Zwłaszcza ta ostania grupa powinna wiedzieć o takich rzeczach.

    • +1 2
  9. Soł słit!!!

     

    A tak na serio, to odcinek przesycony słodkością w najbardziej uroczej postaci, jaka może być. Oczywiście mowa o delikatnych jak mokry papier do tyłka wróżkach, a w świecie kucyków: Breezie; w polskim: Zefirki. Muszę przyznać, że odcinek jest naprawdę spoko i praktycznie żadnych wad w nim nie widzę. Co najwyżej jakieś dziwaczne rozwiązania czy coś.

     

    Zacznę oczywiście od tych całych Breezies. Sam fakt pojawienia się tak zaawansowanej rasy, jakim są te wróżki, już mnie cieszy. W końcu, tak samo jak kucyki, gryfy, osły i inne tego typu stworzenia są "cywilizowane". Budują domy, podróżują, tworzą rodziny, płodzą potomstwo. Zapewne mają własną autonomie, osobnych władców itd. Nowa rasa? Przyjmuję z otwartymi ramionami. Zwykle nie przepadam za takimi stereotypowymi latającymi laleczkami, które rozsiewają złoty pyłek, chichoczą pod nosem, głosy mają, jakby im jaja (jeśli je mają) w imadłach ścisnęli, strzelają zaklęciami i lubią żartować (dlatego np. Puck w Docie mocno mnie odpycha). Jednak tutaj, pomimo, iż wygląd wciąż przesiąknięty jest bajkowością, a głosy mają jakie mają, to raczej nie były to takie puste latajączki. Seabreezie jest tego najlepszym przykładem. Ich zachowanie, pomimo, iż cukierkowe, nie było jakieś takie przesadzone, dzięki czemu polubiłem te muszki. Nawet ich wygląd jakoś nie kuje, a wręcz na odwrót, ich skrzydła są ładne. W dodatku, ciekawie prezentuję się sprawa ich magii. Zbierają jakiś żółty pyłek, dzięki któremu uzupełniają swoje czarodziejskie moce. I jeszcze to ich królestwo. No kraina świetna, nie powiem. Ogólnie ciesze się, że taka rasa występuję w Equestrii. Nowi przedstawiciele flory i fauny są zawsze mile przeze mnie widziani.

    A co do płci tych stworów, to chwyciłem się za łeb, gdy zobaczyłem Zeabreeziego jak ściska żonę (chyba to była żona) która dzierży w rękach nowo narodzone dziecko. Sądzę, że występuje tam podział na dziewuchy i facetów, lecz wygląd jest strasznie mylący.

     

    Nasza głównie siódemka również brała aktywny udział w tym odcinku. Wpierw rzecz jasna Fluttershy, która wypadał w tym odcinku pozytywnie. Z jednej strony mamy trochę urokliwej nieśmiałości wraz z niemocą rozstania się z Zefirkami. Z drugiej natomiast FS bierze się za siebie, co widać podczas brutalnego wypędzenia wróżek na bruk oraz stanowczego postawienia się pszczółce Mai i reszcie jej ekipy. A skoro jestem już przy tych pszczołach, to cały ten moment była fajny, natomiast scena, w której Fluttershy przebrała się za pszczołę, a tak właściwie ubrała odwłok tego owada i ochoczo nim kręciła była... dziwny. Pomimo, iż pszczoły rzeczywiście porozumiewają się przy pomocy twerkowania, to... no cóż... Pomimo, iż w pierwszych sekundach rozmowy Rarity z FS, jednorożec lekko mnie zirytował (a przecież Rariaci to jedna z najlepszych postaci) to po chwili zdała sobie sprawę z własnego błędu, za co otrzymuje gromkiego plusa. Tak w ogóle, to cały ten moment z tą błyszcząca suknia wraz z jeszcze bardziej błyszczącą koszula, czy co to tam było, mocno mnie rozbawił. Dowiedzieliśmy się też, że Rainbow Dash ma mokre sny o byciu gryfem czy tam smokiem. W sumie, to czemu nie? Twilight pod koniec odcinka wyciągnęła z asshola magiczne zaklęcie, ale o tym potem. Pinkie jakoś mnie zawiodła, gdyż w tym epizodzie nic, tylko krzyczała, lecz żadnych zarzutów do niej nie mam. Pomimo, iż Spike strzelił gafę, to i tak go lubię. Natomiast Applejack... ekchem... ekchem background pony...

