Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Posty napisane przez Zegarmistrz

  1. A dlaczego śrubokręt nie ma wbudowanego miecza?

    Bo jest śrubokrętem.

     

    Moduł jest zaprogramowany w prosty sposób - wykonywać polecenia właściciela, na tyle na ile potrafi.

    To co ma w środku warunkuje do czego służy.

    Dziwne żebyś miał latarkę w czymś co ma służyć za kamizelkę kuloodporną, lub młotek w czymś, co ma strzelać.

    Wszystko zależy od modułu.

  2. Magazyn

     

    Szperaczowi zajęło chwilę i znalazł skrzynkę w której jednak brakowało jednego tranzystora, lub czegoś co mogło by go zastąpić. Musiało by być długie na palec i szerokie jak kciuk. No i metalowe. W bladym świetle malutkiej lampki szperacz gestykulował, pokazując co jest możliwe a co nie.

    Jego wygibasy mówiły krótko, znajdź element a stanie się światło.

    Tymczasem za drzwiami dochodziły was dźwięki, jakby ktoś rozrzucił sporą ilość piłeczek do ping ponga na drewniany stół. Liczne i tępe uderzenia.

  3. Mr Tux & Mr. Clockwork

     

    Kiedy tylko zamknęliście za sobą drzwi, ogarnęła was ciemność. Pomieszczenie nie miało żadnego własnego oświetlenia, a przynajmniej takiego które było by uruchomione. O ile szperacz miał zamontowaną mała lampkę, o tyle nadawała się ona tylko do oświetlania przewodów w których zazwyczaj grzebał.

    Po ciemku niewiele też można było znaleźć, zatem wypadało by coś na to poradzić.

    Szperacz namierzył coś na wyższych piętrach, ale szukanie schodów w budynku było by o wiele łatwiejsze, gdybyście mogli je zobaczyć.

     

    Reszta

    Choć zgrzyty z kanalizacji nie ustawały, stały się miarowe, jakby to coś, co je wywołuje, zatrzymało się i trzymało dystans.

    Na powierzchni zaś zaczęło się robić ciekawie.

    Vrem jako pierwszy zauważył poruszenie za barykadą w którą celował. Coś zaczynało się tam kłębić i to w sporej ilości. Nie zdążył jeszcze się odezwać gdy wystrzeliło w górę i zaczęło spadać.

    Półmrok panujący na zewnątrz nie pozwolił dostrzec cóż to takiego, ale już po chwili w taras wbiło się kilka kolców, wielkości męskiej dłoni każdy, zakończonych czymś co wyglądało jak szklana kula. Tych kolców było coraz więcej, wbijały się w ściany budynku, barykadę, dach i nieosłoniętą część tarasu.

  4. Hahaha. Dobre pytanie, przyznaję.

    Jak na razie wykazujesz się zawsze pytaniem o najważniejsze rzeczy, kiedy inni nie wiedzieć czemu tego nie robią.

    Wszystko tutaj jest kasą i lootem.

    Pokonaj przeciwnika, wyrwij mu łeb, ewentualnie wszystko to, co uznasz za cenne i na górze to spienięż.

    Części zamienne, tranzystory, elektronika, mechanika, niektóre biotkanki. Wszystko to może być na górze wiele warte, w zależności jak rzadko występuje i jak ciężko to pozyskać.

  5. Ok, sprawa wygląda tak. jutro i po jutrze mam rozmowy o pracę.

    Trzymajcie kciuki, protezy, macki i co tam jeszcze macie.

    Jeśli dostanę robotę, moja aktywność spadnie - logiczne.

    Co za tym idzie, sesja nabierze tempa.

    Tak, to też logiczne.

    Będę informował zawczasu w jakich godzinach mniej więcej pracuje, co za tym idzie, kiedy będę się pojawiał, będę pchał sesję na przód. A wtedy śpiochy mogą nieźle oberwać po głowie.

    No i dobrze by było gdyby reszta zaczęła systematycznie odpisywać.

  6. Wiecie że 80% graczy z moich sesji ginie z 2 powodów?

    1. popełniają głupie błędy(między innymi zabawa granatem bez zawleczki w berka).

