Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Wszystko napisane przez Zegarmistrz

  1. Nie czekał aż jego przeciwnik zastosuje swoją magię, sam wykorzystał to, co przygotował wcześniej. Jego zbroja dalej stała otoczona bańką. Swoista przynęta na tych, którzy się skuszą. On zaś zaczął poważnie traktować tą walkę. Prosty czar maskujący i znalazł się po drugiej stronie areny. Widział jak jego przeciwnik znika i się pojawia, lecz nie przywiązywał do tego sporej wagi. Tego gwiazda miała za chwilę zalśnić. Usłyszcie mnie, Starsi tej Ziemi. Jego ciało zalśniło lekką czerwienia. Usłyszcie mnie, Starsi tych Oceanów. Z czerwieni przeszło w błękit, pokrywając go jakby jasną farbą. Usłyszcie mnie, Starsi tego Nieba. Zgiął się z bólu. Zaklęcia transformacji nigdy nie były przyjemne. Dopomóżcie, bym pozbył się tego kto stoi na mej drodze. Fluorescencyjna baka pokryła go całego, tak, że nawet gdyby był widoczny, to i tak niewiele dało by się zobaczyć. Zjednoczcie się ponad mną. Zjednoczcie się ponad mną, Ojcowie. Zjednoczcie się i wzpomóżcie potęgą! Jego korpus się wydłużył, dłonie i nogi zmniejszyły proporcje. W imię mocy! W IMIĘ MAGII! OTO POWIADAM! Czaszka zmieniła kształt a dłonie zamieniły się w łapy. SAI LAI LUFTI DE SANTRA MEGIDO! Cały pokrył się futrem. SAI LAI LUFTI DE SANTRA MEGIDO! A futro zamieniło się w kryształ. SAI LAI LUFTI DE SANTRA MEGIDO! W pysku wyrosły solinde kły a łapy nabyły kryształowych pazurów. SAI LAI LUFTI DE SANTRA MEGIDO! Z każdą komendą zmieniał się coraz bardziej. Jego ciało, jego zmysły i odczucia. Wszystko na potrzeby wspaniałego widowiska. USŁYSZCIE MNIE DUCHY, WEDLE MYCH KOMEND! W IMIENIU PODZIEMIA! I wtedy na bańce pojawiły się pęknięcia. Reheb teru, Tenki teo, hav hav neres, Tigres! I zaklęcie pękło. Na arenie pojawił się w postaci ogromnego tygrysa, jakby wykonanego z ametystu. Wściekły fiolet kontrastował z jasnym światłem które od niego biło. Masywny, niebezpieczny, ale ponad to, szybki. O czym mógł się przekonać Zmara gdy zniknął mu z oczu. Tylko na jedn oddech, lecz to wystarczyło by pojawić się za przeciwnikiem z tarczą wyrwaną z jego ramienia. Na zbroi Zmary jakby znikąd pojawiły sie ślady pazurów, głębokie na tyle by zniszczyć zbroję, lecz mimo to zbyt płytkie by sięgnąć ciała. Lecz i na reakcję Zegarmistrz nie planował czekać. Ledwo wylądował, zgniatając kłami resztki zbroi a już zamierzał się na wykonanie kolejnego skoku, tym razem celując w nogi oponenta.
  2. Edwin poczuł falę gorąca zanim jeszcze zobaczył tą cholerną ścianę. Do tego ta boląca noga, coraz bardziej zaczynała dawać się we znaki. Musiał coś z tym zrobić teraz, bo potem będzie już tylko gorzej. - Dagoth, potrzeba mi twoich umiejętności. W międzyczasie taktyka Ambrożego spisywała się nad wyraz dobrze. Świetliste nici uderzyły w ekspres po czym dokładnie go omotały, aż do granicy pęknięcia sprzętu. Wszak nie były ukierunkowane na coś konkretnego a na pierwszy lepszy obiekt w który trafią. Kiedy KAVA 1000 zmagał się z linami, Dagoth podbiegł do Edwina i szybko wykonał kilka znaków nad zranioną nogą. - Droga Światła - Ukojenie. Proste zaklęcie znieczulające. Nie leczyło nogi, tym zajmie się potem, ale też pozwalało na korzystanie z niej bez obaw, iż ta zawiedzie w ważnym momencie. - Dobra, to powinno wytrzymać, teraz trzeba przygotować się na coś ciekawszego. Ale po kolei. Roc, Iria - chmura. Dagoth, defensywa, ja zajmę się atakowaniem. Nie potrzebowali by im powtarzano. - Droga Metalu - Spętanie! Kilka strzał połączonych linami wyleciało z łuku Irii w kierunku chmurki. Nim doleciały, zamieniły się w metalową bańkę z atrelum. Metal ten działał jak jednokierunkowe pole siłowe - można było do niego wkładać, ale już nie wyciągać A jako że przeciwnik udowodnił, że nawet zmienioną kawę umie wykorzystać, trzeba było do raźniejszych środków. Iria przyciągnęła Chmurę w zasięg Roca. - Droga Wody - Spętanie! Za to uwielbiał ich duet. Oboje byli wyjątkowi pośród Śniących, bowiem potrafili nie tylko korzystać z tych samych formuł, ale też potrafili zmieniać własne żywioły. Co też Roc właśnie udowadniał. Kiedy metalowa kula z kawową chmurą upadła koło niego, wbił w nią oba miecze i rozpoczął pieczętowanie. W ciągu sekund całość zamarzła. Lecz nie zwykłym lodem a jadowicie fioletowym. Lodem który umie wytworzyć tylko Roc a który blokuje i niszczy każdy rodzaj magii. Chmura która była w środku teraz stała się bezużyteczną bryłką lodu. Lecz to działo się za Edwinem i nie zwracał na to większej uwagi. Jego przeciwnik był przed nim, chroniony płonącą ścianą. I na to trzeba było coś poradzić. - Dagoth, manewr 3. -Pamiętaj, masz tylko 4 minuty - łagodny głos Dagotha kontrastował wręcz komicznie z jego olbrzymią budową. To tak, jakby wielki zawodnik drużyny futbolowej nagle odezwał się dość wysokim Falsetem. - Droga Światła - Umagicznienie! Cała postać Edwina pokryła się światłem, upodobniając go do innych okutych postaci na arenie. I w tej postaci rzucił się przez ścianę ognia ku Ambrożemu, z zamiarem umówienia jego nosa z Edwinową pięścią.
  3. Zegarmistrz

