-
Zawartość
241 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez ByczekPazerny
-
Fajnie że wypuścili kolejny odcinek, nie mogę się doczekać drugiej części sezonu. Epizod po przerwie smakował bardziej niż zwykle, jest przy tym całkiem udany. Otrzymujemy całą plejadę M6 i skrzydlatego Spikusia. Banda przyjaciół ratuje Ponyville przed akustycznym terrorem Różowego Konia, konsekwencją tego jest depresja ich towarzyszki. Widać wyraźny podział na dwie sekwencje odcinka. Jest on przy tym napisany dobrze, ciekawie i jest spójny, czasami tylko może lekko nudzi. Lubię gdy główne bohaterki wspólnie starają się rozwiązywać problemy, można powiedzieć że to dosyć klasyczny epizod, archetypiczny wręcz. Scen humorystycznych było dużo i to większość udanych i zabawnych. Najfajniej wypadła scena przygotowywania babeczek przez RD i PP. Nie podobał mi się za to morał, to że Twilight i reszta menażerii ustąpiły. Rozumiem że "Yakity-Sax" nie miało być powtórką z "Horse play", że puentą jest "rób to co cię uszczęśliwia i nie zważaj na nic", ale to nie jest w 100% dobra lekcja bo pokazuje że swoje pasje można realizować nawet kosztem innych tak długo jak sami mamy satysfakcję. I to jest właśnie słabe. Wiem co mówię bo mój brat gra na basie a pokój ma zaraz pod moim... I w ogolę jak to się kończy? Dziewczyny wrócą do Ponyville razem z PP i co? Różowy Koń znowu będzie atakował dźwiękiem swojego instrumentu a innym pozostanie jedynie pogodzić się z tym. Z drugiej strony zawsze istnieje nadzieja że Pinkie w końcu nauczy się na tym grać. Z mojej strony 7/10, bo to miły i śmieszny odcineczek, przy czym nie chciał bym oceny zawyżyć tylko dlatego że oglądałem go na dużym kucykowym głodzie. Tak z nieco innej beczki - będąc na ww. kucykowym głodzie oglądałem kilka odcinków z starych sezonów, między innymi "Too many Pinkie Pies" i kiedy te wszystkie PP oblazły całą okolicę to zastanawiałem się "czy Equestrii przytrafiła się kiedyś większa katastrofa i co musiało by nastąpić żeby przebić tą?". I teraz dostałem odpowiedź - wyposażyć każdą z kopii w yovidaphon i koniec świata gotowy. Serio, instrument ten wydaje całkiem ciekawie dźwięki kiedy wie się jak należy się z nim obchodzić, a Pinkie Pie... no cóż, ona naprawdę grała katastrofę i mnie jako widzowi również ciężko było znieść jej dramatyczne próby
-
[Teoria] Starlight Klejnotem Empatii? S8 wskazuje!
temat napisał nowy post w "Friendship is Magic" (Generacja 4)
Otóż to. Stygian okazał się bardzo ważną postacią w kwestii istnienia Filarów. Ba, można nawet powiedzieć że to on był założycielem i podporą całej drużyny, ale istniał w jej cieniu. Dlatego wykluczyć nie można że Starlight kiedyś sięgnie po schedę po nim, a może nią być przykitrany gdzieś w zakamarkach Equestrii kolejny element. Niewiele co prawda na to wskazuje, ale pokminić zawsze można. Ja właściwie podtrzymuję swoje zdanie że dla uczennicy Twilight scenarzyści szykują jakiś pokaźny awans, jak nie w tym to w kolejnym sezonie. Co do tarczy - Cadance z zielonym kryształkiem? Nie pasuję mi to zbytnio do idei - szkoła została założona przez posiadaczki Elementów Harmonii, one trzymają jej ster, dlaczego więc dodano do jej herbu symbol księżniczki niezbyt powiązanej z całym przedsięwzięciem? Bo jeżeli z powodu statusu to z pominięciem Celestii i Luny, jeżeli z powodu reprezentowanej miłości to już prędzej ale moim zdaniem to i tak za daleko. Mi to wygląda na jakiś fanowskie wytłumaczenie zjawiska, można chyba potraktować to mniej więcej jak owoce naszej tutaj dyskusji. Chyba że źródłem są oficjalne informacje od twórców, wtedy ciach bajera. -
[Teoria] Starlight Klejnotem Empatii? S8 wskazuje!
