Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Wszystko napisane przez Zegarmistrz

  1. Zawsze i wszędzie - bez znajomości języka ale z życzliwością powitalną godną Pinkie
  2. Ślimak - wiesz jak fajnie się gra Global Tauntem? xD Nie ważne jak słaby jest Teemo - kiedy stoi koło Carry, cały fokus leci na niego xD Jesteś lepszy niż tank @_@
  3. Chłopcze - zbuduj dobrego Teemo, rozegraj nim parę gier przeciwko dobrym graczom, zobaczymy czy dasz sobie radę, nie wspominając o tym, czy będziesz dalej uważał go za noob champa. Zmniejszyli mu ratio na R? Super, zawsze się martwiłem czy moje Q,E z prędkością 2,5 AS skasują carry zanim przejdzie mu blind. Teraz nie muszę, bo zmniejszono ratio na czymś czego i tak w walce bezpośredniej się nie używa. Nie ma co, nerf jak cholera. Teraz musisz wejść w 2 a nie w 1 grzyba, którego przy dobrym buildzie Teemo stawia co 16 sekund. Przeciwko Teemo najwięcej krzyczą ci, który są zbyt denni by używać czerwonej latarynki, bo już o tym że jak masz mało HP to szukasz grzybów w krzakach -.-'
  4. Miał przeciwko sobie weterana, to pewne. Znał kilka osób które umiały tak szybko wyczuć jego trucizny. A jeszcze mnie osób które zdążyły by nie spanikować i nie wsiąść haustu powietrza cofając się. No nic, trzeba było podejść odrobinkę... Silne uderzenie tylnych łap kota który nagle wyskoczył z cienia był co najmniej zaskakujący. Jonahem rzuciło do tyłu jak szmacianą lalką. Odbił się raz od ziemi i upadł z głośnym pac na płytę areny. Kiedy już przestał po niej sunąć, wziął głęboki wdech i poczuł metaliczny posmak w ustach. Jego płaszcz nie był tylko kamuflażem ale też wykazywał sporą odporność na ataki fizyczne. I pewnie gdyby nie on, Jonah byłby workiem połamanych kości. Do tego przeciwnik znikł mu w otaczającej parze. Tak oto broń Jonaha została wykorzystana przeciw niemu. Fakt że przeciwnik bezbłędnie trafił, mógł tylko oznaczać że potrafił jakoś wykryć Jonaha i trzeba było szybko wymyślić jak, inaczej zabawa skończy się zanim jeszcze zdąży się zacząć. Myśl chłopcze, myśl. Przeciwnik nie mógł go widzieć, w powietrzu jest za dużo magii żeby można było się od tak wzrokiem przebić przez mgłę. Nie mógł go też wywąchać, inaczej już dawno świrował by od trucizny. Sam Jonah się nie ruszał, zatem wyczucie drgań też odpada, poza tym, chłopak przemieszczał się nie tylko cicho ale i bardzo lekko, ot nawyk lat spędzonych w złodziejskim fachu, bo już o wzmocnieniu tych cech pierścieniem nie warto wspominać. Zatem jak ta cholera wymierzyła w niego punktowo? No nic, trzeba było przejść do defensywy inaczej drugie takie uderzenie może mieć niemiłe konsekwencje. - Metalu, co chronisz pokornych, usłysz mnie! - pierścień z symbolem kuli ozdobionej kolcami. Kiedy nałożył go na palec jego skóra trochę pociemniała, co przy jego naturalnym umaszczeniu było dość specyficzne, bowiem jego skóra z ciemnego brązu przybrała odcień prawie że czarny. W ten sposób uodpornił swoje ciało, zwiększył masę mięśniową pierścieniem Bestii, przepompował adrenalinę pozwalając by serce coraz mocniej i szybciej biło. A im więcej adrenaliny pompowało, tym mniej bólu czuł młody złodziej. Lecz to tylko początek dla pierścienia Metalu, gdyż dzięki niemu, zmienił swoje ciało w twardy metal. Liczył że ten wyrośnięty kocur znowu go kopnie, a jeśli to zrobi, poczuje jak to jest kopnąć w grubą stalową płytę. Zastanawiasz się drogi widzu jak to jest? Uderz z całej siły w ścianę, gwarantuję, zaboli. Do tego Jonah przyszykował jeszcze jedną zasadzkę. - Metalowej Bestii Sieci Przeżucie. To była niespodzianka czekająca na błędny ruch przeciwnika. Profesjonalista czy też nie, każdy popełnia błędy, Jonah wiedział o tym najlepiej.