     

    Teraz przyszedł czas na to, co przyprawiło mnie o niezły mindfuck. Przemiana mane 6 w Breezie wręcz mnie zszokowała. Jednak mówiąc to nie mam na myśli, że uznaje to za wadę. O nie nie. Pomimo, iż pomysł wdał mi się strasznie dziwny (główne bohaterki mają szanse przemienić się w zupełnie inną rasę, niż są... na jakieś kilka godzin), to nie uważam, że był on zły. Pomysł był w miarę sensowny, postacie nawet wyglądały, zobaczyliśmy epickie królestwo, lecz... No było to czyn na zbyt dużą skalę. Zamiana w coś zupełnie innego to nie byle co. Zresztą, najbardziej z tego wszystkie nie spodobało mi się to, że Twilight tak nagle sobie przypomniała, iż poznała takie zaklęcie w ruinach zamku oraz że z olbrzymią łatwością udało jej się zamienić 6 postaci w zupełnie odmienne stworzenie. To zaklęcie oraz łatwość, z jakim wykonała go Twilight pasowało raczej do malowania ściany. Tak ogólnie mogę powiedzieć, że sama przemiana jest dziwna i tylko dziwna, natomiast sposób, w jaki nasze bohaterki zmieniły się w komary był zbyt mało wymagający.

     

    I oczywiście klucz, tym razem w postaci małego kwiatka. W sumie, to po raz pierwszy nasz otwieracz przybrał postać rośliny, gdyż wszystkie 3 dotychczas były przedmiotami. W sumie, to ten chwast powinien po chwili zwiędnąć, więc może być problem z tym kluczem. Jedak jak to z nim będzie, zobaczymy. Zostały nam już tylko 2, z czego jeden najprawdopodobniej zobaczymy w odcinku, którego oczekuje bardziej, niż każdego innego dotychczas.

     

    Sumując:

    Plusy:

     - Nowa rasa: Breezie oraz wszystko, co z nimi związane.

     - (prawie) Każda z mane 6 miała jakieś tam swoje 5 minut, w których zabłysnęła. Niektóre lepiej, niektóre trochę gorzej.

     - Scena z obsypaną cekinami suknią.

     - Kolejny klucz

     

    Minusy:

     - Zbyt szybka i łatwa przemiana bohaterek w Zefirki.

     

    Ocena: 8/10

    Miałem dać 7,5/10, lecz jakoś mnie urzekł ten odcinek. Oglądało się naprawdę przyjemnie. Nowa rasa jest spoko i bardzo podoba mi się, że twórcy dbają o takie smaczki. Przemiana mane 6 była, jak już mówiłem, dziwna i pomimo trochę kuriozalnego procesu przemiany, sam fakt nie był wcale taki zły. Epizod trzyma poziom i oby tak dalej.

    • +1 2
  10. Nick: Drugi człon chamsko splagiatowany od innego użytkownika, a samego słowa "Kruczek" nie lubię. Preferuje bardziej "Kruk".

    Avatar: Ten aktualny nawet fajny: 6/10

    Sygnatura: Lubię wygląd tego kolesia. On nie z tego serialu "Szpital"?

    User: OP jakich mało. Napiszę byle co, a zbiega się cała grupa userów, krzycząc "WOW Kruczek taki śmieszny WOW WOW tyle prawdy WOW" i repki sypią się jak łupież z głowy. Ale tak, to kolega spoko. Nawet bardzo, a nawet zbyt bardzo.

  11. yyyyy....

     

    Każdy może mieć jakieś fetysze i ma do tego prawo, lecz tworzenie tego typu tematów jest moim zdaniem niepotrzebne.

