Skocz do zawartości

Niklas

Moderator
  • Zawartość

    5524
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    97

Wszystko napisane przez Niklas

  1. Jęknąłem w odpowiedzi, wciąż nie mogąc się podnieść. - O czym ty... - Urwałem. Dopiero teraz zobaczyłem pomieszczenie, w którym leżałem. Było pełne trupów, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach krwi... Zapewne w tym miejscu zwymiotowałbym ponownie, gdybym tylko miał czym. - C-Candi... gdzie... jest Candi... - wymamrotałem, a w moim głosie brzmiał strach.
  2. Próbowałem uzupełnić w głowie wszystkie ciemne plamy, ale nie potrafiłem. Wiedziałem, że coś zrobiłem... chciałem uczynić coś jeszcze, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili, a potem... nic, ciemność. Powoli odwróciłem głowę w stronę, z której dobiegał głos klaczy. - Sa... nity... - wydyszałem. - Co...
  3. Mój oddech stał się szybszy... Serce początkowo zlało się z dźwiękiem bębnów, by po chwili wytyczyć swój własny rytm. W mojej głowie wybrzmiewała najpiękniejsza symfonia... krwi i przerażenia. Plan działania był tak czysty i wspaniały... Kamień wołał donośnie: "Potrzebujemy krwi!". Wiedziałem, że ma rację. Musieliśmy skąpać wszystko w czerwieni. Dosłownie... wszystko... Zrobiłem więc krok do przodu. Błysk. Szaman z pewnością się zdziwił, gdy nagle jego ceremonialny nóż wysunął się z jego kopyta w magicznej poświacie, a następnie zanurzył swoje ostrze w jego gardle. Ja zaś znalazłem się w tłumie jeszcze zanim wybuchła panika... Tyle pasów... tak bardzo nieświadomych swojego losu. Ciemno-czerwony świat pełen jaskrawoczerwonych, jaskrawych żył i tętnic... Błysk. Dopiero teraz zebry zaczęły panikować. Ciała ich kilkudziesięciu towarzyszy leżały bezwładnie na ziemi skąpane we krwi. Czułem się wyśmienicie, a to był dopiero początek zemsty. W którymś momencie dostrzegłem jednak, iż kilku strażników podchodzi niebezpiecznie blisko Candi i Sanity... Po chwili już leżeli na ziemi z własnymi mieczami wbitymi w serce. Aż żałowałem, że nie stałem bliżej nich... Widok ich słodkiego przerażenia musiał być niezwykły... Błysk. Kilka pasiaków zdołało jakoś przejść koło mnie i próbowały wydostać się tym wąskim przejściem, którym tutaj dotarłem. I chyba nie byli przerażeni, o nie... Łaknęli zemsty... Zarówno te duże, jak i małe. Kamyk miał rację, chciały skrzywdzić moje siostry! Niedoczekanie! Spojrzałem na swoje odbicie w kałuży posoki... Wyglądałem niczym bóg wojny. Mężna postawa, błysk w oczach, kilkadziesiąt sztuk broni wiszących w powietrzu, gotowych do ataku na jedno moje skinienie. Wyeliminowałem kilku najbardziej odważnych, którzy śmieli się do mnie zbliżyć, nadkuczo szybkimi cięciami w tętnice szyjne... Trysnęła fontanna. Ja tym czasem skierowałem swoją uwagę na pozostałych. Wydałem ostrzom polecenie i posłałem w bój. Błysk. Żołnierze spisali się na medal. Nie minęła chwila jak pasiaści napastnicy leżeli martwi na całej długości korytarza z mieczem, sztyletem lub dzidą wbitą w grzbiet, brzuch, lub we wszystkie miejsca na raz. Wyglądali teraz jak jeże... Aż się zaśmiałem na ten widok. Co prawda przez moment miałem chwilę zwątpienia, aczkolwiek Kamień szybko mi przypomniał o krwi w pomieszczeniach, które zwiedziłem po drodze. Nie było wątpliwości, iż byliśmy kolejnymi ofiarami na ich jakże długiej liście. Zabawne... zebry wierzyły, że ofiary krwi spowodują, iż ich bóstwo ześle na nich dobrobyt i szczęście... Pamiętałem jak przez mgłę, że niektórzy z nich jakoś mnie nazywali... Deamhan... Deamhan... Demon... Z pewnością dla nich byłem demonem, tak jak oni byli dla, Celestia wie ilu, nieszczęśników. To był koniec ich krucjaty... Kres ich życia. Teraz mogłem już spokojnie zająć się Candi i trochę odetchnąć...
