Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Posty napisane przez Zegarmistrz

  1. Tak jak czasami hetero to morderca, pedofil i złodziej -.0

     

    Skoro nie umiesz być tak zajedwabistym, to nie próbuj zanim się nie nauczysz, bo wychodzi z tego karykatura...

     

    Widzisz, dla mnie nie ma pojęcia "normalna rodzina".

    Matka stara się zrobić wszystko tak, by było pod jej dyktando, a Ojca trzeźwego widziałem jakieś 30 razy w ciągu ostatnich 25 lat.

    Dlatego stworzyłem własne pojęcie takiej "normalnej rodziny" a brzmi ono prosto:

    "Osoby które starają się o ciebie dbać, lecz nie ograniczają cię, wykazują troskę lecz nie nadopiekuńczość, te które są w stanie pokazać ci co jest dobrze, co złe, biorąc na siebie odpowiedzialność za tą przekazaną tobie wiedzę, oraz osoby które potrafią ci przyłożyć kiedy trzeba" - to moja definicja rodziny.

    I uwierz na słowo, wolał bym mieć dwóch ojców lub dwie matki, o ile pasowali by do powyższego.

    Bo to było by dla mnie normalne...

    • +1 2
  2. Którego fragmentu "Uwaga - powyższy film to satyra i powinien być traktowany z przymrużeniem oka." nie zrozumiałeś?

    Z chęcią ci go wyjaśnię :D

     

    Tak, wszystko można podsumować tym jednym filmikiem tutaj. Nie potrafisz sobie tego wyobrazić? Spokojnie, pomogę.

    Filmik wbrew pozorom nie nabija się z "przeciwnych homoseksualizmowi" tylko z ludzkiego, stereotypowego myślenia.

    Bo kościół to Katol.

    Bo dzieciak to Gimbus.

    Bo homo to Pedał.

     

    To samo można podciągnąć pod "kto ma spodnie w rodzinie", feministki i wszystko inne.

    Potrzeba tylko trochę wyobraźni, no i wyjścia poza zaściankowy schemat...

    Przykładem może być choćby to, że padł tu argument o "kto lepszą matką".

    Jak powiedział pewien dość mądry człowiek:

    "Myślenie stereotypami jest łatwe, wszystko masz na tacy. Problem zaczyna się kiedy zrozumiesz jak bardzo się tym ograniczasz i na jakiego idiotę wychodzisz używając ich."

    A do tego zmierza cała dyskusją. Bo każdy tutaj porównuje stereotypy w które wierzy lub które uznaje za słuszne.

    A po co?

    Żeby komuś innemu coś udowodnić?

    Jeśli tak, to co?

    Brak wyobraźni?

     

    Pytasz czy to można skwitować jednym filmikiem?

    Można i właśnie to zrobiłem.

    • +1 3
  3. Tak się właśnie zastanawiam, który z nas nie czyta tematu ;)

     

    Bo chwilowo trafiłeś jak kulą w płot.

    Nigdzie nie twierdze że ludzie nie doszli już do tego, jakże błyskotliwego, wniosku.

    Ja stwierdzam tylko że całość tych wniosków sprowadza się do tego jednego, który wrzuciłem jako podsumowanie.

     

    Oj, Ślimak, Ślimak, następnym razem wystaw rogi i popatrz trochę co się dzieje wokół, bo pisanie na ślepo ze skorupki nie wychodzi ci na dobre xD

  4. Uwaga - powyższy film to satyra i powinien być traktowany z przymrużeniem oka. Dodatkowo ostrzegam żę w filmie znajduje się spora liczba wulgaryzmów. Otwieracie spoiler na własne ryzyko.

     

     

    TO jest jeden z najlepszych komentarzy podsumowujący tą dyskusję.

    • +1 4
  5. Ja tam na prześladowania nie narzekam xD

    Jestem Bi i jeszcze ani razu nie miałem z tego powodu nieprzyjemności, mimo że mówię o tym otwarcie.

    Jest różnica między osobą homoseksualną, biseksualną i/lub heteroseksualną a debilem.

    O ile 3 pierwsze przypadku literalnie "kochają to co uznają za słuszne, jednocześnie nie robiąc komuś krzywdy" o tyle ten drugi przykład, "debil" to to ładne stadko które zwykle widzimy na paradach równości(nie, nie wszystkich i nie wszyscy z nich) i najczęściej o nich czytamy w gazetach i słyszymy, niestety, w dziennikach i telewizji ogólnie.