    2. giną z ręki innego gracza.

    Gdzie 2 punkt składa się tak 50/50 bo raz przypadkiem a raz nie.

     

    Fajnie się was czyta, mimo to proszę o nie obrażanie się na/i kogoś.

    Po pierwsze, w niczym to nie pomoże, po drugie, wolał bym tu występować jako MG a nie jako Inkwizytor, zgoda?

     

    Dalej.

    Nie osądzam tego co robicie, ale gwarantuję, w stosownym do tego momencie będę katem. A takie miejsce jak Chromantis dość szybko upomina się o swoich ;)

    Wiecie że w magazynie drzwi otwierają się do wewnątrz?

     

    Gdzie u nas większość takich budynków ma bramę otwierającą się do zewnątrz.

     

    Macie pośrednika który może wam wiele załatwić, ale za odpowiednią cenę. I nie liczcie na to że on zejdzie tu na dół żeby to montować ;) Już to powinno was zachęcić do utrzymania Twórcy przy życiu xD

     

    Zarówno w środę, jak i w czwartek nie będzie mnie przy kompie, zatem ostrzegam że mogę nie odpisywać. Było by też miło gdyby reszta graczy odpowiedziała do tego czasu w temacie z grą.

    I ostatnia dobra rada panowie. Upewnijcie się że macie parasole ;)

  7. Ja rozumiem że niektórym nie leży pisanie rozbudowanych opisów, ale więcej niż jedno słowo to nie AŻ tak wiele, prawda?

    Jeśli zabawa dalej będzie ciągnięta tam, gdzie aktualnie zmierza, będę zmuszony ją utemperować.

    Było powiedziane wcześniej powiedziane i ostrzegane o tym.

    Możecie to uznać za ostatnie ostrzeżenie. Jeśli dostanę z tego działu jeszcze jedno dobrze uzasadnione zgłoszenie, zamykam i archiwum.

    • +1 4
  8. Demon nie był nadmiernie zdziwiony poczynaniami maga.

    Jedynie śmieszyły go one, choć był to śmiech gorzki.

    - Założyłeś że nie wiem, prawda?

    Głos Xanliefa mieszał się z głosem Edwina.

    - Widzisz, ten tutaj śpi na tyle głęboko, że twoje prośby czy rozkazy widzi tylko jako sen na jawie. To co robię robię konsekwentnie od zarania dziejów. Przed czasem, ba, przed tym co wy moglibyście nazwać chaosem.

    Biała część skrzydła rozświetliła się światłem tak jasnym, że paliło ono skórę. Formowało się, najpierw tworząc ramę a potem powierzchnię lustra.

    - Tyle mówisz o harmonii i równowadze, jakbyś zakładał się jej nie posiadam. Nie uważasz że to pycha?

    Wyzywam na pojedynek prawa Chaosu i Równowagi. Jen jen, tabu reno jen, exec tou Harmonic!

    W manifestację cienia Tęczowego Maga uderzyło światło, wypełniając go i przepalając. Można by rzec, niszcząc. Zaklęcie bowiem podlegało prawom równowagi, a ta została zakłócona z winy Fiska. Im mniej złej woli, tym więcej dobrej. Im więcej cień wysysał jednej, tym więcej Xanlief gromadził tej drugiej. A skoro cień żywił się wszystkim co złe, mocny koktajl z tego co dobre z pewnością mu nie zasmakuje.

    Xanlief z kolei wolał nie marnować czasu. Wykonał podłużny znak przed sobą, jakby rozcinał palcem powietrze a potem chwycił za nie, tak, jak ludzie chwytają by otworzyć drzwi w saloonie.

    Nieskończony deszcz metalu spada poprzez głosy anielskie.
    Pociąg błogosławionej niewiasty, o lufo ze stali,
    Odpowiedź na nasze prośby, uwolnij moc.
    Nieskończona Nawałnica Ołowiu!

    Sięgając w przestrzeń wyciągnął z niej sporych rozmiarów kulę, opatrzoną licznymi kolcami. A kiedy rzucił ją wysoko w gorę, ta wybuchła, rażąc pociskami cała arenę.

