-
Zawartość
1465 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
26
Wszystko napisane przez Zegarmistrz
-
Ogień w kominku rozpalał się powoli i mozolnie. Mimo że drewno było suche a kurz robił za idealną rozpałkę. Tak jakby sam lokal nie chciał przywitać odwiedzających. Ale wszystko ma swoje miejsce i czas, więc z każdym uderzeniem krzesiwa opał się poddawał, rozlewając światło i ciepło po pomieszczeniu. Półki w kuchni były magicznie zabezpieczone, więc pożywienie w nich zgromadzone wciąż było tak świeże, a czasami nawet ciepłe, jak w dniu kiedy je tam zmagazynowano. Co prawda wszędzie było czuć wilgoć, alkohol i wszędobylski kurz, ale ponad to, zaplecze było zaskakująco czyste jak na czas nieużywania. Kiedy tylko drewno w kominku rozpaliło się do końca, zmieniło kolor na ciemnoniebieski, odpalając też naścienne lampy magiczne, jak w dniu otwarcia tawerny, rok temu. Ciepło i światło rozbudziły całe masy nietoperzy, które dotąd spały na suficie, a teraz z głośnym skrzekiem rozleciały się po przybytku, wylatując w końcu przez specjalny szyb ukryty między zasłonami. O ile większość poduszek została prawie doszczętnie zeżarta przez mole, o tyle wszystkie kotary oddzielające stoliki jak i same meble miały się całkiem dobrze.
- 84 odpowiedzi
-
- 4
-
- tawerna
- samhain 2018
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
W takim razie coś mniej niszowego - @Starlight Sparklepowinienem dać jakąś podpowiedź?
-
Grałem xD StarTropics na stare dobre Nintendo
-
Pierwszy wpis do sennika w tym roku, notabene pod jego prawie że koniec xD
-
@Starlight Sparkleoczywiście Moja pierwsza gra w którą grałem na PSX - całkiem fajna i wciągająca Lecisz dalej.
-
No to skoro rzucamy czymś starszym:
-
Eony, jak ja tego dawno nie widziałem - Blackthorne na SNES z 1994, zapomniany produkt Blizzarda
-
@Zandigdzie ty tam widziszcoś darmowego? ._.
-
LUDZIKI! https://www.humblebundle.com/store/age-of-wonders-iii?linkID=&mcID=102:5cd35e9babaf4ea44ee9d759:ot:56d8dea4733462ca8959a7be:1&utm_source=Humble+Bundle+Newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=2019_05_09_2019_05_09_SpringSale_Start&utm_content=Banner Age of Wonders 3 rozdają jeszcze przez24 godziny.
-
Już miał wystrzelić kolejną salwę, kiedy między nim a celem wyrosła cholerna ściana. Widział, że przeciwnik ma dobry refleks, mało znał bowiem magów, którzy mogli uniknąć czegoś tak szybkiego jak błyskawica. I być może był też dobrym taktykiem. Nie potrzebował widzieć co jeszcze Zegarmistrz mógł wymyślić, miast tego postawił najlepszą odpowiedź na Strzelca. Godne podziwu. Choć możliwe do obejścia. - Dobycie. Szybciej aniżeli rejestruje oko, Strzelec wyrwał pistolet z kabury i oddał w ścianę 3 strzały. Pierwszy odbił się od niej i został zneutralizowany przez drugi, lecący zaraz za nim. Trzeci zaś zrykoszetował i wbił się w podłoże areny, nie wywołując żadnego efektu. To mówiło wiele o ścianach które go otaczały. W normalnych okolicznościach wyskoczył by ponad nie, ale z pewnością przeciwnik pomyślał o czymś tak prostym jak zabezpieczenie sufitu. Zatem nie tędy droga. Ale trzeba było przetestować coś jeszcze. - Dobycie. Kolejne trzy kule, tym razem wszystkie wbiły się w ścianę. Kolejna wiedza. Kolejna możliwość, z tym tylko, że czasochłonna a na to nie miał zamiaru pozwolić. - Zmiana kul. Wyciągnął spod płaszcza dwa rewolwery 6 strzałowe. Otworzył wszystkie, pozwalając by z obu komór wyleciały naboje, w powietrzu rozbijające się niczym kruche szkło. Kiedy opróżnił