    Coś, ala trade

    No będzie tego, zamykamy i temat ląduje w archiwum.
  4. Zegarmistrz

    Cygnusa Piosenek Wersje

    Owszem, wyraziłem zainteresowanie tym dziełem na SB. A teraz widząc je uważam, że to jeden z moich lepszych celów zainteresowań xD Utwór co prawda ma kilka potknięć no i brakuje tej zabójczej puenty, ale mimo to jest wyśmienity
  5. Zegarmistrz

    StarCraft I-II

    To powiadasz żę ją lubisz? Ot smaczek dla fanów Ja osobiście planuję najpierw znaleźć wystarczająco dobrą robotę by móc po 3 wypłatach ulepszyć sprzęt na tyle by SCII płynnie chodził. A potem pomartwię się o edycję kolekcjonerską(znam pewno miejsce gdzie leży jedna zakurzona ).
  6. Cyg - zwolnij konie i weź na wstrzymanie. Przypominam że teraz masz okres sesji, sprawdzianów, wyjazdów i niedługo świąt wszelakiej maści. Do tego nie wszyscy mają fundusze więc tym razem proponuję to przemyśleć odrobinkę bardziej xD
  7. Zegarmistrz

    X Zgorzelecki Ponymeet

    Nie powiem, było bardzo kameralnie xD 6 osób w porywach do 7 na 4 minuty mimo to ja się dobrze bawiłem, specjalnie że po tym był Dolarowy after Wszystkim przybyłym bardzo dziekuję za urozmaicenie mi tego sobotniego dnia
  8. Musiał otwarcie przyznać, że jego przeciwnik każdorazowo zaskakiwał go coraz bardziej. Ledwo odskoczył kiedy monstrum go mijało. Chcieć nie chcieć zahaczył nogą o rozpędzonego kolosa przez co odrzuciło nim dość mocno w bok. I nie wyglądało na to, że to miał być koniec. Ledwo wstał, czując jak noga pulsuje tępym bólem a już gigantyczny kubek obracał się żeby wykonać kolejną szarżę. Szarże której Edwin by nie uniknął, a przynajmniej nie z taką nogą. - Roc, łap! Wyciągnął małą czarną kulkę którą rzucił wojownikowi uzbrojonemu w dwa ostrza. Ten przez chwilę gapił się na owy przedmiot a po chwili naszło go co Edwin zmajstrował. Gdyby Roc nie miał na głowie pełnego hekimu, widownia mogła by zobaczyć jego szeroki uśmiech. Nie zwlekając zgniótł kulkę wspomagając ją inkantację. - Droga Wody, Przekazanie Elementu, Glacies Sepulturae! Groty strzał, które ugrzęzły wcześniej w kawie teraz zalśniły błękitem i wybuchły. Lecz nie ogniem, a lodem. Na oczach widowni monstrum zaczęło spowalniać, zmrożone magią Rica przekazaną przez małe kulki. Co jak co, ale Iria umie dobrać odpowiednie uzbrojenie dla swojego męża. Z każdą sekundą coraz więcej i coraz grubszego lodu pokrywało konstrukt Ambrożego. Lecz Edwin nie czekał na rozwiązanie tego procesu - miał własne zadanie do wykonania, z dedykacją dla pewnej ważnej osoby. Sięgnął w otchłań Opuszczonego Domu i wyciągnął stamtąd coś, co skopiował w walce z Hrabią. Bowiem z przestrzeni wyciągnął wielki bojowy młot. Naszpikował go odpowiednią magią poprzez kilka prostych symboli a kiedy Ambroży znalazł się w końcu w zasięgu, Edwin zamachnął się i ryknął: - Malleus Maleficarum! Tak samo jak Hrabia Dolar, gdy traktował tym cudeńkiem samego Edwina. Młot z grzmotem godnym Thora uderzył w zamarzniętą powierzchnię kawowego potwora. Uderzenie było na tyle silne, że od miejsca w którym stali rozeszła się fala, zdmuchując wszelakie odłamki na wszystkie strony. Lecz to nie siła, która swoją drogą była spora, stanowiło o potędze tego młota. Edwin bowiem wpakował w niego zaklęcie rozbijające magię przy kontakcie. Zatem ten oręż literalnie stał się Młotem na Czarownice. Dagoth nie czekając aż Edwin skończy przygotował własne zaklęcie. - Droga Światła, Łańcuchy Sprawiedliwych! Zakręcił młynka nad głową swoją halabardą a po chwili ta rozbłysła, jak uprzednio, oślepiającym światłem. Lecz tym razem nie było to zaklęcie ograniczające pole widzenia a zaklęcie wiążące. Z broni, niczym z wężowej jamy, wystrzeliło pełno lin zbudowanych ze światła. I wszystkie, zakończone ostrym grotem, skierowały się wprost na de Couffe, przez wyrwę którą stworzył Edwin.
  9. Zegarmistrz

    Zapisy do Zegarmistrza

    Nie ma to jak zapomnieć o kartach postaci xD To wzór ogólny. Pod niego do wszystkich 3 systemów można zrobić postać.
  10. Zegarmistrz

