Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. A jak cię czytam Talar to lecę po aspirynę, bo migrena sama mi się ciśnie na czoło.

    Wnioskuje, że uważasz to, co pisze oraz samego mnie za idiotę. Nie zabraniam Ci tak o mnie myśleć, lecz pisać tego nie musiałeś. Mogłeś zachować w sobie odrobinę kultury oraz być po prostu miłym, a nie z takimi tekstami wyjeżdżać. Wiem, że mnie nie znasz i jest Ci całkowicie obojętne, co sobie myślę, lecz chociaż mogłeś zachować się bardziej uprzejmie. Wiem, że odpowiednie zachowanie to trudna sztuka a czasem ciężko się powstrzymać od wyzwisk itd. lecz nie jesteśmy zwierzętami, tylko cywilizowanymi ludźmi, którzy toczą konwersacje "na poziomie". Gdyby nie tego typu tekstu, to miejsce to byłoby o wiele lepsze. Zresztą, dajesz zły przykład jako Inkwizytor.

     

    Bo już to, że wdajesz się w dyskusję "Jaki artykuł powinien a jaki nie, być zamieszczonym" z tłumaczem, autorem tego oraz z osobą, która sugeruje używanie słownika komuś, kto robi więcej błędów w tekście niż JA, to coś żałosnego. Tym bardziej że twoje argumenty zwyczajnie miejscami nie mają sensu...

     

    Dla Ciebie to może być żałosne, a argumenty mogą nie mieć sensu. Dla mnie jest wręcz na odwrót. Zważywszy, że Solaris nie odpowiada na wszystkie moje argumenty, lecz tylko na kilka, a resztę omija, jak gdyby nigdy nic. Bardzo często zauważam, że jak podam jakieś 5 argumentów, to osoba odpowie np. na 3, a resztę przemilcza. Sugeruje, że osoba wtedy się zacięła i nie wiem, jak odpowiedzieć, więc opuszcza ten punkt, jakby go nie było. Np. twórca owego artykułu nadal nie odpisał mi na moje wyjaśnienia dotyczącego różnicy czasu, jaki wynosi pomiędzy emisjami obydwóch tłumaczeń.

     

    Solaris robi kawał dobrego tłumaczenia.

    Ja nie zaprzeczam, jakby co.

     

    Wiesz - preferuje posiłek ukończony, a nie niedogotowany i półsurowy.

    Złe porównanie. W tym momencie wychodzi, że Solaris i Mystheria wypuszczają odcinek w tym samym czasie. Powinno to wyglądać tak: "Czy wolisz obiad od razu, lecz prosty i typowy, jak np. ziemniaki, czy wolisz poczekać długi czas, żeby zjeść taki obiad, którego perfekcyjna pani domu niebyła by w stanie zrobić. Możesz wybrać obydwa, lecz pamiętaj o odstępie czasu". Co wybierasz? Zresztą, tłumaczenie Mystheri pozostawia wiele do życzenia, lecz sam ogół, czyli to, jakie informacje pozyskujemy, jest taki sam. Chodzi mi o to, że tłumaczenia Mystherii zgadzają się z prawdą, a gdyby pojawiły by się tam sprzeczne informacje, to wtedy można by to nazywać "surowym obiadem". Czy jak obejrzę odcinek od Mystherii, to nie zrozumiem, o czym on jest? "Nie, więc po co robić z tego jakąś drakę?", tak mi powiedziała dość mądra osoba po 30, którą zapytałem o tą sytuacje. Po co zajmować się pierdołami? Dla mnie, to ten artykuł jest niepotrzebny i jest to moje zdanie, które ja mam prawo wygłaszać, gdyż nikogo tym nie obrażam (a przynajmniej nie wprost, gdyż te słowa mogą w jakimś stopniu zranić Solarisa, lecz mam nadzieje, że do czegoś takiego niedojdzie.). Chyba mam prawo wygłosić swoją teorie? Tak czy nie?

     

    Solaris (chyba) nie uwzględnił tutaj kilka czynników, jak np. ogromy odstęp czasu, chęć stworzenia odcinka jak najszybciej, aby bronies się cieszyli itd. Zresztą, być może Mystheria miała wtedy zły dzień czy cuś? Już się nie czepiam tej tonacji, gdyż chyba zrozumiałem, że autor owego artykułu chciał się poczuć jak ten wielki krytyk. Tak czy siak, bardzo dobrze byłoby, gdyby sama Mystheria wypowiedziała się na ten temat. Rozwiązało by to wiele sporów. Zresztą, Solaris, czy uzgadniałeś z nią napisanie tego artykułu czy coś?

     

    A, i jeszcze jedna rzecz odnośnie tłumaczeń. Solaris, skoro tak dobrze Ci niby idzie to tłumaczenie, to może zajmiesz się poprzednimi odcinkami? Nie dość, że powinniśmy mieć dobrej jakości tekst, to w dodatku można by było normalnie pobrać odcinki po polsku, gdyż większość kanałów z MLP "pozablokowywano". Co o tym sądzisz?

    • +1 2

  2. Komu jak komu, ale Tobie akurat potrzebny byłby słownik poprawnej polszczyzny w większym stopniu nawet niż mwerecowi, co, jak sądziłem do tej pory, jest niemożliwe. Pytanie z mojej strony, po co zatem powstaje kilkanaście tłumaczeń (zwanych serią) jednego utworu? Czyż nie wystarczyłoby jedno? Wtedy by nie miały racji bytu takie artykuły jak choćby wspomnianego Barańczaka czy "Poetyka przekładu artystycznego" Edwarda Balcerzana, który analizuje fragment "Hamleta" (Why, let stricken deer go weep...).
    Czuje się obrażony twoim pierwszym zdaniem...
    A co do pytania, to już na nie odpowiedziałem. Wpierw wypuszcza się coś na szybko, żeby można było w miarę obejrzeć, lecz dla dogłębnego rozumienia tekstu itd. lepsze są rzeczy z górnej półki. Zresztą, chyba nie zabronisz tłumaczyć innym ludziom tej samej rzeczy "bo ktoś inny już to zrobił".
     

    A ponoć krytyka jest bardziej mobilizująca do pracy jak porady, których w większości się nie słucha lub puszcza mimo uszu :P
    No to już pisałem, wyślij maila, PW, dodaj komentarz. Nie musisz tego publikować, zwłaszcza na tak dużą skale; o to mi głównie chodzi.
     