magazynki, umieścił w środku po 6 specjalnych kul. Rozumiał już jakie wady i jakie zalety posiadała otaczająca go pułapka. Drzewa rozciągają swe ramiona, Rosnąc wzwyż ku wielkiemu niebu. Liście kwitnące pochłaniają światło, dodając cienie do leśnego mroku. Łowca nie widzi, ni wzroku ni szponów, bestii ukrytej w obecnej ciemności. Dziś bowiem jest noc, gdy Łowca staje się Ofiarą. Oto jest Śpiący Las. Oba rewolwery zalśniły głęboką zielenią. Kiedy blask stał się niemal oślepiający, Strzelec wycelował obie lufy w przeciwległe ściany. Ci którzy tropią, Ci co tropieni. Strzeżcie się mroku, w nim moich kłów. Lecz niechaj blask nie będzie wam wybawieniem. Bowiem i tam, mój gniew was dosięgnie! Zemsta Apollo! Zaczął ostrzał. Najpierw dwie kule, które uderzyły w przeciwległe ściany. Zaklęcie na nich umieszczone nadawało im specjalne właściwości. Jedną z takowych była bardzo duża absorpcja kinetyczna. Drugą, umiejętność nie wytracania tejże w locie. Trzecią i ostatnią, chłodna kalkulacja strzelca, możliwość rykoszetowania od każdej uderzonej powierzchni. Tak więc najpierw w korytarze wystrzelono dwie kule, które zaczęły odbijać się jak szalone. Potem zaś następne, które, uderzając same w siebie, rozpoczęły podbój labiryntu. Zmiana pozycji, ruch nadgarstka, skręt tułowia, poruszenie ramienia - wyglądało to jak taniec, a w rzeczywistości było celowaniem, finezyjnym, w kolejne kule, zarówno te które już odbijały się od ścian, jak i te, które wracały w jego kierunku. W ten sposób wypełni miarowo cały labirynt odbijającymi się pociskami. Same kule, choć zaklęte, wykonane były z wolframu, żeby zaklęcia rozpraszające magię zwyczajnie ich nie znikły. A zważywszy na ich rosnącą prędkość, prędzej niż później dojdą do jego przeciwnika.
-
AHTUNG! Tacoma za darmo na humblu do 24.03
-
Skupienie nigdy nie przychodziło łatwo. To nie była kwestia praktyki czy doświadczenia. Nie. Zwyczajnie czasami cel skupienia był zbyt duży, by dało się go osiągnąć. Lecz był już tam, nawet kilkukrotnie. Potrafił skruszyć skały samą myślą. Potrafił stworzyć życie jak i je zakończyć. Rozumiał podstawy istnienia, jak i fundamenty ich końca. A mimo to nie mógł się skupić. Więc stał w szatni, czekając aż narrator pojedynku wezwie go na arenę. A przynajmniej tak mogło się zdawać, bowiem nawet Zegarmistrz miał problemy by być w kilku miejscach na raz. Ale z drugiej strony, gdzie była by w tym zabawa gdyby było to łatwe? Rozbłysk światła i już stało ich dwóch. Przyjrzeli się sobie, poprawili płaszcz niczym w lustrzanym odbiciu. - Wiesz? - Wiem. A ty? - Ta, ale zastanawiam się co z tego wyniknie. - Przekonamy się potem. To jak? - Bez problemu. Strzelec, tak? - Ta, reszta niezbyt nadaje się do walki, przynajmniej chwilowo. - Prawda. Przypomnij nam po wszystkim żeby odpocząć. - Dobra, poza tym, wiesz że Marionetkarz się nie patyczkuje. - Ano. Dobra, pora na nas, ruchy. Dwa identyczne Zegarmistrze opuściły szatnie. Dwaj identyczni wojownicy udali się w przeciwległe korytarze, kierując kroki do należytych aren. TO był dobry dzień na walkę. Słońce świeciło jasno. Powietrze zdawało się stać w miejscu, przynosząc czasami znajomy zapach potu i krwi. To był jego dom. Jego królestwo warte największych z poświęceń. Zakrył się dokładniej płaszczem czekając aż narrator skończy przedstawiać widowni walczących. Nie wiedział kompletnie nic o swoim przeciwniku, ba, nawet nie wiedział jak się nazywa do chwili aż nie ogłoszono jego imienia. Co było stosunkową nowością, gdyż zwykle informacje