    Same w sobie nieszkodliwe, do momentu aż nie dotkną czegokolwiek.

    Bowiem kontakt z nimi urzeczywistniał to, czego dotknęły. Zakotwiczały, uwiązywały. Myśli, cienie, słowa. Wszystko czego tknęły stawało się prawdziwe.

    I oto na arenie pojawiła się bestia rozmiarów niewielkich, lecz wystarczających, bowiem wielkości dorosłego męża była. Cała czerwona, pokryta łuskami. Humanoidalna, upstrzona licznymi kolcami na ciele i w paszczy.

    - Wee ki ra chs Chronicle Key en grandee sos dius yor!

    Stwór zalśnił, otaczając się sferą ochronną. Gdy Xanlief zapisał jego istnienie, gotów był wyslać go na przeciwnika.

    - Idź i rób swoje, bowiem czas nas nagli.

    Stwór słysząc polecenie swego pana rozmył się w przestrzeni, scalając się z powietrzem wokół siebie. I w tej formie rzucił się na Tęczowego Maga, licząc na element zaskoczenia z powodu swej niewykrywalności.

  9. Dzisiaj może mnie ogólnie być malo przy kompie, bo szykuje mi się sporo "zadań" na dzień i mogę siąść dopiero wieczorem, zatem postarajcie się uzupełnić mi tu listę gdzie kto jest.

    No i ważniejsze, przyszykujcie się, bo zacznie się teraz robić ciekawiej.

     

    Ważna sprawa - otoczenie to też bardzo ważna rzecz, lepiej wiedzieć co robicie i gdzie.

  10. Jonah rozpłynął się w powietrzu. Tak, jakby nigdy go nie było. A do nozdrzy przeciwnika doszedł słodkawy zapach.

    - Zapomniałeś? Wyrwałem ci Alchemika, zresztą nie tylko go. Student, Golem i wielu razem z nim. Przypomnij mi, co się stanie jeśli ktoś nawdycha się Rogorowia Błękitnego? Słabszych paraliżuje a silniejszym wywołuje sny na jawie, prawda? Dorzućmy do tego Czarny Bielak.

    Głos dochodził zewsząd. Jonah miał dość czasu by zaplanować wszystko. Bowiem jego przeciwnik nawet przez chwilę nie pomyślał, co mogło się stać z tym wszystkim co wyrzucił Jonah a co nie wybuchło dotąd. A Jonah miał tego coraz więcej. Wszak Chciwość, którą tak dysponował jego przeciwnik, działała też na korzyść chłopaka.

    Halucynacje, wymioty, wewnętrzne krwawienia. Efekty osłabiające czucie a jednocześnie wzmacniające ból. Takie które wywoływały gorąc i takie, które wywoływały swędzenie. Po odebraniu przeciwnikowi jego odporności, Jonah mógł w końcu efektywnie wykorzystać tą gałąź, w której czuł się specjalistą.

    Pod osłoną pierścienia powietrza i błyskawic załamywał powietrze, tworząc idealny pancerz termo-optyczny.

    A kiedy wmieszał do tego Aurę Wytopu, stał się dosłownie wyrwany. Brak zapachu, dźwięku, nawet swoistej obecności. Żaden skaner, żadna istota nie była by w stanie go zlokalizować.

    Pamiętacie o co poprosił trzeci brat spotykając Śmierć?

    Jonah krążył wokół przeciwnika niczym sęp. Tu skubnie, tam skubnie, czekając na większy kąsek.

    Dopiero teraz, wiedząc co się dzieje, odzyskał spokój i stalowe nerwy.

    Było mu co prawda wstyd, że rozkleił się w trakcie walki. Ale widząc, że jego przeciwnik niezbyt myślał nad tym co robi, postanowił że się odpłaci.

    Kolejnymi truciznami. Bermo, Deken, Łapilufka, Kodok, Dentor i Marhalik. Pierścień Roślinności dostarczał mu całej gamy trucicielskiego ziela, wszelakiego sortu i gatunku.