    X Zgorzelecki Ponymeet

    Chyba nie muszę mówić że pewnie ja będę tam najszybciej? ;>
  11. Nie spodziewał się że jego plan zostanie rozpracowany tak szybko. I w taki sposób. Owszem De Couffe zobaczył naruszenie powierzchni. A mianowicie 4 naruszenia. - Teraz! Okrzyk Edwina dał się słyszeć z najdalszego punktu, z kiedy krzyknął, opadło zaklęcie pomniejszej niewidzialności. Na Arenie prócz zawodników było też 3 obitych zbroją wojowników. Dagoth, Iria i Roc pojawili się na arenie jak uprzednio w walce z Chemikiem - pod osłoną prostego zaklęcia wychodzili po kolei z portalu. Iria bez słowa uniosła swój łuk i wycelowała w Ambrożego. W międzyczasie zarówno Roc jak i Dagoth rozpoczęli szarżę z 2 stron, redukując możliwości ucieczki. Nie mieli co prawda czasu na zapoznanie się z wzorcem magicznym, przez co magia pana de Couffe była w pełni skuteczna, ale i na to przyjdzie czas. Nie czekając dłużej, Roc uderzył obojgiem mieczy w podłoże, co spowodowało że podłoga zamarzła na sporym obszarze. - Droga Wody - Lodowy Oddech! Miało to utrudnić uniki jego przeciwnikowi. W czasie kiedy Roc zajmował się podłożem, Dagoth zakręcił halabardą i uderzył nią w podłogę. - Droga Światła - Pryzmat! Oślepiające światło przez chwilę zniwelowało zdolność widzenia Ambrożemu do minimum. Minimum, które wykorzystała Iria. - Droga Metalu - Nawałnica! Pojedyncza strzała wystrzelona w sufit. W chwili kiedy zaczęła spadać rozbłysła i zamieniła się w iście stalowy deszcz. Strzały powieliły się, tworząc dość ciekawą kombinację. Wprawne oko mogło zauważyć, że na końcu, zamiast ostrego grota, każda strzała miała mała kulkę. W czasie zaś kiedy ta trójka zajmowała oponenta, Edwin szykował kolejną niespodziankę, tym razem, jak w walce z Hrabią, zwyczajnie złośliwą ale za to widowiskową.
  12. Uśmiechał się kiedy usłyszał "ała". Cel priorytetowy został osiągnięty, teraz trzeba było rozpocząć ofensywę, specjalnie że jego przeciwnik nie starał się atakować. Upewnił się, że biała kula zagęszcza powietrze pod jego stopami do takiego stopnia, iż dało się na nim stać. Wyśmienicie. Teraz mógł skupić się na ataku. - Nocturne! Czarna kula wybuchła równie czarnym dymem. W ciągu kilku sekund Oboje z walczących znikło widowni z oczu. Różnica mogła się wydawać niewielka, ale wbrew pozorom Zegarmistrz wciąż widział Zmare. Poprzez setki tysięcy czujników, które rozrzucił po całej arenie. I to dzięki nim, w całej tej ciemności, Zmara widniał się mu jako jasnoniebieski punkt. Ocenił od niego odległość i zaczął przygotowywać kolejne zaklęcie. - Tyś który dajesz życie, wysłuchaj mnie. Tyś który targasz żywotem, wysłuchaj mnie. Nihil Afflatus! Ciemność zniknęła tak jak się pojawiła, wracając do czarnej kuli nad głową maga. To zaś co mogło teraz uderzyć Zmarę to kompletna cisza. po chwili zaś mógł zdać sobie sprawę, że na arenie nie ma kompletnie powietrza i nie ma czym oddychać. Lecz nie czekał na reakcję przeciwnika, musiał przygotować własną