-
Zawartość
241 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez ByczekPazerny
-
@Starlight Sparkle Podoba mi się ta pikselowa grafika, a pomysł na wcielenie się we władcę lochu i pomieszkujących w nim gramotnych potworów totalnie kojarzy mi się ze starym "Dungeon Keeper'em". Jesteś pierwszą osobą która przybliżyła mi ten tytuł. Może kiedyś będę miał okazję zagrać. Wygląda na szybką i przyjemną zabawę, w sam raz na zabicie czasu np. w podróży lub w kolejce w urzędzie pracy. Jeśli o gry planszowe chodzi to "Boss Monster" skojarzył mi się również z "Dungeon Fighter": Sympatyczne połączenie planszówki z karcianką i poniekąd grą zręcznościową. Również w tym przypadku mamy do czynienia z humorystycznym podejściem do tematyki fantasy oraz eksploracją niebezpiecznego lochu przez karykaturalnych herosów, jednakże między graczami nie ma rywalizacji, ponieważ wszyscy uczestnicy rozgrywki wcielają się w role protagonistów - gra jest kooperacyjna, gdzie zwyciężyć może cała drużyna albo nikt. Nie ma osoby stającej po drugiej stronie barykady - wszelkie przeciwności dopierane są drogą losowości kart, począwszy od budowy lochu, na złowrogich kreaturach i ich skarbach skończywszy. Element zręcznościowy pojawia się w walce, bo jeśli ktoś zdecyduje się na użycie silniejszych artefaktów to będzie musiał rzucać kośćmi w zgodzie z zasadami przedmiotu, co sporo komplikuje. By wygenerować wysokie obrażenia musimy polegać na naszej celności i posłać sześcian na odpowiednie pole na tarczy, co sprawia nie lada wyzwanie i stanowi najbardziej losowy aspekt zabawy. Rozgrywka może potrwać długo - czasem przekroczyć godzinę, a to zależnie od liczby graczy (ponoć max 6) i ich skupienia na zabawie.
-
Wazektomie. xD Co byś zrobił/zrobiła spotkawszy ulubionego aktora/aktorkę w swojej kuchni?
-
@Zandi Miałem przyjemność parokrotnie zagrać w "Munchkinów", kilka razy nawet wygrałem. Fajna zabawa, ale trzeba podchodzić do niej na sporym luzie, bo inaczej może zamienić się w wybitne narzędzie do skłócania przyjaciół. Winna temu jest antagonistyczna interakcja, gdzie de facto można celowo sprzyjać jednemu graczowi, niszcząc pozostałych, lub odwrotnie, co psuje balans w rozgrywce. Graliście z użyciem jakiś dodatków? Jest ich kilka, a ja styczność miałem z "Cthulhu", "z Karaibów" i "Obfitość". Ten ostatni to był dla mnie zupełny mindfuck, zaowocował niesamowicie chaotyczną grą przy której niewiele rozumiałem z tego co robię - to był jeden z tych razów kiedy wygrałem. Odwróćmy może kota do góry ogonem i zastanówmy się czy są jakieś gry karciane lub planszowe w które grać nie lubicie? Ja tak mam np. z "Cytadelą" - karcianka według której wcielamy się w budowniczego tytułowej cytadeli, mając innych graczy za rywali. Niby spoko, ale antagonizm w tej grze jest bardzo duży i niekiedy losowy (!), co nie sprzyja dobrej atmosferze podczas rozgrywki. Miał ktoś styczność?