    Odpowiem pytaniem na pytanie - czy w CKMie pojawiłby się tekst analizujący gospodarkę w danym okresie? Albo sytuację polityczną? Pozostawiam do dalszych przemyśleń sensowność tego argumentu.
    Z tego co wiem, to w Playboy'u nie ma tylko gołych bab, lecz są  również samochody bądź polityka. Zresztą, mówiąc "Gazeta Wyborcza" miałem na myśli jakąś gazetę ogólną; "o wszystkim". Tak w zasadzie, to tylko przytaczając fragment z CKM'em, potwierdzasz tylko moje słowa.
     

    Taaaak, zwłaszcza Mystheria, która powinna znać język lepiej, mając stały kontakt z native speakerami i robiąca nawet odcinki z lektorem (sic!). No amatorszczyzna pełną gębą...
    Czas, czas i jeszcze raz czas. Zresztą, czy ona ukończyła coś, że jest "tłumaczem". Bo, a przynajmniej według mnie, ktoś jest np. właśnie tłumaczem amatorem, jeśli nie ukończył tego kierunku. No chyba, że owa Panie takowe studia ukończyła.
     

    No proszę, proszę, znasz takiego geniusza z IQ na poziomie milionowym? Bo ja nie. Ale z chęcią bym poznał. Na dzień dobry dałbym na przykład mu do przetłumaczenia tekst techniczny, powiedzmy instrukcję obsługi tokarki czy wrębiarki, następnie specjalistyczny, powiedzmy dokumentację medyczną osoby chorej na raka czy protokół z przesłuchania świadka, a na do widzenia bym zarzucił jakimś ładnym, powiedzmy wierszu z czterostopowym jambem. Jak sobie poradzi to padnę do stóp i krzyknę "Teach me master!"
    Nabijasz się ze mnie, a to nieładnie. Uwierz mi, są tacy ludzie, Zresztą, czy my tu mówimy o filmie, czy o instrukcjach obsługi do jakiś tam maszyn mówimy? (Choć wiem, że na rozszerzonej maturze z angielskiego były raz zadania, że trzeba naprawić lemiesz obrotowy, czy tam jakieś widły naciągowe w kombajnie itd. więc niektórzy tłumacze to wszystko wiedzą).
     

    A ja i owszem, bo Barańczak ma status tłumacza kultowego, na poziomie Słonimskiego czy Beksińskiego, a popełnił tłumaczenia m.in. dzieł Szekspira, XVIII-wiecznych wierszy metafizycznych, utworów Bishop, Frosta, Le Guin, Brodskiego, Donne'a, Bukowskiego, Galicza, a także tomiku wierszy Zbigniewa Herberta na język angielski. Gratisowo oprócz standardowych nagród PEN Clubu może sobie postawić statuetkę Nike za tomik poezji. To, że wyraża się w taki, a nie inny sposób jest imponujące. Inni z reguły nie wychylają się z krytyką innych tłumaczy, bo to jedna wielka klika. A klikę tę Barańczak w piękny sposób rozwala.
    Kiedyś usłyszałem taki tekst "To, że masz studia podyplomowe (coś tam coś tam jakieś nagrodzenia) to nie znaczy, że nie możesz być skończonym skur*ielem". Człowiek może dokonać cudów, lecz tak normalnie to może być on nieciekawym ludziem. Ja raczej nie przepadam za takimi typami, lecz nie zabraniam tobie wielbić tego gostka. Lub se, kogo chcesz, dla mnie ten koleś to nadęty jak balon gbur, który osiągnął wiele i tyle.
     
     
    Ale tak ogółem, to rozchodzi mi się tutaj o jedno. Po jaki grzyb pisałeś o tym ten artykuł/felieton? Czy on jest na tyle potrzebny, żeby umieszczać go w naszym kucykowym magazynie? Czy coś on zmienia? Owszem, być może Ci dwaj tłumacze w jakimś stopniu wezmą się za siebie, lecz podobne, a nawet lepsze efekty osiągnąłbyś przy rozmowie prywatnej.
    • +1 3
  3. Na początku przepraszam, że tam późno odpisuje, lecz brak czasu uniemożliwił mi wcześniejszą odpowiedź. Zresztą, teraz i tak piszę to na czas.

     


    Szkoda, że to nie są jakieś drobne wpadki, ot choćby takie niezrozumienie idiomów, choć osoba mieszkająca na stałe w Wielkiej Brytanii powinna je znać czy też stworzenie zaprzeczenia oryginalnego zdania. Zresztą skąd wiesz czy zabieranie trzech stron artykułu jest sensowne czy nie? Poruszony został temat poważny i jak widać wzbudzający poruszenie, bo dość dużo ludzi z tego co widzę ogląda odcinki z napisami.
     
    Powiem tak. Czy pomimo dalekiego od perfekcyjnego ideału, tłumaczenie Mystherii oraz mwereca umożliwiają nam zrozumienie odcinka oraz nie zawierają jakiś błędnych kwiatków, które zaprzeczają z oryginałem? Odpowiedź brzmi nie. Więc po jaki grom tworzyć artykuł o błędnym tłumaczeniu? Translacja Mystherii oraz mwereca nie była idealna i może miała kilka niepoprawnych zwrotów, lecz ogół był zrozumiał i tyle. Zresztą, bardziej czepiasz się tutaj składni oraz odpowiednio dopasowanych słów, niż samego tłumaczenia, a to już nie jest wina znajomości języka angielskiego. Mój brat na przykład ten właśnie język obcy ma w małym paluszku, lecz nie wykonałby dobrego tłumaczenia, gdyż nie poradził by sobie ze składnią itd.
    Skąd JA wiem, czy zabieranie 3 stronic jest sensowne czy nie? Te trzy storny mogły by zostać wykorzystane do np. jakiegoś poradnika dla tłumaczy czy cuś, a nie krytyki czegoś, co nie potrzebuje komentarza na tak dużą skalę. Zrozumiem komentarz pod filmikiem czy też e-mail do twórcy napisów, lecz coś takiego, to raczej o jeden krok za daleko. Czy w gazecie wyborczej pojawił by się artykuł o błędnym tłumaczeniu filmu "Wilki z Wall Street"? Zapewne nie, gdyż po co zawracać se głowę pierdołami?
     