obronę, ot na zaś. Pozwolił by obie kule, biała i czarna, rozpoczęły lot wirowy wokół niego. Kręciły się coraz szybciej, zamykając go w szarej bańce. Usiadł po turecku wewnątrz tej osłony i rozpoczął przygotowanie kolejnej inkantacji. Sama zaś osłona zaczęła się lekko kręcić, co dodatkowo wpływało na jej wartości defensywne. Jego usta poruszały się miarowo, słowo po słowie, zaś dłonie kreśliły liczne znaki. Niestety bezdźwięcznie, gdyż w próżni dźwięk nie mógł się rozchodzić.
  13. Spodziewał się wybuchów. Ognistych kul, ba, nawet wrzątku. Ale to go zaskoczyło. pokrywka z tępym łup walnęła o arenę zanim Edwin zdążył dobrze jej się przyjrzeć. Jedyną jej zaletą był fakt że była pół okrągła. I że spadła tą stroną, która zrobiła nad nim kopułę, a nie z niego. Edwin zniknął z oczy wszystkim zebranym. To czego nie widzieli zebrani, to to, że Edwin leżał teraz płasko na ziemi(wbrew pozorom pod pokrywką było ciasno) i obmyślał co by tu zrobić. Chwilkę to zajęło, lecz pomysł był prosty. Wykonał kilka gestów dłonią a czerwona kulka podleciała i chwilkę poskakała po pokrywce. W tym czasie druga kulka zrobiła to samo z jednym z odległych końców areny i to właśnie tam nagle została przyciągnięta owa pokrywka. Edwin wstał i otrzepał swoje ubranie. Musiał przyznać, jego przeciwnik miał to samo poczucie humoru co Hrabia. Poprawił chwyt na batucie. - Hex ignis! Szybko ruch dłonią i przez Edwinem pojawił się jeszcze jeden, tym razem o wiele mniejszy, portal. Wypluł on kilka prętów które zaczęły wbijać się w arenę. Najpierw tworząc okrąg średnicy 3 metrów. Potem zaś, w tym okręgu, stworzyły literę V zwężającą się ku Edwinowi. No może prawie V, bo końcówka była jakby urwana. Jedna z kulek wylądowała płasko pomiędzy obiema liniami tego niedokończonego V, druga zaś osiadła Edwinowi na ramieniu. - Accello! Czerwona kulka zalśniła, a razem z nią wszystkie pręty wbite z podłoże. Odrobinka telekinezy i okrąg przesunął się tak, że Pan Ambroży znalazł się w prostej linii - Ambroży, czerwona kulka, Edwin. Edwin sięgnął w pustkę. Jak w poprzednich pojedynkach, powietrze zafalowało w miejscu gdzie jego dłoń znikła do mniej więcej nadgarstka. Szybko cofnął dłoń i zamachnął się. W tym momencie Niebieska kuleczka zalśniła i podobnie też rozświetliła się dłoń Edwina. W Stronę De Couffe poleciała dosłownie chmara metalowych pocisków wystrzelona z niezwykła siła. Nie były one celne ale było ich dość sporo. Śrubki, nakrętki, gwoździe, szpilki i pinezki. Wszystkie naładowane ujemnie, kiedy trafiły w bardzo silne pole dodatnie, odepchnęły się od niego. A że pole pozwalało tylko na jeden kierunek odpychu, całość poleciała tam, gdzie wycelował nimi Edwin. W Ambrożego. Lecz Edwin nie czekał aż te dolecą. Szybko odskoczył od metalowych prętów i zaczął wykonywać kolejne znaki dłonią. - Aegis rectus. Wzywam Cię byś Strzegł Mnie! Taar- łajh! Przed nim rozbłysł oślepiająco żółty blask. A po chwili, tak jak się pojawił, znikł.
  14. Zegarmistrz