-
Znalazłem w końcu trochę czasu i sił, więc tak jak zapowiadałem - zrobiłem zdjęcia mojej kolekcji podręczników do RPG, i nadszedł moment abym się nimi pochwalił. Podręczniki do gry na której upłynęło mi najwięcej lat grania (pomijam swój autorski system, którego tutaj nie zamieszczę) - "Dungeons and Dragons", edycja 3/3.5. Trochę tego nabyłem, pochłonęło sporo funduszy, ale według mnie było warto. Tylko trzy z tych książek stanowią zbiór podstawowych zasad (na pierwszym zdjęciu, dolny rząd), reszta to rozszerzenia które dokooptowywałem do kolekcji wraz z biegiem lat w celu urozmaicenia zabawy. Okoliczności były różne - niektóre to prezenty, jeszcze inne kupili kumple aby wprowadzić nowości do rozgrywki, ale o większość zadbałem sam. Generalnie nie są to wszystkie dodatki dostępne w Polsce, jednakże jest to chyba ponad połowa materiału wydanego na naszym rynku (pomijam gotowe kampanie i settingi). W U.S.A liczba podręczników jest znacznie większa, ekipa z Wizards of the Coast elegancko nabiła swoją kiesę wypuszczając cyklicznie kolejne mniej lub bardziej wartościowe cuda-wianki. Warto wiedzieć iż owe wydawnictwo jest własnością... Hasbro! Na drugim zdjęciu zamieściłem dodatki które zakupiłem już po zakończeniu przygody z RPG - z sentymentu, i w celu poszerzenia kolekcji. Stan najstarszych książek pozostawia sporo do życzenia, nie powinno to jednak dziwić - w latach największej zajawki kartkowaliśmy stronice tych woluminów niemal codziennie, cierpiały również trudy niejednej podróży czy dziwnych zdarzeń w trakcie sesji. Można powiedzieć iż noszą znamiona świetnej zabawy i wspomnień. To co widzieliście na pierwszych dwóch zdjęciach stanowiło tylko jedną grę, to co prezentuję tutaj to 5 różnych systemów RPG - każdy inny, i każdy na swój sposób fascynujący. "7'th Sea" - tytuł w którym przenosimy się do fantastycznego świata zbliżonego do XVII wiecznej Europy. Jest to ciekawa pozycja, głównie ze względu na swoją mechanikę i lokacje. Niestety niewiele w to grałem. Obydwa podręczniki nie są moją własnością, a zostały powierzone mi na przechowanie przez mojego kuzyna, który wyruszył w zamorską podróż za chlebem. "Dzikie Pola" - nie grałem w to w ogóle, ale miło było przeczytać. Gra traktuje o XVII wieczej Polsce, jest nastawiona na rozgrywkę z rzeczywistymi, historycznymi wydarzeniami w tle, dopuszcza jednak wpływ graczy na rozwój wydarzeń i zmianę biegu dziejów. Ot, magia RPG. Według mnie "Dzikie Pola" są bardzo trudne w prowadzeniu - chcąc zachować swojski klimat rodem z "Trylogii" Sienkiewicza należało by posługiwać się odpowiednio archaicznym językiem. Dla ludzi z dużą zajawką historyczną. "Wampir: Mroczne Wieki" - uwielbiam! Za klimat i realia - gracze wcielają się w wampiry zamieszkujące średniowieczną Europę. Świat nieumarłych skrywany jest przed śmiertelnikami, szarpie nim zaś wewnętrzna i nieustanna rywalizacja pomiędzy klanami w celu osiągnięcia jak największej władzy. Wrogowie są niemal wszędzie, począwszy od innych wampirów, poprzez kościół i połapaną w temacie władzę świecką, na krwiożerczych wilkołakach skończywszy. Udało mi się w to trochę pograć, i bardzo polecam. Odkupiłem podręcznik od kumpla i wstawiłem do kolekcji. Jest w złym stanie, jako iż urwała się okładka. Wszystko przez to że po pijaku wyjebałem się przewróciłem się z nim na schodach. "Śródziemie" - Podarowany przez kumpla na przechowanie. Nie graliśmy w to zbyt wiele, wszystko z powodu dosyć topornej i rozwlekłej mechaniki. Ten podręcznik to przede wszystkim zbiór zasad i rubryk - nie wliczając opisu grywalnych ras to niewiele poświęca samemu uniwersum, sugerując iż chcąc pograć w "Śródziemie" gracze powinni najpierw zaznajomić się z twórczością Tolkiena, co również zabawy nie ułatwia. Mimo wszystko fajnie go mieć. "Neuroshima" - bardzo fajny, polski system RPG. Według mnie jest zlepkiem najciekawszych elementów z innych post apokaliptycznych produkcji, takich jak "Mad Max", czy "Fallout", autor pozostawia jednak grającym sporo miejsca na własną narrację - świat jest urozmaicony i dosyć elastyczny jeśli chodzi o zbudowanie klimatu. Mechanika jest przekombinowana. Podręcznik można przeczytać dla samej przyjemności zapoznawania się ze światem - tak jak i zrobiłem. Jestem właścicielem tej gry od niedawna, a kupiłem ją między innymi po to aby zasiliła kolekcję. To tyle. Do całości mojej przygody z grami fabularnymi mógłbym dorzucić jeszcze nieukończony autorski system, kostki do gry oraz wszystkie zdarte gumki, połamane ołówki i pomięte kartki z zeszytów. Gry które tutaj przedstawiłem stanowią mój zbiór, nie są jednak wszystkimi spośród systemów RPG z jakimi miałem styczność. Dużo grałem również w "Warhammer Fantasy Roleplay", "Dead Lands" czy "Wiedźmin: Gra Wyobraźni", od którego w gimnazjum wszystko się zaczęło. Mógłbym o tym wszystkim dużo gadać.