temat napisał nowy post w "Friendship is Magic" (Generacja 4)
To że Starlight wraz z biegiem wydarzeń posiądzie kiedyś swój klejnot i oficjalnie stanie się jedną z posiadaczek Elementów Harmonii jest opcją która mi wydaje się całkiem możliwa. Zawsze stawiałem że jeśli do tego dojdzie to będzie miała Klejnot Przebaczenia, czy coś w ten deseń. Empatia bardzo by do niej pasowała, jest bardziej adekwatna, ale mogła by być trudna w zrozumieniu dla małych widzów. Co do tarczy - ciekawy szczegół, nie zastanawiałem się nad tym. Może coś w tym być - twórcy puścili oczko do fanów i zasugerowali jakie będą konsekwencje finalnych odcinków VIII sezonu. Weźmy też pod uwagę pewne plotki - mają pojawić się Tirek i Scorpan. Jeżeli okaże się to prawdą to będziemy mieli końcówkę z wątkiem o dwóch skłóconych braciach i zakończy się on happy endem w postaci wybaczenia i zgody, a to jak ulał pasuje do roli jaką Starlight odgrywa. To są oczywiście wyłącznie moje dywagacje, które tylko w pewnym procencie mają szansę na wejście w życie. Dodam jeszcze tylko że jeżeli serial faktycznie zakończy się po następnym sezonie to myślę iż twórcy nie pozostawią Starlight ze statusem zwykłego jednorożca, pierwszej wychowanki Twilight, tylko dadzą jej jeszcze jakąś dodatkową rolę i może to właśnie być pozyskanie Elementu Harmonii i wcielenie jej do M7. -
Sorry za post pod postem ale dzisiaj przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku że mogę wrzucić swoje foto z wyraźnie ukazanym ryjem licząc na to że nikogo ode mnie z miasta nie ma na tym forum. Jako iż wielu spośród Państwa pokazało swoje facjaty tak i ja to zrobię - będąc w jakims stopniu fair wobec poprzedników.
-
Jakiego kucyka chciałbyś spotkać w dowolnej chwili ?
temat napisał nowy post w Ogólna dyskusja na temat kucyków
Hehe, zabawny temacik. Myślę że gdyby wszyscy dodali do postu powód przez który chcieli by spotkać danego pucułka to było by jeszcze zabawniej. Ja najchętniej zobaczył bym się z Applejack i Rarity - stawiam że w tym towarzystwie mógłbym ciekawie porozmawiać, pośmiać się i oczywiście coś wypić. Jeżeli nie miały by to być kucyki to najprędzej usiadł bym do stołu z Cranky'm - zbieżność osobowości. -
W poszukiwaniu McDonald's w Gdańsku. (słaba jakość, nawet gorsza niż na moim telefonie :F)
-
W ten weekend ponownie miałem niespodziewane spotkania z dziką fauną... proszę nie oskarżać mnie o bylejakość - mam do dyspozycji wyłącznie telefon. Pojawiła się na plaży (z resztą nie jedna) w Zatoce Gdańskiej i siała terror. Okazało się jednak że nie parzy. Jakość może pozostawiać sporo do życzenia, ale trudno jest uchwycić to stworzonko zwykłym aparatem. Z kolei ten stwór odwiedził altanę w której się stołowałem. Nigdy wcześniej nie widziałem tego gatunku i jestem ciekaw jak się nazywa. Strasznie małe w porównaniu do innych jaszczurek które spotykałem. Btw. planuję w tym miesiącu wyjazd ze znajomymi w Bieszczady i mam nadzieję natrafić na jakieś ciekawe okazy zwierząt. W miarę możliwości porobię foty, ale znając moje szczęście to spotkam co najwyżej kury z wolnego chowu.
- 34 odpowiedzi
-
- 2
-
- fluttershy
- natura
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Ja mam adblocka a mimo wszystko wziąłem udział w maratonie. :/ Chyba że dziad mi się wyłączył, ale wątpię - on nie działa na wszystkie reklamy.