    A jego przeciwnik mógł teraz się tym delektować.Specjalnie że jego trucizny mogły powalić nawet wiwerne, znaną z bycia istotą na wskroś trującą.

  11. Jonah uśmiechnął się, nie wierząc w to co właśnie zrobił jego przeciwnik.

    Tym samym uśmiechem pozdrawiał tych, którym w żyłach krążyła nieuleczalna trucizna, lub których toczyła śmiertelna choroba.

    Jego przeciwnik, na jego oczach, popełnił samobójstwo.

    Jonah usiadł czekając aż jego przeciwnik się wypali.

    - Dokonałeś jednego poważnego błędu. Skorzystałeś z moich umiejętności, więc już powinieneś czuć ich cenę. Widzisz, Chciwość to tylko drobna dogodność. I wielka niedogodność. Bo cenę za kopię zapłacisz jak za oryginał. A cena jest prosta, wszystko co ukradniesz, ląduje w tobie. A każdy nie tylko ma ograniczoną liczbę tego co może i jak może wchłonąć. Opróżniłem cię do cna. Zabrałem ci także twoją pierwotną pojemność. A ty zalałeś ją umiejętnościami. Gdybyś to robił powoli, może byś to rozegrał lepiej. Ale ty, pewny siebie, wolałeś to zrobić szybko.  Jak myślisz, czemu wystrzeliłem twoje aspekty zamiast zrobić się potężnym? Bo nie mogłem ich pomieścić, zabił bym się samą próbą. Do tego nałożyłeś pierścienie i do tego je ściągnąłeś. To już zaliczam jako zwycięstwo. Nawet jeśli nie umrzesz od razu, to siła pierścieni i tak cię zabije. Widzisz, warunek jest prosty. Pierścienie są częściowo świadome twojego ciała. Tak długo jak walczysz, one cię wspomagają. Jeśli ściągniesz je w trakcie walki, zaczną nieodwracalnie wyniszczać twoją energię życiową. Nie rób zdziwionej miny, ponowne ich założenie nic nie da. Nawet ich zniszczenie nic nie da, bowiem musiał byś też zniszczyć ich oryginały z mojej dłoni. Innymi słowy, pokonałeś sam siebie, bo choćbyś był potworem, tego nie zatrzymasz.

    Jonah teraz tylko musiał czekać, patrząc jak z jego przeciwnika uciekało życie.

    - Aura Wytopu, Bastion

    Wokół chłopaka wyrosła migotliwa ściana, otaczając go szczelnym kokonem. Bastion miał to do siebie, że dwojako chronił swojego właściciela. Pierwszą linią obrony była ściana utwardzana wolą życia właściciela. Tak długo jak żył, była ona twarda i odnawialna. Drugą linią zaś było jej pochłanianie ataków i wzmacnianie się nimi.

    Grał teraz na czas, a był on zdecydowanie po jego stronie. Nie tylko jego przeciwnik przeładował się, ale doprowadził do kompletnej ruiny.

  12. Vrem

    Jeden z kompanów pomógł ci zbudować prowizoryczną zasłonę. Prowizoryczną, bo materiał którego używaliście daleko miał do przeciętnego, o dobrym nie wspominając.

    A kiedy już znalazłeś się za osłoną, moduł jakby się uspokoił, choć dalej mogłeś od niego wyczuć najprawdziwszy niepokój.

     

    Mr Tux

    Budynek na przeciwko nie miał drzwi, przynajmniej nie od tej strony, od której się barykadowaliście. Musiał byś obstawić i iść z którejś strony.

    To zaś mogło nie być bezpieczne, z drugiej strony, kto wie co krył budynek. A była to budowla wysoka, jak wieża, z licznymi oknami zaczynającymi się powyżej 3 metrów. W przeciwieństwie do reszty, wydawała się o wiele bardziej "twarda".

