- Przyszedłem formalnie załatwić sprawy związane z naszymi krajami. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam w czymś ważnym - powiedziałem patrząc na Celestie. Wróciłem, kurwa!
- Witajcie, Księżniczko Celestio... Luno... wróciłem - powiedziałem z uśmiechem. No... wszystko wraca do normy... starej normy, prócz tego, że mam teraz kraj do rządzenia.
To niech se pomyśli o gołych babach, a nie o śmierci mi tu nawala. Wsiadam i lecimy do Canterlotu. Jeśli jest to się przebieram w Szaty Prezydenta/Cesarza. Każe poinformować, że do Equestrii leci Nowy władca Federacji.
Ahh... tak czy siak, chyba będzie trzeba się przeprowadzić do Stolicy... jeśli dobrze kumam. Tak czy siak, sprawdzam czy mój transport do Equestrii już jest... muszę coś załatwić.
Więc wstaję i idę sobie zrobić coś do jedzenia. Dziś wracamy do Los Santos... trzeba tam wszystko poukładać. Odbudować rodzinę... wpierw, czekam na PEWNĄ już koronacje... o której to chcą mnie koronować... bo skoro chyba innego kandydata nie ma...
Używam zaklęcia na sen. Muszę, zasnąć bo znając życie, obudzę się z Lily stojącą koło mnie, która mnie koronuje na władce... tak czy siak... wiem, że muszę się tym zająć.
A ja nie zabezpieczony... a walić to... jak chce to się może zabezpieczyć, jak nie to nie. Przyśpieszam coraz szybciej i po kilku minutach... strzelam.
I najbliższe sto lat będziesz o ty gadać. Powoli zaczynam poruszać się by Twi zaczęła czuć to czego dawno nie czuła. Mecha ręką zaczynam drapać ją za uchem.
Po pogłaszczeniu wszystkiego co się znalazło wewnątrz... wyjmuje rękę i szykuje się do wsadzenia... moich skarbów... jeśli je mam. Jak mam to w oba otwory.
Po jakimś czasie masażu w tamtych miejscach, wkładam delikatnie palce i zaczynam nimi poruszać... co jakiś czas wchodząc głębiej ręką. Nie przestaje masować skrzydeł, a magią otaczam jej róg.
Masując ją po plecach i skrzydłach namiętnie całuje. Ręka masująca plecy powoli schodzi w dół, do wiadomego miejsca, aż zimna ręka będzie już tam. Wtedy zaczynam masaż w tamtych rejonach.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem - powiedziałem masując ją po plecach. Dawno z nią nie bawiłem się... trzeba będzie się przystosować na Max tydzień do Arachnii... potem po prostu se pójdzie...
- Wybacz... ale nie ma innego wyboru. Inaczej znów by za sabotowała projekt. Pokręci się parę dni i wróci do siebie. Taka jest. Nigdy nie znalazła miłości, i zapewnie nie znajdzie więc zawsze ten schemat zawsze jest ten sam.