     

    A co do samych kinolów, to nie widzę zbytnio w tym nic szczególnego. Alicorny mają podwójne nozdrza, gdyż ich pyski są po prostu inne, niż u zwykłych kuców. Czy jest to jakiś symbol? Wątpię. Robota animatorów i tyle.

     

    Zresztą, sam temat zaczyna staczać się w dziwną stronę. Ja rozumiem, że duża cześć bronies z chęcią przeleciałaby jakiegoś kucyka (w temacie o snach dużo tego było), no ale o czymś taki się nie mówi... Nie zakażę wam tego, lecz moim zdaniem, nie przystoi pisać o olbrzymiej chęci obcałowania nosa Celestii czy tam kogoś innego. Rozumiem, dane w profilu, ale osobny temat?

     

    Ten fandom mnie przeraża. Zresztą, samych fetyszy się już boję. Moja chora wyobraźnia źle oddziałuje w takich tematach.

    • +1 1
  12. Te przedmioty mogą być potrzebne do zdobycia właściwych kluczy, a ta kartka przedstawia 3 różne kombinacje 3 ukazanych dziurek. 

     

    Talar: jak dla mnie twórcy nie zrobili tego wszystkiego przypadkiem. Za dużo wysiłku, a wcześniej nie miewali w zwyczaju robić takich fabularnych spoilerów. Przypomnę sugestie o Twilicornie. Były bardzo mętne, a tutaj mamy dosłowne.

     

    Mi się tam wydaję, że to raczej ma na celu przedstawić, że Twilight mocno angażuje się w sprawie znalezienia skrzynki. Wiesz, jest dużo nabazgrane, to znaczy, że praca wre. Zresztą, nie zdziwiłbym się, gdyby twórcy siedzieli teraz w biurze i śmiali się z tych, co tworzą teorie spiskowe typu "Ta dziurka od klucza jest o 2 piksele nierówna, więc..." itd.

  13. _____________

     

    Nie wiem, czy to mój zmęczony mózg, czy po prostu jestem taki głupi, lecz mało co zrozumiałem z tego odcinka i wydawał mi się on mocno nielogiczny.

     

    To właśnie sama fabuła odcinka wprawia mnie w taką konsternacje i nie chodzi mi o to, że odcinek jest nudny czy typowy. O nie, nie. To właśnie idzie na plus. Jednak sam odcinek jest jakiś taki nielogiczny i poplątany. CMC przechwala się, że spotyka się z Twilight, dzięki czemu kolejne "miting" odbywa się w barze, a same łowczyni znaczków odpędzają niechcianą dzieciarnie. Twalot coś gada do zgromadzonej młodzieży, dzięki czemu źrebaki liżą tyłek CMC, po czym wszyscy chcą spotkania się z Twilight. Znaczkowa liga ucieka do domu Księżniczki, lecz "gówniarzeria" jest szybsza. Jednak Twilight cieszy się, zaprasza wszystkich do domu (Trynkiewicz?), CMC odwalają przedstawienie, wszyscy se idą. Morał: Nie przechwalaj się. WAT? Ja już nie wiem, czy jestem skończonym idiotą czy może to ten odcinek jest taki nielogiczny. Sam morał jest ok, lecz przedstawienie fabuły i ona sama kuleje. Po obejrzeniu mało co zrozumiałem, przez co odpaliłem sobie te "kluczowe" sceny jeszcze raz.

     

    Ale nie można tyle marudzić, więc czas przejść do największych plusów, a są nimi Twilight oraz nauka CMC. Nasza Księżniczka była sobą i już. Pomimo dodatkowych atrybutów w postaci skrzydeł oraz przydomku, zachowywała się jak gdyby nigdy nic. I tak ma być. Bez żadnych "Bow Before Your Queen". Spodobało mi się również to, że nasze łowczynie pieczątek również poszerzają horyzonty i to właśnie Twilight im w tym pomaga. Co z tego, że nie ma to za bardzo nic wspólnego z ich talentami. Każda wiedza czy tam umiejętność jest przydatna, chociażby po to, by po prostu coś wiedzieć bądź umieć.

