-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Zapewne by się zgodziliby... tutaj chodzi o twoje dobro... a Luna na własne oczy raz widziała, jakie tortury w życiu znosiłem. Problem będzie z Deli... o ile reszta dzieciaków, mogła by nie wygadać, to z Deli będzie ciężko.
-
- Nic mi nie będzie... wytrzymywałem gorsze rzeczy. Przeżyłem sporo bólu w dzieciństwie. Epizod z Trzema Arabami, nienawiść od ojca, miałem sporo bólu, że jeszcze jeden, nie zrobi na mnie wrażenia...
-
- Mówiłem... nie masz za co. Nie wiem co mi przyszło z tym głupim pomysłem... lepiej byłoby gdybym w ogóle na niego nie wpadał...
-
- Wiem... od dzieciństwa przygotowywano mnie do tego, że ból jest nierozłączną częścią nas... umiemy go przezwyciężyć... umiemy się poświęcić za naszych bliskich... chciałem pomóc... a zawsze tak mam, jak ktoś odrzuci moją pomoc...
-
- Nie masz za co - powiedziałem do niej, jeśli te słowa były do mnie kierowane. Wciąż przyglądam się rodzince jak się im poprawia stopniowo humor...
-
Nie ja... więc dołączam ją do konfy i spoglądam na reakcje innych. Choć ja się nie ugnę... smutny pozostanę. Taki już jestem... nie za bardzo mi wesoło po tym, jak ktoś odrzuca moją pomoc.
-
- Nie no... tak nie może być - powiedziałem cicho... znajduje nam jakieś zajęcie które zniszczy ponurość tego spotkania... chociaż ja jestem ponury, to nie oznacza, że inni muszą być...
-
Więc podłączam całą rodzinkę... jeśli się da to i Twilight... i razem staramy się spędzić czas... choć ja za wesoły to nie będę...
-
Zjadam i szykuje się do spania. Dzisiaj Milly. Westchnąłem... coś czuje, że nie prędko to zapomnę... po przygotowaniu się do snu... kładę się i zasypiam.
-
Tylko, że ja chciałem pomóc jej. Znam taki ból, więc bym go wytrzymał... leczenie jej by też szybciej przebiegło. Ale skoro nie chce... to rodzina zobaczy ją za minimum 2 miesiące... ewentualnie jeden miesiąc.
-
"Nie jestem zły... raczej smutny, że nie dajesz sobie pomóc" Odesłałem jej i idę z Deli do domu. Skoro nas już nie zatrzyma, to nie mam już co iść powoli z nadzieją, że jednak zmieni zdanie. Wracamy do domu.
-
Nie mogłem jej znów okłamać. Gdybym powiedział, że nie długo, a tu jej stan się pogorszy... znienawidziłaby mnie... dobrze, już nie będę na dziś męczył Twi. Wchodzę do środka... - Twi... to my już pójdziemy...
-
Gdyby przyjeła moja pomoc to byłaby zaledwie sprawa tygodnia, lub dwóch. Ale skoro niechce... - Nie mam pojęcia, Deli. Nie mam bladego pojecia.
-
Biorę szklankę i podaje ją Twi, następnie idę do toalety ze spuszczoną głową, by się odświeżyć. Heh... ona zupełnie nie chce pomocy... wiem, że się o mnie martwi... ale... a nie ważne... to był mój najgłupszy pomysł w dziejach.
-
Nie... Patrzę na nią stanowczo lecz, po chwili spuszczam głowę... - Z reszta... nie ważne... - powiedziałem i idę do do drzwi. To był głupi pomysł... nie miał prawa bytu...
-
Obejmuje ją... - To nic strasznego... ja to robię dla ciebie... nigdy nie myślę o sobie, zawsze myślę o was... muszę ci pomóc...
-
- Słuchaj... nie wiadomo jaki może być stan... jeśli zostaniesz, to równie może ci się pogorszyć i możesz... nie tego nie powiem. Daj mi chociaż spróbować. Wiadomo, że będziesz dłużej, a Lucy mnie posadzi tylko na 3 dni... w tym czasie odpoczniesz, i uspokoisz umysł...
-
- Twilight Sparkle... ja nalegam. Deli się martwi o ciebie... a mój duch, jak to kiedyś Lucy powiedziała... ma coś, co napewno ci pomoże szybciej wydobrzeć... teraz, to nie wiadomo jaki jest twój stan, który może się nagle zmienić na grosze.
-
- No to mamy impas, bo ja nie chcę byś ty cierpiała. Widzę, jak się męczysz z tą chorobą, więc chce ci pomóc. Kocham cię... i zrobię to dla ciebie. Nie chce byś cierpiała... zrobię to...
-
- Deli... możesz przejść po wodę dla mamy? - spytałem się. Jak już wyjdzie, to informuje Twi o moim planie zamiany ciał... odpocznie sobie, nie będzie się męczyć...
-
Na tyle, by Twi mogła odpocząć od tego wszystkiego. Więc jak to mogę zrobić? Zaczarujesz moje usta i przez pocałunek, czy co innego?
-
Westchnąłem... czekaj. "Lucy, słyszy... co ja gadam, słyszysz mnie. Słuchaj. Umiesz zamienić kogoś ciałami na bodajże 5 dni?"
-
- Wiesz kiedy cię wypuszczą... tak na oko, czy jeszcze nie wiadomo? - spytałem się Twi... szkoda mi jej... naprawdę...
-
- Jak się uda, to w nocy we śnie cię odwiedzę... jak ci się uda zasnąć. Wszyscy wyczekują twojego powrotu do domu - powiedziałem do niej.
-
- Szkoda, że ta wycieczka się nie powiodła... naprawdę chciałem spędzić trochę z tobą czasu, przy zwiedzaniu... - powiedziałem do niej z uśmiechem i ją całuje w policzek - Ale to się nadrobi...