-
Ja nie miałbym nic przeciwko - pytanie tylko czy MLP jest wstanie przeobrazić się w właśnie takie widowisko? Dla dzieciarów może być to zbyt duży ładunek emocjonalny. Trailer wystarczy aby zwrócić uwagę i nakłonić do dalszego oglądania starszą część widowni, jednak dzieci mogłyby poczuć się gorzej gdyby którejś z postaci na końcu zabrakło, nieistotne z jakich przyczyn. Według mnie przyniosło by to straty dla Hasbro, zapoczątkowane protestami rodziców których bąki doznałyby traumy. Ja myślę o tym serialu głównie jak o komedii, więc zakładam że twórcy na ostatni sezon nie zapodadzą nam tylko i wyłącznie smutnych epizodów... To był trailer internetowy (chyba, poprawcie mnie). Myślę że na dziecięcych kanałach emitujących serial pokażą coś innego, bardziej jako zachętę dla dzieci. Może będzie bardziej rubaszne. x) P.S - śmierci w bajkach animowanych się zdarzają - pamiętam dwie z Wieczorynki.
-
Obawy związane są głównie z tym że pozostałe M6 mogło by dostąpić alicornizacji, a z tego co mi się wydaje lwia część fandomu splunęła by na to. Oczywiście nie można tego wykluczyć. Dla mnie najbardziej optymalnym zakończeniem - bez kontrowersji, było by pozostawienie piątki alicornów i koronowanych głów Equestri w stanie obecnym. Deklaracja księżniczek jest jedynie skrawkiem całości, może się okazać iż ta scena jest wstępem do faktycznie górnolotnej fabuły, ale zakończy się totalnym happy endem, bez strat w bohaterkach. I wcale by mnie to nie zdziwiło, zważywszy na podstawowy target produkcji.
-
@PervKapitan Zapomniałaś o Kredensie i Albatrosie. Z tym że ta pierwsza ma już przydzieloną rolę, z kolei młoda jest zbyt młoda i nie wiadomo na kogo wyrośnie. Puki co najbliżej jej do Discorda . Twilight jest od przyjaźni, więc może się okazać że na obsługę słońca i księżyca będzie trzeba powołać kogoś nowego. I tutaj mogą spełnić się jedne z najgorszych obaw fandomu...
-
Ten nastraja bardzo smutno... ale myślę że ogólnie sezon nie będzie przebiegał w dołującym klimacie, może poza momentami kulminacyjnymi. Rolą trailera jest przyciągnąć widzów, a tutaj producenci postanowili postawić na nostalgię, czyli wywołać uczucie nadchodzącego końca i późniejszej pustki. Na mnie działa to lepiej niż poprzednia pierdołka, nie wiem jak na Was. Poza tym pokazali całkiem sporo materiału, tak jakby epizody IX sezonu miałyby być jednym ciągiem fabularnym. Oczywiście tylko sobie gdybam.
-
Na wstępie chcę powiedzieć iż jestem bardzo zadowolony z odtworzenia tego tematu i obecności na forum osób które mają podobne zajawki co ja w zamierzchłych czasach. Niewiele jest poletek w których mogę szeroko się wypowiedzieć. Na grach RPG upłynęła moja wczesna młodość, z kolei w gry planszowe i karciane grywam dosyć często nawet dziś, a to z racji zajawek moich znajomych. To też jest to chyba jedyna dziedzina o której mógłbym gadać przez długie wieczory. @Starlight Sparkle Te fotografie to twoje egzemplarze gry? Jeśli tak to muszę pozazdrościć "Labiryntu Magów". Miałem go kiedyś - na współę z kumplem posiadaliśmy podstawkę, "Gród" i właśnie ten dodatek, ale moja matka wywaliła... Na szczęście przed paroma laty na nowo pozyskałem tą świetną grę. Mam obecnie "Magiczny Miecz", "Gród" i "Jaskinię", i prawdę powiedziawszy byłbym gotów odkupić "Labirynt Magów", tylko trudno znaleźć wiarygodnego sprzedawcę. Co do "Krypty Upiorów" - jak byłem dzieckiem to słyszałem przeróżne historie o tym dodatku, ale jako iż wychowywałem się w czasach bez internetu nie mogłem nigdzie sprawdzić wiarygodności tych rewelacji. Do tej pory nigdy nie miałem najmniejszej z nim styczności. Było jeszcze jego uzupełnieniu - "Magia", obecnie najtrudniejsze do zdobycia. @Zegarmistrz @Starlight Sparkle Tutaj Panowie zarzucam link dzięki któremu dowiecie się na czym polega różnica między "Talismanem" a polskimi "Magią i Mieczem" i późniejszym "Magicznym Mieczem" - http://magiaimiecz.eu/magia-i-miecz/sfera-i-historia-gry/. Nie jest to może obszerna rozpiska, ale mam nadzieję iż wiarygodna. Pokrywa się z tym co czytałem odnośnie tej materii parę lat temu, więc staram się zaufać. Co do "Runebound" - widać że ładnie zrobione, utrzymuje zacny klimat fantasy, a figurki kojarzą mi się głównie z "Warhammerem". Nigdy nie słyszałem o tej grze. Jestem głównie starym dinozaurem gier RPG. Zachowałem w domu pewną kolekcję podręczników, i pochwalę się nią jak tylko znajdę czas na zrobienie zdjęć i przygotowanie opisów. A mam o czym gadać...