o oponencie miał z pierwszej ręki. Ale nic, wszystko wyjdzie w praniu, jak mawiają. Żelazo bliźniąt, krew niewinnych Ogień i metal, wojną złączeni Dłonie me bez srebra czy złota Serce me puste, honor splamiony. Nawet z daleka można było spostrzec blask wydobywający się spod płaszcza Zegarmistrza. Mógł czekać na to, aż Sosna wykona pierwszy atak. Lecz nie planował być aż tak szczodry. Niech ma co robić. Spod płaszcza wydobył dwa pistolety klasy Cerberus - ciężkie pistolety kalibru 15mm zdolne do pomieszczenia 11 pocisków każdy. Uchwyt Żelaza, Argument Ognia Uchwyt Żelaza, Argument Błyskawicy Między nim a przeciwnikiem w powietrzu zalśniły dwa kręgi, jeden czerwony niczym wschodzące słońce, drugi zaś w kolorze topionego złota. Wycelował wtedy obie szczęki w swego oponenta i pociągnął za spust. Huk wystrzału był donośny. W końcu kaliber robił swoje. Lecz wybuch po drugiej stronie areny był efektem który chciał osiągnąć. Pierwsza była błyskawica. Kula która dotknęła żółtego kręgu zamieniła się w literalny grom z jasnego nieba. Druga zaś stała się językiem pożogi, która przez dłuższą chwilę traktowała arenę ognistym podmuchem. Zakręcił młynka uzbrojeniem i zaczął się miarowo przesuwać po okręgu swego wroga posyłając w niego coraz więcej kul. Kiedy opróżnił magazynki obu, wyrzucił bronie za plecy, pozwalając rozpaść się im niczym pękniętemu lustru, wyciągając spod płaszcza kolejne dwa.
-
Obecnie gra którą wymieniłeś zwie się Talizmanem - Talizman: Magia i Miecz i jest grą bardzo dobrą, wciągającą i nawet doczekała się komputerowej adaptacji. Ja zaczynałem od tego maleństwa - Zasady były proste. Prowadzący wybierał sobie jakiś układ ukryty przed oczami gracza. Gracz miał 10 podejść żeby zgadnąć jaki to układ - gdzie po każdym ułożeniu prowadzący musiał zaznaczyć pionkami czarnymi i białymi czy w danym układzie gracz trafił bądź też nie w jakiś kolor. W ten sposób gracz miał podpowiedzi jak mu idzie. Razem z tym był klasyk jak na lata 90 - Z tym było już trochę ciężej bo zasady są skomplikowane a ja byłem na tyle młody, by ich kompletnie nie łapać xD
-
Witaj. Widzę w tobie ciekawość Twilight. Zatem odpowiem na twe pytania, zgodnie z ich naturą i twą ciekawością. Jako Opiekunka Snów, Ta Która Tka, mam nieskrępowany dostęp do snów wszystkich istot w zasięgu naszego królestwa. Niezależnie od tego, jak daleko się znajdziesz, mogę wniknąć w twoje sny. Zasada ta niestety nie obejmuje innych wymiarów/światów itp. Pamiętam wszystko.Wszystkie te okropne słowa którymi obwiniałam Siostrę...wszystkie złe rzeczy. To ważne by pamiętać takie rzeczy. NA dobre i na złe. Nie spałam. Zaklęcie które wygnało mnie na księżyc i zamknęło w jego wnętrzu, zrobiło dokładnie to, do czego zostało stworzone. Nie usypiało, bo inaczej miała bym dostęp do snów innych. Zatem pierwsza część twojego pytania jest niestety bardziej bliska prawdy.
-
Chyba wypadało by coś skrobnąć. Niech no ja spojrzę. Rzymianin. Znowu. Można by rzec, takie moje szczęście, nie? Ale co mi tam. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Droga przed siebie prowadzi mnie prosta, Z tobą u boku nie czeka mnie chłosta. Z rana do walki przyjdzie nam pora, Lęki więc swoje schowam do wora. Bo z Rzymianinem przed bitwą tu stanę, Choć by i umrzeć było mi dane. Lecz nie upadam, nie ważna ma ranga, Chwycony pod ramię z okrzykiem - falanga! Plecy do pleców, tarcza przy tarczy, Furia żołnierza mych wrogów obarczy, Gdy dym opadnie, a ogień dogaśnie, Rzymianin zwycięski spokojnie zaśnie.