    Zapisy do Zegarmistrza

    Zapraszam, zapraszam! Usiądźcie wygodnie. Czeka nas dzisiaj daleka droga. Ogłaszam ponownie otwarcie zapisów. Tym razem prócz standardowych światów dochodzą 3 nowe. Razem będzie ich 5! A oto dostępne światy: - Universum Marvela - Eden - (NOWE) Hell Live - survival z piekłem w roli głównej. Kooperacyjna. - (NOWE) Comando - akcja i pociski. Czyli jak to jest zajmować się tym, czym nie wolno. - (NOWE) Lone Wolf - uważasz że jesteś lepszy od innych? Zatem uważaj, bo polowanie się zaczęło. Wszelakie pytania proszę rzucać tutaj, postaram się rzetelnie na nie odpowiedzieć ;>
  15. Zegarmistrz

    X Zgorzelecki Ponymeet

    WOŚP w niedziele a my mamy meeta w sobotę xD Mijamy się troszkę...
  16. Edwin podszedł do imbryka i powąchał jego zawartość. - No panie De Couffe, słyszałem wiele o pańskich napitkach, ale muszę przyznać, że jeśli to smakuje choć trochę tak, jak pachnie, to chylę kapelusza, którego aktualnie nie mam, ale mimo to chylę. Odsunął się od wspaniałego zapachu i przygotował się do walki. - Na początek, zaczniemy spokojnie. W jego dłoni, znikąd, pojawiła się batuta. Deloria mart kaftaranis delo legha farra. Matko Ziemio, Ojcze Wietrze, wysłuchajcie i przemówcie. Ja Edwin proszę o waszą potęgę, błagam o wasze dzieci. Taar-łajh! Za plecami Edwina pojawił się wielki portal, ten sam, który towarzyszył mu w walce z Chemikiem. Edwin szybko poruszał dłonią, jakby wprawiał w ruch wielką orkiestrę. Zaś im dłużej to robił, portal stawał się większy. W końcu osiągnął stosowne wymiary. - Con Passione! Z portalu, z dużą prędkością, wyleciały dwie kule. Jedna, rubinowo czerwona, druga zaś, szafirowo niebieska. Obie zaczęły latać wokół Ambrożego. - Zasady są proste. Jedna z nich ma ładunek dodatki, druga ujemny. Swoim ładunkiem mogą podzielić się z kimś. Edwin pstryknął palcami u wolnej dłoni i Czerwona kula rozświetliła się. Po chwili Niebieska podleciała do jednej ze ścian i rozświetliła ją na błękitno. W tym momencie Ambroży poczuł jak niewidzialna ręka, zwana magnetyzmem, szarpie go bezlitośnie w kierunku twardego materiału budulcowego, zwanego potocznie powierzchnią płaską, albo ścianą, jak kto woli.
  17. Zegarmistrz ucieszył się że jego przeciwnik nie marnował czasu i zaczął inkantację. Zapowiadał się naprawdę wspaniały pojedynek. - Fus! Z jednej kuli w kierunku Zmary wystrzelił nagle mocny podmuch wiatru. Bezustanny, lecz nie na tyle silny, by zwalać z nóg. No może utrudnić stanie prosto, ale nic ponad to. Lecz Zegarmistrz nie planował tym kończyć. Jego zaklęcie dopiero nabierało mocy, on zaś musiał kupić trochę Czasu. - Ignis! Malutka Iskierka. Kula złożona z ognia zawisła przed tą, która dmuchała powietrze. Efekt był, khm, efektowny. Niczym z paszczy smoka, powietrze które chwilkę wcześniej tworzyło wiatr zapaliło się, strzelając jednym długim jęzorem ognia w jego oponenta. Sam Zegarmistrz nie czekał na sprawdzenie czy wyszło. Szybko rozpoczął własną inkantacje, żeby przygotować się na pewną ewentualność. Panem jest Jeden, który włada Otchłanią. Władca Snów, które