    Och, to ciekawe, bić w bębenek jeśli chodzi o polski dubbing to wolno, ale tykać słabych tłumaczeń Mystherii i mwereca to aj waj, rękę na totem podnoszą? :P
    Naprawdę tego nie dostrzegasz? Dubbing (chodzi mi tutaj o to, jak przetłumaczą to) jest wykonywany przez studio, które zajmuje się tłumaczeniem bajek na co dzień. Gdyby takie tłumaczenie byłoby banalne, to wtedy uznałbym jego krytykę umieszczoną w waszej gazecie. Jednak Mystheria i mwerec to amatorzy, którzy na arenie tłumaczy filmów po prostu nie istnieją. Jedno jest wykonywane przez kilka-kilkanaście osób w studio czy gdzieś tam indziej; drugie, w zaciszu własnego domu, przed komputerem. Jedno jest robione na dużą skale, do telewizji; drugie, na mniejszą, w internecie.
     

    mwerec dał mi do ręki panzerfausta, z którego mogę do tego typu argumentu strzelać. Wrzucił napisy do odcinka 9, 11 dni (sic!) po jego premierze i wciąż nie ejst ono najwyższych lotów. Poza tym mamy społeczeństwo, które określam społeczeństwem "fast", wszystko chce mieć szybko - żarcie, pieniądze, transport, wiedzę, tłumaczenia... Szkoda, że potem po takim żarciu ma się choroby, pieniądze najczęściej się nie zarabia, a topi, ginie się w wypadkach komunikacyjnych, takim dyplomem i wiedzą można sobie najwyżej tyłek podetrzeć, a tłumaczenia, cóż... możesz sobie dopowiedzieć samemu.
    Nie wiedziałem, że robota mwereca ujrzała światło dzienne po tam długim czasie, lecz i tak nie jest to powód, by pisać o tym w gazetach. Być może jest on/ona po protu złym tłumaczem? Albo ma problemy ze zrozumieniem tekstu czy coś w tym rodzaju i nie powinien/na się za to brać? A może zabrakło wen? Jednak Mystheria wykonuje swoje tłumaczenie w jakieś kilka godzin, przez co niemożna wymagać od niej nie wiadomo czego.
    Wszyscy chcą wszystko na "fast"? Może o tym napiszesz artykuł (to nie jest ironia). Zresztą, co do odcinka, to nie ma co się dziwić. Wiele ludzi czeka z niecierpliwością, aby móc obejrzeć kolejny odcinek swojego ulubionego serialu. I wiesz co? Takie coś mi odpowiada. Mystheria wypuszcza po kilku godzinach tłumaczenie, dzięki któremu możemy nacieszyć się odcinkiem, lecz po kilku dniach Ty publikujesz swoją wersje, żeby można było np. ściągnąć owy odcinek itd. Zresztą, gdyby Mystheria wypuszczała odcinki też po kilku dniach, to na pewno dorównywałyby one twoich tworów. Tyle że zwróć uwagę na odstęp czasu. A, i chciałbym poruszyć coś jeszcze. Nie wiem, czy aby czasem gdzieś nie nazwałeś się "dobrym tłumaczem". Jeśli nie, to ok, lecz jeśli tak, to chciałbym coś sprostować. Dobry tłumacz wykona taką robotę, jak ty, lecz w takim czasie, jak Mystheria. Oni po prostu dostają tekst do przetłumaczenia i w 100% poprawnego wklepują go bez zastanowienia. Po postu piszą go tak, jakby przepisywali inny tekst. Nie uważam, że jesteś złym tłumaczem, lecz po prostu każdy, kto w miarę logicznie myśli i umie składać poprawne zdania, może wykonać takie tłumaczenie jak Ty, lecz wymagana jest do tego różna ilość czasu.
     
    Co do tych cytatów z książki, to już na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że autor to cham i samolub, który uważa siebie za lepszego od innych, a ten, kto jest gorszy, powinien schować się ze wstydu pod stół. Ja bym się nie chwalił, że postępuje jak skur*iel itd. gdyż są to same negatywne cechy. Zwłaszcza ten pierwszy i drugi cytat o tym świadczy. No ja bym osobiście nie wybierał sobie takiego człowieka jako autorytet czy coś w tym stylu. Preferuje krytykę spokojną, a nie taką parszywą, pełną gloryfikowania własnych dzieł. Zresztą, w drugim przytoczeniu nadal nie jest brana pod uwagę różnica czasu.
     

    Moja potrzeba zaistnienia w fandomie nie jest zbyt wielka. Wystarczy mi status, jaki posiadam, nie potrzebuję więcej. Za to mam perfekcjonistyczne zapędy, które przenoszę na wszystko. Nigdy źle nikt nie wyszedł jeśli przyłożyłby się do swojej pracy. Ba! Cały kraj by zyskał, myśląc już szerzej o tej sytuacji, gdyby wszyscy się do pracy przykładali.

    Kolejny raz zważ, iż Mystheria woli (a przynajmniej według mnie) nacieszyć fanów na krótki czas, puki nie wyjdzie twoje tłumaczenie. Taka przystawka.

    • +1 4
  4. KUR...

     

    Miałem długiego posta, lecz oczywiście strona mi się zmieniła, a jak wezmę "wstecz", to mi tekstu się już nie zapisuję. Kiedyś tak było, teraz nie.

     

    Tak czy siak, odcinek bardzo niezbalansowany. Od początku aż do piosenki był bardzo fajny, lecz potem to była tragedia w pięciu aktach. Wiele rzeczy było śmiesznych, wiele innych wręcz karygodnych. Jako ocenę dam mu chyba znak zapytania, choć powiem szczerze, iż początek zasługuje na 8/10, natomiast dalsza część na słabe 4/10.

     

    Teraz nie mam czasu, więc solidną recenzje być może napiszę w piątek.

  5. Samo wydanie, ze względu na stronę techniczną, nie zawodzi i jest raczej przyjemne w oglądaniu (dat odgłos przy przewracaniu strony). Sama zawartość nie powala, lecz zła nie jest. No, może poza jednym wyjątkiem.