-
Kiedy posłaniec przybył z listem, nie zwrócił nawet na niego większej uwagi. Nie żeby chciał być złośliwy, zwyczajnie uznał, że to kolejna strata Czasu, który z biegiem ostatnich wydarzeń i pojedynków stał się niezwykle dla niego cenny. Więc rzucił kopertę na stolik obok łóżka i wrócił do kalibrowania kończyn. Jakby nie było, odrobinę przesadził w walkach które odbywał, zatem przyszło mu teraz za to srogo płacić. Kiedy skończył, wrócił do wiadomości którą mu dostarczono. Kolejna walka, tym razem z kimś nowym. Nie znał swojej przeciwniczki, płci żeńskiej sądząc po imieniu, więc kto wie, może nie będzie to całkowita strata Czasu? Przygotował się najlepiej jak mógł. Alchemik i Złodziej wciąż byli w strzępach. Kowal wymagał uzupełnienia, zaś Rycerz i Strzelec mieli swoje własne zadania. Spojrzał na półkę z amuletami. Wychodziło by na to, że do wyboru miał Króla i Marionetkarza. Bez większego zastanowienia sięgnął po odpowiedni amulet, szykując się do wyjścia. Szatnia była mu znajomym miejscem. Drugi dom, jak niektórzy czasami żartowali. To tutaj dopinał na ostatni guzik swoje przygotowania. Czasami zajmowało to dłużej, czasami krócej, ale nigdy mniej niż trzeba. Jak powiedział kiedyś wielki czarodziej - czarodziej nigdy się nie spóźnia, ni przybywa zbyt wcześnie. Jest wtedy, kiedy być musi.Poczekał aż jeden ze strażników zapuka uprzejmie w drzwi. Wiedzieli żeby mu nie przerywać. Wiedzieli jak silny był, nawet, kiedy wyglądał jak kompletny kaleka, wyciągnięty z areny przez grupę medyków. A teraz stał pośrodku pomieszczenia w pełnej okazałości. - Panie, już czas. - Zatem pora wystawić kolejne przedstawienie. Trzymaj - powiedział podając strażnikowi małą sakiewkę - dzisiaj ja stawiam wam kolejkę. Ekscytacja. Euforia. Ogień w jego krwi i metal w jego kościach. Ilekroć przechodził przez wrota, tylekroć potrafili go zaskoczyć. Tym razem jego oczom ukazała się raczej zwykłą arena, ale co tam, klasyka też jest w modzie. A poza tym, raz na jakiś czas trzeba było stoczyć pojedynek na utartej ziemi. Co prawdę jego uwagę przykuł dziwny piasek, ale na razie postanowił się nim nie przejmować. Poczekał aż Narrator zrobi swoje, aż podbuduje publikę, ciągnąc ich ciekawość do granic które Zegarmistrz planował przekroczyć. Nawet kiedy zobaczył przed sobą dziecko w zbyt dużej zbroi, nie okazał zdziwienia. W końcu był gospodarzem, był tym, który wie i tym który przewiduje. I oto jego moment, rozpoczęcie walki, sygnał startu od którego magia wybuchła pod jego stopami, tworząc w przeciągu kilku oddechów solidny tropikalny las między nim a jego przeciwniczką. Ha, to zapowiadało się ciekawie. Zegarmistrz patrzył z rozbawieniem jak kolejne drzewa zasłoniły niebo ponad jego głową. Poczekał aż zawirowania magiczne się uspokoją, nie chciał bowiem ryzykować, że jego własne zmieszają się z obecnymi. Przynajmniej jeszcze nie. Sięgnął pod płaszcz i wydobył z niego niewielki sztylet z czarnego metalu. Od zwykłych noży odróżniało go kolista garda szerokości palca wskazującego. Zakręcił nim kilka młynków pogwizdując wesołą piosenkę. Jednym płynnym ruchem wbił sztylet w podłoże, rozpoczynając inkantację: - O śmierci, O śmierci, na twym tronie siadam. O śmierci, O