  5. Kryształy, kwintesencja istnienia. I najpotężniejsza broń w obecnej postaci. Widząc jak kopuła się pojawia spokojnie czekał. Nie ruszał się nawet kiedy kiedy jego zbroja wpadła do dołu. Ani kiedy z niego wyszła, utwardzając powietrze wokół siebie do takiego stopnia, że dało się po nim wspinać. Jego przeciwnik był co najmniej sprytny. Zamknięty w kryształowej trumnie stawał się odporny na szybkość Zegarmistrza. Ale to nie uodporniało go na wady kryształów. Zegarmistrz oparł dwie łapy, przednie, na tworze Zmary. Dwie tylne zaś zagłębił w gruncie areny. Tak przygotowany zaczął inkantacje. 4 ptaki na 3 krańcach. Istnienie zagłębione w nicości. Ty który widzisz I ty który kłamiesz. Ty która kusisz I ty który pożądasz. Rozerwij ale nie skłam. Podpal ale nie stchórz. Rahem Regul Letari! Najpierw rozbłysnął Zegarmistrz, potem zaś schron Zmary. - Nasycenie udane. Odskoczył od tworu tak szybko jak tylko0 pozwalała mu jego niezwykła prędkość. I zaczął biegać wokół, najpierw powoli, potem coraz szybciej. Im szybciej biegł tym bardziej zamieniał się w świetlistą smugę. Coraz szybciej i szybciej, aż na arenie pojawiło się kryształowe tornado, sięgające aż po sklepienie. Tak potężne i szybkie, żę nawet bez jego pomocy mogło samo się utrzymać. Wybiegł z tornada i skoczył wprost w zbroje, scalając się z nią, pozwalając by pokryła i wzmocniła jego kryształowe ciało. Tak przygotowany zakorzenił się w ziemi kryształowymi pazurami. - Zapłon! Zmienił molekuły kryształów w tym, co chroniło Zmarę. To co teraz było wokół maga to tykająca bomba która właśnie została odpalona. Na początku dał się słyszeć trzask, potem dźwięk przypominający pękający lód na jeziorze. Następnie zaś świetliste tornado zostało rozerwane wybuchem który zdetonował twór Zmary. Magia molekularna miała swoje zalety, można było zwykłymi składnikami osiągnąć coś "widowiskowego". Co ciekawsze, kilka dodatkowych zaklęć i całość nie tylko wyglądała ale też miała odpowiednio wielką moc. Czuł jak fala uderzeniowa z wybuchu próbuje wyrwać go z ziemi i rzucić o ścianę. Na szczęście zaczepił się solidnie i głęboko. Wolał nie wiedzieć co działo się wewnątrz tego płonącego filaru który powstał w miejsce tornada.
  6. Rozbłysk światła był wysoce niewygodną rzeczy. A raczej byłby, gdyby nie wszędobylska mniej lub bardziej magiczna para. Jonah nie wychodził z jej kłębów, wolał nie wdawać się w bezpośrednią walkę z kimś, o kim nic nie wiedział. Co gorsza, nie wiedzieć czemu, jego umiejętność nie działała na przeciwnika. - Bestio, co drzemiesz w oczekiwaniu na pełnię, usłysz mnie - cicho szeptał zaklęcie, nie chcąc zwrócił uwagi przeciwnika. Pozwolił by pierścień bestii odrobinkę przebudował jego kościec, dając mu iście kocią zwinność. Wyciągnął z kieszeni metalowy dysk wielkości sporej monety. Bardzo płaski, srebrny i niezwykle lekki. Rzucił go przed siebie a ten rozprysł się w parze na setkę podobnych. Każdy upadł gdzieś bezgłośnie, przyklejając się do powierzchni na którą padł. W ten sposób scena zaczynała być gotowa. Szybko zaczął rozrzucać kolejne zabawki, kulki, kwadraty, wszystko to co przygotował do poprzedniego pojedynku a czego nie zdążył użyć. Cel wbrew pozorom był prosty, utrzymać maskaradę i kupić czas. Sięgnął po ostatnią kulkę, nałożył też opaskę która zasłaniała jedno oko. Teraz, gdy widział wyraźnie swojego przeciwnika, nie mógł zmarnować okazji. Cisnął mu pod nogi kulkę, która wybuchła gazem. Mieszanka środka halucynogennego z dodatkiem trucizny wywołującej zawroty głowy. To powinno nie tylko zwrócić uwagę przeciwnika ale też odpowiednio go "ukierunkować".