     

    O roli ojca/matki się nie wypowiem, nie jestem w pozycji by móc to jakkolwiek argumentować.

     

    Czy "orientacja seksualna inna niż przyjęta za normalną i obowiązującą jest chorobą"?

    Cóż...

    Choroba polega na zaburzeniu funkcji lub uszkodzeniu struktury organizmu. O zaistnieniu choroby można mówić wtedy, gdy działanie czynnika chorobotwórczego wywołuje niepożądane objawy, różniące się od czynności zdrowego organizmu.

    Każdego cwaniaka który nazywa to chorobą proszę o pokazanie mi tego czynnika.

    Do tego czasu mogę i będę śmiał się takim w twarz :D

    • +1 1
  6. Tak,mniej noob chapów!

    Może wreszcie przestaną adc dedać po paru grzybkach postawionych w jungli ;D

    Chłopcze - zbuduj dobrego Teemo, rozegraj nim parę gier przeciwko dobrym graczom, zobaczymy czy dasz sobie radę, nie wspominając o tym, czy będziesz dalej uważał go za noob champa.

    Zmniejszyli mu ratio na R?

    Super, zawsze się martwiłem czy moje Q,E z prędkością 2,5 AS skasują carry zanim przejdzie mu blind.

    Teraz nie muszę, bo zmniejszono ratio na czymś czego i tak w walce bezpośredniej się nie używa.

    Nie ma co, nerf jak cholera.

    Teraz musisz wejść w 2 a nie w 1 grzyba, którego przy dobrym buildzie Teemo stawia co 16 sekund.

     

    Przeciwko Teemo najwięcej krzyczą ci, który są zbyt denni by używać czerwonej latarynki, bo już o tym że jak masz mało HP to szukasz grzybów w krzakach -.-'

  7. Miał przeciwko sobie weterana, to pewne. Znał kilka osób które umiały tak szybko wyczuć jego trucizny. A jeszcze mnie osób które zdążyły by nie spanikować i nie wsiąść haustu powietrza cofając się.

    No nic, trzeba było podejść odrobinkę...

    Silne uderzenie tylnych łap kota który nagle wyskoczył z cienia był co najmniej zaskakujący.

    Jonahem rzuciło do tyłu jak szmacianą lalką. Odbił się raz od ziemi i upadł z głośnym pac na płytę areny.

    Kiedy już przestał po niej sunąć, wziął głęboki wdech i poczuł metaliczny posmak w ustach.

    Jego płaszcz nie był tylko kamuflażem ale też wykazywał sporą odporność na ataki fizyczne. I pewnie gdyby nie on, Jonah byłby workiem połamanych kości.

    Do tego przeciwnik znikł mu w otaczającej parze.

    Tak oto broń Jonaha została wykorzystana przeciw niemu.

    Fakt że przeciwnik bezbłędnie trafił, mógł tylko oznaczać że potrafił jakoś wykryć Jonaha i trzeba było szybko wymyślić jak, inaczej zabawa skończy się zanim jeszcze zdąży się zacząć.

    Myśl chłopcze, myśl.

    Przeciwnik nie mógł go widzieć, w powietrzu jest za dużo magii żeby można było się od tak wzrokiem przebić przez mgłę.

    Nie mógł go też wywąchać, inaczej już dawno świrował by od trucizny.

    Sam Jonah się nie ruszał, zatem wyczucie drgań też odpada, poza tym, chłopak przemieszczał się nie tylko cicho ale i bardzo lekko, ot nawyk lat spędzonych w złodziejskim fachu, bo już o wzmocnieniu tych cech pierścieniem nie warto wspominać.

    Zatem jak ta cholera wymierzyła w niego punktowo?

     

    No nic, trzeba było przejść do defensywy inaczej drugie takie uderzenie może mieć niemiłe konsekwencje.

    - Metalu, co chronisz pokornych, usłysz mnie! - pierścień z symbolem kuli ozdobionej kolcami. Kiedy nałożył go na palec jego skóra trochę pociemniała, co przy jego naturalnym umaszczeniu było dość specyficzne, bowiem jego skóra z ciemnego brązu przybrała odcień prawie że czarny.