  4. Oblizałem się aż na ten widok. Byłem wręcz podekscytowany na myśl o tym, że tyle ofiar postanowiło mnie wspomóc w tej krucjacie... Idąc tak, trafiłem jeszcze na jednego ze strażników, który nieopacznie wyszedł wprost na mnie. Naprawdę, roześmiałbym się na widok jego przerażonej miny, gdybym tylko miał okazję. Niestety musiałem celebrować ten moment w ciszy. Inni wiwatowali, gdy zebricki wojownik konał z nożem wbitym w gardło. Jakże było to dobre, że bębny zagłuszały wszystko. Zlizałem krew z pyska, śmiejąc się sam do siebie. Czułem się niesamowicie. Wcześniej starałem się ograniczać ofiary, ale teraz... Dlaczego miałbym to robić? Zebry były przecież najgorszym możliwym stworzeniem, a śmierć każdego z nich działała na mnie niczym balsam... Nie czułem się tak dobrze od czasu seksu z Candi... Czysta radość, zmęczenie, euforia... Chciałem... łaknąłem tego więcej, a kamień podpowiadał mi, że powinienem zaatakować, póki mam na to okazję. Ja jednak postanowiłem odczekać. Zakraść się dostatecznie blisko tłumu, by mieć jak największą ilość ofiar do zabicia... Co z tego, że były tam źrebaki... One były już spaczone religią stada... Musiały zginąć, bo kontynuowałyby czyny swoich rodziców... Błysk. Wszyscy musieli umrzeć... Szamanie... daj mi tylko powód do ataku... tylko jedno słowo, a zakończony będzie żywot wasz...
  5. Chociaż raz na coś przydały się te pasiaste kreatury... Czułem się zdecydowanie lepiej widząc nasze rzeczy, a zwłaszcza moją torbę. Już teraz mogłem poczuć cudowną moc kamienia... I jego zew... Tak bardzo się cieszył na mój widok. I już teraz mówił mi, bym zemścił się na tych, którzy nas zaatakowali i uratował moją najdroższą. Nie musiał mi tego dłużej powtarzać, zebry musiała spotkać zasłużona kara. Zadarli z nami, uznali, że jesteśmy kolejnymi kucami, które łaskawie pójdą na rzeź... Ich niedoczekanie... Błysk. Nie starałem się w tym momencie zachować ciszy. Zabrałem swoją torbę i nałożyłem na grzbiet, po czym zabrałem miecz. Wiedziałem, że pasiak zareaguje i wejdzie do pomieszczenia, pewno sądząc, iż grasuje tutaj jakiś gryzoń. Zdziwienie na jego pysku, gdy zobaczył mnie, było miodem dla duszy... Jeszcze bardziej cieszył mnie widok jego mętniejących oczu, gdy ostrze miecza zanurzyło się w jego piersi. Zapach krwi był niczym najlepszy narkotyk... Pieścił moje nozdrza, wprawiając w euforyczny nastrój, wręcz chciałem, by ta chwila trwała wiecznie, acz wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na to. Miałem wszakże kogo ratować. Pociągnąłem więc zebrę do tego pomieszczenia i rzuciłem o ścianę, chichocząc cicho na widok bezwładnego, poranionego truchła. To niewielkie starcie dodało mi wystarczająco dużo sił, by zabrać ze sobą kilka rzeczy... Te należące do sióstr i broń Windslasha. Wróciłem się z powrotem do poniższego pomieszczenia do naszej celi. Zostawiłem tam wszystko co miałem ze sobą, po czym zająłem się ranami Winda. Będąc w euforii, szybko połatałem jego skrzydła, nie zastanawiając się nad tym. Zresztą po co, byłem świetnym chirurgiem... Wyjaśniłem siostrom wszystko o magazynie, po czym, uzbrojony w miecz, ostrze zebry i nóż, ruszyłem z powrotem na górę w poszukiwaniu Candi, Sanity... i kolejnych ofiar...
  6. Oj, długo wam to zajęło, długo A tak tylko się grzecznie spytam Spidiego: http://prntscr.com/549ozr - skąd ta wiedza? xd Tylko po oczach? Ale i tak, dobrze punktujesz te głupoty. Plus wysłanie Discorda. Ok, ma to sens, ale nie rozumiem, dlaczego miałyby wysłać go samego, skoro było wiadomo, że Tirek to manipulant. Ale BOŻESZ TY MÓJ! Czemu żeś użył tej paskudnej polskiej nazwy Sonic Rainboom ;-; Cierpię. Also, strona 38 i błąd: http://prntscr.com/549rjl Choice, Spidi Poczytałem trochę, ale w sumie jakoś nie znalazłem tym razem jakoś wiele artykułów, które by mnie zatrzymały na dłużej, poza tym w zasadzie od Spidiego i recenzjami xd Acz dobrze, że coś stworzyliście i oby następny numer wyszedł szybciej!