  7. Jonah wkroczył na arenę dość szybkim krokiem. Trochę zdziwiony, bowiem jego szefostwo w ostatniej chwili zawiadomiło go, że nie jeden a dwa pojedynki będzie musiał rozegrać. Oraz że zakłady bukmacherskie idą pod niebiosa. Kiedy znalazł się na arenie, szybko rozpoczął lustrowanie okolicy. Twarde podłożę, kamienna płyta, mało cieni. Można by rzec, że wszystko tutaj było przeciw niemu. Dlatego też nie zamierzał siedzieć jak kaczka do momentu aż jego przeciwnik go odstrzeli. Na początek potrzebował cieni, dużo cieni. - Wodo, która dajesz życie a która umiesz też je odebrać, usłysz mnie - nałożył pierścień z symbolem płatka śniegu. I tak szybko jak tylko mógł, otoczył dłoń jedną wielką bańką wody. A kiedy bańka miała odpowiednie, wedle jego potrzeb, rozmiary, ukradł z kilku zniczy płomień. Nie tylko spowodowało to przerwanie płynności światła na arenie tworząc wiele długich cieni, lecz dodatkowo woda na jego dłoni zamieniła się na bańkę wypełnioną gęstym dymem. I kiedy bańka pękła, dym z niej uwolniony wzmocnił wielokrotnie cienie stworzone wcześniej. Teraz Jonah mógł walczyć o wiele skuteczniej. Nałożył kaptur który zakrył jego biała czuprynę i literalnie zniknął w cieniach areny, czekając na swojego przeciwnika.
  8. Mark Bez słowa przebiegł wyznaczone okrążenia. Powoli ale miarowo, obserwując w międzyczasie żabę która była w klatce. Musiał sobie przypomnieć co to za dziadostwo, bo wiedza zawsze mogła pomóc.
  9. Mark Zrobił tak, jak kazał nauczyciel, wstał i wyszedł, udając się do sali gimnastycznej. Kiedy już znalazł się w szatni, przebrał się w dres i wylazł na zewnątrz, czekając na resztę klasy. Przy okazji przyglądał się mężczyźnie który tam stał. Być może był to nowy nauczyciel.
  10. Mark Słuchał uważnie co mówił nauczyciel i wciąż się uśmiechał. Wiedza to jedno, ale możliwość przyzwania czegokolwiek leżała już poza możliwościami niektórych osób. Tak samo jak nie każdy mógł być Arią, tak i nie każdy mógł być Tamerem i przyzywać tałatajstwo na lewo i prawo. Miał nadzieję, że ludzie nie zrobią czegoś głupiego tylko dlatego, że potrafią. Lub dlatego że nie potrafią a mimo to będą próbować.
  11. Mark Nie planował nawet przepisywać tego, co pokazał nauczyciel. Nie musiał i nie chciał. Przywoływanie demonów nie było drogą którą uważał za słuszną. Co prawda nie uważał że wszystkie są złe, ale mimo to nie planował używać ich w walce. Dla niego używanie demonów jak narzędzi do walki z innymi demonami było najwyższą formą hipokryzji w którą nie zamierzał się zagłębiać. Poza tym, zgłębianie wiedzy to jedno, ale on miał okazję zgłębiać ją od najlepszych.