przerażają. Mieczem On, który z Zimna i Stali. Wyrwawszy się z okowów Niebios A lśniący ponad Chaosem. Eros Negi Mao Teru. Rozproszenie! Zegarmistrz uniósł dłoń w górę a kula z ciemności zawisła mu nad głową. Można by pomyśleć że coś poszło nie tak, lecz nagle rozległ się głośny gwizd, jak z parowozu. A gdy ucichł, z kuli zaczęły lecieć na wszystkie strony mniejsze kulki, średnicy kurzego jajka. Trafienie nimi nie powodowało większych obrażeń aniżeli trafienie twardą śnieżką. Natomiast ich ilość, cóż, to już była inna kategoria. Bowiem kule wylatywały w setkach o ile nie tysiącach i literalnie waliły na wszystkie strony. Nie minęła pierwsza minuta a już cała arena była nimi pokryta po kostki zawodników. I nie zapowiadało się żeby kula nad głową Zegarmistrza planowała przestać.
  18. Nie ma odpoczynku dla pokręconych. Zegarmistrz wlazł na arenę przez drzwi, zwyczajnie. Ubrany w lekki strój wzmocniony tu i ówdzie jakimś ochronnym zaklęciem. Wygląd areny z miejsca przypadł mu do gustu. Była wspaniała. Te istoty, te malunki, słowem, cudo. Szkoda że w większości pewnie wiele z tego ulegnie zniszczeniu. Ale co poradzić, Szybko wystawił przed siebie obie dłonie i korzystając z faktu, że przeciwnik był chyba daleko, rozpoczął inkantację. - Niechaj spłoną niebiosa, niechaj stopi się ziemia. Niechaj wyschną oceany, wszystko będzie nasze. Haleb Ignis, Geo Ignis! Z jego dłoni wystrzelił płomień, niczym wężowy język. Strumień gorąca i wijący się bar ognia zatoczył kilka kręgów wokół areny a potem, niczym olbrzymi czerw, pochłonął Zegarmistrza. Przez dłuższą chwilę nie było widać nic, aniżeli wielkiego ognistego tornada. I bum, tornado dosłownie rozerwało się od środka, ukazując Zegarmistrza zakutego w zbroję, czerwoną jak płomień który jeszcze chwilę temu tańczył po arenie. Zatoczył dłonią koło i pojawiło się przede nim małe lustro. Przyjrzał się w nim krytycznie. - No, to powinno na początek wystarczyć. Teraz jeszcze jeden drobiazg. Sięgnął do paska i wyciągnął z niego trzy małe kulki: czerwoną, czarną i biała. - Ogień, Wiatr i Mrok - na moje wezwanie, brońcie mnie! Wyrzucił kule wysoko w powietrze a te wybuchły blaskiem. I po chwili wokół Zegarmistrza orbitowały 3 kule o średnicy metra. Jedna płonąca niczym jądro planety. Jedna czarna niczym bezgwiezdna noc. I jedna ulotna, niczym wiatr na polu. Tak przygotowany czekał na swojego oponenta.
  19. Tym razem Edwin wszedł na arenę krokiem pewnym a mimo to ostrożnym. Słyszał co mówią w szatni o jego przeciwniku. Utalentowany, nieprzewidywalny, słowem, ktoś, kogo trzeba będzie rozgryźć. Jak uprzednio ubrany był w strój prosty, ciemno zielone spodnie i równie zielona koszula z kamizelką. Na to ciemna narzuta, z wyszytym czarnym cierniem, znakiem żałobnym Śniących. Czuł niedosyt po ostatniej walce, teraz planował dorównać swojemu przeciwnikowi. Jak poprzednio i tym razem skłonił się publiczności. - Witam w moim Opuszczonym Domostwie. Ta sama inkantacja co zwykle, rozpoczynająca jego możliwości. Rozejrzał się uważnie na arenie korzystając z faktu że jego przeciwnika jeszcze tu