    W ten sposób uodpornił swoje ciało, zwiększył masę mięśniową pierścieniem Bestii, przepompował adrenalinę pozwalając by serce coraz mocniej i szybciej biło. A im więcej adrenaliny pompowało, tym mniej bólu czuł młody złodziej.

    Lecz to tylko początek dla pierścienia Metalu, gdyż dzięki niemu, zmienił swoje ciało w twardy metal. Liczył że ten wyrośnięty kocur znowu go kopnie, a jeśli to zrobi, poczuje jak to jest kopnąć w grubą stalową płytę.

    Zastanawiasz się drogi widzu jak to jest? Uderz z całej siły w ścianę, gwarantuję, zaboli.

    Do tego Jonah przyszykował jeszcze jedną zasadzkę.

    - Metalowej Bestii Sieci Przeżucie.

    To była niespodzianka czekająca na błędny ruch przeciwnika.

    Profesjonalista czy też nie, każdy popełnia błędy, Jonah wiedział o tym najlepiej.

  8. Kryształy, kwintesencja istnienia. I najpotężniejsza broń w obecnej postaci.

    Widząc jak kopuła się pojawia spokojnie czekał. Nie ruszał się nawet kiedy kiedy jego zbroja wpadła do dołu. Ani kiedy z niego wyszła, utwardzając powietrze wokół siebie do takiego stopnia, że dało się po nim wspinać.

    Jego przeciwnik był co najmniej sprytny. Zamknięty w kryształowej trumnie stawał się odporny na szybkość Zegarmistrza.

    Ale to nie uodporniało go na wady kryształów.

    Zegarmistrz oparł dwie łapy, przednie, na tworze Zmary. Dwie tylne zaś zagłębił w gruncie areny. Tak przygotowany zaczął inkantacje.

    4 ptaki na 3 krańcach.

    Istnienie zagłębione w nicości.

    Ty który widzisz

    I ty który kłamiesz.

    Ty która kusisz

    I ty który pożądasz.

    Rozerwij ale nie skłam.

    Podpal ale nie stchórz.

    Rahem Regul Letari!

    Najpierw rozbłysnął Zegarmistrz, potem zaś schron Zmary.

    - Nasycenie udane.

    Odskoczył od tworu tak szybko jak tylko0 pozwalała mu jego niezwykła prędkość.

    I zaczął biegać wokół, najpierw powoli, potem coraz szybciej.

    Im szybciej biegł tym bardziej zamieniał się w świetlistą smugę.

    Coraz szybciej i szybciej, aż na arenie pojawiło się kryształowe tornado, sięgające aż po sklepienie.

    Tak potężne i szybkie, żę nawet bez jego pomocy mogło samo się utrzymać.

    Wybiegł z tornada i skoczył wprost w zbroje, scalając się z nią, pozwalając by pokryła i wzmocniła jego kryształowe ciało. Tak przygotowany zakorzenił się w ziemi kryształowymi pazurami.

    - Zapłon!

    Zmienił molekuły kryształów w tym, co chroniło Zmarę. To co teraz było wokół maga to tykająca bomba która właśnie została odpalona.

    Na początku dał się słyszeć trzask, potem dźwięk przypominający pękający lód na jeziorze.

    Następnie zaś świetliste tornado zostało rozerwane wybuchem który zdetonował twór Zmary.

    Magia molekularna miała swoje zalety, można było zwykłymi składnikami osiągnąć coś "widowiskowego". Co ciekawsze, kilka dodatkowych zaklęć i całość nie tylko wyglądała ale też miała odpowiednio wielką moc.

    Czuł jak fala uderzeniowa z wybuchu próbuje wyrwać go z ziemi i rzucić o ścianę. Na szczęście zaczepił się solidnie i głęboko.

    Wolał nie wiedzieć co działo się wewnątrz tego płonącego filaru który powstał w miejsce tornada.

  9. Rozbłysk światła był wysoce niewygodną rzeczy.

    A raczej byłby, gdyby nie wszędobylska mniej lub bardziej magiczna para.

    Jonah nie wychodził z jej kłębów, wolał nie wdawać się w bezpośrednią walkę z kimś, o kim nic nie wiedział.

    Co gorsza, nie wiedzieć czemu, jego umiejętność nie działała na przeciwnika.

