-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Podchodzę do mamy. - Dostała nauczkę. Nie powinna cię teraz niepokoić - powiedziałem spoglądając na nią. - Wszystko dobrze?
-
- Znasz moją Historie. Wiesz, że nie zawacham cię zabić, jesli zagrozisz komukolwiek. Nie zaliczasz się do żon, bo tu jesteś tylko z powodu Deli. Z twoim charakterem NIKT by cie nie zechciał, nie znajdziesz swojej Prawdziwej Miłości, bo nikt nie jest na tyle chory by się z tobą zadawać. Jeszcze raz dotkniesz moją mamę, a zagwarantuje ci piekło, jakiego nie widziałaś.
-
Przybliżam ostrze do niej. Powinnam już wtedy czuć ból. - Nie słyszę... możesz głośniej? - powiedziałem do niej.
-
To co by było dla mamy najwygodniejsze... Następnie myśle co zrobić ze "zwłokami" Arachnii. Może mówić. - Mam nadzieje, że będziesz już grzeczna... - powiedziałem kucając przy niej.
-
Więc tak robię. Dla Arachnii nie był to tylko ogromny ból fizyczny, ale i ból Psychiczny. Pewnie nie sądziła, że coś takiego zrobię. Patrzę na mamę, jak się oczyszcza. - Przegięła.
-
Wyciągam Pistolet z Nabojami z Czarnego Metalu. Potem oddaje dwa strzały w Arachnie. Czarny Metal uziemi KAŻDEGO stwora Cienia. Nawet Arachnie. Następnie biorę Czarne ostrze... też z czarnego metalu, i rozcinam brzuch by wydostać mamę. Arachnia powinna być w zastoju do póki nie zdecyduje się jej puścić.
-
Westchnąłem... Spoglądam na mamę. Niech zrobi co ma zrobić. Arachnia stąd wyleci za niedługo, daje słowo.
-
- Arachnia... - warknąłem na nią - Powiadmoie cię jak mama pójdzie... - dodałem po chwili, po czym koontynułuje rozmowę z mamą.
-
- Normalnie wyniosła się po miesiącu... a skoro minęły 4 miechy... to chyba wiemy..
-
- Jeśli będzie trzeba, to tam pójdę i będę szukał jej własnoręcznie... znasz mnie, jestem do tego zdolny.
-
- Mogę spróbować. Choć ja nie wiem jakie są, bo byłem sto lat w śpiączce. Tak czy siak, przyda się każda pomoc.
-
- Poza Arachnią? Szukam Rarity... jej szczątków. Wiem, że są gdzieś w DeadZonie. Muszę je znaleźć... i pochować z należytym szacunkiem.
-
Więc zaparzam dla niej herbatę. - Wybacz za Arachnie... musiałem wyjść za mąż z nią z powodu Deli. Inaczej ta cała operacja by się nie udała.
-
Ta jasne... - Okey. Więc, jak się wiedzie? - spytałem się. Pytam też czy kawa... herbata. Miłym cza być.
-
- No... słucham - powiedziałem czekając na jej wytłumaczenie w sprawie Jej nieobecności. Skoro chce tak bardzo poprawić relacje... to odwiedziny raz na pół roku, tego nie załatwią.
-
Oba. Na Arachnie za żywota, a mamę za nie dotrzymanie obietnicy co do odwiedzin. - Arachnia, Sio! Mama, zostaje - powiedziałem. Jeśli trzeba to używam większej siły.
-
- Arachnia... nie masz czasem czegoś w swoim świecie do zrobienia? Sądzę, że tak... więc się lepiej tym załatw.
-
- Dobra... przestać obydwie - powiedziałem - Dobrze, że przyszłaś mamo... - powiedziałem patrząc na nią ignorując jej 4 miesięczną przerwę.
-
- EJ EJ EJ! Dosyć tej walki - powiedziałem starając się ich rozdzielić. Luno... co znów Arachnia zrobiła? Zmieniła płeć ojcu?
-
Spędzę czas z Żonami. Mamusia, nie spełnia wymagań. Powiedziała, że przynajmniej raz w miesiącu, a do tej pory jej nie było... no cóż... raczej się nie doczekam.
-
Więc wstaje i po zrobieniu śniadanie... zajmuje się sprawami państwa. Heh... ciekawe kiedy mnie mamusia odwiedzi. Już 4 miesiące jej nie widziałem.
-
- Możesz proszę zejść? To trochę... krępujące - powiedziałem spoglądając się na nią. Po kiego grzyba się zgooo.... a no tak.
-
Więc zasypiam. Mam nadzieje, że szybko mi powiedzą o Rarity... nie mam ochoty czekać wiek lub więcej na informacje o niej.
-
Westchnąłem. - Tak? - spytałem się pająka którym na 100% jest Arachnia. Czekam aż powie mi co ma do powiedzenia, a następnie sobie pójdzie. Jak to ona.
-
Więc robię Lucy i Twi kolacje. Następnie szykujemy się do spania i po jakimś czasie zasypiamy. Już drugi raz robiliśmy to z Twi bez zabezpieczenia... ciekawe czy coś wyjdzie.