-
Na wstępie chciałbym nadmienić że widziałem fragmenty tego filmu po wyciekach i bardzo byłem ciekaw tego co z tych klocków poukładają. W końcu otrzymałem efekt końcowy i mogę przejść do opinii. W pierwszej kolejności smażę na ruszcie nad obiektywnym ogniem: Było to nudnawe. Celowo nie stosuję słowa "nudne", ponieważ momentami wybudzałem się z letargu i nieco bardziej skupiony śledziłem bieg fabuły przy której śmieszkowałem. Poza tym postacie głównych bohaterek były fajnie zobrazowane i sceny poświęcone ich duetom są najlepszymi elementami filmu. Najbardziej przypasował mi motyw z Twilight i Sunset vs. wyzwanie Flima i Flama. Fluttershy i Rainbow też były spoko. Co do pozostałych było ok, nie skrzywdziły mnie. Applejack i Rarity były trzonem "Rollercoaster of Friendship", nie wymagam więc od głównych bohaterek by dostarczały przy każdej ze scen tych samych emocji - miały zobrazować konkretny problem przyjaźni, więc ich relacja została najbogaciej przedstawiona i okraszona szeroką paletą zachowań - od smutku po radość. I bardzo fajnie. Z drugiej strony z pewnością słabe było powtórzenie związane z mocą artefaktu - ja miałem deja vu z odcinka o magii kina. I dodatkowo pokój do którego teleportowani byli "przeciwnicy" antagonistki to też była czapa... według mnie zmiażdżyło to powagę sytuacji. Zabrakło też tempa akcji, odcinek raczej snuł się niż biegł. Daję 6/10. Wrócę do niego z pewnością przy okazji polskiego dubbingu. Z kolei nad ogniem subiektywnym - w szoku jestem że powstał dłuższy odcinek EG nie poświęcony Sunstet czy Twilight. Doprawdy - jestem zszokowany, przy czym pozytywnie to odbieram. Ja uwielbiam Applejack i Rarity i w tym wypadku dostałem mocną bombę. Ci z Państwa którzy podejrzewają iż ten epizod otwiera serię poświęconą indywidualnie postaciom z M7 pewnie mają rację, a ja się zastanawiam czy "Rollercoaster of Friendship" wyczerpuje już wszystko co twórcy chcieli nam o Rarity i Applejack powiedzieć. Znajduje również wytłumaczenie dlaczego nie ma w sezonie VIII klasycznego odcinka z serii tzw. "Rarijack".
-
@Vetch del Puf Znaczy się z tych strzępów informacji jakie napotkałem w internetach wydaje mi się że oficjalny RPG to raczej lipa. Gra zrobiona niskim kosztem, której siłą stać się miała popularna marka. Ale jak pisałem wcześniej - wolałbym zobaczyć całość, a dopiero później oceniać. Główny problem to wiek odbiorców: serial kręcony jest z myślą o dzieciach, zawiera jednak elementy które przyciągają starszych widzów. W komiksach klimat bywa różny, ale niektóre z nich nadają się bardziej dla starszych czytelników. Zabawki to zabawki. A gra RPG? Maluchy raczej nie bawią się takimi rzeczami, a podręcznik wygląda zdecydowanie jak książeczka z czytankami dla dzieci, jest również ubogi w treść. Rozumiem że gdybyś Ty się za to zabierał to pominął byś otoczkę i przeszedł do dwóch najważniejszych aspektów, tj. kreowania świata i mechaniki. Co do tego drugiego - to jest całkiem fajna zabawa - tworzyłem kiedyś swój system i miałem przy tym sporo frajdy, to też polecam taką zajawkę. Gorzej w kwestii uniwersum - w MLP nie ma spójności w jego przedstawieniu. Są co prawda lokacje i wydarzenia które są niepodważalne i istotne, ale wiele innych miejsc i wątków historycznych nie zgrywa się z sobą, już pomijając że czasoprzestrzeń jest najbardziej wyszydzanym elementem serialu. Jest też problem z grywalnym rasami - ciężko mi wyobrazić sobie startowego kuca ziemskiego w starciu z startowym jednorożcem, bo stworzenia te stoją na różnych szczeblach możliwości. Uściślić to wszystko to nie lada wyzwanie. Nie piszę tego po to abyś stracił ochotę, tylko tłumacząc dlaczego komuś pomysł na zrobienie z tego ambitnej gry RPG może wydawać się karkołomny. Jeżeli jednak spróbujesz to z ciekawości i bez złośliwości polukam co tam się płodzi.