  12. Mark Otworzył oczy i zaczął odliczać. Jak każdego ranka. 30...31...32... Wspominał pierwszy dzień i wszystko to co usłyszał i zobaczył. 45...46...47... Odruchowo wyciągnął rękę w kierunku budzika. Budzika którego nie było. 56...57...58... Uśmiechnął się do siebie samego. Budzik został w domu, tutaj nie zabrał go, nie widział potrzeby. Wstał i udał się do łazienki gdzie przemył twarz. Potem dokładnie ją wytarł i zaczął się ubierać. Dzisiaj zmienił krawat, na żółtawy, pasujący do jego oczu. Upewnił się że w teczce wszystko jest na swoim miejscu i sięgnął po klucze które były dołączone do listu. Jeśli wierzyć temu, co mu przysłano ze szkoły, klucze pasowały do każdego zamka, otwierając przejścia do nich przypisane. Chwycił klucz z numerem klasy i przekręcił go w zamku. Wiola, działało. Wszedł do klasy, chyba jako pierwszy. Zamknął za sobą drzwi i wyciągnął klucz, po czym usiadł na swoim poprzednimi miejscu. (Mała prośba do uczestników zabawy - piszcie imię postaci na górze posta, tak jak ja, ułatwi nam to komunikację.)
  13. Tja...i dostaniemy takie pląsające coś, co to do niczego się nie nadaje bo albo będzie za słabe i bezużyteczne albo tak op, że dostanie plakietkę "BAN FOREWA!" I jak na ironię, wchodze na EloHell a tam
  14. Dobry z niego champ - tylko trzeba umieć grać. Na topce tylko Olaf może się równać z jego sustainem. A jeśli ktoś robi go jako hybryde... 1.0 ratio na W i tyle samo na E, jedno Ap drugie AD, jak ci z ducha AoE przyłoży za 600 to boli, już na 1 lvl z odpowiednimi runkami i masterkami może duchem strzelać za 120 w tłum To może się wydawać mało na początek, ale koniec końców w rozliczeniu końcowym boli.
  15. Ślimak - wiadomo, ale mimo wszystko milo wiedzieć że gdzieś tam ktoś stworzył postaci, która nie pamięta kim była za życia, jakieś "życie"
  16. - Dość, trzeba się wyspać. Odłożył książkę na miejsce, razem ze stronami tłumaczenia, znów użył kremu żeby skóra mu nie pękała na palcach od trzymania pióra, po czym schował to do szuflady i odłożył teczkę. Rozebrał się, odwiesił ubranie na wieszak, przygotował też ubiór na dzień kolejny. Chwycił za jeden z ręczników i udał się pod prysznic, a kiedy skończył, lekko się obsuszył i kładąc się na łóżku, poszedł spać.
  17. Ktoś się kiedyś zastanawiał czym są ghule Yoricka? http://forums.na.leagueoflegends.com/board/showthread.php?t=2691392 Dość dobry choć krótki tekst.
  18. Zamyślił się i to dość głęboko, jak zawsze kiedy musiał coś sobie przypomnieć. Dlatego też ominęło go pukanie do drzwi. A kiedy tylko wyszedł z transu, otworzył drzwi ale nikogo tam już nie było. Zamiast Serafa, zauważył kartkę, którą zerwał i przeczytał. - No cóż, mamy czas i chęci, jak nie dzisiaj to jutro, jak nie jutro to pojutrze. Zamknął drzwi i schował wszystko na swoje miejsce. Wyciągnął natomiast z szuflady książkę którą rozpoczął tłumaczyć i kolejne kartki na które przelewał słowa. Planował długą noc, był przyuczony wręcz do krótkiego snu.
  19. Przytaknął na słowa nauczyciela, tak jak i na zawiadomienie kolegi. Przegryzł jeszcze to i owo zanim zabrali talerze po czym wyszedł szybko do swojego pokoju. - Trzeba się przygotować. Wyciągnął z szuflady trzy czyste kartki i przygotował kałamarz. Sięgnął też do torby wyciągając z niej monetę o kolorze czerwonawym. Mieszanka miedzi i srebra, która musiała zrobić swoje tak, jak robiła to wcześniej. Miał tylko nadzieję, że jego kolega nie spanikuje bo mogło by się zrobić nieprzyjemnie.
