- Pip, sprawdź zwłaszcza tamte szafki w rogu - powiedziałem. - Zwykle tam trzymają wartościowsze leki.
Sieć ogólna padałą zwykle w momencie włączenia zasilania awaryjnego, więc nie zaskoczyła mnie ta informacja. Ważne, że komputer nie był zahasłowany, nie wyglądało więc na to, by ktoś przeprowadził szturm na Stajnię.
Wykresy kompletnie zignorowałem: zazwyczaj były to jedynie średnie życia, przyrost narodzin i inne podobne rzeczy. Spisy zwykle zawierały listy medykamentów oraz szybki kontakt z ochroną zwykle nazywany Dzwoneczniki Ochronne - ilość xx. Jak zauważyłem, plik pojawiał się też tutaj.
Bardziej zainteresowałem się jednakże notatkami. Zwykle było na tyle dużo, by zniechęcić najemników do przekopywania się przez nie. Opisywały rutynowe zabiegi, luźne spostrzeżenia pracujących tutaj kucyków, opisy działania leków. Jednak... istniała procedura w chwili zagrożenia. Był to plik udający nazwę leku z wkomponowanym w nią imieniem Nadzorczyni. Przykładowo: jeśli nazywała się ona Orange Sky, w komputerze istniała notatka o tytule w stylu Oranżoskanitoftyna. Tego więc szukałem w pierwszej kolejności. Znałem na pamięć wszystkie leki używane standardowo w Stajniach, więc byłem w stanie oddzielić ziarno od plew.