-
Taka gra już jest - wydana w systemie d20 (ale pewien nie jestem, sugeruję się wyłącznie tym że Hasbro ma bodaj wyłączność na tą mechanikę), czyli tak jak wspomniane przez ciebie D&D. Wyszlo chyba tylko po angielsku, wątpię aby polski wydawca planował naszą wersję. Pan Starlight Sparkle mnie uprzedził z odpowiedzią, a ja tylko dodam że z chęcią dowiedział bym się co nieco o tymże podręczniku. W internetach znaleźć można różne skanlacje grafik, stron, rubryk i prawdopodobnie nawet całą grę, ale z moją zdolnością rozumienia angielskiego to nawet nie szukam. Ja grę RPG o puckach traktuje z dużym przymrużeniem oka - jako kolejną przestrzeń jaką Hasbro uznało za godną do zagospodarowania i dojenia z niej szmalu, ale być może zawiera ciekawe informacje odnośnie uniwersum czy oryginalną mechanikę.
-
Fajny temat, bardzo obszerny. Ja nie pucuję się z tym że oglądam Ponies. W bliskim otoczeniu mam osoby które gdyby się o tym dowiedziały z pewnością nie atakowały by mnie, co najwyżej byłby to temat do drwin. W pracy z kolei i tak nie mam najlepszej opinii, uważają mnie za dziwaka i alkoholika, a jeśli doszło by do tego że lubię bajki o kolorowych zwierzątkach to zabili by mnie śmiechem. Dlatego nie, nie mówię o tym głośno, chociaż ukrywanie się z tak błahą sprawą jak zainteresowanie kreskówką jest chyba bardziej dziecinne niż jej oglądanie. Generalnie nie mam żadnych pasji, hobby i tym podobnych. Ale jestem uprzejmy w stosunku do osób zajmujących się rzeczami które dla mnie wydają się dziwne, również takimi które w naszym społeczeństwie uchodzą za "głupie", "infantylne" czy "zjebane". Kiedy pracowałem w Belgii usłyszałem od jednego polaka bardzo mądre słowa i są one swego rodzaju drogowskazem w moim życiu - "nigdy nie będziesz w czyjejś głowie". Prosty przekaz - powierzchownie nie dojdziesz do tego dlaczego człowiek robi to co robi i jest jaki jest, bo nie wiesz tego o nim co on wie o sobie. Dlatego nie atakuję nikogo jeśli ktoś nie atakuje mnie. Nie to żebym każde z zachowań czy zainteresowań darzył estymą, ale tak długo jak kogoś pasja nie działa na czyjąś szkodę to akceptuje ją. Co do ultrasów w środowisku MLP - wszystko, włącznie z kreskówką, co wpływa pozytywnie na nasz stan ducha wywołuje pewien entuzjazm i u różnych ludzi jest on mniej lub bardziej widoczny. Tutaj również mam szeroki horyzont tolerancji i uprzejmości. Skrajni entuzjaści nie przeszkadzają mi bo potrafię nie zwracać uwagi na ich działania i w dodatku widać że są chętni do rozmów co jest pozytywem w przypadku gdyby chciało się z kimkolwiek pogawędzić. I znowu - tak długo jak przestrzegane są zasady netykiety tak długo nie będę włączał się do tej sprawy. Z drugiej strony - "Co sądzisz o osobach które wierzą w istnienie Equestrii?" - chyba nie ma takich ludzi, albo może ja nie zauważyłem. Jest to ten przejaw skrajności który jest szkodliwy dla samego odbiorcy i mam nadzieje że nikt z nas nie bierze bajki aż tak dosłownie żeby wokół niej układać swoje życie. Fandom to co innego, bo ludzie z którymi spędza się w nim czas są rzeczywiści i namacalni, przez co realnie mogą wpływać na nasz los. Przywiązanie do osób jest zdecydowanie normalne i zdrowe, z kolei przekładanie fikcji nad rzeczywistość jest niepokojące. "Napisałeś opowiadanie ze świata MLP. Dałbyś je do przeczytania rodzicowi lub rodzeństwu?" - na szczęście nie piszę... "#kopycio!" - zdecydowanie kopycio. Sorry za tą dygresję ale też lubię. Na jakich stawkach gracie? Ja to raczej bawię się w grę - w moim towarzystwie gramy zazwyczaj od wkupna za 10zł, z tym że nie ma ograniczenia i można za więcej i dowolną ilość razy.
