-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Czy ty wiesz co narobiłaś? To nie jest śmieszne... - powiedziałem wstając. Zaczynam żałować tej decyzji...
-
- Nie gadaj, że miałaś coś z tym wspólnego - Powiedziałem i spojrzałem na nią agresywnie... Jeśli ona to zrobiła... to koniec... nie będzie żadnego ślubu.
-
Spoglądam na nią zaciekawiony... ale i tak jestem smutny z powodu Delicate. Ona mnie okrzyczała... może, to był błąd?
-
- To nie jest śmieszne... - powiedziałem do tego pająka... to mnie boli okropnie, i jeśli Arachnia serio to do mnie czuje... to powinna zaraz zrozumieć.
-
Jeśli by tu przyszła i powiedziała by mi to... wtedy bym przemyślał. A tak, skoro nie przyszła... to jedynie co mogę robić to siedzieć i nic nie robić.
-
- Wiesz jak się teraz czuje, po tym jak moja Córka odezwała się do mnie TAKIM tonem? To zabolało bardziej niż jakikolwiek pocisk.
-
Siedzę skulony na kamieniu i nie zwracam na nie uwagi. Najlepiej byłoby gdybym w ogóle nie wracał...
-
Tak czy siak, nie wrzasnęła by tak... pochodziła by jedynie z kaśną miną i prychała co jakiś czas, ale nie podniosła by głosu.
-
Mam złamane serce... moja ukochana córeczka mnie zraniła. Co mam teraz robić, jak nie siedzieć. Może ona być w domu, a jak tam pójdę, to będzie jeszcze gorzej...
-
Jestem... zbyt... załamany. Ona na mnie nakrzyczała. A MIAŁEM JAKIEŚ WYJŚCIE?! Nie prosiłem się o wrzucenie do maszyny...
-
Ja kompletnie załamany... wstaje, i bez słowa wychodzę... przenoszę się do starej jaskini Syren. Rzekomo ich tam nie ma... więc będę miał spokój...
-
- Proszę... przestań - powiedziałem ledwo się powstrzymując od łez. Ona... nie... jak? Nigdy się tak nie zachowywała, to jej pierwszy raz...
-
- Ja... nie... miałem... - powiedziałem starając się jakoś jej to wytłumaczyć. Ona... pierwszy raz, podnosi na mnie głos... nigdy wcześniej nie gadała do mnie takim tonem...
-
Cofam się patrząc na nią z nie małym zaskoczeniem, trzymając się za miejsce gdzie mnie walnęła... czy... ona mnie właśnie uderzyła?
-
- Cześć, Deli - powiedziałem do niej z uśmiechem. Wiec chyba się udało... powinna być zdrowa. Więc wszystko powinno być takie jak dawniej.
-
Pcham lekko by do niej podszedł. Teraz on się na razie liczyć będzie. Zobaczmy czy się wszystko udało. Szykuje się na krytykę od córki... choć jej nie powinienem dostać...
-
Zaciskam ręce. Nie mogę już ingerować w jej pamięć, bo już będzie większy bigos niż był. Nie może, też być na stałe w lodówce... więc zostało jedno. - Przygotujcie się na... trochę krzyku... - powiedziałem i rozpocząłem wybudzanie.
-
Jeśli nie będzie niczego, co sprawi, że będzie na nas zła... to tak. Rozpoczynam wybudzanie. Potem czekam jaki jest skutek badania Papilon, która też powinna być.
-
Idziemy do projektu łazarz. Ali też powinen tam być. Zmieniam naukowców przy konsoli i robię tak: 1) Jeśli w jej pamięci są fragmenty, że to JA strzeliłem. Usuwam. 2) Odblokowuje pamięć zablokowaną, na temat Aliego
-
Budzę Twilight. - Kochanie, już czas - powiedziałem. Jeśli coś ma na sobie... to z ciekawości patrzę w co jest Twi ubrana... tak czy siak, idziemy z Dashem lub bez, do Lost Hills.
-
- No cóż... to dobranoc, moja Królowo - rzekłem do niej i całując ją namiętnie i tuląc. Zasypiam.
-
E tam... dokupi się... - Dobrze... chodźmy spać. Jutro wielki dzień - powiedziałem zmęczony. Następnie idziemy z Twi do sypialni i się kładziemy. Ja się przebieram w piżamę... - Ja Władcą Federacji, dasz wiarę?
-
- O... to oznacza wojnę - rzekłem z uśmiechem i zaczynamy Wojnę! Ciekawe ile wytrzymamy takiej zabawy... pewnie SPORO, bo raczej bólu nie czuje.
-
Nie. Obiecałem, że nie będzie już skrytek. Chyba, że... - Może pójdziemy do kina... - podeszłem do tych poduszek... - Widziałem fajny film o nazwie... Headshot - rzekłem i jak powiedziałem. Mięciutkimi poduszkami rzucam w ich głowy.
-
- Rozumiem... cza będzie jej poszukać... tak czy siak, rzekomo za 4 miesiące będziemy musieli lecieć w kosmos... by pojawić się w Koloniach Federacji.