nie było. Dość pokaźna w rozmiarach, choć z zamkniętym sufitem. Edwin podszedł do jednego z posągów i przyjrzał mu się. Zdecydowanie, musiał uważać teraz na swoje techniki, nie było tutaj miejsca na obijanie się o ściany. Wspominał walkę z Hrabią Dolarem, co jak co ale ten potrafił zaserwować solidne uderzenie. - Wyzywam na pojedynek prawa wiary i rozsądku. Ha Neh Kao Beru. Kiedy wypowiedział te słowa, ziemia pod jego stopami zalśniła lekko. Lśnienie zaś przerodziło się w mały okrąg, średnicy jednego metra. Zostawił go i udał się ku środkowi areny. Planował w tym pojedynku więcej widowiskowych zagrywek aniżeli tych czystko atakujących. To przede wszystkim miała być możliwość nauki, pokaz dla widowni. Próba zabicia przeciwnika jednym uderzeniem mijała się w takim przypadku z celem. Rozejrzał się raz jeszcze za swoim przeciwnikiem i zwrócił się do widowni, wzmacniając swój głos magicznym zaklęciem. - PANIE I PANOWIE! CHŁOPCY I DZIEWCZĘTA! OTO DLA WAS POSTARAM SIĘ ZADEMONSTROWAĆ WSPANIAŁE WIDOWISKO. MAM NADZIEJĘ IŻ RAZEM ZE MNĄ, BĘDZIECIE SIĘ BAWIĆ WYŚMIENICIE! Tak przygotowany czekał na swojego oponenta.
  20. Możesz mieć jednego kozaka w drużynie. Ale jeśli tamci jakimś cudem go skasują przy minimalnych stratach własnych, to wy zostajecie bez kozaka na ekipę, która mimo wszystko ma przewagę liczebną, o ile nie farmową. Miałem taką sytuację, było jakoś 20 do 50 - z czego u nich jeden miał te 32 bo ciągle wbijał na ostatek walki albo wyłapywał kogoś 1v1 w jungli. My mieliśmy mniej więcej po te 4 każdy, gdzie u nich jeden miał 8 reszta po 2-3. No i my mieliśmy większą farmę, bo u nich farma była u jednego czopa. Efekt? Chodziliśmy razem i to my łapaliśmy czopa, likwidowaliśmy go zanim zdążył kogoś zabić a potem wgryzaliśmy się w ich drużynę. Przed końcem gry z 20:50 zrobiło się 50:60. Wytryniliśmy im 30 fragów kiedy im ledwo 10 się udało. Kozak może i jest fajny, ale oparcie wszystkiego na jednym kolesiu zwykle źle się kończy... Ich odpowiedzią w końcu stało cię też chodzenie grupą. Ale na to było już za późno. oni mieli Nawalonego jednego czopa i ich jungler też coś tam podłapał. My mieliśmy nawalone 4 postacie i troszkę supporta. Jedna walka, jeden ave przy poświęceniu suppa(Lulu w ostatniej chwili zamiast inicjować ulti, to osłoniła tym i tarczą drużynę przed R Karthusa, piękne). R zachlastało nam Lulu, no ale przy Ace, 4 żywe postacie a nie 2 potrafią pchnąć cała linię i bazę.
  21. Po kolei. Tak, chciałbym ją porównać, zwykle miewasz fajne pomysły, szkoda żeby gdzieś zalegały w archiwach Podejrzewam że początkowo zainteresowanie będzie średnie o ile nie małe, ale tak zwykle bywa na początku. Jak uda się wykazać, że to działa i jest fajne, to znajdą się i chętni. Ni i trochę dobrej reklamy się przyda Co do pomysłu zmiany regulaminowej - dobry, bo wiem z doświadczenia że nie wszystkie pojedynki kończą się jak trzeba. Było by dobrze, gdyby po kilkunastu postach a znikomej aktywności przeciwnika, można było bez zwlekania ogłosić koniec walki i ankietę tudzież wygraną poprzez walkower.
  22. Zegarmistrz