  13. Ok, szybkie tłumaczenie - Stacja to miejsce gdzie możecie zataszczyć znalezione rzeczy zanim zabierzecie je na górę. Macie coś takiego jak maksymalny udźwig, ale jest on liczony bardziej jako "stary, nie uniesiesz samochodu" a nie "Ten nóż waży o 0,3 grama za dużo, jesteś obciążony i nie możesz się ruszyć" xD

    Dodatkowo, Stacja będzie tym lepsza im bardziej ją ulepszycie. W tym potrzebny jest wam jakiś Twórca. Niezależnie ile razy wrócicie na górę, po powrocie na dół Stacja dalej będzie na swoim miejscu.

    Wadą stacji jest to że możecie mieć tylko jedną na każdy poziom planety, po wybudowaniu gdziekolwiek drugiej nie tracicie tej pierwszej, ale mogą się w niej zadomowić potwory a im dłużej będziecie zwlekać z odrobaczeniem tym będą silniejsze i coraz bardziej będą uszkadzać Stację. Co gorsza, druga Stacja jaką zbudujecie nie będzie ulepszalna. I nie będzie można do niej dorabiać dodatków.

    Dodatek, Twórca może "pożyczać" PD od reszty kompanów na budowę i ulepszenia stacji.


    A i do dokładności - kiedy zacznie się walka, po moim odpisie poczekam na wasze (łącznie 8) i umieszczam swój. Do chwili aż nie będę miał wszystkich 8 sam nie będę odpisywał. Po 2-3 dniach bez zgłoszenia mi co się dzieje sam się o to zacznę dopytywać a jeśli zostanę olany, cóż, zabijałem graczy nieaktywnych spadającymi z nieba cegłami, więc w podziemiach pełnych przeciwników pewnie też coś wymyślę ;)

  14. Z kanalizacji dochodziło miarowe szuranie, tak podobne do tego na górze a jednak wzmocnione wielokrotnie przez echo odbijające się w rurach.

     

    Górne piętro było zbudowane jak taras. Byś może kiedyś mieszkańcy kupowali na dole napoje i przekąski i delektowali się nimi na górze. O ile całe dolne piętro było zabudowane, o tyle górne to w całości 2 "pomieszczenia", pokój i taras. W pokoju leżały resztki czegoś, co kiedyś mogło być stolikami, poskręcanymi i przeżartymi rdzą. Z kolei na tarasie leżał Vrem, wpatrując się w dal, o.

     

    Vrem

    Nic ciekawego się nie działo do momentu aż nie zauważyłeś że na ulicy, dwa budynki od was, piasek zaczął się piętrzyć, jakby zagubiony kret trafił na pustynie. I nie przejął byś się tym zbytnio gdyby twój moduł nagle nie zaczął wydawać z siebie pisku, który dawno temu już rozpracowałeś jako "CHOLERA PADNIJ W NOGI!"

     

    Barykada była solidna, automaty pasowały do siebie idealnie, aż dziw że nie potłukły się kiedy zrzuciliście je z dachu. W ten sposób stworzyliście Stację, odgradzając spory kawał piasku z ulicy. Cała zasłona miała około 2 metrów wysokości, komponując się idealnie w przestrzeń od ściany waszego "sklepu" do ściany kolejnego budynku.

  15. Dół lokalu przedstawiał się jako wielkie, puste, pomieszczenie z 4 kolumnami nośnymi. Prócz tego w kącie znajdowały się resztki czegoś, co kiedyś mogło być kanalizacją. I to z tamtej strony dochodził chrobot.

     

    Na dachu zaś praca trwała, zrzucone automaty wywołały spory huk, przy okazji podnosząc wielgachne tumany kurzu i piachu. Wysłałeś moduł by wytłumaczył twoje zamiary tym, którzy byli poniżej.

    Sam rozłożyłeś się na dachu i wypatrywałeś przeciwników. Spojrzałeś przez lunetę, przeczesując okolice. Ujrzałeś więcej budynków, podobnych do tego w którym wy byliście.

    Jeden wydawał się inny niż reszta, bowiem przypominał dość sporą fabrykę. Co ciekawsze, wydawało ci się przez chwilę że gdzieś tam coś mignęło, jakiś rodzaj lampy albo diody.

×
×
  • Utwórz nowe...