    - Bestio, co drzemiesz w oczekiwaniu na pełnię, usłysz mnie - cicho szeptał zaklęcie, nie chcąc zwrócił uwagi przeciwnika.

    Pozwolił by pierścień bestii odrobinkę przebudował jego kościec, dając mu iście kocią zwinność.

    Wyciągnął z kieszeni metalowy dysk wielkości sporej monety. Bardzo płaski, srebrny i niezwykle lekki. Rzucił go przed siebie a ten rozprysł się w parze na setkę podobnych.

    Każdy upadł gdzieś bezgłośnie, przyklejając się do powierzchni na którą padł. W ten sposób scena zaczynała być gotowa.

    Szybko zaczął rozrzucać kolejne zabawki, kulki, kwadraty, wszystko to co przygotował do poprzedniego pojedynku a czego nie zdążył użyć.

    Cel wbrew pozorom był prosty, utrzymać maskaradę i kupić czas.

    Sięgnął po ostatnią kulkę, nałożył też opaskę która zasłaniała jedno oko. Teraz, gdy widział wyraźnie swojego przeciwnika, nie mógł zmarnować okazji. Cisnął mu pod nogi kulkę, która wybuchła gazem.

    Mieszanka środka halucynogennego z dodatkiem trucizny wywołującej zawroty głowy. To powinno nie tylko zwrócić uwagę przeciwnika ale też odpowiednio go "ukierunkować".

  10. Jonah wkroczył na arenę dość szybkim krokiem.

    Trochę zdziwiony, bowiem jego szefostwo w ostatniej chwili zawiadomiło go, że nie jeden a dwa pojedynki będzie musiał rozegrać.

    Oraz że zakłady bukmacherskie idą pod niebiosa.

     

    Kiedy znalazł się na arenie, szybko rozpoczął lustrowanie okolicy. Twarde podłożę, kamienna płyta, mało cieni.

    Można by rzec, że wszystko tutaj było przeciw niemu. Dlatego też nie zamierzał siedzieć jak kaczka do momentu aż jego przeciwnik go odstrzeli.

    Na początek potrzebował cieni, dużo cieni.

    - Wodo, która dajesz życie a która umiesz też je odebrać, usłysz mnie - nałożył pierścień z symbolem płatka śniegu. I tak szybko jak tylko mógł, otoczył dłoń jedną wielką bańką wody.

    A kiedy bańka miała odpowiednie, wedle jego potrzeb, rozmiary, ukradł z kilku zniczy płomień.

    Nie tylko spowodowało to przerwanie płynności światła na arenie tworząc wiele długich cieni, lecz dodatkowo woda na jego dłoni zamieniła się na bańkę wypełnioną gęstym dymem.

    I kiedy bańka pękła, dym z niej uwolniony wzmocnił wielokrotnie cienie stworzone wcześniej.

    Teraz Jonah mógł walczyć o wiele skuteczniej.

    Nałożył kaptur który zakrył jego biała czuprynę i literalnie zniknął w cieniach areny, czekając na swojego przeciwnika.

  11. Mark

     

    Słuchał uważnie co mówił nauczyciel i wciąż się uśmiechał.

    Wiedza to jedno, ale możliwość przyzwania czegokolwiek leżała już poza możliwościami niektórych osób. Tak samo jak nie każdy mógł być Arią, tak i nie każdy mógł być Tamerem i przyzywać tałatajstwo na lewo i prawo.

    Miał nadzieję, że ludzie nie zrobią czegoś głupiego tylko dlatego, że potrafią. Lub dlatego że nie potrafią a mimo to będą próbować.

  12. Mark

     

    Nie planował nawet przepisywać tego, co pokazał nauczyciel. Nie musiał i nie chciał. Przywoływanie demonów nie było drogą którą uważał za słuszną. Co prawda nie uważał że wszystkie są złe, ale mimo to nie planował używać ich w walce. Dla niego używanie demonów jak narzędzi do walki z innymi demonami było najwyższą formą hipokryzji w którą nie zamierzał się zagłębiać.

    Poza tym, zgłębianie wiedzy to jedno, ale on miał okazję zgłębiać ją od najlepszych.

  13. Mark

     

    Otworzył oczy i zaczął odliczać. Jak każdego ranka.

    30...31...32...