     

    A mianowicie poza tym artykułem/felietonem/co to tam jest Solarisa odnośnie tłumaczenia do odcinka "Power Ponies". A co mi się w nim nie podoba? W sumie, to chyba wszystko. Najważniejsze: po co w ogóle powstał ten artykuł? Przecież napisy, a przynajmniej według mnie, nie muszą być wykonane perfekcyjnie, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Najważniejsze jest, żeby tłumaczyły one to, co wymawiają postacie na filmie, więc nie trzeba dbać o jakieś super-duper z kosmosu tłumaczenie. Zresztą, nawet, gdyby owa translacja do odcinka byłaby wręcz obskurna, a ludzie oglądający owy filmik, łapali by się za głowę, gdyż nic by nie rozumieli, to i tak zabieranie 3 stron magazynu jest bezsensowne. Przecież to jest tylko zwykłe tłumaczenie, więc po kij robić z tego aż taką drakę? Zrozumiałbym, gdyby był to artykuł odnośnie krytyki oryginalnego, polskiego dubbingu, lecz napisy??? Amatorskie napisy, które są jedynie potrzebne, aby oglądacze zrozumieli, o czym jest mowa w odcinku. Absurd! Zresztą, czy tak trudno zauważyć, że owe dwie postacie, tworzące tłumaczenie, starają się to zrobić jak najszybciej, aby polscy bronies mogli oglądać najnowszy odcinek jak najprędzej? Sam gdzieś tam napisałeś, że dobre tłumaczenie wymaga czasu. Założę się, że gdyby Mystheria nie musiała tego tłumaczenia robić na tak szybko, to było by one równie perfekcyjne, jak twoje. A najbardziej rozwaliło mnie to, że te twoje "niepoprawne" tłumaczenia, różnią się od tych twoich jedynie albo poprzestawianiem szyku, albo użyciu kilku synonimów. Po co czepiać się takich rzeczy czy to jest ulica, czy blok, czy przecznica. Każdy, po przeczytaniu jednego z trzech, będzie dobrze wiedział, o co chodzi. I wszyscy są zadowoleni. Owszem, jeśli tłumaczenie ma być idealne, to trzeba się trochę nagłówkować przy tworzeniu, lecz, jak już mówiłem, Mystheria i ten drugi kolo bardziej starają się, aby ich tłumaczenia wyszły w miarę szybko.

     

    Chciałbym poruszyć coś jeszcze. Zawsze, gdy wstawiałeś swoje własne tłumaczenie w temacie o jakimś tam odcinku, w twoich postach wyczuwałem irytująco mocne przechwalanie się własną robotą ("kolejne świetne tłumaczenie z mojej strony" czy też "z braku jakiejkolwiek konkurencji, moje tłumaczenie ponownie jest świetne), lecz uznałem to za nieudolną próbę żartu. Jednak twój artykuł tutaj świadczy o tym, że najwidoczniej chcesz się bardzo pochwalić swoim tłumaczeniem; że jest takie idealne, palcem Boga wskazane, a do reszty w ogóle się nie umywa, a nawet porównywanie tego do dzieł innych było by obrazą). Rozumiem, że możesz być dumny ze swojej roboty, lecz spasuj trochę, kolego, bo wychodzisz na takiego zadufanego w sobie kolesia, który tylko by pokłony chciał widzieć, a przynajmniej, po tych wszystkich twoich wybrykach, ja Ciebie tak widzę. Być może jestem w błędzie i w rzeczywistości jest zupełnie inaczej, lecz z twoich postów jednak wynika co innego. Nie pisz więcej tego typu artykułów, opanuj się w wywyższaniem swojej pracy nad pracą innych i po prostu powiedz, że: "Skończyłem właśnie tłumaczyć odcinek [link] Miłego oglądania". Wtedy wszystkim, a przynajmniej mi, będzie się to czytało o wiele milej i lepiej.

     

    Co do reszty, przyczepić się nie mogę. Gdyby nie ten kuriozalny artykuł Solarisa, owy numer byłby o wiele lepszy. Lecz nadal, toćka w toćke, przypomina on Brohoofa.

    • +1 4
  6. Trzymaj się dobrze na forum.

     Zasada numer jeden - Myśl, co piszesz!

     

    A moimi faworytami są (nielubiani) Bracia Flim i Flam, lecz Rarity oraz Twilight również mogę umieścić na pierwszym miejscu. Trochę na nim ciasno, ale co zrobić.

  7.   Czas na kolejną recke. Muszę powiedzieć, że chociażby dzięki inicjałom Corey Powell, spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego, lecz trochę się przejechałem. O ile początek zapowiadał się bardzo fajnie, to gdzieś w połowie odcinka wszystko zaczęło się sypać. Z dwojga złego nie jest tak tragicznie jak w Daring Don't, a owy odcinek jest nawet odrobinę  lepszy od Fight to the Finish.

     

      Ale zacznijmy od początku, czyli od ogólnej fabuły odcinka. Wybieranie drużyn na igrzyska? W sumie, nawet fajny pomysł, lecz jedno pytanie. Czy tego aby czasem nie robi się właśnie na igrzyskach? Rozumiem, gdyby to były konkurencje drużyn tylko z jednego miasta, lecz tutaj tak nie jest. Ale dobra; to tylko taka drobnostka. Do samych zawodów już raczej przyczepić się nie mogę, gdyż zostały wykonana tak, jak powinny. Wonderbolts bierze udział w zawodach i walczy dla Cloudsdale... WAT?!? Przecież to jest całkowicie niesprawiedliwe! Dowalili im najlepszych lotników w całej Equestrii, którym reszta może jedynie buty czyścić, a tylko nieliczni są w stanie dotrzymać im lotu. Przeca to jest tak niesprawiedliwe, że aż nie mogę w to uwierzyć. Wonderbolts w ogóle nie powinni brać udziału w igrzyskach, bo są zbyt OP, a przynajmniej byli, bo jak dotąd mogli się pochwalić daremnymi próbami doścignięcia ich przez resztę oponentów i jedynie RD mogła się z nimi równać. Natomiast w tym odcinku chyba się jakoś opaśli, gdyż są tylko o kapkę lepsi od innych. Ale nie ma co truć pupy, gdyż nie jest to jakiś tragiczny minus. Jednak wpadamy teraz z deszczu pod runne, gdyż scena z RD na wózku inwalidzkim była tak żałosna, że głowa mała. W dodatku, myślałem że spadnę z krzesła, gdy oglądałem resztę ubolewających nad RD kucyków. Nie dość, że nasza tęczowa klacz w ogóle się nie wysilała, aby odwzorować wypadek, to przejmowanie się jej losem wykonywane przez inne postacie wychodziło równie nędznie; tak jakby nawet i one udawały. Lecz to chyba koniec dziwacznych baboli fundowanych przez twórców, gdyż dalej sytuacja się prostuje. RD wraca do swojego zespołu, Soarin do swojego. Obydwaj wygrywają i są w finale. Zabrakło jedynie fanfar na końcu. Nie no, tak się tylko nabijam, gdyż końcówka była spoko i w przeciwieństwie do poprzednich nielogiczności, przyczepić się nie mogę.