  7. Ruszyłem więc korytarzem przed siebie, ostrożnie stawiając każdy krok. Choć kusiło mnie, by urządzić tutaj wielką masakrę, to jednak wiedziałem, że znalezienie ekwipunku będzie priorytetem... Zwłaszcza odzyskanie kamienia i miecza. Z tym duetem byłem w stanie już sobie poradzić z resztą. Zebry mogły mnie jedynie powalić swoimi strzałkami, ale w tym miejscu już nie dysponowały kamuflażem i elementem zaskoczenia... W Stajniach to ja miałem przewagę... i zamierzałem ją wykorzystać... Krwawo wykorzystać...
  8. To było coś, czego potrzebowałem. Szumienie w głowie ustępowało, a moje ciało wypełniło przyjemne ciepło... Może i nie posiadałem swojej broni i swojego cennego kamyka, ale i tak to wystarczyło do zabicia... Taak... Cudowne uczucie... Korzystając z odzyskanej mocy, chwyciłem martwą zebrę za ogon i rzuciłem w kąt z dala od wejścia. Obtarłem krew o jej ciało, po czym schowałem również włócznię. Wykorzystałem jej broń do rozwiązania sióstr i Windslasha. W jego przypadku było to bardziej skomplikowane, ponieważ cały czas wisiał zawieszony na swoich skrzydłach. Przy cięciu, musiałem podtrzymywać go magią. Uwalnianie go trwało zdecydowanie zbyt długo, acz musiałem to zrobić. Pod koniec uwolniłem go całkiem i ułożyłem na podłodze. Odetchnąłem chwilę, po czym wyjrzałem z celi i rozejrzałem się po okolicy w poszukiwaniu miejsca, w którym zebry mogłyby przetrzymywać moją broń.
  9. W tym momencie musiałem działać ostrożnie. Każda pomyłka mogła ściągnąć na mnie śmierć... Nie byłem w pełni sił, ale musiałem zaryzykować. Inaczej nigdy byśmy się stąd nie wydostali... żywi. Myśli o siostrach i Candi dodawały mi sił do walki. Musiałem je uratować... Za wszelką cenę... Odczekałem jeszcze kilka chwil na zebranie się w sobie. Musiałem zaatakować najmocniej jak się dało. I zrobić to z chirurgiczną precyzją... Zignorowałem ból głowy i skupiłem wszystkie swoje siły w rogu. Musiałem użyć magii, by lekko ująć za rękojeść prowizorycznej broni zebry i ostrożnie go wysunąć, by jak najpóźniej wyczuła co się święci. A następnie... Cóż, znałem wiele punktów ciała, których uderzenie mocno zaszkodziłoby przeciwnikowi, lecz nie mogłem ryzykować krzykiem. Pozostało jedynie poderżnięcie gardła. Co prawda okupiłbym to sporym zmęczeniem, lecz w tym momencie nie widziałem innej drogi...
  10. I już zniechęciłeś Mad od wzięcia udziału Prawda, że to taka zabawne?
  11. Ostrożnie więc oparłem się o ścianę, próbując zwalczyć ból głowy i zmęczenie. Początkowo moje myśli krążyły niespokojne, kusząc mnie wizją snu, lecz pamięć o tym, co spotkało Candi i Sanity ostatecznie mnie wybudziła. Choć nie chciałem zakładać najgorszego, złe myśli same do mnie przyszły, zwiększając moją złość i chęć zemsty... Gdy już opanowałem się trochę, rozejrzałem się po naszej "celi", szukając czegokolwiek, co mógłbym użyć jako broni, a następnie wyjrzałem ostrożnie za zasłonę, by przyjrzeć się strażniczce.
  12. Byłem słaby, to prawda... Pozbawiony broni, leżący w jakiejś dziurze nie wiadomo nawet gdzie. Ale... wciąż czułem zew krwi... A strach przekuł się w złość, gdy tylko usłyszałem rozmowę i skojarzyłem, o kim pasiaste mówią... Zabrali Sanity... i Candi... by oddać je w ofierze? Niedoczekanie... Poruszyłem nogami. Na tyle, by naprężyć mocniej linę, ale na tyle cicho, by w miarę możliwości nie zaalarmować strażniczki. Teraz liczyło się tylko to, by zerwać więzy...
  13. Niklas