śmierci, twe jarzmo dźwigam. Jam jest Władca Marionetek. Jam jest Marionetkarz! Z podłoża z głuchym łomotem kruszonych skał i pękającego drewna wysunął się kamienny tron. Zegarmistrz rozsiadł się wygodnie na konstrukcji mającej całe dwa metry wysokości. To spory tron, nawet jak na jego rozmiar. Ale wiedział, że to odpowiedni krok, specjalnie że planował ponownie użyć wielkich pokładów energii. Z oparcia wysunęły się metalowe żyłki, które wbijając się w jego protezy, przekazywały niezbędną mu teraz moc. Tak przygotowany mógł zacząć walkę. Me kości żelazem, Me serce otchłanią oznaczam cierpieniem, oznaczam strachem Iluzja rozmytą, Iluzją konieczną Rozrywam tą ciągłość, Rozgniatam wasz opór. Edyktem najwyższym, Śpiewam wam Pieśń przodków moich. Z jego siedziska wystrzeliły 4 kryształy, każdy w inny kraniec areny. W ten sposób miał w zasięgu całe pole bitwy. Nie wiedział gdzie jest jego przeciwniczka, ale w tym momencie nie robiło mu to żadnej różnicy. Żelazna dziewica, o Lufo ze stali, Błogosławiona patronko nas umierających, Daję ci mą siłę, wesprzyj mnie w potrzebie. Krew moja ogniem, serce me szklane. O deszczu żelazny, grzmij! Wyciągnął spod płaszcza małą kuszę naręczną. Wycelował w drzewa pond swoją głową po czym pociągnął za spust. Jedna samotna igła wystrzelona w powietrze. Przejęta i przemielona przez zaklęcie które uruchomił. A finalnie wypluta w milionach na całą arenę. Hagarem Ame. Stalowy deszcz. Przebijający liście, odcinający gałęzie, wbijający się tysiącami we wszystkie drzewa na całej arenie. Wierzył, że to urozmaici pobyt dziewczynie z którą przyszło mu się zmierzyć. Ale czym byłby deszcz bez grzmotów, prawda? Grzmij ponad Niebiosami, Prowadź zgubionych. Światłości strudzonych, ryku sprawiedliwych. Jam stworzył ci drogę, tyś zaś moim gniewem! Stalowy Grom! Piorun który uderzył w pierwszą igłę zaczął przeskakiwać na kolejne, powodując miniaturowe eksplozje tu i tam. Szukając wszelakich odgromników które postawił Zegarmistrz. I jednego, który miała na sobie Antilia.
-
Już poprawiłem - źle spojrzałem na literki xD
-
Ponownie ty(patrzy z zaskoczeniem na słodycze i kwiaty). Nie uważasz, że lepiej było by przyjść z czymś, co jakkolwiek pasowało by do nas, a nie do naszej drogiej siostry? A co do twoich pytań: 1. Technicznie stworzyło je Drzewo Harmonii. Drzewo stworzyły zaś Filary Equestrii. 6 kucyków o ponadprzeciętnych umiejętnościach. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się od Twilight, ale też od Sunbursta możesz sporo na ten temat wyciągnąć. O ile znajdzie odpowiednią książkę. 2. O ile się nie mylimy, co Wigilię Serdeczności jest wystawiany z tego powodu spektakl. Dobra sztuka, jeśli możemy ją tak osądzić. Opowiada o czasach sprzed powstania Equestrii, jak to trzy rasy - kucyki ziemskie, pegazy i jednorożce musiały nauczyć się współpracować w obliczu nadchodzącej zagłady. Nic, czego nie można puścić dzieciom, na dobranoc. 3. Nic. Nie zrozum nas źle - jeśli ten człowiek postanowi zrobić coś naprawdę nierozważnego, wtedy stosownie dostosujemy wielkość gwiazdy jaką zechcemy mu zrzucić na głowę. Ale do tego czasu zostawimy politykę między-wymiarową kucom, które się na niej znają lepiej niż my.