     

      Teraz może trochę o Wonderbolts opowiem. O ile sama formacja zawsze mi dyndała, to Spitfire w odcinku "Wonderbolts Academy" czasem lekko irytowała. Jednak tutaj ukazane mamy jakieś świnie odziane w lateksowe stroje najlepszych lotników w Equestrii (których i tak nie było). No mi szczęka opadał, jak słyszałem tą ich "propozycje" dla RD. Przecież to jest taka korupcja, że CBA powinno wziąć epud w troki i zgarnąć ich za coś takiego. Ci Wonderbolts to nic innego, jak chciwe małpy, które swoimi brudnymi paluchami zagarniają wszystko, co najlepsze. W dodatku, na samym końcu, gdy RD postanowiła zostać przy teamie z Ponyville, dowalili tekstem typu: "Oh Reinboł, jesteś taka modra, że podejmujesz taką decyzje. Choć Sołrin, nie powinniśmy tak Cię traktować". Trochę to było sztuczne, jakby Spitfire oraz ta druga, Fleetfloot w ogóle nie zdawały sobie sprawy, że to, co robią jest "złe". Jedynie ten cały Soarin zachowywał się przyzwoicie, szczególnie podczas rozmowy z nie-połamaną Rainbow. Ta scena, zarówno jak i sam niebieski lotnik, wychodzą na plus, lecz reszta załogi oraz jej zachowanie jest kuriozalne i przyprawia o ból głowy.

     

      Skład naszego "Dream Teamu", który reprezentował Ponyville był trochę dziwny. Tak jakby były to jedyne pegazy w owym miasteczku. W dodatku, FS lata z gracją Tupolewa, więc co robi w tym składzie? Jednak w żadnym stopniu nie wliczam to jako minus. Oprócz jej wraz z tęczowym uderzeniem w składzie znajduje się nasz hardkorowy kucu, od teraz zwany Bulk Biceps. Jego zachowanie wychodzi jak najbardziej na plus. Pomimo, iż czasem było trochę przesadzone, to w większości mocno mnie on śmieszył. Podoba mi się również to, że oprócz masywnych mięśni jest on bardzo przyjazny i wrażliwy, co bardzo pasuje do takiej postaci. Lubię go, nawet bardzo, a fakt, iż stał się on postacią typu Zecora (chodzi mi o to, że równie dużo rolę odgrywa w serialu) bardzo mnie ucieszył. W sumie, mógłby on teraz pojawić się w intrze na tym zdjęciu grupowym.

     

      Czas teraz na omówienie pomniejszych gagów i innych pierdółek, bez których odcinek ten straciłby dużo punktów. Chyba każdy się zgodzi, że największą tego typu rzeczą była Depry. Twórcy, umieszczając ją w tym odcinku w taki sposób dolali oliwy do ognia. Lecz o ile sama postać jest mi raczej obojętna, a jej występek w "The Last Roundup" był mocno przesadzony i miejsca bytu mieć nie powinien, to jej pojawienie się w tym odcinku nie dość, że pasowało do sytuacji, to jeszcze nie było w żadnym stopniu przesadzone. Dany moment był śmieszny oraz adekwatny do postaci. Jeśli raz na jakieś pół sezonu będzie pojawiać się coś podobnego, to żadnych wątów mieć nie będę. Jednak Derpy to nie wszystko, gdyż w tym odcinku pojawiło się o wiele więcej śmiesznostek. Pinkie na samym początku mocno mnie rozbawiła, co dla tego sezonu jest już chlebem powszednim (w pozytywnym znaczeniu). Szczególnie to "P jak..." mnie rozwaliło. Jako duży plus idzie lokacja, w której odbywają się dane zawodu. No graficy się postarali, gdyż owa miejscówka wygląda świetnie. Przepiękny motyw wodospadów tęczy (It's a Rainbow Factory...), który zapierał dech w piersiach + niesamowita pieczołowitość przy pomniejszych detalach zwala z nóg. Ta cała placówka to chyba jeden z największych plusów odcinka. Bardzo zaciekawiło mnie też te gryfy. W końcu się one ukazał, bo jak dotąd siedziały w ukryciu, jak mysz pod miotłą. Mam nadzieje, że rozwiną ten wątek, lecz bez zbędnych przesadyzmów. Podczas tych nieudolnych jęków RD na wózku grała bardzo fajna muzyka. Takie spokojnie i wręcz smutne nuty. Pojawia się kontrast pomiędzy fajnym podkładem, a żałosną sceną. Fajnie prezentowało się także zdjęcie grupowe na końcu epizodu. Idealne uchwycenie tamtej sceny.

      Jednak w odcinku znalazło się także kilka pomniejszych dziwactw, które pomimo, iż minusami nie są, to komentarza wymagają. Jedną z takich rzeczy był upadek Soarina, który chyba był najbardziej niezapadającą w pamięci kraksą. W dodatku, kiepskim pomysłem było podzielenie tej sceny na 2 ujęcia (że nagle robi się czarny ekran,a dopiero po kilku sekundach mamy kolejne ujęcie). Pompki wykonywane za pomocą skrzydeł wyglądały dziwacznie i jakoś tak nieprzyjemnie mi się na nie patrzyło. Nie rozumiem zbytnio jednej rzeczy. Dlaczego Twilight ukrywała fakt symulacji RD przed innymi? Rozumiem, przed jakimiś tam gapiami, lecz przed własnymi przyjaciółkami nie puściła pary z ust. Trochę to dziwne. Pokręcony doping oraz stoję Pinki i naszego alicorna, wraz z niesamowitym zjawiskiem pojawiającej się tęczy w szpitalu niebyły w żadnym stopniu złe, lecz jakieś takie... Były pozytywne, ale tak dziwacznie pozytywnie.

     

      I na koniec sprawa tej odznaki, która według teorii spiskowych, jest drugim kluczem.O ile samo jej "lśnienie" w kolorach tęczy na samym końcu kojarzyło się z tą szpulką, a dany przedmiot ponownie otrzymujemy od jakieś drugiej osoby, to pojawia się tutaj mały dylemat. O ile ta Coco była całkowicie nową postacią i równie dobrze mogła być kimś innym, niż wyglądała, to tutaj ten "niby-klucz" otrzymujemy od kogoś, kto pojawił się już wcześniej, co trochę komplikuje sprawę. No chyba, że te kluczyki to dowolne przedmioty, które swoje otwierające właściwości nabywają dopiero wtedy, gdy podaruje się je naszej szóstce. Ciekawość związana z tym kufrem zwiększa się z odcinka na odcinek. Czas pokarze, co z tego wyjdzie.

     

    Czas na zsumowanie wszystkiego:

    Plusy:

    -Znowu temat poświęcony Igrzyskom.