-
@Triste Cordis Na którym etapie jest dyskutowanie nad umierającym fandomem?
-
@Grzegorz_Nikodem Panie Nikodemie, rozumiem Pana ból. Niby mógłbym zacytować najważniejsze fragmenty Pana wypowiedzi, ale posty przemawiają do mnie w całości. Z dentystą jest troche jak z warsztatem samochodowym - specjaliści mogą znaleźć problem we wszystkim i namówić na zabieg aby ściągnąć z człowieka hajs. Nie mówię że to oczywista praktyka, ale kiedy jesteśmy w gabinecie to raczej nie wykłócimy się ze stomatologiem i może on nam wmówić wszystko. Po każdej wizycie okazuje się że trzeba planować kolejne zabiegi... puszka Pandory otwarta. :( Co do kanałowego - jestem niesamowitym strachajłem - do tego stopnia że widok igły przyprawia mnie o zawroty głowy. Raz w średniej szkole postanowiłem nie brać znieczulenia przy borowaniu. Ból był tak przeszywający że nie umiem dobrać odpowiednich słów aby go opisać. Nie polecam i od tamtego czasu zawsze się znieczulam. :F Innym razem byłem u hirurga-stomatologa w celu usunięcia ósemki. To najlepszy w swojej dziedzinie lekarz u mnie w miasteczku, dlatego też nie miałem trudności z wyborem gabinetu. Problem w tym że ów wybitny dentysta często zabiera sobie do pomocy studentki. I oczywiście musiało trafić na mnie. Młoda co prawda dobrze znieczuliła, ale reszta jej pracy pozostawiała sporo do życzenia. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale wszyscy - ja, praktykantka i mistrz - czuliśmy się dosyć idiotycznie, zajęło to zdecydowanie zbyt dużo czasu jak na tak prosty zabieg. Odbiegając od tematu stomatologii, ale wracając do igieł - kojarzą Państwo mniej więcej czym jest zapalenie opon mózgowych? Otóż kiedy byłem bachorem to przechodziłem przez tą dolegliwość. Wynikła ona z powikłań po niedoleczonej śwince. Trzymali mnie na oddziale zakaźnym i nie było nawet aż tak źle (trwał rok szkolny :P) a ja jako smark nie zdawałem sobie sprawy że choroba ta może mieć poważne konsekwencje. Jedyna przykra rzecz to była tzw. punkcja (https://pl.wikipedia.org/wiki/Nakłucie_lędźwiowe), i nie jest to nawet związane z bólem co bardziej z charakterystyką zabiegu - czynność trzeba przeprowadzić starannie aby nie dopuścić do urazu, dlatego brały w nim udział trzy pielęgniarki - jedna z grubsza trudna do określenia a pozostałe dwie bardzo masywne. Ich rolą było utrzymanie mnie abym nie dygotał w trakcie procedury, a nie było to łatwe. Złapały mnie za ręce i nogi i skręciły jak precla, napięły grzbiet tak aby jeszcze lepiej uwidocznić kręgosłup. Ta drobniejsza pani wzięła strzykawkę, wcelowała w kręg i... złamała mi w nim igłę. Ale była konsternacja... w sumie udało się im toto wyjąć pęsetą ale nie było do końca jasne czy odbije się to w jakiś stopniu na moim zdrowiu xD No, i zabieg trzeba było powtórzyć, tj. strach, ból, niepewność które zalewały mnie w trakcie trwania punkcji dostały bonusowe minuty żeby mnie gnębić. Po wszystkim trzeba leżeć sztywno 2 godziny (chyba, dobrze nie pamiętam), co by nie doprowadzić do uszkodzenia rdzenia. Btw. - temat trochę zagalopował w dentystyczno-medycznym kierunku, a to chyba nie jest jego przeznaczeniem.