    Dyskusja o spoilerach. V sezon.

    Bo to był akurat troll, Skyla miała być córką Cadance i Shininga xd Ale inna sprawa, że też to się nie potwierdziło. Byłoby ciekawie, acz dobrze by było zobaczyć SoLa z nią i jej problemami z lataniem. Takiego z jakąś genezą tego
  14. Nie byłem jedynie pewien czy była to reakcja na działanie środka uspokajającego czy też na przeciążenie organizmu. Czułem się bowiem... dziwnie. Zupełnie jakbym przebiegł wiele mil w pełnym galopie... z dużym obciążeniem. Spróbowałem się rozejrzeć i jakoś nie spodziewałem się zobaczyć moich rzeczy...
  15. Oczy widziały jakiś niemrawy ruch w oddali, ale nie potrafiły rozpoznać szczegółów. Adrenalina kontynuowała walkę ze zmęczeniem, lecz tymczasowo była jedynie w stanie utrzymać mnie za granicy świadomości. Było mi teraz zimno i lekko dygotałem. I chyba nie z zimna... coś w ciele... domagało się więcej krwi... więcej działania... Potrzebowałem jedynie impulsu do działania... Tylko jednej, małej iskry...
  16. Początkowo i mnie dopadało podobne otumanienie, lecz gdy tylko spojrzałem na nieprzytomnych towarzyszy, w mojej głowie pojawiła się wizja bycia uwięzionym przez łowców niewolników. Obrazy cierpiących sióstr wykorzystywanych seksualnie raz za razem, bitych za byle co, akty z Sanity na oczach Windslasha... i poczucie beznadziejlności. Wiedziałem, że nie mogę do tego dopuścić... Ogień... Wściekłość... Adrenalina... Serce przyśpieszyło, oddech stał się szybszy, a myśli klarowniejsze. Czułem wręcz jak mroczna trucizna przegrywa w starciu z moim organizmem. Błysk w oczach... Machnięcie mieczem. Kolejna strzałka wylądowała na ziemi rozpłatana na dwie części. Błysk. Rozejrzałem się, dysząc wściekle. Otaczały mnie wiszące w powietrzu strzałki, noże i ostrza. Skąd je miałem... Nie było to ważne. Ważne, że miały być użyte przeciwko wrogom. Ośmielili się skrzywdzić moich przyjaciół, moją rodzinę... Zapłacą za to... Zapłacą najwyższą cenę. Błysk...
  17. Ale z drugiej strony, co ci po szczegółach, jak pisanie uparcie nie chce iść? xd Bo wiesz, ja mam ogrom pomysłów do swoich ficów, a jednak jakoś nie mogę ich spisać xd
  18. Od razu sięgnąłem po miecz i rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Może i potrafiłem odbijać pociski, ale wpierw musiałem mniej więcej widzieć, skąd nadlatują. - Nosz cholera... gdzie oni są?! - syknąłem.
  19. Niklas

    Filmy Marvela

    To gdzie ty łazisz Also, najlepiej, moim zdaniem, problem i siłę tego serialu podsumował Ichabod: http://prntscr.com/52vbj0 PS. TO PRAWDA.
  20. - Huh... to dziwne... - stwierdziłem, wskazując na drzewa.- Są tu rośliny... Spojrzałem jeszcze w bok, gdzie wyczułem jakąś obecność, ale nikogo tam nie było, przynajmniej na początku. Po chwili zza kamienia wyszła jakaś niewielka jaszczurka. Było to dla mnie nieco dziwne, ale tym razem nie dałem po sobie poznać, że cokolwiek mnie trapi. Chociaż w sumie... nie, nic mnie nie kłopotało. Było przecież dobrze. Ale... z drugiej strony, już dawno nie czułem zapachu krwi... Dzięki sprawności Winda skutecznie unikaliśmy zagrożenia... Niepotrzebnie zresztą... Powinniśmy czasem dać upust swoim żądzom i upuścić nieco posoki z ciał wrogów, czyniąc ten świat choć trochę lepszym niż był... - I w sumie... to miejsce ma w sobie coś... niepokojącego - dodałem jak gdyby nigdy nic.
  21. A co powiesz na odpalenie, patrzenie się tępo w migający kursor tekstu przez kilka minut i wyłączenie dokumentu? Bo to mnie trapi najczęściej. A śmieszne filmiki to już są po zamknięciu xd
  22. Stałem tak przez chwilę w bezruchu, obserwując jedynie jak Sanity chowa się w swoim leżu. Nie za bardzo też rozumiałem, co ma na myśli, mówiąc o byciu za późno... Czułem się świetnie, pewnie jak nigdy dotąd, a wszystko to, co robiłem, było dla dobra innych... dla dobra moich towarzyszy. W końcu, ktoś musiał podejmować te cięższe decyzje... i równie dobrze to mogłem być ja. A ci bandyci zasłużyli sobie na swój los... Jak inni zobaczą, co ich spotkało, z pewnością dwa razy się zastanowią, zanim powtórzą ten błąd...
  23. Czułem się mocno nieswojo, głównie przez to jej spojrzenie. Ale też nie czułem, by cokolwiek się zmieniało. No, może jedynie nabrałem odwagi, by przeciwstawić się takim szumowinom jak ci łowcy niewolników... - Nie jest to, co lubię, ale czasem trzeba być i takim - stwierdziłem. - Oni zrobili już sporo złego, a i skrzywdziliby nas jeszcze gorzej niż ja ich, wiesz to przecież.
×
×
  • Utwórz nowe...