-
Miała się odbyć jakaś wielka premiera sztuki teatralnej. Nie wiem dlaczego, ale miałam misję żeby podczas tej imprezy doprowadzić do katastrofy. @PervKapitan sprzedawała bilety i załatwiła mi jeden żebym mogła spokojnie wejść. Co ciekawe był to bilet odłożony dla jakiejś ważnej osobistości i nie mam pojęcia jak nikt tego nie zauważył, ale takie już są sny. Perv również miała bilet i byłyśmy gotowe by wejść na salę, ale musiałyśmy jeszcze poczekać kilka godzin. W budynku było pełno miejsc do siedzenia ze stolikami, przy których siedzieli przeróżni ludzie. Pierwsze pomieszczenia wyglądały jak sale w różnych knajpkach, ale dalej było coraz ciemniej, siedzenia coraz bardziej eleganckie. Pamiętam, że musiałam się ukrywać żeby nikt mnie nie rozpoznał. Jakaś koleżanka z pracy Perv nas szukała, ale wolałam jej unikać. Znalazłyśmy obie sobie jakieś miejsce, takie żeby nie rzucać się w oczy. Dwa potencjalne siedzenia pominęłyśmy, ponieważ były tam porozrzucane puszki i podpaski. Taa, to pewnie przez to, że akurat mam okres : P Zaczekałyśmy spokojnie na początek i kiedy zaczęli wszystkich wpuszczać to weszłyśmy na salę bez problemów. Niestety ktoś z widowni wskazał na mnie, wymienił moje i mię i nazwisko (nazwisko miałam jakieś inne) i powiedział, że to nazwisko nie może należeć do mnie, bo blisko niego siedzi mężczyzna z takim nazwiskiem. I pyta się kim w takim razie jestem. Zaczęłam się spokojnie bronić, że przecież nazwiska mogą się powtarzać. Mężczyzna pilnujący drzwi stanął po mojej stronie, ale chyba uznałam, że już trudno i czas przejść do akcji. Zaczęła się jakaś dziwna walka na sali, w trakcie której urwał się film. Nagle widok na pogorzelisko. Budynek całkowicie spłonął. Misja się udała. Ja i Perv byłyśmy już daleko i konno wracałyśmy do siebie przez ponury, uschnięty las. ~@Natuszka Opiszę więc i ja. Generalnie na początek chciałabym zaznaczyć, że ja sny szybko zapominam. Już podczas przebudzenia się czuję, że zapomniałam połowy snu. A im dalej nie utrwalę sobie tego, co z nim było, czyli nie przepiszę go nigdzie, nie pochwalę się nim, tym więcej będę traciła w głowie szczegółów. Tym jednak podzieliłam się parę godzin po przebudzeniu i opowiem, co zapamiętałam: Byłam na studiach. Nie mam pojęcia co studiowałam, ale wiele ludzi z mojego roku to byli ludzie z mojej pracy. Mieliśmy zajęcia głównie na dworze. Była bardzo przyjemna, słoneczna jesień. Żółte i pomarańczowe liście ścieliły trawniki, a my przyszliśmy na zajęcia na kamienne schody. Wyciągam sobie zeszyt i wtedy zagadał do mnie pewien chłopak. Powiedział, że kojarzy mnie z grupy Pokemon GO i spytał czy pobijemy się w gymach, bo okazało się, że tu gdzie siedzimy owy gym się znajduje. Jeśli ktoś gra w PGO to wie, że w sumie średnio to ma sens, bo polegałoby to na tym, że nawzajem byśmy sobie te gymy odbijali i jedynie na tym tracili potki, używane na nasze Pokemony, a nie zyskiwali w sumie nic. Po jakimś czasie zorientowałam się, który to członek grupy. Byłam zdziwiona, bo on był zawsze chamski, arogancki, a jak rozmawialiśmy to wydawał się zupełnie w porządku. Tutaj sen ucięło i nie pamiętam co się działo aż do przerwy. I tutaj zaczyna się część, która chyba najbardziej mnie urzekła. Poszłam sobie na spacer między zajęciami. Kiedy podniosłam nos znad telefonu to moim oczom ukazał się wąż. W śnie liczyło się, że była to żmija zygzakowata, ale tak naprawdę z tego gatunku to miała jedynie głowę. Z tym, że była większa. A sama miała ciało wielkie jak z tych większych anakond. Spanikowałam z początku i zaczęłam uciekać. Okazało się, że robiłam źle, bo to tylko pobudziło węża, który udał się w pogoń za