-
Dentysta to piekło. Przepraszam że się wtrącam, ale mam swoje przeżycia z tego typu specjalistami i podzielam opinię osób powyżej. Dwa tygodnie temu byłem w gabinecie u jednej z najdroższych specjalistek w okolicy i zawiodło znieczulenie... nienawidzę bólu kiedy wierci mi się w zębie, więc poprosiłem o jeszcze jedno... zrobiło się niezłe combo-breaker, bo pierwsze zaczęło działać w trakcie zabiegu a drugie kiedy obrałem ścieżkę do domu.
-
@Zegarmistrz Haha, Motomyszy... kolejna kreskówka którą moja matka wpisała na listę cenzurowanych. Wszystkie z tych seriali pamiętam, lub chociaż kojarzę, za wyjątkiem Inuyashy. W ogóle nie miałem z tym styczności. A Digimony to oglądałem na RaiDuo. xD Nic z tego nie rozumiałem, ale zajawiałem się postaciami i animacją.
-
Ja wyłącznie ten film. Nie pamiętam czy miałem styczność z serialem, bo kiedy przyszlo wypożyczyć film z osiedlowej wypożyczalni to wybór szedł w zupełnie inną stronę: Transformery, Godzilla, G.I.Joe, Komandosi z Podwórka. Tych dwóch ostatnich tytułów mój korespondent z wypożyczalnią, pseudonim: Matka nie pochwalał, bo ponoć przemoc. Z kolei w pierwszych dwóch biły się roboty albo potwory, tak że pełen chillout.
-
Haha, ja dobrze wspominam kuce z lat dzieciństwa. Przedszkole zaopatrzone było w TV oraz odtwarzacz video, oraz kilka kaset do tego i w tym właśnie film o taboretach. To był ten o Smoozie. Słabo go pamiętam, ale fioletowy glut ugrzązł w mej jaźni na całe życie. Lubiłem tą bajkę, bo do pewnego stopnia reprezentuje klimat fantasy, a to zawsze propsowałem. Co do projektora - w domu nie miałem, ale przedszkole było przebogate. xD Pokazywali nam slajdy czasami kiedy chcieli nas uśpić. I może jeszcze coś odnośnie Hasbro: Za mojego dzieciństwa to była jedna z bardziej epickich bajek!
-
Nie jestem znawcą, ale kiedyś dentystka mi mówiła że różnica pomiędzy markami past do zębów jest tak znikoma że nie ważne jakiej się używa. Oczywiście wykluczając specjalne rodzaje dla określonych przypadłości i chorób. Różnica natomiast pojawia się ponoć przy szczoteczkach. x) Nie wiem jakiej szczoteczki używam, ale pasta to Blend a Med, bo ojciec kupuje. Kiedy zdarzy mi się mieszkać poza domem to też zabieram akurat tą. Zwykłe przyzwyczajenie.
-
W.B Ładne zdjęcia, fantastyczne zbliżenia. Ja z kolei mam fotografie gorszej jakości i bez niezwykłych ujęć, ale robiłem je dosyć spontanicznie dzisiaj w pracy, rzecz jasna przy użyciu telefonu. Przyroda postanowiła mnie odwiedzić... Wylądował i zrobił obchód po łące na ktorej pracowałem, po czym nie odleciał tylko nadal krocząc schował się gdzieś za drzewami, jakby czegoś szukał. Nigdy wcześniej nie widziałem ich z takiego bliska. A tego malca nie spodziewałem się jeszcze bardziej. Siedział przykitrany pod krzakiem, i chwilę po tym jak się ujawnił to zwiał. Był zupełnie sam - od rana nie było widac żadnych saren na polanie.
- 34 odpowiedzi
-
- 5
-
- fluttershy
- natura
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Hmmm, bardzo obszerny temat proszę Państwa, a ja nie mogę za długich postów pisać bo się gubię. xD Według mnie pierwsze poglądy człowieka i często późniejsza ideologia nie biorą się z matematycznych wyliczeń, mądrości dziadków czy prac filozoficznych, tylko z emocji i są sprawą totalnie indywidualną, przy czym w skrajność najczęściej idą ci którym brakuje "pełni" ich wartości w zastanym społeczeństwie. Jedni na piedestale stawiają ojczyznę, inni swoje ciało, jeszcze inni zapatrują się na kosmopolityzm, a są jeszcze tacy co z latarnią szukają prawdziwego człowieka. Ten ostatni przykład to tylko dygresja... Chodzi o to że ludzie mają wizję świata i chcą jej spełnienia, przede wszystkim dlatego żeby czuć się komfortowo, a ich radykalne poglądy biorą się ze strachu przed tym że druga strona barykady może zajść za daleko! Z jednej strony skrajny feminizm ktory nie akceptuje naukowych faktów na temat różnic płci, a z drugiej bandy opryszków nie mających w życiu większych celów. Obydwie grupy zasługują na osobny temat, i przyznam że nie lubię ich i to bardzo, przy czym bardziej jako zbiór, bo indywidualnie ludzi oceniam w zupełnie inny sposób.
