-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Westchnąłem ciężko... poważnie? POWAŻNE!? - Zawiodłem się nią - powiedziałem rozczarowany. ZAWSZE JEJ MÓWIŁEM, ŻEBY TAK NIE ROBIŁA! Wielce się zawiodłem na niej... idę do toalety... na długo...
-
Wchodzę do domu i patrzę na... te nowości i tą technologie. Oznaki AperFuture... muszę później sprawdzić z czego tym razem ją ściągnęli. - Widzę, ze dom sprawny. Więc jednak Twilight nie pogrążyła się tak, że była samą pustą skorupą i miała w dupie wszystko. I tego od niej oczekiwałem, by moja "śmierć" nie wpłynęła na nią.
-
- Dzięki synek - powiedziałem i nie bacząc na innych zacząłem je zjadać jak bym od 100 lat nie jadł... co jest prawdą. Potem idę za nimi w samych gaciach...
-
- Nie obiecuje... znacie mnie, lubię się pakować w kłopoty... - zaśmiałem się. - Dobra, poważnie, ma ktoś coś do żarcia? Zaraz padnę z głodu...
-
- AŁA AŁA AŁA! Boli. 100 lat w lodówie, nie robi dobrze na kości - powiedziałem cierpiąc z tego jak oni mnie tulą.
-
Kurwa... boli... przywołuje z dwa Turrety, które pozwolą mi wstać... boli... Niech mi pomogą wstać potem podchodzmiy kiedy nie patrzą. - Lilly do jasnej cholery, ile mam ci mówić, byś mi nie przerywała spać... ała, kurwa moje plecy... - skrzywiłem się z bólu.
-
Wyrósł... Drony... atakować amerykanów... tych na niebiesko. Ja opieram się o ścianę i powoli siadam. Kurwa, zmęczyłem się... dawno nie chodziłem... 100 KURWA LAT!
-
Cool. Włamuje się, do działających systemów stacji, i każe im tu przyjść. Turretom. W między czasie, sprawdzam kto z mojej rodziny jest tam, czy kogoś brakuje.
-
Natychmiast się kurwa chowam... Co mam przy sobie. Muszę coś mieć... sprawdzam cokolwiek, nawet czy coś Lamarr ma, choć wiem, że to głupie.
-
Co... co się dzieje? Lamarr... kurwa, czemu ledwo czuje kości. Staram się stąd jakoś wyjść, otwieram pokrywę i szukam drogi, albo broni i drogi na zewnątrz...
-
Teraz to już mocno dostałem... ledwo się podnoszę... Neurotoksyna wyłączona... jestem bezbronny - Aaaargh... - zwisam bezwładnie, jednak wciąż jestem aktywny... - I co teraz? Zabijesz mnie? Twój tatuś zginie przez to...
-
Więc strzelam celniej i pod nogi. To już powinno im dowalić. Mam jakieś turrety w magazynie? Przydały by się tutaj teraz BARDZO!
-
Na chwile zostałem nawet Dezaktywowany... po chwili podnoszę się... - Auuua... mój czerep... co, co mi zrobiliście? Dziwnie się czuje! WY GNIDY! - układam tarczę na około mnie, spód odsłonięty, strzelam znów.
-
Bronie się układając tarczę z przodu... - Tylko tyle? Macie jeszcze 3 minuty, zanim neurotoksyna dojdzie do waszych prymitywnych mózgów... na waszym miejscu, już bym się kładł.
-
Idioci... puki nie zgadną, że mogą je odbić to mi się nic nie stanie. Ale ciii, to sekreci hihi. Dobra... - STÓJCIE SPOKOJNIE! NIE MOGĘ WAS TRAFIĆ!
-
Wiem xD. - No no no... WITAJCIE W MOIM LEŻU! Leże, nieźle to brzmi. Na pewno lepiej, niż Główna Komora Rdzenia SI. Tak. Jak już mówiłem planuje zasadzkę na resztę "rodzinki" więc nie za specjalnie mam czas się z wami użerać więc... po prostu was zabije, szybko i boleśnie. Mój plan ma 4 części. 1: Płyty Dwimerytowe, czyli nigdzie nie umieścisz magii. 2: Puszczam Neurotoksyne TERAZ. 3: Tarcze anty wybuchowe, dla mnie co się wiąże z opcją 4: Strzelaniem Granatami w Was. Niech zaczną się igrzyska.
-
Więc czekam na tą trójkę... już się nie mogę doczekać pojedynku. Daje sobie jakieś uzbrojenie, karabiny, granatnik itp. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO...
-
- Yhym... zobaczymy. Zapraszam, czym hala bogata - powiedziałem po czym otwieram wszystkie wejścia. Czy tą wtyczkę już zmieniono tak, by mnie już nie odłączyli łatwo?
-
Szykuje Drony na pułapkę... będzie się działo. Teraz patrzę, drony pewnie padły. - Dobra, obliczając... hmmm... Rodzinka przybędzie + - 6 minut. Pozostaje mi 3 minuty na zabicie was, komfortowa jedna minutka przerwy, i całe dwie minuty, na dokończenie pułapki - powiedziałem i daje blokadę komunikacyjną na kompleks... - No... więc niech igrzyska się zaczną.
-
Podczepiam się do rozmowy będąc cicho... może dowiem się jakiś ploteczek hihihi... tak czy siak, wracając do realu. Podsłuchuje.
-
Zaczynam się niecierpliwić. Wypuszczam Manhacki... niech ich potną. I KURWA NIE CHCĘ SŁYSZEĆ, ŻE NIC NIE DZIAŁA...
-
- Dobra... pobawiliśmy się, teraz przejdźmy do konkretów. Tych panów już znacie - powiedziałem i wpuszczam Turrety do pomieszczenia w szeregu.
-
- Dobra... widzę, że naprawdę lubicie testy. Zaraz wrócę, wciąż sprzątam cały kompleks. Zostały wam jeszcze 2 sale. Jestem potrzebny narazie gdzie indziej, oto całkowita solucja pomieszczenia [Przyśpieszona Mowa], proszę, jak będziecie jej potrzebować, to ą odtwórzcie w zwolnionym tempie. Ja muszę iść do sali zrobionej CAŁKOWICIE ze szkła i ją posprzątać... Sam... - powiedziałem i czekam, aż wejdą do nowej sali jak skończą ten test.
-
- Inicjuje niespodziankę za 3... 2... 1... - powiedziałem i oświecam światło w pomieszczeniu prowadzącym do... NOWYCH KOMÓR TESTOWYCH! - Wszystko zmyśliłem - dodałem i wypuszczam konfetti i słynny dźwięk jak przy słowie - Niespodzianka.
-
- W następnej sali czeka was niespodzianka. Wyjście... postanowiłem wam darować, to że mnie ta grubaska zabiła... jestem... jestem... zaraz jak się nazywało to słowo? [szelest Kartek] Tu jest... jestem Litościwy - powiedziałem po czym czekam, aż wejdą do ciemnego pomieszczenia.