    Wspominał pierwszy dzień i wszystko to co usłyszał i zobaczył.

    45...46...47...

    Odruchowo wyciągnął rękę w kierunku budzika. Budzika którego nie było.

    56...57...58...

    Uśmiechnął się do siebie samego. Budzik został w domu, tutaj nie zabrał go, nie widział potrzeby.

    Wstał i udał się do łazienki gdzie przemył twarz. Potem dokładnie ją wytarł i zaczął się ubierać. Dzisiaj zmienił krawat, na żółtawy, pasujący do jego oczu.

    Upewnił się że w teczce wszystko jest na swoim miejscu i sięgnął po klucze które były dołączone do listu. Jeśli wierzyć temu, co mu przysłano ze szkoły, klucze pasowały do każdego zamka, otwierając przejścia do nich przypisane. Chwycił klucz z numerem klasy i przekręcił go w zamku.

    Wiola, działało. Wszedł do klasy, chyba jako pierwszy. Zamknął za sobą drzwi i wyciągnął klucz, po czym usiadł na swoim poprzednimi miejscu.

     

    (Mała prośba do uczestników zabawy - piszcie imię postaci na górze posta, tak jak ja, ułatwi nam to komunikację.)

  14. Dobry z niego champ - tylko trzeba umieć grać. Na topce tylko Olaf może się równać z jego sustainem.

    A jeśli ktoś robi go jako hybryde...

    1.0 ratio na W i tyle samo na E, jedno Ap drugie AD, jak ci z ducha AoE przyłoży za 600 to boli, już na 1 lvl z odpowiednimi runkami i masterkami może duchem strzelać za 120 w tłum :D To może się wydawać mało na początek, ale koniec końców w rozliczeniu końcowym boli.

  15. - Dość, trzeba się wyspać.

    Odłożył książkę na miejsce, razem ze stronami tłumaczenia, znów użył kremu żeby skóra mu nie pękała na palcach od trzymania pióra, po czym schował to do szuflady i odłożył teczkę.

    Rozebrał się, odwiesił ubranie na wieszak, przygotował też ubiór na dzień kolejny.

    Chwycił za jeden z ręczników i udał się pod prysznic, a kiedy skończył, lekko się obsuszył i kładąc się na łóżku, poszedł spać.

  16. Zamyślił się i to dość głęboko, jak zawsze kiedy musiał coś sobie przypomnieć. Dlatego też ominęło go pukanie do drzwi.

    A kiedy tylko wyszedł z transu, otworzył drzwi ale nikogo tam już nie było.

    Zamiast Serafa, zauważył kartkę, którą zerwał i przeczytał.

    - No cóż, mamy czas i chęci, jak nie dzisiaj to jutro, jak nie jutro to pojutrze.

    Zamknął drzwi i schował wszystko na swoje miejsce. Wyciągnął natomiast z szuflady książkę którą rozpoczął tłumaczyć i kolejne kartki na które przelewał słowa. Planował długą noc, był przyuczony wręcz do krótkiego snu.

  17. Przytaknął na słowa nauczyciela, tak jak i na zawiadomienie kolegi.

    Przegryzł jeszcze to i owo zanim zabrali talerze po czym wyszedł szybko do swojego pokoju.

    - Trzeba się przygotować.

    Wyciągnął z szuflady trzy czyste kartki i przygotował kałamarz. Sięgnął też do torby wyciągając z niej monetę o kolorze czerwonawym. Mieszanka miedzi i srebra, która musiała zrobić swoje tak, jak robiła to wcześniej.

    Miał tylko nadzieję, że jego kolega nie spanikuje bo mogło by się zrobić nieprzyjemnie.

  18. - Nie zrozum mnie źle, ale to nie miejsce i czas na to. Za to być może będę mógł zaproponować ci coś w zamian. Po kolacji, o ile będzie na to czas, zapraszam do mojego pokoju.

    To była jego złota szansa, jedna z nielicznych za poszerzenie księgozbioru o kolejnego białego kruka. Takich okazji się nie przepuszcza.

    Czekał też na reakcję reszty, specjalnie po deklaracji jednego z nich. Zabijać demony. Miał wrażenie że czaiła się tu nuta hipokryzji. Uczyć się zabijać demony w szkole należącej do demona. Ironia?

×
×
  • Utwórz nowe...