-
Nie jestem pewien, bo nie czytałem "Kroniki wojny na Lodoss", ale np. w "Silmarilionie" pojawia się Ancalagon - http://pl.lotr.wikia.com/wiki/Ancalagon. Kwestia o tyle sporna że Tolkien często pisał metaforycznie.
-
O Panie, lubie smoki w chyba kazdym uniwersum. Jakoś tak mam - od dzieciaka. I bardzo lubiłem je niegdyś rysować, ale zajawka runęła wraz z wiekiem. To że stworzenia te mają życiorys dłuzszy niż literatura fantasy (jak większość tego typu stworzeń ) to chyba każdy wie - pojawiały się wieki temu w mitologiach czy legendach, a do naszych czasów dotarły w zróżnicowanej formie, zależnej od ich regionalnego wyobrażenia. Teraz współcześni autorzy budują dosyć dowolny obraz tych istot, dopasowując je do własnych wizji, przy czym mimo wszystko utrwalając ich kluczowe cechy, wraz z najważniejszą jaką jest podobieństwo do gada. Według mnie są bardzo uniwersalne i trwałe w klimatach fantasy, a nawet nie tylko - są po prostu bardzo plastycznym elementem popkultury. Moim ulubionym smokiem jest zdecydowanie Glaurung - postać z Tolkienowskiego świata. To nie tylko mój ulubiony przedstawiciel swojego gatunku, co najfajniejsza postać z całości Tolkienowskiej twórczości. To wyrodny i nikczemny typek, bardzo przebiegły i wyrafinowany, jednakże jego wygląd mógłby temu przeczyć. Jego wizerunek widnieje na moim profilu na "zdjęciu tytułowym". Obraz jest autorstwa Johna Howe'a. Na Googlach łatwo znaleźć.
-
Efekciarstwo pierwsze klasa. Fajnie że twórcy nie ośmielili się podnieść ręki na jeden z najwazniejszych i najwspanialszych elementów zabawy, tj. dynamiki! Serio, dla mnie tempo rozgrywki świadczy o niesamowitości Quake'a. I tutaj widać że wszystko zostało po staremu. Ja w to prawdopodobnie niestety nie zagram, ale jeżeli naszła by kiedyś Pana ochota na klimat retro, to w Q3 ciupnę z chęcią. Przez hamachi, czy innego ustrojstwo. Tylko jeszcze nie teraz, bo samej gry obecnie nie posiadam.
-
Fajnie to wygląda. W pierwszej kolejnosci musialem rzucic okiem na postacie jakie wprowadzili do tej gry, i aż mi się cieplutko na sercu zrobilo kiedy zobaczyłem starych kozaków w nowej odsłonie. Są Anarki i Slash, Sorlag, Visor i tak dalej. Szkoda że nie ma pełniejszego info odnośnie charakterów. Ciekawe czy wprowadzą Patriota? Co do zdolności i statystyk - ciężko stwierdzić czy to fajna zmiana. Z jednej strony z pewnością odmieni rozgrywkę, sprawi iż gracze będą musieli znajdywać różnorodne sposoby na swoich oponentów, z drugiej jednak strony może zaniżyć skill. Często tak bywa iż któraś z postaci w danej grze ma przewagę nad pozostałymi, i kończy się to tym iż koniecznym jest wybór właśnie niej, co psuje zabawę w ogromnym stopniu. Gra prawdopodobnie u mnie nie pójdzie, ale zapowiada się naprawdę interesująco. @Grzegorz_Nikodem A w zwykłą "Trójeczkę" grywa Pan jeszcze?