    X Zgorzelecki Ponymeet

    Ostatnio jak było nas mało, to było super zgranie. Więc to chyba nie jest źle. Za tydzień teoretycznie meet a ja dalej chory >.< No nic, leczę się wszystkim, wszak jak ostatnim razem ci S groziłem, że jak będzie trzeba to w trumnie przytaszczę na meet, tak teraz głupio samemu się migać xD
  23. Zegarmistrz

    X Zgorzelecki Ponymeet

    Osobiście, jako że chwilowo wypluwam płuca, wolał bym poczekać do tego 8 i wtedy upewnić się że ludziki chcą na ten 11. Jeśli by nie chcieli, przenosimy na luty i tyle. Ewentualnie na marzec z myślą u studentach.
  24. Zegarmistrz

    Digimon Masters Online

    Oglądam Digimony od pierwszej serii, na początku po włosku potem po niemiecku Aż sobie sprawdzę tą grę, a nuż okaże się że to coś ciekawego. A jak się w nią wgryzę, to zrobię tu poprawną notkę. No, wiedziałem że coś mi nie pasuje - wydawcą jest AeriaGames - firma produkująca kilkanaście f2p z czego wszystkie mają opcję p2w(paytowin) :( Właśnie instaluję produkt, mam nadzieję że mikropłatności nie będą zbyt OP.
  25. JA tam obecnie gram - nick Gamerin13 - jak co to wysyłasz zapro i tyle.
×
×
  • Utwórz nowe...