    -Miłe zakończenie.

    -Bulk Biceps, który zaczyna odgrywać coraz większą rolę.

    -Soarin jakoś pokazał klasę.

    -Idealnie umieszczona i ukazana Derpy.

    -Świetna lokacja.

     

    Minusy:

    -Nie licząc Soarina, Wonderbolts to chciwce i chamy.

    -Żałosna scena RD na wózku.

    -Wonderbolts bierze udział w turnieju.

    -Kilka innych dziwactwa.

     

    Ocena: 6/10

     

      Pomimo, iż odcinek posiadał wiele wad fabularnych, to oglądało się go raczej przyjemnie. Takie rzeczy, jak Hardkorowy Kucu, Wodospady Tęczy, Derpy nadają odcinkowi uroku, lecz zachowanie klacz z formacji Wonderbolts, kuriozalna symulacja RD oraz kilka pomniejszych rzeczy powodują, że ocena jest, jaka jest. Przynajmniej jest o wiele lepiej, niż w przypadku tragicznego "Wonderbolts Academy", lecz mogło być o wiele lepiej. Cieszy mnie jednak fakt, że mocno poruszany jest temat igrzysk. Sądząc po takich przygotowaniach, epizod z owym wydarzeniem sportowym powinien być, wedle schematu, czymś niesamowitym. Skrzynka, Igrzyska... na ile rzeczy czekamy w tym sezonie... Widać, że twórcy mocno się do niego przyłożyli.

    • +1 3
  8. Trochę się naczekasz, gdyż z braku czasu pisanie będzie iść jak krew z pupy... Jednak od 29 stycznia mam ferie, podczas których postaram się codziennie nawalać grubymi ścianami tekstu. Jednak cierpliwości, gdyż jeszcze dzisiaj postaram się poprawić ten 4 rozdział, a następnie w całości dodam te akapity itd. Być może już jutro zacznę pisać kolejny rozdział.

     

    Jeszcze jedna sprawa. Byłbym wdzięczny, gdyś mógł przejrzeć te 3 pierwsze rozdziały jeszcze raz i wyszukać mi błędów, aby łatwiej i szybciej by mi się je poprawiało. Taka prośba :)

     

    EDIT

     

    Ok, pierwszy rozdział trochę przemieliłem, dodając akapity, wyjustowałem oraz dodałem kilka drobiazgów. Problem jednak z tym, że niektóre akapity są w różnych odległościach. Zwalam winę na justowanie, lecz zapewne to ja coś robię źle, że wciskając spacje, ona wywala mnie o 4 pola, zamiast normalnie o 1. Jak znam zresztą życie, to istnieje jakaś prosta opcja, która sama tworzy akapity...

     

    Tak czy siak, pierwszy rozdział naprawiony, jutro może zabiorę się za drugi.

     

    EDIT x2

     

    Wszystkie 5 rozdziałów przeszło przez magiel. Jutro zajmę się pisaniem szóstego. Mam nadzieje, że w pełni sprawny ukaże się on jak najszybciej.

  9. Musze przyznać, że gdy spojrzałem na twoje komentarze do rozdziału 4, to moja "reakcja" była mniej więcej taka: http://www.youtube.com/watch?v=7I7Ue2wX6iQ

    A jak spojrzałem na te moje błędy, to aż się za głowę chwyciłem. Już to poprawiam, lecz te wszystkie akapity i resztę technicznej strony postaram się naprawić jak najszybciej.

     

    Scena w ogródku niepotrzebna? W wielu książkach było od groma rozdziałów, które nijak nawiązywały do fabuły. Zresztą, muszę się pochwalić, gdyż sam ją wymyśliłem. Te opisy również. Nie zabrałem ich z żadnej książki, lecz w własnej głowy.

     

    Co do twojej rady, wezmę ją sobie do serca. W dodatku, postanowiłem, że ficka będę pisać o wiele częściej, lecz w mniejszych ilościach. Do tej pory pisałem rzadko i dość dużo, przez co nie chciało mi się sprawdzać tego bełkotu, więc na szybko przed wstawieniem to ogarniałem.

     

    Problem z próbą przekazania za dużo na raz? Sam to zauważyłem. Bierze się to z tego, że w głowie mam kilka zdań opisujących daną sytuacje, lecz podczas pisania kilka z nich mi ucieka, przez co jest, jak jest.

     

    Kilka razy w serialu pamiętam, że FS powiedziała "My Gosh" albo "Oh my goodness" więc postanowiłem to zamieścić, choć muszę przyznać, że chwile się nad tym zastanawiałem. A co do tego olbrzymiego orta, to niestety, ale czasem mam tak, że całkowicie zapominam, jak się piszę dane słowa ze względu na ortografie. Zawsze byłem z tego słaby, a gdyby nie ta podstawowa korekta, to tych byków byłoby o wiele więcej.

  10.   Ostatnio byłem z mamą w sklepie z kosmetykami, środkami czystości i innymi tego typu atrybutami. Coś jak Rossmann. Tuż przy kasie widniał regał wypełniony kucykami. Jakieś duże figurki do czesania, ich pomniejszego klony, jakieś tam inne gadżety oraz blind bagi. W spokoju wyciągnąłem sobie B.B. i pokazałem go mamie, pytając: "Czy mogę?" Mam się zgodziła, więc postawiłem torebeczkę koło innych zakupów na kasie. W tym czasie podeszła kasjerka, która wcześniej się gdzieś pałętała, lecz nie wiem, czy usłyszała tą rozmowę, czy nie. Normalnie przeskanowała towary, a po zapłacie chwyciłem blind baga i wyszedłem, mówiąc "Do widzenia". W ogóle nie czułem żadnego wstydu ani nic. Tak samo, jakbym wziął sobie jakiegoś batonika. Choć być może to dzięki temu, iż była zemną inna osoba, a w szczególności moja mama. Jednak wydaje mi się, że i bez niej byłbym wstanie całkowicie na luzie zakupić sobie jakąś kucy-zabawkę.

     

      Na prawdę niema się czego wstydzić. Po prostu bierzesz, kładziesz na ladzie, kupujesz i tyle. Odchodzisz zadowolony, ładnie się żegnając, jak to na kulturalnego człowieka przystało. Proste? Jak kurde drut.

  11.  - Po pierwsze; nazwałem Cię szmatą - wydukałem, wciąż leżąc na ziemi i jedynie lekko podnosząc głowę - Słyszysz?! "Szmatą"! Powtarzam jeszcze raz, gdyż do tego twojego obumarłego narządu, który śmiesz nazywać mózgiem, dociera wszystko z maksymalnym opóźnieniem. Powtórzę jeszcze raz: "Szmata".