-
Komiksy o Sombrze spoko, ale obstawiam że nie będą one miały niemal nic wspolnego z nadchodzącym sezonem, bo historie obrazkowe rządzą się innymi prawami (sprzedaży). Wydaje mi się że to lepiej jeśli kreskówka odda Królowi należne mu miejsce w de facto kanonicznej linii fabularnej. W drugiej kwestii myślę że masz rację, iż to co pokazuje trailer jest najprawdopodobniej początkiem sezonu. Przykładowo "ósemkę" również reklamowano wycinkami z min. pierwszych dwóch epków, o finale nie było długo nic wiadomo (poza wyciekami... ). Odnośnie moich ogólnych odczuć na temat najbliższego sezonu i zapowiedzi - niechaj przyjdzie szybko, bo rozwieje nieco nudę i da trochę tlenu temu forum. Trailer mi się nie podoba, czy raczej nie wzbudza mojego zaufania, bo buduje dziwne napięcie i oczekiwanie. I tak jak w przypadku filmu rozczarowanie może mocno zaboleć. Hasbro mogło podarować sobie ten niesmaczny patos i stworzyć luźniejszą reklamę. Dodam iż po pierwszym obejrzeniu pomyślałem że to fanmade, bo przypomina mi to nieco jakąś sklejkę animacji ze starszych epizodów.
-
Dobra, żeby nie zacząć przelewać wody na początku podsumuję swoje stanowisko w temacie będącym kością niezgody: Rzecz w tym że to co teraz wydaje się być nonsensem, abstrakcją na kosmiczną skalę, w odległej przyszłości może okazać się osiągalne. Nie upieram się przy tym iż taka przyszłość czeka ludzkość. Powiedzmy że nawiązując do tego co napisałeś o piorunach, przede wszystkim chcę podkreślić iż poziom zaawansowania technologicznego na jakim obecnie znajduje się człowiek jest mierny, w obliczu przytłaczającego ogromu wszechświata wręcz nieistotny, bliski zeru. Opieranie się na przekonaniu iż jesteśmy obecnie na świetnym pułapie wywołuje dalsze przeświadczenie o niemożliwości osiągania tego co przedstawił Kardaszow. Jednak nauka postępuje bardzo szybko - odkrycie jednej rzeczy rozwija zazwyczaj kilka nowych dziedzin, które prędzej czy później otworzą przed nami nowe horyzonty - będące na obecną chwilę tylko pobożnym życzeniem fantastów. Hm, gdyby tak się zastanowić to już od czasów pierwotnych korzystamy z dobrodziejstw kosmosu. Na przykładzie słońca, dzięki któremu życie na Ziemi jest w ogóle możliwe, a wraz biegiem wieków ludzkość uczy się korzystać z lokalnej gwiazdy coraz pełniej. Obecnie potrafimy przetworzyć i zmagazynować energię słoneczną, więc hipotetycznie w przyszłości będziemy robić to samo, tylko na o wiele większą skalę. Z kolei zapotrzebowanie będzie rosnąć wraz z rozwojem technologicznym, do momentu aż osiągnie pewien pułap. Gdzie jest granica?
