-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Spoglądam na Lunę jak odchodziła. - Powiedziałem coś nie tak? - spytałem się odwracając głowę do Celestii. Chyba serio coś powiedziałem nie tak.
-
- Mam nadzieje, też na rozmowę z Luną, jeśli można - powiedziałem spoglądając na żonę. Dawno jej nie widziałem... trzeba sporo nadrobić.
-
- Przyszedłem formalnie załatwić sprawy związane z naszymi krajami. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam w czymś ważnym - powiedziałem patrząc na Celestie. Wróciłem, kurwa!
-
- Witajcie, Księżniczko Celestio... Luno... wróciłem - powiedziałem z uśmiechem. No... wszystko wraca do normy... starej normy, prócz tego, że mam teraz kraj do rządzenia.
-
Więc wychodzę z obstawą "Czarnych Strażników" (serio? Ciekawe czemu Czarnych), następnie idę do sali tronowej. Ogłaszam swój powrót...
-
To niech se pomyśli o gołych babach, a nie o śmierci mi tu nawala. Wsiadam i lecimy do Canterlotu. Jeśli jest to się przebieram w Szaty Prezydenta/Cesarza. Każe poinformować, że do Equestrii leci Nowy władca Federacji.
-
Mózgu... nie wystarczyło ci te 100 lat martwicy? Czekam na transport i moich ochroniarzy... których na pewno dostanę...
-
Ahh... tak czy siak, chyba będzie trzeba się przeprowadzić do Stolicy... jeśli dobrze kumam. Tak czy siak, sprawdzam czy mój transport do Equestrii już jest... muszę coś załatwić.
-
A dzięki... jem ją... razem/bez Twilight. Następnie sprawdzam czy już szykują uroczystość. Znając Lily, będzie ona chciała już oddać mi władzę... tak?
-
Więc wstaję i idę sobie zrobić coś do jedzenia. Dziś wracamy do Los Santos... trzeba tam wszystko poukładać. Odbudować rodzinę... wpierw, czekam na PEWNĄ już koronacje... o której to chcą mnie koronować... bo skoro chyba innego kandydata nie ma...
-
Używam zaklęcia na sen. Muszę, zasnąć bo znając życie, obudzę się z Lily stojącą koło mnie, która mnie koronuje na władce... tak czy siak... wiem, że muszę się tym zająć.
-
To było słuszne wyjście... jeśli przez to Deli nie będzie cierpieć to nie mam się o co martwić. Całując lekko Twi... zasypiam.
-
- Ja za tobą też - powiedziałem i pocałowałem ją w nosek. Następnie leżymy wtuleni, a ja ją głaskam po głowie. ah... jak mi tego brakowało.
-
Zabezpieczyła się czy nie? Sprawdzam. - I jak? - spytałem się jej. Mam nadzieje, że jest zadowolona...
-
A ja nie zabezpieczony... a walić to... jak chce to się może zabezpieczyć, jak nie to nie. Przyśpieszam coraz szybciej i po kilku minutach... strzelam.
-
Przyśpieszam i odwzajemniam pocałunki nie przerywając masażu skrzydeł i drapania za uchem. Tak długo czekałem na to...
-
I najbliższe sto lat będziesz o ty gadać. Powoli zaczynam poruszać się by Twi zaczęła czuć to czego dawno nie czuła. Mecha ręką zaczynam drapać ją za uchem.
-
Po pogłaszczeniu wszystkiego co się znalazło wewnątrz... wyjmuje rękę i szykuje się do wsadzenia... moich skarbów... jeśli je mam. Jak mam to w oba otwory.
-
Po jakimś czasie masażu w tamtych miejscach, wkładam delikatnie palce i zaczynam nimi poruszać... co jakiś czas wchodząc głębiej ręką. Nie przestaje masować skrzydeł, a magią otaczam jej róg.
-
Masując ją po plecach i skrzydłach namiętnie całuje. Ręka masująca plecy powoli schodzi w dół, do wiadomego miejsca, aż zimna ręka będzie już tam. Wtedy zaczynam masaż w tamtych rejonach.
-
Więc tradycja, lewa ręka masuje skrzydło, a druga, mechaniczna... bardzo zimna w dotyku... masuje jej plecy. Jak ja na to długo czekałem.
-
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem - powiedziałem masując ją po plecach. Dawno z nią nie bawiłem się... trzeba będzie się przystosować na Max tydzień do Arachnii... potem po prostu se pójdzie...
-
Więc idziemy do Sypialni. Następnie kładę ją na łóżku i po chwili dołączam i zaczynam ją namiętnie całować.
-
- Może chcesz odpocząć? Odreagować po dzisiejszym dniu... i po 100 latach? Jak co... jestem do dyspozycji - powiedziałem obejmując ją.
-
- Wybacz... ale nie ma innego wyboru. Inaczej znów by za sabotowała projekt. Pokręci się parę dni i wróci do siebie. Taka jest. Nigdy nie znalazła miłości, i zapewnie nie znajdzie więc zawsze ten schemat zawsze jest ten sam.