     Głowa wbiła mi się w piach i nie miałem siły jej podnieść. Mimo tego, wyglądałem raczej na rozbawionego.

     - Po drugie; nie wiem, gdzie ty na mojej twarzy widziałaś jakiś strach. Ja się niczego nie boję. Mogę śmiało stwierdzić, że jesteś jakaś niedorozwinięta emocjonalnie, gdyż uczuć odczytywać nie umiesz. Zresztą, pasowało by to do ciebie...

    Miałem już dość. Nie miałem siły mówić, a co dopiero się poruszać. Jednak podniosłem lekko głowę i spojrzałem wpierw na wyrośniętą oponentkę, a następnie na własne, okaleczone ciało. Uważnie przyjrzałem się ranom, po czym wyczarowałem sobie mały flakonik na kształt kolby, wypełniony zielonym płynem. Wyjąłem korek, po czym zawartość wylałem sobie na wyniszczone kopyto. O dziwo, płyn zamiast się rozlać na boki, oplótł całą nogę, tworząc sprężysty, zielony bandaż. Nie wiedząc, co mam począć z butelką, cisnąłem nią w oponenta, lecz z powodu braku siły, szklany przedmiot nie dosięgnął celu. Zbytnio nie przejąłem się tym, a po chwili, przy użyciu wszystkich moich sił, powoli wstałem i pomimo, iż z trudem utrzymywałem równowagę, a moje kopyta chwiały się na boki, ustałem w miejscu. Byłem całkowicie wyczerpany i niezdolny do następnej walki, jednak nie poddałem się. Wyczarowałem sobie strzykawkę wypełnioną fioletową substancją, który wstrzyknąłem sobie w szyje. Po wdrążeniu sobie płyny do krwi, runąłem na brzuch. Udało mi się przytrzymać kopytami ziemi, aby nie upaść całym ciałem. Ciężko dysząc, naglę zwymiotowałem. Przez chwilę jeszcze kaszlałem, wypluwając kwasy żołądkowe, lecz nagle poczułem w sobie przypływ energii. Odzyskałem siły, a ból przestał być już tak dokuczliwy. Podniosłem się na ziemi i przenikliwym wzrokiem spojrzałem na rywalkę.

     - A po trzecie; Jesteś smokiem liliputem! Spotkałem w swoim życiu o wiele innych smoków, które pomimo, iż był o wiele większe od Ciebie, w swojej rasie należały do tych najmniejszych. Nie chce Cię smucić, ale ssiesz i to mocno! Jeśli chodzi o magie, to jesteś urodzonym beztalenciem! - zacząłem się powoli zbliżać do przeciwnika - A wiesz, co to potwierdza jeszcze bardziej? Ponieważ dokonując transmutacji, nie jesteś tak odporna na magie, jak normalne smoki. Lecz masz na sobie te wszystkie łuski, a twój pancerz jest nie do przebicia. Sytuacja wydaje się beznadziejna, lecz tylko wydaje.

    Wtem wyczarowałem sobie długi miecz, wykonany ze stali, od której odbijało się słoneczne światło. Chwyciłem miecz w swoją metalową rękę. Jednak szpada to nie wszystko, gdyż uzbroiłem się także w masywną, bogato zdobioną tarczę w kształcie odwróconego trójkąta. Była ona koloru czerwono-czarnego, a wszystkie zdobienia lśniły złotem.

     - Tarcz mi pomorze, jeśli znowu będziesz chciała opluć mnie ogniem - wypowiedziałem pewnie - Natomiast po co mi miecz? Gdyż za chwilę przede mną, zamiast smoka, będzie stał... DRÓB!!!
    Za sprawą rzuconego zaklęcia, Timber zamieniła się naglę w olbrzymia kurę. Owy ptak był takich samych rozmiarów co wcześniejszy smok i pomimo całkowitej świadomości swoich czynów, nie mógł się kontrolować, gdyż po chwili zaczął stukać dziobem o ziemie. Ja, bez zastanowienia, rzuciłem się na zamienionego w kurę przeciwnika, ciachając go mieczem, który przechodził przez ciało zwierzęcia, jak przez masło. Zadałem wiele ciosów, tworząc w wielu miejscach na skórze olbrzymie rozcięcia, z których sączyła się krew. W dodatku, szybkim ruchem odciąłem jej lewe, małe skrzydełko. Po zadaniu kilkunastu szybkich i zręcznych ciosów, odskoczyłem a bok. Stanąłem przez rywalką, która w wyniku zadanych ran osunęła się na ziemie. Jednak nie upłynęło wiele czasu nim zaklęcie przestało działać, a Timber ponownie zmieniła się w bestie. Jednak stare rany zostały, przez co smok, poprzez zadane mu głębokie rany oraz odcięte skrzydło, nie był raczej zdatny do walki.

  12.   We wtorek byłem z mamą na zakupach i wtargnęliśmy m.in. to jakiegoś sklepu ala Rossmann. Koło kasy stała tam półka pełna kucykowych gadżetów. Duże figurki do czesania, mniejsze figurki, blind bagi oraz jakiś inne pierdółki. Oczywiście szybko wepchnąłem swoją brudną, tłustą, po pączkach dłoń do pudełka z blind bagami i wyciągnąłem losową torebeczkę. Oto jej wnętrze:

    https://lh5.googleusercontent.com/-02cT2ETXNnk/UtluO0VhzFI/AAAAAAAAAGw/wEjw9IV5bdc/w1283-h859-no/DSC_6118.JPG

    Ładnie się ona komponuje z inną figurką, którą nabył mój brat już dawno temu. Oto ona, razem z tą moją:

    https://lh3.googleusercontent.com/-23Do550-A1s/UtluxyzhWzI/AAAAAAAAAHY/WWUh-GDIAFk/w1283-h859-no/DSC_6120.JPG

     

      Nie pamiętam, jak się nazywał ten sklep, chyba zacznę do niego chodzić, skoro mają taką bogatą różnorodność kucykowych zabawek. W sumie, to i tak tylko B.B kupuje, ale to chyba jedyny sklep w tym mieście, gdzie mogę to kupić.