-
Może to się teraz wydaje tylko Sience Fiction, ale takich hipotetycznych mega struktur wymyślono już kilka, a zajmują się tym ludzie którzy bądź co bądź mają w temacie astronomii czy ogólnej fizyki zdecydowanie większe pojęcie niż ja czy Ty. Wolę to więc pozostawić im. Niestety, nie będzie nam dane sprawdzić ich wiarygodności. A mi się zdaje iż galaktyki na siebie oddziałują, czy bardziej "mogą wejść w interakcję" - https://pl.wikipedia.org/wiki/Zderzenie_Galaktyki_Andromedy_z_Drogą_Mleczną. Ale to też fantazjowanie takie. Chciałem jeszcze tylko sprostowac iz to że wspomnialem o zderzeniu sie galaktyk wynikło ze źle przeczytanego posta. :F Mysle że w tym temacie sie zgadzamy, to tez no offence.
-
W przyszłości, jeśli jako gatunek unikniemy gdzieś po drodze wyginięcia to najprawdopodobniej będziemy władać tym wszechświatem, lub jego częścią. Przynajmniej bazując na teorii pewnego pana z Rosji. https://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_Kardaszowa. Ciekawą postawił teorię, powiem nawet iż bardzo śmiałą. Według niej poziom naszej obecnej nauki jest tak naprawdę jeszcze w formie płodu. I biorąc pod uwagę skalę ogromu wokół naszej macierzy i to że praktycznie niemożliwe jest dla nas przemieszczanie się poprzez bezkres wszechświata to poziom rozwoju technologicznego uważał bym za imponujący wyłącznie z perspektywy czasu w jakim cywilizacja dotarła na ten pułap. Zgadzam się. Czytałem kiedyś iż wszechświat od czasu Wielkiego Wybuchu nie przestaje się rozszerzać, a wręcz odwrotnie - coraz bardziej mknie w swojej ekspansji. Istnieje teoria iż nadwyręży się kiedyś i dojdzie do tzw. Wielkiego Krachu, czyli "pęknie". Jednakże na chwilę obecną istnieje gdzieś jego bariera, czyli granica materii, i obstawiam że wyjście poza nią jest niewykonalne z racji sił grawitacyjnych. Co do obserwacji teoretycznych innych kosmosów to myślę iż gdyby były w naszym pobliżu to ich wpływ byłby zauważalny, być może poprzez punktowe zwalnianie impetu Wielkiego Wybuchu, lub być może nawet zatrzymanie lub cofanie. Pytanie czy wszechświat rozszerza się równomiernie?
-
Astronomia to bardzo interesujący temat, praktycznie niewyczerpalny jak na nasze możliwości poznania i dedukcji. Strasznie się jaram nowinkami z tej dziedziny, ale jestem jedynie małym, zielonym groszkiem który rozumuje wyłącznie własnołopatologicznie i w taki sposób próbuje odpowiadać sobie na niektóre pytania, jak np: Stawiam że wyjście poza obręb naszego wszechświata jest niewykonalne dla żadnej materii, również dla światła. Jeśli poza granicami naszego uniwersum istniałyby inne to byłyby zauważalne. A nie ma żadnych tego oznak. Ewentualnie chcąc opuścić granicę kosmosu trafialibyśmy z próżni w próżnię. Tam gdzie kończy się materia niemożliwe jest wyjście poza jej wpływ grawitacyjny. Próba wydostania się przypominała by raczej ruch drobinki brudu po powierzchni kropli wody. Na wiele pytań próbowałem sobie odpowiedzieć, a na większość odpowiedzi szukałem później potwierdzenia. I z rezultatami bywa różnie, zważywszy że nasza nauka, jako całego gatunku ludzkiego, puki co nie weszła jeszcze na wysoki pułap. Wszystko opiera się na hipotezach, obserwacjach, muskaniu najbliższych ciał niebieskich i matematyce. Wydaje mi się że ten ostatni element jest w tym zestawieniu pryncypialny, bo pozwala odkrywać i pojmować rzeczy zanim natrafi się na ślad ich bytności (!), tak jak było np. w kwestii czarnych dziur. Niechaj żyje Królowa Nauk.