mną. Więc stwierdziłam, że się położę i nie będę ruszać. Tak też zrobiłam, ale byłam w jakiejś niewygodnej pozycji (chyba nogę miałam w górze i mi drżała). Wąż nie ukąsił mnie, ale zaczął po mnie pełzać. Byłam wystraszona. Nie czułam zagrożenia śmiertelnego, ponieważ to była tylko żmija zygzakowata, co z tego, że miała cielsko anakondy. Bałam się jednak, że nikt mi nie pomoże, a ja nie dam rady się ogarnąć z tego wszystkiego, jeśli mnie dziabnie. Czekałam więc aż odpełznie. Ale to na nic. Widocznie ciepełko z mojego ciała podobało się zmiennocieplnemu stworzeniu. Próbowałam rzucać kamienie, by odwrócić uwagę jej i żeby odpełzła ode mnie. Odwracała głowę w miejsce, gdzie rzucałam je, ale nie odchodziła. Robiło się coraz bardziej stresująco, a noga coraz bardziej drżała. (czemu nie mogłam jej położyć po prostu skoro i tak gwałtownie się położyłam?!) Na ratunek przyszła myszka, która przechadzała się obok. Żmija dźabła ją i czekała aż ofiara padnie z zaaplikowanego jadu. Ale tyle było z mojego szczęścia, bo gryzoń padł chodząc po mnie. Wzięłam myszkę za ogonek i rzuciłam ją w pi*du. Na szczęście to zadziałało i żmija poleciała za mychą. Mogłam wtedy wstać i pospiesznie pójść już spóźniona na zajęcia. Na zajęciach wszyscy stali w szeregu niczym w wojsku. Prowadzący też nie wyglądał na zbyt miękkiego. Zaczęłam mu się tłumaczyć. Mówiłam co dokładnie się stało, ale czy uwierzył w to czy nie już wam nie powiem. Ponieważ nie pamiętam. ;_; ~@PervKapitan
-
Senniki zostały zaktualizowane
-
http://www.caissa.com/chess-tools/pgn-editor.php To się może przydać - jakby nie patrzeć, przydatna stronka I łatwa w obsłudze. Możecie sobie szybko wprowadzić konkretne ruchy i łatwiej się to to czyta wtedy. B2-B4
-
No dobra, ale zaznaczam, że komplementy to akurat nie jest moja dziedzina...
-
A co mi tam. Jak umrę to zginę.
-
Equestria chwilowo jest spokojna. Miła rzecz, spokój. Pozwala ci spojrzeć na pewne rzeczy z dystansem. 1. Jest wspaniałe. Potężne, lecz jednocześnie delikatne. Powstało by chronić Equestrię, lecz w zamian Equestria musi chronić je. Jak dotąd ta współpraca działa. 2. Uhhh. Jest uciążliwy, kłamliwy, bezczel...khm...znaczy się, mamy swoje prywatne sprawy z nim, wolimy żeby pozostały prywatnymi. 3. To ciężki temat. Tartar to straszne miejsce. Ale kara jest adekwatna do przewinienia. Nawet Discord nie doprowadził Equestrii do takiego stanu. A mówimy to o osobniku który jest uosobieniem chaosu. Uważamy że nasze pozdrowienia dla Siostry są zbyteczne - o wiele bardziej ucieszy ją, jeśli zrobisz to osobiście.
-
No dobrze dzieci, mam gorączkę i nie zamierzam się powtarzać. Albo się żalicie, albo pocieszacie żalących. Kąśliwe komentarze odnośnie tego, która rada jest dobra a która "idiotyczna" zostawcie sobie na PW. Inaczej będę bił. A co do powyższych porad - kilka z nich ma sens, kilka z nich jest rzeczywiście żałosnych i/lub idiotycznych. Jestem w związku 10 lat z okładem, kilka związków pomogłem zbudować, kilku pomogłem się rozpaść zanim stały się niezgrabnie toksyczne dla ich właścicieli, zatem mogę powiedzieć szczerze - najpierw popracuj nad sobą. Stań się osobą, z którą chciałbyś przebywać, potem znajdź sobie znajomych z którymi polubisz przebywać, a najlepiej takich, którzy polubią też przebywanie z tobą. A dopiero na końcu zacznij się rozglądać za związkiem. Inaczej będziesz się babrał w 1-4 miesięcznych przygodach, które być może zniszczą ci całkowicie opinię o płci przeciwnej(byłem tam, widziałem to, nie polecam, nie pozdrawiam). Pamiętaj. Doświadczenie to ważna rzecz i nie można go zdobyć na skróty - nie ważne ile porad przy tym wykorzystasz, to nie gra RPG.