  13.   We wtorek byłem z mamą na zakupach i wtargnęliśmy m.in. to jakiegoś sklepu ala Rossmann. Koło kasy stała tam półka pełna kucykowych gadżetów. Duże figurki do czesania, mniejsze figurki, blind bagi oraz jakiś inne pierdółki. Oczywiście szybko wepchnąłem swoją brudną, tłustą, po pączkach dłoń do pudełka z blind bagami i wyciągnąłem losową torebeczkę. Oto jej wnętrze:

    https://lh5.googleusercontent.com/-02cT2ETXNnk/UtluO0VhzFI/AAAAAAAAAGw/wEjw9IV5bdc/w1283-h859-no/DSC_6118.JPG

    Ładnie się ona komponuje z inną figurką, którą nabył mój brat już dawno temu. Oto ona, razem z tą moją:

    https://lh3.googleusercontent.com/-23Do550-A1s/UtluxyzhWzI/AAAAAAAAAHY/WWUh-GDIAFk/w1283-h859-no/DSC_6120.JPG

     

      W dodatku, w środę przyszedł spóźniony prezent na święta, który otrzymać miał ode mnie mój brat, który wyjechał na studia do Poznania. Wiem, że bardzo chciał ten przedmiot oraz wiem, że teraz to czyta, więc niech go teraz złość zżera!!!

    https://lh3.googleusercontent.com/-2iSfDXxpWHY/Utlvkd1_V5I/AAAAAAAAAIA/yiiBFzpwpNs/w1283-h859-no/DSC_6122.JPG

    Plus kilka losowych stron:

    https://lh5.googleusercontent.com/hvp2tGmyNxuivoUE1JZEDqKwaIrz7t4UWNRpBeE00SY=w1283-h859-no

    https://lh4.googleusercontent.com/-p9Za9n8igTQ/UtlwflnNrnI/AAAAAAAAAIo/ELwnnwNW6N0/w1283-h859-no/DSC_6124.JPG

    https://lh6.googleusercontent.com/-Q61PrYfs0Sc/UtlwwNn3t7I/AAAAAAAAAI8/TIPBPJf2P24/w1283-h859-no/DSC_6125.JPG

    https://lh3.googleusercontent.com/eFagVZCaTybhvdSpzkUmouMbp0R4imuKNl0gXoQzOu8=w1283-h859-no

    https://lh3.googleusercontent.com/-MbqcHCFaSO8/UtlxXZ6VXQI/AAAAAAAAAJk/y-OZiNjoI8Y/w1283-h859-no/DSC_6127.JPG

     

      Sama książka prezentuje się świetnie. Są w niej dokładnie opisane np. postacie, odcinków, lokacji, teksty piosenek i wiele innych tego typu rzeczy, do których nierzadko pojawiają się dopiski twórców serialu. Owa księga jest bardzo tania, jak na tak solidne wykonanie. Te 50 zł mogę uznać za porządnie zainwestowane pieniądze.

     

      Dopowiem jeszcze, że zamierzałem wstawić zdjęcie swojej gęby koło dzierżonej przeze mnie książki. Jednak niestety, a raczej stety, na każdym z nich wyglądałem: albo jakbym miał chorobę skóry, albo jakbym był upośledzony, albo biedny, albo jak jakaś ludzka abominacja (czyli tak jak zwykle).

  14. Dobra, w końcu znalazłem czas, aby odpisać.

     

    Zablokowane komentowanie? Głupi ja zaznaczyłem, że można tylko wyświetlać. Już poprawiam.

     

    Literówek trochę jest. Ok. Podczas pisania tych rozdziałów nie sprawdzałem pisownie i dopiero przed wstawieniem na szybko to przejrzałem, więc pewnie dla tego aż tyle się tego uchowało. W 5 rozdziale powinno już być lepiej, gdyż tam co jakiś czas uważnie (a przynajmniej starałem się być uważny) sprawdzałem tekst.

     

    W liście niema kropek? Eeeee... Sam nie wiem, dlaczego. Na początku z tym listem były małe problemy, gdyż wpierw napisałem to czcionką taką artystyczną, jak na szlachtę przystało. Chyba Edwardian Script w Wordzie. Lecz przy przenoszeniu zorientowałem się, że owej czcionki niema, więc na szybko zmieniłem ją na inną. Już uzupełniam owe kropki. Zmieniający się rozmiar czcionki? Mój błąd. Raz zapewne pisałem na 12, a później ustawiłem 14.

     

    Brak akapitów i innych pierdół postaram się zapamiętać na przyszłość.

     

    Być może owy tekst napisany jest, jak jest, gdyż jedynym moim wsparciem w pisaniu jest moja aktualnie czytana książka, czyli Władca Pierścieni: Powrót Króla. W sumie, to tam też zauważyłem takie bloki tekstu, lecz być może te moje są gorsze. Nawiasem muszę przyznać, że Tolkien, choć mogła to też być winna tłumacza, nie stosował synonimów, i co chwilę można zauważyć jakieś powtarzające się któryś raz słowo.

    W dodatku, powiem szczerze, że wielu rzeczy dowiedziałem się w połowie pisania i potem dopiero na szybko poprawiałem teksty. Na przykład nie wiedziałem, że na końcu wypowiedzi nie stawiamy kropki, gdy jest jeszcze do tego jakiś dopisek. Nie wiedziałem także, że przed rozpoczynającym wypowiedź myślnikiem musi być akapit. Teraz już wiem.

     

    Ok, postaram się znaleźć sobie jakiś dobry korektor i wstawiać akapity itd. lecz rodzi się pytanie z mojej strony: Czy mam pozostawić ten tekst takim, jaki jest, czy postarać się go jakoś naprawić? Powiem szczerze, że żadnych chęci do przegrzebywania się w tych wypocinach nie mam, lecz jeśli będzie trzeba, to zrobię to.

     

    A, i jeszcze jedno. Czy dostrzegasz jakieś inne błędy, jak np. zbyt dużo powtórzeń, drętwe wypowiedzi, złe ukazanie charakteru, niedokładne i kwadratowe opisy sytuacji, miejsc, odczuć? Bardziej przykładałem się, żeby właśnie te elementy wyszły poprawnie, więc może też dlatego sama kompozycja oraz wygląd odstraszają?

     

    Wpierw podziękuje Ci za te pozytywne komentarze odnośnie fabuły. Co do tego kawałka, to nie myślałem wcale o tym, jak to wyjaśnić, lecz zawsze można tworzyć własne teorie. Być może właśnie dlatego miała być ta całą wizyta? Bądź wpierw chcieli władować mu te wszystkie pliki do sprawowania władzy oraz zrobić go jak najbardziej kucykowym, a dopiero później zapoznać go z otoczeniem. Teorii jest wiele i żadnej niemożna wykluczyć.

×
×
  • Utwórz nowe...