-
Domowe zacisze, gwar autobusu, hala koncertowa - jak słuchamy muzyki?
temat napisał nowy post w Dyskusje
Muzyki słucham głównie w domu, plątając się gdzieś w odmętach internetu. Dawniej słuchałem jej zdecydowanie częściej, ale ostatnimi laty natchnienia brak. A w jeszcze odleglejszych czasach, gdy miałem około godzinny dojazd do pracy to posiłkowałem się MP3. Idealnie umila czas podróży. Na koncerty zdarza mi się chodzić, jednakże nigdy się na nie napalam. Można powiedzieć iż jestem średnio raz do roku na jakiejś muzycznej imprezie. Miałem zaszczyt uczestniczyć w 3 koncertach Kultu (w różnych lokacjach), 2 wizytach System of a Down, i wziąć udział w młynie na Przystanku Woodstock w trakcie występu Hatebreed. Do kompletu brakuje mi jeszcze Rammstein i Offspring, ale jestem dobrej myśli bo te zespoły nie omijają Polski. To się tyczy muzyki której słuchałem dawniej, gdy byłem jeszcze w powijakach. Sentyment mi pozostał. Jeżeli chodzi o wykonawców których odtwarzam obecnie to niestety ale nie żyją, także koncertów nie będzie. (tak po zastanowieniu stwierdzam że nie wszyscy, toteż target jest) -
Twilight jest najbardziej przypałową spośród koronowanych głów Equestrii. Największym problemem Twalota jest obsesja na punkcie Celestyny i jej przewodnictwa, oraz łatwość popadania w paranoje. Fioletowy alicorn miewa problemy z oceną sytuacji, a i czasami nie za bardzo rozumie mechanizmy społeczne. Daleko jej jeszcze do zdobycia doświadczenia jakie posiadają Dwie Siostry, sprawujące władzę od setek lat. Cadence również wydaje się być zdecydowanie bardziej ogarnięta. Dlatego jeśli miałbym uściślić jeden najsłabszy element u księżniczki przyjaźni to powiedziałbym: dyletanctwo. Magia jest u niej silna, z czarów potrafi korzystać w widowiskowy sposób, posiada również szeroką wiedzę w wielu dziedzinach. Ma oddanych przyjaciół (w tym niewolnika), którzy również stanowią ogromny atut w trakcie mierzenia się z problemami. Lecz niestety w sytuacji gdy nie posiada wyraźnych wytycznych robi się niespokojna i chaotyczna, a to w połączeniu z jej magią i stanowiskiem może stanowić zagrożenie. Dodam również iż w sytuacjach rozstrojenia nerwowego jest ona bardziej podatna na manipulację.
-
Szacuneczek za podjęcie się próby. Zrobić maskotkę odpowiadającą animowanemu pierwowzorowi to według mnie ogromne wyzwanie, to też życzę powodzenia przy dalszych próbach. Sugestia płynąca od @PervKapitan jest słuszna - warto zacząć od czegoś prostszego. Ok, nie wypowiadam się więcej bo znam się na szyciu tyle samo co na lotach balonem.
-
Ojej, obawiam się że piosenek których nie lubię jest bardzo dużo i mam w czym wybierać. Jednak o prawie wszystkich mógłbym podyskutować i doszukać się w nich jakiś pozytywnych aspektów. To co wrzucam dzisiaj to wierzchołek mojej listy "znielubionych piosenek", w których nie dostrzegam niemal żadnych plusów. Powód: ideologia. Wykonanie pomijam, bo nie przeszkadza mi. Chodzi wyłącznie o sens słów które przedstawia nam Lennon. Jest to życzeniowy stek bzdur natchniony hipisowską wrażliwością, stoi w opozycji do mojego światopoglądu. Na szczęście rzadka do usłyszenia w eterze. Powód: profanacja. Nie jestem przeciwnikiem coverowania, sam lubię odsłuchiwać różne utwory przerobione na metal czy rock. W przypadku tej piosenki mamy jednak do czynienia ze złą obsadą, fatalną koncepcją, i deficytem artystycznym. Po pierwsze Bednarek, który wybitnym śpiewakiem nie jest, a zaangażowano go wyłącznie dlatego iż był w tamtym czasie na topie i miał rozpoznawalny styl, co miało sprawić iż ta muzyczna chimera przyniesie większe zainteresowanie filmem. Druga sprawa to beznadziejne połączenie poezji śpiewanej z bieda-reggae, które nijak nie komponuje się ze słowami Grechuty. A trzecia rzecz do pobudki - cover stworzony tylko i wyłącznie jako reklama filmu, sztuka na usługach komercji. Dla mnie "Dni, których nie znamy" to świętość której nikt nie powinien w tak płytki sposób macać.
-
Tutaj zostawiam dla wszystkich kategorie do skopiowania: Państwo - Miasto - Rzecz - Roślina - Zwierze - Film/bajka/serial - Gra - Muzyka - Zawód - Aktor - Samochód -