  20. - Nie zrozum mnie źle, ale to nie miejsce i czas na to. Za to być może będę mógł zaproponować ci coś w zamian. Po kolacji, o ile będzie na to czas, zapraszam do mojego pokoju. To była jego złota szansa, jedna z nielicznych za poszerzenie księgozbioru o kolejnego białego kruka. Takich okazji się nie przepuszcza. Czekał też na reakcję reszty, specjalnie po deklaracji jednego z nich. Zabijać demony. Miał wrażenie że czaiła się tu nuta hipokryzji. Uczyć się zabijać demony w szkole należącej do demona. Ironia?
  21. - Lemegeton? Chyba żartujesz. Chcesz mi powiedzieć że Głowna Biblioteka posiada jeden z 3 kluczy Salomona? Wydawało mi się żę księga została rozbita na 72 fragmenty i skutecznie rozdzielona. Zdał sobie sprawę że w chwili ekscytacji jego maska uleciała. Prawie stał, oparty o stół wlepiając błyszczące żółcią ślepia w swojego mówcę. A kiedy zdał sobie sprawę z tego, usiadł powoli, poprawił krawat i już spokojniejszym głosem się odezwał. - Jako lingwista i skryba, słyszałem wiele legend o tak rzadkim białym kruku jak to dzieło. Mógłbym się nawet założyć, że jedna z jego części przeszła kiedyś przez zakład mojego ojca. *A przynajmniej jego kopia* - dodał w myślach.
  22. W końcu ktoś wart rozmowy, zadający odpowiednie pytania. - W moim przypadku jest to zwyczajna chęć zarobkowa. Wyżsi rangą Egzorcyści mają większy dostęp do świętych pism. A ja zarabiam na przepisywaniu takowych. Wolał nie mówić całej prawdy, ale też nikt nie będzie mu mógł zarzucić kłamstwa, bo nie kłamał.
  23. Ok, to tak oficjalnie żeby nie robić zamieszania. 1. Jeśli komuś tempo akcji nie odpowiada, to niech porozmawia o tym z autorem zabawy, najlepiej na PW. 2. Unikajmy pisania postów nie związanych z zabawą. 3. Miło że coraz nas więcej, ale nie przesadzajmy z momentem dołączenia, bo potem taką osobę trudno wpasować do innych. 4. Jeśli ktoś chce narzekać na własne braki w fabule tylko po to, żeby dodać notkę "ja tego NA PEWNO NIE BĘDĘ CZYTAĆ" to proponuję z miejsca sobie tą zabawę odpuścić. Dla ogólnego dobra... Mam nadzieję że to ostatni mój wpis tutaj jako Inkwizytora, reszta ma być tylko wpisami natury RPG.
  24. 32...33...34... Nagły wystrzał, po nim kolejny. I ktoś krzyczący o kolacji. Cóż, czemu nie, praca zawsze wzmagała apetyt. Ściągnął rękawiczki i położył je na biurko, przez chwilę zastanawiał się czy warto brać marynarkę, ale zrezygnował z tego pomysłu. Poprawił krawat, wygładził koszulę i wyszedł z pokoju kierując się ku kuchni. Wbrew pozorom nie było to trudne, założył bowiem że pomieszczenie do którego weszła dziewczyna a którą zobaczył z końca korytarza, to właśnie owa kuchnia. Jeśli nie, cóż, zapyta o drogę. Podszedł do drzwi, ponownie wziął głębszy oddech i nałożył maskę uprzejmości. po czym nacisnął na klamkę i wszedł do środka. - Witam, doszły mnie dość głośne słuchy iż kolacja gotowa, a sądząc po zapachu, ktoś tu ma talent do tworzenia posiłku - wszystko mówił ze swoim standardowym uśmiechem, niezmiennym, irytującym. Szybko rzucił okiem na już przybyłych, po czym zajął jedno z krzeseł w pomieszczeniu.
  25. Waść zwolnij trochę bo nie nadążam z przesłuchiwaniem xD Tym razem muzyka może nie tyle przypadła mi do gustu co trafiła w odpowiedni moment. Potrzebowałem czegoś takiego, akurat dzisiaj, akurat teraz i oto jest! Dziękować
×
×
  • Utwórz nowe...