     

    Pomimo, iż w porównaniu od większości poprzednich odcinków, tym razem liczba gagów i ciekawostek jest znikoma, lecz i tak pojawiło się kilka drobnostek, które uprzyjemniają oglądanie. Chyba najlepszą rzeczą są te plany i schematy odnoście magicznego pudełka. Jak najbardziej na plus. Ta wyhodowana przez AppleBloom kichająca roślina skojarzyła mi się z tym, dzięki czemu mocno się uśmiałem przy tej scenie. Nie wiem, dlaczego, ale spodobał mi się ten lokaj Daimond Tiary. Opychanie się hamburgerami w stylu kolesia z Dragon Balla było z lekka przesadzone, lecz rozumiem, że miało to przedstawiać "normalność" Twilight. Tak w ogóle, to sam bar jest dość... No nie spodziewałem się, że zobaczymy coś takiego w serialu. Rozwaliła mnie scena, w której Scootaloo "pozowała" do zdjęć z Twilight. Chyba najśmieszniejszy moment w tym odcinku. I na koniec Spike, który pomimo, iż pojawił się zaledwie kilka razy, to doprowadził mnie on do śmiechu.

     

    Niestety, lecz ów odcinek posiada kilka błędów, które mocno kłują w oczy. Nie licząc źle przedstawionego problemu danego epizodu, mamy kilka innych drażniących spraw. Nie jest to co prawda wada, ale Sweetie Belle ma jakby inny głos. Może nie tyle, co inny, lecz po prostu ma zmieniony akcent, co na początku z lekka mi przeszkadzało. W tym sezonie coraz częściej kucyki odwalają dzióbki. Zaczyna mnie już to denerwować. Dzieci tak się jarają naszą Księżniczką, że aż strach się do nich zbliżyć. Jakby nigdy nie słyszały o koronacji i nie widziały Twilight, która uzbrojona w skrzydła przechadza się po ulicach. Jednak do nic w porównaniu do tego "Twilight Time", szturmowaniu bramy i w ogóle apokalipsy zombie... Co to ma być? Przecież to jest takie... zbędne... Mogli by to ukazać w zupełnie inny, lepszy sposób. Tak ogółem, to cały odcinek gdzieś od połowy staje się dziwny i jakiś poplątany.

     

    Sumując to wszystko:

    Plusy:

     - Normalny, spokojny odcinek o życiu.

     - Twilight sama w sobie oraz nauka CMC u niej.

     - Morał.

     - Schemat skrzynki.

     - Kilka innych, drobnych gagów.

     

    Minusy:

     - Niepoprawnie ukazany problem odcinek, przez co on sam plącze się jak spaghetti. Niektórych momentów i poczynań wciąż nie rozumiem.

     - Dzieci dopiero teraz zdają sobie sprawę, że Księżniczka mieszka w ich mieście, a żaden z nich nie pomyślał, że może ją normalnie odwiedzić.

     - Dziwaczne, głupie i obsesyjne zachowanie mini-kucyków.

     

    Ocena: 5/10

     

    No odcinek raczej średni. Pomimo, iż potencjał to on miał, a postać Twilight oraz nauka CMC idą na plus, to twórcy skopali wykonanie. Gdyby autorzy trochę podrasowali całość i pozmieniali kilka rzeczy, epizod zasłużyłby na 7, a może nawet 8. Ale w sumie, to jest to odcinek Polsky'ego, a on słynie raczej z tych gorszych tworów. Przynajmniej lepsze jest to, niż jego debiutanckie "Daring Don't". Szkoda, bo moglibyśmy otrzymać bardzo przyjemny odcinek o życiu codziennym.

    • +1 3
  14. 640px-Luna_%27six_locks%2C_six_keys%27_S

    W dodatku Celestia (czy tam Luna) wyraźnie mówi, że jest 6 zamków i 6 kluczy. A co do tych planów w domu Twilight, to te wszystkie strzałeczki i opisy są tylko po to, by ten schemat był bardziej "schematowy". To, że do jednego z klucz jest jakiś przypis nie ma żadnego przełożenia na dalszy los tej skrzynki i klucz do nich. Animatorzy mieli stworzyć schemat i go stworzyli.

×
×
  • Utwórz nowe...